poniedziałek, 14 marca 2016

9. Kiedyś zobaczysz, kiedyś zrozumiesz. Kiedy zobaczysz, kiedy zrozumiesz ja będę czekać tam. Otworzysz oczy, otworzysz serce. Przy tobie będę ja...



Ola, dzień studniówki - dziennik

To był chyba najgorszy dzień, jaki kiedykolwiek miałam. Najpierw to z Alanem i Nat. Teraz wylot do Londynu… I chory tata. Wszystko to skumulowało się w jedna wielką kulę niepowodzeń. No i Zbyszek. Nie ma pojęcia, że wyjeżdżam. Że też musiałam rzucić tym cholernym telefonem za łóżko!
Żałuję, że opuszczam Polskę.
Zostawiam swoich nowych przyjaciół. Ale muszę wracać. Tata leży w szpitalu, potrzebuje mnie. A ja martwię się o niego. Mama płacze. I co ja mam zrobić? Nie mam zamiaru jej pocieszać. To, że ukrywała przede mną prawdę! Tyle lat kłamstw! W jednej chwili dowiedziałam się, kto jest moim ojcem.
Amadeusz Gołaś.
Przyrodni brat Arka. Przyjaciel Igły, mojej matki, Iwony i Anety. Co najlepsze – żyje. I nawet się ze mną nie kontaktuje. Okazało się, że nie ma pojęcia o moim istnieniu.  W sensie, że jestem jego córką. A bynajmniej nie wiedział do pewnego dnia. Dnia, w którym mój przybrany ojciec skontaktował się z nim i wyjaśnił sprawę.
Jednak nadal nie mamy kontaktu. Jeszcze się z nim nie widziałam. Nie chciałam.
A teraz najważniejsze jest zdrowie Mariusza.
Nie wiem, czy jestem w stanie wybaczyć mojej mamie to, co mi zrobiła. Wychowywała mnie w kłamstwie.

- Wróciłam do Londynu. Od razu udałam się do szpitala, gdzie ojczym miał mieć operację.
- Udała się?- Spytałem. Po raz kolejny zadrżała, więc jeszcze mocniej ją do siebie przytuliłem.
- Nie. Od tamtego czasu jeździ na wózku inwalidzkim.- Jej głos nie miał żadnych… uczuć. Może w ten sposób chroniła się przed bólem?
- Przykro mi. – Ucałowałem ją w czubek głowy.
- Kilka miesięcy później dowiedziałam się czegoś… To było dopiero niespodziewane!

Ola, trzy miesiące po powrocie do Londynu – dziennik 

Oddychaj. Głęboki wdech… wydech. I jeszcze raz! Głęboko oddychaj!
Od kilku dni tak sobie mentruję. Bo co innego mi pozostało? Byłam u lekarza. Zrobiłam badania. Przyszły wczoraj wyniki.
Jednak jeszcze ich nie otworzyłam. Nie wiem, na co czekam. Może potrzebuję aby ktoś zrobił to za mnie? Tak by było zbyt prosto.
Może zadzwonię do Kuby? Dawno z nim nie rozmawiałam… Nie wspominając o siatkarzach. Jestem pewna, że są na mnie źli. Ale nie jestem w stanie z nimi pisać. Za każdym razem, kiedy przychodzi jakaś wiadomość na fb, modlę się żeby to nie był on.
Zbyszek…
On by mi pomógł. Razem z nim mogłabym obejrzeć wyniki!
Ale nie chcę go martwić. I obciążać swoimi problemami. Muszę sama to zrobić.
Znowu sama.

- Dwa miesiące po przylocie zaczęłam źle się czuć. Miałam zawroty głowy, wciąż kaszlałam. Bolały mnie ramiona i barki. Byłam tak zmęczona, że na zajęcia w uczelni chodziłam w kratkę.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- A co byś zrobił?- Zaśmiała się bez wesołości w głosie.- Sama musiałam sobie z tym radzić. Traciłam na wadze, chociaż jadłam odpowiednią ilość kalorii na dzień. A czasem nawet i więcej. W końcu zapisałam się do lekarza.- Przestała mówić. Po prostu głęboko oddychała.
- Jeśli nie chcesz mówić…
- Nie, nie. Powinieneś wiedzieć. Tylko proszę, musisz mi coś obiecać.
- Wszystko.
- Obiecaj mi, że mnie nie zostawisz, jak ja ciebie zostawiłam.- Spojrzała na mnie błyszczącymi oczami, prawie płakała. W tamtej chwili miałem ochotę ją pocałować. Powiedzieć, że nigdy jej nie opuszczę, bo ją … kocham.
- Obiecuję.- Wykrztusiłem zamiast tego. Ola odetchnęła z ulgą i kontynuowała swoją opowieść. Podejrzewałem okropne rzeczy. Ale to, co mi powiedziała…
- Okazało się, że mam raka.
- O Boże.- Szepnąłem. W tamtej chwili poczułem, jakbym dostał młotkiem po głowie. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Jak inaczej zareagować. Dziewczyna wtuliła się we mnie, a po jej policzkach płynęły łzy. Jednak jej głos był w miarę normalny. Nie zadrżał ani razu.
- Rak płuca. Kiedy usłyszałam te słowa z ust lekarza, zaczęłam się śmiać. Naprawdę w tamtej chwili najmniej spodziewałabym się czegoś takiego. Jednak sekunda po sekundzie docierały do mnie jego słowa: „Przykro mi to mówić. Jednak wyniki nie są pozytywne. Pani Aleksandro… ma pani nowotwór.”
Rak. Ola. Rak. Nowotwór. Rak płuca. Ola. Moja Ola…- biłem się z tymi myślami.
- Co było potem?- Szepnąłem w jej włosy. Tak mocno ją obejmowałem, jak tylko potrafiłem.
- Wyszłam z gabinetu. I poszłam do baru. Razem z Karo i Nat. Piłam, paliłam… Wszystko co się dało. Bo co mi innego pozostało? Nie płakałam. Dziewczyny o nic nie pytały… Byłam im za to wdzięczna. Chciałam zapomnieć. I zapomniałam…

Ola, 11 maja 2014 - dziennik
 
Co mnie podusiło, żeby iść do tego klubu? A najlepsze! Co mnie podkusiło, żeby iść z tym chłopakiem?
Pamiętam wszystko. Aż tak bardzo się nie nawaliłam. Chciałam tylko się z nim zabawić. Więc wyszłam. Całowaliśmy się dość chaotycznie… W porę się opamiętałam. Odsunęłam go i odeszłam. Na moje szczęście nie był to jakiś cham. Albo gwałciciel. I po prostu zostawił mnie w spokoju.
Szczęście? Ha. Ha. To dopiero!
Wróciłam do domu nad ranem. Mama zaczęła się drzeć na mnie, że nie odpowiadam na jej wiadomości… Doszło do kłótni, tata próbował nas rozdzielić. Ale co on mógł na wózku?
Nie wytrzymałam, gdy matka mnie oskarżyła...
„Ty w ogóle nie myślisz o tym, że ja się o ciebie martwię! Myślisz tylko o sobie!”
Nie wytrzymałam…
„Mam pieprzonego raka! Zadowolona?! Bo ja kurwa bardzo! Chyba założę sobie czapeczkę urodzinową, odpalę zimne ognie i będę świętować! Może się dołączycie? Będzie zajebista impreza!”
Po czym udałam się do pokoju i z butelką wina usadowiłam się na podłodze pod oknem. W końcu zaczęłam płakać.

- Nie rozumiem. Czyli twoi rodzice… Nie rozumiem.
- Przyszedł do mnie tata. Odebrał mi butelkę. Z pomocą mamy położyli mnie do łóżka. Całą noc siedzieli przy mnie. A potem… Walczyłam.
- Wciąż tu jesteś. Więc musiało się udać!- Wraz z wypowiedzianymi słowami, dotarło do mnie, jak bardzo brakowało mi powietrza.
- Te wszystkie badania… Kontrole… Musiałam brać chemię. To chyba było najgorsze, wiesz? Wycięli mi płuco. Ale to mało dało.
- Więc… to dlatego ta chustka? – Przypomniałem sobie jej codzienne nakrycie głowy.- Ale przecież masz piękne włosy!
- Chemia nie trwała długo. Chustkę noszę z przyzwyczajenia… Albo po prostu żeby pamiętać.
- Dlatego się do mnie nie odzywałaś? Przecież wiesz, że bym ci pomógł, jak bym tylko umiał!- Zirytowałem się na jej brak wiary we mnie.
- Chciałam. Za każdym razem, kiedy szłam do szpitala, na prześwietlenie, na chemię. Kiedy kładłam się spać… Bardzo chciałam ci wszystko powiedzieć. Ale bałam się, że mnie zostawisz.
- To ty odleciałaś mi sprzed nosa pierwszym lepszym samolotem. A potem ledwo odpisywałaś mi na wiadomości. Aż w końcu w ogóle przestałaś!
- Nie chciałam cię obciążać tym wszystkim. Obserwowałam twoją karierę siatkarską. Kibicowałam przed telewizorem na każdym meczu, Zbyszku. Rozwiesiłam twoje i twoich przyjaciół portrety na ścianie. Z reszta sam widziałeś, chociaż to tylko mała część tego, co mam. Podczas choroby mieszkałam z rodzicami. Nadal tam jest wiele moich rzeczy. „Na wszelki wypadek”.
- Oj, Olcia…- Kucnąłem przed nią. Chwyciłem jej twarz w swoje dłonie i wpatrywałem się w jej piękne, ciemne oczy.- Gdybym wiedział…
- Wiem. I dlatego się nie odzywałam. Nie chciałam litości. A teraz widzę ją w twoich oczach i zaczynam żałować, że ci to wszystko mówię.
- To nie litość. To żal do samego siebie. Mogłem przylecieć.
- Pewnie byś tak zrobił.- Uśmiechnęła się smutno. Z zimna miała zaróżowione policzki, a na nich ślady po łzach.
- Co się działo dalej? Ile trwała choroba?
- Walczyłam 13 miesięcy. Trochę ponad rok. Kiedy lekarz powiedział, że wszystko jest w porządku… Wyprowadziłam się z domu i zamieszkałam z Karo. Wspierała mnie mocno każdego dnia. Dzięki niej nie załamałam się tak całkowicie.
- A Natalia?
- Też była ze mną. Ale nie przebywałam z nią dłużej niż to konieczne.
- Wciąż masz do niej żal o Alana?
- Nie. No co ty! Wiem, że nie miała pojęcia, kim on jest. Tutaj chodzi o coś innego.- Ale nie powiedziała mi, co. Nie pytałem nigdy, chociaż potem często zastanawiałem się nad ich relację. Zwłaszcza, gdy je razem widziałem. Odkryłem to dopiero później…
- Kto jeszcze wiedział?
- Kuba. Iwona… Igła. I Wiktor.
- Kto?- Uniosłem brwi, siadając z powrotem na ławce.
- Mój wujek. Starszy brat mojego taty, Mariusza. Załatwił mi najlepszego onkologa.
- Musi mieć znajomości.
- Ma. Jest tak jakby pisarzem.
Nagle coś do mnie dotarło.
- Krzysiek wiedział.- Zacisnąłem zęby. Widząc moją reakcję, natychmiast zaczęła mnie uspokajać.
- Jemu też zakazałam powiedzieć tobie. Kazałam mu obiecać.
- Jaki z niego człowiek honoru! – Wstałem.- Muszę już iść.
- Zibi, wiem. Jesteś wściekły…
- Mało powiedziane!- Wrzasnąłem. – Wszyscy wiedzieli! Oprócz mnie!
- Tłumaczyłam ci, że…
- Przestań do cholery!- Nerwowym gestem przeczesałem włosy.- Muszę wracać. Trener będzie wściekły. Michał już czeka.
I faktycznie, ujrzałem przyjaciela stojącego obok taksówki. Obróciłem się, żeby odejść. Byłem tak wkurzony na cały świat, ze zapomniałem się z nia pożegnać. Ale sama przypomniała mi o sobie.
- Proszę, nie zostawiaj mnie.- Jęknęła.- Albo przynajmniej nie gniewaj się na mnie…
Obróciłem się do niej przodem, znów ukucnąłem przed nią. Chwyciłem jej małe dłonie w swoje wielkie i każdą ucałowałem.
- Zawsze będę z tobą.- Przyrzekłem.- Muszę teraz wracać, bo…
- Olka!- Wydarła się jedna z jej przyjaciółek.
- Wracaj do nich. Widzimy się jutro, słońce.- Chciałem ją pocałować. Tak bardzo tego pragnąłem… Pomimo całego gniewu, zawładnęło mną pożądanie. Natychmiast się odsunąłem i odszedłem.
Michał wsiadł do taksówki, powiedział coś do kierowcy. Zająłem miejsce obok i ruszyliśmy.
- Co się tam stało?
- Dowiedziałem się wszystkiego…
- Dlatego jesteś taki zły? Stary, co ona ci powiedziała?- Drążył przyjaciel. Ale nie odpowiedziałem, tylko zacisnąłem pięści.
- Nie ważne. Powiem ci, że ten klub nie jest najgorszy. Chyba kiedyś tu z Kają przyjadę.
- Przecież twoja dziewczyna nie lubi wyjeżdżać na granicę.- Przypomniałem, chociaż on dobrze o tym wiedział. Niedawno zerwał z Moniką i znalazł pocieszenie u Kai. Cóż, chyba z przyzwyczajenie powiedział o tym klubie. Razem ze swoją byłą uwielbiali wycieczki. No właśnie, byłą. Pasowali do siebie idealnie. Co się dokładnie między nimi stało, nigdy mi nie powiedział. A ja to uszanowałem.
- No tak. Trudno. To przyjadę sam!
Nie mogłem się nie zaśmiać.

***

- Ty!- Rzuciłem, gdy zauważyłem rozwalonego na moim łóżku Ignaczaka.
- No daj spokój! To niesprawiedliwe, że masz wygodniejsze łóżko od mojego!
- To hierarchicznie leci.- Zażartował Kubiak. – Libero jest od sprzątania.
- To właśnie dlatego należy nam się najlepsze wynagrodzenie!
- Wstawaj.- Warknąłem na niego.
- Nie wściekaj się.- Podniósł się do pozycji siedzącej.- Zapomnieliście zamknąć drzwi. A ja, taki dobry przyjaciel…
- Gówno prawda!- Krzyknąłem.- Wiedziałeś. Wiedziałeś od początku i nic mi nie powiedziałeś!
- Co?- Zbiłem go z pantałyku, bo jego oczy zrobiły się wielkie jak spodki. – O co chodzi?- Zwrócił się do Kubiaka. Tamten tylko wzruszył ramionami.
- Wiedziałeś o chorobie Oli!
Igła zamarł.
- Skąd wiesz?- Wykrztusił.
- Powiedziała mi.
- Więc wiesz, że kazała mi przyrzec…
- Ale z ciebie pieprzony hipokryta. Kazałeś mi wierzyć, że u niej wszystko w porządku! A tymczasem było na odwrót. Było bardzo nie w porządku…
- Jaka choroba?- Przerwał mi Michał.
-… pozwoliłeś mi być taki załamany przez te pierdolone trzy lata. Nie pisnąłeś nawet słówkiem. Nie mówiąc o tym, jak ona musiała się czuć!
- Chciałem. Wiele razy. Ale ona powiedziała, że sama chce cię poinformować.
- To nie znaczy, że nie mogłeś mi chociaż dać jakiegoś tropu!
- O co tu do cholery chodzi?- Po raz kolejny zignorowałem Miśka.
- Dałem! I to nie raz!- Ignaczak zignorował pytanie Michała.
- Kiedy?
- Tuż przed świętami prosiłeś mnie o adres Oli, bo chciałeś jej wysłać kartkę.
Zmarszczyłem brwi i na chwilę wróciłem do tamtego dnia…

Prosiłem się go już po raz dwudziesty. Igła jak zwykle nieugięty.
- Co ci zależy? Daj mi adres.
- Sam nie znam dokładnego. Ola podobno jest teraz w różnych miejscach.- Zabrzmiało to dość tajemniczo…
- Jak to?
- Z tego co wiem, nie najlepiej się czuje.
- To dlatego nie odpisuje mi na wiadomości. Przynajmniej tyle. Ale wiesz coś dokładnego?
- Nie.
- Jaaaasne.
- No po co się pytasz? Przecież wiesz.
Przewróciłem oczami. Igła mówi mi tyle, na ile sobie pozwala. Jeśli uważa, że to jest śmieszne…

- No dobra. Ale to tak, jakbyś mi powiedział: Hej! Wiesz co? Dzisiaj mnie boli głowa.’ Twoje informacje nie umywały się do tych konkretnych.
- Mówiłem ci duuuzo więcej, Zibi. Ale nie słuchałeś tego, co ważne. Za bardzo byłeś skupiony na swojej rozpaczy.
Usiadłem na łóżku i ukryłem twarz w dłoniach.



 

*****
Tak, jak obiecałam! Błagam, nie bijcie… Wiem, trochę to dziwne co? Cóż, z czasem dowiecie się jeszcze innych rzeczy nawiązujących do poprzedniej części. A tymczasem proszę o komentarze. Zwłaszcza pod tym postem XD 
Mam nadzieję, że nie ma błędów bo na szybko dodaję... Na razie nie mam czasu niestety, ale w weekend nadrobię Wasze blogi! Przysyłać mi linki ;**
A ja muszę się uczyć ;/ Matko, jak ja już mam dość! Chcę już przerwę świąteczną!
Randka z matematyką w chłodny wieczór – jak romantico ;o
Pozdrawiam ;***

PS Życzcie mi powodzenia jutro w szkole bo się przyda ;/

niedziela, 13 marca 2016

8. Trzy rzeczy, których nie da się długo ukrywać: Słońce, Księżyc, Prawda...



Poczułem się jak wtedy, jakbym gonił czas. Wróciły do mnie obrazy z dnia, kiedy Ola wyjechała. Teraz też ją goniłem.
Musiałem się upewnić, że wszystko w porządku.
Nie szukałem daleko. Sowecka właśnie wychodziła ze stołówki, pewnie kończyła pracę. Dopadłem ją jednym susem.
- Boże!- Krzyknęła.- Kuźwa, Bartman! Ile jeszcze razy będziesz mnie straszył?
- Nic ci nie jest?!- Chwyciłem ją za ramiona i zacząłem oglądać.
- Niby co miało by mi być?- Zdziwiła się.
Nic nie odpowiedziałem tylko ją przytuliłem.
- Przepraszam, przepraszam.- Powtarzałem w kółko.- Błagam, nie gniewaj się na mnie!
- Hej, o co ci chodzi?- odsunęła się ode mnie.
- Wczoraj… uniosłem się i za to cię przepraszam. Ale mi chodzi o coś innego. Dlaczego zadajesz się z tymi Rosjanami?
- Co?!
- Nie mam nic do Rosjan, ale cholera jasna! Byłaś akurat z tymi najbardziej niezdrowymi na umyśle!
- O co ci chodzi? To tylko zdjęcie!
- On cię obejmuje jak… Jakbyś…- Nie potrafiłem się wysłowić i dopowiedzieć, że on jej dale buziaka w policzek.- Proszę, obiecaj mi…
- Zibi, to nie twoja sprawa z kim się zadaję.
- Przepraszam. Po prostu... Odprowadzę cię.- Nadal patrzyła na mnie dziwnie, ale się zgodziła. Wyszliśmy z budynku. Zaczęło kropić,  założyła czapkę z daszkiem i wyglądała w niej naprawdę śmiesznie. Zacząłem się śmiać pod nosem.
- Co cię tak bawi?
- Nic. Pasuje ci ta czapka.- Wskazałem na jej głowę.
- Pożyczona od Matta. -Zacisnąłem zęby. Już mi nie było do śmiechu.
- Na kogo czekasz?- Zagadnąłem.
- Na Karo i Nat. – Odparła zamyślona. A więc jednak się pogodziła z tą drugą? W tej samej chwili zawył silnik i ujrzałem błękitnego Nissana. Zaparkował przy krawężniku i z auta wyszły dwie dziewczyny.
- Sowa! Bo piwo stygnie!- Zawołała ruda.
- Przecież mówiłam, że nie piję.
- Jak zwykle uparta.- Prychnęła.
- Dobrze wiesz, że ona lepiej wie, co może a co nie może.- Włączyła się blondynka.
- A czy ja mówię, że ma pić?
- Cześć.- Odchrząknąłem. Nagle obie zwróciły na mnie uwagę.
- No nie wierzę!- Wyszczerzyła się Natalia. Podeszła do mnie i uścisnęła moją dłoń.- Zbigniew Bartman! Ileż to musiałam się wysłuchiwać jęczenia o tobie…
- Ehm, to komplement?- Zmarszczyłem brwi zbity z tropu. Niby kogo jęczenie?
- Przestań.- Stanowczy głos Oli otrzeźwił jej przyjaciółkę. Odsunęła ją ode mnie.- Nie pora na głupstwa. Zbyszek pewnie jest zmęczony.
- Ależ ja z chęcią dowiem się kilku pikantnych szczegółów, skoro od ciebie nic nie wyciągnę!
- Powiedziałam ci tyle, ile mogłam!- Podparła się pod boki i ustawiła blisko naprzeciwko mnie.
- Tyle, że i tak nic nie wiem!
- Ej, wy! Uspokoić się do cholery!- Między nami pojawiła się wysoka blondynka.
Dlaczego po raz kolejny napadł mnie taki atak agresji? Kurwa, nie wierzę w siebie.
- Jedziemy.- Zdecydowała Natalia, przeglądając telefon.- Chłopaki już czekają.
- Chłopaki?- Wymsknęło mi się.
- Jedziemy na imprezę! Dołączysz?
- On nie może. Ma trening.
- Szkoda. Ale jakbyś zmienił zdanie to wpadnij do klubu koło centrum. Jest największy, raczej trafisz…
- Dość tego!- Krzyknęła Olka.- My znikamy. Chwilę później weszły do samochodu i odjechały. A ja zastanawiałem się rzez chwilę, co dalej.
Oczywiście, zrobiłem najgłupsze.

Ola, 29 lipiec 2017
Wsiadłam do samochodu nie czekając na nic. Miałam dość patrzenia na niego i użalania się nad sobą. To zaczynało mnie przerastać. Do tego on nie chce odpuścić i w końcu będę zmuszona wszystko powiedzieć. Nie wiem, czy wtedy nadal będę mogła liczyć na jego przyjaźń. Choć zdaję sobie sprawę, że on chce czegoś więcej. Widzę to w jego oczach.
Obiecałam sobie, że zostawię go w spokoju. Wmówiłam, że lepiej tak będzie dla wszystkich. Zwłaszcza po tym wszystkim, co się stało, gdy wróciłam do Anglii. Do domu… Tak. Teraz znów mogę mówić na Londyn „mój dom”. Kojarzy mi się tylko z cierpieniem, ale w końcu jaki człowiek nie cierpi?
W ogóle nie chciało mi się iść na tę imprezę. Co prawda to urodziny Natalii, ale to i tak nie zmienia faktu, że najchętniej zostałabym w łóżku i obejrzała SPN. Tak, jak robiłam przez ostatnie kilka lat. Wolałam to niż chodzić na te głupie spotkania. Po co się bardziej dołować?
Oczywiście, ci którzy nie wiedzą, jak to jest, najwięcej mieli do powiedzenia! Dla świętego spokoju poszłam do tego cholernego kościoła. Przy okazji się wyspowiadałam i zaraz potem zbluźniłam. Cóż, moja wytrzymałość jest jak… Nie ważne. Chodzi o to, że po godzinie wyszłam stamtąd nawet się nie żegnając z księdzem. I oświadczyłam moim kochanym rodzicom, że więcej moja grzeszna noga w tamtym miejscu nie postanie!
I dotrzymałam słowa.
Moja grzeszna noga postawała tylko w grzesznych miejscach. Bo co miałam do stracenia?
Ale teraz… Teraz już coś mam. I nie chce tego ponownie spieprzyć.

Zbyszek.

- To głupie.
- Kubi, nie pytałem cię o zdanie. Tylko o pomoc.
- Mogę iść tam z tobą. Ale uwierz, to nie najlepszy pomysł…
- Powtórzyłeś to siódmy raz. Dotarło do mnie za pierwszym. – Przewróciłem oczami. Nagle drzwi się otworzyły i do pokoju wparował wściekły Ignaczak.
- Porozmawiałem sobie ze Spirikiem.- Oświadczył grobowym tonem.
- Czyli to wyglądało tak: „ Ty chuju odwal się od mojej przyjaciółki !”. Na co on ci odpowiedział: „teraz to moja przyjaciółka ha ha”.- Bawił się w najlepsze przyjaciel.
- Prawie mu tam przyłożyłem…
- Szkoda, że jednak ci się nie udało.- Stwierdziłem zawiedziony.
- A gdzie wy się wybieracie?- Zmarszczył brwi, przyglądając się mi uważnie. Włożyłem ciemna koszulę w kratę i dżinsy. Co w tym dziwnego?
- Skąd pomysł, że gdzieś idziemy?- Zrobił niewinna minkę Michał.
- Od razu czuć twoją wodę Zibi.- Spojrzał na mnie spod byka.
- Ha! Mówiłem ci!
- Wcale tak nie czuć… A nawet jeśli, co z tego?
Nie interesowało mnie to. Ostatecznie wyszedłem razem z Michałem do klubu, informując wcześniej trenera o naszych planach. Musieliśmy obiecać pewne rzeczy i poczułem się, jakbym znów miał dziesięć lat.
Klub faktycznie miał powodzenie. Duży budynek, tłum ludzi na parkiecie, jeszcze inny przy barze. Rozglądałem się za Olą. Po jakichś trzydziestu minutach wreszcie ją dostrzegłem.
Siedziała w loży ze swoimi przyjaciółkami i jakimiś trzema chłopakami. Przyglądałem jej się przez dłuższą chwilę. Nie wyglądała na szczęśliwą, wręcz była zamyślona, pływała w swoim świecie. Kubiak szturchnął mnie w ramię i gestem nakazał podejść. Potem wskazał swój zegarek, co oznaczało: mamy mało czasu.
Nabrałem dużo powietrza i udałem się w ich kierunku. Pierwsza zobaczyła mnie rudowłosa. Uśmiechnęła się szeroko i coś powiedziała. Natychmiast wszystkie oczy zwróciły się w moja stronę. Ruda podniosła się z miejsca i do mnie podeszła.
- A jednak przyszedłeś!- Krzyknęła mi do ucha.
- Stwierdziłem, że nic nie stracę! A to…- Byłem gotowy, żeby przedstawić Kubiaka, ale on zniknął. Machnąłem ręką.
Natalia przedstawiła mnie trzem chłopakom. Żaden z nich nie miał na imię Paul. Jedyne wolne miejsce było obok Karolinny, więc usiadłem. Poczułem na sobie czyjes spojrzenie. Okazało się, że to Ola.
Odwróciła wzrok. Zrobiło się niezręcznie, a Karolina uratowała sytuację. Porwała swoje dwie przyjaciółki na parkiet. Zostałem sam z  Markiem, Kevinem i Sebastianem.
- To wasze dziewczyny?- Zagadnąłem.
- Chodzę z Natką, on próbuje zarywać do Karoliny.- Wskazał Kevin Sebastiana.
- I tak ja mam najciężej. Z tą najmłodszą ciężko jest się dogadać.- Westchnął Mark. Co ciekawe, każdy  z nich mówił dość przyzwoicie po polsku.
- Ja tam z tym nie mam problemu.- Wzruszyłem ramionami. Chłopak posłał mi zdziwione spojrzenie.
- Znacie się?
- Tak jakby.- Głos dochodził Znad mojego ramienia. Była to Karo.- Chodźcie potańczyć! – Kevin natychmiast się dźwignął i tanecznym krokiem podszedł do swojej dziewczyny. Reszta jakoś nie była chętna.- No dajcie spokój! To chociaż ty…
Po czym chwyciła mnie za rękę i już wirowałem z nią między ludźmi. Nie wiem, jakim cudem wprost w moje ramiona wpadła… Ola. Uśmiechnąłem się do niej szeroko. Chciała uciec, ale przytrzymałem ją przy sobie i zaczęliśmy tańczyć.
- Muszę wyjść na świeże powietrze!- Krzyknęła mi do ucha. Kiwnąłem głową i udałem się za nią do wyjścia.
Buchnęło na mnie zimne powietrze, rozwiewając mi i tak już potargane włosy. Mój wzrok spoczął na dziewczynie. Miała na sobie czarną sukienkę do połowy ud, która powiewała na wietrze. Jej rozpuszczone włosy, zakryły całą twarz. Usiadłem obok niej na ławce.
- Nie jest ci zimno?- Odruchowo objąłem ją ramieniem. Nie odrzuciła mojej ręki, co uznałem za mały postęp.
- Nie…
- Co się stało?
- Musiałam znów oddychać. Tam jest zbyt duszno. Mówiłam im, że nie mam ochoty…
- A gdzie Paul?- Wyrwało mi się pytanie. Czy to moja wina, że wciąż myślałem o tym chłopaku? Oczywiście nie w romantyczny sposób!
- Kto?- Uniosła głowę i spojrzała mi w oczy. Była zdezorientowana.
- Twój chłopak? Paul? Chciałem go poznać!
- Aaa. Pracuje wieczorami.- Nie opanowałem. Dziewczyna zadrżała. Cholernie żałowałem, że nie mam przy sobie kurtki.
Milczeliśmy długo, aż znów się odezwała.
- Chyba jestem gotowa.
- Na co?
- Żeby odpowiedzieć na wszystkie twoje pytania.
Noooo. To już na pewno był jakiś postęp!





*****

W ramach rekompensaty, że tak długo nie dodawałam, jutro dodam kolejny. Pozdrawiam ;*