- Jeszcze tu jesteś?- zdziwiła się, gdy siedziałem w tym samym
miejscu i popijałem drugą już herbatę.
- Czekałem na ciebie.
- Coś się stało?- Uniosła lewą brew i podeszła do mnie.
- Jeszcze się pytasz?- Prychnąłem. Od razu zrozumiała.
- Okej. Zbyszek, ja nie bardzo będę potrafiła ci wyjaśnić….-
Zaczęła ale jej przerwałem.
- Nie. To ty posłuchaj. Martwiłem się do cholery! Odkąd ostatni
raz do mnie napisałaś martwiłem się. Zawsze się o ciebie martwiłem.
- Zbyszku…
- Nie musisz mi mówić wszystkiego. Po prostu chcę wiedzieć,
dlaczego. Okej? Tylko tyle. Kilka wyjaśnień. Proszę Cię…
Spojrzała mi w oczy z takim bólem, że nie wiedziałem co robić.
W pierwszej chwili chciałem zwiać. Tak, ja Zbigniew Bartman chciałem spieprzać
z tamtego lokalu jak najdalej. Ale potem… Potem tylko chciałem, żeby ten ból z
jej oczu znikł. Chciałem go wymazać pocałunkami, dotykiem. Odegnać wszystkie
złe rzeczy, o których w tej chwili myśli.
- Dobra.
I zanim się obejrzałem już jej nie było. Po kilku minutach
wyszła z zaplecza w letniej, czarnej kurtce i rozmawiała z tym kolesiem, co
ostatnio… Jak mu tam było?
- … I powiedz mamie, gdy się już pojawi, że wszystko
załatwiłam.- Mówiła po angielsku.
- Załatwione.- Uśmiechnął się, ale jeszcze spojrzał na mnie z
niepokojem.
- Dzięki Matt.- Pocałowała go w policzek.
Cios poniżej pasa.
Kurwa, ogarnij dupę!- Warknąłem do siebie. – To na pewno nic
nie znaczyło.
Ale wciąż wpatrywałem się w tego kolesia. Wodził za Olą
wzorkiem, jak za… Zacisnąłem pięści.
- Dobra, Zbyszek. Idziemy?- Stanęła przede mną i wpatrywała z
niepokojem.
- Tak. Tak, już idę.- Ostatnie spojrzenie na Matta i wyszedłem
za dziewczyną.- To gdzie idziemy?
- W spokojne miejsce.- Zapewniła.
Mijaliśmy ulicę za ulicą w milczeniu. Nie szliśmy szybko,
dostosowałem swój krok do jej kroku i miałem cholerną ochotę wziąć ja za rękę.
Po pewnym czasie znaleźliśmy się na ulicy, gdzie stały same
wysokie bloki.
- Mieszkasz tutaj?- Zagadnąłem w końcu na to się zdobywając.
- Tak. Zaskoczony?- Uśmiechnęła się.
- Ani trochę.- Skłamałem. Wciąż myślałem, że mieszka z
rodzicami…
- Wyprowadziłam się od rodziców kilka miesięcy temu. - Odpowiedziała na niewypowiedziane pytanie.
- Czemu?
- Czy ja wiem? Chyba byli za bardzo opiekuńczy. – Wzruszyła
ramionami i otworzyła drzwi do klatki schodowej. Potem weszliśmy do windy.- Wybacz, ale nie za
bardzo chce mi się iść schodami.
- Nie szkodzi. Mi też nie.
- Czyżby?- Zakpiła.- Siatkarz unika wysiłku fizycznego?
Zmarszczyłem nos. O co jej chodziło?
- Ola, coś się stało?
- Nie. – Nacisnęła 7
piętro.
Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Otworzyła drzwi kluczem
i zaprosiła mnie gestem do środka. W tej samej chwili usłyszeliśmy wołanie
kogoś z kuchni.
- Olka! Nie wchodź!
- Osz kuźwa!- Przewróciła oczami.- Zapomniałam, że dzisiaj
Karo ma wolne.
- Kto?
- Poznałeś ją. Karolina. Moja przyjaciółka.- Wyjaśniła i
ściągnęła kurtkę i buty. Potem udała się w głąb mieszkania.
Swoją drogą nie było za duże. W przedpokoju ledwo mieściły się
dwie osoby. Udałem się za nią w lewo. Mijaliśmy chyba kuchnię, gdzie grało
radio.
- Nie chcę wiedzieć, że znów bzykałaś się z nim w naszej
kuchni!- Wrzasnęła.- I nic mnie nie obchodzi, że jest przystojnym Hiszpanem!
- Nie bądź okrutna! To, że ty nie przyprowadzasz chłopaków, to
nie znaczy, że ja za każdym razem to ro…- Wyszła z kuchni i spojrzała prosto na
mnie.- … bię.
- Cześć.- Uśmiechnąłem się. Nie żeby aż tak ucieszyła mnie ta
informacja od Karoliny na temat Oli…
- H-hej.- Spiekła buraka i uciekła. Olka zaśmiała się głośno.
- Coś cię bawi?- Puściłem jej oko.
- Już zapomniałam, jak działasz na dziewczyny.- A potem
natychmiast się zamknęła.
Już miałem się odezwać, że zawsze chciałem tak działać na nią, choć nigdy do końca mi się to nie udało, ale zaprosiła mnie dalej.
Otworzyła jakieś przesuwane drzwi i weszła do środka. Udałem się za nią.
- Zamknij.- Wskazała za mnie. Zrobiłem co kazała i zacząłem
się rozglądać. Tymczasem ona usiadła na łóżku po turecku i mi się przyglądała.
Łóżko, na którym siedziała było starannie zasłane. Obok duża
komoda robiąca za stolik nocny – a przynajmniej tak przypuszczałem po
ustawionej na niej książce i kosmetyczce- oraz jako biurko, gdyż walały się na
niej książki. I laptop. Po prawej wisiała mała półka z różnymi duperelami. A
wokół niej plakaty. I to nie byle jakie plakaty.
Chyba zauważyła, że się na nie gapię.
- To tylko szkice.
- Są… wspaniałe!- Zabrakło mi słów, żeby powiedzieć coś
więcej. Podszedłem bliżej. Na najniższych kartkach narysowane były różne
miejsca. W tym słynny park w Rzeszowie. Potem na wyższych zauważyłem Spodek,
kawiarnię, gdzie czasem spędzaliśmy czas…
I my. Znaczy… Ja. Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie naszego
wspólnego sylwestra.
- Masz to jeszcze.- Pokazałem to, co właśnie zobaczyłem.
- Nie mogłabym się tego pozbyć. – Mówiła tak cicho, że aż się
do niej odwróciłem przodem. – Tęskniłam.
- To dlaczego…?- Nie skończyłem, tylko podszedłem do niej i
ukląkłem przed nią.- Hej, spójrz na mnie.- Dwoma palcami podniosłem jej
podbródek. Biegała wzrokiem wszędzie,
byle tylko nie patrzeć na mnie. Ale
w końcu się poddała.
- Przepraszam! Tak bardzo tęskniłam!- Rzuciła się na mnie i
wtuliła. Zaskoczony objąłem ją lekko, a potem gdy usłyszałem, że płacze,
uściskałem jeszcze mocniej.
W końcu wziąłem ją na kolana i trzymałem przy sobie. Nie
mogłem patrzeć i słuchać, jak płacze. Pocałowałem ją w czubek głowy, gdzie
nadal miała związaną chustkę.
- Ale już jestem.- Uspakajałem ją.- Zawsze byłem. I nigdzie
się nie wybieram.
Na te słowa jeszcze bardziej się rozpłakała.
- Jak możesz to mówić? Skrzywdziłam cię, a ty nadal… Nadal
tutaj jesteś.- Spojrzała mi w oczy, swoimi w łzach.
- Za bardzo mi na tobie zależy, żebym sobie odpuścił. Przecież
mnie znasz.
- No tak. Uparciuch.- Uśmiechnęła się. A potem po prostu
usiadła obok mnie.- To co chcesz się dowiedzieć?
- Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej, że wyjeżdżasz?- W
moim głosie słychać było taki żal, że aż sam się zaskoczyłem.
- Nie wiedziałam. Ledwo wróciłam do domu po tym…- Zaczerpnęła
powietrza.
- Słyszałem. Już się tym zająłem.- Uśmiechnąłem się
tajemniczo.
- Boże, coś ty zrobił?- Szepnęła.
- Alan dostał lekcję, której na pewno nie zapomni.- Uścisnąłem
jej rękę.
- Powiedz!- Nakazała.
- Nie musisz wiedzieć. Lepiej odpowiedz na moje pytanie.
- Mówiłam ci. Wróciłam, a tu nagle pojawiła się mama i mówi, że
ojciec jest chory. Nie miałam czasu do Ciebie zadzwonić. Chciałam, ale telefon
został u Ignaczaków i…
- Ja pierdole!- Wybuchłem.- To dlatego nie mogłem się
dodzwonić!
- Przepraszam. Naprawdę ciężko mi było wyjechać bez pożegnania
z tobą.- Zrobiła taką minę, jakby wciąż się za to karała.
- Nie przepraszaj. Powinienem wtedy być na tej cholernej
studniówce i…
- Nie mogłeś, Zbyszek. Musiałeś być przy swojej dziewczynie. I
ja to rozumiałam. Mam tylko nadzieję, że przeze mnie nie popsuło się między
wami.- Zwiesiła głowę.
Och, mała. Gdybyś ty wiedziała…
- Nie przejmuj się tym teraz. Powiedz mi, czemu po ostatniej
wiadomości nie odezwałaś się więcej? I co to miało znaczyć?
- To, co napisałam. Miałam ważną sprawę do załatwienia. Nie
mogę ci teraz powiedzieć dokładnie, o co chodziło…
- Ok. Ale kiedyś mi powiesz?- Skinęła głową. Najwyraźniej
jeszcze nie jest gotowa na aż tak szczerą rozmowę. – Ten chłopak z kawiarni…
Matt?
- Matt.
- To twój chłopak?- Wpatrywałem się w nią w skupieniu, gotowy
wyłapać jakiekolwiek kłamstwo. Ale ona
tylko się roześmiała.
- O Mój Boże, nie!- Chichotała. – W życiu!
- Podobasz mu się chyba.- Powiedziałem ostrożnie.
- Tak??- Ewidentnie była zaskoczona-Ale ja nie jestem zainteresowana.- Wyszczerzyła się do
mnie.- Rozumiem, że chcesz mnie chronić, nawet po tych cholernych trzech
latach. Ale spokojnie, dam sobie radę.- Puściła mi żartobliwie oko. Nie
pozostało nic innego, tylko udawać, że w ogóle mnie to nie obeszło.
Ona nadal uważa cię tylko jako przyjaciela.- Szepnęła moja
podświadomość.- Nie ważne, jak bardzo będziesz się starał. Ona nigdy nie
spojrzy na ciebie inaczej, tak jak ty byś chciał.
- No ja myślę! Się zastanawiałem, jak ty żyjesz beze mnie.-
Zażartowałem.
- Jak widzisz, żyję. Więc nie jest najgorzej!- Uderzyła się
dłońmi w uda i wstała.- Chodź, zjemy coś. Pewnie zaraz będziesz musiał wracać
na trening.
- Nie śpieszy mi się.
- Zibi.- Spojrzała na mnie surowo. Przewróciłem oczami i
wstałem. Udałem się z Anią do małej kuchni, gdzie mieściło się nie więcej niż
pięć osób.
- A gdzie twoja przyjaciółka?- Rozejrzałem się. Nic, tylko
jasne meble.
- Pewnie ukrywa się u siebie i drży ze strachu przed tobą.-
Zakpiła.
- Aż taki przerażający jestem?- Wyszczerzyłem się.
- Chciałbyś.- Zaśmiała się.
Boże, jak bardzo brakowało mi
tego śmiechu. Patrzyłem, jak odgrzewa coś na kuchence. Chciałbym teraz ją
przytulić, całować i…
Dość!- Pomyślałem.- Ogarnij się
kurwa mać.
Wtedy weszła wysoka blondynka
ubrana w obcisłą czarną bluzeczkę z dużym dekoltem i dżinsowych spodenkach.
- Cześć, sorry za tamto. Trochę się… przestraszyłam.
- Ha! A nie mówiłam?- Skierowała to do mnie.- Karo, zjesz z
nami odgrzewaną pomidorową?
- Nie, dzięki. Umówiłam się z Natką. Pytała, czy też nie
chciałabyś wpaść do niej, ale… Widzę, że masz lepsze zajęcie.- Uśmiechnęła się
do mnie.
- Ja zaraz spadam.- Ogłosiłem.
- Oooo nie. Nie ma mowy! Teraz, jak ja już podgrzałam!-
Wkurzyła się Ola.
- Ja, na twoim miejscu nie bardzo bym chciała jej podpaść.-
Szepnęła do mnie Karolina i wyszła.
Już za późno – pomyślałem.
- To ja może jednak zjem.- Uśmiechnąłem się natychmiast, gdy
brunetka spojrzała na mnie zmrużonymi oczami.
Natychmiast poprawił jej się humor.
- Super!- Położyła na stole dwa talerze i podała mi łyżkę. Gdy
zaczęliśmy jeść, znów zaczęła rozmowę.- Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
- Ciekawi mnie, co robiłaś przez tyle czasu… Bez nas.
- Nudziłam się.- Odparła zdawkowo.
- Czy ty i Natalia…?
- Czy nadal się przyjaźnimy?- Spytała, więc tylko kiwnąłem
głową. Westchnęła ciężko.- Powiedzmy. Wiesz, wybaczyłam jej tamten numer z
Alanem. Nie jestem taką suką. Wiem, że ona nie wiedziała, że to TEN ALAN. Więc
tak jakby nie ma sprawy.- Wzruszyła ramionami.
- A jednak coś się zmieniło.- Zgadłem.
- No cóż. A co byś ty czuł do Kubiaka, gdyby całował się z
Tamarą? To ta sama sytuacja.
- Nie do końca ta sama.- Wymsknęło mi się, więc natychmiast
zapełniłem usta pomidorową. Dziewczyna odłożyła łyżkę, przypatrywała mi się w
skupieniu.
- Co jest?
- Nic.- Mruknąłem.
- Zibi, przecież widzę.
O co chodzi z Tamarą? Jeśli to przez to moje zachowanie wtedy w twoim
mieszkaniu…
- Nie! Ola, nie. Naprawdę.- Starałem się ją uspokoić. Bałem
się, że kolejne poczucie winy może ją zranić. Że znów zacznie płakać, a wtedy
ja …
- Chciałam ją przeprosić za to. Wiesz, w końcu zachowałam się
jak głupia nastolatka…
- Podobało mi się to.- Palnąłem. A zaraz potem uświadomiłem
sobie, co powiedziałem.- Znaczy… Ja… To nie…
- Bartman! Ty się czerwienisz!- Zaśmiała się głośno.- No nie
wierzę! Chyba pierwszy raz coś takiego widzę. Zwykle to ze złości nabierałeś
kolorów.
Nic na to nie powiedziałem.
- Co miałeś na myśli?- Drążyła temat.
- Tylko to, że… To było słodkie.- Puściłem jej oko. Patrzyła
na mnie uśmiechnięta, a potem nagle spoważniała i wróciła do jedzenia.
- To się więcej nie powtórzy. Obiecuję.
Ale ja chcę!- Wrzeszczałem od środka.
- Nie smakuje ci?- Wskazała na mój do połowy opróżniony
talerz. Natychmiast wziąłem się w garść.
- Jest wyśmienita. Dużo lepsza niż na stołówce w ośrodku.-
Dokończyliśmy jedzenie w spokoju. Poprosiłem o dokładkę, bo faktycznie zupa
była pyszna.
Odprowadziła mnie przed blok.
- Chyba będę już wiedziała kogo zawołać, kiedy Karo będzie
narzekać na moje gotowanie.
- Zawsze do usług!- Zasalutowałem. Staliśmy naprzeciwko siebie.
Unikała mojego wzroku, ale ja wciąż się w nią wpatrywałem.- Nie uciekniesz mi
już?
- Eh, nie. Chyba, że mnie o to poprosisz.
- W życiu.- Przytuliłem ja mocno do siebie.- Trzymaj się
Olcia.
- Pa.- Odwróciłem się i już miałem odchodzić, kiedy ona nagle
przytrzymała mnie za ramię.- Daj mi swój numer, Zbyszek. – Podała mi komórkę.
Wpisałem numer, wtedy ona odsunęła się i pobiegła do mieszkania.
Przeszedłem się na postój taksówek i kazałem się zawieźć do do
wioski olimpijskiej. Przez te piętnaście minut zdążyłem przeanalizować całą
rozmowę z Olą.
I przypomnieć sobie o tym, jak dowiedziałem się…
- Coś
kręcisz!-
Krzyknąłem na Kubę.-
Gadaj, co stało na tej studniówce?
- Ale
obiecasz, że nie zrobisz niczego głupiego?
- Kurwa
mać,
mów!- Kilka osób stojących przy swoim samochodzie na parkingu
szkolnym zerknęło na nas z zaciekawieniem.
- No już!
Człowieku
opanuj się.- Przeczesał
palcami włosy i kontynuował.-
Olka zerwała z Alanem.
-
A-a-ale jak?- Zamurowało mnie. Już wtedy
gdy zerwała i pojechała…
Teraz i tak nie mam jej jak zapytać, co się
stało. Bo coś musiało
być
na rzeczy!- Co. On. Jej. Zrobił.
- Całował
się
z Natalią.- Moja mina musiała
go uświadomić, że
nie do końca wiem, o kogo chodzi.- Ta ruda przyjaciółka
Oli.
-
Przyjaciółka.- Prychnąłem.
Wszystko się we mnie gotowało.
Gdyby nie on, może by nie wyjechała
tak szybko! Może wtedy bym zdążył
się
pożegnać!
– Gdzie jest ten gnojek?
- Dostał
ode mnie i Maćka po pysku z każdej
strony. Zostaliśmy za to wyrzuceni z imprezy. Tyle wiem.
- Gdzie
on jest do cholery?!- Wrzasnąłem. Kuba musiał
się
chyba nieźle wystraszyć, bo
natychmiast wskazał mi czarny motor. Nie zwracając
na jego protesty, podszedłem do grupki licealistów.
- Który
z was to Alan?
- O Kuźwa,
dla ciebie to i jak nim mogę być!-
Odezwał się jakiś
niski. Reszta zaczęła coś mówić
jeden przez drugiego. Dopiero wtedy zauważyłem
znajomego mi chłopaka, który się
nie odzywał tylko unikał mojego
wzroku. Właśnie miał
uciec tylnymi drzwiami do szkoły.
- Oooo
nie. Nie tak szybko!- Złapałem go
za tył skórzanej kurtki i wyciągnąłem
z tłumu. Wszyscy jego przyjaciele patrzyli na
nas z otwartymi szeroko oczami. I się odsunęli.
- Ej
no, koleś. Ale…- Odezwał
się
najwyższy z nich.
- To
nie twoja sprawa.- Warknąłem do niego, a potem zwróciłem
już
całą uwagę na
Morczewskim.- To ty.
- Czego
jedna z gwiazd siatkówki ode mnie chce?- Spojrzał mi
hardo w oczy, co mi się nawet spodobało.
To, ze się nie zsikał do
spodni.
- Ty już
dobrze wiesz, czego. Skrzywdziłeś moją
przyjaciółkę.
-
Kogo?- Zrobił wielkie oczy, co oznaczało,
że
już
wie. Uśmiechnąłem się.
-
Jeszcze się pytasz, skurwielu?!- Pchnąłem
go na tylni mur szkoły, gdzie nikt oprócz kilku tu zebranych,
nie mógł nas widzieć. A
potem uderzyłem.
Nawet
nie poczułem bólu. Cały gniew,
który trzymałem w sobie od kilku dni, teraz nareszcie
mnie opuszczał.
- To za
to, że w ogóle musiałem
cię
znosić.- Ogłosiłem.
A potem znów uderzyłem, tym razem w brzuch.- A to za to, że
ją
skrzywdziłeś. A ona
ci ufała, dupku!
- Ja
nie chciałem!- Krzyknął z
rozpaczą.- To ona się rzuciła!
Ja nie zdążyłem jej
odepchnąć! Poza tym byłem
pijany!
- To żadne
wyjaśnienie.- Warknąłem
mu w twarz, nachylając się by być
na tym samym poziomie, co on.- Gdybyś był
prawdziwym facetem, nigdy by do tego nie doszło. Ona
nigdy by nie cierpiała. Bo nie zasłużyła
na to, co zrobiłeś.
Wyprostowałem
się.
- Następnym
razem lepiej uważaj, bo inny gość
nie będzie tak wyrozumiały
jak ja. I masz ją przeprosić!
Zrozumiałeś?!-
Chwyciłem go za koszulkę
i zmusiłem, żeby też
stanął prosto. Kiwnął
głową.-
To dobrze. Nie chcę cię więcej
widzieć.
Puściłem
go, minąłem jego kolegów zdruzgotanych, wsiadłem
do auta i odjechałem.
- Proszę pana! Jesteśmy na miejscu.- Z zamyślenia wyrwało mnie
wołanie taksówkarza.
- Tak. Dzięki.- Podałem mu pieniądze i wyszedłem.
*****
Dzięki
Wam za wszystkie komentarze i wyświetlenia!
Rozdział
całkowicie poświęcony Oli i Bartmanowi. Niedługo więcej takich ;)
Mam
nadzieję, że czekaliście na to coś u góry!
Buziaki
;**
Przepraszam bardzo... kiedy oni będą wreszcie razem co? :O
OdpowiedzUsuńPewnie, że czekałam a rozdział :*
Czekam na nn
Pozdrawiam <3
kurde, wszystko to pokręcone. :3 a Zbyszek taki słodki. ^^ czekam na next'a :D
OdpowiedzUsuń*.*
OdpowiedzUsuń