Następnego dnia rano wstałem chyba jako pierwszy. Po śniadaniu
udaliśmy się na trening.
- Rozgrzeweczka, panowie!- Wrzasnął trener.
Od razu przystąpiłem do działania. Moim nowym celem był
pierwszy skład na IO w Londynie. Ciężko pracowałem przez wiele lat, aby w końcu
odnieść sukces. Dodatkową motywacją było to, że na finale może pojawi się Ola.
Ta dziewczyna zawróciła
ci w głowie – pomyślałem z goryczą.- Dlaczego po prostu o niej nie zapomnisz?
To pytanie zadawałem sobie wiele razy. I ani razu nie
potrafiłem odpowiedzieć. Zazwyczaj szybko nudziłem się dziewczynami. Najdłużej
byłem z jedną – Tamarą. Była moim pierwszym zauroczeniem, pierwszą miłością…
Ale się wycofałem. W ostatniej chwili. Zawsze zwalałem winę na przymusowy
wyjazd z Włoch i opuszczeniu dziewczyny. Byłem młody, głupi.
Chociaż teraz… Zdaję sobie sprawę, że ją skrzywdziłem. A ona
wróciła. Tylko, że ja już nie jestem tamtym szczeniakiem.- Moje myśli zaczęły
znów krążyć wokół ostatnich 24h.
Nagle poczułem, jak piłka uderza mnie w głowę.
- Bartman!- Warknął Stefan. Tego dnia wyjątkowo nie był w
humorze nasz szkoleniowiec.
- No już, już…- Wziąłem Miksę i zaczałem się nią bawić.
- Nie wiem, czy ty udajesz, że mnie nie widzisz, czy naprawdę
jesteś ślepy?!- Krzyknął Ignaczak. Uniosłem głowę.
- Co tam, Krzysiu?
- Gramy!- Krzyknął i niecierpliwie machnął na mnie ręką.
Przewróciłem teatralnie oczami, co mu się oczywiście nie spodobało. Jednak nie
skomentował tego.
Posyłałem mu najtrudniejsze piłki, jakie byłem w stanie.
Jednak stary Libero dotrzymywał mi kroku.
- Nadal w formie.- Zaśmiałem się.
- Jeszcze nie mam medalu z Igrzysk. Potem mogę umierać.-
Odpowiedział z szerokim uśmiechem.
Cały Igła. Nigdy się nie poddaje…
***
Tym razem na kawę wybrałem się tylko z Kubiakiem i
Ignaczakiem. Cała reszta po morderczym treningu na hali, wolała iść spać.
Sam byłem zmęczony. Jednak po co spać, skoro można iść do
kawiarni, gdzie pracuje dziewczyna, która ci się podoba, ale totalnie cię
olała?
- Zbychu, musisz dać jej czas.- Uspokajał Igła.
- Miała na to wystarczająco dużo czasu.- Warknąłem.
- Ty nie wiesz…
- No właśnie do cholery!- Posłałem mu mordercze spojrzenie.
Kubiak instynktownie pojawił się między nami dwoma, by nas rozdzielić.
- Po jakiego my tam idziemy? Bo zapomniałem.
- Aby zobaczyć się z Olą.- Wyjaśnił mu Krzysiek.
- Czyli z Polskiego na nasze… Aby Zibi spróbował z nią
porozmawiać. Stary, w życiu.- Zaśmiał się.
Nie skomentowałem. Po prostu pozwoliłem sobie na wspomnienia…
Igła
zwykle punktualny, tym razem się spóźniał.
Stałem jak ten kołek
przed wejściem do szkoły ponad
gimnazjalnej w Rzeszowie i czekałem na dwóch kolegów z drużyny.
- Nie
wierzę, że dałem
się
w to wciągnąć…-
Westchnąłem spoglądając
na spacerujących po parkingu uczniów.
- To
lepiej uwierz, bo to dopiero początek.- Usłyszałem
za sobą.
-
Pocieszyłeś mnie,
Piter. Gdzie nasz Król Obrony?- Uniosłem
brew.
- Kazał
nam wejść ewakuacyjnymi z tyłu
szkoły i skierować się
do pokoju nauczycielskiego.- Przekazał bez
zająknięcia.
Czasem się zastanawiałem, czy
on aby na pewno nie został zaprogramowany jak robot.
- To
chodźmy.
Już
dawno zapomniałem, jak to wygląda.
Życie
oparte tylko na nauce, prawie bez siatkówki… Wzdrygnąłem
się.
Nagle usłyszałem
pisk.
-
Zbigniew Bartman!- Jakaś niska blondynka natychmiast do mnie
podbiegła.- Nowakowski!
- Też
ma imię.- Wtrąciłem,
ale ona nawet chyba nie usłyszała zbyt
zajęta podziwianiem naszych wspaniałych
twarzy.
- Wiesz
może,
gdzie jest pokój nauczycielski?- Delikatność i
spokój w głosie Cichego były
tylko pozorem. Znam go na tyle dobrze ( niestety ), że
wiem że zaraz wybuchnie śmiechem.
Środkowy
miewa swoje humorki, które cierpliwie muszę znosić.
Co prawda ostatnio to oni jakoś radzili sobie ze mną…
Chociaż sam nie wiem, jak.
Dziewczyna
pokazała nam drzwi, zrobiła
sobie z nami zdjęcie i popędziła
w drugą stronę z
bananem na twarzy.
- Nigdy
się
nie przyzwyczaję.- Mruknął
kolega.
- To część
naszego życia, stary. Sława
i pieniądze.- Odpowiedziałem
z pogardą dla tych kilku rzeczy.
- Ale
ja tylko chciałem grać w
siatkówkę!
Nic na
to nie powiedziałem tylko zapukałem
do drzwi. Otworzyła nam starsza sekretarka, a za jej plecami
dostrzegłem głowę
Ignaczaka.
- Pan
Bartman? Pan Nowakowski?
- Tak,
to oni.- Odezwał się
Krzysiek. Weszliśmy do środka
trochę niepewnie. Przysłuchiwałem
się
rozmowie Libero z dyrektorem. Prawdopodobnie był to
dyrektor – na takiego wyglądał.
- Możecie
zacząć na kolejnej lekcji. Konferencyjna jest do
waszej dyspozycji.
Po tych
słowach
podziękowaliśmy i
wyszliśmy.
- No to
najtrudniejsza część za nami!- Posłał
nam kuksańca Igła.
Chciałem
żeby
to była prawda! Myślami już
jestem przy wieczornym bieganiu. Może nawet
wbrew zasadom udam się kulturalnie do baru i napiję
z jakąś piękną
kobietą?
Ta myśl
trochę poprawiła mi
nastrój. Uśmiechnąłem się
szeroko i zacząłem działać.
Gdy
wszystko już było
gotowe, przyprowadzili uczniów. Tylko obijały mi się
o uszy szepty, śmiechy dziewczyn i krzyki nauczycieli, że
autografy i zdjęcia po spotkaniu. Super, na to zawsze
czekam!
Igła
wstał i się
przedstawił:
- Cześć
wszystkim,
jestem Krzysztof Ignaczak jak już pewnie wiecie. A to moi przyjaciele z boiska: Piotr
Nowakowski i Zbyszek Bartman. – Podnieśliśmy
się
i szeroko do nich uśmiechnęliśmy.
Akurat dzisiaj nie bardzo miałem ochotę na
konfrontację z tymi wszystkimi licealistami. Po cholerę się
kurwa zgodziłem na to bagno? Eh, jestem idiotą!
- …Czy
ważny
jest w życiu i co można dzięki
temu zawdzięczać? –
Kontynuował najstarszy z nas.
-
Postaramy się odpowiedzieć na
wasze pytania.- Dodałem, żeby nie
było.
Zerknąłem z niepokojem na Krzyśka,
bo nie mówił nic więcej.
Wtedy zauważyłem, że
mierzy się spojrzeniem z jakąś
ładną
brunetką…
Jest
naprawdę ładna –
pomyślałem.
Potem zmarszczyłem brwi w zdziwieniu. Co z tego? Co z tego,
że
jest ładna! Napotkała
mój wzrok i nie odrywała go. Wtedy coś
sobie przypomniałem… Skądś
ją
znam! Już ją raz
widziałem, ale nie mogę
sobie przypomnieć, skąd.
Nagle
jakiś chłopak
odezwał się do
niej. Natychmiast obróciła głowę.
To, że jej się
przypatrywałem, mogłem
wszystko zobaczyć. Przyglądał
jej się jakiś inny
chłopak
kilka rzędów dalej. Dziewczyna zarumieniła
się
i znów skupiła na nas.
A
gdybym tak się z nią poznał?
Padały
różne
pytania, niektóre były niestosowne, ale już
się
do tego zdążyłem
przyzwyczaić. Nie mogłem
przestać, moje myśli
niestety wciąż kierowały się
do brunetki, którą skądś
pamiętam.
- Mamy
pytanie!- Uniosła wysoko rękę
i mierzyła nas trzech wzrokiem.- Czym jest
siatkówka?
Zdziwiłem
się
tak bardzo, że o mało nie
zacząłem się śmiać.
- Jak
to czym?- Odpowiedział pytaniem Piter, do tej pory znudzony i
wpatrzony w biały sufit.
- No
dla was. Wszystkich. Bo nie rozumiem tego całego
zamieszania ze sportem w tym mieście- Zrobiła pełny
ruch ręką.
Potem
wdali się w dyskusję, ale
sobie już odpuściłem.
Dopiero obudziłem się, gdy
nadszedł czas na autografy.
- Nigdy
więcej.-
Jęknąłem,
kiedy było już po
wszystkim.
- „To
nasza praca”- Przedrzeźniał mnie
Nowakowski.
- Oj,
zamknij się!- Walnąłem
go. Nagle drzwi się
otworzyły i razem z Igłą
wkroczyła jakaś
dziewczyna.
Hm, to
chyba ta sama, z którą wygrałem na
spojrzenia?
- Hej!-
Pomachał do niej Piotrek. Ja go do cholery nie
rozumiem! Raz narzeka na fanów, a teraz taki otwarty… Co za człowiek.
Brunetka odmachała mu i szeroko się
uśmiechnęła.
Zauważyłem, że
przy tym ukazały się śliczny
dołeczek
w jej prawym policzku.
-
Dobra, to czekajcie chwilę,
ja zaraz wracam.- Orzekł Igła i
wyszedł.
Postanowiłem,
że
czas coś zrobić. Jakiś
krok.
- My się
znamy?- Starałem się być
uprzejmy.
-
Raczej nieee.- Ucieszyłem się wtedy,
że
dzięki mnie się speszyła.
I ten rumieniec na jej twarzy… Dlaczego odczułem chęć
pogłaskania ją właśnie
w miejsce zarumienienia?
Ledwo
się
powstrzymałem, ale nie mogłem
przestać na nią patrzeć.
Coś
było
takiego… Po prostu czułem, że to się
dla mnie dobrze nie skończy.
- Ale
chyba cię gdzieś widziałam…
- zmarszczyła brwi. Ha! A więc
nie tylko ja odniosłem takie wrażenie?
-
Zbyszek Bartman. Po prostu Zibi.- Posłałem
jej jeden z moich najlepszych uśmiechów i wyciągnęłam
dłoń,
którą uścisnęła
po krótkim wahaniu. – Z pewnością mnie
widziałaś.
-
Aleksandra Sowecka, po prostu Ola, albo Sowa. Jak kto woli. Grasz z Krzyśkiem?
Zdziwiłem
się,
gdy okazało się, że
Piter to jednak jej znajomy, a Igła tymczasowy opiekun. A jeszcze bardziej
zaskoczyło mnie to, że właśnie
taką miałem
nadzieję, bo dzięki temu
mógłbym ją częściej
widywać. Jest taka słodka!
Kurwa
mać
co się ze mną
dzieje?- Westchnąłem w duchu i przestałem
zwracać uwagę na młodego
środkowego,
który pożerał tę
nastolatkę wzrokiem.
Ostatecznie
ustaliłem warunku. Wychodząc
z liceum, przepuściłem Olę
przodem i zamknąłem Nowakowskiemu drzwi przed nosem.
Cóż,
nie mogłem się
powstrzymać przed wrednym uśmieszkiem.
Nie mogło to skończyć
się
bez bójki.
- Jesteśmy na miejscu!- Ogłosił Kubiak. Weszliśmy do środka i
niemal od razu wpadliśmy na Sowecką.
- O, hej chłopaki! Dzisiaj w mniejszej grupce? I co to za
śmieszne przebrania?- Stasowała nas wzorkiem.
- Musimy jakoś unikać tłumu gapiów. – Mrugnął do niej Igła.
Dziewczyna weszła za bar.
- Dobra, to pewnie chcielibyście po kawie?- Domyśliła się i
już zaczęła swoją pracę. W tamtejj
właśnie chwili przypominała mi tę Olę z Rzeszowa.
- Co u ciebie?- Zaryzykowałem pytanie. Zerknęła na mnie i po
chwili odpowiedziała.
- Wszystko okej. Cieszę się, że znów mogę z wami rozmawiać.
Kurwa, gdybyś się odezwała, to bym tutaj przyleciał w każdej
chwili. Jeden telefon, jeden sms.
- Gdzie studiujesz?- Zagadał Dziku.
- Nigdzie.- Wzruszyła ramionami. Tak nas to zaskoczyło, że się
roześmiała.- Czemu macie takie miny?
- Twoja matka mówiła mi, że dalej studiujesz!- Uniósł głos Ignaczak.
- Bo studiowałam.
- Co się stało?- Szepnąłem. Byłem pewny, że coś musiało się
stać.
- Po prostu studia to nie dla mnie.- Uśmiechnęła się lekko i
podała nam kawy. – Jedna bez mleka, trzy z cukrem.
- Hej! Wisisz nam masaż!- Przypomniał Kubiak.
- Ehe, jeszcze czego.- Prychnęła.- Ty to jeszcze pamiętasz?
- Że kobieta wisi mi masaż? Oj nie… takich rzeczy się nie
zapomina!
- Ale o imieninach to już można?!
- Tego nie powiedziałem!- Zaczął się bronić.
- Dobra, dobra, ja tam swoje wiem…
- A jak twój tata?- Przerwałem ich przyjacielskie
przekomarzanie się, które zaczęło mnie irytować. Ona w ogóle na mnie nie
patrzy. Chyba że ją do tego zmuszę. Ja
muszę widzieć jej oczy…
- Już dobrze. O ile można powiedzieć „dobrze” na człowieka,
który przez durnotę swojego szefa spadł z wysokości czwartego piętra, ledwo się nie zabił i
jeździ na wózku. – Prychnęła wściekła i szybko zamrugała oczami. – Sorki, po
prostu…
- Rozumiemy.- Uśmiechnąłem się blado i położyłem dłoń an jej
dłoni. Jest taka ciepła… Wiec to nie sen.
Uniosła natychmiast głowę i spojrzała na mnie przestraszona. – Przykro
mi.
W jej oczach pojawiły się łzy i szybko odsunęła się, a moja
dłoń opadła na zimny marmur baru.
- Muszę jeszcze zrobić kilka rzeczy na zapleczu.- I zniknęła.
- Noooo, stary. – Poklepał mnie po ramieniu Misiek.
- Muszę z nią pogadać.- Mruknąłem niespokojny.
- Przecież właśnie ro…
- Michał, jemu chodzi o innego typu rozmowę.- Szturchnął go
Ignaczak.
- Kurwa, ja mam już dość!- Wkurzył się.- Idę z powrotem do
ośrodka. Idziecie?- Spojrzał na nas. Pokręciłem głową. Przyjaciel westchnął i
spojrzał na Libero.- A ty?
Igła wpatrywał się we mnie przez kilkanaście sekund. Wiedział
dobrze, że sobie nie odpuszczę.
- Idę.- Odparł z rezygnacją. Poklepał mnie mocno po plecach.-
Widzimy się na treningu, Zbychu.
Gdy wyszli, już nie
czułem się tak pewnie.
Ale wiedziałem jedno – muszę szczerze porozmawiać z Aleksandrą
Sowecką.
******
Okej, na razie skupiam się na pokazaniu Wam kilku momentów przeszłości
z perspektywy Bartmana. W kolejnym rozdziale...
Jak myślicie? Uda mu sie z nią w końcu pogadać tak na poważnie? ;p