sobota, 19 grudnia 2015

Epilog I



***

  „Nic nie może przecież wiecznie trwać.
 Za miłość też przyjdzie kiedyś nam zapłacić” 


***




- Co?! Ja nigdzie nie jadę!- Zbuntowałam się. Minęło kilka chwil, zanim jej słowa dotarły do mnie. – Mam jeszcze trzy miesiące.
- Aleks, musimy porozmawiać.
- Nie ma o czym!
- Właśnie, że jest.- Przerwała mi, zanim zdążyłabym po raz kolejny obrazić cały świat.
- To my zostawimy was same.- Powiedziała Iwona i wyciągnęła męża z salonu.
- Może usiądziesz?
- Nie. Najpierw mi wyjaśnij, po co przyjechałaś? Dlaczego mam wcześniej wyjeżdżać? I przede wszystkim, kim jest mój prawdziwy ojciec!
Zamurowało ją. Opadła na kanapę i po chwili już płakała. To zbiło mnie z tropu, więc natychmiast się do niej przysiadłam.
- Powiesz mi?- Spytałam tym razem już delikatniej.
- Ola, musimy wracać do Londynu.- Wydukała ocierając łzy.- Mariusz miał wypadek w pracy. Jest w szpitalu, przechodzi operację kręgosłupa. Nie wiadomo, czy będzie mógł chodzić.
Wybuchła płaczem. A mnie zatkało. Nabierałam powietrza do płuc tak gwałtownie, a mimo to, nie mogłam oddychać.
- O Boże!- Po moich policzkach zaczęły cieknąć łzy. – Jak to się stało?!
- Nie wiem. Nie mam pojęcia. Prawdopodobnie miał zawał i spadł z dużej wysokości.
- Mamo! Ale przecież on w życiu na serce chory nie był!
- Dlatego nie rozumiem. Gdy wrócimy, wszystkiego się dowiemy…
Potem już tylko czułam potworny ból w klatce piersiowej. Dobrze wiedziałam, że muszę teraz wyjechać. Sprawa zdrowia mojego ojczyma przekonała mnie całkowicie.
Wspomnienie tej rozmowy nadal rozrywa mi serce. A potem zaczęłam pytać o mojego prawdziwego ojca.
- Mamo, dobrze wiem. Wiem, że ukrywasz przede mną prawdę. Powiedz mi, proszę… Ja już nie mogę!
I mi powiedziała. Zrobiła to po krótkiej chwili wahania ale najwyraźniej uznała, że zasługuję na prawdę. Potem zaczęłam się pakować. Bez słowa udałam się do swojego pokoju. Wywaliłam wszystko z szafek i półek, jednocześnie płacząc i myśląc o tym, co po raz kolejny zostawiam za sobą. I właśnie teraz, kiedy dowiedziałam się prawdy, muszę wyjechać. Dlaczego los mnie tak kara? Za co!?
Wysłałam Kubie wiadomość, że wyjeżdżam. I jak chce, spotkamy się na lotnisku za trzy godziny. Odebrałam sms’a, którego właśnie przysłał mi Nieznany. Wyjaśnił, że wie kim byli ci ludzie wtedy u niego. Napisał mi ich imiona i nazwiska.
Z mojego gardła wydobył się ryk, jak u jakiegoś zwierzęcia. Zamachnęłam się i rzuciłam telefonem o ścianę. Nie bardzo interesowało mnie, gdzie się rozpadł. Raz po raz rzucałam ciuchami do walizki. Na koniec upchnęłam mój szkicownik, książki, oraz pamiętnik do plecaka.
Wyszłam z pokoju wściekła na siebie, na mamę, na ojczyma… Na cały świat.
Pożegnałam się z Iwoną, Sebastianem i Dominiką. Igła zapakował nasze rzeczy do samochodu. Wyszłam za moją matką i w towarzystwie moich przyjaciółek. Jednak wolałabym być teraz sama. Wszystko zaczęło się walić. A jeszcze kilka godzin temu pomyślałam, że wszystko się układa tak pięknie…
Azur biegł w moją stronę, ale nie skoczył na mnie jak to ma w zwyczaju. 
Nawet będę tęsknić za tym psem Ignaczaków…
W drodze na lotnisko siedzieliśmy w milczeniu. Wtedy przypomniało mi się, że nie poinformowałam o moim nagłym wyjeździe Zbyszka…
Zaczęłam szukać telefonu. Ale go nie miałam. Wtedy przypomniałam sobie, że rzuciłam nim o ścianę i wpadł gdzieś za łóżko… Super.
Na miejscu, Krzysiek zatrzymał mnie i oświadczył, że „już go powiadomił”. Nie miałam pojęcia, czy myślimy o tej samej osobie. Do tego, jeśli tak, to skąd wiedział? Pozostało mi tylko mieć nadzieję, że zdążę się z nim pożegnać.
Muszę mu coś powiedzieć!
Kuba już czekał na nas. Do odlotu miałam jeszcze niecałe czterdzieści minut. Ustawiliśmy się w kolejce, która nie była za długa. Starałam się opóźnić wszystko, jak tylko umiałam. Gdy zbyt blisko znajdowaliśmy się bramek, natychmiast „przez przypadek” kogoś przepuszczałam przed nami. Albo chodziłam do toalety. W ciągu dwudziestu minut byłam już za potrzebą z sześć razy. Najlepsze jest to, że Kuba nie opuszczał mnie na krok. Dopiero przed damską toaletą.
Wszystkie te obrazy przelatują mi przed oczami. I pożegnanie…
Nawet, Kidy opuszczałam kilka miesięcy temu Londyn, tak bardzo nie przeżywałam. Bo wiedziałam, że wrócę. A tutaj… Mogłam już ich nigdy nie zobaczyć! Ta myśl zalęgła się w moim mózgu i nie chciała go opuścić.
Widziałam, jak Igła żegna się z moją matką. Jak ucałował ją delikatni w policzek, nieco dłużej zatrzymując wargi na jej skórze. Potem ona go przytuliła i zaczęli sobie coś szeptać. Krzysiek był tak smutny… Ja w tym czasie stałam przytulona do mojego przyjaciela.
- Nigdy cię nie zapomnę, Ola.- Szlochał w moje włosy.
- Nie maż się idioto, bo mi się udziela!- Warknęłam przez łzy.- Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłeś.
- Jestem twoim przyjacielem i zawsze będę.- Szepnął mi do ucha. W moim gardle zrobiła się wielka gula, której za cholerę przełknąć nie mogłam. Wiedziałam, że jeśli się odezwę, nie powstrzymam krzyku rozpaczy. – Obiecaj mi, że będziesz do mnie pisać.
- Obiecuję.- Jęknęłam, chowając twarz w jego bluzie. Podziękuj ode mnie Maćkowi. A, no i życz Jolce i Alanowi szczęścia. Bo są siebie warci.
- Nie myśl teraz o nim!- Przerwał mi.
- Ostrzegałeś mnie. A ja nie posłuchałam.
- Za to cię kocham.- Pocałował mnie w czoło. Gdy już miał się odsunąć, po raz kolejny rzuciłam mu się na szyję.
- Też cie kocham. I… Powiedz… powiedz mu. Gdyby nie zdążył. Powiedz, że…
- Dobrze.- Przyrzekł. Chwilę później żegnał się z moimi przyjaciółkami, a ja podeszłam do Igły.
- To co, młoda? Widzimy się za rok?- Uśmiechnął się chociaż wiem, że kosztowało go to więcej, niż wygląda.
- Obawiam się, że nie ma szans.- Otarłam dłońmi policzki. – Ale przynajmniej wiem już, kto jest moim tatą
- O, chodź tu Ola…- Przyciągnął mnie do siebie i przytulił tak, że brakowało mi tchu. Ale nie interweniowałam. Wiem, że tego będzie mi brakować, więc muszę zapamiętać każdy szczegół.- Oglądaj nas na kanałach sportowych.
- Będę tęsknić.
- Ja też. My wszyscy będziemy.
- Nie próbuj być twardy! Rycz razem ze mną.- Poprosiłam.
- Chłopaki nie płaczą.- Mrugnął do mnie, odsuwając się na wyciągnięcie rąk.
- Już nie udawaj, że taki facet jesteś.- Zażartowałam, co w obecnej sytuacji w moim przypadku graniczyło z cudem. Wiedziałam, że mama i dziewczyny już przeszły na drugą stronę. Musiałam się pośpieszyć. – Pozdrów ich wszystkich ode mnie. I przeproś, że się nie pożegnałam.
- Zrozumieją.
Rozejrzałam się.
- Wysłałem mu sms’a.- Objaśnił.- Nie wiem, dlaczego jeszcze go nie ma.
Zerknęłam do góry. Igła przyglądał mi się ze smutną miną. Wiedział, ile dla mnie znaczy Zbyszek.
- Jest z Tamarą. I jej rodzicami.- Odpowiedziałam niby obojętnie.- To oczywiste, że nie mógł…
- Będzie dobrze.- Przytulił mnie po raz ostatni.
Przeszłam dalej, zerkając za siebie. Wiedziałam, że to nie ma sensu. On i tak nie przyjedzie.
Jest tylko twoim przyjacielem, Olka! – pouczyłam się.
Nabrałam głęboko powietrza i zmusiłam się, żeby nie oglądać za siebie. Wiedziałam, że gdybym to zrobiła, prawdopodobnie bym się wróciła.
A czeka na mnie chory  ojciec. Właściwie to ojczym.

Teraz siedzę w samolocie i staram się oglądać puszczony film. Staram się nie myśleć. Staram się oddychać. Ale to nie jest łatwe. Jak mam żyć ze świadomością, że być może nigdy nie poznam swojego ojca? Ze świadomością, że być może nigdy nie przytulę się do Zbyszka? Że już nigdy nie ponabijam się z Kubą?
Jak mam żyć?

niedziela, 13 grudnia 2015

Rozdział LV



- Przez kamerkę wyglądałeś inaczej…- Mruczy pod nosem Natalia.
- Może dlatego, że przeszedłem operację nosa?
Spojrzałam na przyjaciela zdziwiona.
- Tak. To może dlatego.- Zachichotałam. Nat zerknęła na mnie ze złością.
- Wy się nabijacie, a ja mówię poważnie!
- Cała Natka.- Szturchnęła Kubę Karolina. – Tak samo upiera się przy tym, że nie miała pojęcia, iż nasi przyjaciele obcinają mi włosy…
- A ty znowu o tym! Ile razy mam mówić…
- … że nic nie widziałaś.
- Dokładnie. Poza tym… Z krótszymi włosami tez ci do twarzy.- Ruda wzruszyła obojętnie ramionami.
- Teraz tak mówisz, kiedy czujesz się winna!
Nie mogłam tego słuchać i je wyprzedziłam. Idziemy w czwórkę zwiedzać Rzeszów. Ogólnie moim zdaniem Karo i Nat nie będzie nic bardziej obchodziło iż sklep handlowy. Kuba stwierdził jednak, że musi się nimi zająć jak na prawdziwego Polaka przystało. W takim razie nie wnikam.
Jutro bal. Już jutro… Dziewczyny i Sokołowski zaczęli zawzięcie rozmawiać. Dopiero ostatnie słowa blondynki dotarły do moich uszu.
- No właśnie! Hej, Sowa! Kiedy poznamy twojego chłopaka?!
- Na balu dopiero. Już wam mówiłam…- Dogonili mnie i szliśmy obok siebie.
- A tych twoich siatkarzy? – Wtrąciła Nat. – Ten cały Igła jest okej. Wczoraj sobie z nim podyskutowałam o polityce.
- W życiu nie zapomnę.- Prychnęłam przerażona. Na wczorajszej kolacji zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno dobrze zrobiłam, że zaprosiłam do Ignaczaków moje przyjaciółki.
- Wreszcie znalazłam z kimś wspólny język!
- Teoretycznie.
- Kuba, nie czepiaj się.
- Wiesz, Nat... Moim zdaniem to nie język. To wspólne posranie mózgu.- Szturchnęła ją łokciem Karolina.
- Hej, hej, hej! Proszę nie obrażać!- Interweniował Kuba.
- Widzisz, jak mnie broni? Kocham tego człowieka!- Rozczochrała mu włosy, na co chłopak natychmiast się spiął.
- Mówiłem o Ignaczaku.
Ja i Karolina wybuchłyśmy śmiechem.


*** 

- Olka! A jednak nie zapomniałaś o nas.- Fabio wziął mnie w ramiona i mocno przytulił. Gdy tylko odstawił znów ktoś mnie poderwał. Tym razem to był Noakowski. Okręciliśmy się kilka razy i mnie puścił.
- A kim są te piękne dziewczyny?- Zainteresował się Niko.
- A, fakt. Chłopcy, przedstawiam wam moje przyjaciółki Karolinę i Natalię.
Natychmiast obok blondynki pojawił się Kosok, a obok rudej Penchev. Zaczęli je zagadywać o siatkówce. Ewidentnie zawiedli się, gdy zrozumieli, że dziewczyny kompletnie nie wiedzą, o co chodzi.
- A gdzie Zbyszek?- Rozejrzałam się.
- W szatni z Kubiakiem i Igłą.- odpowiedział Lotman. – A co? Nie możesz już bez niego żyć?
- Nie przesadzajmy.- Zaśmiałam się. Jednak oni tylko się uśmiechnęli.- Hej, no co jest?
- Nic, nic. Zaraz przyjdzie trener. Lepiej zmykajcie z boiska.- Ostrzegł kapitan.
- Spokojnie, Endrju mnie lubi.- Puściłam im oczko i usiadłam na najbliższej ławce. Chwilę później dołączyły dziewczyny i Kuba, który dopiero teraz przyszedł na halę.
- Sowa, oni są tacy przystojni…- Szepnęła mi na ucho rudowłosa.
- Całkiem przyzwoici. Można z nimi pożartować.- Udawałam obojętność, jednak nie dała się nabrać.
- Ciekawe, czy ten twój Alan jest wart tego, żeby dać sobie spokój z nimi.
- Idiotko, oni są starsi od nas.
- Uwierzcie, Alan nie jest warty tego, co Olka robi.- Kuba natychmiast przedstawił swoje poglądy. Jak to on.
- Hej, kto idzie obok Igły?- Kiwnęła w stronę drzwi wejściowych Karolina.
- O mój Boże!- Pisnęła Natka.- Dobra, zmieniam zdanie. Oni są bardziej przystojni.
Zerknęłam i od razu poznałam Bartmana oraz Kubiaka. Obaj zbliżyli się w naszym kierunku z bananami na twarzy. Na mojej również pojawił się szeroki uśmiech, gdy zauważyłam, że Zbyszek ma odwrotnie założoną koszulkę. Zaczęłam się głośno śmiać.
- Co cię tak bawi, Oluś?- Podszedł pierwszy i potargał moje włosy. Jednak nie byłam w stanie nic powiedzieć, gdyż cały czas trzęsłam się ze śmiechu.
- Może to, że włożyłeś koszulkę na lewą stronę?- Podsunął Grzesiu Kosok, przechodząc obok.
- Serio?- Zdziwił się i spojrzał w dół. – O kurwa.
- Nawet „kurwa” z jego ust wychodzą tak, jakby to w ogóle nie było przekleństwo.- Szepnęła do nas Natalia. Jednak oni i tak usłyszeli. Wtedy jakoś się opanowałam.
- Prze-przepraszam za nią.- Odchrząknęłam.
- Zibi, ej!- Ryknął z drugiej strony Fabio.- Chyba za bardzo się śpieszyłeś żeby Olkę zobaczyć!
- Spierdalaj.- Syknął Kubiak, ale Bartman nie bardzo się przejął słowami kolegi. Ja natomiast poczerwieniałam, co od razu zauważyła Karolina.
- Może mamy wyjść?
- Nie, nie! Sorki. To są…- Przerwałam, bo właśnie w tej chwili przyszedł trener.
- No ale panowie! Co tutaj się dzieje!- Krzyknął.
- Mamy nowe koleżanki, Endju!- Odkrzyknął Ignaczak. Nagle wszyscy zebrali się wokół mnie i mojej trójki przyjaciół.
- A więc, to jest… Natalia. A to Karolina. A to są… siatkarze.- Nie bawiłam się w kolejne przedstawianie im sobie.
- Przyprowadziłaś swoje koleżanki…
- Eghm.- Odchrząknął Kuba.
- … i kolegę na trening?- Spytał trener.- Nie ma otwartego.
- Przepraszam. Nie mogłam je same zostawić w domu bo by się zgubiły. Dopiero przyjechały do Rzeszowa. I chciały poznać… was.- Dodałam, żeby nie było. Najbardziej to one chciały poznać sklepy w Polsce. Ale stwierdziłam, że tutaj bardziej im się spodoba. I chyba się nie myliłam. Obie robiły maślane oczy do przystojnych siatkarzy
- Dobra. Niech będzie. Tylko nie przeszkadzajcie. A wy do roboty!- Klasnął w ręce.- A! Bartman, czy ty masz odwrotnie założoną koszulkę? Zmieniaj ją! Wyglądaj jak człowiek.
Natychmiast wykonał polecenie trenera i zdjął górną część ubrania. Po raz kolejny mogłam podziwiać jego urzeźbioną klatkę piersiową.
- Dobra, chyba pokocham siatkówkę…- Westchnęła Karolina.


*** 

Po treningu zagadałam się ze Zbyszkiem.
- Przyjdziesz jutro na moją studniówkę?- Chciałam się upewnić. Tyle razy go już pytałam, ale nigdy mi nie odpowiedział.
- Postaram się. Przynajmniej na twojego poloneza.- Uśmiechnął się.
- Czemu tylko na poloneza?!- Ogarnął mną smutek. Miałam ochotę z nim zatańczyć! Niech by wszystkim gęby opadły z zazdrości. I Alanowi.
- Mam mecz. Jestem w pierwszym składzie na jutro.
- Ach, no ok. To się później zgadamy. Przyjdziesz po meczu.- Uśmiechnęłam się pocieszająco. Ale on nawet nie odwzajemnił.
- Potem mam spotkanie z Tamarą i jej rodzicami. – Nie wiem, jaką minę zrobiłam, ale zaczął mnie przepraszać.
- Nie, no. Spokojnie. Nic się nie stało.- Klepnęłam go lekko w ramię. – Muszę iść bo czekają na mnie.- Wskazałam za siebie.- To hej.
Odwróciłam się z udawanym uśmiechem. Ale zanim zdążyłam odejść, chwycił mnie za ramię, odwrócił przodem do siebie i po chwili stałam utopiona w jego ramionach.
- Przepraszam, Oluś. Kocham cię, wiesz o tym?
Zaśmiałam się głośno.
- Wiem, wiem. Ja ciebie też.- Cmoknęłam go w policzek i uciekłam. Dobrze wiedzieć, że mam kolejnego kochającego mnie przyjaciela. A mam ich już dość sporo: Karo, Nat, Kuba, Maciek, Igła, Zibi… I ogólnie siatkarze. Kocham ich wszystkich. Mam nadzieję, że oni mnie też.
Tylko… Dlaczego tak bardzo smutno mi się zrobiło, gdy usłyszałam od Zbyszka, że ma spotkanie rodzinne? W jednej chwili zachciało mi się płakać.
Nie wiem czemu, ale czuję jakbym coś traciła.
Głupia jestem, zaśmiałam się w duchu. Przecież nie tracę Zbyszka! Nadal będzie moim przyjacielem. I to się liczy.
- Dobra, to czas na przygotowanie się na jutrzejszą imprezę!- Pisnęła Natalia.
- Przecież to dopiero jutro.- Uniósł brwi Ignaczak. Dziewczyny tylko spojrzały na niego jak na idiotę.
- Wybaczcie mu. To mamut z epoki lodowcowej. – Powiedziałam to tak, jakby to była najbardziej normalna rzecz na świecie.
- Nie jestem gruby! Tylko umięśniony.
- Jasne, jasne. Bujać to my a nie nas.- Mrugnęła do niego Karolina. Wszyscy ryknęliśmy śmiechem. Oprócz Igły.

***

- Szybko, bo się spóźnimy!- Krzyknął z salonu Alan.
- No już schodzę!- Odkrzyknęłam. Morczewski przyjechał po mnie, żebyśmy mogli razem wejść na salę gimnastyczną, gdzie odbędzie się nasza studniówka.
Natalia i Karolina już wcześniej umówiły się z Kubą, więc na pewno już są na miejscu. Wyszłam do niego.
- I jak?- Obróciłam się dwa razy.
- Wyglądasz pięknie, jak zawsze kochanie.- Podszedł pocałował mnie szybko.- A teraz, czy możemy już iść?
- Jakiś ty narwany.- Przewróciłam oczami.- Dobra, idź do samochodu. Ja zaraz przyjdę tylko odbiorę od Iwony klucz do domu.
- Okej.- Wyszedł na dwór. Gdy ubierałam płaszczyk, wyszła do mnie Iwona z dzieciakami.
- Baw się dobrze!
- Mam nadzieję.- Uśmiechnęłam się nerwowo. – Myślałam, że to będzie trochę inaczej wyglądać… Ale cóż.
Dominika wybiegła do mnie i objęła za nogi. Pożegnałam się z nimi i wyszłam do swojego chłopaka.
Przyjechaliśmy kilkanaście minut przed naszym polonezem. Na szczęście nie byliśmy jedynymi spóźnionymi. Z Alanem rozstałam się zaraz na początku. On poszedł odszukać Jolki, z którą niestety musi zatańczyć. A ja Kuby i swoich przyjaciółek. Cały czas mam nadzieję, że moja matka się zjawi. I ojciec. Teoretycznie mieli tutaj być…
- Sowa!- Usłyszałam za sobą. Machała do mnie Karolina.
- A ja was szukam!- Westchnęłam.
- Gdzie ten twój?- Dopytywała Natalia.
- Później, okej? Teraz muszę znaleźć Kubę!
- Rozmawia z tamtym chłopakiem.- Wyjaśniła Karo wskazując na dwie postacie stojące kilka metrów dalej.- Czy tylko mi się wydaje, że oni…
- Tak. Ale uparcie nie chcą tego sobie powiedzieć.- Westchnęłam. Dobrze wiem, że muszę im przerwać i odciągnąć Kubę. Mam z tego powodu wyrzuty sumienia! A co jak właśnie w tej chwili wyjaśniają sobie coś bardzo ważnego? Mimo to, podeszłam do nich razem z przyjaciółkami.
Na drodze stanęła mi Jolka i Marta.
- Czyżby Sowa odnalazła nowe koleżanki?- Zakpiła Marta.
- Odwalcie się. Nie mam ochoty się z wami akurat dzisiaj kłócić.- Podniosłam głos zirytowana.
- Żyłka ci pęknie! I wtedy kolor sukienki już tak nie będzie pasował do twarzy… Ups. Przecież nawet teraz nie pasuje!- Zachichotała Choinka.
- Czy to ta krowa, o której nam opowiadałaś?- Syknęła Natalia na tyle głośno, żeby dwie dziewczyny usłyszały.- Powiem ci, że z twoich opowieści nie wnioskowałam, że ma tak słaby gust…- Obczaiła obie wzorkiem z góry do dołu. Choinka i jej Cień poczerwieniały ze złości.
- W sumie teraz…- Przechyliła lekko głowę Karolina robiąc krok do przodu, jakby była ekspertem w ocenie nastolatek.- Faktycznie. Twój kolor twarzy bardziej pasuje do twojej czerwono krwistej sukienki.- Odezwała się do Jolki. Obie zrobiły tak wzburzone miny, że miałam ochotę płakać ze śmiechu.- A, gdzie moje maniery? Jestem Karo.- Wyciągnęła rękę do Marty.
Obie tylko spojrzały na nas groźnie.
- Mój polonez będzie moim wmarzonym. A twój, Sowa?- Uśmiechnęła się wrednie Choinka i odeszły z pola widzenia.
Wtedy zaczęłam się śmiać.
- Jesteście mistrzynie!- Obie przyjaciółki przytuliłam.- Naprawdę za wami tęskniłam.
W polonezie tańczyłam z Kubą. Czułam się jak we śnie. Wszystko zaczęło się układać. Rozglądałam się po hali i zobaczyłam Igłę, który wyszedł na sam przód i filmował całe show. W międzyczasie rozmawiał z Natalią, Karoliną oraz Maćkiem. Szkoda, że nie ma tu Zbyszka. I moich rodziców…
Obrót, lewo, lewo, przód, prawo, prawo, obór, obrót…
I końcowe ukłony.
Gdy było po wszystkim nauczyciele, rodzice, przyjaciele i inni goście zaczęli bić brawo, poczułam ulgę. Już po wszystkim. Teraz mogę być sobą! Podeszłam do przyjaciółek i Ignaczaka.
- Dobra robota, młoda!- Pochwalił mnie i przytulił.- Mam wszystko nagrane, będzie się czym zachwycać!
- Czemu czuję, że się żegnasz?
- Muszę wracać do domu. I pogratulować chłopakom zwycięstwa.
- Wygrali?!- Podekscytowałam się.
- Też się dziwiłem, że dali sobie radę beze mnie.- Przyznał ze śmiechem.
- Dobra, to pogratuluj im też ode mnie, okej?
- Jasne.- Jeszcze raz mnie uściskał i wybiegł.
- To co?
- Czas na szaleństwo!

*** 

Kilka minut później odnalazłam Alana, który również mnie szukał. Ale jednocześnie zgubiłam gdzieś Kubę, Maćka i dziewczyny. Więc przez następną godzinę, a może więcej, zajęta byłam tylko moim chłopakiem.
Jednak z tyłu głowy wciąż miałam wczorajsze słowa Zbyszka. Pewnie teraz cieszy się ze zwycięstwa. A może już oblewa je z Tamarą i jej rodzicami?
- Halo? Jesteś obecna?
- Tak, tak. Co mówiłeś?- Ocknęłam się z zadumy.
- Mówiłem, że chciałbym w końcu gdzieś się stąd z tobą wyrwać…- Mruknął mi do ucha.
- Nie mogę. Przyprowadziłam tu swoje przyjaciółki. Bardzo chciały cie poznać.
- To gdzie one są?
- Nie wiem. Pewnie przed halą gadają z jakimiś sportowcami z naszej szkoły. To w ich stylu.
- Okej. To idź je znaleźć, a ja zaraz dołączę.- Cmoknął mnie w policzek i już go nie było.
Zostałam sama.
Nie pozostało mi nic innego jak odnaleźć moje przyjaciółki. Przeszukałam każdy zakamarek, gdzie mogły być. I odnalazłam. Ale Kubę i Maćka, którzy siedzieli obok siebie. Maciuś opierał głowę na ramieniu Sokołowskiego, a ten uśmiechał się pod nosem.
- No nareszcie!- Ryknęłam. Oboje odskoczyli od siebie.
- Co nareszcie?- Odchrząknął Kuba, jakby nie wiedział, o co mi chodzi.
- Błagam, powiedzcie mi, że jesteście razem! Bo ja już nie wiem, jak mam was połączyć.
- My… To znaczy… Ale…- Jąkał się Maćko.
- Cieszę się!- Pisnęłam i podbiegłam do nich na moich szpilkach, co graniczyło z cudem. Obu przytuliłam.- Nareszcie! Dzięki Bogu!
- Szukałaś kogoś?- Przerwał mi Kubuś.
- Widzieliście gdzieś moje dziewczyny? Wszędzie się za nimi oglądam.
- Karolina wychodziła gdzieś z Matim na dwór. A Natalia… Pewnie gdzieś też tam jest.
- Pomożecie mi je znaleźć?
Zgodzili się.
Następne minuty mijały mi jak w zwolnionym tempie. Najpierw zobaczyłam Karolinę. I zaczęliśmy razem szukać Natalii.
Znalazłam ją w objęciach jakiegoś chłopaka, dość mi znajomego z daleka. Dopiero gdy podeszłam rozpoznałam twarz Alana. Czułam się, jakbym w łeb łopatą dostała.
- Co to do cholery ma znaczyć!?- Krzyknęłam, aż kila osób po drugiej stronie palących fajki, odwróciło się zaciekawionych.
Natka słysząc mnie, natychmiast odskoczyła od niego. Za to Alan… Stał i patrzył na mnie z nieobecnymi oczami. Pił.
- Oluś! Nie… Ja ci to wszystko wyjaśnię…- Podczas tego krótkiego zdania plątał mu się język.
- Nie wysilaj się, Alan!- Podeszłam i przyłożyłam mu w twarz.
- O kurwa! Olka! To jest TEN ALAN?!- Jęknęła zrozpaczona ruda.
- Całowałaś się z jej chłopakiem?!- Krzyknęła na nią blondynka.
- Ja nie wiedziałam! Przysięgam!- Podbiegła do mnie. Dobrze wiem, że mówi prawdę. Wiem, że nie wiedziała, kim on jest. Przecież nawet ich sobie nie przedstawiłam.
- To nie jest już mój chłopak.- Miałam łzy w oczach.
- Oooolaaa!- Chwycił mnie od tyłu Morczewski i przytulił.- Ja nic. To ona się na mnie rzuciła…
Zaczęłam się szarpać.
- Puść ją skurwielu!- Warknął Kuba i odciągnął pijanego Alana razem z Maćkiem.
Nie rozumiem tylko, jak Alan mógł się upić w tak krótkim czasie? Minęło może z pół godziny…
- Olciu, no…
- Daj mi spokój!- Krzyknęłam i zaczęłam kierować się w stronę przystanku autobusowego.- Wszyscy mi dajcie spokój!- Dodałam, gdy usłyszałam ciągłe tłumaczenia się Natalii. Mimo, i wiem, że ona nie zrobiła tego specjalnie… Sama świadomość, że akurat całowała się z Alanem…
Nie wiem, jak dotarłam do domu. To było cholernie trudne. Musiałam czekać na kolejny autobus prawie godzinę, więc w ten czas przeszłam się na kolejny przystanek. Cały czas płakałam. Miałam ochotę zdzwonić do Zbyszka, żeby po mnie przyjechał. Żeby mi pomógł. Jedynie on by mi potrafił pomóc. Ale dobrze wiedziałam, że nie mogę. Nie mogę popsuć mu spotkania z przyszłymi teściami. Z Tamarą. Cieszę się, że Bartman ułoży sobie życie.
Tymczasem ja muszę zapomnieć.
Alan nie był do końca pijany. Już kilka razy go widziałam w gorszym stanie. Teraz kontaktował. Wypił najwyżej dwa piwa. To znaczy, że był świadomy tego, co robi. Całował się z inną – moją przyjaciółką do tego – wiedząc, że ma dziewczynę. Że ma mnie.
Mogłam się już wcześniej domyślić, jaki jest. Ale ślepo wierzyłam w jego miłość. Tylko, czy faktycznie udawał? A może jednak trochę mnie kochał?
Nie wiedziałam, że tak łatwo zapomnę tych myśli, gdy tylko wejdę do domu.
Igła nie wprowadził samochodu. Do tego, kiedy zamknęłam za sobą drzwi frontowe ucichły wszelkie rozmowy w salonie.
- Już wróciłaś?- Zdziwiła się Iwona, wychodząc do mnie. Jednak dostrzegła zapłakane oczy, chociaż starałam się, by je zasłonić.- Co się stało?!
Natychmiast pojawił się Igła.
- Co się stało?- Powtórzył.
- Nic.- Odpowiedziałam głucho.- Po prostu… Zmęczona jestem. Czy mi się wydaje, czy mamy gości?
- Nie wydaje ci się.- Odpowiedział Krzysiek, ale nadal wpatrywał się we mnie czujnie.
Razem z Iwoną weszliśmy do salonu. Zamarłam, gdy ujrzałam osobę siedzącą na kanapie.
- Co ty tutaj robisz?- Szepnęłam zaskoczona i jednocześnie dziwnie zdenerwowana.
- Przykro mi Ola. Przykro mi, że teraz… Ale musimy wracać do Anglii.
Cały grunt zawalił mi się pod nogami. 







KONIEC CZĘŚCI I





*****
Witajcie! To ostatni rozdział pierwszej części. Za tydzień pojawi się EPILOG I :)
Druga część opowiadania dopiero w nowym roku. Potrzebuję czasu na napisanie czegoś do przodu. 
Taki obrót sprawy... Co o tym myślicie? Czy Aleksandra wyjedzie do Londynu? Jak zareagują jej przyjaciele w Polsce? I co dalej ze Zbyszkiem? Alanem? 
Jakie kolejne przygody i zagadki czekają na Olę?

To wszystko w nowej części. 

Już ostrzegam, że w CZĘŚCI II będę pisała z perspektywy ZBYSZKA. Może będę przeplatać z kartkami z pamiętnika Soweckiej. 

W każdym razie mam nadzieję, że będziecie czekać na nowości :)
Dziękuję za komentarze, za to, że w ogóle czytacie... No i za wyświetlenia. DZIĘKUJĘ! 

Do następnego ;)*