- Co jest? Nie cieszycie się, że mnie widzicie chłopcy?-
Uśmiechnęła się, gdy razem z Pitem podeszła do naszego stolika.
- Co ty tutaj robisz?- Wymsknęło mi się. Raz, że byłem
zaskoczony. A dwa, że to musi być sen. Zbyt realny jak na mój gust.
- Bartman, wyluzuj.- Kopnął mnie pod stołem Ignaczak.- Oluś,
co ty tutaj robisz?- Powtórzył moje pytanie tylko troszkę grzeczniej.
- Pracuję. Od dzisiaj co prawda, a już zdążyłam poznać tyle
fantastycznych ludzi!- Ustawiła przed nami brakujący napój.- Gdybyście jeszcze
czegoś potrzebowali to śmiało walcie do mnie.- Mrugnęła i odeszła.
- To… była chyba najlepsza wycieczka do kuchni, jaką
przeżyłem.- Przyznał Nowakowski.
- Stary, następnym razem ja idę.- Zgłosił się Zatorski.
- Chciałbyś.
- Hej, a wy ją znacie?- Zwrócił się do nas młody Libero.
- Tak jakby.- Przyznałem. Przed oczami wciąż miałem obraz
uśmiechu tej dziewczyny.
Czekałem więc do samego końca kolacji, a razem ze mną Kubiak.
- Chłopie, robisz z siebie idiotę.- Westchnął.
- Też tu jesteś. Więc nie ja jeden.- Wyszczerzyłem się.
- I to mnie już bardziej martwi.- Odarł przewracając oczami.-
A tak serio… co my tu jeszcze robimy?
- Czekamy. Jak ci się kurwa nudzi to idź sobie.- Warknąłem.
- Oho, wracamy do „złego Bartmana”?- W tej właśnie chwili
miałem ochotę mu przypierdolić. Jakaś furia mną zawładnęła, inaczej nie umiałbym
tego wyjaśnić. Już szykowałem się do ciętej riposty, kiedy na stołówkę wyszła
Ola.
Nadal miała fartuch i chustkę. Wyglądała na zmęczoną.
Natychmiast cała złość odpłynęła.
Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. Dopiero po chwili
zauważyła Kubiaka.
- Nadal głodni?- Podeszła i usiadła na wolnym krześle.
Odsunęła kosmyk włosów opadający na jej oko i się uśmiechnęła. Boże, kochałem
ten uśmiech. Nigdy go nie zapomniałem.
- Jakim cudem znalazłaś się w tym miejscu, Oluś?- Zapytałem.
- Koleżanka mnie wrobiła. Prosiła o zastępstwo bo sama nie da
rady.- Wzruszyła ramionami.- Słyszałam od Jane, że jesteście okropni.
- O, tak. Oczywiście! Bo to my ją bijemy patelnią, drzwiami… I
grozimy nożem.- Prychnął Michał.
- Stwierdziła tylko, że samo utrapienie z wami.
- Wypraszam sobie! Ja jestem grzeczny!- Zaprotestowałem.
- W takim razie w porównaniu z tobą, ja muszę być aniołem!
Zibi po prostu udaje…
- Zamknij się.- Rzuciłem w niego zmiętą chusteczką. Ten
natychmiast mi oddał.
- Jak dzieci.- Zachichotała dziewczyna. Wciąż zmagała się z
przeszkadzającymi włosami wpadającymi jej do oczu.- Nic się nie zmieniliście.
- A ty wręcz przeciwnie.- Odparłem.- Co u ciebie?
Spojrzała na mnie tak jakoś… jakbym był chory na umyśle. Ale
to trwało tylko kilka sekund. Potem przybrała znudzoną minę.
- Nic specjalnego. Miałam nadzieję, że was spotkam. Brakowało
mi was.
- Ouoooo… Nam ciebie też.- Przytulił ją Misiek.- Kiedy masz
czas na ten masaż?
- Ty mały wyzyskiwaczu!- Trzepnęła go w ramię i po chwili znów
zakładała niesforne kosmyki za ucho.
- No już dobra, dobra. Dam ci spokój jeśli umówisz się w końcu
ze Zbychem. Bo ja już kurwa nie mogę go znieść! – Jęknął udając rozpacz.
- Ty palancie!- Walnąłem go dość mocno w tył głowy.
- Umówić?- Spojrzała na przyjaciela, a potem na mnie.
Zaskoczenie na jej twarzy było autentyczne.
Kurwa, Kubiak zabiję cię.- Przyrzekłem sobie.
- Weź, on żartuje.- Uśmiechnąłem się starając udawać całkiem
spokojnego. Wmawiałem sobie w duchu, że to tylko żarty. Ale wiedziałem, a co lepsze,
Misiek dobrze wiedział, że tego chcę najbardziej na świecie. Nigdy nie
byłem z nią na prawdziwej randce. Dziewczyna
wciąż wpatrywała się we mnie. Z miną bez wyrazu.
- Nie mogę.- Szepnęła.
- Co?- Powiedzieliśmy w tej samej chwili.
- Przykro mi. Nawet gdybym chciała, to nie mogę.- Najwyraźniej
już całkowicie zirytowana, ściągnęła chustkę z głowy. Wtedy ukazały mi się jej
piękne, brązowe włosy związane w ciasny kok. Wyglądała… nieziemsko.
Nie wiem, co bardziej mnie zaskoczyło. To, że powiedziała nie,
czy to, że aż tak mnie tym zraniła.
- Przecież mówiłem ci, że on się wygłupia.- Prychnąłem. Nie
patrzyła już na mnie, ale na swoje dłonie, które mięły miękki materiał chusty.
- Właściwie to mówiłem poważnie.- Odezwał się mój
„przyjaciel”.
- Nie rozumiecie. Ja naprawdę nie mogę. Mam chłopaka.-
Odpowiedziała cicho, patrząc mi w oczy z przepraszającym przekazem.
-Oh.- Wyrwało mi się. Zaskoczenie mną wstrząsnęło.
Kurwa, a czego się spodziewałeś jełopie!- Kajałem się w
duchu.- To oczywiste, że kogoś ma!
- Przykro mi.- Dodała. Mogłem wyczuć, że mówi szczerze. Przez
kilka minut nikt się nie odzywał, aż w końcu Kubiak odchrząknął.
- No to kim jest ten twój chłopak?- Wyszczerzył się. Ola
zarumieniła się lekko i nerwowym gestem poprawiła włosy.- Pochwal się!
- Może kiedyś wam go przedstawię…
- O nie, nie, nie. Teraz się nie wykręcisz! Daj mi pobyć
starszym bratem!- Chwycił kilka kosmyków jej włosów i lekko pociągnął, dla
żartów.
- I myślisz, że starszemu bratu bym się zwierzała z takich
rzeczy?- Zakpiła.
- Wy dziewczyny już tak macie.- Wzruszyłem ramionami.- Ja z
resztą też z chęcią dowiem się, kim jest twój chłopak.
- No nie! Jak całe życie nie miałam rodzeństwa, tak teraz mam
dwóch starszych braci.- Zaśmiała się.- Obiecuję, że go poznacie.
- Wiesz, że gdyby coś… Zawsze mogę skopać któremuś tyłek.-
Przypomniał Michał.
- Jesteś uroczy, ale sama potrafię się o siebie zatroszczyć.
- No chociaż imię!- Poprosiłem, gdy wstała by odejść.
Spojrzała na mnie w skupieniu. Po chwili znów się odezwała.
- Ma na imię… Paul.- Uśmiechnęła się nieśmiało i wróciła do
kuchni.
- Paul?- Powtórzyłem.
- Wiesz co ci powiem, stary? Ta dziewczyny nigdy nie będzie
twoja.
- Dzięki, potrafisz pocieszyć człowieka.- Warknąłem.
- No pięknie! Teraz będziesz się na mnie wyżywał. Chyba
powinienem zabić tego całego Paula i podstawić cię Olce. Może w ten sposób
wreszcie się pobierzecie!
Spojrzałem na niego krzywo, jednak nie zaprotestowałem.
Naprawdę nie miałbym nic przeciwko takiemu rozwiązaniu. Jedno jest pewne –
muszę dowiedzieć się wszystkiego na temat tego całego Paula.
Siedziałem z Krzyśkiem u
niego w domu na kanapie i oglądaliśmy
mecz. Żadne nudy. Sam nie wiem, po co przyjechałem. Zwłaszcza,
że nie ma Oli. Kretyn ze mnie! Ja pierdolę,
powinienem sobie odpuścić.
- … nie wierzę!- Wrzasnął
przyjaciel. Ocknąłem się z
zadumy.
- Co?
- Jak co?! Nie widzisz! Będziemy grać w następnym
etapie ze Skrą.
- Wali mnie to. Skopiemy im dupy.
- To samo oni mówią o nas. Zibi…
Nagle drzwi frontowe się otworzyły i usłyszeliśmy dwa
głosy.
- Powinnaś się
zastanowić, co robisz. Ostrzegałem cię.
- Przestań. Wiesz dobrze, że serce
nie sługa. Tak się chyba w Polsce mówi, co?
Zmarszczyłem brwi i popatrzyliśmy na
siebie z Igłą. Chwilę później dołączyli
do nas. Ola usiadła obok mnie, wciskając się obok
nagłówka. Kuba na podłodze opierając się o jej nogi. Nie powiem, miło mi było.
- Co robicie? Znowu mecz?- Westchnęła teatralnie.
- Sowa, mecz już lepszy od cholernego Alana.- Warknął młody.
- Jakiego Alana?- Wtrąciłem.
- Jej chłopaka.-
Wyjaśnił mi Krzysiek, przewracając jednocześnie
oczami. W jednej chwili spięły mi się wszystkie mięśnie. No oczywiście, że ona
ma chłopaka idioto skończony!
- Jeszcze nie chłopaka.- Poprawiła, akcentując
pierwsze słowo.-
Jedyna przeszkoda to Choinka.
- Wytnie się i już.- Wzruszyłem ramionami. Nie wiadomo dlaczego, wszyscy obecni się zaśmiali.
- Dobra, ja się zbieram. Nie będę
marnował czasu na pogaduszki o cholernym
Morczewskim.- Podniósł się Kuba z podłogi i wygładził żółtą koszulkę.
- Ej no!- Natychmiast zareagowała Aleksandra.
- Jutro szkoła,
mecz. Muszę lecieć.- Dał jej buziaka w policzek, pomachał nam i we dwójkę wyszli.
- Nie wiedziałem, że ma chłopaka.
- A, daj spokój. Zwykłe zauroczenie. Jeszcze nie miałem okazji go poznać.
- Hm.- Znów się zamyśliłem. Jeśli jej się ktoś podoba, to tylko kwestia czasu, aż coś z tego będzie.
Za późno.
Ta myśl
uderzyła we mnie, jak tornado. Zamrugałem szybko oczami i rozczochrałem dłońmi włosy. Nie mogłem dalej siedzieć w tym domu i myśleć. Myśleć, jak bardzo sytuacja jest beznadziejna.
- Ja też się zbieram.- Odchrząknąłem, aby nie było słychać w nim jakiejkolwiek słabej nutki.
- Już?- Usłyszałem za plecami. Odwróciłem się
natychmiast i napotkałem
rozczarowany wzrok Olki.
- Już późno.
- Myślałam, że pogramy w karty!
- Aż tak nie
chcesz mnie wypuścić?- Puściłem jej
oczko i szeroko uśmiechnąłem.
- Nie schlebiaj sobie.- Wywróciła oczami, ale też się uśmiechnęła pod nosem. Przyglądałem się jej
odrobinę dłużej niż powinienem.
- Dobra, lecę.-
Przybiłem męską piątkę z Igłą.
- Młoda, odprowadź gościa okej?
- Ty leniu!- Syknęła, ale poszła za mną do przedpokoju. Ubrałem się i już miałem wychodzić, kiedy ona znów się odezwała:
- Nawet się nie pożegnasz?
Nie potrafiłem zażartować. Tak bardzo się śpieszę, żeby wyjść z tego
domu, nie patrzeć już na nią…
Odwróciłem się i przybrałem maskę na
twarz. Obawiałem się jedynie, że moje oczy zdradzą więcej, niżbym chciał.
- Co się stało?- Szepnęła do mnie. - Co u ciebie? Och, Oluś… Jak to robisz, że wiesz więcej, niż ktokolwiek?
Co u mnie? Staram się poukładać swoje życie, które rozjebało się wraz z poznaniem Ciebie.
- Nic. Stresuję się
jutrzejszym meczem.- Udawałem.
Zawsze musiałem przy
niej udawać.
- Nie przejmuj się, Zibi. Będę trzymać kciuki.- Nagle przytuliła mnie mocno. Natychmiast ją objąłem. Te
krótkie chwile na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Sięgała mi ledwo do ramienia, więc jej twarz ukryła się w mojej klatce piersiowej. Odkąd ją spotkałem,
pragnąłem… Pragnąłem, aby tak leżała przy mnie. Tak, jak teraz mnie przytula. Głupie, co? Położyłem brodę na jej głowie.
W następnej
chwili już się odsuwała, więc ucałowałem ją w czoło i poszedłem.
Nigdy więcej nie
miałem okazji w taki sposób się z nią pożegnać.
Następnego dnia spotkałem się z
nią przed budynkiem. Była z nią Karolina, o ile dobrze pamiętam. My wracaliśmy
właśnie z porannego biegania po parku. Dobrze to zrobiło na moje gorące myśli.
Ochłonąłem po wczorajszych niespodziankach. W nocy nie mogłem zasnąć. A gdy już
mi się udało, śniła mi się ONA.
Kurwa, to już nie jest normalne.
Chyba czas na psychiatrę. Kadrowy psycholog nie poradzi sobie tutaj.
- Ej, to chyba Olka, nie?-
Szturchnął mnie biegnący obok Nowakowski.
- No.- Tylko na tyle było mnie
stać. Zatrzymałem się tuż za Olą.
- Sowaa, czy ot nie ten twój
uroczy przyjaciel-siatkarz?- Szepnęła teatralnie blondynka. Tamta natychmiast
się obróciła. Uśmiechnęła się szeroko.
- Zbyszek!
- Dobrze wiedzieć, że jeszcze się
ktoś cieszy na mój widok.- Zażartowałem. Chociaż z drugiej strony… Faktycznie
przez ostatni czas unikałem ludzi.
- Co tak stoicie ?- Zapytał
Piter.
- Odwiozłam ją do pracy.-
Wyjaśniła przyjaciółka dziewczyny, za którą tak bardzo szaleję. Niepokojąco
szaleję. – Niestety nie będę miała, jak ją odebrać.
- Przecież mówiłam ci, że sobie
poradzę!- Sowecka wykonała gest do nieba.
- Ale nawet Paul nie ma czasu. Po
nocy będziesz jeździć taksówką?
- Nie takie rzeczy się robiło.
Przeżyłam nie jedno.
- Fakt.- Nagle atmosfera
zgęstniała między nami. Dziewczyny zrobiły się bardzo poważne.- Może uda mi się
wyrwać godzinę wcześniej.
- Daj spokój, poradzę sobie.-
Uściskała ją serdecznie.
- Uważaj na siebie. – Ucałowała
ją w policzek, wsiadła do samochodu i odjechała.
- Jak chcesz, to mogę załatwić ci
transport.- Wyrwało mi się. Kurwa, po chuja się odzywasz? Ma chłopaka od tego!
- Nie musisz…
- Jak Zbychu chce pomóc, to się z
nim nie kłóć kobieto!- Ostrzegł ją Piotrek. Przewróciłem oczami, natomiast ona
zaczęła się śmiać.
- Coś w tym jest.- Przyznała i
spojrzała mi głęboko w oczy.- Okej. Niech będzie. Kończę o dwudziestej
pierwszej.
- Okej.- Kiwnąłem i natychmiast
wbiegłem do budynku.
*****
Dziękuję za
wyświetlenia! Kolejny rozdział dodam jeszcze w tym tygodniu w weekend.
Pozdrawiam
;**
Błagam nie męcz mnie bo zaraz padnę, jeszcze mi z jakimś Paulem wyskakujesz? Ja już. nie mogę prosze cie pogudź Zibiego z Olą.
OdpowiedzUsuńSuper^^
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać następnego *.*
OdpowiedzUsuńcuuudny ♥
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie, jest nowy :3
http://milosc-milosci-nierowna-bvb.blogspot.com/2016/02/rozdzia-32-geboki-oddech-i-ide.html#comment-form