niedziela, 18 października 2015

Rozdział XLVII



- Czy to był ten ktoś, o którym myślę, że był?
- Nie mam pojęcia, o czym myślisz, Zibi.- Przyznałam zamykając za sobą drzwi. Siatkarz stał oparty o ścianę w czarnym podkoszulku, który uwydatniał jego mięśnie, oraz dresowych spodniach.- Już się lepiej czujesz, jak widzę.
- Miło, że w ogóle cię to interesuje… - Mruknął i odwiesił za mnie kurtkę.
- O co ci znowu chodzi?- Westchnęłam i udałam się do kuchni.
- Nic. Myślałem tylko, że mówiłaś niedawno, że on cię nie interesuje.
- Nie że mnie nie interesuje… Po prostu Nie aż tak bardzo.- Wzruszyłam ramionami.- Poza tym sytuacja się zmieniła.
- Jest twoim chłopakiem?! Od kiedy?!
- Nie rozumiem, co ciebie to tak interesuje, hę?- Założyłam ręce pod boki czekając na odpowiedź. Ale nie nadchodziła.- Ok. Wiesz co, może ja ci jakoś przeszkodziłam?
- Oluś, nie… No co ty.
- Skoro od samego progu zaczynasz, to musi coś być na rzeczy.- Zaczęłam się zbierać, ale on zatrzymał mnie w pół kroku i usadził na krześle.
- Po prostu on mi się nie podoba… Tyle.
- O ile dobrze znam TE  zasady, to nie ty decydujesz, kto MNIE się podoba.
- Ale się martwię o ciebie. I chcę jak najlepiej…
- Proszę, przestań TATUSIU.- Zaśmiałam się.- Najpierw Kuba, potem Igła… chociaż z nim to dopiero mnie czeka pogadanka… A teraz ty. Mam już dość i zaraz sobie pójdę, jak nie przestaniesz!
- Okej, okej!- Poddał się.- A więc dlaczego przyszłaś?
- Zobaczyć, jak się czujesz. Nie wolno?- Uniosłam brew.
- Nie, no skąd. Tylko się dziwię, że twój chłopak nie miał nic przeciwko… I do tego cię przywiózł.
- Bo go o to poprosiłam! Poza tym, chyba mieliśmy zmienić temat, nie?
- Okej, więc może zjesz naleśniki?- Zaproponował z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Hm, umiesz jednak gotować?
- Powiedzmy.- Mrugnął i zaczął wyjmować potrzebne składniki.
Jakieś pół godziny później zajadaliśmy przed TV naleśniki z dżemem truskawkowym i powidłami. Do tego siatkarz przygotował bitą śmietanę…
- Czuję, że tyję.- Jęknęłam odkładając talerzyk na stolik. Oparłam się o kanapę i zmrużyłam oczy.
- Ja tam nie widzę różnicy.- Spojrzałam na niego gniewnie i lekko uderzyłam dłonią w ramię.- Ey, a to za co!
- Za to przed chwilą!- Mruknęłam.
- No przecież prawdę mówię! Za prawdę bijesz ludzi?
- Tak!- I znów go walnęłam. Skrzywił się niby z bólu. Dobrze jednak wiem, że ani trochę tego nie odczuł. Wróciłam na swoje miejsce interesując się meczem siatkówki na ekranie telewizora. Tak, ja oglądam mecz. Tak, to przez Bartmana (zmusił mnie, oczywiście). Ale nagle zaczął mnie łaskotać po żebrach. Jeden minus taki, że to akurat nie w tym miejscu mam łaskotki.
Po dłuższej chwili widząc, że jego starania idą na marne, dał sobie spokój. Jeszcze kilka razy próbowałam go zapytać o jego byłą dziewczynę, ale odpowiedział mi tym samym, co ja wcześniej jemu. Co mnie to obchodzi? No właśnie, co?
- No dobra, to ja się zbieram na autobus!- Wstałam i on zrobił to samo.
- Jak to, twój chłopak nie przyjedzie po ciebie?- Żachnął się. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że on jest kolejnym wrogiem związku mojego i Alana. Nie ma co, mam oparcie w swoich przyjaciołach!
- Nie, bo nie chcę być zależna od faceta. Zapamiętaj to sobie!
- W takim razie, ja ciebie odwiozę.- Już złapał za kluczyki na szafce w przedpokoju.
- Hej! A co ja przed chwilą powiedziałam?
- Myślałem, że chodzi o Alana, jako twojego chłopaka…
- Już myślałam, że nie jesteś facetem.. W każdym razie poradzę sobie sama. Dzięki.
- Nie ma mowy. Nie pozwolę ci się tłuc autobusami wieczorem i to zimą! – Już ubierał kurtkę.
- Zbyszek, co ja przed chwilą powiedziałam?- Powtórzyłam pytanie.
- Coś tam zaczęłaś marudzić, a potem… zgodziłaś się na podwózkę do domu w obecności przystojnego siatkarza.
- Nad interpretujesz! Kto powiedział, że jesteś przystojny?
- Ty mała…
- Licz się ze słowami ty duży…- Spojrzeliśmy na siebie i wybuchliśmy śmiechem.
Sama nie wiem, jak dotarłam do domu Ignaczaków. Przez całą drogę śmieliśmy się nie wiadomo z czego.
Za to spadłam na ziemię tuż przed kolacją.
- Tataaa!- Krzyknął Sebastian i pobiegł do Igły, który go chwycił i zrobili „samolota’.
- Młody, ty jesteś coraz cięższy!- Stęknął Libero siadając obok mnie na kanapie.
- Ma to po tatusiu. Staruszku.- Zachichotałam.
- Jaki staruszku! Nie mam jeszcze czterdziestki.- Prychnął odbierając mi pilot z ręki.
- Hej!
- Nie marudź. Jesteś pod moim dachem.- Żartował sobie. I przełączył oczywiście na sport.
- Jak zwykle musisz mi to wypominać. Dobrze wiesz, że mogłabym spać pod mostem. Gdybym tylko chciała.
- Ale nie chcesz. Bo co ty byś beze mnie zrobiła? Na przykład jak dzisiaj rano?
- CO?- Zrobiłam wielkie oczy. Że też teraz mu się musiało przypomnieć!
- Czego ja nie wiem, co powinienem był wiedzieć już dawno, przynajmniej w teorii, jednakże dowiedziałem się w praktyce. Na co gotowy nie jestem.
- Nie wiem o co chodzi.- Tak. Stwierdzam, że najlepiej udawać głupią.
- Czy ty i on…?
- Kto?
- Alan?
- Co z nim?
OK. Dalej gramy sobie. Odbijam pałeczką ping-pong normalnie.
- No ty…?
- Ja?
- I on?
Uniosłam tylko pytająco brwi. W końcu westchnął i nie patrząc na mnie, zapytał:
- Co to do cholery miało znaczyć? U mnie w domu? O tak wczesnej porze?
- Aaaaaaa tooooo….. …. …..  . . . No cóż. Muszę przyznać, że sama byłam zaskoczona.
- Czy Alan ma zamiar codziennie zabierać i odbierać cię ze szkoły?
- Yyy nie wiem?
- Bo wiesz, jak dla mnie to może być. Mógłbym sobie dłużej pospać w tygodniu…
- Nie wierzę!- Zaczęłam się śmiać.- Tobie tylko o to chodziło!?
- A o co innego?- Zdziwił się szczerze, na co ja wybuchłam jeszcze głośniejszym śmiechem.
Po kolacji dołączyłam do rodzinnej zabawy. Najpierw w chowanego, a następnie gry planszowe. Aż Dominika usnęła.

*** 

Kolejnego dnia Alan ponownie po mnie przyjechał. Tym razem zaczekał na dworze. Byłam pewna, że czeka mnie kolejna szaleńcza przejażdżka na motorze. Ale zaskoczyła mnie obecność czarnego opla. Siadłam do środka.
- Cześć, piękna.- Przywitał się.
- Heeeej.- Uśmiechnęłam się starając nie patrzeć na chłopaka. – Zmiana transportu?
- Dzisiaj zdecydowanie za zimno.- Wyciągnął rękę i założył mi za ucho opadający osmyk włosów. – Czy twoi opiekunowie nie mają nic przeciwko, że już drugi dzień z rzędu cię porywam?
Przypomniałam sobie wczorajszą rozmowę z Igła… I znów się zaśmiałam.
- Oj, nie. Uwierz!
- To dobrze. Bo nie chcę przestawać. – Po raz kolejny się zarumieniłam.
- Dobra. Możemy już jechać?
- Jasne.- Odpalił silnik i ruszyliśmy.
Na miejscu, pod szkołą czekał na mnie Kuba. W towarzystwie jakiegoś chłopaka? A może mam zwidy? Ruszyłam w ich kierunku, ale wtedy ktoś zahaczył o moje ramię. Poślizgnęłam się i… w ostatniej chwili Alan mnie złapał.
- Nic ci nie jest?- Pomógł mi się szybko pozbierać.
- Nie, nic…
- Uważaj, jak chodzisz Sowecka!- Warknęła Jolka.
- Zdzira.- Syknęłam pod nosem.
- Nie przejmuj się nią.- Mruknął mi do ucha chłopak.- Nie warto.
- Ola! Co się stało?!- Zaniepokoił się Kuba, który szybko do mnie dobiegł. W jego ślady poszedł znajomy mi skądś drugoklasista…
- Hej, to ty! Ten z tomami książek z biblioteki?- Wyciągnęłam rękę.
- Haha tak. – Zarumienił się. Najwyraźniej jest nieśmiały.- Maciek.
- Ola.- Uścisnął moją dłoń.- A to jest Alan.- Zwarli dłonie w mocnym uścisku. Morczewski zaczął taksować go wzrokiem, po czym się rozluźnił. Najwyraźniej nie dostrzegł żadnego zagrożenia. Maciek jest blondynem, dość przystojnym i dorównuje wzrostem wzrostowi Alana i Kuby. – Grasz w siatkówkę?
- Trochę tak.
- O, a na jakiej pozycji?- Wtrącił się mój… tak. Mój chłopak.
- Atak.
- Nie widziałem cię na treningu żadnym…- Zmarszczył brwi.
- Bo on gra w klubie.- Wyjaśnił Kuba. Spojrzałam na niego. Tego, który zastrzegał się niedawno, że „ten chłopak z książkami nie jest w jego typie’. A tu proszę! Widzę ich razem.
- Ej, wejdźmy do szkoły może, co?- Poprosiłam. I tak zrobiliśmy. Alan czekał na mnie, gdy chowałam kurtkę do szafki. Potem chwycił mnie za rękę i razem weszliśmy do głównego korytarza. Tuż obok mnie dreptał Kuba z Maćkiem. A gdy tylko Karol ze znajomymi nas zobaczyli, od razu podeszli. Sama się zdziwiłam, że Alan serdecznie przywitał się z tym pierwszym. Ale, gdy później go o to zapytałam stwierdził, że nie ma sensu tracić przyjaźni przez dziewczynę. I to się nazywa męska postawa! Dziewczyny to już dawno w takiej sytuacji by się pobiły, wyzwały od dziwek i zerwały wszelkie kontakty.
No, może są wyjątki.
Raz. Jeden jedyny raz Natalia poderwała chłopaka, który mi się podobał. I który czasem do mnie zagadywał i się uśmiechał. Na początku byłam zła, gdy widziałam ich razem się całujących. Byłam wściekła, skłonna do zerwania przyjaźni. Ale dwa dni później stwierdziłam, że to nie ma sensu. Miała w tym udział i to dość spory – Karolina. Facetów jest dużo, nasza przyjaźń jedna.
Nigdy więcej taka sytuacja nie miała miejsca.
W każdym razie cały dzień spędzałam z nowymi znajomymi ( i starymi). Dzięki temu, że swatałam dziewczyną Alana, moje życie społeczne w szkole uległo zmianie. Nagle wiele osób zaczęło mnie rozpoznawać. Nie, żeby wcześniej tego nie robili, skoro byłam sensacją w tym liceum. Sama siebie nazywałam Przybysz z Anglii. W każdym razie jest różnica między wrześniową popularnością, a teraźniejszą. Mówią mi cześć, uśmiechają się, kiwają gdy zobaczą… a nawet zagadują. Poznałam tyle nowych osób, że już imiona zaczynają mi się mieszać. Maciek zaaklimatyzował się w naszej grupce. Został zaproszony na trening szkolny. Z tą inicjatywą wyszedł sam Alan. Coś podobnego! Kuba… nie wydaje się być już taki smutny, a nawet na mnie zły. Towarzyszy mi prawie przez cały czas i daruje sobie te wszystkie docinki w związku z Alanem. Może wreszcie zaakceptował to, co się dzieje! A na pewno ułatwia mu to obecność Maciusia. Mimo, że jest rok młodszy, to taki słodki… Bo wstydliwy.
Karol ogłosił, że nie ma zamiaru być z Jolką.
Na miejscu Alana bym się wkurwiła. Najpierw mu ją podrywał, a potem się wycofał. Chociaż ja rozumiem Lolka. No bo kto normalny by z nią wytrzymał? Nie ubliżając Morczewskiemu…
Wciąż napotykam oskarżycielski, mściwy wzrok Choinki. I naśladującą ją Martę. Dobrały się idealnie Głupia i Głupsza. Tylko, która to która?
Problem się zaczął, gdy mieliśmy dobrać się w pary do poloneza.
- Nie mogę zostawić Kuby…- Upierałam się przy swoim.
- Okej, rozumiem.- Uśmiechnął się Alan.- Nie ładnie by było też Jolę wystawić.
- No właśnie.
Więc tańczyliśmy, jak na początku. Na treningu siatkarzy już jako pierwszego spotkałam Zbyszka. Uśmiechnął się do mnie, a nawet przytulił. A potem rozczochrał włosy! Odpłaciłam się mu tym samym, więc jest remis.
W weekend zajęłam się swoją sprawą. Przestudiowałam jeszcze raz całą swoja i okularnicy książkę. Wtedy znalazłam adres internetowy.
Od razu sprawdziłam, co to jest. Okazało się, że Nieznany napisał kilka innych książek, w tym historycznych. Była nawet jedna wzmianka o nim, że jest historykiem, jego pasją jest archeologia, a uzależnieniem siatkówka. Zadzwoniłam do Kuby, który natychmiast do mnie przyjechał. Zaczęliśmy wspólne śledztwo z Karo i Nat.
- A szukaliście jego nazwiska?- Spytała ta pierwsza.
- Jasne, że tak! Nigdzie nie ma. Jedyna notka to ta, którą wam przesłałam.- Odparłam z rezygnacją.
- No ale chodzi mi, czy pochodzi z Rzeszowa?
- Nie ma nic na ten temat.- Ponownie przypomniał im Kuba.
- Ciężka sprawa.- Ruda rytmicznie uderzała paznokciami o blat stolika.
- Olka!- Nagle wydarł się Sokołowski.
- Co?- Podskoczyłam obok niego.
- Maciek jest informatykiem!
- Co?- Powtórzyłam nie rozumiejąc.
- No on serio na kompie umie wszystko! Zwróć się do niego o pomoc.
- Hej! Ale to bardziej twój przyjaciel!
- Taaaak. Ale to twoja sprawa.- Uśmiechnął się triumfalnie.
- No niby tak. Myślisz, ze dałby radę z tym jeszcze dzisiaj?
- Zapytaj.- Zaproponowały przyjaciółki. Nie myślałam długo. Natychmiast wysłałam Maćkowi sms’a. Odpisał, że spróbuje się czegoś dowiedzieć.
- Jutro w szkole wszystko nam przedstawi, co znajdzie.- Ogłosiłam.
- No, to jeden problem z głowy.- Natalia uśmiechnęła się zadowolona.
- Jeszcze nie.- Mruknęłam.- Muszę się dowiedzieć, o co chodziło temu Nieznanemu z tą książką.
- Damy radę.- Objął mnie ramieniem Kuba.- Razem z Maćkiem coś wymyślimy.
- A co do tego ma Maciuś? Przecież on nie zna mojej sytuacji…
- Ale może nam pomóc.- Zakołysał mną.

***

 Rano w szkole od razu poszłam do nowego przyjaciela. Kuba stwierdził, że musi załatwić coś w bufecie. Bez żadnego przywitania naskoczyłam na niego:
- Dobra, co masz?
- Chyba udało mi się znaleźć podstawowe informacje. Ten cały Nieznany pochodzi z Rzeszowa, a teraz mieszka w Krakowie. Dokładnego adresu nie znam, ale wiem, że często odbywa spotkania historyczne.
- To znaczy, że wiesz, gdzie mogę go znaleźć?
- Tak. W tym tygodniu zorganizował kolejne zebranie. Mam adres.
- Nie wierzę! Maciek, jesteś zarąbisty!- Rzuciłam mu się w ramiona i mocno przytuliłam.- Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję!!
Wtedy dołączył do nas Kuba z Alanem, którzy ciężko dyskutowali.
- No i jak?- Spytał Kuba.
- Załatwione!- Krzyknęłam, na co Morczewski tylko po nas spojrzał.
- Cześć słońce!- Podszedł do mnie i pocałował w kącik ust.- O co chodzi?
- A, Maciek załatwiał dla mnie pewną sprawę… Nic ważnego.- Po czym podeszłam do Kuby i szepnęłam mu do ucha przytulając go:
- Mam adres, możemy go sprawdzić.
- Tylko potrzebna nam podwózka.- Powiedział, również szepcząc.
- Myślę, że to już załatwione.- Uśmiechnęłam się ukradkiem i wszyscy razem udaliśmy się na lekcje.


***

Wiadomość: Czy nadal chcesz mi się odwdzięczyć?
Nie czekałam długo na odpowiedź. Zbyszek odpisał już po pięciu minutach.
Odpowiedź: Zależy, o co chodzi…
Wiadomość: Czy jest szansa, że nie będziesz pytać, jeśli poproszę cię o podwózkę w pewne miejsce??
Odpowiedź: A gdzież chcesz, żebym cię podwiózł? :]
Wiadomość: Potrzebuje dostać się do Krakowa razem z Kubą.
Odpowiedź: A co? Chcesz pozwiedzać Wawel XD
Wiadomość: No co? Trzeba nadrobić zaległości :D To co? Masz czas w środę po południu??
Odpowiedź: Niech będzie. Jeszcze dzisiaj na treningu się zgadamy.
Wiadomość: Dzisiaj nie będę mogła wpaść. Umówiłam się z Alanem.
Długo czekałam, aż w końcu napisał:
Odpowiedź: OK. Miłej randki.



*** 
Hejka! Przepraszam, że nie dodałam wcześniej, ale nie miałam jak. ;/ Ledwo skleciłam ten rozdział. Mam nadzieję, że się za bardzo nie zawiedliście, jeśli tak to przepraszam. 

Dzisiaj udało mi się wygrać z siostrą w szachy aż dwa razy! Na razie jestem niepokonana XD

W kolejnym rozdziale pojawi się Nieznany, może nawet rozwiąże się zagadka z ojcem. 

Mam nadzieję, że nadal będziecie oczekiwać kolejnych postów.  Dziękuję za 43tys. wyświetleń i komentarze <3
Pozdrawiam ;**

9 komentarzy:

  1. No szlag mnie jasny trafia jak czytam "Alan..." . Rozmowa z Igłą mnie rozwaliła xD
    To... kiedy Alana zabije ten tir? No chociaz potrąci no XD
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zbyś zazdrosny o Alana ? Szczerze powiedziawszy to i ja za nim nie przepadam ;)
    Świetna wymiana zdań Oli z Igłą :D
    Czekam na nastepny ;)
    W miedzy czasie zapraszam do siebie. Dopiero zaczynam i milo by bylo gdybys napisala co o tym sadzisz xD
    http://miloscwinotaniecspiew.blogujaca.pl
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zibi zazdrosny haha. Igła mnie rozwalił :-D Ciesze się że wróciłaś. Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekma na następny mam nadzieję że dodass szybciej niż ten😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tygodniu mam dużo nauki niestety ;/ Kolejny powinien pojawić się w weekend :)

      Usuń
  5. Po długiej przerwie zapraszam na 1 :*
    http://pozorymylaludziezawodza.blogspot.com/
    Pozdrawiam xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam serdecznie na epizod trzeci:
    http://memory-of-summer.blogspot.com/2015/10/epizod-trzeci-czyli-kochanie-tak.html
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń