sobota, 19 grudnia 2015

Epilog I



***

  „Nic nie może przecież wiecznie trwać.
 Za miłość też przyjdzie kiedyś nam zapłacić” 


***




- Co?! Ja nigdzie nie jadę!- Zbuntowałam się. Minęło kilka chwil, zanim jej słowa dotarły do mnie. – Mam jeszcze trzy miesiące.
- Aleks, musimy porozmawiać.
- Nie ma o czym!
- Właśnie, że jest.- Przerwała mi, zanim zdążyłabym po raz kolejny obrazić cały świat.
- To my zostawimy was same.- Powiedziała Iwona i wyciągnęła męża z salonu.
- Może usiądziesz?
- Nie. Najpierw mi wyjaśnij, po co przyjechałaś? Dlaczego mam wcześniej wyjeżdżać? I przede wszystkim, kim jest mój prawdziwy ojciec!
Zamurowało ją. Opadła na kanapę i po chwili już płakała. To zbiło mnie z tropu, więc natychmiast się do niej przysiadłam.
- Powiesz mi?- Spytałam tym razem już delikatniej.
- Ola, musimy wracać do Londynu.- Wydukała ocierając łzy.- Mariusz miał wypadek w pracy. Jest w szpitalu, przechodzi operację kręgosłupa. Nie wiadomo, czy będzie mógł chodzić.
Wybuchła płaczem. A mnie zatkało. Nabierałam powietrza do płuc tak gwałtownie, a mimo to, nie mogłam oddychać.
- O Boże!- Po moich policzkach zaczęły cieknąć łzy. – Jak to się stało?!
- Nie wiem. Nie mam pojęcia. Prawdopodobnie miał zawał i spadł z dużej wysokości.
- Mamo! Ale przecież on w życiu na serce chory nie był!
- Dlatego nie rozumiem. Gdy wrócimy, wszystkiego się dowiemy…
Potem już tylko czułam potworny ból w klatce piersiowej. Dobrze wiedziałam, że muszę teraz wyjechać. Sprawa zdrowia mojego ojczyma przekonała mnie całkowicie.
Wspomnienie tej rozmowy nadal rozrywa mi serce. A potem zaczęłam pytać o mojego prawdziwego ojca.
- Mamo, dobrze wiem. Wiem, że ukrywasz przede mną prawdę. Powiedz mi, proszę… Ja już nie mogę!
I mi powiedziała. Zrobiła to po krótkiej chwili wahania ale najwyraźniej uznała, że zasługuję na prawdę. Potem zaczęłam się pakować. Bez słowa udałam się do swojego pokoju. Wywaliłam wszystko z szafek i półek, jednocześnie płacząc i myśląc o tym, co po raz kolejny zostawiam za sobą. I właśnie teraz, kiedy dowiedziałam się prawdy, muszę wyjechać. Dlaczego los mnie tak kara? Za co!?
Wysłałam Kubie wiadomość, że wyjeżdżam. I jak chce, spotkamy się na lotnisku za trzy godziny. Odebrałam sms’a, którego właśnie przysłał mi Nieznany. Wyjaśnił, że wie kim byli ci ludzie wtedy u niego. Napisał mi ich imiona i nazwiska.
Z mojego gardła wydobył się ryk, jak u jakiegoś zwierzęcia. Zamachnęłam się i rzuciłam telefonem o ścianę. Nie bardzo interesowało mnie, gdzie się rozpadł. Raz po raz rzucałam ciuchami do walizki. Na koniec upchnęłam mój szkicownik, książki, oraz pamiętnik do plecaka.
Wyszłam z pokoju wściekła na siebie, na mamę, na ojczyma… Na cały świat.
Pożegnałam się z Iwoną, Sebastianem i Dominiką. Igła zapakował nasze rzeczy do samochodu. Wyszłam za moją matką i w towarzystwie moich przyjaciółek. Jednak wolałabym być teraz sama. Wszystko zaczęło się walić. A jeszcze kilka godzin temu pomyślałam, że wszystko się układa tak pięknie…
Azur biegł w moją stronę, ale nie skoczył na mnie jak to ma w zwyczaju. 
Nawet będę tęsknić za tym psem Ignaczaków…
W drodze na lotnisko siedzieliśmy w milczeniu. Wtedy przypomniało mi się, że nie poinformowałam o moim nagłym wyjeździe Zbyszka…
Zaczęłam szukać telefonu. Ale go nie miałam. Wtedy przypomniałam sobie, że rzuciłam nim o ścianę i wpadł gdzieś za łóżko… Super.
Na miejscu, Krzysiek zatrzymał mnie i oświadczył, że „już go powiadomił”. Nie miałam pojęcia, czy myślimy o tej samej osobie. Do tego, jeśli tak, to skąd wiedział? Pozostało mi tylko mieć nadzieję, że zdążę się z nim pożegnać.
Muszę mu coś powiedzieć!
Kuba już czekał na nas. Do odlotu miałam jeszcze niecałe czterdzieści minut. Ustawiliśmy się w kolejce, która nie była za długa. Starałam się opóźnić wszystko, jak tylko umiałam. Gdy zbyt blisko znajdowaliśmy się bramek, natychmiast „przez przypadek” kogoś przepuszczałam przed nami. Albo chodziłam do toalety. W ciągu dwudziestu minut byłam już za potrzebą z sześć razy. Najlepsze jest to, że Kuba nie opuszczał mnie na krok. Dopiero przed damską toaletą.
Wszystkie te obrazy przelatują mi przed oczami. I pożegnanie…
Nawet, Kidy opuszczałam kilka miesięcy temu Londyn, tak bardzo nie przeżywałam. Bo wiedziałam, że wrócę. A tutaj… Mogłam już ich nigdy nie zobaczyć! Ta myśl zalęgła się w moim mózgu i nie chciała go opuścić.
Widziałam, jak Igła żegna się z moją matką. Jak ucałował ją delikatni w policzek, nieco dłużej zatrzymując wargi na jej skórze. Potem ona go przytuliła i zaczęli sobie coś szeptać. Krzysiek był tak smutny… Ja w tym czasie stałam przytulona do mojego przyjaciela.
- Nigdy cię nie zapomnę, Ola.- Szlochał w moje włosy.
- Nie maż się idioto, bo mi się udziela!- Warknęłam przez łzy.- Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłeś.
- Jestem twoim przyjacielem i zawsze będę.- Szepnął mi do ucha. W moim gardle zrobiła się wielka gula, której za cholerę przełknąć nie mogłam. Wiedziałam, że jeśli się odezwę, nie powstrzymam krzyku rozpaczy. – Obiecaj mi, że będziesz do mnie pisać.
- Obiecuję.- Jęknęłam, chowając twarz w jego bluzie. Podziękuj ode mnie Maćkowi. A, no i życz Jolce i Alanowi szczęścia. Bo są siebie warci.
- Nie myśl teraz o nim!- Przerwał mi.
- Ostrzegałeś mnie. A ja nie posłuchałam.
- Za to cię kocham.- Pocałował mnie w czoło. Gdy już miał się odsunąć, po raz kolejny rzuciłam mu się na szyję.
- Też cie kocham. I… Powiedz… powiedz mu. Gdyby nie zdążył. Powiedz, że…
- Dobrze.- Przyrzekł. Chwilę później żegnał się z moimi przyjaciółkami, a ja podeszłam do Igły.
- To co, młoda? Widzimy się za rok?- Uśmiechnął się chociaż wiem, że kosztowało go to więcej, niż wygląda.
- Obawiam się, że nie ma szans.- Otarłam dłońmi policzki. – Ale przynajmniej wiem już, kto jest moim tatą
- O, chodź tu Ola…- Przyciągnął mnie do siebie i przytulił tak, że brakowało mi tchu. Ale nie interweniowałam. Wiem, że tego będzie mi brakować, więc muszę zapamiętać każdy szczegół.- Oglądaj nas na kanałach sportowych.
- Będę tęsknić.
- Ja też. My wszyscy będziemy.
- Nie próbuj być twardy! Rycz razem ze mną.- Poprosiłam.
- Chłopaki nie płaczą.- Mrugnął do mnie, odsuwając się na wyciągnięcie rąk.
- Już nie udawaj, że taki facet jesteś.- Zażartowałam, co w obecnej sytuacji w moim przypadku graniczyło z cudem. Wiedziałam, że mama i dziewczyny już przeszły na drugą stronę. Musiałam się pośpieszyć. – Pozdrów ich wszystkich ode mnie. I przeproś, że się nie pożegnałam.
- Zrozumieją.
Rozejrzałam się.
- Wysłałem mu sms’a.- Objaśnił.- Nie wiem, dlaczego jeszcze go nie ma.
Zerknęłam do góry. Igła przyglądał mi się ze smutną miną. Wiedział, ile dla mnie znaczy Zbyszek.
- Jest z Tamarą. I jej rodzicami.- Odpowiedziałam niby obojętnie.- To oczywiste, że nie mógł…
- Będzie dobrze.- Przytulił mnie po raz ostatni.
Przeszłam dalej, zerkając za siebie. Wiedziałam, że to nie ma sensu. On i tak nie przyjedzie.
Jest tylko twoim przyjacielem, Olka! – pouczyłam się.
Nabrałam głęboko powietrza i zmusiłam się, żeby nie oglądać za siebie. Wiedziałam, że gdybym to zrobiła, prawdopodobnie bym się wróciła.
A czeka na mnie chory  ojciec. Właściwie to ojczym.

Teraz siedzę w samolocie i staram się oglądać puszczony film. Staram się nie myśleć. Staram się oddychać. Ale to nie jest łatwe. Jak mam żyć ze świadomością, że być może nigdy nie poznam swojego ojca? Ze świadomością, że być może nigdy nie przytulę się do Zbyszka? Że już nigdy nie ponabijam się z Kubą?
Jak mam żyć?

16 komentarzy:

  1. Błagam niech Olka wruci do Polski i wreszcie będzie z Zibim! Błagam! Super rozdział aż mi się szkoda Oli zrobiło gdy na lotnisku nie było Zbyszka. I kto u diabła jest jej ojcem?! Nie mogę uwierzyć że kończysz a dopiero co zaczynalaś tego bloga. Pozdrawiam i życzę ci wesołych świat.Czekam na kolejny rozdział za tydzień.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny rozdział pojawi się troszkę później niż planowałam niestety :C
    Dziękuję, Tobie również życzę wesołych świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja myślałam że się dowiem kto jest ojcem Olki a tu nic. Miałam nadzieje że Zibi się pojawi szkoda. Pozostało mi tylko czekam na II cześć.

    OdpowiedzUsuń
  4. O nie! Ale skoro jest "Epilog I" to liczę, że jeszcze coś napiszesz do tej części. Proszę...
    Wesołych świąt i weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tej części już nic się nie pojawi... Zaplanowałam, że tak się skończy już dawno ;D
      Dziękuję, wzajemnie ;**

      Usuń
  5. Jak to????? Jak Zibi mogł nie pojawić sie na lotnisku?????? Tak nie wolno!!! Mam po tym rozdziale złamane serce, przez to ze sie nie pojawił dlatego liczę ze w drugiej części uda sie i bede razem!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nooo nieźle pomotałaś. To teraz pozostaje mi czekać tylko na wyjaśnienie tego wszystkiego ;)
    Szybkiego powrotu tutaj!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Gdzie ten Zbyszek? Zabrakło tylko jego :( Ta sprawa z ojcem, mam nadzieję, że w następnym rozdziale się wyjaśni, bo strasznie mnie dręczy. 😞

    OdpowiedzUsuń
  8. A kiedy mniej więcej pojawi się następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno dopiero po Nowym Roku. Nie wiem jeszcze, kiedy dokładnie :)

      Usuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam serdecznie na epizod szósty: http://memory-of-summer.blogspot.com/2015/12/epizod-szosty-czyli-mysle-ze-powinnismy.html.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. kto jest do cholery jej ojcem!? nienawidzę Cię za to, że skończyłaś w takim momencie... XD czekam z niecierpliwością! ♥
    Wesołych Świąt!
    P S Zapraszam do siebie :3 http://milosc-milosci-nierowna-bvb.blogspot.com/2015/12/rozdzia-29-szczypiorniak-jest-jak-jazda.html

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiem, ze komentarz w czas xD Kto.Jest.Jej.Ojcem?! Ty robisz to specjalnie prawda? chesz żeby ci wszyscy ludzie umarli z ciekawości ;-; ty brutlany człowieku :o
    Czekam z niecierpliwością na następny,
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam serdecznie na epizod siódmy: http://memory-of-summer.blogspot.com/2016/01/epizod-siodmy-czyli-brawo-zbychu_6.html. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń