sobota, 31 października 2015

Rozdział XLVIII



Siedzę właśnie w pewnym uroczym miejscu na spotkaniu z Nieznanym. Po mojej lewej stronie czuwa Kuba, a po drugiej… Zbyszek. Nie udało mi się go pozbyć. Więc teraz jestem w takiej sytuacji, a nie innej. Mam prywatnych ochroniarzy! Igła nie ma pojęcia, że jestem właśnie w Krakowie. Nikt nie wie, oprócz nas tu obecnych.
- Są jeszcze jakiś pytania?- Odezwał się wysoki, dość szczupły mężczyzna. Ubrany jest w spodnie od garnituru, biały podkoszulek i czarną marynarkę. – W takim razie dziękuję i zapraszam na kolejne spotkanie za cztery tygodnie.- Uśmiechnął się i wstał.
Tłum ludzi zaczął kierować się w stronę wyjścia. Dlatego ciężko mi było przedostać się do Nieznanego. Kiedy w końcu dotarłam do owego stojącego faceta w dresie, patrzącego na mnie z góry groźnym wzrokiem, zamarłam.
- Serio, musi mieć ochroniarza?- Syknęłam do Sokołowskiego.
- Po prostu się uśmiechaj…- Wyszczerzył się do dużego goryla, ale on tylko na nas patrzył. W końcu za naszymi plecami ktoś odchrząknął.
- Eghm.- Stanął obok mnie. Wtedy ochroniarz zmierzył go od stóp do głowy ( a nie musiał za bardzo się wysilać, bo Zbyszek przewyższał go wzrostem i moim zdaniem budową ciała też, ale oczywiście nigdy mu tego nie powiem…) – My do tego pana.
- Kim jesteście?- Zacharczał.
- Znajomymi.- Wymsknęło mi się, zanim Bartman zdążył odpowiedzieć.
- Nie mogę was wpuścić. – Mowił o „nas”, a patrzył na Zbyszka. Mega, jednak dobrze, że go ze sobą zabraliśmy! Przyda się do czegoś.
- To zawołaj Nieznanego.
- Bartman, może jednak się nie wtrącaj!- Syknął dość głośno Kuba.
- Bartman?- Bramkarz był zdecydowanie zdziwiony, gdy po raz kolejny przyglądał się mojemu prawoskrzydłowemu. – To ty?
- W jednej jak najprawdziwszej postaci!- Przewrócił oczami.
- Dobra. Zaczekajcie chwilę.- Poprosił facet i wyszedł za jakieś drzwi. Po chwili za nim kroczył z poważną miną mężczyzna, do którego przybyłam.
- Kim jesteście i czego chcecie?- Spojrzał po każdym, a na końcu jego wzrok padł na mnie. Zrobił zdziwiona minę, co mnie tym bardziej upewniło, że koleś mnie zna.
- Aleksandra Sowecka.- Przedstawiłam się i wyciągnęłam rękę. Uścisnął. Potem przedstawiłam swoich przyjaciół.
- W jakiej sprawie? Autografów nie rozdaję.- Przyglądał mi się uważnie.
- Myślę, że dla nas zrobi pan wyjątek.- Uśmiechnęłam się przymilnie. Znów przyglądał mi się. W końcu skinął głową i zaprowadził do jakiegos pomieszczenia.
Nie różniłoby się to biuro od innych niczym, gdyby nie to, że wszystkie ściany zostały obwieszone… historycznymi rzeczami. Mapy, zdjęcia, dziwne przedmioty. I książki.
- A więc o co dokładnie chodzi?- Usiadł za biurkiem nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Wydaje mi się, że mnie pan zna. A przynajmniej kojarzy.- Zajęłam miejsce naprzeciwko niego. Zbyszek i Kuba usiedli na kanapie pod ścianą.
- Hm.
Tylko tyle. Nic więcej nie powiedział. W końcu wyjęłam książkę z mojej torebki.
- A to, pan kojarzy?- Rzuciłam ją na biurko tak, aby dobrze jej się przyjrzał. W pierwszej chwili miał zdziwioną minę. Już naprawdę byłam w stanie uwierzyć, że to nie o tego gościa chodzi. W myślach dedukowałam, czy jest choć trochę podobny do mnie.
Wciąż jest wariant taki, że Igła to mój ojciec. Nawet pogodziłabym się z tym. Co prawda ciężko by mi było przyzwyczaić się, że ten który całe moje życie grał ojca, tak faktycznie nim nie jest. Ciężko mi o tym myśleć, bo za każdym razem chce mi się płakać. Natomiast ten przede mną… Ani trochę nie przypomina mnie. Niestety. A może stety?
- Wysłał mi pan tę książkę! Na święta. Może mi pan wytłumaczyć, dlaczego?- Napadłam zakładając ręce na piersi.
- Faktycznie wysłałem.- Przyznał. Ale nawet nie dotknął swojego dzieła.
- Niech mi pan wyjaśni, dlaczego? Po co?
- Zapłacono mi za to.- Uśmiechnął się.- Ta historia też nie jest moja.
- Nie rozumiem…
- Kilka lat temu przyszedł do mnie pewien człowiek. Zapłacił i kazał napisać to tutaj.- Wskazał palcem.-  Ludzie, a w szczególności nastolatki uwielbiają nazywać to „książką”. Chociaż moim zdaniem to kupa gówna.
- Więc czemu pan zgodził się to napisać?
- Za takie pieniądze można nawet zabić.- Wzruszył ramionami.- Ale wy dzieciaki, jeszcze tego nie rozumiecie.
- Kim był ten facet?- Wtrącił Kuba, który dotychczas siedział cicho. Odwróciłam się w ich stronę. Jeden nie wiedział, co się dzieje, a drugi …- Potrzebujemy informacji.
- Nie wiem. Kimkolwiek był, musiał być nadziany.
- Nie kojarzył go pan?- Spytałam nagle podekscytowana.- Nie podał żadnego motywu?
- Przyszedł. Usiadł. Powiedział: „Napiszesz dla mnie książkę. Będziesz autorem.” Podał cenę to się zgodziłem. Za dodatkowe koszty na jego życzenie napisałem jedną dodatkową i wysłałem tobie.
- Jak wyglądał?
- Bo ja wiem? Pamiętam tylko sumę.- Uśmiechnął się znacząco.
No tak, jasne. Bez hajsu nie ma rozmowy! Co za…
- Nie mam przy sobie pieniędzy.- Odparłam wprost.
- A ja nie mam informacji.- Wzruszył ramionami.- Obawiam się, że powinniście wyjść.
- Ale…
- Do widzenia. – Wpatrywał się beznamiętnie w gazetę i przeglądał strony. Wstałam czując, że nic nie wskóram.
- Ale ja mam.- Odezwał się Zbyszek. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Uśmiechnął się szeroko.
- Czyżby?- Uniósł wzrok znad czasopisma Nieznany.
Zbyszek podszedł do niego, wyjął portfel i podał mu ileś banknotów. Nie byłam jednak w stanie zauważyć ile, bo umiejętnie zasłonił swoim ciałem.
- Ehm, niech będzie. W takim razie, co chcecie wiedzieć?- Nagle zrobił się taki uprzejmy… Miałam ochotę podejść i mu przywalić. Naprawdę, aż zacisnęłam pięści. Wtedy poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu.
- Zrób co musisz.- Uśmiechnął się Zibi i wrócił na swoje miejsce. Przełknęłam ślinkę, policzyła do dziesięciu i usiadłam na krześle.
- Proszę mi powiedzieć, jak wyglądał ten mężczyzna?
- Och, była szczupłą, wysoką brunetką o ciemnych oczach.
- Co?!- Wyrwało się mi w tym samym czasie co Sokołowskiemu.
- Kobieta?
- Tak.
- Więc dlaczego pan mówił, że to facet?
- Ponieważ wy tak założyliście. Więc stwierdziłem, że nie będę poprawiał.
- Nie ważne. Coś jeszcze mówiła?
- Powiedziała, że mam wysłać jeden egzemplarz z dedykacją. Napisała te słowa.- Otworzył moja książkę i wskazał na pierwszą stronę.
- Coś jeszcze sobie pan przypomina?- Naciskałam.
- Jedynie to, że sprawdzał mnie pewien mężczyzna. Jednak nie byłem w stanie powiedzieć, czy to jej mąż, czy kochanek. Ale na pewno nie  ochroniarz.
- Bo?
- Był zbyt przystojny. No i elegancko ubrany. Bardzo zależało mu na tym, abys otrzymała moje dzieło akurat 12 grudnia 2014r.
- Mówił dlaczego?
- Tylko, że to ważne.
- Nic więcej?
- Nic.

***
Wychodząc z budynku, wciąż myślałam o tym, czego się dowiedziałam. Kim była ta kobieta? Dlaczego to ona zleciła napisać tę książkę? I ten facet. Czyżby to mój ojciec? A może ktoś inny? Tylko pośrednik? Jedno jest pewne, coś przeoczyłam czytając to „dzieło”. Sam autor okazał się bezdusznym gnojem. I nadal mam ochotę wrócić i mu przywalić.
- Ej, spokojnie…- Szturchnął mnie Bartman.
- Wcale nie!
- Właśnie, że tak. Dowiedziałaś się przynajmniej czegos istotnego?
- Sama nie wiem…- Siatkarz otworzył przede mną drzwi samochodu. Kuba już znalazł się w środku.
- Przykro mi, jeżeli nic to nie pomogło.- Spojrzałam mu w oczy. Wygląda na ewidentnie zmartwionego. Takiego przyjaciela, który w każdej chwili jest w stanie mi pomóc…
- Zbyszek, dlaczego to zrobiłeś?- Spytałam cicho, nadal wpatrując się w jego twarz.
- Co?
- No zapłaciłeś temu gnojowi?
- Przecież inaczej nie zdobyła byś informacji.- Wydaje się, jakby to dla niego było oczywiste.
- Ale ja nie prosiłam! Już i tak jestem wdzięczna, że zgodziłeś się mnie przywieź tutaj.
- Po pierwsze to ja byłem ci coś winien. Po drugie jestem twoim przyjacielem i nawet gdybyś nie chciała, to bym ci pomógł. A po trzecie, same twoje towarzystwo w samochodzie, przez całą drogę do Krakowa to tylko przyjemność. Z tobą mogę jechać na koniec świata.- Mrugnął z łobuzerskim uśmiechem.
Nie potrafiłam dłużej udawać. Po prostu wybuchłam płaczem. Zaczęło mi rozrywać w klatce piersiowej. Bartman natychmiast przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Ukrylam twarz w jego kurtce nie mogąc się uspokoić.
- Jak… Jak ty… m-możesz… - Pociągnęłam nosem.- J-jak ty możesz ttak mówić?! Przecież nie masz pojęcia c-co to za sprawa!
- Nie musze wiedzieć. Chcę tylko ci pomagać i być przy tobie, kiedy tego potrzebujesz.- Szepnął w moje włosy. Na te słowa jeszcze bardziej się rozryczałam.
- Jestem taka beznadziejna! – Wkurzyłam się na siebie. – Tyle dla mnie robisz, a ja dla ciebie nic!
- Pomogłaś mi dojść odo siebie. Byłem chory, pomogłaś mi. Poza tym, nie masz pojęcia, jak bardzo liczy się dla mnie twoje towarzystwo, Oluś.
Nagle coś sobie uświadomiłam. Tkwię tak w jego objęciach, ryczę mu na kurtkę z powodu, którego on nie zna przynajmniej po części, a on nadal nic. Próbuje mi uspokoić.
- Jesteś za dobrym przyjacielem jak dla mnie.- Odsunęłam się.
- Co ty mówisz?- Zmarszczył brwi.- Nie wygłupiaj się!
- Nie zasługuję na takiego przyjaciela.- Oświadczyłam wycierając twarz w rękaw kurtki.
- Hej! Wsiadacie czy nie? Ja rozumiem, że możecie czuć potrzebę obściskiwania się na środku parkingu, ale… Chciałbym w końcu coś zjeść do cholery!- Krzyknął przez uchylone okno mój przyjaciel.
- Już idziemy!- Krzyknęłam i natychmiast podbiegłam. Wsiadłam do auta.
- Co tam zaszło między wami, hę?- Zapytał wychylając się między przednimi siedzeniami nad ręcznym.
- Nic. Musiałam go przeprosić.
- Wiesz co, Sowa? Moim zdaniem Bartman powinien wiedzieć. Może się nam jeszcze przydać.- Poruszył śmiesznie brwiami.
- Powiem mu, bo na to zasługuje. A nie dlatego, że może się nam do czegoś jeszcze przydać Kuba.- Syknęłam. Wtedy Zbyszek do nas dołączył.
- To co? Kawa?
- Zdecydowanie mój żołądek domaga się jedzenia panie kierowco!- Poskarżył się Sokołowski zapinając pas.
W knajpie, do której zabrał nas siatkarz, wszystko mu wyjaśniłam. Zaczął się głośno śmiać, gdy usłyszał moją teorię o biologicznym ojcostwie Krzyśka.
- No co cię tak bawi!
- Nic, tylko…- I znów trząsł się ze śmiechu. Dopiero po kilku minutach słuchał dalej już bardziej spokojny. – Powiem tak… Ciężka sprawa. Na pewno nie możesz się tego dowiedzieć od mamy?
- Nie. Zwykle zmienia temat. A Igła dostał od niej zakaz i nabrał wody w usta.
- Może ja coś wskóram?- Zaproponował.- Jakoś go podpytam?
- Nie!- Zareagowałam.
- Hej, czemu nie!- Nie zgodził się ze mną Kuba. – Przecież nic nie stracisz, a możesz zyskać!
- Powiedziałam nie.
- Bo?
- Bo nie?
- To nie jest argument.- Wtrącił Bartman.- Mówiłem ci przecież, że zrobię wszystko, aby ci pomóc.
- Ale ja nie mogę na to pozwolić.- Pokręciłam głową. – Poza tym Igłą wie, że się przyjaźnimy. I że mi pomagasz. Nie jest głupi.
- To jestem w stanie podważyć…- Mruknął siatkarz.
- Nie, Zbyszek.
- Kobiety są uparte.- Westchnął Kuba.- Co zrobisz.
- Nic nie zrobisz. Jak się uprą to nie ma zmiłuj się.
- Super. Teraz działacie oboje przeciwko mnie?!- Zerkałam to na jednego, to na drugiego.
- Szczerze? Już lepiej mi się z nim dogadać niż z twoim tak zwanym „chłopakiem”.- To były brutalne słowa Sokołowskiego.
Ale dlaczego czułam, że prawdziwe?

***
- Gdzieś ty była tyle czasu?!- Napadł na mnie Igła.
- Ze Zbyszkiem i Kubą.- Odpowiedziałam spokojnie.
- Okeeej. A nie masz telefonu?
- Przypominam ci Igła, że jestem już pełnoletnia.
- Ale ja za ciebie odpowiadam, młoda damo! Twoja matka nie byłaby zadowolona, gdybym nie umiał się tobą zająć.
- A umiesz?- Uniosłam brew.
- Martwiłem się!
- Niepotrzebnie. Jeśli czujesz, że musisz, to zadzwoń do Bartmana. Zda ci całą  relację z dnia. A nawet jeśli byś chciał, napisze raport i odda na twoje biurko. Lub do sekretarki.
- Mówię poważnie, Olka.
- Ja też.
- Po prostu mów mi, czy masz zamiar wybyć z domu na cały dzień. A może nawet noc!
- Krzysiek, uspokój się. Dzieci pobudzisz.- Weszła zaspana do kuchni Iwona.
- Przepraszam kochanie.
- Nie krzycz na nią. Porozmawiacie jak ludzie o przyzwoitej porze. Chodź spać.- Pociągnęła go za rękę.- Dobranoc Ola.
Dopiero gdy zniknęli, odpowiedziałam.

Przez następne dwa tygodnie mijałam się z Alanem. Nie mogliśmy spędzać ze sobą dużo czasu. A to on miał mecz, w tym czasie ja korki z matmy. Albo się uczyliśmy. Albo po prostu nas nie było w szkole. Jedynie długie przerwy nam zostały, ale to i tak za mało. Kuba niesamowicie się z tego cieszył, czego nawet nie ukrywał. Zaczął zapraszać mnie do siebie jeszcze częściej niż przedtem. Oczywiście za każdym razem towarzyszył nam Mciuś. Zaczęłam się zastanawiać, co jest tego przyczyną. Może w końcu zapomni o Adrianie i zacznie się umawiać z tym drugoklasistą? Nawet pasują do siebie. 


Taaaak. Co ja mogę napisać? Ostatnio moje życie nabrało tempa. Przez to spędzam mało czasu z Alanem. Za to w pracy lajcik. Pracuję z siatkarzami i chyba nawet niedługo uda im się mnie przekonać, żebym zagrała. Oczywiście to im się tak wydaje. Kuba… Kuba to Kuba. Nic ponad to. Wspiera mnie, gdy ryczę. I wyzywa, gdy się nad sobą użalam. Prawdziwy skarb. Nadal nie dowiedziałam się, ile Zibi zapłacił Nieznanemu, ale podejrzewam, że niezłą sumkę. Jak ja mu się odwdzięczę?
Gadałam z mamą. Wydawała się taka szczęśliwa! Chociaż mówiła, że nie może się doczekać, aż się zobaczymy. Miałam na końcu języka, że nie musiałoby tak być, gdyby mnie nie zostawiała u Ignaczaków. Powstrzymałam się jednak, żeby nie zrobić jej przykrości. Co ze mną nie tak? Kilka miesięcy temu nawet bym się nie wahała.
Natalię i Karolinę już przygotowuję na przyjazd do Polski. Mają mnie odwiedzić na weekend w bal maturalny.
Co do Choinki i Marty… Już się nimi nie przejmuję. Ostatnio przed całą stołówką wyzwała mnie od zdradzieckich zdzir i że nie ma pojęcia, co takiego we mnie Alan widzi. Hm. To samo zastanawiałam się ja, gdy z nią chodził. Cóż za ironia?
W każdym razie doszłam do wniosku, że nie będę się nią przejmować. A mojego ojca i tak znajdę.




 ***
Cześć <3 
Muszę wyjaśnić, dlaczego tydzień temu rozdział się nie pojawił. Otóż nie miałam kiedy napisać. Ostatnio mam urwanie głowy z nauką ;/ Biologia rozszerzona - mówi samo  za siebie. Ci, którzy rozszerzają w liceum bio, dobrze wiedzą, o czym mówię ;)

Dzisiaj troszkę czasu znalazłam i napisałam coś takiego... Mam nadzieję, że nie zawiodłam. Chciałam, żeby wyszedł dłuższy, ale naprawdę nie mogłam. 

Dziękuję za wszystkie komentarze i wyświetlenia! Postaram sie jeszcze  dzisiaj nadrobić zaległości, jakie sobie narobiłam u Was na blogach... 

Jutro Wszystkich Świętych. A ja i tak spędzę dzień z książką...

Jeszcze raz przepraszam. Mam nadzieję, że nadal tutaj jesteście!

Pozdrawiam serdecznie ;***

Ps. Przepraszam za błędy.
 

10 komentarzy:

  1. Błagam dziewczyno pisz częściej bo żadnego bloga tak nie kochałam jak Twojego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej *-* Cieszę się, że Ci się podoba! Postaram się :)

      Usuń
  2. Pisałam konkurs z biologii :D Bez przygotowania, miałam 20 pkt. Biologia złem <<<<
    Boooże no ja cię zabije noooo. Weź napisz że to Igła jest ojcem.. i tyle xD Wszyscy to wiemy XD
    Czekam na następmnyy
    Pozdrawiam i weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biologia jest super :D
      Nie bij! Mam plan i trzeba go wykonać. Niestety przy tym troszkę Was powodzę za nos ;**
      Dzięki, pozdrawiam <3

      Usuń
  3. najlepszy blog jaki czytałam! czekam na więcej! jestem ciekawa dalszych rozdziałów

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na 8 :)
    https://enjoy--every--moment.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam serdecznie na Epizod czwarty:
    http://memory-of-summer.blogspot.com/2015/11/epizod-czwarty-czyli-siatkarzem-jestes.html :)

    OdpowiedzUsuń