- Jesteś!
- Tak,
jestem- uśmiechnęłam się do idącego w moim kierunku Alana.
- Cieszę
się… A co tutaj robi Kuba?- skrzywił się, gdy mój przyjaciel wszedł za mną do
sali komputerowej.
- Będzie mi
towarzyszył- oznajmiłam. – Chyba nie masz nic przeciwko, prawda?
- Yyy…- jąkał się speszony. Patrzyłam na niego uważnie.
- Prawda? To
mój przyjaciel!
- Niech
będzie- westchnął. – Jo i Marta są u dyrektorki. Załatwiają wolną halę
gimnastyczną. O, już są!
- All…
błagam…- stanęła w miejscu, kiedy mnie zobaczyła. Potem szeroko się
uśmiechnęła, chociaż ja dojrzałam w tym czystą złośliwość.- O! Nasza wokalistka
przybyła!
- Jednak się
zdecydowałaś?- spytała Marta.
- Przecież
sama się do tego zgłosiłam- prychnęłam.- Czy nie tak?
- Reszta
będzie za jakieś dziesięć minut. W tym czasie możemy ustalić pewne rzeczy.-
Jola najwyraźniej czuła się tutaj kierownikiem.
- Chwila. A
czemu jest z tobą ten gej?- obrzuciła Marta zirytowanym spojrzeniem Kubę.- Nie
był zaproszony.
- Ja go
zaprosiłam. A skoro należę do tego… przedstawienia…
- Ja tutaj
dowodzę- potwierdziła moje domysły Jolka.- Ja przygarniam i odrzucam talenty i
beztalencia.
- On będzie
technicznym- wtrącił się Alan, czym całkowicie mnie zszokował, jak i samego
Kubę.
- Skoro tak
mówisz, kochanie- uśmiechnęła się do niego dziewczyna i cmoknęła w policzek.
Próbowałam się nie skrzywić. – Dobra, to zaczynajmy!
Po piętnastu
minutach wiedzieliśmy już, za co kto będzie odpowiedzialny. Grupa liczyła około
dwudziestu osób. Niestety wypadło na to, że będę śpiewać. Kuba starał się mnie
pocieszyć, siedząc obok. Ale to nic nie dało. Jola i Marta udawały uprzejmość
do mnie, ale gdy nie wiedziały, że widzę spoglądały na mnie z pogardą.
- Właściwie…
dlaczego ty dowodzisz?- pod koniec spotkania usłyszałam głos ładnej brunetki z
drugiej klasy. Znaczy wygląda na drugą liceum, ale z której jest nie mam
pojęcia.
- A co? Nie
podoba ci się?- udawała szczerze zdziwioną i zawiedzioną Jolka.- W takim razie…
Może ty? Może chciałabyś za mnie?
- Ja… yyyy…
nie…
- No
widzisz!- uśmiechnęła się do niej z triumfem. Miałam ochotę podejść do niej,
zrzucić z krzesła, na którym siedzi i wyzwać od świni. Jednak, czy to by coś
dało?- W takim razie koniec!- oznajmiła.- O kolejnym spotkaniu dowiecie się z
ogłoszenia na drzwiach do hali.
Nie
czekając, aż powie byśmy sobie poszli, wstałam a za mną Kuba. Wyszliśmy. Ciężko
wypuściłam powietrze.
- Nie było
tak źle, co nie?- starał się mnie pocieszyć.
- Dobrze
wiesz, że…
- Ola!- za
mną stanął Alan. Za każdym razem, gdy wymawiał moje imię serce podskakiwało, a
w brzuchu wiązał się supeł. – Widzisz? Mówiłem, że będzie fajnie!
- Tak,
mówiłeś- przyznałam uśmiechając się.
- I Jo ci
nie dokuczała… Wszystko idzie w dobrym kierunku!- miałam ochotę wykrzyczeć, że
wręcz przeciwnie. Że nie mogę patrzeć na niego i jego dziewczynę. Ale to by
było upokarzające.
- Nie
wierzyłam. A jednak…- przyznałam z niechęcią. Chłopak zerknął na Kubę i znów całą uwagę skupił na mnie.
- Już nie
mogę się doczekać kolejnej próby- mrugnął odwracając się w stronę czekającej na
niego Jolki. A ja stałam jak głupia koza
i patrzyłam za nimi. Chłopak objął ją ramieniem i tak szli w stronę korytarza.
- Ola… Weź
się nimi nie przejmuj…
- Będziesz
mnie teraz pocieszał, Kuba? Jeżeli tak to daruj sobie. Mam inne powody do
zmartwień niż Jolka i jej świta.
- O co
chodzi?- zaniepokoił się.
- O mnie.
***
- Kuba! Ty
nic nie rozumiesz…- jęknęłam idąc obok swojego przyjaciela przez korytarz
szkolny.- Wczoraj dowiedziałam się czegoś ważnego. Nie wiem, na ile ważnego.
Ale ta sprawa śmierdzi.
- Jak łajno?
- Co ty dziś
z tym łajnem?- wkurzyłam się. Przez cały dzień używa tego słowa.- Igła wie.
- Może nie
może ci powiedzieć? Sam chyba tak stwierdził, prawda?
- Ale ty nie
rozumiesz… Skoro sprawa dotyczy mnie samej, chyba mam prawo wiedzieć.
- Nie zamkniesz
go w piwnicy i nie karzesz wszystko wyjaśnić, bo po pierwsze w życiu nie da ci
się zawlec tam Krzysztofa Ignaczaka, a po drugie on nie jest głupi. I po
trzecie nie da się zmusić człowieka.
- Tortury-
zmarszczyłam nos.
-
Żartujesz?!- oburzył się.- Olka serio, odpuść. W swoim czasie sami ci
wytłumaczą.
- Może masz
rację- posmutniałam. Usiedliśmy w ławce klasy języka polskiego, gdyż zadzwonił
dzwonek. Po chwili wszyscy weszli. Nauczycielka podyktowała temat.
- A pani nie
pisze, pani Sowecka?- odezwała się w moją stronę, a ludzie odwrócili głowy w
moją stronę.
- Piszę-
burknęłam. Nie skomentowała mojego zachowania, tylko zwróciła się do klasy.
- Kuba-
syknęłam nachylając się do chłopaka.- Pomożesz mi?
- Zależy w
czym. Jeżeli chcesz obrabować bank i zabić ludzi, nie. Jeżeli chcesz obrabować
i zabić Jolkę, z chęcią.
- Muszę się
dowiedzieć o co chodzi Krzyśkowi.
- Mam ci
pomóc zaciągnąć go do piwnicy?- zdziwił się.- Chyba żartujesz!
- Kuba…
mówię serio. Pomożesz mi?- zajrzałam w jego oczy. Nie był zbytnio przekonany.
- Pani się
nudzi?- nauczycielka podeszłą do naszego stolika.- Proszę do tablicy.-
Westchnęłam przewracając oczami. Często przez rozmowy na lekcji z Kubą zostaję
wywoływana do odpowiedzi. Ciekawe, że nigdy nie on!
- Nie bardzo
się nudzę, pani profesor- przyznałam prostując się. Cały czas obserwowałam
Kubę, który walczył ze sobą.
- A ja
odnoszę inne wrażenie. Proszę wstać i podejść do tablicy. – Nie ruszyłam się z
miejsca. Sokołowski wiedział, że nie odpuszczę. Nie wstanę, dopóki się nie
zgodzi. W końcu nieznacznie przytaknął głową. Wyszczerzyłam się jak wariatka do
nauczycielki.
- A z miłą
chęcią!- wykrzyknęłam, w podskokach przemierzyłam klasę i stanęłam pod
tablicą. Nauczycielka i uczniowie
patrzyli na mnie, jakbym była z innej planety. Tylko jedna osoba powstrzymywała
się od śmiechu i patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
***
Tak jak
myślałam, Igła czekał na mnie pod szkołą. Wsiadłam do samochodu.
- Jak miną
dzień?- uśmiechnął się do mnie odpalając auto.
- Jakoś
przeżyłam- mruknęłam.
- A jak próba?
- Mogło być
lepiej. Oczywiście Choinka przejęła dowodzenie.
- A któż by
inny – prychnął trochę zły. – Jedziesz ze mną na trening? Chłopcy się ucieszą.
- Niech
będzie. – Zgodziłam się od razu. Co go zdziwiło. Sama byłam zaskoczona swoimi
słowami. Nagle zapragnęłam zobaczyć się z siatkarzami. To nie jest normalne.
Jechaliśmy
krócej niż zawsze. Weszliśmy do budynku. Igła zatrzymał się przy drzwiach do
szatni.
- Chcesz to
wchodź- mrugnął i zniknął w środku. Tym razem nie wahałam się i pewnym krokiem
weszłam za nim. Nagle czyjeś ręce objęły mnie i nagle stałam przytulona do
czyjegoś nagiego torsu.
- A kto nas
zwiedził?
- Chyba
„odwiedził”, Alek- zachichotałam. – Są wszyscy? Nie przeszkadzam?
- Nie-
puścił mnie. Chwycił koszulkę i założył na siebie. Oparta o framugę drzwi
patrzyłam na mężczyzn w sportowych koszulkach.
- Olaaaaaa-
Piotr zawył mi do ucha, aż się wzdrygnęłam.
- Zawału
dostanę przez ciebie!
- I będziemy
musieli cię ratować- wyszczerzył się Kubiak. Tak, już pamiętam ich wszystkich
imiona. Po części to dzięki Krzyśkowi i jego wykładowi.
- To raczej
umrę- zbladłam.
- A pierdoły
pierdolisz- zmierzwił mi włosy Fabian.
- Ja tam z
chęcią bym cię uratował- uśmiechnął się Lotman. Rozejrzałam się, bo kilku osób
brakuje.
- A gdzie
Zbyszek?
- Tęsknisz
za mną?- mruknął mi do ucha, kolejny raz się wzdrygnęłam. Nawet nie zauważyłam,
że podkradł się za moje plecy i od początku tam stoi!
- Chodzisz
jak mysz- zmarszczyłam brwi.
- Uuuu to
chyba pomyliłaś definicję myszy ze słoniem- orzechowe oczy Kosoka rozjarzyły
się.
- A jaka
jest definicja myszy?- zrobił głupią minę Igła.
- Mały
Libero miotający się po boisku i wycierający kurz, żeby sprzątaczki nie miały
nic do roboty- Niko zrobił minę niewiniątka.
- Niko! Po
polsku a nie angielsku! My w Polsce! My Polacy!- Michał Kubiak pomachał do
kolegi.
- Nie
guzdrać się!- krzyknął trener.- Za minutę dodatkowe okrążenia!- Siatkarze jak
na komendę wstali. Jedni szybko pognali na salę, drudzy za nimi po drodze
zakładając koszulki, inni w biegu wiązali buty (co naprawdę jest wyczynem). A
ja spokojnie sobie doszłam na halę, gdy oni już biegali.
- Widzę, że
koleżanka was odwiedziła- uśmiechnął się do mnie.
- Dzień
dobry- przywitałam się, jak zawsze.
- A może
chciałabyś poprowadzić ich rozgrzewkę?- zaproponował.
- W sumie…
czemu nie!- klasnęłam w ręce. Teraz się odwdzięczę za tę pizzę i siłownię.
-
Nieeeeeeeeee- głos Piotrka rozniósł się po całej hali.
- Właśnie,
że tak. Oddaję ci wolną rękę- wskazał na siatkarzy.
- No to na
początek dwadzieścia okrążeń!- zażądałam, za co zasłużyłam sobie pochmurne
spojrzenia. Jednak wykonali moje
polecenie i o dziwo, Krzysiek pierwszy.- To teraz pajacyki.
- A co my w
przedszkolu?!- oburzył się Bartman.
- Nie, ale z
chęcią zobaczę, jak siatkarze robią pajacyki- zachichotałam złowrogo.
- Trenerze,
ona wykorzystuje nas do niecnych planów!- wskazał mnie palcem Tichacek.
- Ja również
z chęcią zobaczę wasze pajacyki, chłopcy- uśmiechnął się tajemniczo. Siatkarze
gapili się na niego jak na umysłowo chorego.- Na co czekacie?
- Ale…-
Krzysiek w pół słowa zamknął usta, widząc nieustępliwe spojrzenie Andrzeja
Kowala. – Ile tych pajacyków?- mruknął do mnie.
- Tyle co
okrążeń- wzruszyłam ramionami. Gdy skakali, ja śmiałam się w duchu. Ileż może
być zabawy przy takiej rozgrzewce! Po dwudziestu minutach oddałam pałeczkę
trenerowi.- Chyba będę częściej wpadać na wasze treningi.
- A ja
częściej ci będę oddawał rozgrzewki. Przynajmniej nie marudzili.
- Trener
bawi się w Judasza?- spytał zirytowany Fabian. Wybuchliśmy śmiechem.
***
- Jak tam
nasz zakład?- zainteresował się Paul, gdy wychodziliśmy z budynku. Już po
treningu, odświeżeni siatkarze udawali obrażonych.
- Aktualny
nadal- zapewniłam.
- Więc do
środy- pomachał mi i zniknął.
- Nadal
potrzebujesz towarzystwa do ćwiczeń?- napadł mnie kolejny raz Zbyszek.
- Jeśli masz
czas jutro wieczorem… to spoko- uśmiechnęłam się. Wtedy podszedł Krzysiek.
- No, już mi
się tu nie guzdraj! Iwona czeka.
- A nie
obiad?- zachichotałam.
- Ciii, ale
jej nie mów- przyłożył palec wskazujący do ust. Zamachnął się na mnie.- No, do
samochodu!
- Idę
przecież- mruknęłam. Obróciłam się do siatkarzy i im pomachałam.- Pa, pa!-
Potem wsiadłam i odjechaliśmy. Nagle napadł na mnie Krzysztof.
- Spotykasz
się z nim?
- Z kim?
- Zbyszkiem.
Słyszałem waszą rozmowę.
-
Podsłuchiwałeś?!- niemal krzyknęłam z oburzenia.
- Ola.
Zadałem proste pytanie: spotykasz się z nim?
- Nie.
- Czyżby?-
nie był do końca przekonany.
- On mi
tylko pomaga…- zaczęłam się tłumaczyć.
- Więc
jednak!- ale zamiast być zły, Igła szeroko się uśmiechnął.
- Chwila…
nie ogarniam- przyznałam.- Nie jesteś wściekły?
- Dlaczego
miałbym być?- teraz to on był zdziwiony.
- No bo tak
pytałeś, jakby to było zakazane…
- A spotykaj
się z kim chcesz, dziewczyno! Nie jestem twoim ojcem, żeby ci mówić co masz
robić. Poza tym oboje jesteście dorośli…
- Igła! Ale
my się nie spotykamy! Nie w taki sposób!- zamachnęłam się ręką.- On mi tylko
pomaga na siłowni.
- Skoro tak
mówisz…- wzruszył ramionami, ale nadal szeroko się uśmiechał. Westchnęłam i
przewróciłam oczami.
- Krzysiek…
mnie i twojego kolegę nic nie łączy. Jest dużo starszy ode mnie!
- Tylko pięć
lat!
- Po co w
ogóle mnie o to spytałeś? A nawet jeżeli, to byłbyś zły na mnie?
- Nie.
- Nie jesteś
moim ojcem, żeby mi mówić takie rzeczy, Igła.- Na tym skończyliśmy. Nie odezwał
się więcej.
Już w
pokoju, rzuciłam torebkę na biurko i przebrałam się w luźne ciuchy. Usiadłam na
łóżku i wyjęłam pamiętnik.
Wcale nie interesuje mnie, skąd u
Krzyśka takie podejrzenia. To tylko czyta ciekawość. Co chyba i tak na jedno
wychodzi. W każdym razie, dlaczego tak sobie pomyślał na mój temat? Wie, że nie
przepadam za sportowcami. A to, że Zibi postanawia mi pomóc o niczym nie
świadczy. Jest miły, a ja się zgodziłam bo potrzebuję pomocy. A żeby wygrać
Chrzest Lotmana, musze być przygotowana. Przygotowana będę tylko wtedy, kiedy
moim trenerem zostanie sportowiec. Proste.
Cała poranna próba była dziwna. Nikt
na Kubę nie zwracał zbytniej uwagi, tylko na początku lekka spina była.
Najprawdopodobniej postanowili udawać, że go tam nie ma. Postawiłam warunek i
się zgodzili. Nadal nie wiem, co jest między moim przyjacielem a Alanem. Może
kiedyś się dowiem. Jeśli chodzi o samego Morczewskiego… Trudno mi było z nim
przebywać w jednym pomieszczeniu i do tego w towarzystwie jego dziewczyny i jej
cienia. Przynajmniej sytuacja od września zmieniła się na tyle, że chłopak się
do mnie odzywa gdy zobaczy. To tyle jeśli chodzi o romantyczną miłość między
nami.
Ważniejsza sprawa. Wiem już, że Igła
coś wie na temat mojego przyjazdu do Polski. Nie wytłumaczył i raczej nic nie
powie. Ale i tak się dowiem. Będę prowadzić śledztwo. Kuba obiecał mi pomóc…
Wiem, że coś tutaj nie gra. Zacznę od historii mojej matki. Dowiem się
wszystkiego, gdzie mieszkała, kogo znała, dlaczego się wyprowadziła. Ona sama
nigdy nie opowiadała o przeszłości. Ale mam nadzieję znaleźć w Rzeszowie jakąś
jej koleżankę z tych czasów, gdy jeszcze tutaj mieszkała. Może w taki sposób
dowiem się czegoś konkretnego.
Skoro nikt nie chce mi pomóc, sama
znajdę odpowiedzi.
I z takimi
myślami wzięłam się za odrabianie pracy domowej z matematyki i polskiego.
***
Wybiegłam z
domu z torbą w jednej ręce, szalikiem i rękawiczkami w drugiej, jednocześnie
próbując zasunąć kurtkę. Dziś wieje zimny wiatr i pewnie w niedługim czasie
spadnie śnieg. Autobus minął mnie, więc jeszcze przyspieszyłam. Biegłam
sprintem, na szczęście poczekał na mnie. Lekko zdyszana wpadłam do środka i
podziękowałam kierowcy. Kiwnął tylko głową i zamknął za mną drzwi. Przecisnęłam
się między ludźmi na sam tył i usiadłam. Długo nie mogłam uspokoić oddechu. Mimo
tylu treningów, nadal odczuwam wielkie zmęczenie. Po około dwudziestu pięciu
minutach zajechałam na odpowiedni przystanek. Gdy tylko wysiadłam, na mojej
drodze stanęła Jolka i Marta.
- O nie-
jęknęłam.- Znowu ty…
- Po co
wczoraj przyszłaś na próbę?- napadła mnie od razu ta pierwsza.
- Przecież
„zgłosiłam” się do pomocy- zdziwiona wpatrywałam się to w jedną to w drugą.
- Nikt cię
nie zapraszał- syknęła druga. Jola powstrzymała ją gestem.
- Wręcz
przeciwnie! Alan bardzo chciał, żebym przyszła…- mina Choinki: bezcenna.
Obrzuciła mnie wrogim spojrzeniem. – Naprawdę bardzo nalegał… I na koniec
powiedział, że nie może się doczekać kolejnej próby!
- Ty zdziro-
syknęła po raz kolejny Marta. Tym razem Jolka jej nie powstrzymywała. Z oczu
ciskały błyskawice. Aż dziwne, że nie płonęła.
- Taaak… na
pewno się ucieszy- rzuciła. Odwróciła się do mnie plecami i pomaszerowała na
drugą stronę ulicy. Wpatrywałam się za nimi w osłupieniu. Co to miało być?
Odczekałam aż znikną z mojego pola widzenia i również udałam się na plac LO. Na
stałym miejscu na schodach stał Kuba i uśmiechał się do mnie promiennie.
- Twoja mina
mnie przeraża- zachichotał, gdy się do niego zbliżyłam.
- Nie ma to
jak poranna rozmowa z moją przyjaciółką- przewróciłam oczami i go przytuliłam.
– Nie ważne zresztą. Ważniejsza sprawa to ta, o której wczoraj ci mówiłam.
- Obiecałem
pomóc. Tylko nadal nie wiem w czym.
- W
znalezieniu prawdy, Kubusiu- pociągnęłam go za sobą do środka szkoły.
*******
Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam! x100000
Nie mogłam tydzień temu dodać rozdziału, gdyż nie miałam czasu :C
Mam nadzieję, że to u góry Was usatysfakcjonuje ;p
I taka kwestia... Dziękuje za wyświetlenia na moim STARYM blogu!! Kochani, w jeden dzień prawie tysiąc wyświetleń... WOW! Nie wiedziałam, że na poprzedniego bloga jeszcze ktoś będzie wchodził... BARDZO DZIĘKUJĘ!!
Mam jednak nadzieję, że ten blog również osiągnie rekordowe liczby wejść ;D
JESTEŚCIE WSPANIALI! DZIĘKUJĘ <3
Cudne cudne cudne *.*
OdpowiedzUsuńDziękuję ;*
Usuńod tamtego piątku sprawdzałam codziennie bloga, czy aby nie pojawił się nowy rozdział. xd i się doczekałam. :3 cuuuudwny! <3 czekam na nn ;*
OdpowiedzUsuńOla jest rzeczywiście zdeterminowana by poznać tę tajemnicę; w sumie się nie dziwię :P Gdyby na mnie padło pewnie też starałabym się czegoś dowiedzieć...
OdpowiedzUsuńAle wróćmy ;) Całe szczęście, że we wszystkich działaniach może liczyć na Kubę, mieć takiego przyjaciela to skarb :) i dobrze, że wreszcie zaczyna doceniać siatkarzy także jako normalnych ludzi :D (wiadomo o co mi chodzi, prawda? :P ) no i ten cały Alan... moja intuicja podpowiada mi, że Jolka będzie chciała za wszelką cenę skompromitować Olkę (ale jej się nie uda!) :D
A teraz nie pozostało mi nic innego jak czekać na kolejną część :)
Pozdrawiam i życzę weny na dalszą pracę :)
Cudny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńCiekawe, co Igła ukrywa. Mi się wydaje, że jest ojcem Oli.
Siatkarze robiący pajacyki? Widok bezcenny. :3
Krzysiu w końcu jest wróżbitą, prawda? To mam nadzieję, że i tym razem się nie myli, i Zbysiu z Olą zaczną się spotykać tak na poważnie. No i będą razem!
Pozdrawiam, buziaki! ;*
Rozdział jest świetny :)
OdpowiedzUsuńNo i dalej nierozwikłana zagadka z Igłą. O co tu chodzi ? Jaka chęć u Oli żeby poznać prawdę, w sumie każdy by chciał, gdyby to chodziło o nas :D Kuba mnie rozbawił tym zamknięciem Igły w piwnicy :) Dobija mnie ta Święta Trójca: Choinka, Marta i Alan.:) Ciekawe jeszcze jak Ola wypadnie na tym przedstawieniu :)?
Czekam na następny. :)
Pozdrawiam :)
Buziaki :**
Zapraszam na ósemkę.:)
Usuńhttp://wrytmiesiatkowki.blogspot.com/
Pozdrawiam :*