Rano wstałam
z uśmiechem na twarzy. Wczoraj wieczorem siedziałam z Igła, Iwoną i dzieciakami
w salonie. Oglądaliśmy TV. Jestem bardzo wdzięczna Ignaczakowi za tamtą
rozmowę. Troszkę rozjaśniło mi się w głowie. Plan na dziś to przeprosić Kubę i
być twarda przez caaaały dzień. Nie mam pojęcia, czy Alan dziś się do mnie
odezwie, chociaż mam taką cichą nadzieję.
Weszłam do
kuchni, gdzie usłyszałam głosy Sebastiana i Dominiki. Zobaczyłam, że jedzą
płatki z mlekiem, a Iwona stoi przy kuchni.
- Dzień dobry-
odezwałam się.
- Ola!-
ucieszyły się dzieciaki.
- Cześć-
spojrzała na mnie rozpromieniona kobieta. Ze zdziwieniem i troszkę zazdrością
zauważyłam, że mimo wczesnej pory, oraz zwykłych ciuchów, Iwona wygląda jak
księżniczka. Dokładnie takie samo wrażenie odniosłam, gdy pierwszy raz ją zobaczyłam. Dlaczego to ja nie mogę być taka piękna?!- Co zjesz?
- Cokolwiek.
A gdzie Krzysiek?- obejrzałam się.
-
Zapomniałaś?- zdziwiła się Iwona.
- Tatuś
pojechał na mecz!- krzyknęła Dominika i klasnęła w ręce. Zarumieniłam się,
kiedy uświadomiłam sobie, że faktycznie wczoraj o tym się dowiedziałam.
-
Przeprasza, zapomniałam- wyznałam.
- Tata
powiedział, żeby ci życzyć powodzenia. I że będziesz wiedzieć, o co chodzi-
wzruszył ramionami Sebastian.
- O, dzięki-
wyszczerzyłam się do siebie.- To ja może zjem to co wy- wskazałam na talerz
dziewczynki.
***
Siedziałam
przed wejściem do szkoły na schodach i nerwowo stukałam butami. Zerknęłam na
ekran telefonu. Kuba powinien już być…
- Hej, Ola!-
nagle obok pojawił się nie kto inny, jak Alan. Podskoczyłam przestraszona.-
Patrzysz na mnie, jakbym był duchem- zachichotał.
- Yyy… hej
Alan- uśmiechnęłam się.
- Co tu
robisz? Zimno jest- na znak, otarł dłoń o dłoń.
- Czekam… A
ty, co tak wcześnie robisz w szkole?
- Mam
dodatkową lekcję przed zajęciami- wyjaśnił i kucnął przede mną. Położył dłonie
na moich kolanach, żeby się nie przewrócić. Nagle zrobiło mi się gorąco. –
Przyjdziesz w poniedziałek?
- Nie wiem
jeszcze- odparłam wymijająco.- Dlaczego zależy ci, żebym przyszła? Bo chyba nie
myślisz serio, że pojednam się z twoja dziewczyną…
- Po prostu
chciałbym, żebyś była- wzruszył ramionami.- Fajnie będzie.
- No nie
wiem…- zrobiłam kwaśną minę.
- Obiecuję
ci, że Jo nie będzie ci dokuczać- przyrzekł, unosząc jedną dłoń, jak harcerz.-
Będę twoim stróżem- puścił mi oczko. Ale ledwo to dostrzegłam, bo za jego
plecami stał Kuba i patrzył na nas ze smutną miną.
- Eee,
okej…- wydukałam wstając. Zdziwiony również się podniósł. – To hej!- Nie
widziałam już jego, tylko skupiłam całą uwagę na moim przyjacielu. Zaczęłam
zbiegać po schodach. Wyhamowałam tuż przed nim.- Kuba!- Spojrzał na mnie
prawie, prawie beznamiętnym spojrzeniem. Ale ja zobaczyłam tam iskierkę.- Kuba,
przepraszam… Nie powinnam była! Ja wiem, że ty masz swoje tajemnice… Nie chcesz
mówić, nie mów. Ja rozumiem! Naprawdę to rozumiem. Tylko błagam, nie gniewaj
się na mnie! Nie rozumiem twojej niechęci do sprawy z Alanem, ale ja ciebie
potrzebuję. Naprawdę potrzebuję przyjaciela, którym ty jesteś. Mam Nat i Karo,
ale ich tu nie ma… Jesteś ty. Proszę, powiedz coś…
- Jak na
razie to nie dałaś mi się odezwać- pokręcił głową.- No ja nie wiem, Ola czy ci
wybaczę… No ja nie wiem…- nadal kręcił głową, ale widziałam. Widziałam, że ma
chęć się śmiać. – Czy zasługujesz na wybaczenie?
- Kuba!- rzuciłam
mu się na szyję z wielkim uśmiechem. Przytulił mnie mocno i kręcił ze mną
dookoła własnej osi.- Przepraszam.
- Nie
musisz- postawił mnie na ziemi i zerkał za moje plecy.- Ale Alan nie za bardzo
był zadowolony z tego, że go zostawiłaś i przybiegłaś do geja.
- Co tam
Alan! Ważne, że mi wybaczyłeś…- uśmiechnęłam się i dałam całusa w policzek.
- Nie
możliwe… Nie mogę uwierzyć, że go zostawiłaś i przyleciałaś do mnie- zaśmiał
się głośno.- O czym gadaliście?
- Próbował
mnie przekonać, żebym przyszła w poniedziałek na próbę.
- Jak to?
Nie idziesz?- zdziwił się.
- Sama?
Żebym tam na zawał zeszła?- prychnęłam.- Nie ważne.
- Właśnie
wtedy, gdy ja zdecydowałem się tobie pomóc, iść na tę cholerną próbę i cię
pilnować, ty stwierdziłaś, że nie ma sensu?!- wkurzył się.
- No tak, bo
po co mam iść bez cie… Chwila- zmarszczyłam brwi, a potem uniosłam jedną brew.-
Czy ty powiedziałeś, że tam ze mną pójdziesz?
- No
przecież bym cię nie wystawił na pożarcie Choince!- żachnął się. Z piskiem
rzuciłam się mu na szyję po raz drugi.
- Jesteś
najlepszym przyjacielem ever! Kocham cię normalnie!- krzyknęłam.
- A ja
ciebie nienormalnie kocham- zachichotał. Posłałam mu całusa w powietrzu i razem
weszliśmy do szkoły.
Mniej więcej
dwie godziny później przyszedł mi sms.
Kontakt: Zbyszek <3
Wiadomość: Przepraszam, że nie będę mógł dziś i jutro z Tobą ćwiczyć na siłowni ;c
Zdziwiona
jeszcze raz sprawdziłam kontakt, a później przeczytałam wiadomość. Czyli on
serio wpisał swój numer do mojego telefonu? Uśmiechnęłam się do siebie.
Dlaczego „Zbyszek <3”, a nie „Zibi”, czy jakoś tam? A mimo wszystko to
słodkie.
Odpowiedz: Wiem, że masz jutro mecz. Życzę powodzenia ;)
Wiadomość: Dzięki :D Jak przyjadę to obiecuję, że to nadrobimy!
Odpowiedz: Trzymam za słowo! Powiedz Krzyśkowi, że jestem mu bardzo wdzięczna.
Wiadomość: OK.
Na tym
zakończyliśmy. Prześledziłam ponownie rozmowę. Przez chwilę miałam zmienić
nazwę kontaktu na „Zibi”. Ale stwierdziłam, że po co? Niech będzie, jak jest. Potem
zastanawiałam się, dlaczego mnie przeprosił? Przecież to normalne, że musiał
jechać! Z drugiej strony miło było dostać takiego sms’a.
Ze szkoły
wyszłam dwie godziny wcześniej, bo zostaliśmy zwolnieni z angielskich. W domu
byłam po pierwszej po południu. Iwona czekała na mnie już gotowa.
- Gdzie
idziemy?- spytałam.
- Zobaczysz-
uśmiechnęła się.
- Ile będzie
mi potrzebnych pieniędzy?
- Nic. Ja
płacę.
- No daj
spokój… Nie możesz…
- Mogę,
mogę. Chodź!- pociągnęła mnie za rękę w stronę drzwi. Po pół godzinie okazało
się, że zabrała mnie do Spa. Poszłyśmy na masaż, maseczki na twarz i
manicure.
- Dziękuję,
że mnie tu zabrałaś- westchnęłam z rozkoszą.
-
Wiedziałam, że ci się spodoba!- ucieszyła się.- Stwierdziłam, że obu nam się
przyda chwila wytchnienia. – Po chwili spytała:- Nadal tęsknisz za Anglią?-
Zmarszczyłam czoło.
- Tak. Ale
ból jest już mniejszy. Naprawdę czuję się u was dobrze- posłałam jej szczery
uśmiech.- Tyko nie wiem, co ze świętami.
- Krzysiek
rozmawiał z twoją mamą. Nie mogą przylecieć do Polski.
- Dlaczego?
- Tego nie
wiem- odparła z westchnieniem.
- A ja nie
mogę jechać do nich- zrozumiałam. Tylko kiwnęła głową. Nadal nie rozumiem, o co
chodzi moim rodzicom. Pogodziłam się z myślą, że będę tutaj tkwić przez 12
miesięcy, ale nie z tym, że nie powiedzieli mi prawdy. – Igła coś wie, prawda?
- Jego
pytaj- zbyła mnie. Niepocieszona, znów oparłam się o miękkie oparcie fotela.
***
W sobotę
wieczorem wrócił Igła. Akurat jadłam kolację, a on stanął cicho za mną. Nie
zauważyłam jego obecności, ale po chwili sam dał o sobie mocno znać. Wzięłam
kolejną zrobioną przez siebie kanapkę. Ugryzłam i stwierdziłam, że brak jej
ketchupu. Obróciłam się i…
- O
cholera!- wrzasnęłam, chwytając się rękoma za klatkę piersiową. Krzysiek zaczął
chichotać.- Ty idioto!
- Miło mnie
witasz- wyszczerzył się.
-
Wystraszyłeś mnie!- oskarżyłam go.
-
Przepraszam- wzruszył ramionami bez cienia skruchy. Co za człowiek! Usiadł obok
mnie przy blacie. Wyjęłam ketchup z lodówki i nalałam sobie na kanapkę. Nie
chcąc, aby dodatek stał w cieple z powrotem włożyłam go do lodówki. Po
sekundzie usiadłam przy nim z zamiarem pożarcia swojej zdobyczy. Niestety
takowej nie znalazłam na talerzu. Moja mina zbity z pantałyku rozśmieszyła go.
- Czy…- palcem
wskazującym pokazywałam to na niego, to na talerz z uniesionymi brwiami do
góry. – Zjadłeś moją kolację!- oburzyłam się.
- Tę
okruszynkę?- spojrzał na mnie spod rzęs.- Głodny byłem.
- Trzeba
było sobie zrobić!- uniosłam w znaczącym geście ręce do góry. Potem wyjęłam
kolejną kromkę chleba i posmarowałam masłem. Nałożyłam ser i ogórka. Wstając z
wysokiego krzesła zmierzyłam Krzyśka wzrokiem.- Nawet nie próbuj!
- Przecież
nic nie robię- zachichotał.- Gdzie reszta?
- Jeszcze
nie wrócili ze sklepu- wyjaśniłam ponownie siadając obok pożeracza moich
własnoręcznie zrobionych kanapek. Na szczęście JESZCZE tam były. – A jak mecz?
Nie pochwaliłeś się jeszcze!
- Nie
wierzę. Naprawdę? To chyba dlatego, że zbytnio cię to nie interesuje…- zamyślił
się.
- No daj
spokój- żachnęłam się. – To jak?
- Trzy do
jednego dla Resovii- wyszczerzył się.
- Brawo-
pogratulowałam z kanapką w ustach. Wtedy usłyszeliśmy głosy dochodzące z ganku.
- Ja! Najpierw
ja!- krzyczał Sebastian.
- Nie!-
pisnęła Dominika i jak tornado wlecieli jeden za drugim do kuchni. Chłopiec
trzymał w ręce jakąś zabawkę, a dziewczynka próbowała mu ją odebrać. Za nimi
weszła Iwona.- Tatuś!- Pisnęła Dominisia i rzuciła się na Igłę, następny był
Sebastian, więc ja ewakuowałam się na drugi koniec pomieszczenia, żeby nie zrzucili mi
gorącej herbaty. Iwona podeszła do męża i pocałowali się. Jak to możliwe, że
niektórzy ludzie są ze sobą tyle lat… i wytrzymują ze sobą. Ja osobiście, nie
wiem czy dałabym radę wytrzymać z Krzyśkiem tyle czasu. Podziw i szacuj dla
Iwony.
-
Gratulacje- uśmiechnęła się do niego.- Głodny?
- Tak. Nie
najadłem się zbytnio tym, czym mnie nakarmiła Ola- mrugnął do mnie.
Przewróciłam oczami. Dzieciaki siadły na kolanach taty. – Co tam ciekawego
trzymasz, Seba?
- Samolot.
Zobacz, zaraz go wypróbuję!- podekscytowany zeskoczył na płytki, a za nim
siostra.
- Tylko nie
w kuchni!- ostrzegła Iwona, która już coś przygotowywała na ich kolację.-
Będziesz też jeść?- zwróciła się do mnie.
- Yy, nie.
Już jadłam.
- Cud, że
nie umarłaś jeszcze z głodu jedząc tak „obfity” posiłek- prychnął Krzysztof.
- Nie każdy
je tyle, co słoń- uśmiechnęłam się do niego szeroko. Zaprzestał tej sprzeczki,
bo dzieci już wołały go do swojego pokoju. Iwona zaśmiała się i zerknęła na
mnie.
- Jesteś
jedyną osobą w tym domu, która potrafi się z nim droczyć- uśmiechnęła się
jeszcze szerzej.
- Ktoś musi-
wzruszyłam lekko ramionami.- Jestem ci potrzebna?
- Nie,
poradzę sobie- odparła mieszając coś.
- Okej, jak
coś jestem w salonie.- Skinęła mi głową, więc wyszłam. Przeszłam na drugą
stronę korytarza i usiadłam na miękkiej kanapie włączając TV. Po niecałych
dziesięciu minutach, dostałam sms.
Wiadomość: To jak?
Gotowa na trening?
Odpowiedz: Błagam,
tylko nie dziś… mam zakwasy :/
Wiadomość: To nie wiesz,
że trening czyni mistrza? Spójrz na mnie! :D
Odpowiedz: Taaaa ideał
do naśladowania haha
Wiadomość: To jak?
Dawno Cię nie widziałem. Chociaż spacer?
Odpowiedz: Zbyszek,
widzieliśmy się niecałe dwa dni temu! Poza tym nie jesteś zmęczony? Właśnie
wróciłeś z meczu…
Wiadomość: No co ty. Z Tobą zapomnę o zmęczeniu ;p
Westchnęłam
z rozpaczą. Dlaczego tak mu zależy na spotkaniu?
Odpowiedz: Nie słódź
już tak, nie słódź.
Wiadomość: Za 10 minut
pod Twoim przystankiem.”
Zaskoczona
niemal wypuściłam telefon z ręki. Jakim cudem on chce być na miejscu za 10min., kiedy do domu Ignaczaków ma jakieś 25min?
Wiadomość: Pośpiesz
się, bo marznę!
Otworzyłam
szeroko buzię. Czyli on już tam czeka? O Mój Boże! Zerwałam się na równe nogi,
dzięki czemu kolejny raz tego dnia moje uda przeszył rwący ból. Szybkim krokiem
zamknęłam się w pokoju. Wyjęłam ulubioną bluzę z szafy i zmieniłam dresy na
dżinsy. Wzięłam telefon i niemal wybiegłam do ganku. Po drodze z rozpędu
wpadłam na Krzyśka.
- Gdzie się
wybierasz?- spytał idąc za mną do ganku.
- Na spacer-
wyjaśniłam szybko, ledwo mnie zrozumiał.
- Z kim?-
spojrzałam na niego. Patrzył na mnie jak by miał mi zabronić.
- Nie baw
się w mojego ojca- wkurzyłam się.
- Chcę
wiedzieć tylko, czy z Kubą, czy z Alanem?- wyjaśnił. Jestem pod wrażeniem, że w
ogóle zapamiętał imię tego drugiego, bo tylko raz je powiedziałam. No, może
dwa. Wiążąc buta, zastanawiałam się, czy powiedzieć mu prawdę, czy skłamać.
Kubuś pewnie by mnie krył, jak zawsze.
- Z Kubą-
odparłam po chwili wahania.- Mam swój klucz- pomachałam mu i wybiegłam z domu.
Było już ciemno na dworze, ale na szczęście świeciła latarnia na ulicy. Wyszłam
z placu bez żadnych niespodziewanych komplikacji. Mam tutaj na myśli Azura. Gdy
doszłam do przystanku, wysoka postać w kapturze już na mnie czekała.
- Cześć,
Sowa- uśmiechnął się.
- Heejj…
Możesz mi powiedzieć, co ty wyprawiasz?- zapytałam zirytowana.
- Wyciągam
cię na spacer- uśmiechnął się ukazując piękne, białe zęby.
- Uważaj, bo
pomyślę, że jesteś jakimś zboczeńcem- zażartowałam.
- Serio aż
takie złe rzeczy o mnie myślisz?- udawał oburzenie.
- Tak mi się
wymsknęło- zachichotałam.- To gdzie idziemy?
- Na spacer-
odparł kierując się w przeciwnym kierunku niż przyszłam. Ruszyłam za nim.
- To
faktycznie wszystko wyjaśnia- prychnęłam zła. Chociaż próbowałam, nie mogłam
nadążyć za jego wielkimi krokami.- Czy mógłbyś zwolnić?
- Fakt, to
nie wyścigi. – jednak nie zwolnił, a przyspieszył. W końcu stanęłam. Aż on
zauważył, że mnie nie ma i zawrócił.- Co jest?
- Mówiłam
ci, że mam zakwasy. Chcesz mnie wykończyć! Moje nogi nie nadrabiają-
poskarżyłam się.
- Nie
marudź, tylko chodź. Musisz rozgrzać mięśnie- wyjaśnił. – Ćwicząc regularnie,
choćby idąc szybkim krokiem, szybciej pozbędziesz się zakwasów w nogach niż
siedząc na kanapie.
- Serio?-
ucieszyłam się.
- No
przecież- przewrócił teatralnie oczami.- Poza tym jest cieplej, jak się idzie
szybciej.
- Obyś miał
rację- westchnęłam i tym razem sama pokierowałam nas na drugą stronę ulicy. Po
kilku sekundach zrównał się ze mną.- To jaki jest nasz cel?
- A musi
być?
- Hm, chyba
nie- przyznałam.
- Więc
idziemy bez celu. Gdzie nas nogi zaniosą- uśmiechnął się. Miał dziś wyjątkowo
dobry humor. Może to przez ten wygrany mecz?
- Gratuluję-
szturchnęłam go łokciem. Miało wyjść w ramię ale przez mój niski wzrost, wyszło
trochę powyżej biodra.
-
Oglądałaś?- rozpromienił się jeszcze bardziej.
- Na tyle
nie zdurniałam!- jego twarz przygasła, ale bez wielkiego zaskoczenia przyjął tę
informację. – Ale Krzysiek się chwalił. A potem ukradł mi kolację i narzekał,
że nie pojadł.
- Cały on-
Zbyszek wybuchł śmiechem.
- A tak
serio- zaczęłam, Kidy troszkę się uspokoił.- Czemu chciałeś mnie widzieć? Coś
się stało?
-
Pomyślałem, że chociaż tak wynagrodzę ci za te opuszczone treningi- westchnął.
- Ty
naprawdę się tym przejmujesz- zszokowana aż zwolniłam kroku.
-
Oczywiście, że tak!- zerknął na mnie i również zwolnił.
- Mam
wrażenie, jakbyś bardziej się przejmował, niż ja- powiedziałam szczerze.
- Bo
obiecałem ci. A ja dotrzymuję słowa. Powiedziałem, że ci to jakoś wynagrodzę,
więc tak zrobię- uśmiechnął się lekko.
- Nie
pamiętam, żebyś mi to obiecywał…- próbowałam sięgnąć pamięcią do naszego
pierwszego treningu na siłowni. Żadne obietnice wtedy nie padły.
- A
pamiętasz, co ci powiedziałem? Zanim poszliśmy ciężko ćwiczyć?- zachichotał
przy drugim zdaniu. Myślami wróciłam do tamtego wieczoru. Wysiadł za mną z
samochodu i zakomunikował… zakomunikował…
- Że chcesz
być moim przyjacielem- szepnęłam do siebie kończąc zdanie w myślach, ale
usłyszał.
- I że chcę
ci pomagać, zawsze kiedy będziesz tego potrzebowała- dodał.
- Więc to
była twoja obietnica?- wyszczerzyłam się, bo uświadomiłam sobie, że mogę zyskać
kolejną ważną osobę w życiu. Tak jak mam już Nat i Karo. I Kubę. No… Igłę też.
- Tak. I
obiecuję, że słowa dotrzymam- położył dłoń na sercu, jakby chciał podkreślić
tym gestem swoją szczerość. Zbliżyliśmy się do kawiarni.- Chcesz kawy?
- Trochę za
późno na kawę. Ale gorąca czekolada…- zatarłam ręce i weszliśmy do środka. Tam
rozmawialiśmy jeszcze na wiele tematów. Dobrze mi się z nim spędziło te trzy
godziny. Nawet nie zorientowałam się, że tak szybko czas zleciał. Pośmiałam
się, gdy opowiadał mi różne przygody jego – jako zawodnika siatkówki. Ze
zdziwieniem muszę teraz przyznać, że nie podziewałam się po dorosłych
mężczyznach takich rzeczy, jakich się dowiedziałam. No i miałam asa w rękawie
na Krzyśka!
W końcu
wstaliśmy od stolika i wyszliśmy na zewnątrz. Uderzyło we mnie zimne powietrze
więc ciaśniej zapięłam kurtkę.
- Wracamy-
zakomunikował Zbyszek. Kiwnęłam nieznacznie głową i udaliśmy się w drogę
powrotną. Szliśmy w ciszy, ale żadnego z nas to nie krępowało. Miło było nie
rozmawiać przez chwilę i po prostu iść. Chowałam ręce głęboko w kieszenie.-
Zimno ci?
- Szalona ja
zapomniałam rękawiczek, ponieważ śpieszyłam się, żebyś długo nie czekał. To
nic.
- Nie nic,
ale wielkie coś- zmarszczył brwi. – Igła mnie zabije, jak coś ci się stanie.
- Obecnie
uważa, że jestem z Kubą- powiedziałam cicho rumieniąc się.
- Serio?
Uwierzył ci?- zaśmiał się, co przyjęłam z ulgą. Bałam się, że Zbyszek się
zezłości, kiedy mu to wyznam. Potem zdjął rękawiczki i mi je podał.- Trzymaj,
nie będziesz miała tak zmarzniętych rąk.
- Nie
musisz…- zaczęłam, ale przerwałam widząc jego naglący i nie znoszący sprzeciwu
wzrok. Założyłam czarne rękawiczki i od razu zrobiło mi się cieplej. – Dzięki.
Przez całą
drogę do domu tłumaczyłam mu moją skomplikowaną sytuację w szkole.
- Dam ci
jedną radę- powiedział na koniec, gdy odprowadził mnie pod płot Ignaczaków.-
Nigdy się nie poddawaj.
Potem odwróciłam się i odeszłam.
*****
Hej! :D Jak Wam mija weekend? Mam nadzieję, że czekaliście na kolejny rozdział...
Taki chyba... Dłuższy mi się wydaje? XD
Dziękuję za te ponad 8 tys. wyświetleń i komentarze! Uwielbiam czytać Wasze teorie, naprawdę xd
Wesołych walentynek! Mam nadzieję, że miło je spędzacie? ;p
Kolejny najprawdopodobniej pojawi się jutro wieczorem. Pozdrawiam ;*
Świetny! :D
OdpowiedzUsuńI tyle Zbyszka w tym rozdziale. Mówiłam ci, że go uwielbiam? Nie? To go uwielbiam. :D
Tak mi się tylko zdaję, że pod stwierdzeniem Bartmana: ''zostać twoim przyjacielem'' kryje się coś więcej i czuję, że Ola wpadła mu w oko i po prostu chce z nią spędzać, jak najwięcej czasu. Co oczywiście, jak najbardziej mi się podoba i jestem za, za takim przebiegiem wydarzeń! :D
Pozdrawiam, buziaki! ;*
Świetny!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :D
Pozdrawiam :*
Cudowny *.* oczywiście, że czekaliśmy :) Igła mnie rozbraja :) jest cudownym przyjacielem dla Oli :D taki starszy brat :) ogólnie miło tu się robi :) Zbyniu coś knuje :P
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się kolejnego :)
Zapraszam serdecznie :) http://podroz-do-raju.blogspot.com/2015/02/czesc-vi-luty.html :)
Usuńjejejeje jaki świetny. <3 Zbychu jest taki słodki. ^^ Igła miażdży system - jak na niego przystało.:D czekam na kolejny, pozdrawiam. :*
OdpowiedzUsuńCudaśnie.<3 Zbyszek taki przyjaciel...*.* az jej zazdroszcze :D Ciesze sie ze Kuba wybaczyczyl Oli :) Najlepsze jak ona olała Alana i pobiegla za Kuba.:) czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńBuziaki :***
Zapraszam na kolejny.
OdpowiedzUsuńhttp://wrytmiesiatkowki.blogspot.com/
zapraszam na kolejny. :d
OdpowiedzUsuńhttp://milosc-milosci-nierowna-bvb.blogspot.com/2015/02/rozdzia-19-kurde-no-klopp-nas-zabije.html
Rozdział świetny! *.*
OdpowiedzUsuńZibi taki opiekuńczy <3 uwielbiam! :*
Czekam na następny :D
Zapraszam do siebie na:
milosc-jak-wino.blogspot.com