Ola, dzień studniówki - dziennik
To był chyba najgorszy dzień, jaki kiedykolwiek
miałam. Najpierw to z Alanem i Nat. Teraz wylot do Londynu… I chory tata.
Wszystko to skumulowało się w jedna wielką kulę niepowodzeń. No i Zbyszek. Nie
ma pojęcia, że wyjeżdżam. Że też musiałam rzucić tym cholernym telefonem za
łóżko!
Żałuję, że opuszczam Polskę.
Zostawiam swoich nowych przyjaciół. Ale muszę
wracać. Tata leży w szpitalu, potrzebuje mnie. A ja martwię się o niego. Mama
płacze. I co ja mam zrobić? Nie mam zamiaru jej pocieszać. To, że ukrywała
przede mną prawdę! Tyle lat kłamstw! W jednej chwili dowiedziałam się, kto jest
moim ojcem.
Amadeusz Gołaś.
Przyrodni brat Arka. Przyjaciel Igły, mojej
matki, Iwony i Anety. Co najlepsze – żyje. I nawet się ze mną nie kontaktuje.
Okazało się, że nie ma pojęcia o moim istnieniu. W sensie, że jestem jego córką. A bynajmniej
nie wiedział do pewnego dnia. Dnia, w którym mój przybrany ojciec skontaktował
się z nim i wyjaśnił sprawę.
Jednak nadal nie mamy kontaktu. Jeszcze się z nim
nie widziałam. Nie chciałam.
A teraz najważniejsze jest zdrowie Mariusza.
Nie wiem, czy jestem w stanie wybaczyć mojej
mamie to, co mi zrobiła. Wychowywała mnie w kłamstwie.
- Wróciłam do Londynu. Od razu
udałam się do szpitala, gdzie ojczym miał mieć operację.
- Udała się?- Spytałem. Po raz
kolejny zadrżała, więc jeszcze mocniej ją do siebie przytuliłem.
- Nie. Od tamtego czasu jeździ na
wózku inwalidzkim.- Jej głos nie miał żadnych… uczuć. Może w ten sposób
chroniła się przed bólem?
- Przykro mi. – Ucałowałem ją w
czubek głowy.
- Kilka miesięcy później
dowiedziałam się czegoś… To było dopiero niespodziewane!
Ola, trzy miesiące po powrocie do Londynu –
dziennik
Oddychaj. Głęboki wdech… wydech. I jeszcze raz!
Głęboko oddychaj!
Od kilku dni tak sobie mentruję. Bo co innego mi
pozostało? Byłam u lekarza. Zrobiłam badania. Przyszły wczoraj wyniki.
Jednak jeszcze ich nie otworzyłam. Nie wiem, na
co czekam. Może potrzebuję aby ktoś zrobił to za mnie? Tak by było zbyt prosto.
Może zadzwonię do Kuby? Dawno z nim nie
rozmawiałam… Nie wspominając o siatkarzach. Jestem pewna, że są na mnie źli.
Ale nie jestem w stanie z nimi pisać. Za każdym razem, kiedy przychodzi jakaś
wiadomość na fb, modlę się żeby to nie był on.
Zbyszek…
On by mi pomógł. Razem z nim mogłabym obejrzeć
wyniki!
Ale nie chcę go martwić. I obciążać swoimi
problemami. Muszę sama to zrobić.
Znowu sama.
- Dwa miesiące po przylocie
zaczęłam źle się czuć. Miałam zawroty głowy, wciąż kaszlałam. Bolały mnie
ramiona i barki. Byłam tak zmęczona, że na zajęcia w uczelni chodziłam w
kratkę.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- A co byś zrobił?- Zaśmiała się
bez wesołości w głosie.- Sama musiałam sobie z tym radzić. Traciłam na wadze,
chociaż jadłam odpowiednią ilość kalorii na dzień. A czasem nawet i więcej. W
końcu zapisałam się do lekarza.- Przestała mówić. Po prostu głęboko oddychała.
- Jeśli nie chcesz mówić…
- Nie, nie. Powinieneś wiedzieć.
Tylko proszę, musisz mi coś obiecać.
- Wszystko.
- Obiecaj mi, że mnie nie
zostawisz, jak ja ciebie zostawiłam.- Spojrzała na mnie błyszczącymi oczami,
prawie płakała. W tamtej chwili miałem ochotę ją pocałować. Powiedzieć, że
nigdy jej nie opuszczę, bo ją … kocham.
- Obiecuję.- Wykrztusiłem zamiast
tego. Ola odetchnęła z ulgą i kontynuowała swoją opowieść. Podejrzewałem
okropne rzeczy. Ale to, co mi powiedziała…
- Okazało się, że mam raka.
- O Boże.- Szepnąłem. W tamtej
chwili poczułem, jakbym dostał młotkiem po głowie. Nie wiedziałem, co
powiedzieć. Jak inaczej zareagować. Dziewczyna wtuliła się we mnie, a po jej
policzkach płynęły łzy. Jednak jej głos był w miarę normalny. Nie zadrżał ani
razu.
- Rak płuca. Kiedy usłyszałam te
słowa z ust lekarza, zaczęłam się śmiać. Naprawdę w tamtej chwili najmniej
spodziewałabym się czegoś takiego. Jednak sekunda po sekundzie docierały do
mnie jego słowa: „Przykro mi to mówić. Jednak wyniki nie są pozytywne. Pani
Aleksandro… ma pani nowotwór.”
Rak. Ola. Rak. Nowotwór. Rak
płuca. Ola. Moja Ola…- biłem się z tymi myślami.
- Co było potem?- Szepnąłem w jej
włosy. Tak mocno ją obejmowałem, jak tylko potrafiłem.
- Wyszłam z gabinetu. I poszłam
do baru. Razem z Karo i Nat. Piłam, paliłam… Wszystko co się dało. Bo co mi
innego pozostało? Nie płakałam. Dziewczyny o nic nie pytały… Byłam im za to
wdzięczna. Chciałam zapomnieć. I zapomniałam…
Ola, 11 maja 2014 - dziennik
Co mnie podusiło, żeby iść do tego klubu? A
najlepsze! Co mnie podkusiło, żeby iść z tym chłopakiem?
Pamiętam wszystko. Aż tak bardzo się nie
nawaliłam. Chciałam tylko się z nim zabawić. Więc wyszłam. Całowaliśmy się dość
chaotycznie… W porę się opamiętałam. Odsunęłam go i odeszłam. Na moje szczęście
nie był to jakiś cham. Albo gwałciciel. I po prostu zostawił mnie w spokoju.
Szczęście? Ha. Ha. To dopiero!
Wróciłam do domu nad ranem. Mama zaczęła się
drzeć na mnie, że nie odpowiadam na jej wiadomości… Doszło do kłótni, tata
próbował nas rozdzielić. Ale co on mógł na wózku?
Nie wytrzymałam, gdy matka mnie oskarżyła...
„Ty w ogóle nie myślisz o tym, że ja się o ciebie
martwię! Myślisz tylko o sobie!”
Nie wytrzymałam…
„Mam pieprzonego raka! Zadowolona?! Bo ja kurwa
bardzo! Chyba założę sobie czapeczkę urodzinową, odpalę zimne ognie i będę
świętować! Może się dołączycie? Będzie zajebista impreza!”
Po czym udałam się do pokoju i z butelką wina
usadowiłam się na podłodze pod oknem. W końcu zaczęłam płakać.
- Nie rozumiem. Czyli twoi
rodzice… Nie rozumiem.
- Przyszedł do mnie tata. Odebrał
mi butelkę. Z pomocą mamy położyli mnie do łóżka. Całą noc siedzieli przy mnie.
A potem… Walczyłam.
- Wciąż tu jesteś. Więc musiało
się udać!- Wraz z wypowiedzianymi słowami, dotarło do mnie, jak bardzo
brakowało mi powietrza.
- Te wszystkie badania… Kontrole…
Musiałam brać chemię. To chyba było najgorsze, wiesz? Wycięli mi płuco. Ale to
mało dało.
- Więc… to dlatego ta chustka? –
Przypomniałem sobie jej codzienne nakrycie głowy.- Ale przecież masz piękne
włosy!
- Chemia nie trwała długo.
Chustkę noszę z przyzwyczajenia… Albo po prostu żeby pamiętać.
- Dlatego się do mnie nie
odzywałaś? Przecież wiesz, że bym ci pomógł, jak bym tylko umiał!- Zirytowałem
się na jej brak wiary we mnie.
- Chciałam. Za każdym razem,
kiedy szłam do szpitala, na prześwietlenie, na chemię. Kiedy kładłam się spać…
Bardzo chciałam ci wszystko powiedzieć. Ale bałam się, że mnie zostawisz.
- To ty odleciałaś mi sprzed nosa
pierwszym lepszym samolotem. A potem ledwo odpisywałaś mi na wiadomości. Aż w
końcu w ogóle przestałaś!
- Nie chciałam cię obciążać tym
wszystkim. Obserwowałam twoją karierę siatkarską. Kibicowałam przed telewizorem
na każdym meczu, Zbyszku. Rozwiesiłam twoje i twoich przyjaciół portrety na
ścianie. Z reszta sam widziałeś, chociaż to tylko mała część tego, co mam.
Podczas choroby mieszkałam z rodzicami. Nadal tam jest wiele moich rzeczy. „Na
wszelki wypadek”.
- Oj, Olcia…- Kucnąłem przed nią.
Chwyciłem jej twarz w swoje dłonie i wpatrywałem się w jej piękne, ciemne
oczy.- Gdybym wiedział…
- Wiem. I dlatego się nie
odzywałam. Nie chciałam litości. A teraz widzę ją w twoich oczach i zaczynam
żałować, że ci to wszystko mówię.
- To nie litość. To żal do samego
siebie. Mogłem przylecieć.
- Pewnie byś tak zrobił.-
Uśmiechnęła się smutno. Z zimna miała zaróżowione policzki, a na nich ślady po
łzach.
- Co się działo dalej? Ile trwała
choroba?
- Walczyłam 13 miesięcy. Trochę
ponad rok. Kiedy lekarz powiedział, że wszystko jest w porządku… Wyprowadziłam
się z domu i zamieszkałam z Karo. Wspierała mnie mocno każdego dnia. Dzięki
niej nie załamałam się tak całkowicie.
- A Natalia?
- Też była ze mną. Ale nie
przebywałam z nią dłużej niż to konieczne.
- Wciąż masz do niej żal o Alana?
- Nie. No co ty! Wiem, że nie miała
pojęcia, kim on jest. Tutaj chodzi o coś innego.- Ale nie powiedziała mi, co.
Nie pytałem nigdy, chociaż potem często zastanawiałem się nad ich relację. Zwłaszcza,
gdy je razem widziałem. Odkryłem to dopiero później…
- Kto jeszcze wiedział?
- Kuba. Iwona… Igła. I Wiktor.
- Kto?- Uniosłem brwi, siadając z
powrotem na ławce.
- Mój wujek. Starszy brat mojego
taty, Mariusza. Załatwił mi najlepszego onkologa.
- Musi mieć znajomości.
- Ma. Jest tak jakby pisarzem.
Nagle coś do mnie dotarło.
- Krzysiek wiedział.- Zacisnąłem
zęby. Widząc moją reakcję, natychmiast zaczęła mnie uspokajać.
- Jemu też zakazałam powiedzieć
tobie. Kazałam mu obiecać.
- Jaki z niego człowiek honoru! –
Wstałem.- Muszę już iść.
- Zibi, wiem. Jesteś wściekły…
- Mało powiedziane!- Wrzasnąłem.
– Wszyscy wiedzieli! Oprócz mnie!
- Tłumaczyłam ci, że…
- Przestań do cholery!- Nerwowym
gestem przeczesałem włosy.- Muszę wracać. Trener będzie wściekły. Michał już
czeka.
I faktycznie, ujrzałem
przyjaciela stojącego obok taksówki. Obróciłem się, żeby odejść. Byłem tak
wkurzony na cały świat, ze zapomniałem się z nia pożegnać. Ale sama
przypomniała mi o sobie.
- Proszę, nie zostawiaj mnie.-
Jęknęła.- Albo przynajmniej nie gniewaj się na mnie…
Obróciłem się do niej przodem,
znów ukucnąłem przed nią. Chwyciłem jej małe dłonie w swoje wielkie i każdą
ucałowałem.
- Zawsze będę z tobą.-
Przyrzekłem.- Muszę teraz wracać, bo…
- Olka!- Wydarła się jedna z jej
przyjaciółek.
- Wracaj do nich. Widzimy się
jutro, słońce.- Chciałem ją pocałować. Tak bardzo tego pragnąłem… Pomimo całego
gniewu, zawładnęło mną pożądanie. Natychmiast się odsunąłem i odszedłem.
Michał wsiadł do taksówki,
powiedział coś do kierowcy. Zająłem miejsce obok i ruszyliśmy.
- Co się tam stało?
- Dowiedziałem się wszystkiego…
- Dlatego jesteś taki zły? Stary,
co ona ci powiedziała?- Drążył przyjaciel. Ale nie odpowiedziałem, tylko
zacisnąłem pięści.
- Nie ważne. Powiem ci, że ten
klub nie jest najgorszy. Chyba kiedyś tu z Kają przyjadę.
- Przecież twoja dziewczyna nie
lubi wyjeżdżać na granicę.- Przypomniałem, chociaż on dobrze o tym wiedział. Niedawno zerwał z Moniką i znalazł pocieszenie u Kai. Cóż, chyba z przyzwyczajenie powiedział o tym klubie. Razem ze swoją byłą uwielbiali wycieczki. No właśnie, byłą. Pasowali do siebie idealnie. Co się dokładnie między nimi stało, nigdy mi nie powiedział. A ja to uszanowałem.
- No tak. Trudno. To przyjadę
sam!
Nie mogłem się nie zaśmiać.
***
- Ty!- Rzuciłem, gdy zauważyłem
rozwalonego na moim łóżku Ignaczaka.
- No daj spokój! To
niesprawiedliwe, że masz wygodniejsze łóżko od mojego!
- To hierarchicznie leci.-
Zażartował Kubiak. – Libero jest od sprzątania.
- To właśnie dlatego należy nam
się najlepsze wynagrodzenie!
- Wstawaj.- Warknąłem na niego.
- Nie wściekaj się.- Podniósł się
do pozycji siedzącej.- Zapomnieliście zamknąć drzwi. A ja, taki dobry
przyjaciel…
- Gówno prawda!- Krzyknąłem.-
Wiedziałeś. Wiedziałeś od początku i nic mi nie powiedziałeś!
- Co?- Zbiłem go z pantałyku, bo
jego oczy zrobiły się wielkie jak spodki. – O co chodzi?- Zwrócił się do
Kubiaka. Tamten tylko wzruszył ramionami.
- Wiedziałeś o chorobie Oli!
Igła zamarł.
- Skąd wiesz?- Wykrztusił.
- Powiedziała mi.
- Więc wiesz, że kazała mi
przyrzec…
- Ale z ciebie pieprzony
hipokryta. Kazałeś mi wierzyć, że u niej wszystko w porządku! A tymczasem było
na odwrót. Było bardzo nie w porządku…
- Jaka choroba?- Przerwał mi
Michał.
-… pozwoliłeś mi być taki
załamany przez te pierdolone trzy lata. Nie pisnąłeś nawet słówkiem. Nie mówiąc o tym, jak ona musiała się czuć!
- Chciałem. Wiele razy. Ale ona
powiedziała, że sama chce cię poinformować.
- To nie znaczy, że nie mogłeś mi
chociaż dać jakiegoś tropu!
- O co tu do cholery chodzi?- Po
raz kolejny zignorowałem Miśka.
- Dałem! I to nie raz!- Ignaczak zignorował pytanie Michała.
- Kiedy?
- Tuż przed świętami prosiłeś
mnie o adres Oli, bo chciałeś jej wysłać kartkę.
Zmarszczyłem brwi i na chwilę
wróciłem do tamtego dnia…
Prosiłem się go już po raz dwudziesty. Igła
jak zwykle nieugięty.
- Co ci zależy? Daj mi adres.
- Sam nie znam dokładnego. Ola podobno jest teraz w
różnych miejscach.- Zabrzmiało to dość tajemniczo…
- Jak to?
- Z tego co wiem, nie najlepiej się czuje.
- To dlatego nie odpisuje mi na wiadomości.
Przynajmniej tyle. Ale wiesz coś dokładnego?
- Nie.
- Jaaaasne.
- No po co się pytasz? Przecież wiesz.
Przewróciłem oczami. Igła mówi mi tyle, na ile sobie
pozwala. Jeśli uważa, że to jest śmieszne…
- No dobra. Ale to tak,
jakbyś mi powiedział: Hej! Wiesz co? Dzisiaj mnie boli głowa.’ Twoje informacje
nie umywały się do tych konkretnych.
- Mówiłem ci duuuzo
więcej, Zibi. Ale nie słuchałeś tego, co ważne. Za bardzo byłeś skupiony na
swojej rozpaczy.
Usiadłem na łóżku i
ukryłem twarz w dłoniach.
*****
Tak, jak obiecałam! Błagam, nie bijcie… Wiem, trochę to
dziwne co? Cóż, z czasem dowiecie się jeszcze innych rzeczy nawiązujących do
poprzedniej części. A tymczasem proszę o komentarze. Zwłaszcza pod tym postem
XD
Mam nadzieję, że nie ma błędów bo na szybko dodaję... Na razie nie mam czasu niestety, ale w weekend nadrobię Wasze blogi! Przysyłać mi linki ;**
A ja muszę się uczyć ;/ Matko, jak ja już mam dość! Chcę już
przerwę świąteczną!
Randka z matematyką w chłodny wieczór – jak romantico ;o
Pozdrawiam ;***
PS Życzcie mi powodzenia jutro w szkole bo się przyda ;/