Dziewczyna jakoś nie bardzo chciała mówić o"naszym czymś". W sumie sam nie wiedziałem, co to jest. Nikt nie wiedział o naszym pocałunku. Ale zdawałem sobie sprawę, że Misiek i Igła domyślili się. Chwała im za to, że nikomu o tym nie gadali.
Dzień wcześniej dowiedziałem się, że Olka wychodzi ze szpitala i będzie mieszkać u rodziców. Z wielką rozkoszą zgłosiłem się na ochotnika by pomóc przewieź jej rzeczy. Właśnie się do niej wybierałem, kiedy Krzysiek mnie zatrzymał.
- Zibi! Wiesz, że Antiga rozmyśla nad twoją sytuacją z Blainem?
- O co dokładnie chodzi?
- Chcą, żebyś podjął decyzję: zostajesz, czy odchodzisz na ten sezon.
- No tak.- Mruknąłem. To by komplikowało sytuację. Chciałem pomóc drużynie i jednocześnie być przy Oli. Jednak podświadomość pukała do okienka twierdząc, że tak się nie da. Chociaż jak na razie nieźle sobie radziłem...
- Pojechać z tobą?
- Jak chcesz.- Wzruszyłem ramionami. Nie było mi to jednak tak do końca obojętne, gdyż miałem nadzieję na pozostanie chociaż na kilka minut samemu z dziewczyną.
Muszę wyjaśnić sobie z nią kilka spraw...
Olam 22 sierpień 2017r. - dziennik
- Dobrze, że masz tak dobrego przyjaciela! Inaczej nie poradziłybyśmy sobie z tymi kartonami...
Tak zareagowała moja matka na wiadomość, że Zbyszek pomoże mi w przeprowadzce. Na samą myśl o nim moje tętno przyspieszyło. Oglądałam ostatni mecz, a moja duma z niego była tak ogromna! Więc dlaczego nie potrafię jej mu okazać? Nie wiem, może nie jestem gotowa na kolejny związek. Zwłaszcza w takiej sytuacji. A cholera jasna! Nie mogę wszystkiego zwalać na robaka, który siedzi w moim mózgu ;/ Tu bardziej chodzi o niego. Przystojny, w miarę inteligentny, rozgarnięty, pomocny, miły, uczynny, zawzięty i uparty... Tyle zalet! Jakim cudem on mnie chce?
Pocałował mnie.
Wciąż czuję jego dłonie na mojej twarzy i jego usta na moich ustach. Tak słodko i przyjemnie... Inaczej niż z Alanem, czy Michaelem (ten, który mnie zostawił). Znaczy... z nimi było naprawdę fajnie. Zwłaszcza z tym pierwszym. Jednak czegoś brakowało. U Zibiego było idealnie. I jeszcze mu na mnie zależy!
Ba, przecież on mi powiedział... On mnie kocha. I jak ja mogę mu dać coś w zamian? Jeszcze nie wie nic o dokładnej diagnozie lekarzy. Kiedy się dowie, pewnie zmieni zdanie. Poza tym jego życiem jest siatkówka i nie może poświęcać się dla mnie, kiedy to drużyna go potrzebuje!
Chyba właśnie przyszedł. Słyszę jego głos z końca mieszkania. Super.
Otworzyła nam Natalia.
- O, siema mistrzowie!- Cmoknęła nas w policzek.- Kartony są w przedpokoju, a Karo zaraz podjedzie autem.
- Natalka , to Zbyszek?- Usłyszeliśmy głos matki Oli. Wyszła do nas i stanęła jak wryta na widok mojego towarzysza.- Krzysiek.
- Cześć Marzena.- Uśmiechnął się.- Wpadłem, może tez pomogę...
- Każde ręce się przydadzą! To co? Bierzemy się do pracy?
- Gdzie jest Ola?- Zapytałem zniecierpliwiony.
- U siebie pewnie.- Odpowiedziała mi Karolina,która właśnie weszła za nami do mieszkania. - Ale zanim będziecie się witać, zanieście te kartony to od razu je zawiozę.
I tak zrobiliśmy. Było ich trochę, ale daliśmy sobie radę w kilkanaście minut.
- Chyba się starzeję.- Mamrotał Ignaczak, gdy zniósł ostatni bagaż.
- Ja nie wiem, jak ty możesz grac z taką kondycją.- Nabijałęm się z niego.
- Rzucanie po boisku to nie to samo co bieganie po schodach!
- Taaa...
- Już koniec?- Usłyszeliśmy za sobą głos Marzeny.
- Tak.
- Dobra. Pojedziemy na dwa samochody... Kto jedzie ze mną i Olą?
- Ale ja jadę z Karo.- Ogłosiła cicho dziewczyna, która wyszła z klatki schodowej. Przyjrzałem jej się dokładniej: błękitna sukienka, białe buty (nie pamiętam jak się nazywają... ale dziewczyny w nich lubią chodzić w lato, chociaż one mają tyle rodzajów butów, że można się pogubić) i tradycyjnie chustka na głowie.
- Na pewno? Kochanie, tam jest mało miejsca...
- Nie jestem najgrubsza. Zmieszczę się.- Ta jej waleczność mi zaimponowała. Kochałem ją taką. Naprawdę...
- Niech będzie.- Poddała się starsza kobieta.- Wy dwaj ze mną.- Kiwnęła na mnie i Igłę. Bez słowa podążyliśmy za nią. Minąłem się z Olą, która uśmiechnęła się do mnie.
Na miejscu byliśmy jakieś czterdzieści minut później. Po raz kolejny zabraliśmy się do wnoszenia kartonów. Tym razem poszło szybciej, bo nie musieliśmy biegać po schodach.
Państwo Soweccy mieli piękny dom jednorodzinny z dużym ogrodem. Nie miałem jednak ochoty pozwiedzać, gdyż marzyłem tylko o jednym.
Pani Marzena zrobiła nam kawy i całkowicie pochłonęła ją rozmowa ze swoim mężem oraz Krzyśkiem. Nie chcąc przeszkadzać, wyszedłem z pokoju. Nawet tego nie zauważyli. Zacząłem szukać Oli, aż w końcu zobaczyłem ją w garażu, dźwigającą ciężkie pudełko.
- Słabo ci to idzie.- Napomknąłem. Przestraszona upuściła rzeczy na beton.
- Cholera jasna, Bartman! Znowu mnie straszysz?
- Daj, zaniosę to za ciebie.- Zacząłem zbierać książki, ale mnie odepchnęła. Co prawda z jej siłą nic nie mogła mi zrobić, ale zadziałało tu zaskoczenie.- No przecież chcę ci pomóc!
- Dam sobie radę.- Burknęła. - Ty weź to drugie.
Zerknąłem na miejsce, które wskazywała. Faktycznie tamto było większe. Podniosłem je i zrównałem się do niej.
- To co? Ścigamy się?- Zaproponowałem.
- Cwaniak z ciebie.- Zachichotała.
- Dam ci wygrać, jak chcesz.- Szturchnąłem ją łokciem i puściłem oko. Lekko się zaczerwieniła.
- Nie potrzebuję twojej łaski.
- Jak chcesz.- Wzruszyłem ramionami i pognałem do środka. Odnalazłem jej pokój i postawiłem pudełko na łóżku. Wypadła jedna z książek na podłogę a razem z nią jakaś kartka. Podniosłem obie rzeczy i przyjrzałem się tej drugiej.
Aż sobie usiadłem, gdy to przeczytałem.
- Co ty robisz?!- Ola wpadła do pokoju i wyrwała mi list. Bo to był list.
- Czemu mi nie powiedziałaś?
- Nie było kiedy.- Zwinęła papier w kulkę i cisnęła do kosza.
- Byłem u ciebie wczoraj. I przedwczoraj. I przed meczem. Nie było kiedy?!
- Boże, Zbyszek uspokój się!
- Naprawdę, myślałem, że już wiesz. Zależy mi na tobie. A ty mi o takich rzeczach nie mówisz?!
- Nie muszę ci się spowiadać.- Burknęła. Zaczęła chaotycznie układać tomy na półce. Wstałem, podszedłem do niej i ją przytuliłem.
- Znajdę sposób, żeby ci pomóc. Na pewno jakiś jest.- Pocałowałem ją w czubek głowy.
- Napisali, że nie ma sposobu ze względu na jego umiejscowienie.- Szepnęła w moją koszulkę. Nie płakała. Była tylko bardzo smutna. Poczułem wtedy taki podziw do niej, jak nigdy wcześniej.
- Nie ma w Anglii. Nie ma w Polsce. Ale może gdzieś jest.
- Naprawdę w to wierzysz? - Odsunęła się ode mnie na wyciągnięcie ręki, ale nadal kurczowo trzymała mojej koszulki.- Bo ja nie.
- Wierzę, że razem damy sobie radę. - Przyciągnąłem ją do siebie i po chwili całowałam z największą namiętnością, na jaką mnie było stać. Tym razem odwzajemniła pocałunek od razu. A nawet mocno się do mnie przytuliła. Objąłem ją ramionami dając przy tym schronienie.
Kiedy się od niej odsunąłem, nadal stała z zamkniętymi oczami i błogim uśmieszkiem na twarzy.
- Hmmm. Aż tak dobrze całuję?- Zachichotałem. Natychmiast się ocknęła.
- Nie schlebiaj sobie.- Trzepnęła mnie w ramię. Ściągnęła chustkę i rozpuściła przycięte włosy. Wyglądała wtedy tak młodo...
- Co jest takiego w niej, że ją nosisz?- Zastanawiałem się na głos, biorąc do rąk kwiecistą rzecz.
- Była ze mną od początku i mnie nie zostawiła.
- Ale ona jest potargana!- Zdumiałem się.
- Co z tego? Ja też nie jestem w najlepszym stanie. Idealnie do siebie pasujemy.- Zażartowała.
- Humorek ci dopisuje.- Uśmiechnąłem się.
- A co? Mam siedzieć i płakać? Użalać się nad sobą?
- Nie... Chodzi mi tylko o to, że to takie...
- Inne?
- Sprzeczne.
- Postanowiłam, że nie będę dla nikogo ciężarem. Sama muszę sobie radzić z tym, co mnie spotyka.
- Ale w tej sytuacji potrzebujesz pomocy.
- Czy musimy po raz kolejny wracać na ten sam temat?- Warknęła. Usiadła na łóżku, więc do niej dołączyłem. Oparła głowę na moim ramieniu.
- Możemy go pominąć.- Zgodziłem się.
Dwie godziny później wróciłem z Igłą do wioski. Akurat na wieczorny trening.
Następnego dnia przeszukiwałem sieć w związku z klinikami, gdzie leczą nowotwory mózgu. Nie było ich dużo, a te, które się wyświetliły nie miały takiego sprzętu i możliwości leczenia, jakich potrzebowaliśmy.
Zrezygnowany, nałożyłem słuchawki na uszy.
I wtedy wpadłem na pewien pomysł.
Tak, jak myślałem - Ola dzisiaj pracowała w rodzinnej kawiarni. I nawet zdziwiłem się, że gdy mnie zobaczyła, od razu podeszła nie zważając na marudzenie klientów przy stoliku. Pocałowałem ją szybko i przeszedłem do rzeczy.
- Mam pomysł. Musisz mi tylko dać namiar na twojego wujka.
- Jakiego wujka?- Zdezorientowana wpatrywała się we mnie jak na głupiego.
- Wiktor. Muszę z nim pogadać.
- Jaki pomysł?- Jej podejrzliwość troszkę mnie wkurzyła.
- Zaufaj mi, okej? - Wziąłem jej twarz w swoje dłonie i spojrzałem w oczy.
- Najpierw mi powiedz.
- Nie, najpierw muszę się dowiedzieć, czy to zadziała. Jeśli nie, nie chcę ci dawać nadziei.
- Niech będzie. Daj komórkę.- Podałem jej, a ona wpisała numer. Po czym zniknęła na zapleczu.
Ola, 23 sierpień 2017r. - dziennik.
Wpadł do mnie w środku dnia, prawdopodobnie zaraz po treningu i zażądał telefonu do Wiktora. Co go złapało? Mam tylko nadzieję, że to żaden durnowaty pomysł.
Nie potrafiłam dalej stać koło niego, więc uciekłam dając znać koledze aby przejął mój stolik. Nie płaczę, bo to nie ma sensu. W ogóle! To co on robi nie ma sensu.
Paranoja. Durnota.
Wczoraj o mało nie przyłapał mnie na chowaniu pamiętnika do pudełka w garażu. Gdyby go przeczytał chyba bym się zapadła pod ziemię. Za to znalazł list od lekarza z dokładną diagnozą. I potem ten pocałunek... I kolejne godziny spędzone z nim w moim pokoju, gdzie nikt nam nie przeszkadzał. Mogłam korzystać z jego energii ile tylko było trzeba. Dzięki temu miałam siłę przyjść dzisiaj do pracy.
Czy to już odurzenie?
Nie mogę sobie na to pozwolić. Bo, kiedy już i on straci nadzieję, a ja będę powoli umierać, bardziej będzie mnie boleć to, że go zostawiam.
Super, i znowu zaczyna mnie głowa boleć...
*********
Witajcie! Musicie mi wybaczyć :C Te ostatnie tygodnie szkoły to był jeden wielki wyścig. Potem problemy z netem i dlatego tak długo nie dodawałam.
Nie wiem nawet czy uda mi się w ten weekend jeszcze coś napisać.
Wolne to ja chyba będę mieć dopiero po zakończeniu roku xD
W każdym razie dziękuję, że czytacie!
Pozdrawiam ;**
Na samym końcu; zadłużenie - może być finansowe, w sklepie np. Chyba miałaś na myśli "odurzenie" uczuciem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, W ;))
Tak, to miałam na myśli :D
UsuńJuż zmieniam ;) Dzięki ;*
Boże co ten Zbysław znowu wymyślił? Aż się boję xD
OdpowiedzUsuńOstatnie tygodnie szkoły<<<<
Pozdrawiam i życzę dużo weny :* <3
Kiedy nowy rozdział? Czekam :)
OdpowiedzUsuń