niedziela, 1 maja 2016

11.Moja siła tkwi w setkach upadków, jakie dało mi życie. Za każdym razem, kiedy się podnoszę nabywam mocy aby kroczyć dalej...




Nie mogłem pogodzić się z całą sytuacją. Do tego Kubiak wciąż jęczał mi o swojej Monice, a Igła... Cóż, Ignaczak też miał swoje problemy. Po pierwsze pokłócił się z żoną przez telefon, a potem dowiedział się o wypadku rowerowym syna.
- Ale co dokładnie się stało?- Pytaliśmy go, kiedy trochę się uspokoił.
- Wyjechał na ulicę, jakiś facet nie zahamował i... bum.- Jęknął zrozpaczony. - Dzwoniłem do Iwony już po raz szósty chyba w ciągu godziny. W ogóle, sorry Zibi za twojego tela.
- Nie przejmuj się.- Skrzywiłem się lekko na wspomnienie tamtej chwili...
Podałem Krzysiowi litościwie komórkę. Wykręcił numer Iwony, który i tak miałem zapisany, po czym gadali jakąś godzinę. Na końcu, dość niespodziewanie, Igła zamachnął się i rzucił delikatnym sprzętem... przez okno.
- Coooo... A-a-all...- Protestowałem cicho. Wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy z powagi sytuacji.
- Ale jak z nim?- Przerwał moje rozmyślania Fabian.
- Wstrząśnienie mózgu, złamana ręka, obita twarz... Kurwa chciałbym wrócić do Polski.
- Trener ci nie da. Paweł nadciągnął mięsień i nie może grać przez przynajmniej tydzień. - Wybiłem mu ten pomysł s głowy.
- Ja nie wiem, jak ja jutro zagram...- Krzysiek zamknął oczy i szybkim ruchem przeczesał włosy.- Chyba zadzwonię jeszcze raz do Iwony...
- Żeby znowu cię opierdoliła?- Prychnął Kubiak.- Uspokój się. Mówiłeś, że jego stan jest stabilny.
- Nie mówiłem.
- No to już wiesz. Musisz uzbroić się w cierpliwość.
- Łatwo ci mówić! Gdyby tak twoje dziecko...?- Nie dokończył. W tej właśnie chwili otworzyły się drzwi i naszym oczom ukazała się postać masażysty.
- Dobra, to który dzisiaj pierwszy?- Uśmiechnął się ponętnie.
- Dzisiaj On.- Wskazałem na Ignaczaka.- Przydałby mu się porządnie relaksujący masaż.
- Tak jest. Chodź, mały.
I nawet nie byliśmy zdziwieni, że Igła nie zareagował na tę zaczepkę Maćka.


*** 

Mecz z Serbią nie poszedł nam najlepiej. Może po części dlatego, że niektórzy zawodnicy byli zbyt zmęczeni, a w tym ja. Nie potrafiłem się skupić, co wtedy zdarzało mi się często. Nie wspomnę o grze Ignaczaka i Nowakowskiego. Inna sprawa, że tylko na niektórych pozycjach mamy wielu zmienników.
Przegraliśmy 2:3 lecz walczyliśmy do samego końca. Mięliśmy nawet jedną piłkę meczową, jednak nie wystarczyło nam już sił i na ekranie w ogromnej hali pozostał wynik 19:17. 
Wyszliśmy trochę podłamani. Nie jest dobrze zaczynać kolejną rundę przegranym pojedynkiem. Jedyne co mnie ucieszyło to dziwna wiadomość od Oli.

"Przyjedź."

Taaaak, dla mnie była bardzo dziwna. Zwykle Sowa dodaje minkę, żart... Chociaż zwykłe proszę. Dlatego nie zastanawiałem się dłużej i po prostu taksówką dotarłem pod jej blok. Otworzyła mi jej przyjaciółka Karolina.
- O, hej!
- Jest Ola?
- Wyszła na chwilę... Zaraz wróci. Wejdź.- Uśmiechnęła się promiennie. Wszedłem więc do środka.
- Pisała, żebym wpadł i jej nie ma? Wiesz, o co chodzi?- Zagadnąłem idąc za Karo do kuchni.
- Tak naprawdę to ja do Ciebie napisałam, Zibi.- Przyznała po chwili wahania. Zaskoczony uniosłem brwi.
- Po co?
- Bo ja już sobie z nią nie radzę!- Pisnęła. Zasłoniła dłonią usta, jakby nie mogła uwierzyć, że wypowiedziała te słowa. - Przepraszam. Ja... nie powinnam...
- Spokojnie. Po prostu powiedz, co się dzieje?- Usiadłem przy stole i wpatrywałem się w nią z wyczekiwaniem. Dziewczyna nalała wody do dwóch szklanek i postawiła jedną przede mną. Z drugą zaś w ręce, oparła się o blat kuchni i zaczęła nerwowo mówić.
- Wiesz, co przeszła, nie? Chory ojciec, potem jej choroba... Dużo zwaliło jej się na głowę. Udaje, że wszystko jest okej, ale ja wiem. Wiem, że nadal wszystko przeżywa. Nikt po czymś takim nie były w stanie normalnie żyć.
- Chodzi do psychologa?
- Była umówiona na dwie wizyty, po czym stwierdziła, że nie ma to większego sensu. Wpisała się z uczelni, a bardzo dobrze jej szło. Nawet szybko pozbierała się po Alanie i znalazła sobie kogoś... Ale nie na długo. Gdy tylko się dowiedział o jej chorobie, zostawił ją.
- Co za skurwiel!- Wkurwiłem się. Nie rozumiałem, jak tak można.
- Podobno miał podobną sytuację w rodzinie, wie jak to wygląda i nie ma ochoty ponownie przez to przechodzić. Tka się wytłumaczył. A potem ją zostawił.
- Mogę tylko sobie wyobrazić, jaka była załamana.- Posmutniałem.
- No właśnie!- Ożywiła się.- Mówiłam jej, odezwij się do Bartmana. On zawsze cię wspierał. To ona tylko kręciła głową i tłumaczyła, że nie przeżyje, jeśli tak samo ją potraktujesz.
- Co za bzdury.- Prychnąłem poirytowany.
- To samo jej powiedziałam, ale ona swoje. Wiesz, jaka potrafi być uparta.- Kiwnąłem głową. Zastanawiało mnie jedno...
- Mów, czego ode mnie chcesz.
- Ona się zatraciła i cierpi. Musimy jej pomóc!
- Ale ja mam mecze! Treningi...- Skrzywiłem się.- Nie przyjechałem tu na wakacje.
- Ale na pewno miałeś nadzieję ją spotkać, co? No wiem, że mam rację!
- I co z tego? Ona twierdzi, że niepotrzebnie.
- I dlatego...- Pisnęła konspiracyjnie, przy czym usiadła tuż obok mnie.- ... dlatego ty jesteś moją... jej jedyną szansą!
- Pierdolisz głupoty.
- Mówię poważnie, Bartman!- Warknęła, uderzając pięścią w stół.
- Przecież ona ma Paula, o którym wciąż mi mówi...
- Ale ty jesteś idiotą! Przecież o...
- Karo! Powiedz, że mamy śmietanę, proszę! Bo nie kupiłam!- Usłyszeliśmy krzyk Oli z przedpokoju i zatrzaskujące się drzwi. - Do tego mamy gościa!
- O nie...- jęknęła Karolina i natychmiast wstała. W tej samej chwili w kuchni zjawiła się Olcia i... jakiś chłopak.
- Zbyszek?- Zrobiła wielkie oczy. Po chwili strasznie sie zmieszała, spoglądając to na mnie, to na swojego kompana.
- Czeeeeść... To może ja już pójdę?- Wstałem z miejsca, jednocześnie oceniając chłopaka stojącego w pobliżu.
- Nie no, co ty! Fajnie, że jesteś.- Posłała mi wystudiowany uśmiech.- Poznasz Paula. Paul, to Zbigniew Bartman.
- Hej. Jesteś przyjacielem Karo i Oli?- Odezwał się młody. Nie mogłem wyjść z szoku. To był ten słynny Paul? Nawet gdyby mi zapłacili, nie uwierzyłabym, że jest to jej chłopak. Miałem ochotę się roześmiać, ale resztkami sił się powstrzymywałem.
- Miło mi!- Uścisnąłem mu rękę z wielkim szczerzem.
- Ty jesteś siatkarz, ten z Polaków?- Chciał się upewnić.
- Tak, to ja.
- Dobra, dobra! Chodź, Paul. Na pewno będziesz chciał coś zjeść...- Pociągnęła go za rękaw Olka i wyszli gdzieś. Zostałem sam z Karoliną.
- O to właśnie mi chodziło.- Podsumowała. Zachichotałem.
- I to jest jej chłopak?- Prychnąłem.
- Co?! Jaki chłopak! - Zdziwiła się.
- No ten Paul... on w ogóle jest Polakiem? Dobrze po polsku gada.
- Boże, ty jesteś faktycznie idiotą!- Jęknęła, chwytając się za głowę. 
- Może masz rację.- Przyznałem.
Później nie udało mi się pogadać na osobności z Sowecką, więc wróciłem do wioski. Wymieniłem się numerami z jej przyjaciółką, żeby w razie potrzeby dzwoniła do mnie.
Przynajmniej ulga spadła mi z serca, po poznaniu znajomego Oli.


Ola, 18 sierpień 2017r. – dziennik
Musiałam w końcu wrócić do normalnego życia. Postanowiłam, że wrócę do zdawania prawa jazdy. Teoretyczny zdałam od razu, na praktykę musiałam czekać dwa tygodnie. Na szczęście mama ma znajomości i skrócą termin do 7 dni! Chciałam poprosić Karo lub Nat o pomoc, jednak wstydziłam się. I z tego powodu po raz kolejny zgłosiłam się do Zbyszka. Nie wiem, może tak już ma być, że on ma mi pomagać? W każdym razie ucieszył się i obiecał, że dzień przed jazdami, zaraz po swoim treningu poświęci mi godzinę. Z doświadczenia wiem, że to dla niego musiało być trudne... 
Ale się zgodził. 
I to dzięki niemu dzisiaj zdałam! Odebrałam dokumenty, a przed drzwiami czekały na mnie dziewczyny.
Nawet nie kryłam, że jest mi słabo od emocji. W stanie kompletnego otępienia odstawiły mnie do moich rodziców. Teraz z zeszytem na kolanach oraz herbatą w dłoniach piszę te słowa. 
Na pamiątkę. 
Bo na ten krok odważyłam się dzięki jednej osobie... 
Zaraz przyjeżdżają po mnie znajomi, o czym chwilę wcześniej mnie poinformowali. Będę musiała jechać z nimi do klubu i po raz pierwszy prowadzić garbusa Natalii.
W sumie już się doczekać nie mogę…


***

- Zdała?
- Zdała!- Ucieszyłem się do mojego najlepszego przyjaciela.- I pomyśleć, że to po raz kolejny ja byłem jej mentorem…
- Powinieneś robić to zawodowo.- Zadrwił Kubiak.
- Wystarczy mi siatkówka.- Odparłem obojętnie. – Dzwoniłeś do niej?
- Nie.
- Bo?
- Bo nie chcę się narzucać. A jak kogoś ma?!
- Nie masz nic do stracenia. Nie bądź tak głupi, jak ja byłem. – Poklepałem go po plecach i wyszedłem z pokoju. Od razu wpadłem na kogoś biegnącego w drugą stronę.- Boooże! Kultury trochę!
- Sorry, Zibi. Umówiłem się z tą kelnerką ze stołówki.- Puścił do mnie porozumiewawcze oko Wrona.
- Co na to Kłos?
- Jak to on. Focha ma, ale mu przejdzie. Jak zawsze.
- No nie wiem, czy tym razem tak łatwo ci z nim pójdzie.- Zaśmiałem się.- Jak ona ma tak właściwie na imię?
- Maja. Także ten, lecę.- Nim się obejrzałem, już zbiegał po schodach. Pokręciłem głową i podszedłem do pokoju Karola. Nie odpowiedział, więc po prostu wszedłem.
Nie uwierzyłem w to, co widziałem.
Karol siedział na łóżku z MAJĄ i prowadził ożywioną rozmowę.
- Cholera. Chyba wpadłem nie w porę…- Zmarszczyłem brwi nic nie rozumiejąc.
- Chodź, chodź… Poznaj Majkę, Maja to kolega z drużyny- Zibi. -  Dziewczyna wstała i ucałowała mnie lekko w policzek.
- Fajnie cię poznać! I wreszcie pomówić po polsku.- Uśmiechnęła się do nas obojga.
- Przed chwilą wpadłem na Andrzeja, który mówił mi, że się z tobą umówił…
- Naprawdę?!- Zaskoczona dziewczyna zrobiła bezradną minę.
- No. Ale jak ty jesteś tutaj…- Oboje spojrzeliśmy na Kłosa. Środkowy wzruszył ramionami.
- Prawdopodobnie Endrju pomylił sobie dziewczyny.- Wyszczerzył się, a w tej samej chwili drzwi się otworzyły i wparował sam zainteresowany.
- Ty cholerny….!- Wraz z ujrzeniem Mai, lekko się zmieszał.- Karol!
- Co tam, brachu?- Wyszczerzył się tamten i wstał.
- Ty mały…
- Chyba zaraz może dojśc do rękoczynów.- Zauważyła dziewczyna.
- I dlatego w takiej sytuacji wolę się zmyć.- Mrugnąłem do niej. Między wyzwiskami środkowych, usłyszałem dzwonek swojego telefonu.
- O co chodzi, Karolina?- Odebrałem.
Wystarczyły trzy słowa, żeby podcięło mi nogi…








******
Jest, jest! Wiem, że późno. Postara się to nadrobić… Wciąż czasu brak :C
Mim wszystko dziękuję tym, którzy jeszcze tutaj są ;**

6 komentarzy:

  1. Wiesz tak sobie mysle ze cie zabije za te końcówki:))
    Wgl. Nie jestem ww stanie skomentowac bo Igła.. ;-;
    Weny duuuużo Ci życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mnie zabijesz to nie będziesz wiedziała, jak to się skończy ;p
      Wiem, Igła :C Załamałam się ;c
      Wena się przyda :D
      Dziękuję <3

      Usuń
  2. No no no dzieje sie...Ale żeby kończyć w takim momencie? Ty to chyba serca nie masz :P A tak całkiem już serio to kiedy można spodziewać sie następnego?
    Pozdrawiam i życze weny/black_16

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś dziać się musi bo inaczej by Was tu nie było :C
      Następny będę chciała dodać jeszcze w tym tygodniu. Zobaczymy, jak się z czasem wyrobię... Ale powinnam coś napisać skoro i tak cały tydzień mam wolny :D

      Pozdrawiam i dziękuję ;*

      Usuń
  3. Dzięki Bogu! Już myślałam, że się tu nic nie pojawi,a tu taka BOMBA! Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie nie! Proszę niech Ola nie ma żadnego wypadku i nic jej nie jest!

    OdpowiedzUsuń