wtorek, 23 lutego 2016

6. Pytasz co u mnie? Nie powiem Ci tego, ale trochę się pozmieniało. Swoje rozjebane życie powoli układam w całość...

- Co jest? Nie cieszycie się, że mnie widzicie chłopcy?- Uśmiechnęła się, gdy razem z Pitem podeszła do naszego stolika.
- Co ty tutaj robisz?- Wymsknęło mi się. Raz, że byłem zaskoczony. A dwa, że to musi być sen. Zbyt realny jak na mój gust.
- Bartman, wyluzuj.- Kopnął mnie pod stołem Ignaczak.- Oluś, co ty tutaj robisz?- Powtórzył moje pytanie tylko troszkę grzeczniej.
- Pracuję. Od dzisiaj co prawda, a już zdążyłam poznać tyle fantastycznych ludzi!- Ustawiła przed nami brakujący napój.- Gdybyście jeszcze czegoś potrzebowali to śmiało walcie do mnie.- Mrugnęła i odeszła.
- To… była chyba najlepsza wycieczka do kuchni, jaką przeżyłem.- Przyznał Nowakowski.
- Stary, następnym razem ja idę.- Zgłosił się Zatorski.
- Chciałbyś.
- Hej, a wy ją znacie?- Zwrócił się do nas młody Libero.
- Tak jakby.- Przyznałem. Przed oczami wciąż miałem obraz uśmiechu tej dziewczyny.
Czekałem więc do samego końca kolacji, a razem ze mną Kubiak.
- Chłopie, robisz z siebie idiotę.- Westchnął.
- Też tu jesteś. Więc nie ja jeden.- Wyszczerzyłem się.
- I to mnie już bardziej martwi.- Odarł przewracając oczami.- A tak serio… co my tu jeszcze robimy?
- Czekamy. Jak ci się kurwa nudzi to idź sobie.- Warknąłem.
- Oho, wracamy do „złego Bartmana”?- W tej właśnie chwili miałem ochotę mu przypierdolić. Jakaś furia mną zawładnęła, inaczej nie umiałbym tego wyjaśnić. Już szykowałem się do ciętej riposty, kiedy na stołówkę wyszła Ola.
Nadal miała fartuch i chustkę. Wyglądała na zmęczoną. Natychmiast cała złość odpłynęła.
Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. Dopiero po chwili zauważyła Kubiaka.
- Nadal głodni?- Podeszła i usiadła na wolnym krześle. Odsunęła kosmyk włosów opadający na jej oko i się uśmiechnęła. Boże, kochałem ten uśmiech. Nigdy go nie zapomniałem.
- Jakim cudem znalazłaś się w tym miejscu, Oluś?- Zapytałem.
- Koleżanka mnie wrobiła. Prosiła o zastępstwo bo sama nie da rady.- Wzruszyła ramionami.- Słyszałam od Jane, że jesteście okropni.
- O, tak. Oczywiście! Bo to my ją bijemy patelnią, drzwiami… I grozimy nożem.- Prychnął Michał.
- Stwierdziła tylko, że samo utrapienie z wami.
- Wypraszam sobie! Ja jestem grzeczny!- Zaprotestowałem.
- W takim razie w porównaniu z tobą, ja muszę być aniołem! Zibi po prostu udaje…
- Zamknij się.- Rzuciłem w niego zmiętą chusteczką. Ten natychmiast mi oddał.
- Jak dzieci.- Zachichotała dziewczyna. Wciąż zmagała się z przeszkadzającymi włosami wpadającymi jej do oczu.- Nic się nie zmieniliście.
- A ty wręcz przeciwnie.- Odparłem.- Co u ciebie?
Spojrzała na mnie tak jakoś… jakbym był chory na umyśle. Ale to trwało tylko kilka sekund. Potem przybrała znudzoną minę.
- Nic specjalnego. Miałam nadzieję, że was spotkam. Brakowało mi was.
- Ouoooo… Nam ciebie też.- Przytulił ją Misiek.- Kiedy masz czas na ten masaż?
- Ty mały wyzyskiwaczu!- Trzepnęła go w ramię i po chwili znów zakładała niesforne kosmyki za ucho.
- No już dobra, dobra. Dam ci spokój jeśli umówisz się w końcu ze Zbychem. Bo ja już kurwa nie mogę go znieść! – Jęknął udając rozpacz.
- Ty palancie!- Walnąłem go dość mocno w tył głowy.
- Umówić?- Spojrzała na przyjaciela, a potem na mnie. Zaskoczenie na jej twarzy było autentyczne.
Kurwa, Kubiak zabiję cię.- Przyrzekłem sobie.
- Weź, on żartuje.- Uśmiechnąłem się starając udawać całkiem spokojnego. Wmawiałem sobie w duchu, że to tylko żarty. Ale wiedziałem, a co lepsze, Misiek dobrze wiedział, że tego chcę najbardziej na świecie. Nigdy nie byłem  z nią na prawdziwej randce. Dziewczyna wciąż wpatrywała się we mnie. Z miną bez wyrazu.
- Nie mogę.- Szepnęła.
- Co?- Powiedzieliśmy w tej samej chwili.
- Przykro mi. Nawet gdybym chciała, to nie mogę.- Najwyraźniej już całkowicie zirytowana, ściągnęła chustkę z głowy. Wtedy ukazały mi się jej piękne, brązowe włosy związane w ciasny kok. Wyglądała… nieziemsko.
Nie wiem, co bardziej mnie zaskoczyło. To, że powiedziała nie, czy to, że aż tak mnie tym zraniła.
- Przecież mówiłem ci, że on się wygłupia.- Prychnąłem. Nie patrzyła już na mnie, ale na swoje dłonie, które mięły miękki materiał chusty.
- Właściwie to mówiłem poważnie.- Odezwał się mój „przyjaciel”.
- Nie rozumiecie. Ja naprawdę nie mogę. Mam chłopaka.- Odpowiedziała cicho, patrząc mi w oczy z przepraszającym przekazem.
-Oh.- Wyrwało mi się. Zaskoczenie mną wstrząsnęło.
Kurwa, a czego się spodziewałeś jełopie!- Kajałem się w duchu.- To oczywiste, że kogoś ma!
- Przykro mi.- Dodała. Mogłem wyczuć, że mówi szczerze. Przez kilka minut nikt się nie odzywał, aż w końcu Kubiak odchrząknął.
- No to kim jest ten twój chłopak?- Wyszczerzył się. Ola zarumieniła się lekko i nerwowym gestem poprawiła włosy.- Pochwal się!
- Może kiedyś wam go przedstawię…
- O nie, nie, nie. Teraz się nie wykręcisz! Daj mi pobyć starszym bratem!- Chwycił kilka kosmyków jej włosów i lekko pociągnął, dla żartów.
- I myślisz, że starszemu bratu bym się zwierzała z takich rzeczy?- Zakpiła.
- Wy dziewczyny już tak macie.- Wzruszyłem ramionami.- Ja z resztą też z chęcią dowiem się, kim jest twój chłopak.
- No nie! Jak całe życie nie miałam rodzeństwa, tak teraz mam dwóch starszych braci.- Zaśmiała się.- Obiecuję, że go poznacie.
- Wiesz, że gdyby coś… Zawsze mogę skopać któremuś tyłek.- Przypomniał Michał.
- Jesteś uroczy, ale sama potrafię się o siebie zatroszczyć.
- No chociaż imię!- Poprosiłem, gdy wstała by odejść.
Spojrzała na mnie w skupieniu. Po chwili znów się odezwała.
- Ma na imię… Paul.- Uśmiechnęła się nieśmiało i wróciła do kuchni.
- Paul?- Powtórzyłem.
- Wiesz co ci powiem, stary? Ta dziewczyny nigdy nie będzie twoja.
- Dzięki, potrafisz pocieszyć człowieka.- Warknąłem.
- No pięknie! Teraz będziesz się na mnie wyżywał. Chyba powinienem zabić tego całego Paula i podstawić cię Olce. Może w ten sposób wreszcie się pobierzecie!
Spojrzałem na niego krzywo, jednak nie zaprotestowałem. Naprawdę nie miałbym nic przeciwko takiemu rozwiązaniu. Jedno jest pewne – muszę dowiedzieć się wszystkiego na temat tego całego Paula.


Siedziałem z Krzyśkiem u niego w domu na kanapie i oglądaliśmy mecz. Żadne nudy. Sam nie wiem, po co przyjechałem. Zwłaszcza, że nie ma Oli. Kretyn ze mnie! Ja pierdolę, powinienem sobie odpuścić.
- … nie wierzę!- Wrzasnął przyjaciel. Ocknąłem się z zadumy.
- Co?
- Jak co?! Nie widzisz! Będziemy grać w następnym etapie ze Skrą.
- Wali mnie to. Skopiemy im dupy.
- To samo oni mówią o nas. Zibi…
Nagle drzwi frontowe się otworzyły i usłyszeliśmy dwa głosy.
- Powinnaś się zastanowić, co robisz. Ostrzegałem cię.
- Przestań. Wiesz dobrze, że serce nie sługa. Tak się chyba w Polsce mówi, co?
Zmarszczyłem brwi i popatrzyliśmy na siebie z Igłą. Chwilęźniej dołączyli do nas. Ola usiadła obok mnie, wciskając się obok nagłówka. Kuba na podłodze opierając się o jej nogi. Nie powiem, miło mi było.
- Co robicie? Znowu mecz?- Westchnęła teatralnie.
- Sowa, mecz już lepszy od cholernego Alana.- Warknął młody.
- Jakiego Alana?- Wtrąciłem.
- Jej chłopaka.- Wyjaśnił mi Krzysiek, przewracając jednocześnie oczami. W jednej chwili spięły mi się wszystkie mięśnie. No oczywiście, że ona ma chłopaka idioto skończony!
- Jeszcze nie chłopaka.- Poprawiła, akcentując pierwsze słowo.- Jedyna przeszkoda to Choinka.
- Wytnie się i już.- Wzruszyłem ramionami. Nie wiadomo dlaczego, wszyscy obecni się zaśmiali.
- Dobra, ja się zbieram. Nie będę marnował czasu na pogaduszki o cholernym Morczewskim.- Podniósł się Kuba z podłogi i wygładził żółtą koszulkę.
- Ej no!- Natychmiast zareagowała Aleksandra.
- Jutro szkoła, mecz. Muszę lecieć.- Dał jej buziaka w policzek, pomachał nam i we dwójkę wyszli.
- Nie wiedziałem, że ma chłopaka.
- A, daj spokój. Zwykłe zauroczenie. Jeszcze nie miałem okazji go poznać.
- Hm.- Znów się zamyśliłem. Jeśli jej się ktoś podoba, to tylko kwestia czasu, aż coś z tego będzie.
Za późno.
Ta myśl uderzyła we mnie, jak tornado. Zamrugałem szybko oczami i rozczochrałem dłońmi włosy. Nie mogłem dalej siedzieć w tym domu i myśleć. Myśleć, jak bardzo sytuacja jest beznadziejna.
- Ja też się zbieram.- Odchrząknąłem, aby nie było słychać w nim jakiejkolwiek słabej nutki.
- Już?- Usłyszałem za plecami. Odwróciłem się natychmiast i napotkałem rozczarowany wzrok Olki.
- Jużźno.
- Myślałam, że pogramy w karty!
- Aż tak nie chcesz mnie wypuścić?- Puściłem jej oczko i szeroko uśmiechnąłem.
- Nie schlebiaj sobie.- Wywróciła oczami, ale też się uśmiechnęła pod nosem. Przyglądałem się jej odrobinę dłużej niż powinienem.
- Dobra, lecę.- Przybiłem męską piątkę z Igłą.
- Młoda, odprowadź gościa okej?
- Ty leniu!- Syknęła, ale poszła za mną do przedpokoju. Ubrałem się i już miałem wychodzić, kiedy ona znów się odezwała:
- Nawet się nie pożegnasz?
Nie potrafiłem zażartować. Tak bardzo się śpieszę, żeby wyjść z tego domu, nie patrzeć już na nią
Odwróciłem się i przybrałem maskę na twarz. Obawiałem się jedynie, że moje oczy zdradzą więcej, niżbym chciał.
- Co się stało?- Szepnęła do mnie. - Co u ciebie? Och, Oluś… Jak to robisz, że wiesz więcej, niż ktokolwiek?
Co u mnie? Staram się poukładać swoje życie, które rozjebało się wraz z poznaniem Ciebie.
- Nic. Stresuję się jutrzejszym meczem.- Udawałem. Zawsze musiałem przy niej udawać.
- Nie przejmuj się, Zibi. Będę trzymać kciuki.- Nagle przytuliła mnie mocno. Natychmiast ją objąłem. Te krótkie chwile na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Sięgała mi ledwo do ramienia, więc jej twarz ukryła się w mojej klatce piersiowej. Odkąd ją spotkałem, pragnąłem… Pragnąłem, aby tak leżała przy mnie. Tak, jak teraz mnie przytula. Głupie, co? Położyłem brodę na jej głowie.
W następnej chwili już się odsuwała, więc ucałowałem ją w czoło i poszedłem.
Nigdy więcej nie miałem okazji w taki sposób się z nią pożegnać.

Następnego dnia spotkałem się z nią przed budynkiem. Była z nią Karolina, o ile dobrze pamiętam. My wracaliśmy właśnie z porannego biegania po parku. Dobrze to zrobiło na moje gorące myśli. Ochłonąłem po wczorajszych niespodziankach. W nocy nie mogłem zasnąć. A gdy już mi się udało, śniła mi się ONA.
Kurwa, to już nie jest normalne. Chyba czas na psychiatrę. Kadrowy psycholog nie poradzi sobie tutaj.
- Ej, to chyba Olka, nie?- Szturchnął mnie biegnący obok Nowakowski.
- No.- Tylko na tyle było mnie stać. Zatrzymałem się tuż za Olą.
- Sowaa, czy ot nie ten twój uroczy przyjaciel-siatkarz?- Szepnęła teatralnie blondynka. Tamta natychmiast się obróciła. Uśmiechnęła się szeroko.
- Zbyszek!
- Dobrze wiedzieć, że jeszcze się ktoś cieszy na mój widok.- Zażartowałem. Chociaż z drugiej strony… Faktycznie przez ostatni czas unikałem ludzi.
- Co tak stoicie ?- Zapytał Piter.
- Odwiozłam ją do pracy.- Wyjaśniła przyjaciółka dziewczyny, za którą tak bardzo szaleję. Niepokojąco szaleję. – Niestety nie będę miała, jak ją odebrać.
- Przecież mówiłam ci, że sobie poradzę!- Sowecka wykonała gest do nieba.
- Ale nawet Paul nie ma czasu. Po nocy będziesz jeździć taksówką?
- Nie takie rzeczy się robiło. Przeżyłam nie jedno.
- Fakt.- Nagle atmosfera zgęstniała między nami. Dziewczyny zrobiły się bardzo poważne.- Może uda mi się wyrwać godzinę wcześniej.
- Daj spokój, poradzę sobie.- Uściskała ją serdecznie.
- Uważaj na siebie. – Ucałowała ją w policzek, wsiadła do samochodu i odjechała.
- Jak chcesz, to mogę załatwić ci transport.- Wyrwało mi się. Kurwa, po chuja się odzywasz? Ma chłopaka od tego!
- Nie musisz…
- Jak Zbychu chce pomóc, to się z nim nie kłóć kobieto!- Ostrzegł ją Piotrek. Przewróciłem oczami, natomiast ona zaczęła się śmiać.
- Coś w tym jest.- Przyznała i spojrzała mi głęboko w oczy.- Okej. Niech będzie. Kończę o dwudziestej pierwszej.
- Okej.- Kiwnąłem i natychmiast wbiegłem do budynku. 




*****
Dziękuję za wyświetlenia! Kolejny rozdział dodam jeszcze w tym tygodniu w weekend.
Pozdrawiam ;**

4 komentarze:

  1. Błagam nie męcz mnie bo zaraz padnę, jeszcze mi z jakimś Paulem wyskakujesz? Ja już. nie mogę prosze cie pogudź Zibiego z Olą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już się nie mogę doczekać następnego *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. cuuudny ♥
    zapraszam do mnie, jest nowy :3
    http://milosc-milosci-nierowna-bvb.blogspot.com/2016/02/rozdzia-32-geboki-oddech-i-ide.html#comment-form

    OdpowiedzUsuń