Nie posłuchałem Krzyśka i prosto z jego auta
poszedłem do baru. Nie obchodzi mnie nic w tej chwili. Gdybym zjawił się na tym cholernym
lotnisku wcześniej o kilka minut…
Teraz
już
nic na to nie poradzę. Mogę jedynie się napić i zapomnieć. Chociaż łatwe to nie będzie…
-
Co podać?- Piękna kelnerka błysnęła do mnie szerokim uśmiechem.
-
Setkę.- Nalała i postawiła przede mną. Szybko wypiłem, nawet nie zwracając uwagi na paskudny
smak.- Jeszcze jedną.
-
To samo?
-
Taa.- Kiwnąłem nieprzytomnie. I tak może z pięć kolejek. Dziewczyna nie
odstępowała mnie i wciąż próbowała zagadywać. Nie jestem zbytnio
rozmowny, szczerze mówiąc mam dość życia.
-
Chwila, czy ty jesteś… Zbigniew Bartman?- Pisnęła mi do ucha jakaś dziewczyna dużo młodsza ode mnie.
Zlustrowałem ją wzrokiem: krótka spódniczka, top, wysokie buty, blond włosy i zaczerwieniona
twarz od alkoholu. Mimo wszystko wydała mi się ładna.
-
We własnej osobie.- Uśmiechnąłem się.
-
Kaśka.-
Podała mi rękę i zalotnie drugą położyła na moim karku. Czyli
kolejna laska lecąca na mój status. – Napijemy się razem?
-
Niech będzie.- Pokazałem kelnerce, żeby nalała nam po piwie. Czuję, że jestem odrobinę wstawiony.
To
się źle skończy, Bartman!- Upomniałem się.
Ale
czy zależy mi na czymkolwiek? Olki nie ma. Mogę wrócić do swojego poprzedniego
życia.
Ale
czy chcę?
Tak.
Ale nie sam…
Po
kilku godzinach nie mogłem już kontrolować tego, co robię. Wyszedłem na dwór z Kasią, która jak na złość nie chciała się ode mnie odczepić. Zagroziła, że będzie krzyczeć moje nazwisko, jeśli ją zostawię. Co miałem zrobić?
Oparłem się o mur baru i przyglądałem jeżdżącym samochodom. Pomimo
późnej
godziny, ludzi nadal jest dużo.
-
A może pójdziemy do mnie?- Objęła mnie za szyję i niebezpiecznie blisko
stanęła.
-
Nie mam nastroju.- Burknąłem, ale nie odepchnąłem jej.
Źle robisz, idioto!
Mogę robić co tylko chcę. Wraz z wyjazdem Oli,
skończył się „dobry Zbyszek”
-
Myślę, że by ci się spodobało…- Nagle mnie pocałowała. Zaskoczony nawet się nie poruszyłem. Po chwili przyparła mnie do muru i mimowolnie
odpowiedziałem na pocałunek.
Dobrze
całuje.-
Stwierdziłem sam do siebie. Właśnie w takich chwilach
wykorzystuję sytuację. Ale to było przed przyjazdem
angielskiej dziewczyny…
Co
mi tam!
Tym
razem to ja przyszpiliłem ją całym ciałem do ściany, aż jęknęła. Całowałem ją po szyi, ustach… Jej ręce powędrowały na moje biodra. Tak
przyjemnie, tylko z Olą…
-
Przestań!- Krzyknąłem wkurzony i odskoczyłem na kilka kroków.
-
Przecież ci się podobało… Czułam, że ci się podoba!-
Zdezorientowana, po raz kolejny próbowała mnie objąć.
-
Nie.- Moja stanowczość zszokowała ją, więc przestała.
-
Nie, to nie. Jak chcesz. Twoja strata!- Prychnęła gniewnie, po czym weszła do klubu.
-
Ja pierdole!- Syknąłem. Przetarłem twarz i postanowiłem wrócić do mieszkania.
Zapomniałem tylko o jednym…
-
Boże!
Zbyszek, gdzieś ty był?!- Zmartwiony głos mojej „dziewczyny” usłyszałem już przy otwierających się drzwiach. Że też musiała zamknąć je od środka…
-
Przepaszaaam. – Przepchnąłem się do środka i zacząłem rozbierać.
-
Jesteś kompletnie pijany!- Krzyknęła.
-
No. I?- Spojrzałem na nią wyzywająco.
-
Śpisz
na kanapie!
-
Hahaha…- Zacząłem się śmiać. Nie mówiąc nic więcej, poszedłem do salonu. Tamara
rzuciła na mnie poduszkę i koc.
-
Jak mogłeś wyjść sobie w trakcie spotkania z moimi rodzicami!
Miałeś wrócić za chwilę, a nie było cię sześć godzin!
-
Toja mamuuusia i tatuuś są?- Wydukałem z głową przytwierdzoną do poduszki.
-
Kazali cię pozdrowić! I mają nadzieję na kolejne spotkanie!
Jestem na ciebie wściekła!
-
Nie ma jej, nie ma już nic…- mruknąłem do siebie, ale chyba usłyszała.
-
Co ty bredzisz?! Śpij i w żadnym wypadku mi tu nie śpiewaj! Jutro poważnie porozmawiamy! –
Rzuciła we mnie kolejną poduszką i wyszła.
-
I tak nie ma już nic.
Zasnąłem.
Rano
nie pamiętałem nic ze spotkania z Kaśką,
jedynie urywki naszej rozmowy.
Kubiak z Nowakowskim, Ignaczakiem i
Drzyzgą znaleźli mnie w pubie z kuflem piwa w ręce.
- Jezu, on oszalał! Ty skończony
kretynie! Kurwa mać! Przypierdolę mu zaraz…
- Nie w miejscu publicznym, Misiek.-
Upomniał go najstarszy. Usiedli przy moim stoliku. Nawet na nich nie
spojrzałem.
- Co ty robisz?- Spytał Fabian.
- Próbuję się upić.
- Słabo ci idzie.- Prychnął Piter.
- Co wy tu robicie, cholera jasna?
- Szukaliśmy cię wszędzie, imbecylu!-
Warknął Michał. – Nie przyszedłeś na trening, podobno wybiegłeś z wioski jakby
cię diabeł gonił i nawet nie powiedziałeś dokąd!
- Nie miałem czasu.- Przyznałem
skruszony. Siatkarze musieli zauważyć mój stan, gdyż żaden się nie odezwał.
- Co się stało?- Podjął Krzysiu.
Pamiętam, że z całych sił próbowałem się nie rozkleić. Wszystko gotowało się we
mnie, nie mogłem oddychać. Zacisnąłem mocniej pięści.- Zibi, co się do kurwy
stało?!
Podniosłem na nich wzrok. Otworzyłem
usta, ale żaden dźwięk się z nich nie wydostał.
- Coś z Olą.- Wpadł na pomysł Fabian.-
Tak?
- Miała wypadek.- Wychrypiałem. Igła
oparł się o Piotrka i zaczął gwałtownie oddychać. Mimowolnie łzy popłynęły mi
po policzkach.- Byłem w szpitalu. Ona i taki jeden chłopak są operowani. Mają
dzwonić, kiedy będzie po….
- Jaki wypadek?!- Dopiero teraz ocknął
się Kubiak.
- Samochodowy. Tyle wiem…
- Wstawaj, jedziemy. Już!- Igła
wybiegł. Nie chciałem nigdzie jechać. Wolałem utopić przerażenie i wszechogarniający
smutek w alkoholu.
- Chodź, Zibi..- Poklepał mnie po
plecach Nowakowski i wszyscy razem udaliśmy się do szpitala.
***
Usiadłem w poczekalni, próbując się
opanować. Schowałem twarz w dłoniach i cicho łkałem. Krzysiek został ze mną, a
reszta pojechała do wioski przekazać trenerowi, co się stało. Żebym nie miał
kłopotów.
W tamtej chwili jednak nic mnie nie
obchodziło, oprócz Olki.
Drzwi zaskrzypiały, a wraz z nimi
płaczliwy głos jakiejś rudej dziewczyny.
- Jezuuuuuu! To mojjjaaa wina aa.-
Płakała.- Ja pierdole to mojaa… To ja…
- Ciii.- Uspakajała ją Karolina. –
Natka, cicho… Wszystko będzie okej.
- To moja wina…- Pociągnęła nosem.-
Gdybym wtedy nie kazała jej skręcić…
- Skąd mogłaś wiedzieć? Ciii…-
Przytuliła ją i usiadły niedaleko mnie.
- Byłyście z nią w tym samochodzie?-
Zapytałem je grobowym głosem. Karo pokiwała głową za nie obie, gdyż ruda nie
była w stanie.
- Co tam się stało?- Dopytał Igła.
- Mieliśmy wybrać się na przejażdżkę,
po drodze do klubu. Przekonaliśmy ją, żeby wsiadła za kółko…
- To ja.- Przerwała jej koleżanka i
wyprostowała się.- Ja ją namówiłam, żeby prowadziła mojego skarba…
- Wszyscy tego chcieliśmy.- Poprawiła
ją blondynka.- Potem nie pamiętam dokładnie co się działo. Zmieściliśmy się
ledwo w sześć osób. Nie wiem, jak do tego doszło…
- Kazałam jej skręcić. To ja. Moja
wina… - Mówiła Natalia ze wzrokiem pusto utkwionym przed siebie.- Miała jechać
na światła, ale krzyknęłam, żeby zjechała na prawo. I nagle.. Nie wiem, co się
stało….- Znów zapłakała.- Kazałam jej skręcić!
- To przez ciebie.- Szepnąłem. – Gdyby
nie ty…
- Zbyszek. Przestań!- Potrząsnął mną
Igła.- Nie widzisz, że one też się martwią?!
Zacisnąłem szczęki i pięści aż mi
ramiona zadrżały. W tej samej chwili z sali operacyjnej wyszedł lekarz. Szybko
do niego podszedłem.
- Co z nią?!
- Pan z rodziny?
- Narzeczony.- Palnąłem, na co moi
znajomi spojrzeli po sobie ale się nie odezwali.- Co z Olą?!
- Jej stan jest stabilny. Jednak uraz
brzucha poważny. Będzie musiała zostać co najmniej na dwa tygodnie w szpitalu.
- Wiadomo coś o przyczynach wypadku?-
Zmartwiony głos Ignaczaka dotarł do moich uszu.
- Obawiam się…
- Gdzie jest moja córka!?- Krzyknęła jakaś
kobieta, pchając przed sobą wózek z mężczyzną. Oboje wydali mi się bardzo
zmartwieni.
- Państwo to…?
- Rodzice Aleksandry Soweckiej. – Odparł
mężczyzna. – Co z naszą córką?
- Właśnie wyjaśniałem narzeczonemu pańskiej
córki, że Aleksandra doznała poważnego urazu brzucha w wyniku wypadku
samochodowego.
Oboje spojrzeli na mnie zaskoczeni i
zdezorientowani. Szybko jednak wrócili do rozmowy z chirurgiem.
- Dlaczego był ten wypadek?- Po raz kolejny
spytał Ignaczak. Dopiero w tej chwili zauważyła go Marzena.
- Skąd ty tutaj…?- Spytała bezgłośnie. Igła
kiwnął tylko głową i całą uwagę zwrócili na lekarza.
- Obawiamy się, że doszło do pewnych powikłań
związanych z ostatnią chorobą pacjentki.
- O Boże.- Zakryła rękami usta starsza kobieta.
Facet na wózku wpatrywał się bezmyślnie we mnie.
We mnie?!
Odwróciłem wzrok.
- Aleksandra natychmiast musi wykonać rezonans
oraz inne odpowiednie badania. Gdy tylko się przebudzi, zaczniemy działać.
Nie potrafiłem ustać, więc po prostu sobie
usiadłam, zataczając się.
- To znaczy, że ona… ?- Spytał
rzeczowo mężczyzna na wózku.
- Obawiam się, że tak.
***
Nie wiem, ile czasu minęło odkąd przestałem ich
słuchać. Wiedziałem tylko, że Krzysiek coś do mnie mówił, pielęgniarka pytała,
czy chcę wody. Wpatrywałem się tępo w ich twarze, a w głowie wciąż słyszałem
echo wypowiedzi chirurga.
Jak to możliwe?- Zadawałem sobie pytanie.
- Zibi… Zibi, powiedz coś…- Machał mi przed
twarzą Ignaczak.
- Dlaczego ten mężczyzna przedstawił się jako
narzeczony Aleksandry?- Jej rodzice nic nie rozumieli. Ale nie chciało mi się
wyjaśniać.- Kim jesteś dla naszej córki?
- Zbyszek jest przyjacielem Oli.- Wyjaśnił za
mnie Libero. Po czym zwrócił się do mnie.- Stary, reaguj!
- To moja wina…- Nadal jęczała Natalia, a
Karolina już nawet jej nie przytulała. Tak, jak wszyscy stała w otępieniu i
płakała.
- Kurwa zamknij się, dziewczyno!- Wybuchłem na
rudą, wstając nagle. Przestraszeni ludzie odsunęli się ode mnie.- Użalasz się
nad sobą, a Olka tego nie potrzebuje! Co jej dadzą teraz twoje przeprosiny?!- Nawet
nie zdawałem sobie sprawy, że twarz mam mokrą od łez. Dziewczyna patrzyła na
mnie przerażona i skulona na krzesełku, zasłoniła się rękami.
Po czym wyszedłem trzaskając drzwiami.
Wybiegł za mną Krzysztof.
- Bartman!- Krzyknął.
- Daj mi spokój!
- Gdzie idziesz?!
- Napić się! Nie wolno?- Siatkarz dogonił mnie i
zatrzymał.
- Znając ciebie zrobisz coś głupiego. Idę z tobą.
- Chcę być sam! Upić się do nieprzytomności…
- Jej to nie pomoże. A tobie zaszkodzi. Kto za
ciebie będzie grał jutrzejszy mecz?! Zakładając, że trener wystawi cię w takim stanie, oczywiście...
- Jaki mecz? Co ty pieprzysz, Igła!- Warknąłem.-
Jak mógłbym grać po tym, co się dzisiaj stało?!
- A jak ja gram po tym, co się stało z
Sebastianem?
Tym mnie zagiął. Przez to wszystko zapomniałem,
że niedawno Krzysiek również przechodził stres. Jego dziecko wpadło pod
samochód i wylądowało w szpitalu.
Jebane szpitale!
- Przepraszam.- Skruszony, spuściłem wzrok.
- A teraz chodź. Wypijemy kawę i poczekamy, aż
Ola się obudzi.- Zaproponował.
- Co z jej rodzicami? Bardzo się zniechęcili do
mnie?
- Myślę, że powiedziałeś to, co każdy miał ochotę
powiedzieć. Mariusz patrzył na ciebie zafascynowany.
- Jasne.- Prychnąłem. Byłem pewny, że się ze mnie
nabija. Niedługo potem sam się przekonałem, że wręcz odwrotnie…
*****
No i taki jakiś… dziwny? W każdym razie niedługo Zbyszek będzie musiał
podjąć ciężkie decyzje, które na pewno wpłyną na całe jego życie. Pozytywnie
lub negatywnie. Do tego problemy Kubiaka z dziewczyną oraz Ignaczaka kłótnia z
żoną. Co będzie dalej z Aleksandrą Sowecką?
Piszcie swoje myśli! Z chęcią je poczytam, bo to bardzo inspirujące
czytać Wasze pomysły ;p
Dziękuję za wyświetlenia, jest już ich prawie 70 tys.! Prawie o 7 tys.
Więcej niż na poprzednim blogu :o Także zapraszam!
Pozdrawiam ;**
Boże biedny Zbyszek, biedna Ola :o Masakra, czulan ze to bd. Wypadek... Mam nadzieję ze z Ola wszystko będzie OK
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3
Zapraszam do mnie na 5 :) http://marzenia-sa-jak-gwiazdy.blogspot.com/
UsuńBiedna Ola. Mam nadzieję że w następnym rozdziale Bartman podejmie dobrą decyzję .
OdpowiedzUsuńJeju... Po przeczytaniu tego mam pustkę w głowie, jestem ciekawa jak to sie dalej potoczy. Pozdrawiam i życze weny
OdpowiedzUsuńKiedy nastepny?
/black_16
*.*
OdpowiedzUsuńCo za masakra... Z jednej strony brak słów, a z drugiej rozdział świetnie napisany :D jak tu teraz to wszystko pogodzić?
OdpowiedzUsuńNic. Pozostaje teraz czekać tylko na następny.
Zapraszam do mnie:
reanimowany blog http://boimy-sie-uczuc.blogspot.com/