niedziela, 18 października 2015

Rozdział XLVII



- Czy to był ten ktoś, o którym myślę, że był?
- Nie mam pojęcia, o czym myślisz, Zibi.- Przyznałam zamykając za sobą drzwi. Siatkarz stał oparty o ścianę w czarnym podkoszulku, który uwydatniał jego mięśnie, oraz dresowych spodniach.- Już się lepiej czujesz, jak widzę.
- Miło, że w ogóle cię to interesuje… - Mruknął i odwiesił za mnie kurtkę.
- O co ci znowu chodzi?- Westchnęłam i udałam się do kuchni.
- Nic. Myślałem tylko, że mówiłaś niedawno, że on cię nie interesuje.
- Nie że mnie nie interesuje… Po prostu Nie aż tak bardzo.- Wzruszyłam ramionami.- Poza tym sytuacja się zmieniła.
- Jest twoim chłopakiem?! Od kiedy?!
- Nie rozumiem, co ciebie to tak interesuje, hę?- Założyłam ręce pod boki czekając na odpowiedź. Ale nie nadchodziła.- Ok. Wiesz co, może ja ci jakoś przeszkodziłam?
- Oluś, nie… No co ty.
- Skoro od samego progu zaczynasz, to musi coś być na rzeczy.- Zaczęłam się zbierać, ale on zatrzymał mnie w pół kroku i usadził na krześle.
- Po prostu on mi się nie podoba… Tyle.
- O ile dobrze znam TE  zasady, to nie ty decydujesz, kto MNIE się podoba.
- Ale się martwię o ciebie. I chcę jak najlepiej…
- Proszę, przestań TATUSIU.- Zaśmiałam się.- Najpierw Kuba, potem Igła… chociaż z nim to dopiero mnie czeka pogadanka… A teraz ty. Mam już dość i zaraz sobie pójdę, jak nie przestaniesz!
- Okej, okej!- Poddał się.- A więc dlaczego przyszłaś?
- Zobaczyć, jak się czujesz. Nie wolno?- Uniosłam brew.
- Nie, no skąd. Tylko się dziwię, że twój chłopak nie miał nic przeciwko… I do tego cię przywiózł.
- Bo go o to poprosiłam! Poza tym, chyba mieliśmy zmienić temat, nie?
- Okej, więc może zjesz naleśniki?- Zaproponował z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Hm, umiesz jednak gotować?
- Powiedzmy.- Mrugnął i zaczął wyjmować potrzebne składniki.
Jakieś pół godziny później zajadaliśmy przed TV naleśniki z dżemem truskawkowym i powidłami. Do tego siatkarz przygotował bitą śmietanę…
- Czuję, że tyję.- Jęknęłam odkładając talerzyk na stolik. Oparłam się o kanapę i zmrużyłam oczy.
- Ja tam nie widzę różnicy.- Spojrzałam na niego gniewnie i lekko uderzyłam dłonią w ramię.- Ey, a to za co!
- Za to przed chwilą!- Mruknęłam.
- No przecież prawdę mówię! Za prawdę bijesz ludzi?
- Tak!- I znów go walnęłam. Skrzywił się niby z bólu. Dobrze jednak wiem, że ani trochę tego nie odczuł. Wróciłam na swoje miejsce interesując się meczem siatkówki na ekranie telewizora. Tak, ja oglądam mecz. Tak, to przez Bartmana (zmusił mnie, oczywiście). Ale nagle zaczął mnie łaskotać po żebrach. Jeden minus taki, że to akurat nie w tym miejscu mam łaskotki.
Po dłuższej chwili widząc, że jego starania idą na marne, dał sobie spokój. Jeszcze kilka razy próbowałam go zapytać o jego byłą dziewczynę, ale odpowiedział mi tym samym, co ja wcześniej jemu. Co mnie to obchodzi? No właśnie, co?
- No dobra, to ja się zbieram na autobus!- Wstałam i on zrobił to samo.
- Jak to, twój chłopak nie przyjedzie po ciebie?- Żachnął się. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że on jest kolejnym wrogiem związku mojego i Alana. Nie ma co, mam oparcie w swoich przyjaciołach!
- Nie, bo nie chcę być zależna od faceta. Zapamiętaj to sobie!
- W takim razie, ja ciebie odwiozę.- Już złapał za kluczyki na szafce w przedpokoju.
- Hej! A co ja przed chwilą powiedziałam?
- Myślałem, że chodzi o Alana, jako twojego chłopaka…
- Już myślałam, że nie jesteś facetem.. W każdym razie poradzę sobie sama. Dzięki.
- Nie ma mowy. Nie pozwolę ci się tłuc autobusami wieczorem i to zimą! – Już ubierał kurtkę.
- Zbyszek, co ja przed chwilą powiedziałam?- Powtórzyłam pytanie.
- Coś tam zaczęłaś marudzić, a potem… zgodziłaś się na podwózkę do domu w obecności przystojnego siatkarza.
- Nad interpretujesz! Kto powiedział, że jesteś przystojny?
- Ty mała…
- Licz się ze słowami ty duży…- Spojrzeliśmy na siebie i wybuchliśmy śmiechem.
Sama nie wiem, jak dotarłam do domu Ignaczaków. Przez całą drogę śmieliśmy się nie wiadomo z czego.
Za to spadłam na ziemię tuż przed kolacją.
- Tataaa!- Krzyknął Sebastian i pobiegł do Igły, który go chwycił i zrobili „samolota’.
- Młody, ty jesteś coraz cięższy!- Stęknął Libero siadając obok mnie na kanapie.
- Ma to po tatusiu. Staruszku.- Zachichotałam.
- Jaki staruszku! Nie mam jeszcze czterdziestki.- Prychnął odbierając mi pilot z ręki.
- Hej!
- Nie marudź. Jesteś pod moim dachem.- Żartował sobie. I przełączył oczywiście na sport.
- Jak zwykle musisz mi to wypominać. Dobrze wiesz, że mogłabym spać pod mostem. Gdybym tylko chciała.
- Ale nie chcesz. Bo co ty byś beze mnie zrobiła? Na przykład jak dzisiaj rano?
- CO?- Zrobiłam wielkie oczy. Że też teraz mu się musiało przypomnieć!
- Czego ja nie wiem, co powinienem był wiedzieć już dawno, przynajmniej w teorii, jednakże dowiedziałem się w praktyce. Na co gotowy nie jestem.
- Nie wiem o co chodzi.- Tak. Stwierdzam, że najlepiej udawać głupią.
- Czy ty i on…?
- Kto?
- Alan?
- Co z nim?
OK. Dalej gramy sobie. Odbijam pałeczką ping-pong normalnie.
- No ty…?
- Ja?
- I on?
Uniosłam tylko pytająco brwi. W końcu westchnął i nie patrząc na mnie, zapytał:
- Co to do cholery miało znaczyć? U mnie w domu? O tak wczesnej porze?
- Aaaaaaa tooooo….. …. …..  . . . No cóż. Muszę przyznać, że sama byłam zaskoczona.
- Czy Alan ma zamiar codziennie zabierać i odbierać cię ze szkoły?
- Yyy nie wiem?
- Bo wiesz, jak dla mnie to może być. Mógłbym sobie dłużej pospać w tygodniu…
- Nie wierzę!- Zaczęłam się śmiać.- Tobie tylko o to chodziło!?
- A o co innego?- Zdziwił się szczerze, na co ja wybuchłam jeszcze głośniejszym śmiechem.
Po kolacji dołączyłam do rodzinnej zabawy. Najpierw w chowanego, a następnie gry planszowe. Aż Dominika usnęła.

*** 

Kolejnego dnia Alan ponownie po mnie przyjechał. Tym razem zaczekał na dworze. Byłam pewna, że czeka mnie kolejna szaleńcza przejażdżka na motorze. Ale zaskoczyła mnie obecność czarnego opla. Siadłam do środka.
- Cześć, piękna.- Przywitał się.
- Heeeej.- Uśmiechnęłam się starając nie patrzeć na chłopaka. – Zmiana transportu?
- Dzisiaj zdecydowanie za zimno.- Wyciągnął rękę i założył mi za ucho opadający osmyk włosów. – Czy twoi opiekunowie nie mają nic przeciwko, że już drugi dzień z rzędu cię porywam?
Przypomniałam sobie wczorajszą rozmowę z Igła… I znów się zaśmiałam.
- Oj, nie. Uwierz!
- To dobrze. Bo nie chcę przestawać. – Po raz kolejny się zarumieniłam.
- Dobra. Możemy już jechać?
- Jasne.- Odpalił silnik i ruszyliśmy.
Na miejscu, pod szkołą czekał na mnie Kuba. W towarzystwie jakiegoś chłopaka? A może mam zwidy? Ruszyłam w ich kierunku, ale wtedy ktoś zahaczył o moje ramię. Poślizgnęłam się i… w ostatniej chwili Alan mnie złapał.
- Nic ci nie jest?- Pomógł mi się szybko pozbierać.
- Nie, nic…
- Uważaj, jak chodzisz Sowecka!- Warknęła Jolka.
- Zdzira.- Syknęłam pod nosem.
- Nie przejmuj się nią.- Mruknął mi do ucha chłopak.- Nie warto.
- Ola! Co się stało?!- Zaniepokoił się Kuba, który szybko do mnie dobiegł. W jego ślady poszedł znajomy mi skądś drugoklasista…
- Hej, to ty! Ten z tomami książek z biblioteki?- Wyciągnęłam rękę.
- Haha tak. – Zarumienił się. Najwyraźniej jest nieśmiały.- Maciek.
- Ola.- Uścisnął moją dłoń.- A to jest Alan.- Zwarli dłonie w mocnym uścisku. Morczewski zaczął taksować go wzrokiem, po czym się rozluźnił. Najwyraźniej nie dostrzegł żadnego zagrożenia. Maciek jest blondynem, dość przystojnym i dorównuje wzrostem wzrostowi Alana i Kuby. – Grasz w siatkówkę?
- Trochę tak.
- O, a na jakiej pozycji?- Wtrącił się mój… tak. Mój chłopak.
- Atak.
- Nie widziałem cię na treningu żadnym…- Zmarszczył brwi.
- Bo on gra w klubie.- Wyjaśnił Kuba. Spojrzałam na niego. Tego, który zastrzegał się niedawno, że „ten chłopak z książkami nie jest w jego typie’. A tu proszę! Widzę ich razem.
- Ej, wejdźmy do szkoły może, co?- Poprosiłam. I tak zrobiliśmy. Alan czekał na mnie, gdy chowałam kurtkę do szafki. Potem chwycił mnie za rękę i razem weszliśmy do głównego korytarza. Tuż obok mnie dreptał Kuba z Maćkiem. A gdy tylko Karol ze znajomymi nas zobaczyli, od razu podeszli. Sama się zdziwiłam, że Alan serdecznie przywitał się z tym pierwszym. Ale, gdy później go o to zapytałam stwierdził, że nie ma sensu tracić przyjaźni przez dziewczynę. I to się nazywa męska postawa! Dziewczyny to już dawno w takiej sytuacji by się pobiły, wyzwały od dziwek i zerwały wszelkie kontakty.
No, może są wyjątki.
Raz. Jeden jedyny raz Natalia poderwała chłopaka, który mi się podobał. I który czasem do mnie zagadywał i się uśmiechał. Na początku byłam zła, gdy widziałam ich razem się całujących. Byłam wściekła, skłonna do zerwania przyjaźni. Ale dwa dni później stwierdziłam, że to nie ma sensu. Miała w tym udział i to dość spory – Karolina. Facetów jest dużo, nasza przyjaźń jedna.
Nigdy więcej taka sytuacja nie miała miejsca.
W każdym razie cały dzień spędzałam z nowymi znajomymi ( i starymi). Dzięki temu, że swatałam dziewczyną Alana, moje życie społeczne w szkole uległo zmianie. Nagle wiele osób zaczęło mnie rozpoznawać. Nie, żeby wcześniej tego nie robili, skoro byłam sensacją w tym liceum. Sama siebie nazywałam Przybysz z Anglii. W każdym razie jest różnica między wrześniową popularnością, a teraźniejszą. Mówią mi cześć, uśmiechają się, kiwają gdy zobaczą… a nawet zagadują. Poznałam tyle nowych osób, że już imiona zaczynają mi się mieszać. Maciek zaaklimatyzował się w naszej grupce. Został zaproszony na trening szkolny. Z tą inicjatywą wyszedł sam Alan. Coś podobnego! Kuba… nie wydaje się być już taki smutny, a nawet na mnie zły. Towarzyszy mi prawie przez cały czas i daruje sobie te wszystkie docinki w związku z Alanem. Może wreszcie zaakceptował to, co się dzieje! A na pewno ułatwia mu to obecność Maciusia. Mimo, że jest rok młodszy, to taki słodki… Bo wstydliwy.
Karol ogłosił, że nie ma zamiaru być z Jolką.
Na miejscu Alana bym się wkurwiła. Najpierw mu ją podrywał, a potem się wycofał. Chociaż ja rozumiem Lolka. No bo kto normalny by z nią wytrzymał? Nie ubliżając Morczewskiemu…
Wciąż napotykam oskarżycielski, mściwy wzrok Choinki. I naśladującą ją Martę. Dobrały się idealnie Głupia i Głupsza. Tylko, która to która?
Problem się zaczął, gdy mieliśmy dobrać się w pary do poloneza.
- Nie mogę zostawić Kuby…- Upierałam się przy swoim.
- Okej, rozumiem.- Uśmiechnął się Alan.- Nie ładnie by było też Jolę wystawić.
- No właśnie.
Więc tańczyliśmy, jak na początku. Na treningu siatkarzy już jako pierwszego spotkałam Zbyszka. Uśmiechnął się do mnie, a nawet przytulił. A potem rozczochrał włosy! Odpłaciłam się mu tym samym, więc jest remis.
W weekend zajęłam się swoją sprawą. Przestudiowałam jeszcze raz całą swoja i okularnicy książkę. Wtedy znalazłam adres internetowy.
Od razu sprawdziłam, co to jest. Okazało się, że Nieznany napisał kilka innych książek, w tym historycznych. Była nawet jedna wzmianka o nim, że jest historykiem, jego pasją jest archeologia, a uzależnieniem siatkówka. Zadzwoniłam do Kuby, który natychmiast do mnie przyjechał. Zaczęliśmy wspólne śledztwo z Karo i Nat.
- A szukaliście jego nazwiska?- Spytała ta pierwsza.
- Jasne, że tak! Nigdzie nie ma. Jedyna notka to ta, którą wam przesłałam.- Odparłam z rezygnacją.
- No ale chodzi mi, czy pochodzi z Rzeszowa?
- Nie ma nic na ten temat.- Ponownie przypomniał im Kuba.
- Ciężka sprawa.- Ruda rytmicznie uderzała paznokciami o blat stolika.
- Olka!- Nagle wydarł się Sokołowski.
- Co?- Podskoczyłam obok niego.
- Maciek jest informatykiem!
- Co?- Powtórzyłam nie rozumiejąc.
- No on serio na kompie umie wszystko! Zwróć się do niego o pomoc.
- Hej! Ale to bardziej twój przyjaciel!
- Taaaak. Ale to twoja sprawa.- Uśmiechnął się triumfalnie.
- No niby tak. Myślisz, ze dałby radę z tym jeszcze dzisiaj?
- Zapytaj.- Zaproponowały przyjaciółki. Nie myślałam długo. Natychmiast wysłałam Maćkowi sms’a. Odpisał, że spróbuje się czegoś dowiedzieć.
- Jutro w szkole wszystko nam przedstawi, co znajdzie.- Ogłosiłam.
- No, to jeden problem z głowy.- Natalia uśmiechnęła się zadowolona.
- Jeszcze nie.- Mruknęłam.- Muszę się dowiedzieć, o co chodziło temu Nieznanemu z tą książką.
- Damy radę.- Objął mnie ramieniem Kuba.- Razem z Maćkiem coś wymyślimy.
- A co do tego ma Maciuś? Przecież on nie zna mojej sytuacji…
- Ale może nam pomóc.- Zakołysał mną.

***

 Rano w szkole od razu poszłam do nowego przyjaciela. Kuba stwierdził, że musi załatwić coś w bufecie. Bez żadnego przywitania naskoczyłam na niego:
- Dobra, co masz?
- Chyba udało mi się znaleźć podstawowe informacje. Ten cały Nieznany pochodzi z Rzeszowa, a teraz mieszka w Krakowie. Dokładnego adresu nie znam, ale wiem, że często odbywa spotkania historyczne.
- To znaczy, że wiesz, gdzie mogę go znaleźć?
- Tak. W tym tygodniu zorganizował kolejne zebranie. Mam adres.
- Nie wierzę! Maciek, jesteś zarąbisty!- Rzuciłam mu się w ramiona i mocno przytuliłam.- Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję!!
Wtedy dołączył do nas Kuba z Alanem, którzy ciężko dyskutowali.
- No i jak?- Spytał Kuba.
- Załatwione!- Krzyknęłam, na co Morczewski tylko po nas spojrzał.
- Cześć słońce!- Podszedł do mnie i pocałował w kącik ust.- O co chodzi?
- A, Maciek załatwiał dla mnie pewną sprawę… Nic ważnego.- Po czym podeszłam do Kuby i szepnęłam mu do ucha przytulając go:
- Mam adres, możemy go sprawdzić.
- Tylko potrzebna nam podwózka.- Powiedział, również szepcząc.
- Myślę, że to już załatwione.- Uśmiechnęłam się ukradkiem i wszyscy razem udaliśmy się na lekcje.


***

Wiadomość: Czy nadal chcesz mi się odwdzięczyć?
Nie czekałam długo na odpowiedź. Zbyszek odpisał już po pięciu minutach.
Odpowiedź: Zależy, o co chodzi…
Wiadomość: Czy jest szansa, że nie będziesz pytać, jeśli poproszę cię o podwózkę w pewne miejsce??
Odpowiedź: A gdzież chcesz, żebym cię podwiózł? :]
Wiadomość: Potrzebuje dostać się do Krakowa razem z Kubą.
Odpowiedź: A co? Chcesz pozwiedzać Wawel XD
Wiadomość: No co? Trzeba nadrobić zaległości :D To co? Masz czas w środę po południu??
Odpowiedź: Niech będzie. Jeszcze dzisiaj na treningu się zgadamy.
Wiadomość: Dzisiaj nie będę mogła wpaść. Umówiłam się z Alanem.
Długo czekałam, aż w końcu napisał:
Odpowiedź: OK. Miłej randki.



*** 
Hejka! Przepraszam, że nie dodałam wcześniej, ale nie miałam jak. ;/ Ledwo skleciłam ten rozdział. Mam nadzieję, że się za bardzo nie zawiedliście, jeśli tak to przepraszam. 

Dzisiaj udało mi się wygrać z siostrą w szachy aż dwa razy! Na razie jestem niepokonana XD

W kolejnym rozdziale pojawi się Nieznany, może nawet rozwiąże się zagadka z ojcem. 

Mam nadzieję, że nadal będziecie oczekiwać kolejnych postów.  Dziękuję za 43tys. wyświetleń i komentarze <3
Pozdrawiam ;**

niedziela, 4 października 2015

Rozdział XLVI



Taaak. I co się stało dalej? Trudno wyjaśnić. Naprawdę nie wiem. Po prostu wstałam z uśmiechem.
I sobie poszłam.
Nie no. Może nie tak bez słowa pożegnania…
- Ola, powiesz coś?- Spytał, gdy ja przeraźliwie starałam się znaleźć wyjście z sytuacji. Co mogę zrobić? Od początku roku szkolnego chciałam, żeby chłopak, a zwłaszcza Alan, coś takiego powiedział. Serio mu się podobam? Czy to kolejna jego gierka, żeby obsmarować kwasem przyjaciółkę geja? Coraz więcej wątpliwości kłębiło mi się w głowie.
- Ja… yyy.- Wydusiłam, ale nic więcej nie mogłam powiedzieć.
- Jeśli nie chcesz… Ok. Ale moje uczucia do ciebie się nie zmienią.]
- Alan… ja…- Znów się zacięłam. Wtedy, normalnie jakby znak od Boga, albo przeznaczenie po prostu, ktoś zawołał moje imię. Automatycznie wstałam i rozejrzałam się. A może mi się wydawało?- Chyba ktoś mnie wołał.
- Dobra, nie było tematu…- Skrzywił się i odwrócił do mnie plecami. Nie! Nie, tylko nie to…
- Alan?- Natychmiast z powrotem się do mnie odwrócił i z nadzieją w oczach spojrzał w moje.- Możemy pogadać o tym później?
- A. No okej.- Nie mogłam nie dostrzec tego błysku rozczarowania. Nie potrafiłam dłużej na niego patrzeć. Dlaczego mu odmówiłam? Sama siebie nie rozumiem. Kuba niby mnie ostrzegał, ale czy ludzie się nie zmieniają? O to zapytałam Sokołowskiego pod koniec dnia.
- Nie, Olka. Ludzie się nie zmieniają. Tylko czas się zmienia. Cham pozostanie chamem.
- Ale może on naprawdę coś do mnie czuje?- Po raz kolejny zerknęłam na ekranik w telefonie. 

Wiadomość: Ola, musimy porozmawiać jeszcze dzisiaj. Proszę Cię, przyjdź do tej kawiarni niedaleko szkoły.

I to była wiadomość od Alana kilka minut temu.
- Chcesz żebym z tobą tam poszedł?
- Nie musisz. Poradzę sobie.
- Misiu, a co chcesz zrobić?- Użył tego pieszczotliwego słówka, żeby zwrócić na siebie moją uwagę.
- Nie wiem.- Uśmiechnęłam się.- Ale rozmowa w cztery oczy chyba mi pomoże…
- Może poczekać tutaj na ciebie?
- Nie. Kubuś, jedź do domu. – Przytuliła go mocno i poszłam w kierunku kawiarni. Zobaczyłam znajomą postać siedzącą w najdalszym kącie.
- Dziękuję, że przyszłaś!- Usiadłam obok niego na krześle i nie patrząc mu w oczy, zaczęłam mówić.
- Alan, ja wiem, że to w stołówce nie było zbyt miłe…
- Nie przejmuj się.
- Ale ja się źle zachowałam!
- Nawet nie zauważyłem. Bardziej boli mnie myśl, że tak się pomyliłem, co do twoich uczuć…
- Nie pomyliłeś się.- Szepnęłam.
- Co powiedziałaś?- Otworzył szeroko oczy. Wtedy po raz pierwszy od kilku godzin unikania jego wzroku, spojrzałam na niego. Jest autentycznie zdziwiony i ta nadzieja…
- Miałeś rację. Też mi się podobasz.- Jego uśmiech rozjaśnił mu twarz. Ta reakcja wydaje się być taka szczera… - Ale nie będę z tobą, jeśli nie wyjaśnisz mi tego, dlaczego byłeś z Jolką.
- Czy to ważne?
- Tak!
- Okej. A co dokładniej chcesz wiedzieć?- Przysunął się bliżej mnie i chwycił za rękę. Nie wyrwałam się. Przeszło mnie przyjemne ciepło po całym ramieniu, a serce mocniej zabiło.
- Kochałeś ją?
- To trudno wyjaśnić.- Skrzywił się. Spojrzałam na niego gniewnie, więc natychmiast przewrócił oczami i zacisnął dolną wargę zębami. Jedyne oznaki zdenerwowania. – No dobra. Na początku nie. Ale z czasem, zacząłem ją lubić. I rozumiałem jej zachowania. Niektóre. Ale jednego nie potrafiłem pojąć. Dlaczego mi to robi?
- Co robiła?- Zadałam to pytanie machinalnie, ale sama nie jestem pewna, czy chcę wiedzieć.
- Wykorzystywała mnie. Szantażowała.
- CO?!
- No tak. I tu zaczyna się kolejna sprawa… To nie tak, że ja nie lubię Kuby. Nie mam nic do niego! Ale Jola… Ona dowiedziała się pierwsza, całkiem przypadkiem o moim starszym bracie. Wtedy już bardzo chciała ze mną być. Ale powiem szczerze, że nie za bardzo mi się podobała. Odrzucałem ją kilkakrotnie, dopóki nie postawiła mi warunku.
- Albo z nią jesteś, albo ona powie o orientacji Adriana.- Wyszeptałam z niedowierzaniem.
- Dokładnie. Co miałem za wyjście? Zwłaszcza, że Adrian zaczął się spotykać z Kubą. Nie mogłem ich obu obsmarować przed całą szkołą. – Skrzywił się lekko.
- No dobra. Więc się zgodziłeś. To dlaczego wszyscy jednak wiedzą?
- Pokłóciłem się z Jolą.
- I ona postanowiła wszystko powiedzieć?! Co za suka!
- Powiedziała znajomym, oni przekazali dalej. Dowiedziała się drużyna siatkarska, w której oboje grali… W końcu przestali się spotykać. Sokołowksi odszedł z drużyny. Mój brat miał przerąbane u ojca. On nie akceptował jego orientacji. Był załamany i jak tylko skończył liceum, wyjechał do Warszawy. A teraz jest gdzieś za granicą.
- To wszystko jest takie dziwne…
- Pewnie Kuba ci powiedział, że to przeze mnie to wszystko się stało?
- Nie no, on…
- I ma rację.- Przerwał mi. – Gdybym wtedy nie wyzwał Jolki, teraz wszystko byłoby inne.
- Nie poznałbyś mnie.- Wtrąciłam wstydliwie się rumieniąc. Natychmiast chwycił moją twarz w dłonie i spojrzał mi głęboko w oczy.
- I tak doszlibyśmy do tego momentu, w którym jesteśmy teraz. Tylko może troszkę wcześniej. – Już miał zamiar mnie pocałować, ale się odsunęłam.
- Co na to Choinkaa… a. Znaczy Jolka? No wiesz, po tym, jak ją zostawiłeś?
- Groziła mi. Ale raczej się jej nie boję.- Wzruszył ramionami wracając do poprzedniej pozycji. Oparł się wygodnie o oparcie krzesła i przyglądał się mnie. – Co najwyżej puści na mnie jakąś plotkę, że mam chorobę weneryczną. Kiła, albo coś w tym stylu. Mało mnie to obchodzi, bo będę z tobą. Bardziej się martwię, że wtedy ty nie będziesz miała życia.- Zmarszczył brwi nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Poradzę sobie.- Odparłam z przekonaniem w głosie, ale bez przekonania w sercu. Wcześniej ja kontra Choinka i jej ozdoba w postaci Marty, teraz ja kontra cała szkoła. Super. Już się doczekać nie mogę!
- Czyli…?- Zadał niewypowiedziane pytanie. Kiwnęłam głową. Uśmiechnął się i wstał podając mi rękę. Chwyciłam ją i również się podniosłam.- To co? Może mała przejażdżka?
- Hahaha autobusem dookoła Rzeszowa? Czemu nie!- Uśmiechnął się szeroko i tajemniczo jednocześnie.
- Nie. Chodź, zobaczysz!- Pociągnął mnie za sobą i tak szybko wybiegliśmy z kawiarni, że ledwo skończyłam krzyknąć do widzenia…
Zaprowadził mnie na tyły szkoły i wtedy to zobaczyłam.
- Masz motor?!- Pisnęłam.
- Podoba ci się?- Uśmiechnął się do mnie.
- Żartujesz! Jest super!- Zaczęłam oglądać sprzęt. – Ale zdajesz sobie sprawę, że ja nigdy nie jechałam na motorze?
- Spokojnie, jesteś ze mną.- Podał mi kask i pomógł włożyć. Nie starał się nawet nie dotykać mojej gołej skóry na szyi. – Dobra, wsiadaj za mną i mocno się trzymaj!
Zrobiłam co kazał, obejmując go mocno w pasie i przywierając nogami do jego ud. W duchu modliłam się, żeby ten wypad nie był moim ostatnim w życiu.
- Gdzie jedziemy?
- Mógłbyś mnie podwieźć pod Resowię? – Krzyknęłam, żeby mnie usłyszał. Nic nie odpowiedział, tylko dodał gazu i już mknęliśmy w odpowiednim kierunku.
Piętnaście minut później, co jak na razie jest moim rekordem w dotarciu do pracy, stanęłam na parkingu przed budynkiem klubu.
- Możesz ściągnąć kask.- Oznajmił stając obok mnie. Swój już położył na siodełku. Następnie zaczął mi pomagać wydostać się na wolność. – O matko! Jesteś przerażona!
- Ja… Chyba troszkę.- Przyznałam mrugając szybko powiekami.
- Cholera! Ola, przepraszam… Nie chciałem, żebyś umarła ze strachu!- Natychmiast mnie do siebie przytulił. Troszkę się rozluźniłam.- Mówiłaś mi przecież, że nigdy nie jechałaś na motorze…
- Było fajnie. I… szybko.- Kaszlnęłam nerwowo.- Dobra, przyznaj się. Zrobiłeś to specjalnie, żeby teraz móc robić to, co robisz.
- Dobra, przejrzałaś mnie!- Przyznał żartobliwie do mojego ucha.- Na szczęście teraz mogę cię przytulać kiedy tylko zechcę.
- Jeśli na to pozwolę!- Poprawiłam go, odsuwając się.
- Chyba nie będziesz miała oporu…- Wyszczerzył się.
- Zobaczymy.- Zachichotałam jak idiotka. Co się ze mną dzieje?? – Dobra, ja muszę iść. Czekają na mnie.
- Okej. To widzimy się jutro rano.- Podszedł i nachylił się. Już myślałam, że pocałuje mnie w usta. Z jednej strony, bardzo tego chciałam. Wreszcie się tego doczekać. Ale z drugiej coś mnie powstrzymywało. Za szybko. Jednak on cmoknął mnie w policzek, wsiadł na motor i odjechał.
Westchnęłam przyglądając mu się, jak odjeżdża.
- Olka! Idziesz?- Krzyknął za mną mój kolega z pracy.
- Jasne, już!- Odkrzyknęłam pędząc do środka.
Ale w głowie miałam burzę, w której centrum była twarz mojego… chłopaka.

***
- Kto to był?- Spytał Rafał.
- Przyjaciel.
- Bardzo czule się żegnaliście.- Zachichotał siadając za biurkiem. Usiadłam obok niego gotowa do pracy. Ostatecznie Raf jest moim partnerem, z którym wykonują różną robotę.
- Tak już mam z przyjaciółmi.- Wzruszyłam ramionami, a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Jakoś ze mną się tak nie żegnasz!
- A jesteśmy przyjaciółmi?- Uniosłam brew w geście pytającym, za co dostałam kuksańca w bok.
- A nie?- Uśmiechnął się. – No dobra, jak ma na imię?
- Nie wierzę, że jesteś taki wścibski!- Udawałam oburzenie, ale jakoś nie mogłabym się na niego gniewać. Rafał jest naprawdę dobrym kolegom. – Alan.
- Ola i Alan. Dlaczego mi to nie pasuje?- Zamyślił się.
- Bo wciąż masz nadzieję, że się w tobie zakocham. Nieodwracalnie!- Żartowałam sobie z niego.
- To nie byłoby głupie. Jakoś Ola i Rafał lepiej brzmi.- Wyszczerzył do mnie zęby.
- Niedoczekanie twoje!
Zaczęliśmy się śmiać. Wtedy przyszła Iwona.
- O, ty już tutaj?- Zapytała, gdy mnie zobaczyła.
- No. Pomyślałam, że szybciej skończę i będę mogła jeszcze wpaść na trening chłopaków.- Wyjaśniłam.
- A to Krzysiek cie nie odebrał?
- A miał mnie odebrać?!- Przeraziłam się, że Igła stoi przed budynkiem szkoły, marznie i czeka na mnie. A mnie nie ma. Cholera.
- Chyba miłość ci zawróciła w głowie.- Zachichotał Rafał, za co otrzymał ode mnie potępiające spojrzenie.
- No tak. Mówił ci dzisiaj rano, że po ciebie podjedzie.- Wyjaśniła patrząc na mnie cierpliwie, ale też troszkę z uśmiechem.
- Kurdeee!- Warknęłam. Chwyciłam telefon i wybiegłam z biura. Stanęłam w jasnym korytarzu, wybrałam numer i wcisnęłam słuchawkę. Pięć sygnałów i nic. W końcu odebrał.- Igła! Gdzie jesteś?
- Czekałem na ciebie i…
- Przepraszam!- Wtrąciłam się.
- … i wyobraź sobie moje zdziwienie, kiedy jakaś dziewczyna podchodzi do mnie i mówi, że odjechałaś na motorze z jakimś kolesiem.
- To nie tak, że…
- Porozmawiamy o tym w domu, młoda damo!- Ostrzegł i się rozłączył.
Super. Jeszcze tylko mi potrzebna rozmowa z nim.

***
- No dobra. Mów.- Powiedziałam, kiedy jechaliśmy samochodem do domu. Iwona wcześniej odebrała dzieci z przedszkola i już czeka na nas z kolacją.
- Mam jedno pytanie, a właściwie kilka. Gdzie? Kiedy? Dlaczego? Takie trzy podstawowe.
- W szkole. Dzisiaj. Nie wiem.
- Może rozwiń swoją wypowiedź, a nie tylko takimi równoważnikami zdań mi odpowiadasz.
- Łoch! Igła, polszczyzną pojechałeś!
- Nie odwracaj kota ogonem.
- Nigdy tego nie zrobiłam!- Sprzeciwiłam się natychmiast.
- A co z Choinką?
- Nie wiem. Mam to gdzieś.- Wzruszyłam ramionami.
- Co na to Kuba?
- A co on ma tutaj do powiedzenia?!- Wkurzyłam się. Czy wszystko co robię, mój przyjaciel gej musi brać w tym udział? Jak będę z Alanem robić różne rzeczy, to on się do nas włączy? Nie rozumiem logiki ludzkiej. Może nie jestem człowiekiem?
Ew, zaczynają się te egzystencjalne pytania.
- Będę musiał sobie chyba porozmawiać z tym Alanem.- Mruknął do siebie, ale usłyszałam.
- Ani mi się waż!- Ostrzegłam ukazując swój palec wskazujący.
- Ktoś musi mu powiedzieć kilka słów…
- Tak, tak. ,Jak ją skrzywdzisz to obiecuję, że cię znajdę i będę torturował do końca życia!’- Naśladowałam jego głos.
- Ja tak nie mówię!- Żachnął się.
- Nie, tylko zawsze.
- A co u Zibiego?- Uśmiechnął się.
- Nie wiem. Nie byłam u niego dzisiaj.- Wzruszyłam ramionami nie koniecznie orientując się w jego podchwytliwym pytaniu.
- Nie dzisiaj?- Wyszczerzył się jeszcze bardziej. Udaję, że go nie rozumiem.- Oj, przestań. Ja wiem, że do niego jeździłaś, bo był chory.
- Może.
- Wiem, że się o niego martwisz. Dzisiaj jeszcze nie był na treningu.
- Wiem, napisał mi, że go nie będzie.- Przyznałam.
- Nie odwiedziłaś go.
- A ty znowu swoje!- Wkurzyłam się. – Sam mówi, że niepotrzebnie do niego jeżdżę.
- Naprawdę uważasz, że mówi to poważnie?- Wiem, że nie. Ale nie przyznam tego. Bo ja sama chciałam do niego jeździć. A dzisiaj o nim zapomniałam.
- Chcesz w tym momencie uruchomić moje sumienie?- Spytałam trzeźwo.
- Może…
- Udało ci się.- Westchnęłam i wyjęłam telefon.

Odpowiedz: Jak się czujesz?
Wiadomość: Już myślałem, że o mnie zapomniałaś :c Jest ok.
Odpowiedz: To dobrze :D Kiedy wracasz do treningów? Nie chcą tego przyznać, ale bez ciebie ciężko im idzie xD
Wiadomość: Wiedziałem! xD Może pojutrze. A co? Te się stęskniłaś?
Odpowiedz: Chciałbyś ha ha. Nie mogłam dziś do Ciebie wpaść, przepraszam ;/
Wiadomość: Sam Ci zakazałem, słońce. Dzięki, że się tak martwisz ;**
Odpowiedz: Muszę się martwić o mojego przyjaciela <3 nie dziękuj, tylko zdrowiej ;p

- Zadowolony?- Spytałam na głos Krzyśka, który zerkał na mnie co chwilę.
- Oj, mniejsza o mnie. Jestem pewny, że on jak najbardziej jest zadowolony!- Uśmiechnął się.
Oby nie za bardzo.
Następnego dnia rano, gdy ja kulturalnie jadłam śniadanie, zadzwoni dzwonek do drzwi. W domu byłam tylko ja i Igła. Iwona pojechała zawieźć dzieci do przedszkola. Spojrzałam na zegarek ścienny.
- Kto przychodzi do kogoś o dziewiątej rano?- Mruknęłam, wstałam i wpadłam na Krzyśka. Poszedł do drzwi, wiec z powrotem usiadłam na swoim miejscu.
- Dzień dobry. Jest może Ola?- Usłyszałam powitanie skierowane do Ignaczaka. Natychmiast wyplułam łyk kawy, który zdążyłam nabrać z filiżanki.
- O kurwa.- Syknęłam. Przerażona zaczęłam krzątać się po kuchni, zbierać resztki z śniadania i starłam blat. Potem zerknęłam na swój ubiór.
- Jest. Wchodź do kuchni.- Zaprosił gościa Krzysiek. Pisnęłam spanikowana. Ciaśniej okryłam się błękitnym szlafrokiem, usiadłam na wysokim krześle barowym przy wysepce, poprawiłam włosy przeglądając się w szklanej szybce naprzeciwko mnie i…
- Cześć!- W momencie, kiedy założyłam nogę na nogę i mocno skupiłam się na otwartej gazecie sportowej, do kuchni wszedł Alan, a za nim mój opiekun. Posłał mi znaczący uśmieszek.
- O, heeej!- Uśmiechnęłam się. Podszedł do mnie i cmoknął w policzek. Dzięki Bogu, nie zrobił nic więcej! – Co ty tutaj robisz?
- Pomyślałem, że po ciebie podjadę i moglibyśmy razem do szkoły jechać… Wysłałem ci sms’a przecież!
- Oj, nie zauważyłam. Przepraszam.
- Nic się nie stało.
- Dobra, to ja się zbieram. Poczekaj pięć minut.- Poprosiłam i wybiegłam z kuchni.
- Nie bierz tego tak do siebie kolego, ale ona zawsze tak mówi. A Ja czekam przynajmniej piętnaści minut.- Usłyszałam jeszcze za sobą.
Ubrałam się szybko w dżinsy i koszule w kwiatowe wory. Sześć minut później stałam przed nimi ubrana w kurtkę z torbą i szalikiem w ręce.
- Nowy rekord?- Spytał Igła.
- Lubie pobijać własne rekordy.
- Najważniejsze, że już nie do tyłu.- Przewróciłam oczami.
Wyszłam z Alanem na dwór, przed dom.
- Znowu motorem?
- W końcu to polubisz!- Obiecał, wsadzając mi na głowę czarny kask.
Byłam przygotowana na wszystko. Naprawdę na każdą ewentualność. Ale to… Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Każdy obracał się do nas tyłem. Oprócz jednej osoby.
- Cześć, Kuba.- Uściskałam go, ale nie odwzajemnił.
- A więc jednak?- Spytał, zerkając na moją dłoń trzymaną w uścisku Alana.
- Mam nadzieję, że nie będzie ci to przeszkadzać?- Wtrącił Morczewski.
- Nie bardziej niż zwykle.- Westchnął kręcąc głową. Wtedy podeszli do nas kumple Alana i o dziwo, wszyscy razem weszliśmy do szkoły.
Jakim cudem ze zwykłej, szarej myszki z Anglii, stałam się dziewczyną na wysokiej pozycji społecznej z gwiazda szkolną u boku?

***
- Dzięki, że zgodziłeś się mnie podwieźć tutaj…- Mruknęłam do niego, gdy odstawił mnie pod blokiem Bartmana.
- Nie ma sprawy, Ola.- Podszedł bliżej, objął mnie w pasie i przyciągną do siebie. – Wiem, że martwisz się o przyjaciela.- Pochylił się i nosem wodził po moim policzku. Nie powiem, całą drżałam od tego.
A może z zimna?
Wtedy zbliżył usta do moich i mnie pocałował.
To był chyba najdłuższy pocałunek w moim życiu. 



****
Witajcie :D Okeeeej, dzisiaj cały rozdział poświęciłam Alanowi. Wiem, że może nie jesteście zbytnio zadowolone z takiego obrotu sprawy, ale wszystko ma jakiś sens. Jakiś ukryty cel autorki. Czyli mnie XD 
W każdym razie pisałam go cały ranek. Nie wyszedł całkiem tak, jak bym chciała, no ale... Musicie się niestety takim zadowolić ;/ 

Jak myślicie, jak zareaguje Zbyszek na rewelację dnia? 
Co takiego zrobi Jolka, żeby zemścić się na Olce i Alanie?
Do czego będzie zdolny Kuba, aby popsuć ich relację?
Jak dalej potoczy się dziwna sytuacja z ojcem głównej bohaterki?

Wszystko w kolejnym rozdziale :D

Do następnego ;***