- Sowa,
chyba żartujesz!- wrzasnęła Natalia.
- Nie. Mówię
jak najbardziej poważnie.
- Chcesz
powiedzieć, że podejrzewasz jakieś… drugie dno?- spytała nieprzekonana Karo.
Siedzę właśnie w swoim pokoju z laptopem na kolanach i rozmawiam z przyjaciółkami
przez skype’a. Oświadczyłam, że razem z Kubą chcę przeprowadzić śledztwo.
- Po
ostatniej rozmowie z Krzyśkiem mam prawo podejrzewać jakieś inne motywy moich
rodziców.
- W sumie to
ma sens- mruknęła rudowłosa. – Tylko niby co chcesz robić?
- Muszę
dowiedzieć się wszystkiego o przeszłości mojej mamy. Wtedy zrozumiem, po jaką
cholerę mnie tutaj przysłała.
- Na twoim
miejscy chyba postąpiłabym podobnie- Karolina wzruszyła ramionami. – Szkoda
tylko, że nie możemy ci pomóc.
- Razem,
szybciej i sprawniej by nam poszło- przyznała Natalia.- A Kuba? Obiecał pomoc,
nie?
- Tak. Jest
ze mną. Mogę na niego liczyć- uśmiechnęłam się na wspomnienie o nowym
przyjacielu.
- Chcemy go
poznać!- zażądała blondynka.
- Okej.
Postaram się zorganizować jakąś konferencję, czy coś- obiecałam. – Ej, laski ja
muszĘ spadać.
- Już!?-
wkurzyła się Natka.- Rozmawiamy dopiero jakieś pół godziny… A ostatnio w ogóle
się nie odzywasz!
-
Przepraszam- skrzywiłam się.- Nie miałam czasu. A muszę zdążyć się nauczyć na
jutro, zanim pójdę na siłownię z Zibim.
- O proszę.
Już jesteście najlepszymi przyjaciółmi?- poruszyła znacząco brwiami Karolla.
- No nie! Wy
też? Najpierw Igła się czepia, teraz wy… A dajcie mi wszyscy święty spokój!-
syknęłam.
- Ale lubisz
go?- uśmiechnęła się Natalia.
- Jest moim
kolegom… znajomym. Pomaga mi na siłowni.
- Czasem nie
wierzę w to, co od ciebie słyszę- pokręciła głową.
- Dobra, ja
serio już spadam. Ciao bejbe!- krzyknęłam przesyłając im buziaka.
- A to co
było?- wymieniły ze sobą spojrzenia.
- Sorki,
udzieliło mi się od Nowakowskiego. Wiem, że nie jarzycie kto to. Poszukajcie w
Google. – Rozłączyłam się. Odłożyłam laptopa na biurko. Idę do kuchni, gdzie
Iwona akurat czyta jakąś książkę. Gdy weszłam, podniosła wzrok.
- Nie
idziesz na siłownię?
- Później.
Najpierw muszę trochę się pouczyć. Za dwa tygodnie próbne matury a ja jeszcze
nie powtarzam materiału- westchnęłam podchodząc do czajnika. Chwytam i nalewam
do kubka gorącej wody. Wrzucam torebkę herbaty i zabieram kubek.- A gdzie
wszyscy?
- Chłopcy w
garażu. Dominika się bawi- wyjaśniła. – Zawieźć cię na siłownię?
- Nie, mam
już podwózkę. Ale dzięki- uśmiechnęłam się i wróciłam do pokoju. Usiadłam przy
biurku otwierając książkę od wosu.- Witaj.
Dwie godziny
później miałam już dość. Schowałam wszystkie notatki do książki, którą włożyłam
do torby. Przebierałam się w wygodny strój, kiedy przyszedł sms:
Wiadomość: „Czekam”
Odpowiedz: „Za minutkę
będę xd”
Zgarnęłam
plecak i wyszłam do ganku. Ubrałam kurtkę oraz buty. Wychodząc przed dom, nie
zauważyłam psa. Dał o sobie znać, lekko chwytając za moją nogawkę spodni.
- Fuck!-
krzyknęłam.- Azur spadaj!- Ale to nic nie dało. Po kilku minutach szarpania z
psem, nie miałam wyjścia.- Igłaaa!
- Co jest?-
chwilę później zjawił się obok. Wyzywająco spojrzałam mu w oczy i wskazałam
kundla nadal wczepionego w moje spodnie.
- Do twarzy
ci z nim- zachichotał.
- Weź go…-
jęknęłam.- Ubrudzi mi spodnie!
- Ale
spójrz… on cię tak kocha! – naigrywał się, dalej wpatrując z satysfakcją w całą
sytuację.
- Zębami?!-
prychnęłam. Kolejny raz spróbowałam wyrwać nogę, jednak Azur tylko zawarczał.
- No dobrze-
przewrócił oczami Krzysiek.- Chodź do mnie, Azur… Do dobrego pana. Ta zołza nie
jest warta twej miłości!- Gdy tylko pies podbiegł do swojego pana, ja rzuciłam
do furtki.
- Jedziesz
na siłownię?
- Tak. I nie
pytaj o nic więcej!- uprzedziłam. Podniósł tylko w obronnym geście dłonie i się
zaśmiał. Odwróciłam się na pięcie i od razu rozpoznałam auto Zbyszka stojące
kawałek dalej. Uśmiechnęłam się szeroko i wsiadłam do środka.
- Widać
jesteś gotowa na sprawdzian?- uniósł lekko brwi.
- Jaki
sprawdzian?- przeraziłam się.
- Twoja
mina!- zachichotał.- No jutro biegasz, nie?
- A, tak… To
może już jedźmy?- zasugerowałam.
Na siłowni
spędziłam kolejne dwie godziny. Jak nie więcej. Bardzo rozbawiła Zbyszka pewna
sytuacja. Biegałam sobie na bieżni, a on stał za mną i się przyglądał. Cały
czas opowiadałam mu coś, co go ciekawiło. A dokładniej ostatnie historie mojego
życia. Słuchał uważnie i co jakiś czas zadawał mi pytania. Nie podzieliłam się
z nim moimi przypuszczeniami co do spisku. Na razie sama nie jestem pewna, co
to jest. Wciąż czuję się zdradzona przez rodziców. Właśnie kończyłam opowieść o
tym, jak to Natka postanowiła zeswatać mnie z pewnym chłopakiem, który okazał
się zainteresowany zupełnie kimś innym.
- A czego tobie
brakowało, co ona miała?
- Nie wiem.
Ale Natalia zagroziła, że jeżeli się ze mną nie umówi to naśle na niego swojego
chłopaka.
- Jakiegoś
goryla?
- Nie. Bo w
ogóle jeszcze wtedy nie miała chłopaka- wyjaśniłam.- Ale tamten nie wiedział i
się zgodził. Zgadnij co się stało.
- Zaprosił
cię do kina?- Zbyszek stanął z przodu. Oparł się o ścianę i patrzył jak męczę.
- Nie. Na
wystawę psów- sprostowałam. Ryknął takim śmiechem, że mimowolnie zaczęłam
bronić mego niedoszłego chłopaka.- Ale było bardzo…
- … nudno?-
podpowiedział.
- Nie!
Fajnie było.
- To ja już
wiem- w jego oczach pojawiły się iskierki. O nie.
- Co wiesz?-
spytałam ostrożnie.
- Boisz się
psów, bo wtedy on cię zabrał na randkę z psami!- klasnął w ręce.- Pewnie
wyniknęła z tego spotkania pewna sytuacja…- Z wrażenia przestałam biec. Co
oznaczało przewrócenie się na tyłek. Jęknęłam głośno.
- Więc
zgadłem!- ucieszył się.
- Jesteś
niesamowicie spostrzegawczy- prychnęłam podnosząc się.
-
Wystarczyło dodać dwa do dwóch- wzruszył ramionami szeroko wyszczerzony do
mnie.
- Nabijasz
się z gimnazjalisty?
- W takim
wieku to ja nawet miałem więcej rozumu. Nawet Kubi.
- Co jest
złego w randce?
- Ja bym cię
zabrał do kina- kolejny raz wzruszył ramionami. – Albo na mecz.
- Więc
zerwałabym znajomość od razu- oświadczyłam. Przewrócił oczami ale nadal nabijał
się ze mnie.
- A tylko
spróbujesz się komuś wygadać!- pogroziłam, gdy wychodziliśmy z budynku.
- Jasne.
Pewnie nie miałbym życia.
- Nie. Nie
miał byś.
Zbyszek
odwiózł mnie pod dom Ignaczaków około godziny ósmej. Weszłam do salonu a tam
Iwona siedzi przed TV.
- Co
oglądasz?- zainteresowałam się.
- Na
Wspólnej. Serial. Polski.
- To ja nie
przeszkadzam- uśmiechnęłam się i zniknęłam w swoim pokoju. Wyciągnęłam
pamiętnik.
Jestem wykończona. Jutro ten cały
chrzest od Lotmana. Szczerze to już mnie to w ogóle nie bawi. A pomyśleć, iż
czeka mnie jeszcze takich wyzwań kilka…
Jutro znów zobaczę Alana w szkole.
Ciekawe, czy chociaż się odezwie. I w końcu muszę coś wymyślić w związku z moją
misją. Nie chce mi się już nic dziś robić. Więc włączę tylko Supernatural.
I jak
napisałam, tak zrobiłam. Usnęłam przy scenie kłócących się Deana i Cassa.
***
Coś mi się
nie zgadzało. Właśnie śniłam o tym, jak leżę sobie na plaży z basenem i opalam ciało.
A tu nagle cień zasłania słońce. Otworzyłam oczy.
- Pobudka
śpiochu.
- Igła-
jęknęłam.- Obudziłeś mnie…
- Wiesz, że
zaspałaś na pierwszą lekcję?- uświadomił mnie. Szeroko rozwarłam powieki.
- O mój
Boże- szepnęłam.- Druj mi tego nie wybaczy.
- Myślę,
że…- nie dałam mu skończyć. Natychmiast się podniosłam i pognałam do łazienki.
Skorzystałam z toalety, opryskałam zimną wodą twarz i w minutę umyłam zęby. Po
czym wróciłam do swojego pokoju, mijając w korytarzu w promieniach świetlnych
Igłę. Ubrałam się w czarną bluzę z fajnym ziomkiem w zielonej czapce. Dżinsy i
adidasy. Chwyciłam torbę i telefon. Niestety rozładowany. Wpakowałam ładowarkę
do torebki i pobiegłam do kuchni.
- Spokojnie.
Jeszcze zdążysz na drugą lekcję- uśmiechnął się siatkarz.
- Czemu mnie
nie obudziłeś!- wrzasnęłam. Porwałam z talerza kanapkę. Jednocześnie jedząc,
ubierałam kurtkę.
- Nie było
mnie rano. Dopiero przyjechałem- wyjaśnił.- Chodź, zawiozę cię!- Wyszliśmy z
domu. Od razu wsiadłam do auta. Dziesięć minut później byłam pod szkołą.-
Przyjadę po ciebie.
- Tak wiem,
siłownia. Módl się lepiej, żebym przeżyła kolejną matmę- syknęłam zatrzaskując
za sobą drzwi. Sprintem pokonałam schody do odpowiedniej klasy. Właśnie zaczęła
się kolejna lekcja i wszyscy już siedzieli w ławkach. Nabrałam dużo powietrze,
wypuściłam i weszłam.
- O, witamy
panią spóźnialską- uśmiechnął się profesor. Wszystkie twarze były zwrócone w
moją stronę.
-
Przepraszam za spóźnienie… Autobus mi uciekł- udawałam skruchę, jednak nie
odchodziłam ze środka sali. To groziło natychmiastowym wezwaniem do tablicy.
Czego i tak dziś uniknąć już nie mogę.
- Rozumiem,
że ta zadyszka jest spowodowana pośpiechem na drugą matematykę?- wpatrywał się
we mnie. Naprawdę, czasami ten człowiek mnie przeraża.
-
Oczywiście, że tak!- udałam oburzenie.
- W takim
razie wynagrodzę panią- odparł przekładając książki na biurku.- Zadanie
trzydzieste czwarte. – Wskazał na mnie i na tablicę. Nie było sensu się kłócić.
A wolałabym nie narazić się na kolejną jedynkę z matematyki. Podeszłam do Kuby
z pytającą miną. Gestem oznajmiłam, że wszystko później wyjaśnię. Chwyciłam
książkę i otworzyłam na odpowiednim zadaniu. Niestety nie mam pojęcia, o co w
nim chodzi. Wszystko przez to, że ominęłam poprzednią lekcję. Jak zwykle w
takiej sytuacji zaczęłam na głos analizować wszystko, tylko nie to co było
potrzebne. W końcu nauczyciel raczej nieświadomie podpowiedział mi, co powinnam
zrobić. Potem jakoś poszło. A to wszystko dzięki korepetycjom! Gdy usiadłam na
swoim miejscu głęboko odetchnęłam.
- Mogę
wiedzieć, co musiało być takiego pilnego, żebyś narażała się Drujowi?- syknął
Kuba.
- Zaspałam.
Nie patrz tak! To nie moja wina…- odszeptałam.- Dużo robiliście?
- Kilka
zadań.
Do końca
lekcji się nie odzywaliśmy. Na kolejnej udało mi się udobruchać
przyjaciela. Zaprosiłam go wieczorem do siebie. Nie wytłumaczyłam po co, ale
mam swoje powody. Pod koniec lekcji zaczęłam się denerwować przed sprawdzianem
na siłowni. Co jest ostatnią głupotą! Przecież to nic ważnego. A jednak
postanowiłam wygrać zakład.
- Wiem, że
jedziesz teraz na trening siatkarzy.
- Tak?- nie
całkiem świadomie spytałam idąc w stronę samochodu Ignaczaka.
- Tak.
Później mi wszystko opowiesz!- Dał mi całusa w policzek i pognał na przystanek.
Pokręciłam z uśmiechem głową.
- Wsiadasz?
Czy chcesz rozgrzewkę biegnąc za samochodem?- krzyknął przez otwartą szybę
Krzysiek.
- No już,
już!- westchnęłam i wsiadłam do środka. – Co ty taki niecierpliwy dziś?
- Śpieszy mi
się. Endriu nie będzie zadowolony z kolejnego spóźnienia. I ta twoja śliczna
twarzyczka nic nie pomorze nam biedakom.
- Biedni
jak…
- Wstrzymaj
swoje wredne słowa dla siebie- posłał mi kuksańca w żebra. – Gotowa na maraton?
- Co to trzy
kilometry dla mnie!- prychnęłam z udawanym, kompletnym nieprzejęciem.
- Taaak,
zwłaszcza że miałaś fajnego instruktora- mrugnął.
- Daruj
sobie- przewróciłam oczami. Po czym włączyłam radio żeby ten gaduła więcej nie
nadawał. A i tak komentował wszystko, co mówili. Na szczęście te dwadzieścia
pięć minut szybko się skończyło. Porwałam reklamówkę z butami i strojem do
biegania. Gdy weszłam na salę już przebrana, zaskoczył mnie widok wszystkich
siatkarzy.
- O, jest
nasza Ola!- uśmiechnął się Niko.
- Cześć
wszystkim- uśmiechnęłam się.- Widzę, że nie marnujecie czasu!
- Czekamy na
ciebie- wyjaśnił Kosok.
- A już
myślałem, że nie przyjdziesz- wyszczerzył się Paul.
- Ja? No co
ty!- minęłam ich wszystkich i zbliżyłam się do bieżni.- Jestem gotowa.
- No nie!
Chciałaś zacząć beze mnie!- oburzył się Zbyszek, który dopiero teraz do nas
dołączył.
- Jak mogłam
zapomnieć o moim trenerze?- udawałam obrażoną.
- Przystojnym
trenerze- poprawił, mijając mnie z uśmiechem.
- Niech ci
będzie. I tak utrzymujemy wersję, że jesteś stary- wzruszyłam ramionami
wchodząc na czarny pas.
- Ej!
Powiedziałaś, że nie mam zmarszczek!
- To kwestia
czasu- przesłałam mu całusa i włączyłam sprzęt. Siatkarze nie mieli pojęcia o czym mówimy i tylko się w nas gapili. Jesteśmy przed czasem, więc od
razu zabrałam się do biegania. Uparli się, że muszą mnie pilnować. Co jakiś
czas słyszałam kąśliwe komentarze, które miały mnie zdekoncentrować. Nie
zwracałam na nie uwagi, ale miło wiedzieć, że Zibi i Igła mnie bronią jak lwy.
- Tylko się
nie zatrzymuj- szepnął mi do ucha Zbyszek, gdy już byłam bardzo zmęczona.-
Pamiętasz co ci mówiłem?
- Tak-
sapnęłam z trudem i nabrałam głęboko powietrza. Siatkarz radził mi, abym w
ogóle nie myślała o tym co robię. Więc tego się będę trzymać. Gdy
zakomunikowali, że zostaje mi jeszcze tylko jeden kilometr, mocniej zacisnęłam
zęby.
- Twardy
okaz- zagwizdał Achrem. Nawet nie próbowałam spiorunować go wzrokiem. To
dodatkowy wysiłek, który może okazać się poza moje możliwości.
- A co ty
myślałeś? Że Olka tak szybko padnie?- prychnął Igła.- Ma to po mnie!- O mały
włos się nie przewróciłam, gdyż straciłam rytm biegu po tym ostatnim zdaniu.
Natychmiast Zbyszek doskoczył do mnie.
- Nie możesz
już?- spojrzał mi w oczy. Czy ja usłyszałam strach w jego głosie? Pewnie mi się
wydaje. To przez ten wysiłek. Niby dlaczego siatkarz miałby się o mnie martwić?
- Dam radę-
syknęłam odgarniając włosy z twarzy i dalej biegłam.
- Wiem, że
dasz.- Jego kącik ust wykrzywił się w lekkim uśmieszku. Może odrobinę
łobuzerskim. Potem oparł się o szybę naprzeciwko mnie z założonymi rękami na
piersi i patrzył.
- Ja tu
widzę jakąś skomplikowaną sprawę- odezwał się Michał Kubiak zerkając to na mnie
to na przyjaciela. Po tych słowach już
nic nie słyszałam. Bo w głowie miałam tylko ostatnie zdanie Igły. I echo słów
Zbyszka: „Wiem, że dasz”. Jako mój ‘trener’ – musiał tak powiedzieć. Jednak to
nie wyjaśnia wszystkiego. Może serio dąży do tego, żebyśmy byli przyjaciółmi a
nie tylko znajomymi? W takim razie nie mogę dać plamy.
Mimo
ogromnego zmęczenia, jeszcze przyspieszyłam. Ostatnie pięć minut to była
męczarnia. Ale przed tym, jak miałam się poddać (a było już takich momentów
kilka), pomyślałam, że nie mogę zawieść Zbyszka. Tyle godzin mi pomagał! I w
sumie to był jego dodatkowy codzienny trening, mimo wycisku na hali od trenera.
Gdybym się poddała, zapewne byłby zawiedziony. I wkurzony. A zły Bartman, to
naprawdę wściekły Bartman. Tyle dowiedziałam się od Krzyśka. I radę zachowałam
głęboko w sercu.
- I… 3
kilometry!- ogłosił Piotrek Nowakowski. Natychmiast się zatrzymałam i o mały
włos nie przewaliłam jak na ostatnim treningu. W porę jednak Fabian wyłączył
sprzęt.
- Wody-
jęknęłam. Ktoś podał mi butelkę i pomógł usiąść.
- Chyba z
bieganiem dasz sobie spokój, nie?- wyszczerzył się Grzesiu.
- Do końca
życia- sapnęłam między łykami wody. Zaśmiali się głośno i zaczęli ćwiczyć, gdy
tylko trener i fizjoterapeuci do nas dołączyli.- A teraz pozwolicie, że to ja
pośmieję się z waszej męczarni.- Uśmiechnęłam się złowieszczo, na co im zrzedła
mina.
*****
Witajcie! I jak się podoba? ;) Nie dodałam wczoraj, ponieważ nie miałam czasu. Ale dziś nadrabiam!
Ten weekend mam nareszcie wolny <3 Więc napiszę kilka rozdziałów do przodu, bo dostałam weny xD
Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze! ;**
Rozdzial cudowny,ale to i tak za malo powiedziane.:*
OdpowiedzUsuńCiesze sie ze Ola dala rade z wyzwaniem i przebiegla te szatanskie 3 km. :D zastanawia mnie jeszcze ten tekst Igly "Ma to po mnie ", czyzby rzeczywiscie byl jej ojcem ? Czekam z niecierpliwoscia na nastepny :)
Pozdrawiam :*
Buziaki :*
Kasia.!
hej :) świetne opowiadanie czekam na kolejne rozdziały.Informuj mnie o nowych;)
OdpowiedzUsuńChciałabym cię zaprosić do mnie :) Mam nadzieję,że zostaniesz ;)http://siatkowka--przyjazn-milosc-nadzieja.blog.pl/
super :3 świetny, fantastyczny! :D Olka już po wyzwaniu, wygrała! :d Zbyszek taki uroczy, Igła taki gadatliwy - czyli wszystko w jak najlepszym porządku. :3 jestem strasznie ciekawa tej sytuacji z rodzicami Olki... czekam z niecierpliwością na nn. :3 pozdrawiam. ;*
OdpowiedzUsuńŚwietne, cudowne, niesamowite takimi przymiotnikami można określić twoje opowiadanie :**
OdpowiedzUsuńCzyta się zdecydowanie za szybko :3
Czekam na następny ♥
Świetny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Olka to silna babka, więc musiała pobiec 3km. Co to dla niej? :D
Fajnie, że się nie poddała dla Zbyszka. Ewidentnie coś się święci, coś co mi się podoba. :D
Krzysiu trochę mnie zaskoczył tamtym zdaniem: ''ma to po mnie''. Od początku mi się wydawało, że jest jej biologicznym ojcem i może się nie mylę?
Pozdrawiam, buziaki! ;*
Przeczytałam już wczoraj, ale jak to ja zapomniałam skomentować. Więc nadrabiam dziś: normalnie cud, miód i orzeszki :3 rozdział świetny i nadal mnie intryguje ta tajemnica już nie mogę się doczekać jej rozwiązania :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na kolejną odsłonę :) http://podroz-do-raju.blogspot.com/2015/03/czesc-viii-kwiecien.html
UsuńZapraszam na 9 :D
OdpowiedzUsuńhttp://wrytmiesiatkowki.blogspot.com/
Pozdrawiam. :D
Kasia.! :*
Zakochałam się w twoim opowiadaniu od pierwszego rozdziału *-*
OdpowiedzUsuńNa pewno będę wpadać często :D
Wiedziałam, że Ola jest silna i że jej się uda! :D Jejku! a Zbyszek taki pomocny! :D Normalnie jakby był zakochany w niej... hmm. jakby się głębiej nad tym zastanowić, to on jest w niej zakochany :D
Pozdrawiam!
Jeśli chcesz, to zapraszam do mnie :) http://walczycomilosc.blogspot.com/
Zapraszam na 10 .:*
OdpowiedzUsuńhttp://wrytmiesiatkowki.blogspot.com/
Pozdrawiam. :)