sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział XXII



W sobotę rano poszłam na korepetycje z matematyki. Dziewczyny nadal nie wysłały mi tych zdjęć i zaczynam się martwić, że coś poszło nie tak. Jak tylko wróciłam do domu od Kuby, chyba z milion razy sprawdzałam skrzynkę. W nocy nie mogłam spać. A teraz nie mogę się skupić na matmie. Chciałabym żeby już było po wszystkim. Ale niestety życie jest cięższe.
Gdy tylko zjawiłam się z powrotem w domu Ignaczaków, od razu odpaliłam laptopa. Zaczął mnie moga boleć brzuch z nerwów, kiedy sprawdzałam pocztę.
- Jest!- pisnęłam podekscytowana. Od razu otworzyłam załączniki i zaczęłam przeglądać, jednocześnie wybierając na telefonie numer do Kuby. Odebrał po piątym sygnale.- Kubuś! Wreszcie. Już myślałam, że nie odbierzesz!
- Sorki. O co chodzi?
- Mam zdjęcia!
- Znalazłaś już coś ciekawego?- zainteresował się.
- Dopiero czytam. Ale faktycznie nie ma tu nic ciekawego- zmarszczyłam nos.- Ta jedna jedyna notatka… I kilka innych, ale one też mi nic nie mówią.
- Przeczytaj.
- Zaraz po tamtym wpisie, o którym mówiły dziewczyny, jest taki: „Dobrze zrobiłam. Nie mogłam tam zostać. Jedyne co straciłam to najbliższą osobę mojego serca.”  Myślisz, że to o Krzyśku?
- Mało prawdopodobne. A gdzie ona się wyprowadziła?
- Nie napisała. Jedynie jest data. Ta sama co przy ostatnim wpisie, do tego podkreślona trzy razy…
- Na pewno zostawiła kogoś, może jakiegoś faceta?
- Czyli… Wychodzi na to, że trzeba go odnaleźć. Tę osobę, o której tutaj napisała. Prześledzę kolejne strony.
- Okej. Gdybyś miała coś nowego, to dzwoń.
Rozłączyłam się i kolejną godzinę poświęciłam na przeglądanie notatek Marzeny. W końcu się poddałam i zaczęłam uczyć na poniedziałkowe próbne matury. Do końca dnia i przez całą niedzielę nie miałam czasu już zajrzeć do zdjęć. Naprawdę mózg mi zaczął parować. Rzuciłam książki i położyłam się spać. W końcu zasłużyłam na odpoczynek, prawda?
W poniedziałek od pierwszej lekcji miałam próbną maturę z polskiego. Ubrałam białą bluzkę i granatową spódniczkę. Gdy tylko Igła ją zobaczył kazał mi się przebrać.
- Natychmiast!- rozkazał.
- O co ci chodzi?!- wybuchłam wściekła.- Mogę się ubierać, jak tylko mi się podoba! A ty nie masz prawa mi mówić, co mam robić! Nie jesteś moim ojcem!
- Nie jestem. Ale ta spódniczka jest tak krótka, że nie wiem, czy chłopcy przez ciebie napiszą ten egzamin!
- To już ich sprawa- wzruszyłam obojętnie ramionami i wyminęłam go w drzwiach. Odwiózł mnie do szkoły na czas, ale nadal marudził. Wysunął nawet argument, że moja matka by na to nie pozwoliła!
- Ona już od jakiegoś czasu nie przejmuje się, żeby mi wyjaśnić kilka spraw.- Odparłam zirytowana.- Poza tym nic wam do tego!- Oczywiście nadal coś tam mamrotał do siebie. Gdy weszłam do LO dziękowałam Bogu, że ten poranek pomału mija. Wtedy dopadła mnie trema. No bo niby to nic takiego, a jednak to pierwsza taka  poważna próbna matura przede mną. Dokładnie za pięć minut! Pognałam na piętro, gdzie mieliśmy pisać we wszystkich czterech salach i wpadłam (dosłownie) na Alana.
- Ola! Jak miło mnie witasz- uśmiechnął się.
- O,o… Hej, Alan!- Zawstydzona spuściłam wzrok. Po chwili jednak spojrzałam na niego i okazało się, że on na mnie cały czas patrzy. Ma na sobie spodnie od garnituru, eleganckie buty i koszulę.
- Ślicznie wyglądasz- powiedział nadal patrząc na moją twarz.
- Dzięki, ty też.- Czy mi się wydaje, czy zrobiło się niezręcznie? Tylko dlaczego? W tej chwili mogę jedynie powiedzieć, jaki Alan jest przystojny. I te oczy wpatrzone w moje…
- Może wejdziemy? Zaraz zaczynamy- zaproponował przepuszczając mnie w drzwiach.
Dobra, dość. Uspokój się Olka! Teraz ważna rzecz do wykonania. MUSZĘ NAPISAĆ PRÓBNĄ MATURĘ! Trzeba się skupić.
A w tym pomógł mi widok mojego przyjaciela.


*** 

- I jak ci poszło?
- Nie wiem. Staram się nie myśleć teraz- westchnęłam opierając się o ścianę w bocznym korytarzu.
- Rozszerzenie było trudne.- Kuba oparł się obok mnie.
- Możemy o tym nie gadać?- wkurzyłam się. 
- Dobra, dobra. To powiedz chociaż, czemu weszłaś do sali z Alanem- uniósł pytająco brwi.
- Spotkałam go przed wejściem- wyjaśniłam.- W sumie nie gadaliśmy…
- O, czyli co robiliście?- zaciekawił się. Ale ja wiem, że tak naprawdę jest wkurzony na mnie.
- Czy ja jestem na jakimś przesłuchaniu?!
- Dobra, uspokój się. Wiem, że cię drażnię.
- Tak, drażnisz.
- Znowu chcesz się pokłócić?- tym razem to on się zdenerwował. Nic nie odpowiedziałam, tylko przywoływałam tamtą chwilę sprzed próbnej. Czy to możliwe, że on się TAK na mnie patrzył? To w zupełności NIE jest możliwe. Na pewno mój umysł płata mi figle. Zwłaszcza teraz, gdy widzę jak Choinka zawiesza się na jego szyi po drugiej stronie korytarza. Odwróciłam natychmiast wzrok i odeszłam do szatni. Usiadłam na ławeczce, a za mną przyszedł Kubuś.
- Przepraszam. Jestem wredny- odezwał się po kilku minutach. – Powiesz mi po prostu, co się stało?
- Ale nie tutaj, okej?
- Dobra. Chodź na przystanek- ponaglił mnie z wkładaniem kurtki. W drodze opowiedziałam mu o tym dziwnym spojrzeniu Morczewskiego. I tym, jak powiedział… Że ślicznie wyglądam. Nie miałam pojęcia, że zwróci na to uwagę (chociaż po części to dla niego ubrałam tę spódniczkę).
- A potem widziałam go z Jolką i czar prysł.
- Nie przejmuj się. Co ty na to, żebyśmy po próbnych poszli do jakiegoś klubu? Trochę się rozerwać… Może kogoś sobie znajdziesz innego do wzdychania.
- Jestem jak najbardziej za.
- Ola!- Odwróciłam się i zobaczyłam stojącego w czarnym płaszczu Zbyszka. Dziś włosy nie miał ułożone żelem, więc lekki wiatr je potargał. A wyglądało to uroczo.
- Hej, Zibi!- pomachałam mu.
- Przyjechał po ciebie?- spytał lekko zdziwiony Kuba.
- Pewnie Igła go po mnie przysłał, jak zwykle- przewróciłam oczami. – Dobra, to widzimy się jutro! Pa!- Dałam mu całusa w policzek, a on mnie mocno przytulił i poszedł. Zbliżyłam się do Zbyszka, który w tej chwili nie ma już takiej radosnej miny.
- Co tu robisz?- uśmiechnęłam się.
- Przyjechałem po ciebie- wzruszył ramionami.- Ale może przeszkodziłem?
- Czemu?- zdziwiłam się. Dopiero po chwili skojarzyłam, o co chodzi.
- Nie, nie. Obgadywałam tylko z Kubą sprawę matury z polskiego.- Udaliśmy się do jego samochodu. Nadal miał niewyraźną minę. – O co chodzi?
- Hę?- zerknął na mnie i odpalił auto.
- Jesteś na mnie zły?- zasmuciłam się na serio.- Jeśli tak, to przepraszam. Ja…
- To nie przez ciebie- uśmiechnął się. Jednak oczy nadal miał smutne. Nie rozumiem tylko, dlaczego tak się tym przejmuję. Czyżby Zbyszek stawał się moim przyjacielem? Czyżby zaczęło mi zależeć na jego szczęściu?
- Odwiozę cię do domu.
- A co z Igłą?
- Pewnie jest już na rozgrzewce. Dziś mecz.
- To co ty jeszcze tutaj robisz!?- wkurzyłam się.
- Nie mogłem pozwolić, żebyś wracała autobusem. Poza tym, dziś nie zagram.
- A to niby dlaczego?
- Bo tak zdecydował trener- wzruszył ramionami.
- Ale tak w ogóle nie zagrasz? Tak w ogóle, w ogóle?
- No tak w ogóle, w ogóle, w ogóle.
- To dlatego jesteś smutny- zgadłam.
- Nie tracą wiele- wymamrotał zerkając na mnie. – Mają jeszcze dwóch atakujących.
- Zbyszek…- westchnęłam. Patrzyłam na niego przez dłuższą chwilę. W końcu się poddałam.- Niech będzie.
- Super! To zabieram cię gdzieś- wyszczerzył się i ruszył.
- Gdzie?- zmarszczyła brwi.- Miałeś mnie odwieźć do domu!
- Daj spokój… musisz trochę się rozluźnić po próbnych- mrugnął i stanął na światłach.
- Ciekawe co kryje się pod tym tekstem- zastanawiałam się na głos. Szczerze mnie zaciekawił. Kiedyś nawet bym nie pomyślała, że bez problemu zgodzę się na takie spotkania ze sportowcem. Teraz to już norma. Nadal nie jestem do końca przekonana do sportowców i sportu. Jednak ci ludzie, których zdążyłam poznać są w sumie lepsi niż sobie mogłam wyobrazić. Igła to już mój praktycznie wujek. Chyba, że okaże się prawdą… że to mój ojciec. Zbyszek nie jest już tylko znajomym, a prawie przyjacielem. Co do reszty to dobrzy znajomi. Nadal jakoś nie mogę się przekonać by iść na ich mecz. Co innego trening, a co innego przybycie na halę pełną wrzeszczących ludzi. Co nie oznacza, że siatkarze nie wrzeszczą! Wręcz przeciwnie…
- Masz czapkę?- zapytał niespodziewanie.
- Yy, nie?
- Ale masz kaptur?- upewnił się. Kiwnęłam tylko głową. Nie mam pojęcia, dlaczego zadaje takie głupie pytania. Nawet nie próbowałam się wykłócać żeby mi powiedział, dokąd mnie zabiera. Pewnie bym nie wygrała. Więc czekałam cierpliwie.
Po około trzydziestu minutach zaparkował przed wielkimi blokami. Odpiął pas.
- Wysiadamy- kiwnął na mnie. Wykonałam polecenie i po chwili prowadził mnie między jakimiś uliczkami. Dziesięć minut później znaleźliśmy się przed jeszcze wyższym budynkiem niż te poprzednie.
- Chodź- kiwnął na mnie i otworzył drzwi awaryjne. Zmarszczyłam brwi.
- Wyczuwam kłopoty- mruknęłam, ale weszłam do środka. Znalazłam się w ciemnym pomieszczeniu. Chwilę później przyzwyczaiłam się do ciemności i zobaczyłam Zibiego.
- Możesz mi wytłumaczyć co tutaj się dzieje?! Czy my się włamujemy?!- spanikowałam. Natychmiast do mnie podszedł i zakrył dłonią usta. Palcem wskazującym nakazał mi być cicho. Wkurzona chciałam się odwrócić i wyjść, ale mnie powstrzymał.
- Spokojnie Ola…- szepnął.- Chodź. Nie włamujemy się.
- Czyżby?- mruknęłam niewyraźnie. Pociągnął mnie za łokieć i wyszliśmy do jasnego korytarza. Przeszliśmy szybko przez niego. Trafiliśmy do recepcji, gdzie kobieta za biurkiem podniosła na nasz widok brwi.
- Mogę w czymś pomóc?
- Zaczekaj tutaj- nakazał mi i podszedł do młodej kobiety. Rozmawiał z nią przez niecałe dwie minuty. Niestety nie słyszałam o czym. Ani jej wyrazu twarzy.
- Dziękuję- Zibi uśmiechnął się do niej podchodząc do mnie. Gdy zamknęły się drzwi windy za nami, nadal nie wiedziałam o co chodzi.
- Jestem zdezorientowana- przyznałam.- Gdzie my jesteśmy?
- Niespodzianka.- Nic tylko ten błysk w oku. Nie powiem, zaczynam się bać. Jakby nie było, nie znam go za dobrze. Mógłby mnie uprowadzić, związać, wykorzystać i uwięzić.
- Przerażasz mnie…
- Nie mam zamiaru zrobić ci krzywdy- zachichotał.
- O tym właśnie myślałam.
- Jedziemy na samą górę.
- Po co?- strzeliłam face plama.
- Zobaczysz. Obiecuję, że nigdy tego nie zapomnisz!- Zacisnęłam mocniej wargi. I jak się go nie bać?
Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Wyszłam za nim do wielkiego pomieszczenia z oknami na całe ściany.
- Naprawdę przyprowadziłeś mnie tylko po to, żebym zobaczyła to? Wiesz, ile razy w takich budynkach już byłam?!
- Nie widziałaś tego- wskazał za mnie. 




******
Witajcie ;) Dzisiaj krótko, przepraszam :< Ale muszę nadrobić i coś nowego napisać. W ten weekend powinnam mieć więcej czasu ;) 

Dziękuję za wszystko, do następnego! ;*

6 komentarzy:

  1. świetny, czekam na kolejny. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Co ten Zbyniu wymyślił ciekawego? :) Ola wreszcie powinna przestać uciekać od siatkówki, skoro i tak ma z nią wiele do czynienia :) czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy następny? :D
    świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś nominowana do Liebster Award :) Szczegóły na moim blogu (http://always-with-you-love-dream.blogspot.com) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zbyszek jest genialny! :D Taki opiekuńczy i kochany, i uroczy, i w ogóle najlepszy!
    Kurczę, szkoda, że Olka nie zauważa tego, jak Zibi się stara. Byliby idealną parą :D
    Buziaki :*
    I zapraszam do mnie: http://walczycomilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na 13.
    http://wrytmiesiatkowki.blogspot.com/
    Pozdrawiam :*
    Kasia.!

    OdpowiedzUsuń