piątek, 20 lutego 2015

Rozdział XVII



Kiedy wróciłam wszyscy już słodko spali. Nie mogę uwierzyć, że tyle czasu spędziłam z siatkarzem i wcale się nie nudziłam będąc sam na sam. Wzięłam prysznic. Potem usiadłam na łóżku i wyjęłam pamiętnik. Musiałam spuścić wszystkie emocje.

To jest dziwne. Nigdy nie myślałam, że będę się dobrze czuła w towarzystwie sportowców. Nawet o tym nie myślałam. A to wyznanie Zbyszka mnie troszkę zszokowało. Nie rozumiem, dlaczego akurat ja. I nie wnikam w jego prawdziwe zamiary. Pewnie będzie chciał to wykorzystać. Ciekawe jak. Samo to, że mi pomaga chociaż nie musi jest uroczę. I moja wdzięczność rośnie. Nie wiem, jak mu się odwdzięczę. A czeka mnie kilka kolejnych dni na siłowni. Nie mogę po moim „drugim drugiego chrztu” przestać. No właśnie… Ciekawe, co jeszcze wymyślą. Po opowieściach Bartmana boję się pomyśleć.
W poniedziałek to spotkanie do jasełek. Kuba obiecał iść ze mną. Jak jego obecność wytłumaczę Jolce, Marcie i Alanowi? Do tego jeszcze nie doszłam.
Za dwa tygodnie próbne matury. Nie wiem, mam się śmiać czy płakać? Absolutnie nie jestem gotowa na to. Będę musiała posiedzieć nad książkami. Znowu.
Co do Alana… Zagadał do mnie. Wcale się tym nie jaram, wcale. A tak na serio to bardzo. Ciekawe, jak nasza znajomość się rozwinie. I czy Kuba otworzy się w końcu przede mną i wyjaśni całą tę aferę. Nic tylko czekać. Do szału można człowieka doprowadzić.
A teraz idę spać. 

Zamknęłam z trzaskiem zeszyt i schowałam pod poduszkę. Koszulka zamoczyła mi się od mokrych włosów. Zwinęłam je w ręcznik i tak położyłam spać.


Wstałam po dziewiątej. Nikt mnie nie obudził, więc do kościoła idziemy na jedenastą najprawdopodobniej. Moje przypuszczenia potwierdziła Iwona.
- Dobrze, że już wstałaś- uśmiechnęła się, gdy weszłam do kuchni.- Dziś na jedenastą.
- Idziemy wszyscy?
- Tak- potwierdziła upijając łyk kawy. Sama podeszłam do dzbanka i nalałam sobie czarnego płynu.
- A gdzie Igła?- rozejrzałam się.
- Poszedł pobiegać- wyjaśniła stawiając przede mną kanapki z jajkiem, szynką serem i majonezem. Chwyciłam jedną i wtedy ktoś wszedł do kuchni. Wyczułam obecność Krzyśka, więc jak najszybciej zakryłam sobą talerz z jedzeniem.
- O, Ola- wyszczerzył się podchodząc do mnie od tyłu.- Co tam zajadasz?
- Na pewno nic, co by tobie smakowało- wykrztusiłam z pełnymi ustami, bo na raz zjadłam połowę kromki chleba, żeby jej nie porwał. Zajrzał mi znad ramienia i się jeszcze szerzej uśmiechnął.
- Naprawdę chciałaś mi wmówić, że nie lubię jeść?- nie odpowiedziałam tylko pochłonęłam kolejne kęsy kanapki. Wtedy on mnie od tyłu przytulił. Nie byłoby z tego nic dziwnego. Gdyby nie to, że jest mega spocony.
- Niee- pisnęłam i szybko wstałam odsuwając się od niego. Chciałam porwać talerz, ale on mnie wyprzedził.- To moje!
- Już nie- stwierdził gryząc chleb.
- Kolejny raz ukradłeś mi jedzenie- naburmuszyłam się.
- Takie życie- wzruszył ramionami. Widząc moją minę, trochę złagodniał.- No niech będzie… Masz jeszcze jedną, żebyś potem nie mówiła, że jestem dla ciebie niedobry.
- Bo jesteś!- przewrócił oczami. Poszłam do siebie i uszykowałam się do wyjścia do kościoła.
Dosiadłam się do ławki Ignaczaków. Rozglądałam się za znajomą postacią, lecz nigdzie go nie było. Zawiedziona, siedziałam zgarbiona i straciłam humor. Kiedy ksiądz i ministranci weszli, nawet nie zauważyłam i dopiero po chwili dołączyłam do stojących osób. W tej właśnie chwili ktoś stanął obok. Zerknęłam mało zainteresowana… O kurde! Alan uśmiechał się łobuzersko i również na mnie zerkał. Speszona odwróciłam wzrok. I przez całą mszę nie mogłam się skupić na tym, co ksiądz mówił.
Gdy wyszliśmy, chłopak zagadał.
- Jak ci się podobało kazanie?
- Było… pouczające- zmarszczyłam brwi ustawiając się tyłem do niego, by nie widział mojej miny. Zamoczyłam opuszki palców w wodzie święconej i się przeżegnałam. Zrobił to, co ja i przeszliśmy przed kościół. Iwona i Krzyśkiem rozmaili z jakimiś ludźmi, których nie kojarzę. Dzieciaki obok się bawiły.
- Daj spokój. Zawsze przy jego kazaniach zasypiam-mrugnął.
- Przecież nie spałeś- zmarszczyłam brwi. Chyba coś przeoczyłam…
- Bo byłaś obok- uśmiechnął się.- Wolałem na ciebie patrzeć niż słuchać księdza.
- Więc przyznajesz, że nie masz pojęcia o czym mówił?- upewniłam się.
- Tak.- zachichotał zrezygnowany.- To co? Będziesz jutro na próbie?
- Będę- przytaknęłam.- A ty?
- Ja muszę- skrzywił się. – Jo mnie zmusiła. Podobno mam grać jakąś ważną postać. Ale skoro ty jesteś… może nie będzie tak nudno- wyszczerzył się.- Chyba cię wołają.- Zerknęłam za siebie. Faktycznie Ignaczakowie siedzieli w samochodzie i czekali. A Igła dziwnie patrzył się w naszym kierunku.
- Dobra… idę, bo czekają- uśmiechnęłam się smutno.
- Do jutra.- odwrócił się i poszedł. Zrobiłam to samo i po chwili jechałam w stronę domu.
- Kto to był?- szepnął mi do ucha Krzysztof, gdy wysiadłam z auta.
- Alan- mruknęłam.
- Ten, co na niego narzekałaś? Ta twoja nieszczęśliwa miłość?- jego oczy zabłysły. Więc dlatego w samochodzie był taki milczący!
- Ach, ta twoja ciekawość…- westchnęłam teatralnie.
- Zanim będziecie ze sobą chodzić, chcę go poznać- ostrzegł.
- Znów bawisz się w tatuśka?
- Przecież jestem ojcem!
- Ale nie moim- prychnęłam niecierpliwie.
- To prawda- przyznał i się zamyślił. – Twoja mama dzwoniła do mnie. Powiedziała, że nie da rady przyjechać na święta.- Zacisnęłam mocno usta.- Posłuchaj…
- Wiedziałam, że tak będzie! Oni się mnie chcieli pozbyć po prostu!- wyrzuciłam to z siebie.
- Nikt się nie chciał ciebie pozbywać- uspokajał mnie. – Twoi rodzice nie mogą przyjechać. Nie wiem dlaczego, chociaż serdecznie ich zapraszałem. A święta… będziesz musiała spędzić z nami- nie słuchałam go, więc chwycił mnie za łokieć i obrócił w swoją stronę. Spojrzał głęboko w oczy.- Uwierz, że u nas możesz czuć się jak w rodzinie.
- Nie chcę wam psuć świąt!- spanikowałam.- Jestem tak praktycznie obcą osobą!
- Jakbyś nie zauważyła, to już stałaś się częścią naszego życia- uśmiechnął się. – Poznasz mojego brata i siostrę * i będzie kilka osób w twoim wieku.
- Ale to jest dziwne…
- Nie marudź!- pogroził mi, a po chwili szeroko uśmiechnął i zmierzwił włosy, mówiąc:- Moja mała Olcia!
- Ja ci dam małą Olcię!- wrzasnęłam zaczęłam go gonić do domu.

Po południu chwyciłam swój szkicownik i wyszłam za dom do ogrodu. Usiadłam na schodach i zaczęłam rysować. Tak po prostu, co mi przyjdzie do głowy. Po jakimś czasie stwierdziłam, że wyszło z tego coś dziwnego. Tył głowy. Z czarnymi włosami. I nosem. Alan.
- Piękny rysunek- usłyszałam za sobą głos Krzyśka.
- Hej! Nie podglądaj!- oburzyłam się i z trzaskiem zamknęłam szkicownik.
- Nie jest ci zimno?- spytał. Chociaż jestem w kurtce i bluzie.
- Nie- burknęłam. Dwie sekundy później siedział obok i patrzył na mnie.
- Nie obrażaj się… Nie chciałem ci przeszkadzać- był ewidentnie skruszony.- Przepraszam.
- Tak, przeszkodziłeś- westchnęłam. Wybaczyć mu? Do tej pory nikt nigdy nie widział moich szkiców. Oprócz tamtego incydentu z kotem w Anglii na werandzie.
- Przebaczysz mi to kiedyś, madame?- uśmiechnął się.
- Jakbym mogła nie!- przewróciłam oczami, a on objął mnie ramieniem i tak sobie siedzieliśmy.
- Masz talent- oświadczył.- Powinnaś to rozwijać.
- Nikt nigdy nie widział – oznajmiłam.
- Ale dlaczego?! – mocno był zaskoczony.
- Bo to jest… takie intymne. Rozumiesz? Jakbyś miał coś, czego nie chcesz dzielić z nikim.
- Rozumiem- uśmiechnął się lekko.- Ale jeśli cię poproszę…?
- Nie.
- Wiedziałem- skrzywił się, a po chwili znów na jego twarzy zagościł promienny uśmiech.- Co ty na to, żebyś jutro zdała kolejny chrzest?
- To już jutro?- zmarszczyłam brwi.
- Jeśli chcesz, przekonam Paula, żeby przełożyć…
- Czytasz mi w myślach!
- Bo ja jestem jasnowidz! Nie wiedziałaś?!- obruszył się. Zdezorientowana gapiłam się na niego.- No nie wierzę! Chodź, idziemy.- Klasną w dłonie i wstał.
- Dokąd?
- Do laptopa. Trzeba cię w końcu uświadomić, że jest coś takiego jak Internet.
I wszedł do domu. Po krótkim wahaniu udałam się za nim. Gdybym tego nie zrobiła, pewnie sam by przyszedł i zawlókł do środka. Po nim nigdy nie wiadomo.
- Chodź tutaj!- rozkazał w salonie. – Siadaj na kanapie.- Wykonałam polecenie, wtedy on dołączył się do mnie. Na kolanach trzymał czarnego laptopa i włączył wyszukiwarkę. Wpisał: „Igłą Szyte”. Jako pierwsze wyskoczył jakiś blog. Potem w kolejnej karcie otworzył youtube i wpisał tę samą frazę. – Proszę. Tutaj masz opisane wydarzenia siatkarskie, w których brałem udział. A to są moje filmiki.
- Filmiki?
- Tak. Z reprezentacji. Oglądaj od najstarszego.
- Ale…
- Uznaj to jako pracę domową- wyszczerzył się.- A ja idę zrobić kolację.
Nie wiem jakim cudem, ale w ciągu piętnastu minut wciągnęło mnie, jak dobry film. Nawet nie zauważyłam, kiedy Sebastian się do mnie dołączył. I chociaż nie znam wielu osób, a niektóre kojarzę, to śmiałam się jak głupia. W końcu Krzysiek przeszedł do mnie i oglądając filmiki z Londynu, przedstawiał mi każdego siatkarza. Po godzinie wiedziałam kim jest Kurek, Winiarski, Możdżonek i Konarski.
- To teraz cię przepytam!- klasnął w dłonie.- Jak wygląda Marcin Magneto Błękitna Stal Drzewo Możdżonek?
- Czy dłuższej ksywki nie da się wymyślić?- zachichotałam.
- Da, ale w końcu nikt by nie zapamiętał- wzruszył ramionami.
- A więc Marcin to ten najwyższy, którego mierzył przy ścianie jakiś chińczyk. I który się zgubił.
- Bardzo dobrze! Kolejna runda… Kurek!
- Kojarzy mi się tylko z kranem- przyznałam.- Ale wiem, że to ten co takie bomby sadzi, jak to ująłeś. I wiem, że raz miałeś przez niego siniaki na rękach!
- A bo to raz- prychnął.- On mógłby być saperem. Serio… tylko zamiast z karabinu, strzelałby piłkami do siatkówki! Żebyś go lepiej zapamiętała… Bartek reklamuje Monte. Chwila… tutaj jest filmik.- Włączył na yt.
- Tak, teraz go skojarzę od razu- przyznałam.- I pomyśleć, że uwielbiam Monte…
- Takie życie- wzruszył ramionami.- Dobra… kolejny! Michał Winiarski.
- On ma piękne oczy- rozmarzyłam się.- Takie niebieskie… Jak morze… Mogłabym w nich pływać… a nawet utonąć…
- Czekaj, wyjdę. Wtedy będziesz mogła kontynuować- udawał wstrząśniętego.
- Ale przyznaj, że jest przystojny!
- Ja nie gustuję w mężczyznach- wzruszył ramionami.- Ale tak czysto hipotetycznie… jest. Ma żonę i dwóch synów.
- Pewnie są równie piękni, jak on…- uśmiechnęłam się.- Musisz go mnie przedstawić!
- O, wiedzę, że zmieniłaś zdanie! Teraz kochasz siatkarzy?
- Do kochania to daleko- prychnęłam.
- Czyi mnie nie kochasz?- zrobił smutną minkę.
- Oj, oczywiście!
- Nie kochasz?
- Eh, niech ci będzie. Kocham.
- Zdałaś egzamin!- wyszczerzył się.
- Czyli, że jakbym powiedziała, że nie… to bym „oblała”?!
- Dałbym ci jeszcze jedną szansę.
- O, jakiś ty łaskawy!
- Igła Łaskawca.- poruszył śmiesznie brwiami.- Podoba mi się.
- Czujesz to, co ja?- spytałam wąchając powietrze.
- O kurwa!- zaklął. Pierwszy raz powiedział takie słowo w domu. Nigdy nie przeklinał w obecności domowników. Nie wyjaśniając, pobiegł do kuchni. Odłożyłam laptopa i podążyłam za nim. Wybuchłam śmiechem, kiedy ujrzałam Krzyśka próbującego ogarnąć kipiący makaron, wrzący sos i jednocześnie robiącego miejsce na blacie, co wiązało się z tym, że większość rzeczy prawie pospadywała, gdyby w ostatniej chwili ich nie chwycił.- Ha! Refleks siatkarza- wyszczerzył się i w tym momencie zsunęła mu się z rąk szklanka. Podbiegłam natychmiast i ją chwyciłam.
- Faktycznie masz refleks- żachnęłam się.
- Spokojnie, wszytko pomału ogarniam.- Wykonał jego zdaniem uspokajający gest rękami.
- Czy ty kiedykolwiek gotowałeś?!
- Jasne, że tak. Zagadałaś mnie, to dlatego sos będzie przypalony, a makaronu starczy tylko po dwie nitki na osobę.
- Jasne, to teraz będzie moja wina?
- To ty powiedziałaś!
- Serio?!- oburzona, zebrałam z kuchenki makaron i rzuciłam w Igłę. Przez chwilę stał jak wryty ocierając twarz.
- I ty Brutusie na mnie z makaronem?!- ryknął, odwdzięczając się tym samym. Pisnęłam. Okładaliśmy się makaronem, aż w końcu ktoś wszedł do kuchni.
- Co tutaj się dzie… A!- Iwona zatrzymała się w progu i z przerażeniem patrzyła na swoje królestwo. Krzysiek wstrzymał w górze rękę z makaronem, którym chciał we mnie ponownie rzucić. – Krzysztof! Miałeś zrobić kolację, a nie nowe wnętrze!
- No ale zobacz, kochanie… Teraz jest bardziej oryginalnie. W tych czasach takie kuchnie są modne!
- Modne kuchnie z makaronem fruwającym w powietrzu?!
- To może lepiej posprzątamy…- bąknęłam zawstydzona.
- Mam nadzieję, że kuchnia wróci do NORMALNEGO stanu. I wy też…- posłała znaczące spojrzenie mężowi, który z błyskiem w oku mrugnął do mnie. Gdy tylko wyszła, wybuchliśmy śmiechem.
- Wyglądasz jak potwór makaronowy- wykrztusiłam.
- Nie ma takiego potwora!- sprzeciwił się.
- Bo jesteś wymierającym gatunkiem!- znów zaczęliśmy się śmiać.
- Tobie natomiast jest z tym do twarzy- zachichotał i dostał ode mnie kolejną porcją makaronu we włosy. Trochę zajęło nam to sprzątanie. Przy okazji uśmiałam się, jak już od dawna się nie śmiałam. Po tym, gdy uprzątnęliśmy kuchnię, ścigaliśmy się do łazienki. Igła wygrał, więc czekałam pod drzwiami i nabijałam się z niego, że nigdy się nie pozbędzie jedzenia z włosów. Aczkolwiek to ja miałam największy problem. Jemu wyjmowanie makaronu zajęło dziesięć minut, a mnie pół godziny. Przy jego pomocy. Czasem zazdroszczę facetom krótkich włosów. Na przykład w takich sytuacjach.
- Możesz mi powiedzieć…- zaczęłam, gdy była chwila milczenia w łazience. Krzysiek stał za mną i przebierał w moich włosach. Jakkolwiek to brzmi.
- No?- mruknął wyjmując kolejne nitki ciasta całkiem skupiony.
- Kiedyś zacząłeś mówić o mojej mamie… Że się przyjaźniliście.
- I?- może mi się wydawało, ale na sekundę zamarł.
- Chciałabym żebyś dokończył.
- Przecież wiesz, że się znaliśmy. Co jeszcze?- uniósł brwi do lustra.
- No nie wiem. Może dzięki temu dowiem się, dlaczego mnie tu przysłała?- podsunęłam.
- Ola, nadal nie jesteś przekonana do Polski? I do mnie? Takiego przystojnego siatkarza?
- Oj, oczywiście… - mruknęłam.- Skoro się znaliście, to okej. Ale mogła ze mną przyjechać, poznać nas ze sobą. Czasem mam wrażenie, że ta sprawa ma drugie dno.
- Tak?- mruknął i szarpnął mnie za włosy, aż pisnęłam.- Przepraszam.
- Ty wiesz. Musisz wiedzieć!
- Czemu to drążysz? Nie uważasz, że to twoja matka powinna ci wszystko wyjaśnić?
- Ale ona nie chce. Więc może ty…
- Przykro mi. Nie dostałem jeszcze pozwolenia.
- Więc wiesz!- wrzasnęłam.- Masz mi powiedzieć!- odwróciłam się do niego przodem.- Nie bądź taki okrutny! Powiedz mi, proszę…
- Przykro mi- pokręcił głową i wyszedł. Przeklęłam się w duchu. Teraz przynajmniej wiem, że coś jest na rzeczy. Coś dziwnego.
I dowiem się, co to jest. Choćbym miała poruszyć niebo i ziemię!


____________________ 
* w opowiadaniu pojawi się starszy brat Igły i młodsza siostra




*******
Hejo ;D Jak Wam się podoba? Starałam się żeby był taki przyjemny w czytaniu. Na ile mi się to udało? ;)

Zdycham w szkole! Naprawdę ja nie wiem, jak przeżyję ten kolejny tydzień. Codziennie jakiś sprawdzian albo kartkówka. :<

Przepraszam, że w ostatnią niedzielę nie dodałam rozdziału, który miał się pojawić. 
Mam nadzieję, że tym wynagrodziłam chociaż troszkę ;o

Dziękują za wszystkie komentarze! <3
Niestety dopiero dziś mam chwilkę czasu żeby nadrobić czytać Wasze opowiadania. 

Do następnego ;**


11 komentarzy:

  1. Kocham ten blog <3
    Igła i Ola rzucający się makaronem hahhahaha....:) ta scena była świetna. Zastanawia mnie o co chodzi z matką Oli i Krzyśkiem. Może Igła jest ojcem Olki ? To by było ciekawie. :D Czekam na kolejny :)
    A jak masz chwilkę zapraszam do siebie :D
    http://wrytmiesiatkowki.blogspot.com/
    Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  2. makaronowy Igła - ciekawie.. xd czyli Krzysiek wie o co chodzi z mamą Olki.. coś mi się wydaję, że Zbyszek pomoże Olce poznać prawdę.. xd w każdym razie czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały, bo ten był cudowny! <3 pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! :D
    Igła jest ojcem Oli! Przynajmniej tak mi się wydaje.
    Tak w ogóle to uwielbiam Krzysia. Fajnie, że próbuje nawiązać bliższy kontakt z nią i robi wszystko by się, jak najczęściej uśmiechała.
    Makaronowa kuchnia? Musiała przekomicznie wyglądać.
    Pozdrawiam, buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny! *.*
    Test z Igłą Szyte - takie to mogłyby być w szkole :)
    Ale wracając do opowiadania. Myślę, że Ola nie odpuści i za wszelką cenę będzie chciała poznać prawdę, jakakolwiek ona by była.
    Wojna na makaron- mega :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie:
    http://milosc-jak-wino.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  5. Bitwa na makaron była boska :D śmiałam się jak głupia do ekranu ;)
    Co to za tajemnica? To mi najbardziej spokoju nie daje :/
    I czekam już na następny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na niedzielne popołudnie :) http://podroz-do-raju.blogspot.com/2015/02/czesc-vii-marzec.html :) Zapraszam :)

      Usuń
  6. Igła ojcem Oli!!! ------> o tym przypuszczeniu pisałam Ci już kilkakrotnie, ale teraz jestem już prawie tego pewna! ;> to jego zachowanie utwierdza mnie w tym przekonaniu.
    Ciekawa jestem kiedy Ola poprowadzi prywatne śledztwo i dowie się prawdy. Bardzo jestem ciekawa, ale znając ciebie, oraz to jak bardzo lubisz trzymać nas w napięciu szybko się nie dowiemy ;)

    Zastanawiam się jak Alan i choinka zareagują na Kubę, czy od raru zeżrą go wzrokiem czy może dojdzie do ostrej wymiany zdań.

    No i kiedy w końcu Ola zda sobie sprawę że ten cały pożal się Boże Alan to nic nie warty dupek! ;)

    Czekam niecierpliwie na następny, równie wspaniały jak i ten! ;)

    Ściskam mocno, pozdrawiam, buziaczki ;***
    Alexia ;***

    OdpowiedzUsuń
  7. Nadrobiłam
    rozdziały, więc skomentuje :)
    Jeszcze podobnej fabuły do Twojej nie czytałam. Do tego jeszcze Igła
    zachowuje się tutaj, jak on (według mnie) i jest Zibi *=* Normalnie
    idealnie :D
    Zastanawia mnie fakt, co się dzieje z rodzicami Oli, że nawet na święta
    nie przyjadą ;/
    Pozdrawiam!
    walczycomilosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. http://wrytmiesiatkowki.blogspot.com/
    Siódemka zapraszam :D

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny! :))
    czekam na następny, pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń