W sobotę
rano poszłam na korepetycje z matematyki. Dziewczyny nadal nie wysłały mi tych
zdjęć i zaczynam się martwić, że coś poszło nie tak. Jak tylko wróciłam do domu
od Kuby, chyba z milion razy sprawdzałam skrzynkę. W nocy nie mogłam spać. A
teraz nie mogę się skupić na matmie. Chciałabym żeby już było po wszystkim. Ale
niestety życie jest cięższe.
Gdy tylko
zjawiłam się z powrotem w domu Ignaczaków, od razu odpaliłam laptopa. Zaczął
mnie moga boleć brzuch z nerwów, kiedy sprawdzałam pocztę.
- Jest!-
pisnęłam podekscytowana. Od razu otworzyłam załączniki i zaczęłam przeglądać,
jednocześnie wybierając na telefonie numer do Kuby. Odebrał po piątym sygnale.-
Kubuś! Wreszcie. Już myślałam, że nie odbierzesz!
- Sorki. O
co chodzi?
- Mam
zdjęcia!
- Znalazłaś
już coś ciekawego?- zainteresował się.
- Dopiero
czytam. Ale faktycznie nie ma tu nic ciekawego- zmarszczyłam nos.- Ta jedna
jedyna notatka… I kilka innych, ale one też mi nic nie mówią.
-
Przeczytaj.
- Zaraz po
tamtym wpisie, o którym mówiły dziewczyny, jest taki: „Dobrze zrobiłam. Nie mogłam tam zostać. Jedyne co straciłam to
najbliższą osobę mojego serca.”
Myślisz, że to o Krzyśku?
- Mało
prawdopodobne. A gdzie ona się wyprowadziła?
- Nie
napisała. Jedynie jest data. Ta sama co przy ostatnim wpisie, do tego
podkreślona trzy razy…
- Na pewno
zostawiła kogoś, może jakiegoś faceta?
- Czyli…
Wychodzi na to, że trzeba go odnaleźć. Tę osobę, o której tutaj napisała.
Prześledzę kolejne strony.
- Okej.
Gdybyś miała coś nowego, to dzwoń.
Rozłączyłam
się i kolejną godzinę poświęciłam na przeglądanie notatek Marzeny. W końcu się
poddałam i zaczęłam uczyć na poniedziałkowe próbne matury. Do końca dnia i
przez całą niedzielę nie miałam czasu już zajrzeć do zdjęć. Naprawdę mózg mi
zaczął parować. Rzuciłam książki i położyłam się spać. W końcu zasłużyłam na
odpoczynek, prawda?
W
poniedziałek od pierwszej lekcji miałam próbną maturę z polskiego. Ubrałam
białą bluzkę i granatową spódniczkę. Gdy tylko Igła ją zobaczył kazał mi się
przebrać.
-
Natychmiast!- rozkazał.
- O co ci
chodzi?!- wybuchłam wściekła.- Mogę się ubierać, jak tylko mi się podoba! A ty
nie masz prawa mi mówić, co mam robić! Nie jesteś moim ojcem!
- Nie
jestem. Ale ta spódniczka jest tak krótka, że nie wiem, czy chłopcy przez
ciebie napiszą ten egzamin!
- To już ich
sprawa- wzruszyłam obojętnie ramionami i wyminęłam go w drzwiach. Odwiózł mnie
do szkoły na czas, ale nadal marudził. Wysunął nawet argument, że moja matka by
na to nie pozwoliła!
- Ona już od
jakiegoś czasu nie przejmuje się, żeby mi wyjaśnić kilka spraw.- Odparłam
zirytowana.- Poza tym nic wam do tego!- Oczywiście nadal coś tam mamrotał do
siebie. Gdy weszłam do LO dziękowałam Bogu, że ten poranek pomału mija. Wtedy
dopadła mnie trema. No bo niby to nic takiego, a jednak to pierwsza taka poważna próbna matura przede mną. Dokładnie
za pięć minut! Pognałam na piętro, gdzie mieliśmy pisać we wszystkich czterech
salach i wpadłam (dosłownie) na Alana.
- Ola! Jak
miło mnie witasz- uśmiechnął się.
- O,o… Hej,
Alan!- Zawstydzona spuściłam wzrok. Po chwili jednak spojrzałam na niego i
okazało się, że on na mnie cały czas patrzy. Ma na sobie spodnie od garnituru,
eleganckie buty i koszulę.
- Ślicznie
wyglądasz- powiedział nadal patrząc na moją twarz.
- Dzięki, ty
też.- Czy mi się wydaje, czy zrobiło się niezręcznie? Tylko dlaczego? W tej
chwili mogę jedynie powiedzieć, jaki Alan jest przystojny. I te oczy wpatrzone
w moje…
- Może
wejdziemy? Zaraz zaczynamy- zaproponował przepuszczając mnie w drzwiach.
Dobra, dość.
Uspokój się Olka! Teraz ważna rzecz do wykonania. MUSZĘ NAPISAĆ PRÓBNĄ MATURĘ!
Trzeba się skupić.
A w tym
pomógł mi widok mojego przyjaciela.
***
- I jak ci
poszło?
- Nie wiem.
Staram się nie myśleć teraz- westchnęłam opierając się o ścianę w bocznym
korytarzu.
-
Rozszerzenie było trudne.- Kuba oparł się obok mnie.
- Możemy o
tym nie gadać?- wkurzyłam się.
- Dobra,
dobra. To powiedz chociaż, czemu weszłaś do sali z Alanem- uniósł pytająco
brwi.
- Spotkałam go przed wejściem- wyjaśniłam.- W sumie nie
gadaliśmy…
- O, czyli
co robiliście?- zaciekawił się. Ale ja wiem, że tak naprawdę jest wkurzony na
mnie.
- Czy ja
jestem na jakimś przesłuchaniu?!
- Dobra,
uspokój się. Wiem, że cię drażnię.
- Tak,
drażnisz.
- Znowu
chcesz się pokłócić?- tym razem to on się zdenerwował. Nic nie odpowiedziałam,
tylko przywoływałam tamtą chwilę sprzed próbnej. Czy to możliwe, że on się TAK
na mnie patrzył? To w zupełności NIE jest możliwe. Na pewno mój umysł płata mi
figle. Zwłaszcza teraz, gdy widzę jak Choinka zawiesza się na jego szyi po
drugiej stronie korytarza. Odwróciłam natychmiast wzrok i odeszłam do szatni.
Usiadłam na ławeczce, a za mną przyszedł Kubuś.
-
Przepraszam. Jestem wredny- odezwał się po kilku minutach. – Powiesz mi po
prostu, co się stało?
- Ale nie
tutaj, okej?
- Dobra.
Chodź na przystanek- ponaglił mnie z wkładaniem kurtki. W drodze opowiedziałam
mu o tym dziwnym spojrzeniu Morczewskiego. I tym, jak powiedział… Że ślicznie
wyglądam. Nie miałam pojęcia, że zwróci na to uwagę (chociaż po części to dla
niego ubrałam tę spódniczkę).
- A potem
widziałam go z Jolką i czar prysł.
- Nie przejmuj
się. Co ty na to, żebyśmy po próbnych poszli do jakiegoś klubu? Trochę się
rozerwać… Może kogoś sobie znajdziesz innego do wzdychania.
- Jestem jak
najbardziej za.
- Ola!-
Odwróciłam się i zobaczyłam stojącego w czarnym płaszczu Zbyszka. Dziś włosy
nie miał ułożone żelem, więc lekki wiatr je potargał. A wyglądało to uroczo.
- Hej,
Zibi!- pomachałam mu.
- Przyjechał
po ciebie?- spytał lekko zdziwiony Kuba.
- Pewnie Igła
go po mnie przysłał, jak zwykle- przewróciłam oczami. – Dobra, to widzimy się
jutro! Pa!- Dałam mu całusa w policzek, a on mnie mocno przytulił i poszedł.
Zbliżyłam się do Zbyszka, który w tej chwili nie ma już takiej radosnej miny.
- Co tu
robisz?- uśmiechnęłam się.
-
Przyjechałem po ciebie- wzruszył ramionami.- Ale może przeszkodziłem?
- Czemu?-
zdziwiłam się. Dopiero po chwili skojarzyłam, o co chodzi.
- Nie, nie.
Obgadywałam tylko z Kubą sprawę matury z polskiego.- Udaliśmy się do jego
samochodu. Nadal miał niewyraźną minę. – O co chodzi?
- Hę?-
zerknął na mnie i odpalił auto.
- Jesteś na mnie zły?- zasmuciłam się na serio.- Jeśli tak,
to przepraszam. Ja…
- To nie
przez ciebie- uśmiechnął się. Jednak oczy nadal miał smutne. Nie rozumiem
tylko, dlaczego tak się tym przejmuję. Czyżby Zbyszek stawał się moim
przyjacielem? Czyżby zaczęło mi zależeć na jego szczęściu?
- Odwiozę
cię do domu.
- A co z
Igłą?
- Pewnie
jest już na rozgrzewce. Dziś mecz.
- To co ty
jeszcze tutaj robisz!?- wkurzyłam się.
- Nie mogłem
pozwolić, żebyś wracała autobusem. Poza tym, dziś nie zagram.
- A to niby
dlaczego?
- Bo tak
zdecydował trener- wzruszył ramionami.
- Ale tak w ogóle nie zagrasz? Tak w ogóle, w ogóle?
- No tak w ogóle, w ogóle, w ogóle.
- To dlatego
jesteś smutny- zgadłam.
- Nie tracą
wiele- wymamrotał zerkając na mnie. – Mają jeszcze dwóch atakujących.
- Zbyszek…-
westchnęłam. Patrzyłam na niego przez dłuższą chwilę. W końcu się poddałam.-
Niech będzie.
- Super! To
zabieram cię gdzieś- wyszczerzył się i ruszył.
- Gdzie?-
zmarszczyła brwi.- Miałeś mnie odwieźć do domu!
- Daj
spokój… musisz trochę się rozluźnić po próbnych- mrugnął i stanął na światłach.
- Ciekawe co
kryje się pod tym tekstem- zastanawiałam się na głos. Szczerze mnie zaciekawił.
Kiedyś nawet bym nie pomyślała, że bez problemu zgodzę się na takie spotkania
ze sportowcem. Teraz to już norma. Nadal nie jestem do końca przekonana do
sportowców i sportu. Jednak ci ludzie, których zdążyłam poznać są w sumie lepsi
niż sobie mogłam wyobrazić. Igła to już mój praktycznie wujek. Chyba, że okaże
się prawdą… że to mój ojciec. Zbyszek nie jest już tylko znajomym, a prawie
przyjacielem. Co do reszty to dobrzy znajomi. Nadal jakoś nie mogę się
przekonać by iść na ich mecz. Co innego trening, a co innego przybycie na halę
pełną wrzeszczących ludzi. Co nie oznacza, że siatkarze nie wrzeszczą! Wręcz
przeciwnie…
- Masz
czapkę?- zapytał niespodziewanie.
- Yy, nie?
- Ale masz
kaptur?- upewnił się. Kiwnęłam tylko głową. Nie mam pojęcia, dlaczego zadaje
takie głupie pytania. Nawet nie próbowałam się wykłócać żeby mi powiedział,
dokąd mnie zabiera. Pewnie bym nie wygrała. Więc czekałam cierpliwie.
Po około
trzydziestu minutach zaparkował przed wielkimi blokami. Odpiął pas.
- Wysiadamy-
kiwnął na mnie. Wykonałam polecenie i po chwili prowadził mnie między jakimiś
uliczkami. Dziesięć minut później znaleźliśmy się przed jeszcze wyższym
budynkiem niż te poprzednie.
- Chodź-
kiwnął na mnie i otworzył drzwi awaryjne. Zmarszczyłam brwi.
- Wyczuwam
kłopoty- mruknęłam, ale weszłam do środka. Znalazłam się w ciemnym
pomieszczeniu. Chwilę później przyzwyczaiłam się do ciemności i zobaczyłam
Zibiego.
- Możesz mi
wytłumaczyć co tutaj się dzieje?! Czy my się włamujemy?!- spanikowałam.
Natychmiast do mnie podszedł i zakrył dłonią usta. Palcem wskazującym nakazał
mi być cicho. Wkurzona chciałam się odwrócić i wyjść, ale mnie powstrzymał.
- Spokojnie
Ola…- szepnął.- Chodź. Nie włamujemy się.
- Czyżby?-
mruknęłam niewyraźnie. Pociągnął mnie za łokieć i wyszliśmy do jasnego
korytarza. Przeszliśmy szybko przez niego. Trafiliśmy do recepcji, gdzie
kobieta za biurkiem podniosła na nasz widok brwi.
- Mogę w
czymś pomóc?
- Zaczekaj
tutaj- nakazał mi i podszedł do młodej kobiety. Rozmawiał z nią przez niecałe
dwie minuty. Niestety nie słyszałam o czym. Ani jej wyrazu twarzy.
- Dziękuję-
Zibi uśmiechnął się do niej podchodząc do mnie. Gdy zamknęły się drzwi windy za
nami, nadal nie wiedziałam o co chodzi.
- Jestem
zdezorientowana- przyznałam.- Gdzie my jesteśmy?
- Niespodzianka.-
Nic tylko ten błysk w oku. Nie powiem, zaczynam się bać. Jakby nie było, nie
znam go za dobrze. Mógłby mnie uprowadzić, związać, wykorzystać i uwięzić.
- Przerażasz
mnie…
- Nie mam
zamiaru zrobić ci krzywdy- zachichotał.
- O tym
właśnie myślałam.
- Jedziemy
na samą górę.
- Po co?-
strzeliłam face plama.
- Zobaczysz.
Obiecuję, że nigdy tego nie zapomnisz!- Zacisnęłam mocniej wargi. I jak się go
nie bać?
Po kilku
minutach byliśmy na miejscu. Wyszłam za nim do wielkiego pomieszczenia z oknami
na całe ściany.
- Naprawdę
przyprowadziłeś mnie tylko po to, żebym zobaczyła to? Wiesz, ile razy w takich
budynkach już byłam?!
- Nie
widziałaś tego- wskazał za mnie.
******
Witajcie ;) Dzisiaj krótko, przepraszam :< Ale muszę nadrobić i coś nowego napisać. W ten weekend powinnam mieć więcej czasu ;)
Dziękuję za wszystko, do następnego! ;*
świetny, czekam na kolejny. <3
OdpowiedzUsuńCo ten Zbyniu wymyślił ciekawego? :) Ola wreszcie powinna przestać uciekać od siatkówki, skoro i tak ma z nią wiele do czynienia :) czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńkiedy następny? :D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział!
Zostałaś nominowana do Liebster Award :) Szczegóły na moim blogu (http://always-with-you-love-dream.blogspot.com) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZbyszek jest genialny! :D Taki opiekuńczy i kochany, i uroczy, i w ogóle najlepszy!
OdpowiedzUsuńKurczę, szkoda, że Olka nie zauważa tego, jak Zibi się stara. Byliby idealną parą :D
Buziaki :*
I zapraszam do mnie: http://walczycomilosc.blogspot.com/
Zapraszam na 13.
OdpowiedzUsuńhttp://wrytmiesiatkowki.blogspot.com/
Pozdrawiam :*
Kasia.!