niedziela, 13 marca 2016

8. Trzy rzeczy, których nie da się długo ukrywać: Słońce, Księżyc, Prawda...



Poczułem się jak wtedy, jakbym gonił czas. Wróciły do mnie obrazy z dnia, kiedy Ola wyjechała. Teraz też ją goniłem.
Musiałem się upewnić, że wszystko w porządku.
Nie szukałem daleko. Sowecka właśnie wychodziła ze stołówki, pewnie kończyła pracę. Dopadłem ją jednym susem.
- Boże!- Krzyknęła.- Kuźwa, Bartman! Ile jeszcze razy będziesz mnie straszył?
- Nic ci nie jest?!- Chwyciłem ją za ramiona i zacząłem oglądać.
- Niby co miało by mi być?- Zdziwiła się.
Nic nie odpowiedziałem tylko ją przytuliłem.
- Przepraszam, przepraszam.- Powtarzałem w kółko.- Błagam, nie gniewaj się na mnie!
- Hej, o co ci chodzi?- odsunęła się ode mnie.
- Wczoraj… uniosłem się i za to cię przepraszam. Ale mi chodzi o coś innego. Dlaczego zadajesz się z tymi Rosjanami?
- Co?!
- Nie mam nic do Rosjan, ale cholera jasna! Byłaś akurat z tymi najbardziej niezdrowymi na umyśle!
- O co ci chodzi? To tylko zdjęcie!
- On cię obejmuje jak… Jakbyś…- Nie potrafiłem się wysłowić i dopowiedzieć, że on jej dale buziaka w policzek.- Proszę, obiecaj mi…
- Zibi, to nie twoja sprawa z kim się zadaję.
- Przepraszam. Po prostu... Odprowadzę cię.- Nadal patrzyła na mnie dziwnie, ale się zgodziła. Wyszliśmy z budynku. Zaczęło kropić,  założyła czapkę z daszkiem i wyglądała w niej naprawdę śmiesznie. Zacząłem się śmiać pod nosem.
- Co cię tak bawi?
- Nic. Pasuje ci ta czapka.- Wskazałem na jej głowę.
- Pożyczona od Matta. -Zacisnąłem zęby. Już mi nie było do śmiechu.
- Na kogo czekasz?- Zagadnąłem.
- Na Karo i Nat. – Odparła zamyślona. A więc jednak się pogodziła z tą drugą? W tej samej chwili zawył silnik i ujrzałem błękitnego Nissana. Zaparkował przy krawężniku i z auta wyszły dwie dziewczyny.
- Sowa! Bo piwo stygnie!- Zawołała ruda.
- Przecież mówiłam, że nie piję.
- Jak zwykle uparta.- Prychnęła.
- Dobrze wiesz, że ona lepiej wie, co może a co nie może.- Włączyła się blondynka.
- A czy ja mówię, że ma pić?
- Cześć.- Odchrząknąłem. Nagle obie zwróciły na mnie uwagę.
- No nie wierzę!- Wyszczerzyła się Natalia. Podeszła do mnie i uścisnęła moją dłoń.- Zbigniew Bartman! Ileż to musiałam się wysłuchiwać jęczenia o tobie…
- Ehm, to komplement?- Zmarszczyłem brwi zbity z tropu. Niby kogo jęczenie?
- Przestań.- Stanowczy głos Oli otrzeźwił jej przyjaciółkę. Odsunęła ją ode mnie.- Nie pora na głupstwa. Zbyszek pewnie jest zmęczony.
- Ależ ja z chęcią dowiem się kilku pikantnych szczegółów, skoro od ciebie nic nie wyciągnę!
- Powiedziałam ci tyle, ile mogłam!- Podparła się pod boki i ustawiła blisko naprzeciwko mnie.
- Tyle, że i tak nic nie wiem!
- Ej, wy! Uspokoić się do cholery!- Między nami pojawiła się wysoka blondynka.
Dlaczego po raz kolejny napadł mnie taki atak agresji? Kurwa, nie wierzę w siebie.
- Jedziemy.- Zdecydowała Natalia, przeglądając telefon.- Chłopaki już czekają.
- Chłopaki?- Wymsknęło mi się.
- Jedziemy na imprezę! Dołączysz?
- On nie może. Ma trening.
- Szkoda. Ale jakbyś zmienił zdanie to wpadnij do klubu koło centrum. Jest największy, raczej trafisz…
- Dość tego!- Krzyknęła Olka.- My znikamy. Chwilę później weszły do samochodu i odjechały. A ja zastanawiałem się rzez chwilę, co dalej.
Oczywiście, zrobiłem najgłupsze.

Ola, 29 lipiec 2017
Wsiadłam do samochodu nie czekając na nic. Miałam dość patrzenia na niego i użalania się nad sobą. To zaczynało mnie przerastać. Do tego on nie chce odpuścić i w końcu będę zmuszona wszystko powiedzieć. Nie wiem, czy wtedy nadal będę mogła liczyć na jego przyjaźń. Choć zdaję sobie sprawę, że on chce czegoś więcej. Widzę to w jego oczach.
Obiecałam sobie, że zostawię go w spokoju. Wmówiłam, że lepiej tak będzie dla wszystkich. Zwłaszcza po tym wszystkim, co się stało, gdy wróciłam do Anglii. Do domu… Tak. Teraz znów mogę mówić na Londyn „mój dom”. Kojarzy mi się tylko z cierpieniem, ale w końcu jaki człowiek nie cierpi?
W ogóle nie chciało mi się iść na tę imprezę. Co prawda to urodziny Natalii, ale to i tak nie zmienia faktu, że najchętniej zostałabym w łóżku i obejrzała SPN. Tak, jak robiłam przez ostatnie kilka lat. Wolałam to niż chodzić na te głupie spotkania. Po co się bardziej dołować?
Oczywiście, ci którzy nie wiedzą, jak to jest, najwięcej mieli do powiedzenia! Dla świętego spokoju poszłam do tego cholernego kościoła. Przy okazji się wyspowiadałam i zaraz potem zbluźniłam. Cóż, moja wytrzymałość jest jak… Nie ważne. Chodzi o to, że po godzinie wyszłam stamtąd nawet się nie żegnając z księdzem. I oświadczyłam moim kochanym rodzicom, że więcej moja grzeszna noga w tamtym miejscu nie postanie!
I dotrzymałam słowa.
Moja grzeszna noga postawała tylko w grzesznych miejscach. Bo co miałam do stracenia?
Ale teraz… Teraz już coś mam. I nie chce tego ponownie spieprzyć.

Zbyszek.

- To głupie.
- Kubi, nie pytałem cię o zdanie. Tylko o pomoc.
- Mogę iść tam z tobą. Ale uwierz, to nie najlepszy pomysł…
- Powtórzyłeś to siódmy raz. Dotarło do mnie za pierwszym. – Przewróciłem oczami. Nagle drzwi się otworzyły i do pokoju wparował wściekły Ignaczak.
- Porozmawiałem sobie ze Spirikiem.- Oświadczył grobowym tonem.
- Czyli to wyglądało tak: „ Ty chuju odwal się od mojej przyjaciółki !”. Na co on ci odpowiedział: „teraz to moja przyjaciółka ha ha”.- Bawił się w najlepsze przyjaciel.
- Prawie mu tam przyłożyłem…
- Szkoda, że jednak ci się nie udało.- Stwierdziłem zawiedziony.
- A gdzie wy się wybieracie?- Zmarszczył brwi, przyglądając się mi uważnie. Włożyłem ciemna koszulę w kratę i dżinsy. Co w tym dziwnego?
- Skąd pomysł, że gdzieś idziemy?- Zrobił niewinna minkę Michał.
- Od razu czuć twoją wodę Zibi.- Spojrzał na mnie spod byka.
- Ha! Mówiłem ci!
- Wcale tak nie czuć… A nawet jeśli, co z tego?
Nie interesowało mnie to. Ostatecznie wyszedłem razem z Michałem do klubu, informując wcześniej trenera o naszych planach. Musieliśmy obiecać pewne rzeczy i poczułem się, jakbym znów miał dziesięć lat.
Klub faktycznie miał powodzenie. Duży budynek, tłum ludzi na parkiecie, jeszcze inny przy barze. Rozglądałem się za Olą. Po jakichś trzydziestu minutach wreszcie ją dostrzegłem.
Siedziała w loży ze swoimi przyjaciółkami i jakimiś trzema chłopakami. Przyglądałem jej się przez dłuższą chwilę. Nie wyglądała na szczęśliwą, wręcz była zamyślona, pływała w swoim świecie. Kubiak szturchnął mnie w ramię i gestem nakazał podejść. Potem wskazał swój zegarek, co oznaczało: mamy mało czasu.
Nabrałem dużo powietrza i udałem się w ich kierunku. Pierwsza zobaczyła mnie rudowłosa. Uśmiechnęła się szeroko i coś powiedziała. Natychmiast wszystkie oczy zwróciły się w moja stronę. Ruda podniosła się z miejsca i do mnie podeszła.
- A jednak przyszedłeś!- Krzyknęła mi do ucha.
- Stwierdziłem, że nic nie stracę! A to…- Byłem gotowy, żeby przedstawić Kubiaka, ale on zniknął. Machnąłem ręką.
Natalia przedstawiła mnie trzem chłopakom. Żaden z nich nie miał na imię Paul. Jedyne wolne miejsce było obok Karolinny, więc usiadłem. Poczułem na sobie czyjes spojrzenie. Okazało się, że to Ola.
Odwróciła wzrok. Zrobiło się niezręcznie, a Karolina uratowała sytuację. Porwała swoje dwie przyjaciółki na parkiet. Zostałem sam z  Markiem, Kevinem i Sebastianem.
- To wasze dziewczyny?- Zagadnąłem.
- Chodzę z Natką, on próbuje zarywać do Karoliny.- Wskazał Kevin Sebastiana.
- I tak ja mam najciężej. Z tą najmłodszą ciężko jest się dogadać.- Westchnął Mark. Co ciekawe, każdy  z nich mówił dość przyzwoicie po polsku.
- Ja tam z tym nie mam problemu.- Wzruszyłem ramionami. Chłopak posłał mi zdziwione spojrzenie.
- Znacie się?
- Tak jakby.- Głos dochodził Znad mojego ramienia. Była to Karo.- Chodźcie potańczyć! – Kevin natychmiast się dźwignął i tanecznym krokiem podszedł do swojej dziewczyny. Reszta jakoś nie była chętna.- No dajcie spokój! To chociaż ty…
Po czym chwyciła mnie za rękę i już wirowałem z nią między ludźmi. Nie wiem, jakim cudem wprost w moje ramiona wpadła… Ola. Uśmiechnąłem się do niej szeroko. Chciała uciec, ale przytrzymałem ją przy sobie i zaczęliśmy tańczyć.
- Muszę wyjść na świeże powietrze!- Krzyknęła mi do ucha. Kiwnąłem głową i udałem się za nią do wyjścia.
Buchnęło na mnie zimne powietrze, rozwiewając mi i tak już potargane włosy. Mój wzrok spoczął na dziewczynie. Miała na sobie czarną sukienkę do połowy ud, która powiewała na wietrze. Jej rozpuszczone włosy, zakryły całą twarz. Usiadłem obok niej na ławce.
- Nie jest ci zimno?- Odruchowo objąłem ją ramieniem. Nie odrzuciła mojej ręki, co uznałem za mały postęp.
- Nie…
- Co się stało?
- Musiałam znów oddychać. Tam jest zbyt duszno. Mówiłam im, że nie mam ochoty…
- A gdzie Paul?- Wyrwało mi się pytanie. Czy to moja wina, że wciąż myślałem o tym chłopaku? Oczywiście nie w romantyczny sposób!
- Kto?- Uniosła głowę i spojrzała mi w oczy. Była zdezorientowana.
- Twój chłopak? Paul? Chciałem go poznać!
- Aaa. Pracuje wieczorami.- Nie opanowałem. Dziewczyna zadrżała. Cholernie żałowałem, że nie mam przy sobie kurtki.
Milczeliśmy długo, aż znów się odezwała.
- Chyba jestem gotowa.
- Na co?
- Żeby odpowiedzieć na wszystkie twoje pytania.
Noooo. To już na pewno był jakiś postęp!





*****

W ramach rekompensaty, że tak długo nie dodawałam, jutro dodam kolejny. Pozdrawiam ;*

4 komentarze: