piątek, 29 stycznia 2016

3. Nie mamy wpływu na to, kto pojawia się w naszym życiu. Ale czasem dopisuje nam szczęście...

Następnego dnia rano wstałem chyba jako pierwszy. Po śniadaniu udaliśmy się na trening.
- Rozgrzeweczka, panowie!- Wrzasnął trener.
Od razu przystąpiłem do działania. Moim nowym celem był pierwszy skład na IO w Londynie. Ciężko pracowałem przez wiele lat, aby w końcu odnieść sukces. Dodatkową motywacją było to, że na finale może pojawi się Ola.
Ta dziewczyna  zawróciła ci w głowie – pomyślałem z goryczą.- Dlaczego po prostu o niej nie zapomnisz?
To pytanie zadawałem sobie wiele razy. I ani razu nie potrafiłem odpowiedzieć. Zazwyczaj szybko nudziłem się dziewczynami. Najdłużej byłem z jedną – Tamarą. Była moim pierwszym zauroczeniem, pierwszą miłością… Ale się wycofałem. W ostatniej chwili. Zawsze zwalałem winę na przymusowy wyjazd z Włoch i opuszczeniu dziewczyny. Byłem młody, głupi.
Chociaż teraz… Zdaję sobie sprawę, że ją skrzywdziłem. A ona wróciła. Tylko, że ja już nie jestem tamtym szczeniakiem.- Moje myśli zaczęły znów krążyć wokół ostatnich 24h.
Nagle poczułem, jak piłka uderza mnie w głowę.
- Bartman!- Warknął Stefan. Tego dnia wyjątkowo nie był w humorze nasz szkoleniowiec.
- No już, już…- Wziąłem Miksę i zaczałem się nią bawić.
- Nie wiem, czy ty udajesz, że mnie nie widzisz, czy naprawdę jesteś ślepy?!- Krzyknął Ignaczak. Uniosłem głowę.
- Co tam, Krzysiu?
- Gramy!- Krzyknął i niecierpliwie machnął na mnie ręką. Przewróciłem teatralnie oczami, co mu się oczywiście nie spodobało. Jednak nie skomentował tego.
Posyłałem mu najtrudniejsze piłki, jakie byłem w stanie. Jednak stary Libero dotrzymywał mi kroku.
- Nadal w formie.- Zaśmiałem się.
- Jeszcze nie mam medalu z Igrzysk. Potem mogę umierać.- Odpowiedział z szerokim uśmiechem.
Cały Igła. Nigdy się nie poddaje…

***
Tym razem na kawę wybrałem się tylko z Kubiakiem i Ignaczakiem. Cała reszta po morderczym treningu na hali, wolała iść spać.
Sam byłem zmęczony. Jednak po co spać, skoro można iść do kawiarni, gdzie pracuje dziewczyna, która ci się podoba, ale totalnie cię olała?
- Zbychu, musisz dać jej czas.- Uspokajał Igła.
- Miała na to wystarczająco dużo czasu.- Warknąłem.
- Ty nie wiesz…
- No właśnie do cholery!- Posłałem mu mordercze spojrzenie. Kubiak instynktownie pojawił się między nami dwoma, by nas rozdzielić.
- Po jakiego my tam idziemy? Bo zapomniałem.
- Aby zobaczyć się z Olą.- Wyjaśnił mu Krzysiek.
- Czyli z Polskiego na nasze… Aby Zibi spróbował z nią porozmawiać. Stary, w życiu.- Zaśmiał się.
Nie skomentowałem. Po prostu pozwoliłem sobie na wspomnienia…

Igła zwykle punktualny, tym razem się spóźniał. Stałem jak ten kołek przed wejściem do szkoły ponad gimnazjalnej w Rzeszowie i czekałem na dwóch kolegów z drużyny.
- Nie wierzę, że dałem się w to wciągnąć…- Westchnąłem spoglądając na spacerujących po parkingu uczniów.
- To lepiej uwierz, bo to dopiero początek.- Usłyszałem za sobą.
- Pocieszyłeś mnie, Piter. Gdzie nasz Król Obrony?- Uniosłem brew.
- Kazał nam wejść ewakuacyjnymi z tyłu szkoły i skierować się do pokoju nauczycielskiego.- Przekazał bez zająknięcia. Czasem się zastanawiałem, czy on aby na pewno nie został zaprogramowany jak robot.
- To chodźmy.
Już dawno zapomniałem, jak to wygląda. Życie oparte tylko na nauce, prawie bez siatkówki… Wzdrygnąłem się. Nagle usłyszałem pisk.
- Zbigniew Bartman!- Jakaś niska blondynka natychmiast do mnie podbiegła.- Nowakowski!
- Też ma imię.- Wtrąciłem, ale ona nawet chyba nie usłyszała zbyt zajęta podziwianiem naszych wspaniałych twarzy.
- Wiesz może, gdzie jest pokój nauczycielski?- Delikatność i spokój w głosie Cichego były tylko pozorem. Znam go na tyle dobrze ( niestety ), że wiem że zaraz wybuchnie śmiechem. Środkowy miewa swoje humorki, które cierpliwie muszę znosić. Co prawda ostatnio to oni jakoś radzili sobie ze mną… Chociaż sam nie wiem, jak.
Dziewczyna pokazała nam drzwi, zrobiła sobie z nami zdjęcie i popędziła w drugą stronę z bananem na twarzy.
- Nigdy się nie przyzwyczaję.- Mruknął kolega.
- To część naszego życia, stary. Sława i pieniądze.- Odpowiedziałem z pogardą dla tych kilku rzeczy.
- Ale ja tylko chciałem grać w siatkówkę!
Nic na to nie powiedziałem tylko zapukałem do drzwi. Otworzyła nam starsza sekretarka, a za jej plecami dostrzegłem głowę Ignaczaka.
- Pan Bartman? Pan Nowakowski?
- Tak, to oni.- Odezwał się Krzysiek. Weszliśmy do środka trochę niepewnie. Przysłuchiwałem się rozmowie Libero z dyrektorem. Prawdopodobnie był to dyrektor – na takiego wyglądał.
- Możecie zacząć na kolejnej lekcji. Konferencyjna jest do waszej dyspozycji.
Po tych słowach podziękowaliśmy i wyszliśmy.
- No to najtrudniejsza część za nami!- Posłał nam kuksańca Igła.
Chciałem żeby to była prawda! Myślami już jestem przy wieczornym bieganiu. Może nawet wbrew zasadom udam się kulturalnie do baru i napiję z jakąś piękną kobietą?
Ta myśl trochę poprawiła mi nastrój. Uśmiechnąłem się szeroko i zacząłem działać.
Gdy wszystko już było gotowe, przyprowadzili uczniów. Tylko obijały mi się o uszy szepty, śmiechy dziewczyn i krzyki nauczycieli, że autografy i zdjęcia po spotkaniu. Super, na to zawsze czekam!
Igła wstał i się przedstawił:
- Cześć wszystkim, jestem Krzysztof Ignaczak jak już pewnie wiecie.  A to moi przyjaciele z boiska: Piotr Nowakowski i Zbyszek Bartman. – Podnieśliśmy się i szeroko do nich uśmiechnęliśmy. Akurat dzisiaj nie bardzo miałem ochotę na konfrontację z tymi wszystkimi licealistami. Po cholerę się kurwa zgodziłem na to bagno? Eh, jestem idiotą!
- …Czy ważny jest w życiu i co można dzięki temu zawdzięczać? – Kontynuował najstarszy z nas.
- Postaramy się odpowiedzieć na wasze pytania.- Dodałem, żeby nie było. Zerknąłem z niepokojem na Krzyśka, bo nie mówił nic więcej. Wtedy zauważyłem, że mierzy się spojrzeniem z jakąś ładną brunetką
Jest naprawdę ładna – pomyślałem. Potem zmarszczyłem brwi w zdziwieniu. Co z tego? Co z tego, że jest ładna! Napotkała mój wzrok i nie odrywała go. Wtedy coś sobie przypomniałem… Skądś ją znam! Już ją raz widziałem, ale nie mogę sobie przypomnieć, skąd.
Nagle jakiś chłopak odezwał się do niej. Natychmiast obróciła głowę. To, że jej się przypatrywałem, mogłem wszystko zobaczyć. Przyglądał jej się jakiś inny chłopak kilka rzędów dalej. Dziewczyna zarumieniła się i znów skupiła na nas.
A gdybym tak się z nią poznał?
Padały różne pytania, niektóre były niestosowne, ale już się do tego zdążyłem przyzwyczaić. Nie mogłem przestać, moje myśli niestety wciąż kierowały się do brunetki, którą skądś pamiętam.
- Mamy pytanie!- Uniosła wysoko rękę i mierzyła nas trzech wzrokiem.- Czym jest siatkówka?
Zdziwiłem się tak bardzo, że o mało nie zacząłem się śmiać.
- Jak to czym?- Odpowiedział pytaniem Piter, do tej pory znudzony i wpatrzony w biały sufit.
- No dla was. Wszystkich. Bo nie rozumiem tego całego zamieszania ze sportem w tym mieście- Zrobiła pełny ruch ręką.
Potem wdali się w dyskusję, ale sobie już odpuściłem. Dopiero obudziłem się, gdy nadszedł czas na autografy.
- Nigdy więcej.- Jęknąłem, kiedy było już po wszystkim.
- „To nasza praca”- Przedrzeźniał mnie Nowakowski.
- Oj, zamknij się!- Walnąłem go.  Nagle drzwi się otworzyły i razem z Igłą wkroczyła jakaś dziewczyna.
Hm, to chyba ta sama, z którą wygrałem na spojrzenia?
- Hej!- Pomachał do niej Piotrek. Ja go do cholery nie rozumiem! Raz narzeka na fanów, a teraz taki otwarty… Co za człowiek. Brunetka odmachała mu i szeroko się uśmiechnęła. Zauważyłem, że przy tym ukazały się śliczny dołeczek w jej prawym policzku.
- Dobra, to  czekajcie chwilę, ja zaraz wracam.- Orzekł Igła i wyszedł.
Postanowiłem, że czas coś zrobić. Jakiś krok.
- My się znamy?- Starałem się być uprzejmy.
- Raczej nieee.- Ucieszyłem się wtedy, że dzięki mnie się speszyła. I ten rumieniec na jej twarzy… Dlaczego odczułem chęć pogłaskania ją właśnie w miejsce zarumienienia?
Ledwo się powstrzymałem, ale nie mogłem przestać na nią patrzeć. Coś było takiego… Po prostu czułem, że to się dla mnie dobrze nie skończy.
- Ale chyba cię gdzieś widziałam… - zmarszczyła brwi. Ha! A więc nie tylko ja odniosłem takie wrażenie?
- Zbyszek Bartman. Po prostu Zibi.- Posłałem jej jeden z moich najlepszych uśmiechów i wyciągnęłam dłoń, którą uścisnęła po krótkim wahaniu. – Z pewnością mnie widziałaś.
- Aleksandra Sowecka, po prostu Ola, albo Sowa. Jak kto woli. Grasz z Krzyśkiem?
Zdziwiłem się, gdy okazało się, że Piter to jednak jej znajomy, a Igła tymczasowy opiekun. A jeszcze bardziej zaskoczyło mnie to, że właśnie taką miałem nadzieję, bo dzięki temu mógłbym ją częściej widywać. Jest taka słodka!
Kurwa mać co się ze mną dzieje?- Westchnąłem w duchu i przestałem zwracać uwagę na młodego środkowego, który pożerał tę nastolatkę wzrokiem.
Ostatecznie ustaliłem warunku. Wychodząc z liceum, przepuściłem Olę przodem i zamknąłem Nowakowskiemu drzwi przed nosem.
ż, nie mogłem się powstrzymać przed wrednym uśmieszkiem. Nie mogło to skończyć się bez bójki.

- Jesteśmy na miejscu!- Ogłosił Kubiak. Weszliśmy do środka i niemal od razu wpadliśmy na Sowecką.
- O, hej chłopaki! Dzisiaj w mniejszej grupce? I co to za śmieszne przebrania?- Stasowała nas wzorkiem.
- Musimy jakoś unikać tłumu gapiów. – Mrugnął do niej Igła. Dziewczyna weszła za bar.
- Dobra, to pewnie chcielibyście po kawie?- Domyśliła się i już zaczęła swoją pracę.  W tamtejj właśnie chwili przypominała mi tę Olę z Rzeszowa.
- Co u ciebie?- Zaryzykowałem pytanie. Zerknęła na mnie i po chwili odpowiedziała.
- Wszystko okej. Cieszę się, że znów mogę z wami rozmawiać.
Kurwa, gdybyś się odezwała, to bym tutaj przyleciał w każdej chwili. Jeden telefon, jeden sms.
- Gdzie studiujesz?- Zagadał Dziku.
- Nigdzie.- Wzruszyła ramionami. Tak nas to zaskoczyło, że się roześmiała.- Czemu macie takie miny?
- Twoja matka mówiła mi, że dalej studiujesz!- Uniósł głos Ignaczak.
- Bo studiowałam.
- Co się stało?- Szepnąłem. Byłem pewny, że coś musiało się stać.
- Po prostu studia to nie dla mnie.- Uśmiechnęła się lekko i podała nam kawy. – Jedna bez mleka, trzy z cukrem.
- Hej! Wisisz nam masaż!- Przypomniał Kubiak.
- Ehe, jeszcze czego.- Prychnęła.- Ty to jeszcze pamiętasz?
- Że kobieta wisi mi masaż? Oj nie… takich rzeczy się nie zapomina!
- Ale o imieninach to już można?!
- Tego nie powiedziałem!- Zaczął się bronić.
- Dobra, dobra, ja tam swoje wiem…
- A jak twój tata?- Przerwałem ich przyjacielskie przekomarzanie się, które zaczęło mnie irytować. Ona w ogóle na mnie nie patrzy.  Chyba że ją do tego zmuszę. Ja muszę widzieć jej oczy…
- Już dobrze. O ile można powiedzieć „dobrze” na człowieka, który przez durnotę swojego szefa spadł z wysokości  czwartego piętra, ledwo się nie zabił i jeździ na wózku. – Prychnęła wściekła i szybko zamrugała oczami. – Sorki, po prostu…
- Rozumiemy.- Uśmiechnąłem się blado i położyłem dłoń an jej dłoni. Jest taka ciepła… Wiec to nie sen.  Uniosła natychmiast głowę i spojrzała na mnie przestraszona. – Przykro mi.
W jej oczach pojawiły się łzy i szybko odsunęła się, a moja dłoń opadła na zimny marmur baru.
- Muszę jeszcze zrobić kilka rzeczy na zapleczu.- I zniknęła.
- Noooo, stary. – Poklepał mnie po ramieniu Misiek.
- Muszę z nią pogadać.- Mruknąłem niespokojny.
- Przecież właśnie ro…
- Michał, jemu chodzi o innego typu rozmowę.- Szturchnął go Ignaczak.
- Kurwa, ja mam już dość!- Wkurzył się.- Idę z powrotem do ośrodka. Idziecie?- Spojrzał na nas. Pokręciłem głową. Przyjaciel westchnął i spojrzał na Libero.- A ty?
Igła wpatrywał się we mnie przez kilkanaście sekund. Wiedział dobrze, że sobie nie odpuszczę.
- Idę.- Odparł z rezygnacją. Poklepał mnie mocno po plecach.- Widzimy się na treningu, Zbychu.
Gdy wyszli, już  nie czułem się tak pewnie.
Ale wiedziałem jedno – muszę szczerze porozmawiać z Aleksandrą Sowecką.



******
  Okej, na razie skupiam się na pokazaniu Wam kilku momentów przeszłości z perspektywy Bartmana. W kolejnym rozdziale...
Jak myślicie? Uda mu sie z nią w końcu pogadać tak na poważnie? ;p