- Coś się dzieje?- Spytała, kiedy nie odzywałem się przez dziesięć minut.
- Nic.
- Martwisz się czymś?
- Nie. Tylko zastanawiam się, co
takiego chciała Tamara.
- Tamara?
- Dzwoniła do mnie niedawno.-
Przyznałem.- Chciała mi oddać coś. Nie mam pojęcia co.
- To może się z nią spotkaj? Ja i tak
będę tutaj leżeć. A ty przynajmniej załatwisz z nią wszystkie sprawy…
- Nie chcę cię zostawiać. – Odpowiedziałem smutno. Wyciągnęła rękę i
wplątała palce w moje włosy. – Ona może poczekać. Ty nie.
- Zbyszek.
- Nie.
- Okej. Jak chcesz.- Westchnęła.- Ale
wolałabym, żebyś miał jakichś przyjaciół po tym, jak umrę.
- Po pierwsze, nie umrzesz.- Zacisnąłem
szczęki.- A po drugie mam przyjaciół! Ostatnio poznałem takiego fajnego Cho.
- Czyżby sąsiad hotelowy?- Uśmiechnęła
się słabo. Wiedziałem, że po tych zabiegach jest osłabiona, ale wtedz
wyjątkowo źle wygląda. Przełknąłem gulę w gardle i mówiłem dalej.
- Właściwie to syn właściciela.
Spotykam go czasami w kawiarni na dole… Lubimy sobie pogaworzyć.
Wybuchła śmiechem.
- Nie jesteś dla niego za stary?
- Myślę, że on jeszcze nie wie w co się
pakuje.- Mrugnąłem. Uśmiechnęła się ponownie i przymknęła oczy.- To może ja już
pójdę. Widzę, że chce ci się spać.
- Nie, nie…
- Mam zostać?- Spytałem, na co kiwnęła
twierdząco głową. Chwyciłem więc ją za rękę i przyglądałem się jej pięknym
dłoniom.- Wiesz, jak stąd wyjdziesz…
- Pytanie czy żywa.- Wtrąciła. Ale
zignorowałem.
- Jak stąd wyjdziesz, to zabieram cię
do Hiszpanii.
- Po co?
- Żeby w końcu zobaczyć, jak pięknie
wyglądasz w bikini.- Uśmiechnąłem się łobuzersko.
- I co tam będziemy robić?- Szepnęła na
pół śpiąc.
- Zabiorę cię na plażę. Będziemy się
opalać i pływać statkami. Będziemy jeść najdroższe ryby. Potem ponurkujemy,
jeśli tylko byś chciała. Zabiorę cię na mecz. Zaproszę na dyskotekę. Będziemy
tańczyć przy świetle księżyca…
- Miasto?
- Pozwolę ci wybrać.
- Dziękuję.- Mruknęła w poduszkę. A po
chwili spała.
- I będę cię całował do końca świata. Tylko
błagam, Boże. Zrób coś, żeby to się udało.
Praktycznie cały czas siedziałem przy
niej i się nią zajmowałem. A raczej dotrzymywałem towarzystwa i wspierałem.
Chociaż nie wyglądała na załamaną, a wręcz kipiała radością. W końcu pozwolili
mi z nią iść na spacer.
Jej migreny nasiliły się i z każdym
dniem coraz trudniej było utrzymać ją w stanie bez bólu. Byłem przy niej, gdy
krzyczała i kiedy płakała. Nie mogłem znieść tego wszystkiego. Nie mogłem
patrzeć, jak bardzo cierpi.
Postanowiłem zadzwonić do jej matki.
Marzena załatwiła opiekę dla męża i
przyjechała cała zestresowana. O dziwo razem z nią przyleciał Kuba. Najlepszy
przyjaciel Olki z liceum. Oboje zakwaterowali się u mnie w apartamencie.
Chodziliśmy do niej na zmianę. Mogę się
tylko domyślać, jak bardzo się cieszyła z odwiedzin matki i Kuby. Ale coraz
bardziej traciła koncentrację.
Zaczęła częściej wymiotować.
Codziennie nawiedzałem lekarza, który
był za nią odpowiedzialny i codziennie otrzymywałem puste obietnice.
Poprawi
się.
Będzie
lepiej.
Musi
przejść swoje, zanim będzie dobrze.
Wiem,
że cierpi. Ale musi wytrzymać. Inaczej nie da rady leczyć.
Wszystko to było takie
niedopowiedziane… Czułem, że załamuję się psychicznie. A najlepsze jest to, że
ona to widziała. I pocieszała mnie. Mnie ona. Zamiast ja ją. W takich chwilach
kochałem ją za to, jaka jest twarda. Uparta, mądra.
Ale nigdy nie doczekałem się od niej
słów: „Kocham cię”. Wmawiałem sobie, że tak musi być. Może nie jest gotowa. Może
jutro.
Przechodziło mi przez myśl, że może ona
faktycznie nic do mnie nie czuje. Że jest ze mną z litości, bo ja odkryłem
przed nią wszystkie karty. Ale wtedy inne myśli wybijały moje podejrzenia.
Gdyby nic do mnie nie czuła, to nie pragnęłaby mojego towarzystwa. Gdyby nic
nie czuła, nie chciałaby abym ją całował. Gdyby nic nie czuła, nie pragnęłaby
mnie wtedy, jak ja jej pragnąłem.
Rozmawiałem o tym z Kubą.
- Ona cię kocha.
- Nie jestem taki pewny. Może jak
przyjaciela, ale nic więcej…
- Ona cię kocha.- Powtórzył.
- Powiedziała ci to?
- Nie musi. Widzę to w jej oczach,
kiedy z nią o tobie rozmawiam. Ale to, kiedy na ciebie patrzy.
- Więc czemu mi tego nie powie?
- Nie jest gotowa.
- Musze wiedzieć, czy to wszystko ma
sens.
- Nie możesz jej teraz zostawić!-
Zareagował natychmiast.
- Co?! Ja nigdy… Oczywiście, że nie!
Jak możesz?
- Spoko, stary. Ja też ją kocham. I
codziennie się modlę o jej zdrowie. Może ty też powinieneś?
Ta propozycja w pierwszej chwili wydała
mi się dziwna. Ale z każdym dniem coraz bardziej tego potrzebowałem. Siły
wyższej. Więc pojechałem taksówką do najbliższego kościoła. Nie było go łatwo znaleźć ... Na szczęście był
pusty. Usiadłem w drugiej ławce i zacząłem głośno się modlić.
- Boże błagam Cię. Pomóż Oli. Ona tyle
przeszła, błagam. Daj jej żyć! Słyszysz!! Ona musi żyć! Bo jak ja mam żyć bez
niej?!-Niemalże krzyknąłem.
Jestem egoistą.
Ale wróciłem do ośrodka i nie zastałam
u niej nikogo. Za to Ola była pełna energii.
- Obudziłaś się!- podszedłem szybko i
wziąłem ją w ramiona. Schowała głowę między mój obojczyk.
- Dobrze,
że jesteś. Bałam się, że dzisiaj nie przyjdziesz…
- Codziennie tutaj jestem. Jak się
czujesz, kochanie?- Zlustrowałem ją wzrokiem.
- Trochę lepiej niż wczoraj. Gdzie
byłeś?
- W kościele.
- W kościele?
- Tak.
- Po co?- Spojrzała na mnie zdziwiona.
– I jak znalazłeś…?
- To nie był problem. A dawno nie byłem
w kościele, więc… Naprawdę ci lepiej?- Nie dowierzałem.
- Od wczoraj wieczora w sumie. –
Wzruszyła ramionami.- I chętnie bym wzięła prysznic dopóki nic mnie nie boli.-
Pocałowała mnie lekko i usiadła na skraju łóżka. Wstawała tak powoli, jakby
bała się, że się przewróci.
- Pomóc ci?
- W kąpieli czy w dotarciu do łazienki?
- A co wolisz. Jestem chętny do pomocy,
jak widzisz.- Rozwarłem ramiona. Zachichotała.
- Spokojnie, dam sobie radę.
- Jak coś to krzycz!- Zawołałem za nią.
W odpowiedzi przymknęła drzwi do łazienki.
***
-
Na pewno nie chcesz ze mną
prysznica? – Spytała. Jednocześnie zaczęła się rozbierać i paradować przede mną
gołym ciałem.
-
Nie mam ochoty, Tami. – Mruknąłem. Miałem serdecznie dość jej prowokacji. A
wszystko to prowadziło tylko do jej spełnienia. Seksualnego oczywiście. Robiłem
za jej prywatną maszynę seksualną. Czemu się więc na to godzę?
No
tak, bo próbuję zapomnieć o kimś innym.
A
i tak mi się nie udaje.
Pierwszy
raz, jak spałem z Tamarą mówiłem przez sen per Oluś. Nie dała tego po sobie
poznać, ale na następny dzień mi to wypomniała. Potem już się pilnowałem. Ale
miałem coraz mniejszą ochotę na to wszystko.
-
No chodź…- Mruczała do mojego ucha.
-
Powiedziałem, NIE!- Wrzasnąłem. Tamara odskoczyła, jak oparzona.
-
Jak chcesz.- Odparła zimno. Po czym udała się do łazienki i z hukiem zamknęła
za sobą drzwi. Poczułem ulgę i jednocześnie wyrzuty sumienia. To nie jej wina,
że jest jak jest. Zajrzałem do telefonu: zero nieodebranych, zero wiadomości.
Jak ja pragnąłem by się odezwała…
Kiedy
Tamara wyszła z łazienki w ręczniku wiedziałem, że muszę coś zrobić. Ona nie
może płacić za moje błędy.
-
Tami…
-
Zrozumiałam. Nie masz ochoty.
-
Proszę…- Chwyciłem ją za rękę i zatrzymałem.
-
Czego chcesz?! Co się ugryzło dzisiaj?!- Nie odpowiedziałem, tylko wpatrywałem
się w nią z wielkimi oczami.- No tak. Już rozumiem.
- Przepraszam. Ja…
-
Daruj sobie, rozumiem.- Wyrwała się z mojego uścisku i wyciągnęła przed sobą
ręce w obronnym geście. – Ty wciąż o niej myślisz, co?
- Nie! To znaczy.. To nie takie proste…
-
Jak będziesz gotowy pogadać, to daj znać. A na razie daj mi spokój.- Odwróciła
się i zniknęła w sypialni. Nawet nie próbowałem za nią iść i przekonywać.
Wiedziałem, że to może pogorszyć sprawę…
- Jesteś dzisiaj bardzo zamyślony.-
Stwierdziła Ola wyrywając mnie z zadumy. Zorientowałem się, że od dłuższej
chwili musiała mnie obserwować.- O czym tak myślisz?
- Przypomniałem sobie… Pewną sytuację.
- Jaką?- Wyraźnie zaciekawiona, usiadła
mi na kolanach.
- Byłem z Tamarą. Po tym, jak
wyjechałaś.- Kiwnęła głową, że wie.- Wtedy wciąż przeżywałem to, że nie dajesz
znaku życia… Byłem czasem dla niej okropny. A ona wiedziała.
- Co wiedziała?
- Że nadal kocham ciebie. I jak widać,
to się nie zmieniło…- Uśmiechnęła się lekko i mnie pocałowała. W tym samym
momencie do pokoju weszła pielęgniarka. Gdy nas zobaczyła, trochę się speszyła.
- Musi pani jechać na badanie-
Ogłosiła.- Przyjdę za dziesięć minut. Proszę się ubrać w koszulę nocną.
I wyszła.
Nie chciałem jej puszczać, więc jeszcze
mocniej ją przytuliłem.
- Muszę się
ubrać…
- Masz jeszcze dziewięć minut.-
Poruszyłem śmiesznie brwiami. Uśmiechnęła się i mnie pocałowała.
Ola
- dziennik
Wyszedł jakieś dwie
minuty wcześniej. Po tym, jak się przebrałam. I chociaż kazałam mu zamknąć oczy
to dobrze wiedziałam, że patrzy. Stwierdziłam, że może sobie popatrzeć skoro i
tak nie może tego mieć.
Kolejne
badanie krwi. Będą mnie przygotowywać do pierwszego zabiegu.
Boję
się.
Ola
– dziennik
Jestem
po zabiegu. Przeżyłam!
Aż
mi się płakać chciało, kiedy zobaczyłam spanikowanego Zbyszka tuż przed i po
mojej operacji.
Okazało
się, że guz nie jest duży.
Ale nie
mogą go wyciąć nie robiąc mi przy tym krzywdy.
Ola
– dziennik
Tata
źle się poczuł i mama musiała wrócić do Anglii. Wie, że jestem pod dobrą
opieką. Zbyszek zdobył jej pełne zaufanie.
I
nie dziwię się, on jest wspaniały! Wczoraj przyniósł mi moje ulubione lody
truskawkowe. Skąd wiedział?
No
i Kuba! To pewnie od niego. Cieszę się, że Sokołowski jest tu przy mnie.
Tęskniłam za nim, za jego poczuciem humoru, uśmiechem… Tego mi brakowało.
Nauczyliśmy
ze Zbyszkiem Kubę grać w karty i teraz rozgrywki są całkiem zacięte.
Coraz
częściej jednak się mylę, bo tracę koncentrację i nie pamiętam podstawowych
rzeczy.
Jeśli
tak będzie do śmierci – a pewnie tak – to ja dziękuję. Mam tylko nadzieję, że
nie dostanę całkowitej amnezji…
Ola
– dziennik
Udało
się! Siatkarze zdobyli brąz IO w Londynie!
KOCHAM
ICH!
Szkoda,
że nie ma z nimi Zbyszka. Wiem, że jest smutny i myśli o tym samym. Mógł tam
być, grać i wygrać. Ale wybrał mnie.
To
niesprawiedliwe! Dlaczego kochani mi ludzie muszą cierpieć i to przeze mnie.
Gdyby
nie ja… Cieszyła bym się również z jego sukcesu.
Płakać
mi się chce, jak o tym pomyślę….
Ola
– dziennik
Stało
się. Jeśli natychmiast nie zacznę chemioterapii… To może być mój koniec. A i
tak nie wiadomo, czy z tego wyjdę. Zdaję sobie sprawę, że ta choroba jest
nieuleczalna. Wszyscy powtarzają, że powinnam spróbować.
A
może ja nie chcę?
Może
mam dość męczarni? Może chciałabym się poddać? Może straciłam sens życia? Może
chciałabym ostatnie miesiące życia spędzić z rodziną, Zbyszkiem… Jechać do tej
cholernej Hiszpanii z nim i bawić się do upadłego?
Mam
już powoli dość. Jak tak dalej pójdzie, to wypiszę się z tej jebanej kliniki.
Jedyne
co mnie trzyma to ta ślepa wiara Zbyszka, że wszystko będzie dobrze. Dla niego
jeszcze się trzymam.
Może
to już miłość?
- Co ty do mnie mówisz?- Wpatrywałem się w nią z
niedowierzaniem.
- To leczenie nic mi nie daje. Chcę się wypisać.
- Zwariowałaś. Jeśli teraz przerwiesz, to już na
pewno nie odzyskasz zdrowia!
- I tak już po mnie!
- Musisz walczyć! Dla siebie! Dla mnie! Dla
matki! Ojczyma! Kuby! Wiesz ile osób boi się ciebie stracić?
- Kochanie!- Powiedziała to z takim uczuciem, że
moje serce zabiło mocniej. Podeszła do mnie powoli. Wpatrywałem się w nią ze
łzami w oczach.
- Nie rób mi tego. Musisz wytrzymać. Walczę z
tobą…
- Zbyszek. Cii.- Chwyciła moją twarz w dłonie i
nachyliła się. Po czym dała najsłodszy pocałunek, jak nigdy.- Ja walczę. Ale
oboje wiemy, że to bez sensu. Tego nie da się pokonać.
- Wszystko się da!- Zażartość w moim głosie
troszkę ją zmieszała. Poczułem szansę dla siebie.- Idźmy na układ.
- Tak?- Przechyliła lekko głowę.
- Wiesz dobrze, że twoi rodzice i nie tylko, będą
wściekli jeśli to zrobisz.
- Moje życie, nie ich.
- Więc ich na to przygotuj. Dajmy sobie jeszcze
miesiąc, okej? Jeśli faktycznie lekarz powie, że nie ma żadnej poprawy, to ci
pozwolę. Wiem, jak to brzmi.
- Nie potrzebuję twojej zgody.- Przewróciła
oczami.
- Nie. Ale! Jeśli myślisz, że ci na to pozwolę,
to się grubo mylisz. Bo teraz nie chodzi tylko o twoje życie, Oluś. Ale także o
moje! O nasze cholerne wspólne życie! – Aż się podniosłem, gdy to mówiłem.
Obserwowała mnie w skupieniu aż w końcu kiwnęła głową. Kamień spadł mi z serca.
Przygarnąłem ją do siebie, ale nie płakałem.
Musiałem być silny. Bo właśnie kogoś takiego ona potrzebowała.
- Ale jeśli już wyjdę… To zabierzesz mnie do tej
Hiszpanii?
- Tak, jak obiecałem.- Uśmiechnąłem się.
Jestem pod wrażeniem, popłakałam się :(( Nie zabijaj jej :(( Czekam z niecierpliwością na następny i zapraszam do siebie, gdzie niedługo pojawi się 4 rozdział :)) Ślę buziaki, rebelliious :**
OdpowiedzUsuńhttp://todayforgetyourpast.blogspot.com/2016/08/rozdzia-iv.html zapraszam na 4 rozdział :))
OdpowiedzUsuńTo jest piękne *.* Olka niech się nie poddaje :) Musi walczyć! Zbyszek jej pomoże z tym wszystkim :D Da radę <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny xD
PS: zapraszam na 14 xD
LINK --> https://enjoy--every--moment.blogspot.com/
Buziaki ;**