Dwie godziny
później przed oczami miałam listę zawodników.
Ci ludzie
grali z Igłą w jednym składzie. Żadnego z nich nie znałam. Mój przyjaciel
uświadomił mnie, że nie łatwo będzie kogokolwiek z nich znaleźć. O większości
się nie słyszy, a niektórzy mieszkają poza granicami województwa
podkarpackiego. Ale Kuba przy ostatnim nazwisku podał dodatkową informację.
- To był
jego najlepszy przyjaciel.
- Był?
- Tak… - Ale
nic więcej nie dodał. Od razu skojarzyłam, że coś musi być z tym nie tak. Chciałam zapytać Krzyśka, ale
wtedy mógłby coś podejrzewać. Poszperałam na jego temat w necie. Okazało się,
że zginął w wypadku pozostawiając żonę i rocznego synka Adasia.
Z nim już
pogadać nie mogę, ale… Od razu zaczyna układać mi się plan działania. Nie mam
adresu- nic nie mam. Otworzyłam ponownie zdjęcia wysłane przez moje
przyjaciółki. Na fb wysłałam wiadomość Karolinie, żeby przysłała więcej fotek
jeśli ma. Po kilku minutach dostałam całą resztę. Prześledziłam napisany
ręcznie tekst przez mamę. Jej pismo gdzieniegdzie stawało się nieczytelne dla
mnie, chociaż już nauczyłam się go na pamięć. Było mi to potrzebne do wypisywania
usprawiedliwień do szkoły.
„Serce mnie boli, kiedy pomyślę o
wyjeździe. I oni nigdy się nie dowiedzą. A zwłaszcza on. To byłby wielki cios
dla jego rodziny. Nie czułabym się z tym dobrze. Iwona też by mnie
znienawidziła…”
- Wreszcie!-
krzyknęłam z ulgą.- Nareszcie jakieś imię.
Więc Iwona
też wie? A raczej nie wie. Nie ma pojęcia. A cały czas, wszystko co czytam
prowadzi do jednego. Że moim ojcem jest Krzysiek. Powoli chyba powinnam się
przyzwyczajać do tej myśli. Znów zadzwoniłam do Kuby.
- To on-
zaczęłam prosto z mostu.
- Kto?
- No Igła.
- Twoim
ojcem?
- Tak.
Chwila
milczenia.
- Skąd
wiesz? Masz stu procentową pewność?
- No nie…
Ale wszystko na to wskazuje! Wreszcie mama napisała jakieś imię. Iwona. Że nic
nie wie, bo gdyby … Zresztą przeczytam ci. Cytuję: „Serce mnie boli, kiedy pomyślę o wyjeździe. I oni nigdy się nie
dowiedzą. A zwłaszcza on. To byłby wielki cios dla jego rodziny. Nie czułabym
się z tym dobrze. Iwona też by mnie znienawidziła…”
- Okeeej, to jest dziwne.
- Wszystko
tutaj jest dziwne. Ale tak sobie myślę… Gdybym znalazła żonę przyjaciela Igły,
to może poznałabym prawdę?
- Całkiem
możliwe, że dowiedziałabyś się czegoś nowego. Ale bardzo prawdopodobne jest, że
ona też nic nie wie. No i najważniejsze. Nie masz jak do niej dotrzeć. Żadnego
kontaktu.
- Coś
wymyślę.
- Jak
zawsze- mruknął i się rozłączył.
***
Następnego
dnia w szkole znów nie było mojej przyjaciółki ukochanej Choinki i jej świty
Marty. Za to już na pierwszej przerwie otoczył mnie tłum chłopaków z zespołu
Alana.
- Siemka,
Ola!- wyrósł przede mną najniższy.
- Yyy, hej-
uśmiechnęłam się drętwo i próbowałam przejść między nimi i dostać się do
Sokołowskiego, który gdzieś tam na mnie czekał.
- Ale nie
uciekaj od nas, no… Ola, nie lubisz nas?- zasmucił się Karol.
- No co wy… Jasne, że lubię. Tylko…
- Tylko ona
próbuje dostać się do mnie- odchrząknął Alan. Natychmiast jego przyjaciele
odsunęli się ode mnie i ukazał mi się promienny uśmiech mego wybawcy.
- Tak
naprawdę to…- Już miałam powiedzieć, że szukam Kuby, ale się powstrzymałam.
Morczewski od razu zostawiłby mnie w spokoju, skoro tak bardzo się nie lubią.
- Tak, wiem.
Kuba czeka na ciebie przed szkołą- oznajmił a mnie zamurowało. Czy ja się
przesłyszałam?
- C-co? –
wyjąkałam.
- Dopiero
przyjechał autobusem z tego co wiem- uśmiechnął się.- Szukałaś jego, prawda?
- Tak-
spuściłam wzrok gotowa na cios.
- Ok., to
chodź- posłał mi oczko i ruszył w stronę drzwi wejściowych (bardzo dużych swoją
drogą). Stałam w miejscu jeszcze przez kilka sekund, a później ruszyłam za nim.
Gdy wyszłam, ujrzałam dziwny widok. Kuba i Alan cicho o czymś rozmawiali.
Szczęka opadła na całego. Chyba to ich jeszcze bardziej rozbawiło.
- Co tak
stoisz?- Kuba pierwszy przerwał i natychmiast przybrał dokładnie taki sam ton,
jak za każdym razem gdy Alan był w pobliżu. Podeszłam do nich i uważnie każdemu
się przypatrywałam. Alan wciąż ten luźny styl, niczym się nie przejmował. Kuba
się trochę spiął.
- Jutro-
odezwał się w końcu Alan- wraca Jo i Marta. Będzie oficjalna próba. Przyjdźcie
po szóstej lekcji.
- Super. Od
razu poprawił mi się humor- zadrwił mój przyjaciel.
- Też nie
jestem zadowolonym, że biorę w tym udział- przerwał mu ostro drugi. – Ale
raczej nie mam wyjścia.
- Dlaczego?-
wtrąciłam nagle zaciekawiona. Czyżby Jolka mu KAZAŁA? – Przecież to nie żaden
przymus.
- Bycie
chłopakiem gwiazdy szkolnej oznacza poświęcenia- uśmiechnął się i poszedł.
-
Wiedziałam! Ona go unieszczęśliwia!- klasnęłam w ręce zafascynowana odkryciem,
a jednocześnie wkurzona.
- A tobie co
do tego? Nie widzisz, że jemu to odpowiada?- mruknął nie wiadomo na co zły Kuba
i wszedł do szkoły. Przewróciłam oczami i wbiegłam za nim. Dogoniłam go na
środku korytarza i zatrzymałam.
- O czym
gadaliście?
- O niczym.
- Powiedz.
- Nie.
- Hej! To ja
mogę ci się zwierzać, a ty mi nie? To niesprawiedliwe! – niemal tąpnęłam butem
jak małe dziecko.
- Dobra,
okej.
- Poddajesz
się?- ucieszona podskoczyłam lekko.
- Mówiliśmy
o tobie.
- A
dokładniej?
- Pytałem,
gdzie jesteś i czy znóaw ma zamiar cię porwać. On na to, że
wcale cię nie porywał. Sama poszłaś i fajnie się bawiłaś. Tym dał mi do
zrozumienia, że przy mnie się nudzisz i marnujesz. Wiesz, że czasem sam mam
takie wrażenie?
- Czy tobie
odbiło? Ja się nudzę przy tobie? Kuba, no sorry. Na jakiej lekcji potrafię
przesiedzieć pięć minut bez gadania z tobą? Lub roześmiania się z twojej miny?
Nie wspominając o przerwach i czasie spędzonym poza szkołą…
- Dobra,
dobra. Ja tam swoje wiem. – Ruszyliśmy dalej.
- Ale nie
skończyłeś mówić!
-
Skończyłem.
- Nie! Nie
powiedziałeś, czy ma zamiar mnie porwać znowu.
- Przecież
powiedział, że on cię nie porywa, nie?- zachichotał.
- Ale z
ciebie idiota!- trzepnęłam go w ramię. Udaliśmy się na lekcję języka
angielskiego. Potem dwa w-fy, matematyka polski i wos. Gdy wychodziłam z
ostatniej lekcji, nagle coś pociągnęło mnie do tyłu i znalazłam się między
ścianą a jakimś chłopakiem. Od razu poznałam, że to Alan.
- Matko
Święta!- chwyciłam się za klatkę piersiową lekko przestraszona.
- To tylko
ja- wyszczerzył się.
- Chcesz
mnie wystraszyć na śmierć?!- wkurzyłam się.
- Sorki…
Chciałem się zapytać czy przyszłabyś dziś na mecz mojej drużyny w turnieju.
- Co?-
zrzedła mi mina. O nie, tylko nie to!
- No wiesz… Turniej
między szkołami. Dziś o osiemnastej na naszej hali.
- Wiesz co…
Nie wiem, czy będę miała czas… - próbowałam się wykręcić. No serio, musiał mnie
o to zapytać?!- Czemu Jolka z tobą nie pójdzie?
- Jeszcze
jest przeziębiona- wyjaśnił szybko.- To jak? Będziesz?
- Alan…
Zobaczę. Przyjdę, jeśli nic mi nie wypadnie innego- udawałam entuzjazm.
- Okej-
uśmiechnął się smutno.- Mam nadzieję, że jednak będziesz. Wszyscy się ucieszą.
Ja tym bardziej- mrugnął do mnie i poszedł. Oparłam się o ścianę i wypuściłam
wstrzymywane powietrze w płucach. Dlaczego to nie może być kino, czy kawiarnia,
tylko mecz? Rozumiem, że wszyscy tutaj kochają sport. No ale bez przesady do
cholery! Teraz pytanie: Isć, czy nie iść. Jeśli nie pójdę, drugi raz może mnie
nie zaprosić. Może się obrazi… Jeśli pójdę będę się nudzić. Chyba, że wezmę ze
sobą kogoś… Igła? Kuba? Ciekawe, czy znaleźliby czas. W ogóle, to gdzie jest
Kuba?! Rozejrzałam się dookoła. Stał po przeciwnej stronie i obserwował mnie.
- Walka, walka…
- Iść, czy nie
iść? Poszedłbyś ze mną?- spytałam błagalnym tonem.
- Ja dziś
odpadam, niestety- zrobił smutną minkę.
- Nie ma
opcji, żebym nie poszła- zmarszczyłam brwi.
- Może twój
tata?- zachichotał.
- On nie
jest moim tatą!
- Tego nie
wiesz.
- A,
przestań mnie wkurzać. Igła pewnie będzie miał trening- wzruszyłam ramionami.
- No to nie
wiem.
- Ja też
nie.
***
- Serio
?- Okazało się, że Krzysiek ma zamiar
wyjść z Iwoną do restauracji. A mnie chcieli pozostawić dzieci. No nieźle.
- Ale ja je zgubię!-
przeraziłam się.
- W domu?
Nie sądzę- uśmiechnął się wiążąc krawat.
- Ale ja
miałam zamiar iść na mecz!- Zamarł i pomału odwrócił się w moją stronę. Jego
mina – bezcenna.
– No co?- bąknęłam.
- Czy ja się
przesłyszałem?- uśmiechnął się szeroko.
- Nie. Nie
przesłyszałeś się! Miałam zamiar iść na mecz, bo Alan mnie zaprosił. Jego
drużyna gra z jakąś inną szkołą dziś o osiemnastej.
- Przykro
mi, ale nie zmienię planów. Obiecałem Iwonce…
- Igła no!
Kurde, rozumiem. Ale ja musze tam być!
- Nie
wierzę, że chcesz- uśmiechnął się.
- Ty też
mnie chcesz jeszcze bardziej wkurzyć?
- Okej,
dobra- powiedział wzdychając. Poprawił kołnierzyk koszuli i powiedział: - Coś
wymyślę.
- Dzięki,
dzięki, dzięki!- Pisnęłam zachwycona. Wpadłam do swojego pokoju jak burza. Będzie
idealnie! Zawiozą dzieci do dziadków, ja pójdę na mecz, potem będę gadać z
Alanem… Co z tego, że nie będę miała pojęcia o co chodzi? Wybrałam ubranie na
mecz: Czarne legginsy i bluzka z rękawami ¾. Musi być pięknie. Będzie pięknie.
Zrobiłam
lekki makijaż. I wtedy przyszedł sms od Sokołowskiego:
Wiadomość: I jak? Idziesz na ten mecz? Sorki, że nie
mogę iść z Tobą ;c
Odpowiedz: Spoko, spoko ;* Igła wymyślił sobie, że mam się zająć
dzieciakami -,- Ale ma coś wymyślić żebym mogła iść.
Wiadomość: No to chyba dobrze, nie?
Odpowiedz: Zależy co wymyśli. On jest do wszystkiego
zdolny : ))
Wiadomość: Na pewno nie będziesz się nudzić xd
Odpowiedz: Ja? No co Ty! Mecze siatkówki to moje
życie! -,-
Wiadomość: No to baw się dobrze! Ja lecę na korki z
angola ;p
Odpowiedz: Czy ja Ci przypadkiem nie mówiłam, że mogę
pomóc z angielskim?
Wiadomość: Mówiłaś, ale wole profesjonalnego
nauczyciela. Przy Tobie się nic nie nauczę xD
Odpowiedz: Widzę jak we mnie wierzysz…
Wiadomość: To nie kwestia wiary. I dobrze wiesz, o co
mi chodzi xD
Odpowiedz: Dobra dobra. To ucz się Ty mój kujonku
Kubusiu <3
Wiadomość: Też Cię kocham <3
Pokręciłam
głową i odłożyłam komórkę. Spojrzałam w lustro po raz ostatni i wstałam do
przygotowanych ubrań. Za pół godziny powinnam być już na hali. Przebrałam się
szybko w łazience. Otworzyłam drzwi i wpadłam na kogoś. Ale z pewnością
wyższego, niż bym się spodziewała… Podniosłam głowę.
- Co TY
tutaj robisz?!
*****
Hejo ;) Mam nadzieję, że rozdział się podoba :D Jak myślicie, co się stanie podczas meczu?
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia ;**
Pozdrawiam <3