Poczułem się jak wtedy, jakbym
gonił czas. Wróciły do mnie obrazy z dnia, kiedy Ola wyjechała. Teraz też ją
goniłem.
Musiałem się upewnić, że wszystko
w porządku.
Nie szukałem daleko. Sowecka
właśnie wychodziła ze stołówki, pewnie kończyła pracę. Dopadłem ją jednym
susem.
- Boże!- Krzyknęła.- Kuźwa,
Bartman! Ile jeszcze razy będziesz mnie straszył?
- Nic ci nie jest?!- Chwyciłem ją
za ramiona i zacząłem oglądać.
- Niby co miało by mi być?-
Zdziwiła się.
Nic nie odpowiedziałem tylko ją
przytuliłem.
- Przepraszam, przepraszam.-
Powtarzałem w kółko.- Błagam, nie gniewaj się na mnie!
- Hej, o co ci chodzi?- odsunęła
się ode mnie.
- Wczoraj… uniosłem się i za to
cię przepraszam. Ale mi chodzi o coś innego. Dlaczego zadajesz się z tymi
Rosjanami?
- Co?!
- Nie mam nic do Rosjan, ale
cholera jasna! Byłaś akurat z tymi najbardziej niezdrowymi na umyśle!
- O co ci chodzi? To tylko
zdjęcie!
- On cię obejmuje jak… Jakbyś…-
Nie potrafiłem się wysłowić i dopowiedzieć, że on jej dale buziaka w policzek.-
Proszę, obiecaj mi…
- Zibi, to nie twoja sprawa z kim
się zadaję.
- Przepraszam. Po prostu...
Odprowadzę cię.- Nadal patrzyła na mnie dziwnie, ale się zgodziła. Wyszliśmy z
budynku. Zaczęło kropić, założyła czapkę
z daszkiem i wyglądała w niej naprawdę śmiesznie. Zacząłem się śmiać pod nosem.
- Co cię tak bawi?
- Nic. Pasuje ci ta czapka.-
Wskazałem na jej głowę.
- Pożyczona od Matta. -Zacisnąłem
zęby. Już mi nie było do śmiechu.
- Na kogo czekasz?- Zagadnąłem.
- Na Karo i Nat. – Odparła
zamyślona. A więc jednak się pogodziła z tą drugą? W tej samej chwili zawył
silnik i ujrzałem błękitnego Nissana. Zaparkował przy krawężniku i z auta
wyszły dwie dziewczyny.
- Sowa! Bo piwo stygnie!-
Zawołała ruda.
- Przecież mówiłam, że nie piję.
- Jak zwykle uparta.- Prychnęła.
- Dobrze wiesz, że ona lepiej
wie, co może a co nie może.- Włączyła się blondynka.
- A czy ja mówię, że ma pić?
- Cześć.- Odchrząknąłem. Nagle
obie zwróciły na mnie uwagę.
- No nie wierzę!- Wyszczerzyła
się Natalia. Podeszła do mnie i uścisnęła moją dłoń.- Zbigniew Bartman! Ileż to
musiałam się wysłuchiwać jęczenia o tobie…
- Ehm, to komplement?- Zmarszczyłem
brwi zbity z tropu. Niby kogo jęczenie?
- Przestań.- Stanowczy głos Oli
otrzeźwił jej przyjaciółkę. Odsunęła ją ode mnie.- Nie pora na głupstwa.
Zbyszek pewnie jest zmęczony.
- Ależ ja z chęcią dowiem się
kilku pikantnych szczegółów, skoro od ciebie nic nie wyciągnę!
- Powiedziałam ci tyle, ile
mogłam!- Podparła się pod boki i ustawiła blisko naprzeciwko mnie.
- Tyle, że i tak nic nie wiem!
- Ej, wy! Uspokoić się do
cholery!- Między nami pojawiła się wysoka blondynka.
Dlaczego po raz kolejny napadł
mnie taki atak agresji? Kurwa, nie wierzę w siebie.
- Jedziemy.- Zdecydowała Natalia,
przeglądając telefon.- Chłopaki już czekają.
- Chłopaki?- Wymsknęło mi się.
- Jedziemy na imprezę! Dołączysz?
- On nie może. Ma trening.
- Szkoda. Ale jakbyś zmienił
zdanie to wpadnij do klubu koło centrum. Jest największy, raczej trafisz…
- Dość tego!- Krzyknęła Olka.- My
znikamy. Chwilę później weszły do samochodu i odjechały. A ja zastanawiałem się
rzez chwilę, co dalej.
Oczywiście, zrobiłem najgłupsze.
Ola, 29 lipiec 2017
Wsiadłam do samochodu nie czekając na nic. Miałam
dość patrzenia na niego i użalania się nad sobą. To zaczynało mnie przerastać.
Do tego on nie chce odpuścić i w końcu będę zmuszona wszystko powiedzieć. Nie
wiem, czy wtedy nadal będę mogła liczyć na jego przyjaźń. Choć zdaję sobie
sprawę, że on chce czegoś więcej. Widzę to w jego oczach.
Obiecałam sobie, że zostawię go w spokoju.
Wmówiłam, że lepiej tak będzie dla wszystkich. Zwłaszcza po tym wszystkim, co
się stało, gdy wróciłam do Anglii. Do domu… Tak. Teraz znów mogę mówić na
Londyn „mój dom”. Kojarzy mi się tylko z cierpieniem, ale w końcu jaki człowiek
nie cierpi?
W ogóle nie chciało mi się iść na tę imprezę. Co
prawda to urodziny Natalii, ale to i tak nie zmienia faktu, że najchętniej
zostałabym w łóżku i obejrzała SPN. Tak, jak robiłam przez ostatnie kilka lat. Wolałam
to niż chodzić na te głupie spotkania. Po co się bardziej dołować?
Oczywiście, ci którzy nie wiedzą, jak to jest,
najwięcej mieli do powiedzenia! Dla świętego spokoju poszłam do tego cholernego
kościoła. Przy okazji się wyspowiadałam i zaraz potem zbluźniłam. Cóż, moja
wytrzymałość jest jak… Nie ważne. Chodzi o to, że po godzinie wyszłam stamtąd
nawet się nie żegnając z księdzem. I oświadczyłam moim kochanym rodzicom, że
więcej moja grzeszna noga w tamtym miejscu nie postanie!
I dotrzymałam słowa.
Moja grzeszna noga postawała tylko w grzesznych
miejscach. Bo co miałam do stracenia?
Ale teraz… Teraz już coś mam. I nie chce tego
ponownie spieprzyć.
Zbyszek.
- To głupie.
- Kubi, nie pytałem cię o zdanie.
Tylko o pomoc.
- Mogę iść tam z tobą. Ale
uwierz, to nie najlepszy pomysł…
- Powtórzyłeś to siódmy raz.
Dotarło do mnie za pierwszym. – Przewróciłem oczami. Nagle drzwi się otworzyły
i do pokoju wparował wściekły Ignaczak.
- Porozmawiałem sobie ze
Spirikiem.- Oświadczył grobowym tonem.
- Czyli to wyglądało tak: „ Ty
chuju odwal się od mojej przyjaciółki !”. Na co on ci odpowiedział: „teraz to
moja przyjaciółka ha ha”.- Bawił się w najlepsze przyjaciel.
- Prawie mu tam przyłożyłem…
- Szkoda, że jednak ci się nie
udało.- Stwierdziłem zawiedziony.
- A gdzie wy się wybieracie?-
Zmarszczył brwi, przyglądając się mi uważnie. Włożyłem ciemna koszulę w kratę i
dżinsy. Co w tym dziwnego?
- Skąd pomysł, że gdzieś
idziemy?- Zrobił niewinna minkę Michał.
- Od razu czuć twoją wodę Zibi.-
Spojrzał na mnie spod byka.
- Ha! Mówiłem ci!
- Wcale tak nie czuć… A nawet
jeśli, co z tego?
Nie interesowało mnie to.
Ostatecznie wyszedłem razem z Michałem do klubu, informując wcześniej trenera o
naszych planach. Musieliśmy obiecać pewne rzeczy i poczułem się, jakbym znów
miał dziesięć lat.
Klub faktycznie miał powodzenie.
Duży budynek, tłum ludzi na parkiecie, jeszcze inny przy barze. Rozglądałem się
za Olą. Po jakichś trzydziestu minutach wreszcie ją dostrzegłem.
Siedziała w loży ze swoimi
przyjaciółkami i jakimiś trzema chłopakami. Przyglądałem jej się przez dłuższą
chwilę. Nie wyglądała na szczęśliwą, wręcz była zamyślona, pływała w swoim
świecie. Kubiak szturchnął mnie w ramię i gestem nakazał podejść. Potem wskazał
swój zegarek, co oznaczało: mamy mało czasu.
Nabrałem dużo powietrza i udałem
się w ich kierunku. Pierwsza zobaczyła mnie rudowłosa. Uśmiechnęła się szeroko
i coś powiedziała. Natychmiast wszystkie oczy zwróciły się w moja stronę. Ruda
podniosła się z miejsca i do mnie podeszła.
- A jednak przyszedłeś!-
Krzyknęła mi do ucha.
- Stwierdziłem, że nic nie
stracę! A to…- Byłem gotowy, żeby przedstawić Kubiaka, ale on zniknął.
Machnąłem ręką.
Natalia przedstawiła mnie trzem
chłopakom. Żaden z nich nie miał na imię Paul. Jedyne wolne miejsce było obok
Karolinny, więc usiadłem. Poczułem na sobie czyjes spojrzenie. Okazało się, że
to Ola.
Odwróciła wzrok. Zrobiło się
niezręcznie, a Karolina uratowała sytuację. Porwała swoje dwie przyjaciółki na
parkiet. Zostałem sam z Markiem, Kevinem
i Sebastianem.
- To wasze dziewczyny?-
Zagadnąłem.
- Chodzę z Natką, on próbuje
zarywać do Karoliny.- Wskazał Kevin Sebastiana.
- I tak ja mam najciężej. Z tą
najmłodszą ciężko jest się dogadać.- Westchnął Mark. Co ciekawe, każdy z nich mówił dość przyzwoicie po polsku.
- Ja tam z tym nie mam problemu.-
Wzruszyłem ramionami. Chłopak posłał mi zdziwione spojrzenie.
- Znacie się?
- Tak jakby.- Głos dochodził Znad
mojego ramienia. Była to Karo.- Chodźcie potańczyć! – Kevin natychmiast się
dźwignął i tanecznym krokiem podszedł do swojej dziewczyny. Reszta jakoś nie
była chętna.- No dajcie spokój! To chociaż ty…
Po czym chwyciła mnie za rękę i
już wirowałem z nią między ludźmi. Nie wiem, jakim cudem wprost w moje ramiona
wpadła… Ola. Uśmiechnąłem się do niej szeroko. Chciała uciec, ale przytrzymałem
ją przy sobie i zaczęliśmy tańczyć.
- Muszę wyjść na świeże
powietrze!- Krzyknęła mi do ucha. Kiwnąłem głową i udałem się za nią do
wyjścia.
Buchnęło na mnie zimne powietrze,
rozwiewając mi i tak już potargane włosy. Mój wzrok spoczął na dziewczynie.
Miała na sobie czarną sukienkę do połowy ud, która powiewała na wietrze. Jej
rozpuszczone włosy, zakryły całą twarz. Usiadłem obok niej na ławce.
- Nie jest ci zimno?- Odruchowo
objąłem ją ramieniem. Nie odrzuciła mojej ręki, co uznałem za mały postęp.
- Nie…
- Co się stało?
- Musiałam znów oddychać. Tam
jest zbyt duszno. Mówiłam im, że nie mam ochoty…
- A gdzie Paul?- Wyrwało mi się
pytanie. Czy to moja wina, że wciąż myślałem o tym chłopaku? Oczywiście nie w
romantyczny sposób!
- Kto?- Uniosła głowę i spojrzała
mi w oczy. Była zdezorientowana.
- Twój chłopak? Paul? Chciałem go
poznać!
- Aaa. Pracuje wieczorami.- Nie
opanowałem. Dziewczyna zadrżała. Cholernie żałowałem, że nie mam przy sobie
kurtki.
Milczeliśmy długo, aż znów się
odezwała.
- Chyba jestem gotowa.
- Na co?
- Żeby odpowiedzieć na wszystkie
twoje pytania.
Noooo. To już na pewno był jakiś
postęp!
*****
W ramach rekompensaty, że tak długo nie dodawałam, jutro dodam
kolejny. Pozdrawiam ;*
No nareszcie nie wiem jak wytrzymam do jutra.
OdpowiedzUsuńdopiero jutro?!
OdpowiedzUsuńhttp://pozorymylaludziezawodza.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie na 2 xD
Pozdrawiam ;*
Czekamy CZekamy! :D
OdpowiedzUsuń