Ola - dziennik
„Nigdy
nie będę miała dość patrzenia na twoją klatę.”
– to moje słowa. Naprawdę moje. Pomyślałam
o tym, że chciałabym jeszcze raz zobaczyć
go bez koszulki. Tak, jak na jego treningach… I samo mi się
wymsknęło. Przeraziłam się
wtedy własnych myśli. A on to wszystko
obrócił w żart. Wtedy pomyślałam,
że go uwielbiam.
A
to już coś, prawda?
Nie
mogę się przyznać, że
czuję do niego coś… więcej.
Na razie. Bo gdy to przyznam – nie będzie odwrotu.
Ale
teraz mamy Bóg wie ile czasu dla siebie. Wszystko się
może zdarzyć. I muszę
być ostrożna. A jednocześnie mnie to dobija.
Nawet teraz, gdy mu się przyglądam, jak idzie w naszą
stronę, mam ochotę się na niego rzucić.
I
żeby nie było, nie tylko on ma TAKIE
sny.
- Co tam tak zawzięcie piszesz?-
Spytałem. Podniosła wzrok i natychmiast zamknęła zeszyt.
- To, co mam zrobić.
- Już musisz sobie zapisywać?
- A żebyś wiedział.- Pokazała mi język.
Oboje żartowaliśmy, a jej rodzice patrzyli na nas… dziwnie. Jakby nie było z
czego żartować. Przekląłem się w duchu.
- Mówicie o tym, jakby to było…
- Mamo. – Sowa chwyciła Marzenę za
rękę.- Gdybym wciąż była poważna to chyba bym ześwirowała.
- Matka ma rację. Z takich rzeczy nie
należy żartować…
- W takim razie mamy czarne poczucie
humoru.- Wzruszyła ramionami.
- Nasz samolot zaraz odlatuje.-
Odezwałem się cicho.
Na te słowa starsi Soweccy
zesztywnieli. Marzena chwyciła córkę w objęcia, po cichu łkając. Tymczasem ja
podałem rękę jej ojcu.
- Jak się dowiem, że się nią należycie
nie opiekujesz… Nie ręczę za siebie.
- Ona jest całym moim światem.-
Odpowiedziałem tylko. Mężczyzna skinął głową po czym uściskał córkę.
Już w samolocie, Ola przyglądała mi się
zamyślona.
- Co jest?
- Naprawdę jestem całym twoim światem?
- No cóż.- Uśmiechnąłem się. – Może i
nie wystarczę ci ja. Ale zawszę będę obok. Bo bez ciebie nie ma mnie. Jestem
cały twój.- Uśmiechnąłem się łobuzersko. Ola pogładziła mnie po policzku, gdzie
został dwudniowy zarost. Wiedziałem, że jej się to podoba, więc nie golenie się
to była moja świadoma decyzja. Odsunęła się.
- Więc…- Odchrząknęła.- Skoro jesteś
cały mój… To znaczy, że mogę z tobą robić co tylko zechcę?
- Hmm.- Aż mi zaparło dech na jej
rozmarzony wyraz twarzy.
Zameldowałem nas w hotelu blisko
ośrodka. Postarałem się, aby był najlepszy. Dopiero następnego dnia mieliśmy
iść dowiedzieć się wszystkiego w klinice. Chociaż nie dawałem tego po sobie
poznać, strasznie się denerwowałem. Za to w znacznie lepszym nastroju była moja
kobieta. Jak tylko weszła do apartamentu, rzuciła się na łóżko i zasnęła. Lot
musiał ją strasznie wymęczyć. Ja, jako sportowiec już się przyzwyczaiłem do
długich podróży samolotem. Przykryłem ją kocem wiszącym na oparciu krzesła i
włączyłem telewizor.
Zaczął się mecz polaków z Bułgarami.
***
- Ile jest?
- Dwa – jeden w setach dla nas. Jarosz
dobrze się spisuje.- Powiedziałem z uznaniem. Ola podeszła i usiadła obok.
Jeśli to mnie nie zaskoczyło, to na pewno jej kolejny ruch. Położyła się na
moich kolanach i kibicowała razem ze mną. A gdy tylko wygraliśmy 3:2 , kazała
mi zadzwonić do nich i pogratulować.
Oczywiście wiedziałem, że teraz nie
będą mogli odebrać, zbyt zajęci świętowaniem zwycięstwa, jednak nie chciałem
jej psuć dobrego nastroju. Wysłałem Krzyśkowi i Miśkowi sms.
- Zrobię herbaty. – Pozwoliła mi wstać
zbyt zajęta surfowaniem po kanałach.
- Cholera. Już mnie dobija ta chińska
telewizja. – Mruknęła wściekła.
- Co ty na to, gdybyśmy obejrzeli coś
na laptopie?
- Wziąłeś laptopa! Alleluja! Czy
mówiłam ci już, że cię uwielbiam?- Podbiegła, dała szybkiego całusa i pognała
do sypialni po sprzęt.- Co ty na to, żebyśmy obejrzeli w sypialni? Jest
wygodniej niż na tej kanapie!
- Jestem za!- Odkrzyknąłem. Gdy do niej
dołączyłem okazało się, że załadowała jakiś film.- Co to?
- Zobaczysz. Spodoba ci się.
- Dlaczego wyczuwam, że to komedia
romantyczna?
- Masz czuja.- Wyszczerzyła się.
Odebrała ode mnie szklankę ze swoją herbatą.
- Od kiedy to oglądasz romanse?-
Zdziwiłem się.
- Jestem kobietą. Czasem czegoś takiego
potrzebuję!
- Niech będzie. Ale kolejny film ja
wybieram.- Pocałowałem ją lekko, po czym ułożyłem obok niej.
- A wiesz, że jest druga część?- Oparła
się o mnie.
No to coś czuję, że szybko nie wybiorę
repertuaru.
Przy napisach końcowych zobaczyłem, że
płacze. Przytuliłem ją więc mocno do siebie.
- Przyznaj, że ty też się wzruszyłeś,
ale jesteś zbyt męski żeby płakać.
- Zbyt męski?- Uniosłem brwi
zadowolony. Uderzyła mnie lekko w ramię. – No dobra. Faktycznie ciekawa
historia.
- Tylko ciekawa?
- Mało realistyczna.
- Faceci!- Prychnęła. Odwróciła się
przodem do mnie.
- To, że ona nie utonęła to już samo w
sobie jest surrealistyczne.
- No bo on w ostatniej chwili ją
wyciągnął z wody.
- I nagle się w sobie zakochali?
- Kochali się już wcześniej. Ale się
nie znali!
- Nadal uważam, że to głupie.
- Czyli co? Nasz związek to też
pomyłka?- Jej bojowy ton mnie rozśmieszył, ale nie dałem tego po sobie poznać.
- A co my mamy z nimi wspólnego?
Kochanie, przecież ty się nigdy nie topiłaś. Ja nigdy nie miałem jachtu. A twój
ojciec wcale nie jest milionerem.
- Właściwie to tak: mój prawdziwy
ojciec faktycznie jest bogaty z tego co się dowiedziałam od Wiktora. Ty nie
musisz mieć jachtu, aby dziewczyny patrzyły na ciebie jak na boga. A ja może
nie topiłam się typowo jak topielec, ale jednak każdego dnia to moja własna
walka o przetrwanie. I tak samo jak w filmie, ty mnie ratujesz. Każdego dnia.
Patrzyliśmy na siebie w milczeniu.
Teraz to nawet ja miałem łzy w oczach. Skoro mówi, że jestem jej kołem
ratunkowym…
Chwyciłem w dłonie jej twarz i
delikatnie pocałowałem w czoło, nos i w końcu w usta. Usiadła na mnie okrakiem
i pochyliła nade mną. Wpatrywała się we mnie w skupieniu.
- Nie bez powodu pokazałaś mi ten film,
prawda?
- A czy ja kiedykolwiek robiłam coś bez
powodu?- Szepnęła. Jej wzrok spoczął na moich ustach. Tym razem to ona zaczęła
mnie całować. Najpierw powoli i lekko. A z każda minutą coraz nachalniej. Jakby
bała się, że jej ucieknę. Moje dłonie zaczęły wędrować po całym jej ciele, aż w
końcu znalazły się pod bluzką. Ola, powoli chwyciła rąbki mojego czarnego
podkoszulka i zaczęła go zdejmować. Pomagałem jej, lekko się unosząc. Kiedy
wylądował na podłodze, chciałem ją podnieść i pocałować. Lecz ona tylko
chwyciła moje ręce i gestem nakazała cierpliwość. Obserwowałem ją w milczeniu.
Skoro chciała przejąć kontrolę…
Wpatrywała się w moją obnażoną klatkę
piersiową z błyskiem w oczach przez dobrą minutę. Nie poruszyłem się ani o
milimetr. Potem znów spojrzała mi w oczy.
- Brakowałoby mi tego.- Szepnęła
błądząc dłońmi po moich mięśniach.
I gdy znów miała mnie pocałować,
zadzwonił jej telefon.
Przymknąłem oczy lekko wkurzony. Ola
westchnęła i sięgnęła po komórkę kładąc się obok na łóżku.
- Mama..
- Nie odbieraj.- Poprosiłem,
przyciągając ją do siebie.
- Będzie się martwić.
- Powiesz, że spałaś.- Muskałem wargami
jej podbródek i szyję.
- Muszę, Zbyszek.
- Okej.- Westchnąłem ciężko i się
odsunąłem. Wstałem do łazienki żeby wziąć prysznic. Zza zamkniętych drzwi
słyszałem jej rozmowę, ale spróbowałem się skupić tylko na sobie. I na tym, jak
było miło jeszcze przed chwilą.
Ola - dziennik
Zbyszek
długo
nie wychodzi z łazienki. Mam nadzieję, że nie jest zły? Nie mogłam olać
telefonu od mamy. Nie dość, że była zła bo musiała mnie puścić samą ze
Zbyszkiem (z chłopakiem!), to jeszcze by się zamartwiała bo nie odbieram od
niej telefonów. Chciałam ochronić nas wszystkich przed wparowaniem moich
rodziców do tego apartamentu.
Muszę
jednak przyznać, że było miło. I naprawdę kocham jego klatę! Gdyby nie ten
telefon, kto wie… co by się wydarzyło. I może dlatego lepiej, że nam przerwano.
Tylko
teraz będę musiała udobruchać Zbyszka. Znając jego twardy charakter, nie będzie
łatwo.
Najwyżej
dam mu obejrzeć ten jego film.
Bo
w związku potrzebne są kompromisy, nie? A jak!
Boże,
zachowuje się jak Igła ;-;
Chyba
słyszę, że wychodzi. Boże dopomóż, żeby nie był zły!
- Zbyszek?- Spytała, kiedy wyszedłem z
łazienki. Wiedziałem, że nie powinienem się na nią gniewać. Moje potrzeby
powinienem zepchnąć na bok. Teraz jest najważniejsza ona. Zimny prysznic
ostudził mój zapał. – Proszę, nie gniewaj się…
Odłożyłem ciuchy do szafki. Specjalnie
założyłem nowy podkoszulek aby się z nią trochę podroczyć. Odsunąłem kołdrę i
położyłem się wygodnie na łóżku.
- Fajnie. To teraz zachowujmy się jak
pięcioletnie dzieci!- Zezłościła się.
- Nie gniewam się przecież.
- Nie, wcale. – Prychnęła. Zamknąłem
oczy żeby się skupić. Skoncentrować na tym, co jutro oboje będziemy
przechodzić. Po chwili poczułem jej szczupłe ciało ocierające się o mnie. Gdy
otworzyłem oczy, jej stopy znajdowały się tuż przy moim ramieniu, a ona robiła
coś na laptopie. Próbowałem ponownie zapanować nad sobą… Ale nie jest to łatwe,
kiedy moja dziewczyna wypina się do mnie tyłkiem w samych majtkach.
Przynajmniej mogłem przestudiować jej zgrabne nogi.
- Co ty wyprawiasz?
- O! A więc jednak rozmawiamy?-
Spojrzała na mnie z leniwym uśmiechem na twarzy. Odpowiedziałem tym samym. – No
cóż, skoro cię to interesuje… Miałam zamiar załadować drugą część tego filmu.
Ale pomyślałam, że może faktycznie obejrzyjmy dla odmiany twój…
- Myślisz, że w ten sposób mnie
udobruchasz? – Zgadłem.
- A udało się?- Wyszczerzyła się,
odwracając do mnie i odstawiając laptopa. Przyglądałem się jej. Westchnęła i po
chwili znalazła się obok.
- Wiesz, że musiałam.- Przytuliła się.
- Wiem.- Objąłem ja.
- To między nami okej?- Zadarła głowę
do góry.
- Jest okej.- Dałem jej buziaka.
- Zrobiłeś to specjalnie, co?-
Mruczała.
- Co takiego?- udawałem niewiniątko.
- Ściągaj ją ale już! Na łóżku widzę
cię bez koszulki. Bo będziesz spał na kanapie!
Zaśmiałem się.
I kolejna podkoszulka trafiła na
podłogę.
***
Rano znów miała mdłości. Nawet mi się
nie przyznała, że ją boli głowa. No cóż, dobrze że ją tak dobrze znam.
Zamówiłem lekkie śniadanie w nadziei, żeby było dobre. Na szczęście mają
dobrego kucharza.
Godzinę później rozmawialiśmy z
lekarzami, przekazaliśmy wszystkie papiery i dowiedzieliśmy się ważnych rzeczy.
Po pierwsze: będzie bardzo trudno
leczyć ten rodzaj nowotworu, ale zrobią co w ich mocy by nam pomóc.
Po drugie: Ola jest skazana na miesiąc
leżenia w szpitalnym łóżku.
Po trzecie: to wcale nie oznacza, że
nie zostanie zmuszona na dłuższy pobyt.
Po czwarte: przez pierwszy tydzień ma
zakaz jakichkolwiek odwiedzin. Co mnie osobiście do szału doprowadza!
Po piąte: na razie nie ma szans na
operację. Jedyne wyjście to chemioterapia lub radioterapia. Obie bardzo
niebezpieczne przy wtórnym leczeniu.
- Będę musiała zgolić włosy.-
Posmutniała.
- Nie pozwolę na to!- Obiecałem
przyciągając ją do siebie. Szliśmy właśnie chodnikiem do jej ośrodka. W jednej
ręce niosłem torbę z jej rzeczami.
- Wiesz, że nie ma szans. Przy leczeniu
same wypadną.
- To ci dokleimy.- Zaśmiała się. –
Kupimy perukę.
- Może nie będzie konieczne. Zobaczymy.
- W takim razie zrobimy sobie sesję
zdjęciową.
- Gdzie?- Widać było, że ją
zaskoczyłem.
- Tu i teraz. Chodź!
Nie potrafiłem się z nią rozstać. Długo
jeszcze trzymałem ją przy sobie, aż pielęgniarki prawie siłą ją ode mnie
odciągnęły.
- Jak ja wytrzymam bez ciebie ten
tydzień?
- Wytrzymasz.- Pocałowała mnie i
zniknęła.
Wróciłem do hotelu i cały dzień
oglądałem filmy. Ale ani jeden nie wzbudził we mnie takich emocji, jak ten
który oglądałem z nią.
I nie spodziewałem się telefonu od
Tamary.
***
- I nie możesz do niej wejść?
- Nie, Misiek. Muszę czekać jeszcze te
dwa cholerne dni. Nawet kurwa nie wiem, co tam się dzieje!
- Spokojnie, stary. Będzie dobrze.
- Taaa. Dobra, powiedz jak u ciebie?
- Zadzwoniłem do niej. Powiedziała, że
będzie na następnym meczu!
- No to masz motywację.- Uśmiechnąłem
się. Przynajmniej on ma trochę szczęścia.
- No zobaczymy, jak to się rozwinie.
Może po meczu zaproszę ją gdzieś.- Rozmarzył się.
- Eh. Cieszę się, że już nie dzielę z
tobą pokoju. Za to Jarosz ma pełen ubaw!
- Wciąż pyta, czy ma mi przypierdolić.-
Zachichotał Kubi.
- Pewnie kiedyś to zrobi bez pytania.
- Dobra. Kończyć muszę bo zaraz
rozgrzewka.
- Życzę powodzenia!
Rozłączyłem połączenie. Przykro mi
było, że mnie tam nie ma. A jednak, jak sobie pomyślałem, że tylko dwa dni i ją
zobaczę…
Dzwonek telefonu zirytował mnie. Pewnie
Igła żeby spytać, jak z Olą.
- Mówiłem wczoraj, kurwa. Nie wiem, nie
mogę do niej wejść.- Powiedziałem do komórki.
- Halo? Zbyszek?- Z zaskoczenia aż
upuściłem telefon.- Halo! Halo!!
- Yyyy, tak? Tamara?
- Zaskoczony?
- Trochę. O co chodzi?
- Gdzie jesteś?
- A po co ci to wiedzieć?
- Chciałam się spotkać.
Przymknąłem oczy. Kurwa.
- Po co? Mówiłem ci, że z nami koniec.
- Nie o to chodzi.
- To o co?
- Lepiej, jak sam zobaczysz.
- Nie ma mnie w Polsce.
- Ale ja jestem w Anglii!
- Tam też mnie nie ma.
- To ma związek z tą dziewczyną? Tą
młodą? Naprawdę, Zibi. Zakochałeś się w niej a ona cię zostawi.
- Nie masz o niczym pojęcia, Tamaro.
- Dobrze. Nie będę się wtrącać… Ale
jeśli będziesz w pobliżu Londynu… Chwila! Czy ty nie powinieneś być na
zgrupowaniu….?
- Ehh, daj już spokój. Mówisz o co
chodzi, czy nie?
- Po prostu jak będziesz w Londynie w
najbliższym czasie, to zadzwoń. Coś ci muszę oddać.
- Ok. Ale prędko nie wrócę.
Rozłączyłem się. Ale od tamtej chwili
już nie mogłem przestać myśleć.
*******
Hejka! No to akcja już w Chinach. Postanowiłam nie zagłębić
się w szczegóły miasta, gdyż nie znam tamtych okolic XD
Pozdrawiam ;*
Jestem i będę :)) Jest Zbyszek, jest rebelliious :D Rozdział świetny :)) Przesyłam buziaki i życzę weny, rebelliious :**
OdpowiedzUsuńRozdział świetny XD
OdpowiedzUsuńPS:zapraszam do siebie
LINK ⏩ enjoy--every--moment.blogspot.com
Buziaki ;*