poniedziałek, 29 sierpnia 2016

18. To, że nie potrafi Cię kochać tak, jak Ty chcesz, nie znaczy, że nie kocha Cię ze wszystkich sił...



- Coś się dzieje?- Spytała, kiedy  nie odzywałem się przez dziesięć minut.
- Nic.
- Martwisz się czymś?
- Nie. Tylko zastanawiam się, co takiego chciała Tamara.
- Tamara?
- Dzwoniła do mnie niedawno.- Przyznałem.- Chciała mi oddać coś. Nie mam pojęcia co.
- To może się z nią spotkaj? Ja i tak będę tutaj leżeć. A ty przynajmniej załatwisz z nią wszystkie sprawy…
- Nie chcę cię zostawiać.  – Odpowiedziałem smutno. Wyciągnęła rękę i wplątała palce w moje włosy. – Ona może poczekać. Ty nie.
- Zbyszek.
- Nie.
- Okej. Jak chcesz.- Westchnęła.- Ale wolałabym, żebyś miał jakichś przyjaciół po tym, jak umrę.
- Po pierwsze, nie umrzesz.- Zacisnąłem szczęki.- A po drugie mam przyjaciół! Ostatnio poznałem takiego fajnego Cho.
- Czyżby sąsiad hotelowy?- Uśmiechnęła się słabo. Wiedziałem, że po tych zabiegach jest osłabiona, ale wtedz wyjątkowo źle wygląda. Przełknąłem gulę w gardle i mówiłem dalej.
- Właściwie to syn właściciela. Spotykam go czasami w kawiarni na dole… Lubimy sobie pogaworzyć.
Wybuchła śmiechem.
- Nie jesteś dla niego za stary?
- Myślę, że on jeszcze nie wie w co się pakuje.- Mrugnąłem. Uśmiechnęła się ponownie i przymknęła oczy.- To może ja już pójdę. Widzę, że chce ci się spać.
- Nie, nie…
- Mam zostać?- Spytałem, na co kiwnęła twierdząco głową. Chwyciłem więc ją za rękę i przyglądałem się jej pięknym dłoniom.- Wiesz, jak stąd wyjdziesz…
- Pytanie czy żywa.- Wtrąciła. Ale zignorowałem.
- Jak stąd wyjdziesz, to zabieram cię do Hiszpanii.
- Po co?
- Żeby w końcu zobaczyć, jak pięknie wyglądasz w bikini.- Uśmiechnąłem się łobuzersko.
- I co tam będziemy robić?- Szepnęła na pół śpiąc.
- Zabiorę cię na plażę. Będziemy się opalać i pływać statkami. Będziemy jeść najdroższe ryby. Potem ponurkujemy, jeśli tylko byś chciała. Zabiorę cię na mecz. Zaproszę na dyskotekę. Będziemy tańczyć przy świetle księżyca…
- Miasto?
- Pozwolę ci wybrać.
- Dziękuję.- Mruknęła w poduszkę. A po chwili spała.
- I będę cię całował do końca świata. Tylko błagam, Boże. Zrób coś, żeby to się udało.

Praktycznie cały czas siedziałem przy niej i się nią zajmowałem. A raczej dotrzymywałem towarzystwa i wspierałem. Chociaż nie wyglądała na załamaną, a wręcz kipiała radością. W końcu pozwolili mi z nią iść na spacer.
Jej migreny nasiliły się i z każdym dniem coraz trudniej było utrzymać ją w stanie bez bólu. Byłem przy niej, gdy krzyczała i kiedy płakała. Nie mogłem znieść tego wszystkiego. Nie mogłem patrzeć, jak bardzo cierpi.
Postanowiłem zadzwonić do jej matki.
Marzena załatwiła opiekę dla męża i przyjechała cała zestresowana. O dziwo razem z nią przyleciał Kuba. Najlepszy przyjaciel Olki z liceum. Oboje zakwaterowali się u mnie w apartamencie.
Chodziliśmy do niej na zmianę. Mogę się tylko domyślać, jak bardzo się cieszyła z odwiedzin matki i Kuby. Ale coraz bardziej traciła koncentrację.
Zaczęła częściej wymiotować.
Codziennie nawiedzałem lekarza, który był za nią odpowiedzialny i codziennie otrzymywałem puste obietnice.
Poprawi się.
Będzie lepiej.
Musi przejść swoje, zanim będzie dobrze.
Wiem, że cierpi. Ale musi wytrzymać. Inaczej nie da rady leczyć.
Wszystko to było takie niedopowiedziane… Czułem, że załamuję się psychicznie. A najlepsze jest to, że ona to widziała. I pocieszała mnie. Mnie ona. Zamiast ja ją. W takich chwilach kochałem ją za to, jaka jest twarda. Uparta, mądra.
Ale nigdy nie doczekałem się od niej słów: „Kocham cię”. Wmawiałem sobie, że tak musi być. Może nie jest gotowa. Może jutro.
Przechodziło mi przez myśl, że może ona faktycznie nic do mnie nie czuje. Że jest ze mną z litości, bo ja odkryłem przed nią wszystkie karty. Ale wtedy inne myśli wybijały moje podejrzenia. Gdyby nic do mnie nie czuła, to nie pragnęłaby mojego towarzystwa. Gdyby nic nie czuła, nie chciałaby abym ją całował. Gdyby nic nie czuła, nie pragnęłaby mnie wtedy, jak ja jej pragnąłem.
Rozmawiałem o tym z Kubą.
- Ona cię kocha.
- Nie jestem taki pewny. Może jak przyjaciela, ale nic więcej…
- Ona cię kocha.- Powtórzył.
- Powiedziała ci to?
- Nie musi. Widzę to w jej oczach, kiedy z nią o tobie rozmawiam. Ale to, kiedy na ciebie patrzy.
- Więc czemu mi tego nie powie?
- Nie jest gotowa.
- Musze wiedzieć, czy to wszystko ma sens.
- Nie możesz jej teraz zostawić!- Zareagował natychmiast.
- Co?! Ja nigdy… Oczywiście, że nie! Jak możesz?
- Spoko, stary. Ja też ją kocham. I codziennie się modlę o jej zdrowie. Może ty też powinieneś?
Ta propozycja w pierwszej chwili wydała mi się dziwna. Ale z każdym dniem coraz bardziej tego potrzebowałem. Siły wyższej. Więc pojechałem taksówką do najbliższego kościoła. Nie było go łatwo znaleźć ...  Na szczęście był pusty. Usiadłem w drugiej ławce i zacząłem głośno się modlić.
- Boże błagam Cię. Pomóż Oli. Ona tyle przeszła, błagam. Daj jej żyć! Słyszysz!! Ona musi żyć! Bo jak ja mam żyć bez niej?!-Niemalże krzyknąłem.
Jestem egoistą.
Ale wróciłem do ośrodka i nie zastałam u niej nikogo. Za to Ola była pełna energii. 
- Obudziłaś się!- podszedłem szybko i wziąłem ją w ramiona. Schowała głowę między mój obojczyk.
- Dobrze, że jesteś. Bałam się, że dzisiaj nie przyjdziesz…
- Codziennie tutaj jestem. Jak się czujesz, kochanie?- Zlustrowałem ją wzrokiem.
- Trochę lepiej niż wczoraj. Gdzie byłeś?
- W kościele.
- W kościele?
- Tak.
- Po co?- Spojrzała na mnie zdziwiona. – I jak znalazłeś…?
- To nie był problem. A dawno nie byłem w kościele, więc… Naprawdę ci lepiej?- Nie dowierzałem.
- Od wczoraj wieczora w sumie. – Wzruszyła ramionami.- I chętnie bym wzięła prysznic dopóki nic mnie nie boli.- Pocałowała mnie lekko i usiadła na skraju łóżka. Wstawała tak powoli, jakby bała się, że się przewróci.
- Pomóc ci?
- W kąpieli czy w dotarciu do łazienki?
- A co wolisz. Jestem chętny do pomocy, jak widzisz.- Rozwarłem ramiona. Zachichotała.
- Spokojnie, dam sobie radę.
- Jak coś to krzycz!- Zawołałem za nią. W odpowiedzi przymknęła drzwi do łazienki. 

 ***

- Na pewno nie chcesz ze mną prysznica? – Spytała. Jednocześnie zaczęła się rozbierać i paradować przede mną gołym ciałem.
- Nie mam ochoty, Tami. – Mruknąłem. Miałem serdecznie dość jej prowokacji. A wszystko to prowadziło tylko do jej spełnienia. Seksualnego oczywiście. Robiłem za jej prywatną maszynę seksualną. Czemu się więc na to godzę?
No tak, bo próbuję zapomnieć o kimś innym.
A i tak mi się nie udaje.
Pierwszy raz, jak spałem z Tamarą mówiłem przez sen per Oluś. Nie dała tego po sobie poznać, ale na następny dzień mi to wypomniała. Potem już się pilnowałem. Ale miałem coraz mniejszą ochotę na to wszystko.
- No chodź…- Mruczała do mojego ucha.
- Powiedziałem, NIE!- Wrzasnąłem. Tamara odskoczyła, jak oparzona.
- Jak chcesz.- Odparła zimno. Po czym udała się do łazienki i z hukiem zamknęła za sobą drzwi. Poczułem ulgę i jednocześnie wyrzuty sumienia. To nie jej wina, że jest jak jest. Zajrzałem do telefonu: zero nieodebranych, zero wiadomości. Jak ja pragnąłem by się odezwała…
Kiedy Tamara wyszła z łazienki w ręczniku wiedziałem, że muszę coś zrobić. Ona nie może płacić za moje błędy.
- Tami…
- Zrozumiałam. Nie masz ochoty.
- Proszę…- Chwyciłem ją za rękę i zatrzymałem.
- Czego chcesz?! Co się ugryzło dzisiaj?!- Nie odpowiedziałem, tylko wpatrywałem się w nią z wielkimi oczami.- No tak. Już rozumiem.
- Przepraszam. Ja…
- Daruj sobie, rozumiem.- Wyrwała się z mojego uścisku i wyciągnęła przed sobą ręce w obronnym geście. – Ty wciąż o niej myślisz, co?
- Nie! To znaczy.. To nie takie proste…
- Jak będziesz gotowy pogadać, to daj znać. A na razie daj mi spokój.- Odwróciła się i zniknęła w sypialni. Nawet nie próbowałem za nią iść i przekonywać. Wiedziałem, że to może pogorszyć sprawę…


- Jesteś dzisiaj bardzo zamyślony.- Stwierdziła Ola wyrywając mnie z zadumy. Zorientowałem się, że od dłuższej chwili musiała mnie obserwować.- O czym tak myślisz?
- Przypomniałem sobie… Pewną sytuację.
- Jaką?- Wyraźnie zaciekawiona, usiadła mi na kolanach.
- Byłem z Tamarą. Po tym, jak wyjechałaś.- Kiwnęła głową, że wie.- Wtedy wciąż przeżywałem to, że nie dajesz znaku życia… Byłem czasem dla niej okropny. A ona wiedziała.
- Co wiedziała?
- Że nadal kocham ciebie. I jak widać, to się nie zmieniło…- Uśmiechnęła się lekko i mnie pocałowała. W tym samym momencie do pokoju weszła pielęgniarka. Gdy nas zobaczyła, trochę się speszyła.
- Musi pani jechać na badanie- Ogłosiła.- Przyjdę za dziesięć minut. Proszę się ubrać w koszulę nocną.
I wyszła.
Nie chciałem jej puszczać, więc jeszcze mocniej ją przytuliłem.
- Muszę się ubrać…
- Masz jeszcze dziewięć minut.- Poruszyłem śmiesznie brwiami. Uśmiechnęła się i mnie pocałowała.


Ola -  dziennik
Wyszedł jakieś dwie minuty wcześniej. Po tym, jak się przebrałam. I chociaż kazałam mu zamknąć oczy to dobrze wiedziałam, że patrzy. Stwierdziłam, że może sobie popatrzeć skoro i tak nie może tego mieć.
Kolejne badanie krwi. Będą mnie przygotowywać do pierwszego zabiegu.
Boję się.


Ola – dziennik
Jestem po zabiegu. Przeżyłam!
Aż mi się płakać chciało, kiedy zobaczyłam spanikowanego Zbyszka tuż przed i po mojej operacji.
Okazało się, że guz nie jest duży.
Ale nie mogą go wyciąć nie robiąc mi przy tym krzywdy.

Ola – dziennik
Tata źle się poczuł i mama musiała wrócić do Anglii. Wie, że jestem pod dobrą opieką. Zbyszek zdobył jej pełne zaufanie.
I nie dziwię się, on jest wspaniały! Wczoraj przyniósł mi moje ulubione lody truskawkowe. Skąd wiedział?
No i Kuba! To pewnie od niego. Cieszę się, że Sokołowski jest tu przy mnie. Tęskniłam za nim, za jego poczuciem humoru, uśmiechem… Tego mi brakowało.
Nauczyliśmy ze Zbyszkiem Kubę grać w karty i teraz rozgrywki są całkiem zacięte.
Coraz częściej jednak się mylę, bo tracę koncentrację i nie pamiętam podstawowych rzeczy.
Jeśli tak będzie do śmierci – a pewnie tak – to ja dziękuję. Mam tylko nadzieję, że nie dostanę całkowitej amnezji…


Ola – dziennik
Udało się! Siatkarze zdobyli brąz IO w Londynie!
KOCHAM ICH!
Szkoda, że nie ma z nimi Zbyszka. Wiem, że jest smutny i myśli o tym samym. Mógł tam być, grać i wygrać. Ale wybrał mnie.
To niesprawiedliwe! Dlaczego kochani mi ludzie muszą cierpieć i to przeze mnie.
Gdyby nie ja… Cieszyła bym się również z jego sukcesu.
Płakać mi się chce, jak o tym pomyślę….

Ola – dziennik
Stało się. Jeśli natychmiast nie zacznę chemioterapii… To może być mój koniec. A i tak nie wiadomo, czy z tego wyjdę. Zdaję sobie sprawę, że ta choroba jest nieuleczalna. Wszyscy powtarzają, że powinnam spróbować.
A może ja nie chcę?
Może mam dość męczarni? Może chciałabym się poddać? Może straciłam sens życia? Może chciałabym ostatnie miesiące życia spędzić z rodziną, Zbyszkiem… Jechać do tej cholernej Hiszpanii z nim i bawić się do upadłego?
Mam już powoli dość. Jak tak dalej pójdzie, to wypiszę się z tej jebanej kliniki.
Jedyne co mnie trzyma to ta ślepa wiara Zbyszka, że wszystko będzie dobrze. Dla niego jeszcze się trzymam.
Może to już miłość?

- Co ty do mnie mówisz?- Wpatrywałem się w nią z niedowierzaniem.
- To leczenie nic mi nie daje. Chcę się wypisać.
- Zwariowałaś. Jeśli teraz przerwiesz, to już na pewno nie odzyskasz zdrowia!
- I tak już po mnie!
- Musisz walczyć! Dla siebie! Dla mnie! Dla matki! Ojczyma! Kuby! Wiesz ile osób boi się ciebie stracić?
- Kochanie!- Powiedziała to z takim uczuciem, że moje serce zabiło mocniej. Podeszła do mnie powoli. Wpatrywałem się w nią ze łzami w oczach.
- Nie rób mi tego. Musisz wytrzymać. Walczę z tobą…
- Zbyszek. Cii.- Chwyciła moją twarz w dłonie i nachyliła się. Po czym dała najsłodszy pocałunek, jak nigdy.- Ja walczę. Ale oboje wiemy, że to bez sensu. Tego nie da się pokonać.
- Wszystko się da!- Zażartość w moim głosie troszkę ją zmieszała. Poczułem szansę dla siebie.- Idźmy na układ.
- Tak?- Przechyliła lekko głowę.
- Wiesz dobrze, że twoi rodzice i nie tylko, będą wściekli jeśli to zrobisz.
- Moje życie, nie ich.
- Więc ich na to przygotuj. Dajmy sobie jeszcze miesiąc, okej? Jeśli faktycznie lekarz powie, że nie ma żadnej poprawy, to ci pozwolę. Wiem, jak to brzmi.
- Nie potrzebuję twojej zgody.- Przewróciła oczami.
- Nie. Ale! Jeśli myślisz, że ci na to pozwolę, to się grubo mylisz. Bo teraz nie chodzi tylko o twoje życie, Oluś. Ale także o moje! O nasze cholerne wspólne życie! – Aż się podniosłem, gdy to mówiłem. Obserwowała mnie w skupieniu aż w końcu kiwnęła głową. Kamień spadł mi z serca.
Przygarnąłem ją do siebie, ale nie płakałem. Musiałem być silny. Bo właśnie kogoś takiego ona potrzebowała.
- Ale jeśli już wyjdę… To zabierzesz mnie do tej Hiszpanii?
- Tak, jak obiecałem.- Uśmiechnąłem się. 


3 komentarze:

  1. Jestem pod wrażeniem, popłakałam się :(( Nie zabijaj jej :(( Czekam z niecierpliwością na następny i zapraszam do siebie, gdzie niedługo pojawi się 4 rozdział :)) Ślę buziaki, rebelliious :**

    OdpowiedzUsuń
  2. http://todayforgetyourpast.blogspot.com/2016/08/rozdzia-iv.html zapraszam na 4 rozdział :))

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest piękne *.* Olka niech się nie poddaje :) Musi walczyć! Zbyszek jej pomoże z tym wszystkim :D Da radę <3
    Czekam na następny xD
    PS: zapraszam na 14 xD
    LINK --> https://enjoy--every--moment.blogspot.com/

    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń