***
"Będę o Tobie pamiętać.I Ty o mnie nie zapomnij.Nie pozwól, by życie szło obok.I nie opłakuj wspomnień."
****
Dzień,
czy noc? Słońce, czy księżyc?
Życie,
czy Śmierć?
Los.
To jedyne w co w tej chwili wierzę. Bo czy istnieje Bóg? Skoro życie zaczyna
się oddechem i kończy nicością, to czy możemy wierzyć, że ktoś tym kieruje?
Ja
już nie wierzę.
Straciłem
wszelkie nadzieje na szczęście w moim życiu. Jeśli Bóg istnieje, to dlaczego
odbiera nam radość? Jedyną rzecz, którą kochamy? Wierzyłem w niego. Wierzyłem
aż do nicości, która mnie ogarnęła 21 grudnia, pięć lat po ślubie z Aleksandrą
Sowecką. Ufałem, że obdaruje nas już spokojnym życiem.
Niepotrzebnie.
Kolejna
łza spłynęła po moim policzku. Już nawet nie wiem, że płaczę. Za to czuję żal,
smutek, rozpacz, wściekłość, nienawiść… Najchętniej bym krzyczał. Tak, jak
wtedy w szpitalu, gdy drzwi do Sali intensywnej terapii otworzyły się, a ja
zobaczyłem na twarzy lekarza smutek.
Krzyczałem.
Właściwie… wrzeszczałem. Bo jak to możliwe, że moje szczęście tak szybko
odebrano? Przecież jeszcze tydzień temu śmialiśmy się, planowaliśmy przyszłość!
I tę przyszłość odebrano nam na gwałt.
Moja
Ola. Olusia… Moje życie.
-
Zbyszku…- Usłyszałem tuż przy moim ramieniu. Spojrzałem na moją matkę, która
stała przy mnie przez całą ceremonię. – Zbyszku, rzuć.
Dopiero
teraz zorientowałem się, że trzymam w dłoni ziemię i stoję nad grobem.
Powinienem rzucić ją na trumnę, ale brakuje mi siły.
Kiedy
to zrobię, to będzie naprawdę koniec. Tak, jakby ta gruda ziemi oddzielała
życie od śmierci.
Wszyscy
czekali. Musze to zrobić.
Rzuciłem.
I
nie poczułem nic. Znowu pustka. Znowu cierpienie.
Zimny
wiatr mroził moją mokra twarz, we włosy wczepiły się kolejne płatki śniegu. Aż
przypomina się dzień, który był chyba najszczęśliwszym dniem w moim życiu.
Tydzień przed świętami bożego Narodzenia, pięć lat temu… przysięgałem jej miłość aż do śmierci.
Wyglądała
cudownie! Rumiana twarz, biała suknia, welon. I jej oczy. Pełne życia! Dzisiaj…
właśnie te oczy są zamknięte. Nikt już ich nie zobaczy, nikt się nimi nie
zachwyci. JA już nigdy w nich nie utonę. Zostanie jedynie wspomnienie.
Ale
wspomnienia też się zacierają. W końcu nic mi po niej nie zostanie.
Czekałem
do końca, aż dół zostanie zapełniony przez grabarzy. Jak przez mgłę pamiętam poklepywania
po plecach przez przyjaciół rodzinę…
-
Żałuję…- Zaczął jej biologiczny ojciec. Ale nie słuchałem.
-
Tak bardzo nam przykro!- Przytuliła mnie Karolina i Natalia. Były najlepszymi
przyjaciółkami Oli od zawsze. I chociaż Natalia nie raz bardzo ją zraniła, moja
żona zawsze jej wybaczała. Miała takie dobre serce!
-
Zibi… Proszę, bądź silny.- Igła też nie krył swoich łez. Razem z Iwoną
próbowali mnie jakoś uspokoić. To oni zjawili się pierwsi w szpitalu.
Zadzwoniłem do Igły, że Ola się strasznie przeziębiła i musi jechać do
szpitala.
Okazało
się, że to nie było przeziębienie a zapalenie płuc. Zważywszy na fakt, że Oli
brakowało jednego…
-
Zbyszek, proszę. Daj znać, gdybyś czegoś potrzebował.- Ucałowała mnie w
policzek Iwona.- Dzwoń o każdej porze.
Jej
matka wciąż łkała wczepiona w ramię biologicznego ojca Olki. Dla niej musiało
być dopiero trudne! Dwa pogrzeby w ciągu roku. Pięć miesięcy wcześniej zmarł
Mariusz, drugi mąż Marzeny.
Więc
jak można mówić, że Bóg istnieje?
Ale
w końcu i oni powoli odeszli z cmentarza. Na pożegnanie mocno ścisnęła moją
dłoń. Dzięki temu i ona i ja wiedzieliśmy, że nie jesteśmy sami w smutku.
Chociaż
nie. Ja jestem sam. Moja miłość, a miłość matki do Aleksandry różni się całkowicie. Chociaż jest tak samo czysta i
niewinna.
-
Czekamy w aucie.- Szepnął mi ojciec.
To
nawet lepiej. Wolałem zostać sam.
Mroźne
powietrze już nawet mi tak nie dokuczało. Zakryłem dłońmi twarz i znów zacząłem
wyć. Nagle czyjaś ręka znalazła się na moim ramieniu.
-
Będzie nam jej brakowało.- Zapłakany głos Kuby.- Pieprzone życie.
-
Na pewno chciałaby , żebyśmy żyli dalej. – Pociągnąłem nosem.
-
Właśnie. Tylko jak?
Spojrzałem
na Kubę Sokołowskiego. Cierpiał równie mocno, jak ja.
-
Nawet pojawił się Alan.
Nie
zareagowałem. Podejrzewałem, że na pogrzebie musiało być dużo osób ze szkoły
Oli w Rzeszowie.
Nagle
coś przykuło mój wzrok. Spojrzałem po przyjacielu.
-
Mogę wiedzieć, dlaczego ubrałeś się na żółto?
-
Co? Ach, to! No cóż… Dawno temu rozmawiałem z Olą na temat pogrzebów. Mówiła,
że chciałaby, aby na jej pogrzeb ludzie przyszli ubrani na żółto.
-
Nigdy tego nie słyszałem.- Zdziwiłem się i zamyśliłem. – Swoją drogą, kto
normalny na co dzień rozmawia o swojej śmierci?
-
Tylko takie debile, jak my.- Wyszczerzył się, a po chwili znów zasmucił. –
Najgorsze, że teraz …- Zatkało go i znów się popłakał.
Na
cmentarzu już całkiem spustoszało. Byliśmy tylko my dwaj. W końcu Kuba się
ocknął.
-
Słuchaj… Wiem, że ona by chciała…
Chciałaby, żebyś to miał.
Wyciągnął
rękę, w której coś trzymał. Wziąłem to i otworzyłem.
-
Jej pamiętnik.- Szepnąłem.
-
To jej pierwszy, pisany gdy się przeprowadziła. Jest tam parę wzmianek o tobie…
Chociaż parę to mało powiedziane.
-
Dziękuję.- Spojrzałem na niego z wdzięcznością. Nie pytałem skąd go ma.
-
Nie ma sprawy. Powinieneś go mieć.- Poklepał mnie po plecach i poszedł.
Po
chwili i ja się zebrałem.
***
„Jest
tak pięknie i cicho. Można się w tym miejscu zakochać..” Usiadłem dokładnie w
tym samym miejscu, w którym napisała te słowa. Przed oczami ujrzałem obraz,
który naszkicowała.
-
Umiałaś oddać to piękno…- Uśmiechnąłem się.
Minął
rok od pogrzebu. Nadal nie do końca poradziłem sobie ze stratą, ale dzięki
przyjaciołom i najbliższym staram się z tym pogodzić i żyć dalej. Dla niej.
Czytam
każdy jej wpis. Śmieję się przy tym i płaczę – na zmianę.
Najbardziej
boli, kiedy jej wspomnienia zlewają się z moimi. Już rozumiem, jak myślała. I
wtedy się zastanawiam, co by było, gdybym inaczej postąpił? Gdybym jedno zdanie
powiedział, a drugiego nie?
Całą
naszą historię przypomniałem sobie w kilka miesięcy. Pomagały mi w tym
pojedyncze notatki z jej Dziennika.
Wszystkie
jej szkice oprawiłem w ramki i powiesiłem w domu. Może to głupie – jak sądzi
ojciec –ale dla mnie jej obecność jest ważna. Kiedy dotykam na przykład tego
dziennika, czuję jej obecność. Coraz słabiej, ale nadal to czuję. Wiem, że jest
przy mnie.
-
Zbyszek?
Uniosłem
głowę.
-
Tamara! – Uśmiechnąłem się szeroko. Wstałem, objąłem ją, a potem razem
usiedliśmy na ławce. – Co tutaj robisz?
-
Odebrałam właśnie Emilkę z przedszkola.
-
Więc jednak dziewczynka! Gdzie ona jest?
-
Chowa się za drzewem.- Wskazała głową.- Nie wiem, dlaczego. Zwykle nie jest
wstydliwa. Wręcz… bardzo bezpośrednia. Em! Chodź tutaj!
Po
chwili ujrzałem śliczną twarzyczkę sześcioletniej dziewczynki, o czarnych
włosach i brązowych oczach. Było w niej coś… znajomego.
-
Kim pan jest?- Jej bystre oczy ogarnęły moją sylwetkę.
-
Jestem przyjacielem twojej mamy.- Posłałem jej jeden z moich najlepszych
uśmiechów. Chyba podziałało, bo odwzajemniła.
-
Emilko, to jest Zbyszek.
-
Jesteś moim tatą?
Zatkało
mnie tak bardzo, że chyba moja szczęka wylądowała na chodniku.
-
Em!
-
Nic się nie stało!- Zareagowałem, ale zaskoczenie wciąż na pewno było widać na
mojej twarzy. – Ale… Jak to? A co z tym facetem…?
-
To nie był jej biologiczny ojciec. Zresztą, zostawił mnie dla jakiejś blondyny.
-
Przykro mi.- Powiedziałem, ale tylko wzruszyła ramionami.- To kto jest
biologicznym?
Uśmiechnęła
się do siebie.
Kilka
minut później spacerowaliśmy po parku, opowiadała mi o swojej córce. W końcu
złożyła kondolencje, kiedy usłyszała o mojej zmarłej żonie.
-
Pamiętaj, że możesz na mnie liczyć. Wiem, że sporo czasu już upłynęło, ale rany
jeszcze się nie zagoiły. Gdybyś chciał pogadać…
Podała
mi swoją wizytówkę.
-
Pracujesz w kancelarii adwokackiej?- Uniosłem brew.
-
Jako sekretarka.- Wyjaśniła. – Trzeci numer jest mój. Dzwoń o każdej porze.
-
Dziękuję.
Uściskaliśmy
się na pożegnanie.
-
To cześć!
-
Do zobaczenia.- Puściłem oko.
-
Cześć, Zbyszek!- Pomachała mi dziewczynka. Znów z tak znajomym mi zapałem.
Odmachałem.
Wsiadłem
do samochodu i zacząłem się uważnie przyglądać wizytówce, obracając nią między
palcami.
Wiem,
że kiedyś zadzwonię. Może umówimy się na kawę?
Ale
na razie… Został ostatni wpis mojej zmarłej żony. Ze łzami w oczach otworzyłem
na ostatniej zapisanej stronie zeszytu…
Ola,
19 grudnia 2022r. – Dziennik
Zbyszku,
Wiem, że czytasz te słowa. Ufam iż Kuba podał Ci mój dziennik. Skoro
tak, to znaczy… że mnie już nie ma.
To takie moje pożegnanie. Zawsze
wiedziałam, odkąd pozbyłam się nowotworu, że w każdej chwili może „coś” się stać.
Nie przypuszczałam jednak, że pokona mnie małe przeziębienie. Niby takie nie
groźne, a jednak daje w kość!
Również nie przypuszczałam, że dane nam
będzie spędzić ze sobą pięć lat spokojnego, pełnego miłości życia. Za to akurat
jestem wdzięczna Bogu. Za to, że dał mi Ciebie…
Musisz wiedzieć, że zawsze będę przy
Tobie. Nigdy w to nie wątp! Przykro mi, że nie mogłam dac Ci jeszcze jednego
szczęścia – dzieci. Zawsze o nich marzyłeś. Ja też.
Musisz iść dalej! Obiecaj mi to,
Zbyszku. Nie pozwól, żeby żal i smutek odcięły Cię od przyszłości. Nawet, jeśli
ma być ona beze mnie.
Jesteś całym moim światem i wierzę, że
kiedyś się znów spotkamy!
Znajdź nową miłość, żyj, baw się, ciesz
z życia!
Nie wiem, czy ktokolwiek kochał tak
mocno, jak ja kocham Ciebie.
Kocham, kocham, kocham…
~
Ola
PS. Nie zapomnij o mnie