Około
godziny siódmej przyszedł do mnie Kuba.
- Widać, że
tryskasz energią- zakpił, gdy zastał mnie leżącej jak trup na łóżku.
-
Przepraszam, że cię przestraszyłam.
- No wiesz,
ja na co dzień widuję dziewczyny mdlejące na mój widok…
- A nie
facetów?- uniosłam lekko głowę.
- Nie
ważne!- machnął ręką kończąc ten temat. Jak zwykle.- O co chodzi? Bo nie
wierzę, że zaprosiłaś mnie tylko po to, aby obgadywać Alana i użalać się nad
swoim losem, jaki zadali ci siatkarze.
- Czy ty
zawsze myślisz, że mam jakieś ukryte motywy?- z jękiem przetoczyłam się na
plecy i spojrzałam na niego. Dżinsowe rurki i biały podkoszulek.- Pocieszę cię,
że wyglądasz dziś jak gej.
- Dzięki-
wyszczerzył zęby. – A co do twojego pytania… Tak. Ty nigdy nie jesteś bezinteresowna.
- Hej, znasz
mnie dopiero jakieś… niecałe trzy miesiące!- oburzyłam się.
- Szybko
można wystawić opinię- wzruszył ramionami. Przesunął mnie na drugi koniec łóżka
i sam położył się obok.
- Jesteś tak
ciężki… To łóżko się zaraz załamie!- jęknęłam.
- Uwierz, na
pewno wytrzymało nie jedno- mrugnął porozumiewawczo, a ja nabrałam ochoty żeby
mu przyłożyć.
- O, zamknij
się!- Zamiast tego przewróciłam tylko oczami.
- Dziś nie
gadałaś z Alanem.- Raczej stwierdził niż zapytał.
- Nie
widziałam go. Pewnie miał jakiś trening, albo coś.- Sama nie wiem czego bronię.
Jego? Siebie?
- Joli i
Marty też nie widziałem.
- Coś
sugerujesz?- zmarszczyłam gniewnie brwi.
- Tak tylko
chciałem cię podrażnić…
- To ci się
udało!- lekko uderzyłam go pięścią w udo. – Nie chcę o nich gadać.
- W takim
razie zaprosiłaś mnie po to, aby zabić.
- Nie
uważasz, że wtedy bym cię związała?- spytałam.
- Oglądasz
za dużo horrorów- zachichotał.
- I kto to
mówi!- prychnęłam. – Za jakieś… pięć minut kogoś poznasz.
- Nie
będziemy sami?- zrobił smutną minkę. Po chwili udawał rozczarowanego.- Już ci
nie wystarczam?! Chcesz stworzy trójkącik?
- W
zasadzie… to dwie dziewczyny- wyznałam ze skruchą.
- Boże…
mogłaś się chociaż postarać o jakiegoś faceta. Dla mnie. W ogóle o mnie nie
myślisz!
- To Karolina
i Natalia.
-
Przyjaciółki? Czyli zaliczam się już do tego grona?- uśmiechnął się łobuzersko.
Z trudem przeszłam do pozycji siedzącej. Następnie przewaliłam się na niego
całym ciężarem. Jęknął.- Dziewczyno, ja już wiem. Ale śmierć naprawdę wolałbym
inną…
- O, zamknij
się!- walnęłam go lekko w ramię, przetoczyłam i spadłam na podłogę.- Miękkie
lądowanie, nie ma co.
- Mogę
wiedzieć, co ty kombinujesz?
- Idę po
laptopa. Nigdzie się stąd nie ruszaj!- zagroziłam.
- Jasne.
Specjalnie ucieknę ci przez okno żebyś mogła mnie gonić- westchnął teatralnie.
Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Wyszłam do salonu, gdzie na moim laptopie
Dominika grała w jakąś grę.
- Hej…
Dominisia, mogłabym już laptopa?- uklękłam przy niej.- Mam bardzo ważną sprawę,
wiesz?- Dziewczynka spojrzała na mnie nieugięta. – Jutro znów ci go dam, dobra?
- Ale nie
ubrałam barbie!- zaprotestowała.
- Obiecuję,
że ci to jakoś wynagrodzę- posłałam małej najpiękniejszy uśmiech na jaki mnie
było stać. Wewnątrz się gotowałam. Nie dość, że musiałam dać jej swój laptop,
gdyż Ignaczakowie na swoich robili coś „bardzo ważnego”, to jeszcze w
najbliższej przyszłości będę musiała za to zapłacić. Nie ma co, umiem się
targować!
- Ale nie
ubrałam jej!- pisnęła.
- Wiem,
wiem…
- Co się
dzieje?- w tej chwili weszła Iwona.
- Potrzebuję
laptopa- wyjaśniłam wstając.
- Dominika,
pora spać!- Kobieta wzięła dziewczynkę na ręce.
- Dzięki-
posłałam uśmiech i uciekłam do siebie.
- Wyglądasz,
jakby cię duch gonił- zachichotał Kuba.
- A co
ciebie tak na porównania naszło, hę?- odgryzłam się. Usiadłam na podłodze
opierając się o łóżko.
- Widzę
gustujesz w ubieraniu lalek Barbie- wskazał podbródkiem ekran. Położył się na
brzuchu.
- Tak. To
moje ulubione zajęcie- mruknęłam i zamknęłam kartę. Przez chwilę razem z Kubą
oglądałam profil Alana na fb. Jak się spodziewałam: siatkówka, sport,
siatkówka, przyjaciele. Ale żadnych zdjęć z Jolką.
- Od kiedy
oni są razem?- zapytałam w końcu przyjaciela.
- Niedługo.
Choinka bardzo za nim latała. Aż w końcu chyba jej uległ.
- O, chyba
dziewczyny chcą pogadać!- Wcisnęłam zieloną słuchawkę na Skype i szeroko
uśmiechnęłam.- Cześć kochane!
- Słońce!
Jesteś!- zapiszczały. Sekundę później zorientowały się, że nie jesteśmy same.
- A co to za
chłopak leży za tobą?- uśmiechnęła się Natalia.
- To jest…
- Kuba-
przerwał mi.- Kuba jestem.
- Aaa to
ty!- klasnęła w ręce Karolina.- Ola dużo o tobie mówi.
- Wszystko
co od niej wiecie złego na mój temat, to nie prawda!- ostrzegł.
- Spokojnie.
Wiedzą, że jesteś gejem- oświadczyłam.
- Miałaś
rację Sowa. Ten przystojniak się marnuje- cmoknęła z niezadowoleniem Natalia.
- Serio tak
uważasz?- szepnął mi do ucha.
- Tak. Więc…
Ta blondynka to Karolina, ruda Natalia.
- Miło was
poznać dziewczyny- wyszczerzył się do nich.
- Ciebie
też- posłała mu oczko Karola.
- Dobra, a
teraz do rzeczy- przerwałam te uprzejmości.
-
Wiedziałem, że coś się za tym kryje! O co chodzi?
- Łączy nas
wspólna sprawa, kochani!- Oświadczyłam uroczyście.- Musze się dowiedzieć, co
się stało kilkanaście lat temu. Zanim się urodziłam. I czy to ma coś wspólnego
z dziwnym zachowaniem moich rodziców. I Igły.
- Czyli
bawimy się w detektywów?- z sceptyczną miną spytała Karolcia.
- Tak.
Jeżeli nie chcecie mi pomóc, to teraz jest szansa się wycofać.- Po minucie
milczenia uznałam, że wszyscy są ze mną.- Okej. Dziękuję.
- Nie
musisz! Przecież wiesz, że dla ciebie wszystko- odezwał się Kuba opierający
głowę o moje ramię.
- To od
czego zaczynamy?- wyszczerzyła się Natalia.
- Na razie
nie mam żadnych informacji. Przydałoby się pogadać z kimś, kto miał w tamtych
latach kontakt z moją mamą. Bo tak naprawdę wszystko kręci się wokół niej.
- Ale jak
zdobędziemy nazwiska?- zmarszczyła brwi Karolina.
- Ktoś musi
je zdobyć- wzruszył ramionami Kuba.- Najlepiej, żeby ten ktoś miał blisko do
samej osoby…
- Wiem!-
Niemal krzyknęłam.- Dziewczyny, to zadanie do was. Musicie poszperać w moim
domu. Pewnie będą jakieś zdjęcia… cokolwiek. Ja nigdy się tym nie
interesowałam.
- Mamy się
włamać do TWOJEGO domu i ukraść albumy?!- wkurzyła się Natalia.- Zwariowałaś?
- Nie
będziecie się włamywać- uspokoiłam. – Na poją prośbę wejdziecie do domu,
oczywiście będzie o tym wiedzieć moja mama. Wyjaśnicie jej, że prosiłam was
żebyście coś zabrały z mojego pokoju.
- Będą się
bawić w żółwie Ninja?- zachichotał chłopak.
- Coś w tym
rodzaju- podchwyciłam.- W piątek tata zazwyczaj wyjeżdża w delegację i wraca w
niedzielę. Tymczasem mama odwiedza przyjaciółkę. Piątek to jedyny dzień, kiedy
będziecie mogły spokojnie przemieszczać się po chacie bez świadków- zaczęłam
wyjaśniać.
- A nie
lepiej, żeby twoja mama nic nie wiedziała? Jeżeli zauważy brak jakichś rzeczy,
oskarży nas o kradzież!- zaproponowała Karolina.
- Wiecie
przecież, że mamy włączony alarm.
- No tak-
skrzywiłyśmy się wszystkie trzy. Najwyraźniej pomyślałyśmy o tej samej
sytuacji. Miałyśmy czternaście lat i próbowałyśmy uciec na imprezę do znajomych
z wyższej klasy. Nat i Karo miały u mnie nocować. Na wymykaniu się w środku
nocy przyłapał nas drugi alarm, o którym nie miałam pojęcia. Pierwszy
wyłączyłam, a drugi zaczął wyć. Miałam szlaban przez trzy miesiące na
jakiekolwiek wychodzenie z domu. Poza szkołą.
- Więc
rozumiecie. Musi o tym wiedzieć. Ale jestem pewna, że spokojnie zostawi was
same. Przyjaźnimy się od dziecka.
- Ale lepiej
się upewnij, że w ten weekend będzie tak, jak mówisz- upomniał mnie Kuba.
- Zadzwonię
do rodziców jutro wieczorem. Potem przekażę wam wszystkie szczegóły- obiecałam.
- Co
będziemy miały szukać?- dociekała ruda.
- Odpuście
sobie salon i biuro ojca- ostrzegłam.- Tam nic nie ma, a lepiej żeby jego
rzeczy pozostały nietknięte. Bo będzie wojna. Skupcie się na sypialni rodziców.
- Sowa, mamy
grzebać w prywatnych rzeczach twoich rodziców?- zirytowała się Natalia.
- I do tego
w sypialni!- dodała wkurzona blondynka.
- Easy,
laski- wykonałam nieokreślony ruch ręką.- Jest pewna szafka… zamykana na klucz.
Należy do mamy. Nie mam pojęcia co się w niej znajduje ale czuję, że to ma
związek z naszą sprawą.
- A klucz?-
to pytanie zadał Kuba, chociaż każdy chciał je zadać.
- Tu się
zaczynają schody- cmoknęłam niezadowolona.- Szukałam, ale nie mam pojęcia gdzie
jest schowany.
- Więc niby
jak mamy się tam dostać!?- irytacja moich przyjaciółek jest coraz większa.
-
Znajdziecie go. Od wyjścia mamy będziecie miały około czterech godzin. – Po tym
zdaniu zapadło milczenie. Długo trwało, dopóki Kubuś go nie przerwał.
- Czego
oczekujesz? Jesteśmy z tobą, pomożemy ci.
- Nie będę
się czuła z tym dobrze, Olka. Będę musiała okłamać twoją mamę- kolejny raz
próbowała mi uświadomić Karolina. Chociaż od początku to wiem.
- Jeżeli nie
chcecie… Zrozumiem. Znajdę inny sposób.
- Przestań!
Oczywiście, że chcemy!- opanowała Natka.
- Dzięki
wam, kochane- posłałam całusa.
- Też cię
kochamy- odpowiedziały tym samym gestem. – Będziesz nam winna grubą przysługę!
- Nie wiem,
jak wam się odwdzięczę, serio. Nie oczekuję, ze ten plan wypali sukcesem.
- Postaramy
się- obiecała Natka.
- Ale musimy
spadać- posmutniała Karolina.- Trzymajcie się!
- Pa
Kubusiu- posłała mu oczko Natka.- Odezwij się jutro Sowa, co dalej.
- Obiecuję.-
Rozłączyły się, a ja wyłączyłam laptopa. Kuba usiadł obok mnie na podłodze i
objął ramieniem.
- Będzie
dobrze. Dowiemy się, co to za tajemnicę wszyscy ukrywają przed tobą.
- Wiesz,
dziś na siłowni Igła powiedział dziwne zdanie… „Ma to po mnie”.
- Nie
rozumiem- przyznał chłopak zbity z tropu. Wyjaśniłam pokrótce całą sytuację.
- Tak czasem
się mówi… Ja też nie raz tak mówię. Na przykład do młodszego kolegi.
- Wiem,
wiem… Ale to mi się wryło w pamięć.
-
Sugerujesz, że Igła może być twoim… ojcem?- uniósł lekko brwi. Spojrzałam mu
głęboko w oczy. Pyta poważnie.
- Nie wiem.
Ale czy to by nie było logiczne? Matka przysyła cię rok przed maturą do Polski,
nowej szkoły, nowe otoczenie, nowi ludzie. Do tego mieszkasz u jej przyjaciela
z młodych lat. Nie uzyskujesz żadnych wyjaśnień…
- To nie
możliwe…- próbował mnie pocieszyć, jednak w jego głosie usłyszałam nutkę
niepewności.
- Tego nie
możesz wiedzieć na pewno.
- Ale wiesz
co, Ola?
- No?-
mruknęłam posępnie.
- Jeśli to
cię pocieszy… Wcale nie jesteś do niego podobna. Bynajmniej z wyglądu.
Spojrzałam
na niego wilkiem, a on w odpowiedzi tylko się wyszczerzył.
***
Gdy tylko
pojawiłam się w szkole, od razu na wielkim korytarzu złapał mnie Alan.
- Hej!
Szukałem cię wszędzie!- uśmiechnął się wyprzedzając mnie i zatrzymując.
- Goniłeś za
mną po całej szkole?- uniosłam w pytająco brew.- Co na to twoja dziewczyna?
- Jo nie ma
tu nic do gadania- przewrócił oczami z niewyraźną miną.- Chciałem spytać, czy
zostaniesz dziś po szkole?
- Co?- Moje
zaskoczenie chyba go rozbawiło.
- Spokojnie,
nie mam zamiaru stać się postacią z horrorów!- Zachichotał odgarniając włosy z
czoła.- Dziś jest kolejne spotkanie związane z tym występem…
- Eh,
muszę?- miałam iść na trening chłopaków. Nie żeby mi zależało… ale jednak. Poza
tym jestem ciekawa kolejnej misji, której będę musiała się podjąć.
- To zajmie
jakieś pół godziny. Wybierzemy tylko listę utworów, między innymi dla ciebie do
zaśpiewania.
- Ale ja
zgodziłam się tylko na jedną piosenkę!- zaprotestowałam.
- Nic z tego
skarbie. Nigdzie nie możemy znaleźć dobrych głosów. Jesteś naszą jedyną
nadzieją- uśmiechnął się. A ja przy słowie „skarbie” myślałam, że odlecę. Czy
on właśnie tak mnie nazwał? Nie, daj spokój Olka! Chłopaki tak się zwracają do
dziewczyn. To NIC nie znaczy. Nic.
- Ehm.-
Odchrząknęłam, żeby nabrać pewności w głosie.- Powiem tylko Kubie.
- Dzięki!-
ucieszył się.- To czekamy na sali gimnastycznej!- odchodząc pomachał mi. Natychmiast
u mojego drugiego boku zjawił się Kubuś.
- Co znów
chciał?
- Kuba!-
wzdrygnęłam się.- Przestraszyłeś mnie!
- Przepraszam,
nie chciałem. Więc?- Ruszyliśmy w stronę bocznego korytarza.
- Dziś po
lekcjach kolejne spotkanie. Półgodzinne.
- Marzyłem o
tym- prychnął i mnie wyprzedził. Wiem, że nie jest zachwycony tym, iż go
wciągnęłam do tej całej szopki. Jednak rozumie, bo z nim się czuję pewniej. I
bezpieczniej. Tylko co mi może zrobić Choinka i jej cień Marta? Obiecały dać mi
spokój. Czy się do tego stosują? Trudno powiedzieć. Ciekawe na ile ceni sobie
słowo dane swojemu chłopakowi. Napisałam sms Krzyśkowi, że nie będę mogła dziś
być na jego treningu.
Odpowiedź: „Kolejne spotkanie, na które nie mam
ochoty”
Wiadomość: „To może wpadniesz później? Dziś
będziemy grać. Nie chcesz popatrzeć?”
Odpowiedź: „Wiesz, że nie. Ale może coś
wykombinuję ;p”
Wiadomość: „Na Twoim miejscu bałbym się gniewu
reszty grupy.”
Oj, chyba
wiem już na co ich stać. Tak mi się przynajmniej wydaje. Będę musiała jakoś
dostać się do hali.
Sześć godzin
później razem z Kubą maszerowałam do sali gimnastycznej, gdzie większość grupy
już czekała. Pięć minut później przyszła nasza Święta Dwójka i Alan. Nadal nie
rozumiem, co go przy niej trzyma. Ale tego najwyraźniej nigdy nie ogarnę. Miłe
jest to, że gdy mnie zobaczył uśmiechnął się i puścił oczko. Oczywiście Jolka
nie była tym zachwycona i od razu odciągnęła jego uwagę ode mnie. To znak! To musi
być znak. Ona serio boi się, że go jej zabiorę. To już coś!
- Dobra,
ludzie!- odezwała się klaszcząc w ręce.- Dzięki za przybycie. A teraz do
roboty. Musimy wybrać piosenki dla naszych wokalistów.
- A to nie
miały być kolędy?- odezwał się jakiś niski blondyn.
- Tak. To
też. Ale na koniec będzie piosenka zwyczajna. Którą zaśpiewa Ola Sowecka.-
Wszystkie twarzy zwróciły się do mnie. Nawet Kuba, który zazwyczaj w takich
sytuacjach unikał mojego wzroku. Niektórzy byli zawiedzeni tą informacją,
niektórzy w szoku… W każdym razie największy uśmiech posłała mi Marta.
- Poradzisz
sobie, prawda?- zapytała wychodząc do mnie.- Nie zepsujesz finiszu?
- Mówisz do
mnie?- udawałam oburzenie i pewność siebie, ale w duchu przeszło mi przez myśl:
„teraz to już koniec.”
- Oj, daj
spokój Marta- nieoczekiwanie odezwał się Alan.- Dlaczego Ola nie miałaby sobie
dać rady?
- No nie
wiem… Jeszcze nie słyszeliśmy jak śpiewa.
- Wszystko w
swoim czasie- uspokoiła ich Jolka.- Najważniejsze to wybrać w końcu utwory.
- A
prowadzący?- odezwał się stojący obok mnie Kuba. Dziewczyna ztasowała go
wzrokiem i niechętnie odpowiedziała.
- To
oczywiste. Ja i Alan.
No tak. Jak
mogłoby być inaczej? Kolejne dwadzieścia minut przeznaczyliśmy na wybieranie
piosenki.
Potem szybko
wybiegłam przed szkołę. W głowie miałam jedno: nie mam pojęcia jak dam sobie
radę. Nagle zadzwonił telefon. Nie sprawdzałam, nawet kto się dobija. Byłam
pewna, że to Ignaczak.
- Igła,
serio chciałabym przyjść. Ale nie mogę!- Irytacja w moim głosie była bardzo
słyszalna.
- Rozumiem,
że masz swoje powody- odezwał się inny głos.
- Zbyszek?-
zerknęłam na ekran w komórce. Faktycznie.- Sorki, myślałam…
- … że to
Krzysiek.- Dokończył za mnie.- Czemu cię nie będzie? Jochen już wymyśla dla
ciebie kolejne ekstremalne zadanie.
- Chciałabym
przyjść- powiedziałam szczerze.- Ale muszę trochę siąść do książek. Niedługo
matura, a ja jestem w kropce.
- Dobra. Nie
będę cię przecież odganiał od nauki. – Westchnęłam z ulgą, że zrozumiał.- Ucz
się, ucz. Oni jakoś przeżyją twoją nieobecność. Ale ja? Co ja biedny zrobię bez
ciebie?
- Ty tak
serio, czy udajesz bo nie ogarniam- przyznałam.
-
Oczywiście, że serio!- oburzył się.- Jeżeli jutro Igła cię nie przywiezie,
osobiście po ciebie przyjadę.- Po tych sowach się rozłączył. A ja sama nie
wiedziałam, co o tym myśleć. Sprawdziłam autobus na przystanku. Mam szczęście.
Kolejny autobus jadący w stronę domu Ignaczaków pojedzie za dziesięć minut!
Usiadłam więc na ławeczce i wyciągnęłam telefon. Skoro mam chwilkę czasu,
postanowiłam zadzwonić do mamy. Odebrała po czwartym sygnale.
- No, co tam
Olu?- usłyszałam po drugiej stronie.
- Nic. Tak
dzwonię, co słychać…- Zaczęłam. Oczywiście mój telefon miał jeden konkretny
cel.
- Nic
takiego. Szykuję się do pracy- odparła po chwili.- Co porabiasz?
- Czekam na
autobus.- Normalnie to nasza rozmowa wyglądałaby tak, jak poprzednie. Tym razem
potrzebuję informacji.- Miałam iść na trening siatkarzy.
- O, widzę
już się z nimi zaprzyjaźniłaś!- chyba naprawdę z tego powodu się ucieszyła.
Jest miłośniczką siatkówki. Nigdy tego nie zrozumiem.
-
Zaprzyjaźniłam to za duże słowo, mamo- jęknęłam.
- Niech ci
będzie- spasowała.
- A co u
taty?- zagadnęłam niby od niechcenia. Przez chwilę się nie odzywała. W końcu usłyszałam
odpowiedź:
- Jak
zawsze. Jutro jedzie w delegację.
- Gdzie tym
razem?- udałam zainteresowanie. Tak naprawdę w głowie już układał mi się cały
plan.
- Sam
jeszcze nie wie- odparła.- Córcia ja już muszę kończyć.
- Tak, mój
autobus właśnie jedzie.- Rozłączyłyśmy się bez żadnego pożegnania. Autobus
faktycznie przyjechał. Usiadłam na samym tyle od okna. Oparłam czoło o szybę i
uśmiechnęłam się do swojego niewyraźnego odbicia.
Tak. Chyba wszystko pomału będzie się
układać. Mam nadzieję, że plan z uzyskanie nazwisk znajomych mamy się uda. To
jedyny sposób, skoro nikt nie chce mi nic powiedzieć. Mam nadzieję, że Natce i
Karo wszystko pójdzie gładko. Już je poinformowałam na fb. Nic, tylko
czekać do weekendu!
Jeśli chodzi o samo to przedstawienie
szkolne… Nie rozumiem po jaką cholerkę mieszają do tego klasy trzecie, które
będą pisać maturę?! Jeszcze trafiła mi się piosenka… Dość wymagająca. Nic tylko
płakać nad moim losem. Przynajmniej ludzie się pośmieją. A Alan zrozumie, że
nic we mnie nadzwyczajnego. Bo przecież idealna jest Jolka! Mają razem
prowadzić cały ten występ.
Przydałoby się coś powtórzyć do
próbnych. Będę mieć na to cały weekend. O ile uda mi się skoncentrować na
nauce, zamiast wyłącznie na sprawie odnalezienia prawdy.
Nie ma wyjścia.
Idę się uczyć :c
*****
Cześć wszystkim! Dziś serio długi rozdział. Chciałam chociaż w taki sposób Wam wynagrodzić to, że tydzień temu nic nie dodałam. Nie miałam czasu, przepraszam... :c
Mam nadzieję, że mi wybaczycie :)
Dziękuję za wszystkie komentarze i te wyświetlenia... Robią wrażenie! Jesteście wspaniali <3
PS. Przepraszam za jakiekolwiek błędy.