sobota, 14 marca 2015

Rozdział XIX



- Sowa, chyba żartujesz!- wrzasnęła Natalia.
- Nie. Mówię jak najbardziej poważnie.
- Chcesz powiedzieć, że podejrzewasz jakieś… drugie dno?- spytała nieprzekonana Karo. Siedzę właśnie w swoim pokoju z laptopem na kolanach i rozmawiam z przyjaciółkami przez skype’a.  Oświadczyłam,  że razem z Kubą chcę przeprowadzić śledztwo.
- Po ostatniej rozmowie z Krzyśkiem mam prawo podejrzewać jakieś inne motywy moich rodziców.
- W sumie to ma sens- mruknęła rudowłosa. – Tylko niby co chcesz robić?
- Muszę dowiedzieć się wszystkiego o przeszłości mojej mamy. Wtedy zrozumiem, po jaką cholerę mnie tutaj przysłała.
- Na twoim miejscy chyba postąpiłabym podobnie- Karolina wzruszyła ramionami. – Szkoda tylko, że nie możemy ci pomóc.
- Razem, szybciej i sprawniej by nam poszło- przyznała Natalia.- A Kuba? Obiecał pomoc, nie?
- Tak. Jest ze mną. Mogę na niego liczyć- uśmiechnęłam się na wspomnienie o nowym przyjacielu.
- Chcemy go poznać!- zażądała blondynka.
- Okej. Postaram się zorganizować jakąś konferencję, czy coś- obiecałam. – Ej, laski ja muszĘ spadać.
- Już!?- wkurzyła się Natka.- Rozmawiamy dopiero jakieś pół godziny… A ostatnio w ogóle się nie odzywasz!
- Przepraszam- skrzywiłam się.- Nie miałam czasu. A muszę zdążyć się nauczyć na jutro, zanim pójdę na siłownię z Zibim.
- O proszę. Już jesteście najlepszymi przyjaciółmi?- poruszyła znacząco brwiami Karolla.
- No nie! Wy też? Najpierw Igła się czepia, teraz wy… A dajcie mi wszyscy święty spokój!- syknęłam.
- Ale lubisz go?- uśmiechnęła się Natalia.
- Jest moim kolegom… znajomym. Pomaga mi na siłowni.
- Czasem nie wierzę w to, co od ciebie słyszę- pokręciła głową.
- Dobra, ja serio już spadam. Ciao bejbe!- krzyknęłam przesyłając im buziaka.
- A to co było?- wymieniły ze sobą spojrzenia.
- Sorki, udzieliło mi się od Nowakowskiego. Wiem, że nie jarzycie kto to. Poszukajcie w Google. – Rozłączyłam się. Odłożyłam laptopa na biurko. Idę do kuchni, gdzie Iwona akurat czyta jakąś książkę. Gdy weszłam, podniosła wzrok.
- Nie idziesz na siłownię?
- Później. Najpierw muszę trochę się pouczyć. Za dwa tygodnie próbne matury a ja jeszcze nie powtarzam materiału- westchnęłam podchodząc do czajnika. Chwytam i nalewam do kubka gorącej wody. Wrzucam torebkę herbaty i zabieram kubek.- A gdzie wszyscy?
- Chłopcy w garażu. Dominika się bawi- wyjaśniła. – Zawieźć cię na siłownię?
- Nie, mam już podwózkę. Ale dzięki- uśmiechnęłam się i wróciłam do pokoju. Usiadłam przy biurku otwierając książkę od wosu.- Witaj. 
Dwie godziny później miałam już dość. Schowałam wszystkie notatki do książki, którą włożyłam do torby. Przebierałam się w wygodny strój, kiedy przyszedł sms:
Wiadomość: „Czekam”
Odpowiedz: „Za minutkę będę xd”
Zgarnęłam plecak i wyszłam do ganku. Ubrałam kurtkę oraz buty. Wychodząc przed dom, nie zauważyłam psa. Dał o sobie znać, lekko chwytając za moją nogawkę spodni.
- Fuck!- krzyknęłam.- Azur spadaj!- Ale to nic nie dało. Po kilku minutach szarpania z psem, nie miałam wyjścia.- Igłaaa!
- Co jest?- chwilę później zjawił się obok. Wyzywająco spojrzałam mu w oczy i wskazałam kundla nadal wczepionego w moje spodnie.
- Do twarzy ci z nim- zachichotał.
- Weź go…- jęknęłam.- Ubrudzi mi spodnie!
- Ale spójrz… on cię tak kocha! – naigrywał się, dalej wpatrując z satysfakcją w całą sytuację.
- Zębami?!- prychnęłam. Kolejny raz spróbowałam wyrwać nogę, jednak Azur tylko zawarczał.
- No dobrze- przewrócił oczami Krzysiek.- Chodź do mnie, Azur… Do dobrego pana. Ta zołza nie jest warta twej miłości!- Gdy tylko pies podbiegł do swojego pana, ja rzuciłam do furtki.
- Jedziesz na siłownię?
- Tak. I nie pytaj o nic więcej!- uprzedziłam. Podniósł tylko w obronnym geście dłonie i się zaśmiał. Odwróciłam się na pięcie i od razu rozpoznałam auto Zbyszka stojące kawałek dalej. Uśmiechnęłam się szeroko i wsiadłam do środka.
- Widać jesteś gotowa na sprawdzian?- uniósł lekko brwi.
- Jaki sprawdzian?- przeraziłam się.
- Twoja mina!- zachichotał.- No jutro biegasz, nie?
- A, tak… To może już jedźmy?- zasugerowałam.
Na siłowni spędziłam kolejne dwie godziny. Jak nie więcej. Bardzo rozbawiła Zbyszka pewna sytuacja. Biegałam sobie na bieżni, a on stał za mną i się przyglądał. Cały czas opowiadałam mu coś, co go ciekawiło. A dokładniej ostatnie historie mojego życia. Słuchał uważnie i co jakiś czas zadawał mi pytania. Nie podzieliłam się z nim moimi przypuszczeniami co do spisku. Na razie sama nie jestem pewna, co to jest. Wciąż czuję się zdradzona przez rodziców. Właśnie kończyłam opowieść o tym, jak to Natka postanowiła zeswatać mnie z pewnym chłopakiem, który okazał się zainteresowany zupełnie kimś innym.
- A czego tobie brakowało, co ona miała?
- Nie wiem. Ale Natalia zagroziła, że jeżeli się ze mną nie umówi to naśle na niego swojego chłopaka.
- Jakiegoś goryla?
- Nie. Bo w ogóle jeszcze wtedy nie miała chłopaka- wyjaśniłam.- Ale tamten nie wiedział i się zgodził. Zgadnij co się stało.
- Zaprosił cię do kina?- Zbyszek stanął z przodu. Oparł się o ścianę i patrzył jak męczę.
- Nie. Na wystawę psów- sprostowałam. Ryknął takim śmiechem, że mimowolnie zaczęłam bronić mego niedoszłego chłopaka.- Ale było bardzo…
- … nudno?- podpowiedział.
- Nie! Fajnie było.
- To ja już wiem- w jego oczach pojawiły się iskierki. O nie.
- Co wiesz?- spytałam ostrożnie.
- Boisz się psów, bo wtedy on cię zabrał na randkę z psami!- klasnął w ręce.- Pewnie wyniknęła z tego spotkania pewna sytuacja…- Z wrażenia przestałam biec. Co oznaczało przewrócenie się na tyłek. Jęknęłam głośno.
- Więc zgadłem!- ucieszył się.
- Jesteś niesamowicie spostrzegawczy- prychnęłam podnosząc się.
- Wystarczyło dodać dwa do dwóch- wzruszył ramionami szeroko wyszczerzony do mnie.
- Nabijasz się z gimnazjalisty?
- W takim wieku to ja nawet miałem więcej rozumu. Nawet Kubi.
- Co jest złego w randce?
- Ja bym cię zabrał do kina- kolejny raz wzruszył ramionami. – Albo na mecz.
- Więc zerwałabym znajomość od razu- oświadczyłam. Przewrócił oczami ale nadal nabijał się ze mnie.
- A tylko spróbujesz się komuś wygadać!- pogroziłam, gdy wychodziliśmy z budynku.
- Jasne. Pewnie nie miałbym życia.
- Nie. Nie miał byś.
Zbyszek odwiózł mnie pod dom Ignaczaków około godziny ósmej. Weszłam do salonu a tam Iwona siedzi przed TV.
- Co oglądasz?- zainteresowałam się.
- Na Wspólnej. Serial. Polski.
- To ja nie przeszkadzam- uśmiechnęłam się i zniknęłam w swoim pokoju. Wyciągnęłam pamiętnik.

Jestem wykończona. Jutro ten cały chrzest od Lotmana. Szczerze to już mnie to w ogóle nie bawi. A pomyśleć, iż czeka mnie jeszcze takich wyzwań kilka…
Jutro znów zobaczę Alana w szkole. Ciekawe, czy chociaż się odezwie. I w końcu muszę coś wymyślić w związku z moją misją. Nie chce mi się już nic dziś robić. Więc włączę tylko Supernatural.

I jak napisałam, tak zrobiłam. Usnęłam przy scenie kłócących się Deana i Cassa.


*** 

Coś mi się nie zgadzało. Właśnie śniłam o tym, jak leżę sobie na plaży z basenem i opalam ciało. A tu nagle cień zasłania słońce. Otworzyłam oczy.
- Pobudka śpiochu.
- Igła- jęknęłam.- Obudziłeś mnie…
- Wiesz, że zaspałaś na pierwszą lekcję?- uświadomił mnie. Szeroko rozwarłam powieki.
- O mój Boże- szepnęłam.- Druj mi tego nie wybaczy.
- Myślę, że…- nie dałam mu skończyć. Natychmiast się podniosłam i pognałam do łazienki. Skorzystałam z toalety, opryskałam zimną wodą twarz i w minutę umyłam zęby. Po czym wróciłam do swojego pokoju, mijając w korytarzu w promieniach świetlnych Igłę. Ubrałam się w czarną bluzę z fajnym ziomkiem w zielonej czapce. Dżinsy i adidasy. Chwyciłam torbę i telefon. Niestety rozładowany. Wpakowałam ładowarkę do torebki i pobiegłam do kuchni.
- Spokojnie. Jeszcze zdążysz na drugą lekcję- uśmiechnął się siatkarz.
- Czemu mnie nie obudziłeś!- wrzasnęłam. Porwałam z talerza kanapkę. Jednocześnie jedząc, ubierałam kurtkę.
- Nie było mnie rano. Dopiero przyjechałem- wyjaśnił.- Chodź, zawiozę cię!- Wyszliśmy z domu. Od razu wsiadłam do auta. Dziesięć minut później byłam pod szkołą.- Przyjadę po ciebie.
- Tak wiem, siłownia. Módl się lepiej, żebym przeżyła kolejną matmę- syknęłam zatrzaskując za sobą drzwi. Sprintem pokonałam schody do odpowiedniej klasy. Właśnie zaczęła się kolejna lekcja i wszyscy już siedzieli w ławkach. Nabrałam dużo powietrze, wypuściłam i weszłam.
- O, witamy panią spóźnialską- uśmiechnął się profesor. Wszystkie twarze były zwrócone w moją stronę.
- Przepraszam za spóźnienie… Autobus mi uciekł- udawałam skruchę, jednak nie odchodziłam ze środka sali. To groziło natychmiastowym wezwaniem do tablicy. Czego i tak dziś uniknąć już nie mogę.
- Rozumiem, że ta zadyszka jest spowodowana pośpiechem na drugą matematykę?- wpatrywał się we mnie. Naprawdę, czasami ten człowiek mnie przeraża.
- Oczywiście, że tak!- udałam oburzenie.
- W takim razie wynagrodzę panią- odparł przekładając książki na biurku.- Zadanie trzydzieste czwarte. – Wskazał na mnie i na tablicę. Nie było sensu się kłócić. A wolałabym nie narazić się na kolejną jedynkę z matematyki. Podeszłam do Kuby z pytającą miną. Gestem oznajmiłam, że wszystko później wyjaśnię. Chwyciłam książkę i otworzyłam na odpowiednim zadaniu. Niestety nie mam pojęcia, o co w nim chodzi. Wszystko przez to, że ominęłam poprzednią lekcję. Jak zwykle w takiej sytuacji zaczęłam na głos analizować wszystko, tylko nie to co było potrzebne. W końcu nauczyciel raczej nieświadomie podpowiedział mi, co powinnam zrobić. Potem jakoś poszło. A to wszystko dzięki korepetycjom! Gdy usiadłam na swoim miejscu głęboko odetchnęłam.
- Mogę wiedzieć, co musiało być takiego pilnego, żebyś narażała się Drujowi?- syknął Kuba.
- Zaspałam. Nie patrz tak! To nie moja wina…- odszeptałam.- Dużo robiliście?
- Kilka zadań.
Do końca lekcji się nie odzywaliśmy. Na kolejnej udało mi się udobruchać przyjaciela. Zaprosiłam go wieczorem do siebie. Nie wytłumaczyłam po co, ale mam swoje powody. Pod koniec lekcji zaczęłam się denerwować przed sprawdzianem na siłowni. Co jest ostatnią głupotą! Przecież to nic ważnego. A jednak postanowiłam wygrać zakład.
- Wiem, że jedziesz teraz na trening siatkarzy.
- Tak?- nie całkiem świadomie spytałam idąc w stronę samochodu Ignaczaka.
- Tak. Później mi wszystko opowiesz!- Dał mi całusa w policzek i pognał na przystanek. Pokręciłam z uśmiechem głową.
- Wsiadasz? Czy chcesz rozgrzewkę biegnąc za samochodem?- krzyknął przez otwartą szybę Krzysiek.
- No już, już!- westchnęłam i wsiadłam do środka. – Co ty taki niecierpliwy dziś?
- Śpieszy mi się. Endriu nie będzie zadowolony z kolejnego spóźnienia. I ta twoja śliczna twarzyczka nic nie pomorze nam biedakom.
- Biedni jak…
- Wstrzymaj swoje wredne słowa dla siebie- posłał mi kuksańca w żebra. – Gotowa na maraton?
- Co to trzy kilometry dla mnie!- prychnęłam z udawanym, kompletnym nieprzejęciem.
- Taaak, zwłaszcza że miałaś fajnego instruktora- mrugnął.
- Daruj sobie- przewróciłam oczami. Po czym włączyłam radio żeby ten gaduła więcej nie nadawał. A i tak komentował wszystko, co mówili. Na szczęście te dwadzieścia pięć minut szybko się skończyło. Porwałam reklamówkę z butami i strojem do biegania. Gdy weszłam na salę już przebrana, zaskoczył mnie widok wszystkich siatkarzy.
- O, jest nasza Ola!- uśmiechnął się Niko.
- Cześć wszystkim- uśmiechnęłam się.- Widzę, że nie marnujecie czasu!
- Czekamy na ciebie- wyjaśnił Kosok.
- A już myślałem, że nie przyjdziesz- wyszczerzył się Paul.
- Ja? No co ty!- minęłam ich wszystkich i zbliżyłam się do bieżni.- Jestem gotowa.
- No nie! Chciałaś zacząć beze mnie!- oburzył się Zbyszek, który dopiero teraz do nas dołączył.
- Jak mogłam zapomnieć o moim trenerze?- udawałam obrażoną.
- Przystojnym trenerze- poprawił, mijając mnie z uśmiechem.
- Niech ci będzie. I tak utrzymujemy wersję, że jesteś stary- wzruszyłam ramionami wchodząc na czarny pas.
- Ej! Powiedziałaś, że nie mam zmarszczek!
- To kwestia czasu- przesłałam mu całusa i włączyłam sprzęt. Siatkarze nie mieli pojęcia o czym mówimy i tylko się w nas gapili. Jesteśmy przed czasem, więc od razu zabrałam się do biegania. Uparli się, że muszą mnie pilnować. Co jakiś czas słyszałam kąśliwe komentarze, które miały mnie zdekoncentrować. Nie zwracałam na nie uwagi, ale miło wiedzieć, że Zibi i Igła mnie bronią jak lwy.
- Tylko się nie zatrzymuj- szepnął mi do ucha Zbyszek, gdy już byłam bardzo zmęczona.- Pamiętasz co ci mówiłem?
- Tak- sapnęłam z trudem i nabrałam głęboko powietrza. Siatkarz radził mi, abym w ogóle nie myślała o tym co robię. Więc tego się będę trzymać. Gdy zakomunikowali, że zostaje mi jeszcze tylko jeden kilometr, mocniej zacisnęłam zęby.
- Twardy okaz- zagwizdał Achrem. Nawet nie próbowałam spiorunować go wzrokiem. To dodatkowy wysiłek, który może okazać się poza moje możliwości.
- A co ty myślałeś? Że Olka tak szybko padnie?- prychnął Igła.- Ma to po mnie!- O mały włos się nie przewróciłam, gdyż straciłam rytm biegu po tym ostatnim zdaniu. Natychmiast Zbyszek doskoczył do mnie.
- Nie możesz już?- spojrzał mi w oczy. Czy ja usłyszałam strach w jego głosie? Pewnie mi się wydaje. To przez ten wysiłek. Niby dlaczego siatkarz miałby się o mnie martwić?
- Dam radę- syknęłam odgarniając włosy z twarzy i dalej biegłam.
- Wiem, że dasz.- Jego kącik ust wykrzywił się w lekkim uśmieszku. Może odrobinę łobuzerskim. Potem oparł się o szybę naprzeciwko mnie z założonymi rękami na piersi i patrzył.
- Ja tu widzę jakąś skomplikowaną sprawę- odezwał się Michał Kubiak zerkając to na mnie to na przyjaciela.  Po tych słowach już nic nie słyszałam. Bo w głowie miałam tylko ostatnie zdanie Igły. I echo słów Zbyszka: „Wiem, że dasz”. Jako mój ‘trener’ – musiał tak powiedzieć. Jednak to nie wyjaśnia wszystkiego. Może serio dąży do tego, żebyśmy byli przyjaciółmi a nie tylko znajomymi? W takim razie nie mogę dać plamy.
Mimo ogromnego zmęczenia, jeszcze przyspieszyłam. Ostatnie pięć minut to była męczarnia. Ale przed tym, jak miałam się poddać (a było już takich momentów kilka), pomyślałam, że nie mogę zawieść Zbyszka. Tyle godzin mi pomagał! I w sumie to był jego dodatkowy codzienny trening, mimo wycisku na hali od trenera. Gdybym się poddała, zapewne byłby zawiedziony. I wkurzony. A zły Bartman, to naprawdę wściekły Bartman. Tyle dowiedziałam się od Krzyśka. I radę zachowałam głęboko w sercu.
- I… 3 kilometry!- ogłosił Piotrek Nowakowski. Natychmiast się zatrzymałam i o mały włos nie przewaliłam jak na ostatnim treningu. W porę jednak Fabian wyłączył sprzęt.
- Wody- jęknęłam. Ktoś podał mi butelkę i pomógł usiąść.
- Chyba z bieganiem dasz sobie spokój, nie?- wyszczerzył się Grzesiu.
- Do końca życia- sapnęłam między łykami wody. Zaśmiali się głośno i zaczęli ćwiczyć, gdy tylko trener i fizjoterapeuci do nas dołączyli.- A teraz pozwolicie, że to ja pośmieję się z waszej męczarni.- Uśmiechnęłam się złowieszczo, na co im zrzedła mina. 



*****
Witajcie! I jak się podoba? ;) Nie dodałam wczoraj, ponieważ nie miałam czasu. Ale dziś nadrabiam!

Ten weekend mam nareszcie wolny <3 Więc napiszę kilka rozdziałów do przodu, bo dostałam weny xD 
Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze! ;**

10 komentarzy:

  1. Rozdzial cudowny,ale to i tak za malo powiedziane.:*
    Ciesze sie ze Ola dala rade z wyzwaniem i przebiegla te szatanskie 3 km. :D zastanawia mnie jeszcze ten tekst Igly "Ma to po mnie ", czyzby rzeczywiscie byl jej ojcem ? Czekam z niecierpliwoscia na nastepny :)
    Pozdrawiam :*
    Buziaki :*
    Kasia.!

    OdpowiedzUsuń
  2. hej :) świetne opowiadanie czekam na kolejne rozdziały.Informuj mnie o nowych;)
    Chciałabym cię zaprosić do mnie :) Mam nadzieję,że zostaniesz ;)http://siatkowka--przyjazn-milosc-nadzieja.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. super :3 świetny, fantastyczny! :D Olka już po wyzwaniu, wygrała! :d Zbyszek taki uroczy, Igła taki gadatliwy - czyli wszystko w jak najlepszym porządku. :3 jestem strasznie ciekawa tej sytuacji z rodzicami Olki... czekam z niecierpliwością na nn. :3 pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne, cudowne, niesamowite takimi przymiotnikami można określić twoje opowiadanie :**
    Czyta się zdecydowanie za szybko :3
    Czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! :D
    Wiedziałam, że Olka to silna babka, więc musiała pobiec 3km. Co to dla niej? :D
    Fajnie, że się nie poddała dla Zbyszka. Ewidentnie coś się święci, coś co mi się podoba. :D
    Krzysiu trochę mnie zaskoczył tamtym zdaniem: ''ma to po mnie''. Od początku mi się wydawało, że jest jej biologicznym ojcem i może się nie mylę?
    Pozdrawiam, buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam już wczoraj, ale jak to ja zapomniałam skomentować. Więc nadrabiam dziś: normalnie cud, miód i orzeszki :3 rozdział świetny i nadal mnie intryguje ta tajemnica już nie mogę się doczekać jej rozwiązania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na kolejną odsłonę :) http://podroz-do-raju.blogspot.com/2015/03/czesc-viii-kwiecien.html

      Usuń
  7. Zapraszam na 9 :D
    http://wrytmiesiatkowki.blogspot.com/
    Pozdrawiam. :D
    Kasia.! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Zakochałam się w twoim opowiadaniu od pierwszego rozdziału *-*
    Na pewno będę wpadać często :D
    Wiedziałam, że Ola jest silna i że jej się uda! :D Jejku! a Zbyszek taki pomocny! :D Normalnie jakby był zakochany w niej... hmm. jakby się głębiej nad tym zastanowić, to on jest w niej zakochany :D
    Pozdrawiam!
    Jeśli chcesz, to zapraszam do mnie :) http://walczycomilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam na 10 .:*
    http://wrytmiesiatkowki.blogspot.com/
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń