piątek, 6 marca 2015

Rozdział XVIII



- Jesteś!
- Tak, jestem- uśmiechnęłam się do idącego w moim kierunku Alana.
- Cieszę się… A co tutaj robi Kuba?- skrzywił się, gdy mój przyjaciel wszedł za mną do sali komputerowej.
- Będzie mi towarzyszył- oznajmiłam. – Chyba nie masz nic przeciwko, prawda?
- Yyy…- jąkał się speszony. Patrzyłam na niego uważnie.
- Prawda? To mój przyjaciel!
- Niech będzie- westchnął. – Jo i Marta są u dyrektorki. Załatwiają wolną halę gimnastyczną. O, już są!
- All… błagam…- stanęła w miejscu, kiedy mnie zobaczyła. Potem szeroko się uśmiechnęła, chociaż ja dojrzałam w tym czystą złośliwość.- O! Nasza wokalistka przybyła!
- Jednak się zdecydowałaś?- spytała Marta.
- Przecież sama się do tego zgłosiłam- prychnęłam.- Czy nie tak?
- Reszta będzie za jakieś dziesięć minut. W tym czasie możemy ustalić pewne rzeczy.- Jola najwyraźniej czuła się tutaj kierownikiem.
- Chwila. A czemu jest z tobą ten gej?- obrzuciła Marta zirytowanym spojrzeniem Kubę.- Nie był zaproszony.
- Ja go zaprosiłam. A skoro należę do tego… przedstawienia…
- Ja tutaj dowodzę- potwierdziła moje domysły Jolka.- Ja przygarniam i odrzucam talenty i beztalencia.
- On będzie technicznym- wtrącił się Alan, czym całkowicie mnie zszokował, jak i samego Kubę.
- Skoro tak mówisz, kochanie- uśmiechnęła się do niego dziewczyna i cmoknęła w policzek. Próbowałam się nie skrzywić. – Dobra, to zaczynajmy!
Po piętnastu minutach wiedzieliśmy już, za co kto będzie odpowiedzialny. Grupa liczyła około dwudziestu osób. Niestety wypadło na to, że będę śpiewać. Kuba starał się mnie pocieszyć, siedząc obok. Ale to nic nie dało. Jola i Marta udawały uprzejmość do mnie, ale gdy nie wiedziały, że widzę spoglądały na mnie z pogardą.
- Właściwie… dlaczego ty dowodzisz?- pod koniec spotkania usłyszałam głos ładnej brunetki z drugiej klasy. Znaczy wygląda na drugą liceum, ale z której jest nie mam pojęcia.
- A co? Nie podoba ci się?- udawała szczerze zdziwioną i zawiedzioną Jolka.- W takim razie… Może ty? Może chciałabyś za mnie?
- Ja… yyyy… nie…
- No widzisz!- uśmiechnęła się do niej z triumfem. Miałam ochotę podejść do niej, zrzucić z krzesła, na którym siedzi i wyzwać od świni. Jednak, czy to by coś dało?- W takim razie koniec!- oznajmiła.- O kolejnym spotkaniu dowiecie się z ogłoszenia na drzwiach do hali.
Nie czekając, aż powie byśmy sobie poszli, wstałam a za mną Kuba. Wyszliśmy. Ciężko wypuściłam powietrze.
- Nie było tak źle, co nie?- starał się mnie pocieszyć.
- Dobrze wiesz, że…
- Ola!- za mną stanął Alan. Za każdym razem, gdy wymawiał moje imię serce podskakiwało, a w brzuchu wiązał się supeł. – Widzisz? Mówiłem, że będzie fajnie!
- Tak, mówiłeś- przyznałam uśmiechając się.
- I Jo ci nie dokuczała… Wszystko idzie w dobrym kierunku!- miałam ochotę wykrzyczeć, że wręcz przeciwnie. Że nie mogę patrzeć na niego i jego dziewczynę. Ale to by było upokarzające.
- Nie wierzyłam. A jednak…- przyznałam z niechęcią. Chłopak zerknął na Kubę i znów całą uwagę skupił na mnie.
- Już nie mogę się doczekać kolejnej próby- mrugnął odwracając się w stronę czekającej na niego Jolki.  A ja stałam jak głupia koza i patrzyłam za nimi. Chłopak objął ją ramieniem i tak szli w stronę korytarza.
- Ola… Weź się nimi nie przejmuj…
- Będziesz mnie teraz pocieszał, Kuba? Jeżeli tak to daruj sobie. Mam inne powody do zmartwień niż Jolka i jej świta.
- O co chodzi?- zaniepokoił się.
- O mnie.

***

- Kuba! Ty nic nie rozumiesz…- jęknęłam idąc obok swojego przyjaciela przez korytarz szkolny.- Wczoraj dowiedziałam się czegoś ważnego. Nie wiem, na ile ważnego. Ale ta sprawa śmierdzi.
- Jak łajno?
- Co ty dziś z tym łajnem?- wkurzyłam się. Przez cały dzień używa tego słowa.- Igła wie.
- Może nie może ci powiedzieć? Sam chyba tak stwierdził, prawda?
- Ale ty nie rozumiesz… Skoro sprawa dotyczy mnie samej, chyba mam prawo wiedzieć.
- Nie zamkniesz go w piwnicy i nie karzesz wszystko wyjaśnić, bo po pierwsze w życiu nie da ci się zawlec tam Krzysztofa Ignaczaka, a po drugie on nie jest głupi. I po trzecie nie da się zmusić człowieka.
- Tortury- zmarszczyłam nos.
- Żartujesz?!- oburzył się.- Olka serio, odpuść. W swoim czasie sami ci wytłumaczą.
- Może masz rację- posmutniałam. Usiedliśmy w ławce klasy języka polskiego, gdyż zadzwonił dzwonek. Po chwili wszyscy weszli. Nauczycielka podyktowała temat.
- A pani nie pisze, pani Sowecka?- odezwała się w moją stronę, a ludzie odwrócili głowy w moją stronę.
- Piszę- burknęłam. Nie skomentowała mojego zachowania, tylko zwróciła się do klasy.
- Kuba- syknęłam nachylając się do chłopaka.- Pomożesz mi?
- Zależy w czym. Jeżeli chcesz obrabować bank i zabić ludzi, nie. Jeżeli chcesz obrabować i zabić Jolkę, z chęcią.
- Muszę się dowiedzieć o co chodzi Krzyśkowi.
- Mam ci pomóc zaciągnąć go do piwnicy?- zdziwił się.- Chyba żartujesz!
- Kuba… mówię serio. Pomożesz mi?- zajrzałam w jego oczy. Nie był zbytnio przekonany.
- Pani się nudzi?- nauczycielka podeszłą do naszego stolika.- Proszę do tablicy.- Westchnęłam przewracając oczami. Często przez rozmowy na lekcji z Kubą zostaję wywoływana do odpowiedzi. Ciekawe, że nigdy nie on!
- Nie bardzo się nudzę, pani profesor- przyznałam prostując się. Cały czas obserwowałam Kubę, który walczył ze sobą.
- A ja odnoszę inne wrażenie. Proszę wstać i podejść do tablicy. – Nie ruszyłam się z miejsca. Sokołowski wiedział, że nie odpuszczę. Nie wstanę, dopóki się nie zgodzi. W końcu nieznacznie przytaknął głową. Wyszczerzyłam się jak wariatka do nauczycielki.
- A z miłą chęcią!- wykrzyknęłam, w podskokach przemierzyłam klasę i stanęłam pod tablicą.  Nauczycielka i uczniowie patrzyli na mnie, jakbym była z innej planety. Tylko jedna osoba powstrzymywała się od śmiechu i patrzyła na mnie z niedowierzaniem.

*** 

Tak jak myślałam, Igła czekał na mnie pod szkołą. Wsiadłam do samochodu.
- Jak miną dzień?- uśmiechnął się do mnie odpalając auto.
- Jakoś przeżyłam- mruknęłam.
- A jak próba?
- Mogło być lepiej. Oczywiście Choinka przejęła dowodzenie.
- A któż by inny – prychnął trochę zły. – Jedziesz ze mną na trening? Chłopcy się ucieszą.
- Niech będzie. – Zgodziłam się od razu. Co go zdziwiło. Sama byłam zaskoczona swoimi słowami. Nagle zapragnęłam zobaczyć się z siatkarzami. To nie jest normalne.
Jechaliśmy krócej niż zawsze. Weszliśmy do budynku. Igła zatrzymał się przy drzwiach do szatni.
- Chcesz to wchodź- mrugnął i zniknął w środku. Tym razem nie wahałam się i pewnym krokiem weszłam za nim. Nagle czyjeś ręce objęły mnie i nagle stałam przytulona do czyjegoś nagiego torsu.
- A kto nas zwiedził?
- Chyba „odwiedził”, Alek- zachichotałam. – Są wszyscy? Nie przeszkadzam?
- Nie- puścił mnie. Chwycił koszulkę i założył na siebie. Oparta o framugę drzwi patrzyłam na mężczyzn w sportowych koszulkach.
- Olaaaaaa- Piotr zawył mi do ucha, aż się wzdrygnęłam.
- Zawału dostanę przez ciebie!
- I będziemy musieli cię ratować- wyszczerzył się Kubiak. Tak, już pamiętam ich wszystkich imiona. Po części to dzięki Krzyśkowi i jego wykładowi.
- To raczej umrę- zbladłam.
- A pierdoły pierdolisz- zmierzwił mi włosy Fabian.
- Ja tam z chęcią bym cię uratował- uśmiechnął się Lotman. Rozejrzałam się, bo kilku osób brakuje.
- A gdzie Zbyszek?
- Tęsknisz za mną?- mruknął mi do ucha, kolejny raz się wzdrygnęłam. Nawet nie zauważyłam, że podkradł się za moje plecy i od początku tam stoi!
- Chodzisz jak mysz- zmarszczyłam brwi.
- Uuuu to chyba pomyliłaś definicję myszy ze słoniem- orzechowe oczy Kosoka rozjarzyły się.
- A jaka jest definicja myszy?- zrobił głupią minę Igła.
- Mały Libero miotający się po boisku i wycierający kurz, żeby sprzątaczki nie miały nic do roboty- Niko zrobił minę niewiniątka.
- Niko! Po polsku a nie angielsku! My w Polsce! My Polacy!- Michał Kubiak pomachał do kolegi.
- Nie guzdrać się!- krzyknął trener.- Za minutę dodatkowe okrążenia!- Siatkarze jak na komendę wstali. Jedni szybko pognali na salę, drudzy za nimi po drodze zakładając koszulki, inni w biegu wiązali buty (co naprawdę jest wyczynem). A ja spokojnie sobie doszłam na halę, gdy oni już biegali.
- Widzę, że koleżanka was odwiedziła- uśmiechnął się do mnie.
- Dzień dobry- przywitałam się, jak zawsze.
- A może chciałabyś poprowadzić ich rozgrzewkę?- zaproponował.
- W sumie… czemu nie!- klasnęłam w ręce. Teraz się odwdzięczę za tę pizzę i siłownię.
- Nieeeeeeeeee- głos Piotrka rozniósł się po całej hali.
- Właśnie, że tak. Oddaję ci wolną rękę- wskazał na siatkarzy.
- No to na początek dwadzieścia okrążeń!- zażądałam, za co zasłużyłam sobie pochmurne spojrzenia.  Jednak wykonali moje polecenie i o dziwo, Krzysiek pierwszy.- To teraz pajacyki.
- A co my w przedszkolu?!- oburzył się Bartman.
- Nie, ale z chęcią zobaczę, jak siatkarze robią pajacyki- zachichotałam złowrogo.
- Trenerze, ona wykorzystuje nas do niecnych planów!- wskazał mnie palcem Tichacek.  
- Ja również z chęcią zobaczę wasze pajacyki, chłopcy- uśmiechnął się tajemniczo. Siatkarze gapili się na niego jak na umysłowo chorego.- Na co czekacie?
- Ale…- Krzysiek w pół słowa zamknął usta, widząc nieustępliwe spojrzenie Andrzeja Kowala. – Ile tych pajacyków?- mruknął do mnie.
- Tyle co okrążeń- wzruszyłam ramionami. Gdy skakali, ja śmiałam się w duchu. Ileż może być zabawy przy takiej rozgrzewce! Po dwudziestu minutach oddałam pałeczkę trenerowi.- Chyba będę częściej wpadać na wasze treningi.
- A ja częściej ci będę oddawał rozgrzewki. Przynajmniej nie marudzili.
- Trener bawi się w Judasza?- spytał zirytowany Fabian. Wybuchliśmy śmiechem.


*** 

- Jak tam nasz zakład?- zainteresował się Paul, gdy wychodziliśmy z budynku. Już po treningu, odświeżeni siatkarze udawali obrażonych.
- Aktualny nadal- zapewniłam.
- Więc do środy- pomachał mi i zniknął.
- Nadal potrzebujesz towarzystwa do ćwiczeń?- napadł mnie kolejny raz Zbyszek.
- Jeśli masz czas jutro wieczorem… to spoko- uśmiechnęłam się. Wtedy podszedł Krzysiek.
- No, już mi się tu nie guzdraj! Iwona czeka.
- A nie obiad?- zachichotałam.
- Ciii, ale jej nie mów- przyłożył palec wskazujący do ust. Zamachnął się na mnie.- No, do samochodu!
- Idę przecież- mruknęłam. Obróciłam się do siatkarzy i im pomachałam.- Pa, pa!- Potem wsiadłam i odjechaliśmy. Nagle napadł na mnie Krzysztof.
- Spotykasz się z nim?
- Z kim?
- Zbyszkiem. Słyszałem waszą rozmowę.
- Podsłuchiwałeś?!- niemal krzyknęłam z oburzenia.
- Ola. Zadałem proste pytanie: spotykasz się z nim?
- Nie.
- Czyżby?- nie był do końca przekonany.
- On mi tylko pomaga…- zaczęłam się tłumaczyć.
- Więc jednak!- ale zamiast być zły, Igła szeroko się uśmiechnął.
- Chwila… nie ogarniam- przyznałam.- Nie jesteś wściekły?
- Dlaczego miałbym być?- teraz to on był zdziwiony.
- No bo tak pytałeś, jakby to było zakazane…
- A spotykaj się z kim chcesz, dziewczyno! Nie jestem twoim ojcem, żeby ci mówić co masz robić. Poza tym oboje jesteście dorośli…
- Igła! Ale my się nie spotykamy! Nie w taki sposób!- zamachnęłam się ręką.- On mi tylko pomaga na siłowni.
- Skoro tak mówisz…- wzruszył ramionami, ale nadal szeroko się uśmiechał. Westchnęłam i przewróciłam oczami.
- Krzysiek… mnie i twojego kolegę nic nie łączy. Jest dużo starszy ode mnie!
- Tylko pięć lat!
- Po co w ogóle mnie o to spytałeś? A nawet jeżeli, to byłbyś zły na mnie?
- Nie.
- Nie jesteś moim ojcem, żeby mi mówić takie rzeczy, Igła.- Na tym skończyliśmy. Nie odezwał się więcej.
Już w pokoju, rzuciłam torebkę na biurko i przebrałam się w luźne ciuchy. Usiadłam na łóżku i wyjęłam pamiętnik.

Wcale nie interesuje mnie, skąd u Krzyśka takie podejrzenia. To tylko czyta ciekawość. Co chyba i tak na jedno wychodzi. W każdym razie, dlaczego tak sobie pomyślał na mój temat? Wie, że nie przepadam za sportowcami. A to, że Zibi postanawia mi pomóc o niczym nie świadczy. Jest miły, a ja się zgodziłam bo potrzebuję pomocy. A żeby wygrać Chrzest Lotmana, musze być przygotowana. Przygotowana będę tylko wtedy, kiedy moim trenerem zostanie sportowiec. Proste.
Cała poranna próba była dziwna. Nikt na Kubę nie zwracał zbytniej uwagi, tylko na początku lekka spina była. Najprawdopodobniej postanowili udawać, że go tam nie ma. Postawiłam warunek i się zgodzili. Nadal nie wiem, co jest między moim przyjacielem a Alanem. Może kiedyś się dowiem. Jeśli chodzi o samego Morczewskiego… Trudno mi było z nim przebywać w jednym pomieszczeniu i do tego w towarzystwie jego dziewczyny i jej cienia. Przynajmniej sytuacja od września zmieniła się na tyle, że chłopak się do mnie odzywa gdy zobaczy. To tyle jeśli chodzi o romantyczną miłość między nami.
Ważniejsza sprawa. Wiem już, że Igła coś wie na temat mojego przyjazdu do Polski. Nie wytłumaczył i raczej nic nie powie. Ale i tak się dowiem. Będę prowadzić śledztwo. Kuba obiecał mi pomóc… Wiem, że coś tutaj nie gra. Zacznę od historii mojej matki. Dowiem się wszystkiego, gdzie mieszkała, kogo znała, dlaczego się wyprowadziła. Ona sama nigdy nie opowiadała o przeszłości. Ale mam nadzieję znaleźć w Rzeszowie jakąś jej koleżankę z tych czasów, gdy jeszcze tutaj mieszkała. Może w taki sposób dowiem się czegoś konkretnego.
Skoro nikt nie chce mi pomóc, sama znajdę odpowiedzi. 

I z takimi myślami wzięłam się za odrabianie pracy domowej z matematyki i polskiego.

*** 

Wybiegłam z domu z torbą w jednej ręce, szalikiem i rękawiczkami w drugiej, jednocześnie próbując zasunąć kurtkę. Dziś wieje zimny wiatr i pewnie w niedługim czasie spadnie śnieg. Autobus minął mnie, więc jeszcze przyspieszyłam. Biegłam sprintem, na szczęście poczekał na mnie. Lekko zdyszana wpadłam do środka i podziękowałam kierowcy. Kiwnął tylko głową i zamknął za mną drzwi. Przecisnęłam się między ludźmi na sam tył i usiadłam. Długo nie mogłam uspokoić oddechu. Mimo tylu treningów, nadal odczuwam wielkie zmęczenie. Po około dwudziestu pięciu minutach zajechałam na odpowiedni przystanek. Gdy tylko wysiadłam, na mojej drodze stanęła Jolka i Marta.
- O nie- jęknęłam.- Znowu ty…
- Po co wczoraj przyszłaś na próbę?- napadła mnie od razu ta pierwsza.
- Przecież „zgłosiłam” się do pomocy- zdziwiona wpatrywałam się to w jedną to w drugą.
- Nikt cię nie zapraszał- syknęła druga. Jola powstrzymała ją gestem.
- Wręcz przeciwnie! Alan bardzo chciał, żebym przyszła…- mina Choinki: bezcenna. Obrzuciła mnie wrogim spojrzeniem. – Naprawdę bardzo nalegał… I na koniec powiedział, że nie może się doczekać kolejnej próby!
- Ty zdziro- syknęła po raz kolejny Marta. Tym razem Jolka jej nie powstrzymywała. Z oczu ciskały błyskawice. Aż dziwne, że nie płonęła.
- Taaak… na pewno się ucieszy- rzuciła. Odwróciła się do mnie plecami i pomaszerowała na drugą stronę ulicy. Wpatrywałam się za nimi w osłupieniu. Co to miało być? Odczekałam aż znikną z mojego pola widzenia i również udałam się na plac LO. Na stałym miejscu na schodach stał Kuba i uśmiechał się do mnie promiennie.
- Twoja mina mnie przeraża- zachichotał, gdy się do niego zbliżyłam.
- Nie ma to jak poranna rozmowa z moją przyjaciółką- przewróciłam oczami i go przytuliłam. – Nie ważne zresztą. Ważniejsza sprawa to ta, o której wczoraj ci mówiłam.
- Obiecałem pomóc. Tylko nadal nie wiem w czym.
- W znalezieniu prawdy, Kubusiu- pociągnęłam go za sobą do środka szkoły. 



 *******
Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam! x100000 
Nie mogłam tydzień temu dodać rozdziału, gdyż nie miałam czasu :C 

Mam nadzieję, że to u góry Was usatysfakcjonuje ;p 

I taka kwestia... Dziękuje za wyświetlenia na moim STARYM blogu!! Kochani, w jeden dzień prawie tysiąc wyświetleń... WOW! Nie wiedziałam, że na poprzedniego bloga jeszcze ktoś będzie wchodził... BARDZO DZIĘKUJĘ!!


Mam jednak nadzieję, że ten blog również osiągnie rekordowe liczby wejść ;D 

JESTEŚCIE WSPANIALI! DZIĘKUJĘ <3

7 komentarzy:

  1. Cudne cudne cudne *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. od tamtego piątku sprawdzałam codziennie bloga, czy aby nie pojawił się nowy rozdział. xd i się doczekałam. :3 cuuuudwny! <3 czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ola jest rzeczywiście zdeterminowana by poznać tę tajemnicę; w sumie się nie dziwię :P Gdyby na mnie padło pewnie też starałabym się czegoś dowiedzieć...
    Ale wróćmy ;) Całe szczęście, że we wszystkich działaniach może liczyć na Kubę, mieć takiego przyjaciela to skarb :) i dobrze, że wreszcie zaczyna doceniać siatkarzy także jako normalnych ludzi :D (wiadomo o co mi chodzi, prawda? :P ) no i ten cały Alan... moja intuicja podpowiada mi, że Jolka będzie chciała za wszelką cenę skompromitować Olkę (ale jej się nie uda!) :D
    A teraz nie pozostało mi nic innego jak czekać na kolejną część :)
    Pozdrawiam i życzę weny na dalszą pracę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny rozdział! :D
    Ciekawe, co Igła ukrywa. Mi się wydaje, że jest ojcem Oli.
    Siatkarze robiący pajacyki? Widok bezcenny. :3
    Krzysiu w końcu jest wróżbitą, prawda? To mam nadzieję, że i tym razem się nie myli, i Zbysiu z Olą zaczną się spotykać tak na poważnie. No i będą razem!
    Pozdrawiam, buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest świetny :)
    No i dalej nierozwikłana zagadka z Igłą. O co tu chodzi ? Jaka chęć u Oli żeby poznać prawdę, w sumie każdy by chciał, gdyby to chodziło o nas :D Kuba mnie rozbawił tym zamknięciem Igły w piwnicy :) Dobija mnie ta Święta Trójca: Choinka, Marta i Alan.:) Ciekawe jeszcze jak Ola wypadnie na tym przedstawieniu :)?

    Czekam na następny. :)
    Pozdrawiam :)
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na ósemkę.:)
      http://wrytmiesiatkowki.blogspot.com/
      Pozdrawiam :*

      Usuń