Wciągnąłem głośno powietrze. Tak dawno jej nie widziałem… I
nigdy sobie nie wybaczę, że wtedy… Znów
poczułem, że mam łzy w oczach. Nie potrafiłem po raz kolejny powstrzymać się
przed przypomnieniem sobie tamtego cholernego dnia…
- Jak
dobrze, że znów możemy was
widzieć razem!- Cieszy się
pani Danuta.- Prawda, Henryku?
- Tak,
tak kochanie. Wiedzieliśmy, że
pewnego dnia znów się odnajdziecie!- Uśmiechnął
się
do nas ojciec Tamary. Odpowiedziałem tym samy, ale niezbyt szczerze. W tej
chwili chciałbym być gdzie
indziej. Z moją przyjaciółką.
Boże,
ale czy to tylko przyjaciółka? Dla mnie na pewno nie. Jednak ona… ma
chłopaka.
Ma kogoś a ja muszę zapomnieć.
Powinienem się skupić teraz
na Tamarze. Na spotkaniu z jej rodzicami. Nie na balu maturalnym Olki.
-
Zbyszku, słuchasz mnie?- Dziewczyna dotknęła
lekko mojego ramienia, aż się
wzdrygnąłem.
-
Przepraszam, zamyśliłem się.-
Próbowałem udawać
skruszonego. Niestety to nie w moim stylu, wiec na pewno nie wyszło
to wiarygodnie.
- Nie
musisz się tak spinać.
Przecież znasz moich rodziców… polubili cię.-
Szepnęła mi do ucha. Nic nie odpowiedziałem.
Poczułem
wibracje w kieszeni. Wyciągnąłem
telefon.
„Ola
wylatuje za czterdzieści minut do Londynu”
W
jednej chwili zrobiło mi się słabo
i poczułem ból w klatce piersiowej.
-
Kochanie, co się stało?!-
Doskoczyła do mnie Tamara.
- Zrobiłeś
się
bardzo blady, Zbyszku.- Oznajmiła jej matka. Zacząłem
spazmatycznie oddychać.
Ja
pierdole… Ale jak?! Odepchnąłem lekko od siebie dziewczynę
i natychmiast wstałem. Spojrzałem na
zegarek. Cholera, nie mam czasu… W biegu ubrałem buty
i skórzaną kurtkę. Wróciłem
potem na chwilę do salonu by zabrać
klucze.
- Gdzie
ty się wybierasz?!- Usłyszałem
z kanapy zirytowany głos mojej dziewczyny.
- Muszę
szybko coś załatwić.
Wracam niedługo.- Nawet na nią
nie spojrzałem tylko wybiegłem
z mieszkania. Wyciągnąłem
komórkę.- Chciałem
zamówić taksówkę na
adres…- Powiedziałem niezbędne
informacje.
Czekałem
piętnaście
cholernych minut.
- Na
lotnisko. I to szybko!- Popędziłem człowieka
za kierownicą, ledwo wsiadając
na tylne siedzenie.
- Witam.
Obawiam się, że w
tamtą stronę są
korki. Był wypadek. – Oświadczył
odpalając samochód.
- To
proszę je ominąć!-
Warknąłem wkurwiony.
W tym
czasie użalałem się
nad sobą, że
zostawiłem swoje auto u Kubiaka, bo jego się
zepsuło. A musiał jutro
wcześnie rano jechać
do swojej dziewczyny. Jakaś grubsza sprawa, więc
pożyczyłem
mu swoje.
Nerwy
zaczęły działać.
Co chwila pośpieszałem
faceta, chociaż dobrze wiedziałem,
że
stoimy w korku. Wydzwaniałem do Olki. Modliłem
się,
żeby
odebrała. Ale za każdym
razem włączała się
poczta. Kląłem pod nosem jak nigdy wcześniej.
Na zmianę wybierałem albo
jej numer, albo Krzyśka. Żadne
nie odbierało. Schowałem
twarz w dłoniach i powstrzymywałem
się
od bezradnego wyciu do księżyca oraz płaczu.
Ten ból, panika, niepewność, uczucie że coś
stracę, że nie
zdążę… Powoli mnie zabijało.
Do tego
jakiś czubek z drugiego pasa niemal wjechał
nam na dupy, pisząc sms’a. Posypały
się
nieprzyjemne epitety i jechaliśmy dalej.
Mniej
więcej
na zjeździe na lotnisko samochód zgasł.
- Co za
popierdolony samochód! Takim starym dziadem jeździć!-
Wrzeszczałem to i jeszcze kilka innych rzeczy. A
kierowca oczywiście nie był dłużny.
– Niech pan jedzie najszybciej, jak się da!
Niestety
na miejscu byłem już spóźniony
i jedynie nadzieja kazała mi się jakoś
trzymać. Nadzieja, że
jednak zdążyłem.
Zapłaciłem
człowiekowi
należną kasę
nie czekając nawet na resztę
i już biegłem w
kierunku wielkich szklanych drzwi. Wpadłem do środka
zdyszany, zacząłem się rozglądać.
I wtedy
ich zobaczyłem.
Kuba z
Maćkiem
Przytulali się i płakali.
A Igła właśnie
w tej chwili obracał się w moją
stronę i nie miał za
wesołej miny. Podszedł
do mnie i położył
rękę
na moim ramieniu.
-
Przykro mi. Właśnie jej
samolot odleciał.
Nie wiedziałem, kiedy wstałem i jakim cudem znalazłem się przy
barku. Ola wpatrywała się we mnie wielkimi oczami przez dłuższą chwilę. Potem
odwróciła się i wyszła na zaplecze.
Zaskoczony zmarszczyłem brwi. O co chodzi? Poznała mnie na
pewno.
- Zbychu, chodź usiądź. Potem ją złapiemy i pogadamy.- Ciągnął
mnie za ramię Ignaczak.
Ale ja nie chcę gadać z nią przy was!- Pomyślałem z irytacją.
Jednak udałem się za nim do stolika. Wszystkie pary oczu wpatrywały się we
mnie, czekając na jakiś wybuch. Ale tak naprawdę ja nic nie czułem.
- Chyba jest w szoku.- Stwierdził Bociek.
- W szoku to on jest od trzech lat.- Prychnął Kubiak.
W następnej chwili działo się tyle rzeczy…
Najpierw usłyszałem JEJ głos, gdzieś za mną. Potem
zorientowałem się, że niesie nam kawę. W następnej chwili już stała przed nami
i rozdawała napój.
- Cześć, Ola!- Uśmiechnął się do niej Fabian.
- Cześć wszystkim.- Również się uśmiechnęła, ale słabo.
Zerknęła szybko na mnie i zacisnęła wargi. Zmarszczyłem brwi zbity z tropu.
Nigdy nie chciałem, aby była na mnie zła!- Później się z wami przywitam, okej?
Mam robotę na razie na zapleczu. Poczekajcie jakieś pół godzinki.
I odeszła. To by było na tyle.
Co się z nią stało? Gdzie ta żywa, pragnąca mojego towarzystwa
kobieta?
-… tak. Ale nie wiedziałem, że aż tak!- Rozwodził się nad
czymś Grzesiu.
- Fajnie to oni w tym Rzeszowie się bawią!- Zaśmiał się
najwyższy spośród całej kadry.
- Możdżon zazdrości.- Poruszył śmiesznie brwiami Fabian.
- Wszystko okej?- Szepnął do mnie Kubiak.
- Jasne.
Przyglądał mi się podejrzliwie przez jakiś czas. Az w końcu
odpuścił. Jakiś pół godziny później wyszła do nas Ola. Patrzyłem na nią jak
urzeczony. Obcisłe dżinsy, które prezentowały jej długie, wspaniałe nogi… I ta
obcisła, zielona bluzka! Poczułem gorąco rozlewające się po moim ciele. Jak to
możliwe, że ta kobieta tak zawróciła mi w głowie, że od trzech lat nie mogłem
jej wyrzucić z pamięci? A wtedy nagle zjawiam się w kawiarni i okazuje się, że
ona tam pracuje. Cóż za zbieg okoliczności!
Przytuliła najpierw Ignaczaka – swojego niedoszłego ojca, jak
mniemam. Następnie Fabiana i Miśka, który przedstawił jej resztę grupy. Na
końcu podeszła do mnie.
Cały czas wodziłem za nią wzrokiem, chłonąc jak najwięcej
szczegółów. Ale dopiero wtedy, gdy podeszła, zauważyłem, jak bardzo się
zmieniła. Jej twarz nie miała tych rumieńców, gdy mieszkała w Rzeszowie. Jej
uśmiech nie był tak szeroki, jak wcześniej, chociaż jak najbardziej szczery.
Oczy nie błyszczały już tamtym blaskiem, chęcią poznawania świata. I ta chustka
na głowie… Postarzała się w trzy lata. Jakim cudem? Jedno było pewne – nadal
była piękna.
- Cześć, Zbyszku.- Powiedziała tylko i głęboko patrzyła mi w
oczy. Poczułem, jakby przewiercała mnie wzrokiem. Tego było mi trzeba. Jej
oczu…
- Oluś…- Szepnąłem i po chwili trzymałem ja w swoich wielkich
ramionach. Zdziwiłem się, gdy zdałem sobie sprawę, że schudła. W Rzeszowie miała
idealne ciało. Uwielbiałem ją przytulać. A po tych trzech latach zdaje się,
jakby ubyło mojej Oli.
Nie jest już taka sama. – Podpowiedziało mi coś w mojej
głowie. – Ty też nie jesteś.
- Udusisz mnie!- Jęknęła. Natychmiast się odsunąłem, ale nadal
trzymałem dłonie na jej ramionach. Nie byłem gotowy jej puścić. Najpierw
musiałem się upewnić, że to nie sen. Sen, który często pojawiał się w środku
nocy.
Czułem wwiercane spojrzenia moich kolegów w moje plecy. Z
westchnieniem opuściłem ramiona i wycofałem się, by podziwiać ją z daleka.
Najwyraźniej nie chce
ze mną gadać.- Pomyślałem.
- Pracujesz tutaj?- Zaciekawił się Misiek.
- To kawiarnia moich rodziców.- Powiedziała z dumą.
- To dlatego taka dobra kawa!- Klasną w dłonie uradowany.
- Nie odzywałaś się przez długi czas!- Wypomniał jej Drzyzga.-
Usychałem z tęsknoty. To wyobraź sobie, co musiał przeżywać Bartman!
Wszystkim wydało się to zabawne. Tylko nie mnie. I nie jej.
Spojrzała na mnie i wyczuwałem przeprosiny, które posłała mi wzorkiem.
Problem w tym, że już dawno jej wybaczyłem. Nie mógłbym się na
nią gniewać. Jednak w każdym razie nadal jestem zirytowany, że nie kontaktowała się ze
mną. Ba! Nawet nie próbowała. W przeciwieństwie do mnie. Byłem poirytowany, nie
zły. I miałem ochotę ją zapytać, o wszystko.
- Wszędzie huczało, że przyjeżdżacie na jakiś turniej.
- Igrzyska Olimpijskie w Londynie.* - Wyjaśnił Igła.
- A tak… Mówiłeś coś mi o tym…- Zrobiła zmieszaną minę.
Najwyraźniej nie mieliśmy się o tym dowiedzieć.
- Chwila… To wy …- Michał robił dziwne gesty rękami, a przy
tym miał taką minę, że się głośno zaśmiałem.
Wtedy wszyscy spojrzeli na mnie.
____________________
*Igrzyska Olimpijskie w Londynie – na potrzeby opowiadania został specjalnie zmieniony rok turnieju; proszę o zrozumienie!
*****
Wiem, ten rozdział też nie jest najdłuższy...
Musiałam zmienić kilka rzeczy, w tym czcionkę (jeśli źle będzie się Wam czytać, to piszcie!) oraz czas.
Jeśli coś się nie będzie podobać, lub zaczniecie się nudzić, błagam napiszcie o tym szybko! Postaram się wtedy coś zmienić :)
Dziękuję, że nadal jesteście i czekałyście!
Te wyświetlenia mówią same za siebie :)
Pisze ten komentarz 3 raz..uroki pisania na telefonie ;-;
OdpowiedzUsuńJak napisalas o tej chustce to odrazu "o nie ona ma raka" powiedz ze moje przemyslenia sa nieprawdziwe ;-;
Pozdraeiam xx
~SanDra
Chustka będzie miała symboliczne znaczenie :)
UsuńPozdrawiam ;*
Ja chce jeszcze L
OdpowiedzUsuńTooo jest.....ŚWIETNE!!!No po prostu kocham czytac twoje opowiadanie :D Kiedy next?
OdpowiedzUsuńCieszę się :D Następny dopiero za tydzień ;)
UsuńUlala... Co to dalej będzie? Bo ciekawe *.*
OdpowiedzUsuńnie czaje tego wszystkiego.. :D czekam na dalszą część :D
OdpowiedzUsuńTyle sie dzieje a ja musze tyle czekać??!? Wrescie sie spotkali ale cos jest inaczej. Nie wiadomo jeszcze co jest ale jest inaczej. Czekam na następny rozdział i życzę weny
OdpowiedzUsuńCałuje Miska