sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział XXII



W sobotę rano poszłam na korepetycje z matematyki. Dziewczyny nadal nie wysłały mi tych zdjęć i zaczynam się martwić, że coś poszło nie tak. Jak tylko wróciłam do domu od Kuby, chyba z milion razy sprawdzałam skrzynkę. W nocy nie mogłam spać. A teraz nie mogę się skupić na matmie. Chciałabym żeby już było po wszystkim. Ale niestety życie jest cięższe.
Gdy tylko zjawiłam się z powrotem w domu Ignaczaków, od razu odpaliłam laptopa. Zaczął mnie moga boleć brzuch z nerwów, kiedy sprawdzałam pocztę.
- Jest!- pisnęłam podekscytowana. Od razu otworzyłam załączniki i zaczęłam przeglądać, jednocześnie wybierając na telefonie numer do Kuby. Odebrał po piątym sygnale.- Kubuś! Wreszcie. Już myślałam, że nie odbierzesz!
- Sorki. O co chodzi?
- Mam zdjęcia!
- Znalazłaś już coś ciekawego?- zainteresował się.
- Dopiero czytam. Ale faktycznie nie ma tu nic ciekawego- zmarszczyłam nos.- Ta jedna jedyna notatka… I kilka innych, ale one też mi nic nie mówią.
- Przeczytaj.
- Zaraz po tamtym wpisie, o którym mówiły dziewczyny, jest taki: „Dobrze zrobiłam. Nie mogłam tam zostać. Jedyne co straciłam to najbliższą osobę mojego serca.”  Myślisz, że to o Krzyśku?
- Mało prawdopodobne. A gdzie ona się wyprowadziła?
- Nie napisała. Jedynie jest data. Ta sama co przy ostatnim wpisie, do tego podkreślona trzy razy…
- Na pewno zostawiła kogoś, może jakiegoś faceta?
- Czyli… Wychodzi na to, że trzeba go odnaleźć. Tę osobę, o której tutaj napisała. Prześledzę kolejne strony.
- Okej. Gdybyś miała coś nowego, to dzwoń.
Rozłączyłam się i kolejną godzinę poświęciłam na przeglądanie notatek Marzeny. W końcu się poddałam i zaczęłam uczyć na poniedziałkowe próbne matury. Do końca dnia i przez całą niedzielę nie miałam czasu już zajrzeć do zdjęć. Naprawdę mózg mi zaczął parować. Rzuciłam książki i położyłam się spać. W końcu zasłużyłam na odpoczynek, prawda?
W poniedziałek od pierwszej lekcji miałam próbną maturę z polskiego. Ubrałam białą bluzkę i granatową spódniczkę. Gdy tylko Igła ją zobaczył kazał mi się przebrać.
- Natychmiast!- rozkazał.
- O co ci chodzi?!- wybuchłam wściekła.- Mogę się ubierać, jak tylko mi się podoba! A ty nie masz prawa mi mówić, co mam robić! Nie jesteś moim ojcem!
- Nie jestem. Ale ta spódniczka jest tak krótka, że nie wiem, czy chłopcy przez ciebie napiszą ten egzamin!
- To już ich sprawa- wzruszyłam obojętnie ramionami i wyminęłam go w drzwiach. Odwiózł mnie do szkoły na czas, ale nadal marudził. Wysunął nawet argument, że moja matka by na to nie pozwoliła!
- Ona już od jakiegoś czasu nie przejmuje się, żeby mi wyjaśnić kilka spraw.- Odparłam zirytowana.- Poza tym nic wam do tego!- Oczywiście nadal coś tam mamrotał do siebie. Gdy weszłam do LO dziękowałam Bogu, że ten poranek pomału mija. Wtedy dopadła mnie trema. No bo niby to nic takiego, a jednak to pierwsza taka  poważna próbna matura przede mną. Dokładnie za pięć minut! Pognałam na piętro, gdzie mieliśmy pisać we wszystkich czterech salach i wpadłam (dosłownie) na Alana.
- Ola! Jak miło mnie witasz- uśmiechnął się.
- O,o… Hej, Alan!- Zawstydzona spuściłam wzrok. Po chwili jednak spojrzałam na niego i okazało się, że on na mnie cały czas patrzy. Ma na sobie spodnie od garnituru, eleganckie buty i koszulę.
- Ślicznie wyglądasz- powiedział nadal patrząc na moją twarz.
- Dzięki, ty też.- Czy mi się wydaje, czy zrobiło się niezręcznie? Tylko dlaczego? W tej chwili mogę jedynie powiedzieć, jaki Alan jest przystojny. I te oczy wpatrzone w moje…
- Może wejdziemy? Zaraz zaczynamy- zaproponował przepuszczając mnie w drzwiach.
Dobra, dość. Uspokój się Olka! Teraz ważna rzecz do wykonania. MUSZĘ NAPISAĆ PRÓBNĄ MATURĘ! Trzeba się skupić.
A w tym pomógł mi widok mojego przyjaciela.


*** 

- I jak ci poszło?
- Nie wiem. Staram się nie myśleć teraz- westchnęłam opierając się o ścianę w bocznym korytarzu.
- Rozszerzenie było trudne.- Kuba oparł się obok mnie.
- Możemy o tym nie gadać?- wkurzyłam się. 
- Dobra, dobra. To powiedz chociaż, czemu weszłaś do sali z Alanem- uniósł pytająco brwi.
- Spotkałam go przed wejściem- wyjaśniłam.- W sumie nie gadaliśmy…
- O, czyli co robiliście?- zaciekawił się. Ale ja wiem, że tak naprawdę jest wkurzony na mnie.
- Czy ja jestem na jakimś przesłuchaniu?!
- Dobra, uspokój się. Wiem, że cię drażnię.
- Tak, drażnisz.
- Znowu chcesz się pokłócić?- tym razem to on się zdenerwował. Nic nie odpowiedziałam, tylko przywoływałam tamtą chwilę sprzed próbnej. Czy to możliwe, że on się TAK na mnie patrzył? To w zupełności NIE jest możliwe. Na pewno mój umysł płata mi figle. Zwłaszcza teraz, gdy widzę jak Choinka zawiesza się na jego szyi po drugiej stronie korytarza. Odwróciłam natychmiast wzrok i odeszłam do szatni. Usiadłam na ławeczce, a za mną przyszedł Kubuś.
- Przepraszam. Jestem wredny- odezwał się po kilku minutach. – Powiesz mi po prostu, co się stało?
- Ale nie tutaj, okej?
- Dobra. Chodź na przystanek- ponaglił mnie z wkładaniem kurtki. W drodze opowiedziałam mu o tym dziwnym spojrzeniu Morczewskiego. I tym, jak powiedział… Że ślicznie wyglądam. Nie miałam pojęcia, że zwróci na to uwagę (chociaż po części to dla niego ubrałam tę spódniczkę).
- A potem widziałam go z Jolką i czar prysł.
- Nie przejmuj się. Co ty na to, żebyśmy po próbnych poszli do jakiegoś klubu? Trochę się rozerwać… Może kogoś sobie znajdziesz innego do wzdychania.
- Jestem jak najbardziej za.
- Ola!- Odwróciłam się i zobaczyłam stojącego w czarnym płaszczu Zbyszka. Dziś włosy nie miał ułożone żelem, więc lekki wiatr je potargał. A wyglądało to uroczo.
- Hej, Zibi!- pomachałam mu.
- Przyjechał po ciebie?- spytał lekko zdziwiony Kuba.
- Pewnie Igła go po mnie przysłał, jak zwykle- przewróciłam oczami. – Dobra, to widzimy się jutro! Pa!- Dałam mu całusa w policzek, a on mnie mocno przytulił i poszedł. Zbliżyłam się do Zbyszka, który w tej chwili nie ma już takiej radosnej miny.
- Co tu robisz?- uśmiechnęłam się.
- Przyjechałem po ciebie- wzruszył ramionami.- Ale może przeszkodziłem?
- Czemu?- zdziwiłam się. Dopiero po chwili skojarzyłam, o co chodzi.
- Nie, nie. Obgadywałam tylko z Kubą sprawę matury z polskiego.- Udaliśmy się do jego samochodu. Nadal miał niewyraźną minę. – O co chodzi?
- Hę?- zerknął na mnie i odpalił auto.
- Jesteś na mnie zły?- zasmuciłam się na serio.- Jeśli tak, to przepraszam. Ja…
- To nie przez ciebie- uśmiechnął się. Jednak oczy nadal miał smutne. Nie rozumiem tylko, dlaczego tak się tym przejmuję. Czyżby Zbyszek stawał się moim przyjacielem? Czyżby zaczęło mi zależeć na jego szczęściu?
- Odwiozę cię do domu.
- A co z Igłą?
- Pewnie jest już na rozgrzewce. Dziś mecz.
- To co ty jeszcze tutaj robisz!?- wkurzyłam się.
- Nie mogłem pozwolić, żebyś wracała autobusem. Poza tym, dziś nie zagram.
- A to niby dlaczego?
- Bo tak zdecydował trener- wzruszył ramionami.
- Ale tak w ogóle nie zagrasz? Tak w ogóle, w ogóle?
- No tak w ogóle, w ogóle, w ogóle.
- To dlatego jesteś smutny- zgadłam.
- Nie tracą wiele- wymamrotał zerkając na mnie. – Mają jeszcze dwóch atakujących.
- Zbyszek…- westchnęłam. Patrzyłam na niego przez dłuższą chwilę. W końcu się poddałam.- Niech będzie.
- Super! To zabieram cię gdzieś- wyszczerzył się i ruszył.
- Gdzie?- zmarszczyła brwi.- Miałeś mnie odwieźć do domu!
- Daj spokój… musisz trochę się rozluźnić po próbnych- mrugnął i stanął na światłach.
- Ciekawe co kryje się pod tym tekstem- zastanawiałam się na głos. Szczerze mnie zaciekawił. Kiedyś nawet bym nie pomyślała, że bez problemu zgodzę się na takie spotkania ze sportowcem. Teraz to już norma. Nadal nie jestem do końca przekonana do sportowców i sportu. Jednak ci ludzie, których zdążyłam poznać są w sumie lepsi niż sobie mogłam wyobrazić. Igła to już mój praktycznie wujek. Chyba, że okaże się prawdą… że to mój ojciec. Zbyszek nie jest już tylko znajomym, a prawie przyjacielem. Co do reszty to dobrzy znajomi. Nadal jakoś nie mogę się przekonać by iść na ich mecz. Co innego trening, a co innego przybycie na halę pełną wrzeszczących ludzi. Co nie oznacza, że siatkarze nie wrzeszczą! Wręcz przeciwnie…
- Masz czapkę?- zapytał niespodziewanie.
- Yy, nie?
- Ale masz kaptur?- upewnił się. Kiwnęłam tylko głową. Nie mam pojęcia, dlaczego zadaje takie głupie pytania. Nawet nie próbowałam się wykłócać żeby mi powiedział, dokąd mnie zabiera. Pewnie bym nie wygrała. Więc czekałam cierpliwie.
Po około trzydziestu minutach zaparkował przed wielkimi blokami. Odpiął pas.
- Wysiadamy- kiwnął na mnie. Wykonałam polecenie i po chwili prowadził mnie między jakimiś uliczkami. Dziesięć minut później znaleźliśmy się przed jeszcze wyższym budynkiem niż te poprzednie.
- Chodź- kiwnął na mnie i otworzył drzwi awaryjne. Zmarszczyłam brwi.
- Wyczuwam kłopoty- mruknęłam, ale weszłam do środka. Znalazłam się w ciemnym pomieszczeniu. Chwilę później przyzwyczaiłam się do ciemności i zobaczyłam Zibiego.
- Możesz mi wytłumaczyć co tutaj się dzieje?! Czy my się włamujemy?!- spanikowałam. Natychmiast do mnie podszedł i zakrył dłonią usta. Palcem wskazującym nakazał mi być cicho. Wkurzona chciałam się odwrócić i wyjść, ale mnie powstrzymał.
- Spokojnie Ola…- szepnął.- Chodź. Nie włamujemy się.
- Czyżby?- mruknęłam niewyraźnie. Pociągnął mnie za łokieć i wyszliśmy do jasnego korytarza. Przeszliśmy szybko przez niego. Trafiliśmy do recepcji, gdzie kobieta za biurkiem podniosła na nasz widok brwi.
- Mogę w czymś pomóc?
- Zaczekaj tutaj- nakazał mi i podszedł do młodej kobiety. Rozmawiał z nią przez niecałe dwie minuty. Niestety nie słyszałam o czym. Ani jej wyrazu twarzy.
- Dziękuję- Zibi uśmiechnął się do niej podchodząc do mnie. Gdy zamknęły się drzwi windy za nami, nadal nie wiedziałam o co chodzi.
- Jestem zdezorientowana- przyznałam.- Gdzie my jesteśmy?
- Niespodzianka.- Nic tylko ten błysk w oku. Nie powiem, zaczynam się bać. Jakby nie było, nie znam go za dobrze. Mógłby mnie uprowadzić, związać, wykorzystać i uwięzić.
- Przerażasz mnie…
- Nie mam zamiaru zrobić ci krzywdy- zachichotał.
- O tym właśnie myślałam.
- Jedziemy na samą górę.
- Po co?- strzeliłam face plama.
- Zobaczysz. Obiecuję, że nigdy tego nie zapomnisz!- Zacisnęłam mocniej wargi. I jak się go nie bać?
Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Wyszłam za nim do wielkiego pomieszczenia z oknami na całe ściany.
- Naprawdę przyprowadziłeś mnie tylko po to, żebym zobaczyła to? Wiesz, ile razy w takich budynkach już byłam?!
- Nie widziałaś tego- wskazał za mnie. 




******
Witajcie ;) Dzisiaj krótko, przepraszam :< Ale muszę nadrobić i coś nowego napisać. W ten weekend powinnam mieć więcej czasu ;) 

Dziękuję za wszystko, do następnego! ;*

niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział XXI



Następnego dnia zaraz po szkole pojechałam z Krzyśkiem na trening. Nie mogłam narazić się na gniew siatkarzy. Jeszcze potrzebuję trochę pożyć. Inna sprawa, że wydawałam się być na hali tylko ciałem, bo myślami krążyłam wokół tego, co się dzieje w Londynie. Najprawdopodobniej teraz moje przyjaciółki idą do mojej mamy z prośbą. Uprzedziłam ją dziś rano, że przyjdą. Ciekawe, czy coś znajdą. To jedyna szansa… Jak nie, będę chyba jednak musiała zamknąć Krzyśka w piwnicy i torturować. Może Zbyszek mi pomoże w schwytaniu przebiegłego Libero.
- O czym tak intensywnie myślisz?- zagadał Nowakowski, pijąc obok mnie wodę. Właśnie skończyli rozgrzewkę prawie całogodzinną. Resztę czasu poświęcą na granie.
- Chcę do domu.
- No nie, teraz nam tu będziesz marudzić?- oburzył się Fabian.
- Mam ważne sprawy do załatwienia- zirytowałam się.- Co mi może dać patrzenie na wasze męki?
- Zaraz będziemy grać- wyszczerzył się Igła.- Dołączysz?
- Jasne! Już zadzieram kiecę i lecę!- przewróciłam oczami.
- Pseciesz nosisz spodnie- wyseplenił kapitan, Alek Achrem. Zrobiłam niedowierzającą minę.
- Musisz mu wybaczyć- posłał mi porozumiewawcze spojrzenie Grzesiu.- To jeszcze młody Polak.
- To chociaż spróbuj- zachęcił Zbyszek. Stał nade mną z piłką w ręce.
- Nie umiem. Nie mam zamiaru.
- Tak, tak. Wszystko jasne- przerwał nam Paul.- Ale ona jeszcze nie dostała trzeciego zadania.
- Właśnie!- klasnął w dłonie Niemiec. Zamknęłam oczy w nadziei, że to tylko sen. Niestety słyszałam całą rozmowę.
- Chyba myśli, że jak zamknie oczy to jej widzieć nie będziemy- zachichotał Igła.- A tak serio, to kto teraz?
- Ja!- wydarł się Fabian.- Ja już wiem, co będziesz musiała zrobić!
- Nie, błagam. Boję się co tym razem wymyślicie. Było już jedzenie i bieganie.
- Skoro mówisz, że nie umiesz grać… to nauczysz się odbijać piłkę.
- Co?- Patrzyłam na niego jak na idiotę. No nie, chyba sobie żartuje!
- Świetny pomysł!- zerwał się z podłogi Krzysiek.- Ja będę twoim trenerem!
- Kolejny trener?- jęknęłam.
- Jak to kolejny?- zdziwili się siatkarze. Zerknęłam na Zbyszka w tym samym momencie, co on na mnie.
- Nie ważne- opanował.- Fabio, odbijać dołem, czy górą?
- Niech sama wybierze.- Wzruszył obojętnie ramionami.
- O, dziękuję za okazanie łaski!- wściekłam się. Potem głęboko nabrałam powietrza. – Zależy, które łatwiejsze.
- Palcami- podpowiedział Piotrek.- Chociaż Igła jest specjalistą od dołu.
- No to palcami- spasowałam.- Ale będę potrzebowała więcej czasu niż tydzień!- Zastrzegłam.
- Masz miesiąc na nauczenie się odbijania palcami i dołem.- Zdecydował Fabian.- Umowa stoi?
- Niech będzie- pochwyciłam jego rękę z rezygnacją i wyczerpaniem.
- Skoro już się umówiliście, to może wracajmy do treningu?- zaproponował ich trener z irytacją w głosie. Siatkarze podnieśli się i chwycili za piłki. Igła jako ostatni odwrócił się.
- Obyś była dobrą uczennicą- wyszczerzył się.
- Lepiej żebyś był dobrym trenerem- ostrzegłam z groźną miną. Przewrócił oczami i jednym susem znalazł się na boisku. Dwie sekundy później odbierał zagrywkę Pencheva. 


*** 


Cztery godziny później Krzysiek zawiózł mnie do Kuby.
- Zadzwoń, jak będziesz chciała żebym cię odebrał- powiedział zanim zamknęłam za sobą drzwi i weszłam na plac przyjaciela. Na szczęście on nie ma takiego kundla jak Ignaczakowie. Stanęłam w ganku i nacisnęłam na dzwonek. Chwilę później drzwi się otworzyły.
- Dobry wieczór, jest Kuba?- uśmiechnęłam się do kobiety. Z pewnością mama chłopaka. Ten sam kolor włosów i jest dość wysoka. Wyższa ode mnie. Na oko ma z czterdzieści lat.
- Dobry wieczór- uśmiechnęła się szeroko.- Tak, tak. Jest. Kuba! Kuba, ktoś do ciebie!- zawołała za siebie.- Proszę, wchodź.
- Dziękuję.- Wkroczyłam do środka, a wtedy mój przyjaciel zbiegł ze schodów.
- Olka!- ucieszył się na mój widok.- Poznałaś już moją mamę. Mamo, to Ola. Chodzimy razem do klasy.
- A, to ty przyjechałaś z Anglii?- skojarzyła.
- Tak.
- Miło cię poznać. Syn wspominał o tobie… Okej, ja będę w kuchni. Jak będziecie czegoś potrzebować to mówcie… Kuba, może tak zaprosisz koleżankę?- posłała mu znaczące spojrzenie. Na to on przewrócił oczami.
- Daj kurtkę, powieszę.- Podałam mu część garderoby i wreszcie mogłam się rozejrzeć. Nie jest to jakoś bardzo imponujących rozmiarów dom. Zwykły domek. Ściany zostały wyłożone drewnianymi panelami, podłoga jakimś gumolitem przypominającym drewno. Ewidentnie ludzie gustują w drzewach.
- Ładny dom- pochwaliłam wchodząc za nim po schodach na piętro.
- Dzięki. Nie przestrasz się bałaganu w moim pokoju- ostrzegł otwierając drzwi na końcu korytarza. Weszłam do środka. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to biurko i włączony komputer pod oknem. Z prawej strony stoi łóżko, z lewej szafa – drewniana. Cały pokój jest w kolorze białym, ciemną brązową farbą umalowane rogi i kąty. Na brązowej pufie walały się ciuchy, a pod nogami miałam miękki dywan.
- Wow! To twój pokój?- odwróciłam się do niego zachwycona.
- Moje królestwo- przyznał.- Napijesz się czegoś?
- Na razie nie, dzięki. Masz skype?- Zapytałam siadając przed komputerem w brązowym krześle.
- Tak. Myślisz, że się im udało?- spytał kładąc na biurku jakieś ciastka.
- Sprawdźmy!- Westchnęłam. Minutę później na ekranie ukazały mi się ich twarze.- Hej. I jak?
- Witajcie- pomachała Karolina.- Jesteśmy w twoim pokoju… - Ukazał nam się mój mały pokoik i Natalia siedząca przy biurku.
- Twoja mama jakoś nie chce wyjść z domu!- Poskarżyła się ruda.
- Która u was jest?- spytał Kuba.
- Za pięć piąta- odparła blondynka zerkając na zegarek.
- Jestem pewna, że zaraz…
- Dziewczynki?- usłyszałam w tle głos mojej mamy, więc natychmiast przerwałam zdanie.
- Tak proszę pani?- Uśmiechnęła się Natka.
- Ja muszę teraz wyjść… czy macie wszystko?- Zobaczyłam ją, bo Karo trzymała telefon przodem do niej.
- Tak właściwie...- zająknęła się Karolina. Nie wiedziała co powiedzieć. Więc ja muszę ratować sytuację, jak zwykle zresztą.
- Mamo!- Wrzasnęłam, aż Kuba (który usiadł obok mnie) o mało nie spadł z krzesła.
- Ola?- Mama rozejrzała się po pokoju.
- Tutaj, na dole!- znów wrzasnęłam. Dlaczego ta sytuacja wydaje mi się śmieszna? Kobieta zerknęła na podłogę, aż w końcu zajarzyła o co chodzi.- Telefon, mamo. Nie zmieniłam się w krasnoludka…
- Ola?- Uniosła brew.
- Tak, tak, to ja. Słuchaj, możesz im zostawić klucz?- Poprosiłam.- Muszą coś ważnego dla mnie zrobić…
- Dobrze, nie będę pytać. Wiem, że i tak mi nie powiesz o co chodzi- westchnęła.- Wy i te dziecięce zabawy! Jeszcze z tego nie wyrosłyście?
- Nie!- Odpowiedziałyśmy chórem, na co ona tylko przewróciła oczami z politowaniem.
- Dobrze. Klucz będzie na komodzie- oznajmiła i wyszła. Nikt się nie poruszył, dopóki trzy minuty później nie usłyszały wyjeżdżającego samochodu z placu. Odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej do tej pory poszło gładko.
- Okej, to gdzie ten klucz?- uśmiechnęła się wstając Natalka. Miło wiedzieć, że jest taka chętna do roboty!
Pokierowałam je, gdzie jest szafka. Z kluczem muszą poradzić sobie same. Obiecały, że za niedługo się odezwą.
- Myślisz, że możemy osłodzić sobie jakoś to czekanie?
- Zależy- odparłam. Kuba wstał więc zrobiłam to samo. Nie byłam pewna o co mu chodzi. Jednak po chwili zeszliśmy na dół do kuchni. Jego mamy nie było, co wytłumaczył mi: Poszła na zakupy.
- Kisiel czy budyń?- uśmiechnął się, machając mi przed oczami torebkami.
- Szybciej pójdzie z kiślem truskawkowym- odparłam wyrywając mu go z ręki. Po przygotowaniu posiłku znów udaliśmy się na górę. Dziewczyny na razie się nie odzywają. Usiedliśmy na łóżku (ledwo się mieszcząc, gdyż jest wąskie) z laptopem i posiłkiem.
- Obejrzymy coś?
- Ola, tylko nie to, co myślę…
- A o czym myślisz?- wyszczerzyłam się i odebrałam mu laptopa, którego podkradł swojej mamie.  Puściłam ostatni z odcinków Supernatural.
- Właśnie o tym- mruknął.
- Przecież lubisz horrory!
- Ale …- przerwał naszą sprzeczkę dźwięk Skype. Od razu odebrałam.
- Mamy klucz!- wydarła się podekscytowana Natalia machając przed kamerką w telefonie srebrnym przedmiotem.
- Szybko wam poszło- uśmiechnęłam się.- Gdzie był?
- Nie uwierzysz… My szukałyśmy Bóg wie gdzie, a tymczasem leżał sobie na widoku w salonie!
- Miałyście nie szperać w papierach taty- skrzywiłam się.
- Spokojnie, był w dzbanku w szklanej szafce- odparła rudowłosa otwierając szafeczkę mamy. – No dobra… To dowiedzmy się czegoś ciekawego!- Mruknęła otwierając małe drzwiczki. Grzebała chwilę w środku, po czym wyciągnęła jakiś czarny notes.
- To wszystko, co tam jest?- spytałam rozczarowana.
- Tak, to wszystko.
- Pytanie, czy zawiera odpowiednie informacje…- Karolina odebrała rzecz z rąk przyjaciółki.- Moim zdaniem nie powinnyśmy tego zabierać. Sowa…
- Otwórz i sprawdź, co jest w środku- poprosiłam. Po chwili wahania wykonała moje polecenie. Nastała cisza. Nie mam pojęcia ile trwała.
- Tu są różne rzeczy zapisane- zmarszczyła brwi Natka zaglądające Karolinie przez ramię. 
- Krótkie notatki- dodała blondynka. Wypuściłam powietrze. Nawet nie wiedziałam, że do tej pory je wstrzymywałam.
- A coś konkretnego?- dopytywał Kuba.
- Olka, słuchaj tego!- pisnęła z przejęciem Natalia.- „Nie mogę na to pozwolić. Muszę coś z tym zrobić. Byłabym bez serca…” I co ty na to?
- Co to jest?- spytałam zaciekawiona.
- Twoja mama tak napisała przy dacie 1995 rok. Ale nie wyjaśniła o co chodzi…
- To nie trzyma się kupy!- Mina Kuby mówiła wszystko. – O co jej chodziło? To musiała być ważna sprawa.
- Nie wiem, czy nie zauważyłaś… Ale to data twojego roku urodzenia, Olka- szepnęła Karolcia. Zastanowiłam się przez chwilę. Czyżby ta sprawa, o której mama pisała dotyczyła mnie? Łzy napłynęły mi do oczu, bo uświadomiłam sobie gorzką prawdę. Mama przez wszystkie te lata mnie okłamywała. A zapewne i tata. Bo skoro ona wie, to i on musi wiedzieć! Czyżby… Nie, takie myśli nawet nie mogą mi przychodzić do głowy.
- Albo faktycznie jestem córką Krzyśka…- Nawet nie zdałam sobie sprawy, że mówię to zdanie na głos.
- Co?- zaskoczone dziewczyny, przestały na chwilę studiować dziennik mamy.
- Ola, rozmawialiśmy o tym- westchnął Kuba.- To nie może być prawda. Twoja mama tylko się z nim przyjaźniła.
- Poza tym, nie wyobrażam sobie… Żeby Mariusz nie był twoim biologicznym ojcem!- Natalia mówi o moim ojcu.- Jesteście podobni do siebie…
- A jeśli nie?! Jeśli to też wszystko zostało ukartowane?!- wybuchłam szlochem. Nie mogłam się powstrzymywać już dłużej. Kubuś przytulił mnie mocno do siebie, a ja ukryła twarz w jego koszulce.
- Ola…- zaczął delikatnie.- Ola, nie wysuwaj pochopnych wniosków. Równie dobrze ta notatka nie musi ciebie dotyczyć. Zanim przyswoisz jakąś myśl, powinniśmy to sprawdzić.
- Kuba, ale wszystko wskazuje na jedno… Tajemnicza postać Igły itd.- Odsunęłam się od niego i wytarłam rękawem mokre policzki.
- On ma rację- odezwała się Karolla.- Jak już mówiłam, nie możemy zabrać tego dziennika. Ale zrobimy fotki i prześlemy ci mailem, ok.?
- Niech będzie- skinęłam głową. Zerknęłam na zegarek.- Lepiej się pospieszcie, bo mama może niedługo wrócić.
- Dobra, to my kończymy- zakomunikowała Natalia.- Cykniemy foty i ci wyślemy. Odezwij się, jak znajdziesz coś ciekawego.
- I jeżeli będzie dla nas jakieś ekscytujące zadanie w stylu żółwi ninja!- Dodała uśmiechnięta blondynka.
- Dzięki dziewczyny!- Posłałam im całusa. Zrobiły to samo i się rozłączyły. Westchnęłam głośno i zamknęłam klapę laptopa.
- To nic nie oglądamy w końcu?- zmarszczył brwi.
- Odechciało mi się- mruknęłam i wstałam z łóżka. – Nie wiem, co mam myśleć o tym wszystkim. Już sama nie wiem, czy chcę dowiedzieć się prawdy…
- No nie! Najpierw goniłaś za mną, żebym ci pomógł, a teraz chcesz się poddać?- wkurzył się.
- Nie chcę się poddać, Kuba! Ale to nie ma sensu!
- Jeszcze nic nie wiesz, a już mówisz, że nie ma sensu- prychnął.- I przestań łazić w tę i z powrotem bo to wkurzające.
- Najgorsze jest to, że teraz muszę udawać przed Krzyśkiem, że wszystko jest okej- naburmuszona usiadłam na skraju krzesła. – To wszystko jest… dziwne.
- Co najmniej.
- Muszę na chwilę przestać o tym myśleć bo zwariuję- westchnęłam przecierając dłońmi twarz.
- Okej, pomogę ci!- Wstał z łóżka i sięgnął po plecak. Następnie rzucił we mnie książką od matmy. Złapałam ją i z odrazą odepchnęłam od siebie.
- Naprawdę, potrafisz pocieszyć- skrzywiłam się, ale nie zaprotestowałam. 



*****
Siemka! 
Na początku chcę złożyć życzenia świąteczne! Wesołego Alleluja! Spokojnych, radosnych, spędzonych w gronie rodziny świąt ;) 

Co sądzicie o rozdziale? :D 

Dziękuję za komentarze i wyświetlenia <3