poniedziałek, 14 marca 2016

9. Kiedyś zobaczysz, kiedyś zrozumiesz. Kiedy zobaczysz, kiedy zrozumiesz ja będę czekać tam. Otworzysz oczy, otworzysz serce. Przy tobie będę ja...



Ola, dzień studniówki - dziennik

To był chyba najgorszy dzień, jaki kiedykolwiek miałam. Najpierw to z Alanem i Nat. Teraz wylot do Londynu… I chory tata. Wszystko to skumulowało się w jedna wielką kulę niepowodzeń. No i Zbyszek. Nie ma pojęcia, że wyjeżdżam. Że też musiałam rzucić tym cholernym telefonem za łóżko!
Żałuję, że opuszczam Polskę.
Zostawiam swoich nowych przyjaciół. Ale muszę wracać. Tata leży w szpitalu, potrzebuje mnie. A ja martwię się o niego. Mama płacze. I co ja mam zrobić? Nie mam zamiaru jej pocieszać. To, że ukrywała przede mną prawdę! Tyle lat kłamstw! W jednej chwili dowiedziałam się, kto jest moim ojcem.
Amadeusz Gołaś.
Przyrodni brat Arka. Przyjaciel Igły, mojej matki, Iwony i Anety. Co najlepsze – żyje. I nawet się ze mną nie kontaktuje. Okazało się, że nie ma pojęcia o moim istnieniu.  W sensie, że jestem jego córką. A bynajmniej nie wiedział do pewnego dnia. Dnia, w którym mój przybrany ojciec skontaktował się z nim i wyjaśnił sprawę.
Jednak nadal nie mamy kontaktu. Jeszcze się z nim nie widziałam. Nie chciałam.
A teraz najważniejsze jest zdrowie Mariusza.
Nie wiem, czy jestem w stanie wybaczyć mojej mamie to, co mi zrobiła. Wychowywała mnie w kłamstwie.

- Wróciłam do Londynu. Od razu udałam się do szpitala, gdzie ojczym miał mieć operację.
- Udała się?- Spytałem. Po raz kolejny zadrżała, więc jeszcze mocniej ją do siebie przytuliłem.
- Nie. Od tamtego czasu jeździ na wózku inwalidzkim.- Jej głos nie miał żadnych… uczuć. Może w ten sposób chroniła się przed bólem?
- Przykro mi. – Ucałowałem ją w czubek głowy.
- Kilka miesięcy później dowiedziałam się czegoś… To było dopiero niespodziewane!

Ola, trzy miesiące po powrocie do Londynu – dziennik 

Oddychaj. Głęboki wdech… wydech. I jeszcze raz! Głęboko oddychaj!
Od kilku dni tak sobie mentruję. Bo co innego mi pozostało? Byłam u lekarza. Zrobiłam badania. Przyszły wczoraj wyniki.
Jednak jeszcze ich nie otworzyłam. Nie wiem, na co czekam. Może potrzebuję aby ktoś zrobił to za mnie? Tak by było zbyt prosto.
Może zadzwonię do Kuby? Dawno z nim nie rozmawiałam… Nie wspominając o siatkarzach. Jestem pewna, że są na mnie źli. Ale nie jestem w stanie z nimi pisać. Za każdym razem, kiedy przychodzi jakaś wiadomość na fb, modlę się żeby to nie był on.
Zbyszek…
On by mi pomógł. Razem z nim mogłabym obejrzeć wyniki!
Ale nie chcę go martwić. I obciążać swoimi problemami. Muszę sama to zrobić.
Znowu sama.

- Dwa miesiące po przylocie zaczęłam źle się czuć. Miałam zawroty głowy, wciąż kaszlałam. Bolały mnie ramiona i barki. Byłam tak zmęczona, że na zajęcia w uczelni chodziłam w kratkę.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- A co byś zrobił?- Zaśmiała się bez wesołości w głosie.- Sama musiałam sobie z tym radzić. Traciłam na wadze, chociaż jadłam odpowiednią ilość kalorii na dzień. A czasem nawet i więcej. W końcu zapisałam się do lekarza.- Przestała mówić. Po prostu głęboko oddychała.
- Jeśli nie chcesz mówić…
- Nie, nie. Powinieneś wiedzieć. Tylko proszę, musisz mi coś obiecać.
- Wszystko.
- Obiecaj mi, że mnie nie zostawisz, jak ja ciebie zostawiłam.- Spojrzała na mnie błyszczącymi oczami, prawie płakała. W tamtej chwili miałem ochotę ją pocałować. Powiedzieć, że nigdy jej nie opuszczę, bo ją … kocham.
- Obiecuję.- Wykrztusiłem zamiast tego. Ola odetchnęła z ulgą i kontynuowała swoją opowieść. Podejrzewałem okropne rzeczy. Ale to, co mi powiedziała…
- Okazało się, że mam raka.
- O Boże.- Szepnąłem. W tamtej chwili poczułem, jakbym dostał młotkiem po głowie. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Jak inaczej zareagować. Dziewczyna wtuliła się we mnie, a po jej policzkach płynęły łzy. Jednak jej głos był w miarę normalny. Nie zadrżał ani razu.
- Rak płuca. Kiedy usłyszałam te słowa z ust lekarza, zaczęłam się śmiać. Naprawdę w tamtej chwili najmniej spodziewałabym się czegoś takiego. Jednak sekunda po sekundzie docierały do mnie jego słowa: „Przykro mi to mówić. Jednak wyniki nie są pozytywne. Pani Aleksandro… ma pani nowotwór.”
Rak. Ola. Rak. Nowotwór. Rak płuca. Ola. Moja Ola…- biłem się z tymi myślami.
- Co było potem?- Szepnąłem w jej włosy. Tak mocno ją obejmowałem, jak tylko potrafiłem.
- Wyszłam z gabinetu. I poszłam do baru. Razem z Karo i Nat. Piłam, paliłam… Wszystko co się dało. Bo co mi innego pozostało? Nie płakałam. Dziewczyny o nic nie pytały… Byłam im za to wdzięczna. Chciałam zapomnieć. I zapomniałam…

Ola, 11 maja 2014 - dziennik
 
Co mnie podusiło, żeby iść do tego klubu? A najlepsze! Co mnie podkusiło, żeby iść z tym chłopakiem?
Pamiętam wszystko. Aż tak bardzo się nie nawaliłam. Chciałam tylko się z nim zabawić. Więc wyszłam. Całowaliśmy się dość chaotycznie… W porę się opamiętałam. Odsunęłam go i odeszłam. Na moje szczęście nie był to jakiś cham. Albo gwałciciel. I po prostu zostawił mnie w spokoju.
Szczęście? Ha. Ha. To dopiero!
Wróciłam do domu nad ranem. Mama zaczęła się drzeć na mnie, że nie odpowiadam na jej wiadomości… Doszło do kłótni, tata próbował nas rozdzielić. Ale co on mógł na wózku?
Nie wytrzymałam, gdy matka mnie oskarżyła...
„Ty w ogóle nie myślisz o tym, że ja się o ciebie martwię! Myślisz tylko o sobie!”
Nie wytrzymałam…
„Mam pieprzonego raka! Zadowolona?! Bo ja kurwa bardzo! Chyba założę sobie czapeczkę urodzinową, odpalę zimne ognie i będę świętować! Może się dołączycie? Będzie zajebista impreza!”
Po czym udałam się do pokoju i z butelką wina usadowiłam się na podłodze pod oknem. W końcu zaczęłam płakać.

- Nie rozumiem. Czyli twoi rodzice… Nie rozumiem.
- Przyszedł do mnie tata. Odebrał mi butelkę. Z pomocą mamy położyli mnie do łóżka. Całą noc siedzieli przy mnie. A potem… Walczyłam.
- Wciąż tu jesteś. Więc musiało się udać!- Wraz z wypowiedzianymi słowami, dotarło do mnie, jak bardzo brakowało mi powietrza.
- Te wszystkie badania… Kontrole… Musiałam brać chemię. To chyba było najgorsze, wiesz? Wycięli mi płuco. Ale to mało dało.
- Więc… to dlatego ta chustka? – Przypomniałem sobie jej codzienne nakrycie głowy.- Ale przecież masz piękne włosy!
- Chemia nie trwała długo. Chustkę noszę z przyzwyczajenia… Albo po prostu żeby pamiętać.
- Dlatego się do mnie nie odzywałaś? Przecież wiesz, że bym ci pomógł, jak bym tylko umiał!- Zirytowałem się na jej brak wiary we mnie.
- Chciałam. Za każdym razem, kiedy szłam do szpitala, na prześwietlenie, na chemię. Kiedy kładłam się spać… Bardzo chciałam ci wszystko powiedzieć. Ale bałam się, że mnie zostawisz.
- To ty odleciałaś mi sprzed nosa pierwszym lepszym samolotem. A potem ledwo odpisywałaś mi na wiadomości. Aż w końcu w ogóle przestałaś!
- Nie chciałam cię obciążać tym wszystkim. Obserwowałam twoją karierę siatkarską. Kibicowałam przed telewizorem na każdym meczu, Zbyszku. Rozwiesiłam twoje i twoich przyjaciół portrety na ścianie. Z reszta sam widziałeś, chociaż to tylko mała część tego, co mam. Podczas choroby mieszkałam z rodzicami. Nadal tam jest wiele moich rzeczy. „Na wszelki wypadek”.
- Oj, Olcia…- Kucnąłem przed nią. Chwyciłem jej twarz w swoje dłonie i wpatrywałem się w jej piękne, ciemne oczy.- Gdybym wiedział…
- Wiem. I dlatego się nie odzywałam. Nie chciałam litości. A teraz widzę ją w twoich oczach i zaczynam żałować, że ci to wszystko mówię.
- To nie litość. To żal do samego siebie. Mogłem przylecieć.
- Pewnie byś tak zrobił.- Uśmiechnęła się smutno. Z zimna miała zaróżowione policzki, a na nich ślady po łzach.
- Co się działo dalej? Ile trwała choroba?
- Walczyłam 13 miesięcy. Trochę ponad rok. Kiedy lekarz powiedział, że wszystko jest w porządku… Wyprowadziłam się z domu i zamieszkałam z Karo. Wspierała mnie mocno każdego dnia. Dzięki niej nie załamałam się tak całkowicie.
- A Natalia?
- Też była ze mną. Ale nie przebywałam z nią dłużej niż to konieczne.
- Wciąż masz do niej żal o Alana?
- Nie. No co ty! Wiem, że nie miała pojęcia, kim on jest. Tutaj chodzi o coś innego.- Ale nie powiedziała mi, co. Nie pytałem nigdy, chociaż potem często zastanawiałem się nad ich relację. Zwłaszcza, gdy je razem widziałem. Odkryłem to dopiero później…
- Kto jeszcze wiedział?
- Kuba. Iwona… Igła. I Wiktor.
- Kto?- Uniosłem brwi, siadając z powrotem na ławce.
- Mój wujek. Starszy brat mojego taty, Mariusza. Załatwił mi najlepszego onkologa.
- Musi mieć znajomości.
- Ma. Jest tak jakby pisarzem.
Nagle coś do mnie dotarło.
- Krzysiek wiedział.- Zacisnąłem zęby. Widząc moją reakcję, natychmiast zaczęła mnie uspokajać.
- Jemu też zakazałam powiedzieć tobie. Kazałam mu obiecać.
- Jaki z niego człowiek honoru! – Wstałem.- Muszę już iść.
- Zibi, wiem. Jesteś wściekły…
- Mało powiedziane!- Wrzasnąłem. – Wszyscy wiedzieli! Oprócz mnie!
- Tłumaczyłam ci, że…
- Przestań do cholery!- Nerwowym gestem przeczesałem włosy.- Muszę wracać. Trener będzie wściekły. Michał już czeka.
I faktycznie, ujrzałem przyjaciela stojącego obok taksówki. Obróciłem się, żeby odejść. Byłem tak wkurzony na cały świat, ze zapomniałem się z nia pożegnać. Ale sama przypomniała mi o sobie.
- Proszę, nie zostawiaj mnie.- Jęknęła.- Albo przynajmniej nie gniewaj się na mnie…
Obróciłem się do niej przodem, znów ukucnąłem przed nią. Chwyciłem jej małe dłonie w swoje wielkie i każdą ucałowałem.
- Zawsze będę z tobą.- Przyrzekłem.- Muszę teraz wracać, bo…
- Olka!- Wydarła się jedna z jej przyjaciółek.
- Wracaj do nich. Widzimy się jutro, słońce.- Chciałem ją pocałować. Tak bardzo tego pragnąłem… Pomimo całego gniewu, zawładnęło mną pożądanie. Natychmiast się odsunąłem i odszedłem.
Michał wsiadł do taksówki, powiedział coś do kierowcy. Zająłem miejsce obok i ruszyliśmy.
- Co się tam stało?
- Dowiedziałem się wszystkiego…
- Dlatego jesteś taki zły? Stary, co ona ci powiedziała?- Drążył przyjaciel. Ale nie odpowiedziałem, tylko zacisnąłem pięści.
- Nie ważne. Powiem ci, że ten klub nie jest najgorszy. Chyba kiedyś tu z Kają przyjadę.
- Przecież twoja dziewczyna nie lubi wyjeżdżać na granicę.- Przypomniałem, chociaż on dobrze o tym wiedział. Niedawno zerwał z Moniką i znalazł pocieszenie u Kai. Cóż, chyba z przyzwyczajenie powiedział o tym klubie. Razem ze swoją byłą uwielbiali wycieczki. No właśnie, byłą. Pasowali do siebie idealnie. Co się dokładnie między nimi stało, nigdy mi nie powiedział. A ja to uszanowałem.
- No tak. Trudno. To przyjadę sam!
Nie mogłem się nie zaśmiać.

***

- Ty!- Rzuciłem, gdy zauważyłem rozwalonego na moim łóżku Ignaczaka.
- No daj spokój! To niesprawiedliwe, że masz wygodniejsze łóżko od mojego!
- To hierarchicznie leci.- Zażartował Kubiak. – Libero jest od sprzątania.
- To właśnie dlatego należy nam się najlepsze wynagrodzenie!
- Wstawaj.- Warknąłem na niego.
- Nie wściekaj się.- Podniósł się do pozycji siedzącej.- Zapomnieliście zamknąć drzwi. A ja, taki dobry przyjaciel…
- Gówno prawda!- Krzyknąłem.- Wiedziałeś. Wiedziałeś od początku i nic mi nie powiedziałeś!
- Co?- Zbiłem go z pantałyku, bo jego oczy zrobiły się wielkie jak spodki. – O co chodzi?- Zwrócił się do Kubiaka. Tamten tylko wzruszył ramionami.
- Wiedziałeś o chorobie Oli!
Igła zamarł.
- Skąd wiesz?- Wykrztusił.
- Powiedziała mi.
- Więc wiesz, że kazała mi przyrzec…
- Ale z ciebie pieprzony hipokryta. Kazałeś mi wierzyć, że u niej wszystko w porządku! A tymczasem było na odwrót. Było bardzo nie w porządku…
- Jaka choroba?- Przerwał mi Michał.
-… pozwoliłeś mi być taki załamany przez te pierdolone trzy lata. Nie pisnąłeś nawet słówkiem. Nie mówiąc o tym, jak ona musiała się czuć!
- Chciałem. Wiele razy. Ale ona powiedziała, że sama chce cię poinformować.
- To nie znaczy, że nie mogłeś mi chociaż dać jakiegoś tropu!
- O co tu do cholery chodzi?- Po raz kolejny zignorowałem Miśka.
- Dałem! I to nie raz!- Ignaczak zignorował pytanie Michała.
- Kiedy?
- Tuż przed świętami prosiłeś mnie o adres Oli, bo chciałeś jej wysłać kartkę.
Zmarszczyłem brwi i na chwilę wróciłem do tamtego dnia…

Prosiłem się go już po raz dwudziesty. Igła jak zwykle nieugięty.
- Co ci zależy? Daj mi adres.
- Sam nie znam dokładnego. Ola podobno jest teraz w różnych miejscach.- Zabrzmiało to dość tajemniczo…
- Jak to?
- Z tego co wiem, nie najlepiej się czuje.
- To dlatego nie odpisuje mi na wiadomości. Przynajmniej tyle. Ale wiesz coś dokładnego?
- Nie.
- Jaaaasne.
- No po co się pytasz? Przecież wiesz.
Przewróciłem oczami. Igła mówi mi tyle, na ile sobie pozwala. Jeśli uważa, że to jest śmieszne…

- No dobra. Ale to tak, jakbyś mi powiedział: Hej! Wiesz co? Dzisiaj mnie boli głowa.’ Twoje informacje nie umywały się do tych konkretnych.
- Mówiłem ci duuuzo więcej, Zibi. Ale nie słuchałeś tego, co ważne. Za bardzo byłeś skupiony na swojej rozpaczy.
Usiadłem na łóżku i ukryłem twarz w dłoniach.



 

*****
Tak, jak obiecałam! Błagam, nie bijcie… Wiem, trochę to dziwne co? Cóż, z czasem dowiecie się jeszcze innych rzeczy nawiązujących do poprzedniej części. A tymczasem proszę o komentarze. Zwłaszcza pod tym postem XD 
Mam nadzieję, że nie ma błędów bo na szybko dodaję... Na razie nie mam czasu niestety, ale w weekend nadrobię Wasze blogi! Przysyłać mi linki ;**
A ja muszę się uczyć ;/ Matko, jak ja już mam dość! Chcę już przerwę świąteczną!
Randka z matematyką w chłodny wieczór – jak romantico ;o
Pozdrawiam ;***

PS Życzcie mi powodzenia jutro w szkole bo się przyda ;/

7 komentarzy:

  1. No tego bym się nie spodziewała..
    Kurde już nie mogę się doczekać następnych i wyjaśnienia całej tej sytuacji..
    Rozdział jak zwykle świetny!
    Życzę powodzenia w szkolnych zmaganiach! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze powodzenia w szkole i to nie tylko tb sie przyda bo ja mam jutro spr z niemieckiego a jeszcze książek nie otworzylam. No ale jak mialam sie zajmowac nauka jak ciage odswieżałam tego bloga sprawdzając czy już wstawiłaś ten rozdział ;) Jak widać doczekałam sie :D Rozdział jak zwykle świetny tylko ja nie mam pojęcia czemu ty im to życie tak komplikujesz :/ No ale może kiedyś wreszcie bedzie pięknie i kolorowo :) Pozdrawiam ;)
    Kiedy następny? :))
    /black_16

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A więc i Tobie życzę powodzenia ;*
      Dzięki temu historia może ciutkę wciąga czytelnika ;p
      Następny w weekend jeśli tylko się wyrobię :)

      Usuń
  3. Boziu co tu się dzieje? Jestem w niemałym szoku. Po pierwsze sprawa ojca Olki. Czyli jednak Golas ale nie Arek tylko brat. Bardzo ciekawe xD Po drugie szok co do choroby Oli. Rak płuca... biedna, ale dobrze ze wszystko się udało i dziewczyna żyje. No i nasz Zbysio... rozumiem go co do pretensji wobec Igły ale niech też postawi się na jego miejscu. Czy on by mu powiedział? :)
    Czekam z niecierpliwością na następny xD
    Proszę informuj mnie o kolejnych rozdział a przy okazji zapraszam do siebie ;*
    http://pozorymylaludziezawodza.blogspot.com
    Pozdrawiam ;*
    loituma xD

    OdpowiedzUsuń