sobota, 21 listopada 2015

Rozdział LI



Pierwsza myśl?
Niemożliwe. Zbyszek nie może mieć narzeczonej.
Druga myśl?
A co ciebie to obchodzi?
Trzecia myśl?
Zabiję, że mi nie powiedział.
Moje zaskoczenie musiało być widoczne.
- Ola?- Zaniepokoił się siatkarz.
-Ehm, to wspaniale! Nie wiedziałam, przepraszam.- Posłałam im szczerz (moim zdaniem) uśmiech.
- O coś chciałaś mnie zapytać, tak?- Przypomniał atakujący.
- To może poczekać.- Odparłam szybko się wycofując.- Zapytam później.
- Ola!
Zanim zdążył mnie zatrzymać, mnie już nie było. Czułam się skołowana. Dlaczego?  Przecież to normalne, że Bartman kogoś ma. Dziewczynę. Narzeczoną. Nie Kubiaka. On ma narzeczoną. A mnie nie powinno to obchodzić.
Więc dlaczego poczułam się źle z tą wiadomością?
Skrzywiłam się na samo wspomnienie Tamary. Jest piękna. Czarne, długie włosy. Chyba piwne oczy. I ten uśmiech… Nic dziwnego, że są parą. Zbyszek ma gust.
DOŚĆ!
To jego życie. On decyduje z kim się spotyka.
Ale dlaczego mi nie powiedział?
- Uważaj, jak chodzisz!- Wrzasnął za mną jakiś facet. Zaraz potem usłyszałam trąbienie aut. Rozejrzałam się zdezorientowana.
Jestem na środku drogi.
- Przepraszam, przepraszam…- Pokazywałam gestem i szybko przebiegłam na drugą stronę. 
Znów lunęło.

*** 

Długi spacer w deszczu dał mi odpocząć. Weszłam do domu już spokojna i opanowana.
- Jezus Maria!- Krzyknęła Iwona.
- To tylko ja.-  Mruknęłam pod nosem.
- Co ci się stało?!- Natychmiast do mnie podbiegła i zaczęła ściągać moją mokrą kurtkę.
- Zastała mnie ulewa.- Uśmiechnęłam się.
- Ło Matko Boska!- Tym razem krzyknął Igła.
- Mówiłam już! To tylko ja.- Wzruszyłam ramionami.
- No nie wierzę! No i gdzieś ty się szlajała? – Jęknął.
- Tu i tam… Sama nie wiem.- Wyszczerzyłam się.- Mogę iść się przebrać?
- Szybko bo będziesz chora!- Rozkazała Iwona.- Zrobię ci gorącej herbaty…
Udałam więc się do swojego pokoju. Wzięłam suche ciuchy, poszłam pod prysznic. Pół godziny później siedziałam na kanapie popijając herbatką Iwony i oglądając Wiadomości. W sumie całe zaskoczenie już minęło. Czas przyzwyczaić się, że nie będę już jedyną przyjaciółką kobietą w życiu Bartmana. 

Wiadomość: Oluś, cała jesteś? Martwiłem się. O co chodziło?
Odpowiedz: Miałam tylko takie jedno pytanie. Ale to może poczekać do jutra. Teraz mam kolejne. Dlaczego mi nie powiedziałeś?
Wiadomość: O Tamarze?
Odpowiedz: No. Przecież to było kompletne zaskoczenie. Zwłaszcza, że od jakiegoś czasu starałam się wydobyć z Ciebie jakieś informacje o Twoich byłych.
Wiadomość: Wiem, przepraszam. Jakoś nie mogłem się zdobyć. Chciałem, żebyście inaczej się poznały. Możemy o tym pogadać jutro? Po treningu? :)
Odpowiedz: Ok.

Wyłączyłam telefon i skupiłam się na ekranie telewizora.
- Młoda, przegięłaś. Ja rozumiem, że możesz mieć swoje bunty. Ale to jest nie do przyjęcia!
Igła stanął przede mną zasłaniając mi widok.
- Krzysiek, możesz się odsunąć?- Poprosiłam. Ale on tylko patrzył na mnie tymi swoimi rozgniewanymi oczami. – Wiem, wiem. Sorki no. Mówiłam już. To wszystko przez deszcz. Nad żywiołami nie zapanuję! Nie rób ze mnie jakiejś bogini czy coś.
- Nie trzeba było po mnie zadzwonić?
- Telefon mi się rozładował.
- Czyżby?- Uniósł brwi. Skubaniec wie, kiedy kłamię.
- Po prostu… Musiałam się przejść. Pomyśleć.
- W deszczu?!- Zirytował się.- Jesteś nienormalna.
- Po kimś to odziedziczyłam.- Uniosłam brwi. Igła udawał, jakby nie wie, o co chodzi. – Może teraz powiesz, po kim?
- Chciałbym, żeby po mnie.- Mrugnął i usiadł Obok na kanapie. Najwyraźniej konflikt zażegnany.
- Może być po tobie.- Wyszczerzyłam się.
- A tak serio… Co się stało?- Spojrzał na mnie więc natychmiast odwróciłam wzrok.
- Pokłóciłam się z Alanem. Znaczy… Sama nie wiem, co mam robić.
- Tematy miłosne…- Pokiwał  głową.- Z tym to może do Iwony?
- Ale to ty znasz całą sytuację!
W końcu się zgodził. Opowiedziałam mu o wszystkim. O tym, jak czekałam pod kinem, jak byłam zła na Kubę, o Alanie, który mnie okłamał. A jak Ignaczak to skomentował?
- Łał.
- Dzięki. Tego mi było trzeba!- Zakpiłam.
- Czyli ten Maciek to tez gej?
- Czy z całego tego mojego monologu zapamiętałeś tylko tą jedną rzecz?- Wkurzyłam się.- Bardziej mi chodzi o to, żebyś powiedział, co mam robić.
- Nie mogę. Sama musisz podjąć decyzję. Pamiętaj jedno: człowiek jest gorszy niż zwierzę. Ale każdy zasługuje na drugą szansę.

*** 

Wybaczyłam Alanowi. Ale postanowiłam być bardziej czujna i na wszelki wypadek trzymać go z daleka od Jolki. 
- Jestes najlepsza. Kocham cię!- Pocałował mnie tak namiętnie, że brakło mi tchu.
- Jestem za dobra.- Jęknęłam.
- W sobotę wieczorem moich starych nie ma w domu. Wpadniesz? Mam dla ciebie niespodziankę.
- Niech będzie fajna.
- Będzie najlepsza.-  Znów mnie pocałował.
I niech lepiej ma rację. Bo jak nie, to inaczej sobie z nim porozmawiam!
 
Po pracy miałam spotkać się ze Zbyszkiem. Wyszłam z budynku a on już czekał na mnie.
- Mieliśmy pogadać.- Przypomniał.
- Wiem. Musimy. Gdzie?
- Wsiadaj do auta.- Zaprosił i sam zrobił to samo.
Kilka minut później spacerowaliśmy po parku, gdzie kilka miesięcy temu rysowałam w swoim szkicowniku zachód słońca. Szliśmy w milczeniu, aż w końcu on się pierwszy odezwał.
- Przepraszam.
Zdezorientowana spojrzałam na niego.
- Za co?
- Że ci nie powiedziałem. Ale to jest bardziej skomplikowane niż sądzisz.
- To może mi opowiedz? Jeśli chcesz.- Dodałam szybko. – Wiesz, troszkę mnie zaskoczyło, że masz narzeczoną.
- Nie mam.
- Jak to?- Aż się zatrzymałam.- Przecież Tamara…
- Była moją narzeczoną.
- Chwila. Pogubiłam się…
- Mówiłem, że to trochę skomplikowane. – Uśmiechnął się. Zachęciłam go, żeby opowiadał.- No dobra. Tamara w sumie to jest moją narzeczoną tylko fikcyjnie. Nigdy oficjalnie jej się nie oświadczyłem. Poznaliśmy się jakieś pięć lat temu, zakochaliśmy. W końcu ja musiałem wrócić do Polski.
- Wrócić?- Przerwałam mu.
- Mieszkałem we Włoszech. Tamara stamtąd pochodzi. Ona nie mogła wyjechać, bo miała chorą matkę i musiała się nią zajmować. Swego czasu pomagałem jej. I Kubiak. Graliśmy wtedy w plażówkę.
- Grałeś w siatkówkę plażową!?
- No.
- To czemu grasz teraz w halową?
- Postanowiłem sprawdzić czegoś nowego. I tak już zostało. Ale wracając do tematu… Naprawdę ją kochałem. Była moją pierwszą miłością.
- Więc czemu nie byliście razem? Tamte rzeczy w twoim domu… to były jej, prawda?
- Tak. Jej książki, niektóre ubrania. Nie mogłem się ich pozbyć. Jakiś miesiąc temu wróciła do Polski. Powiedziała, że nadal mnie kocha i musiała mnie odnaleźć.
- To ciekawe, że akurat teraz.- Zamyśliłam się. A potem się uśmiechnęłam.- Ale teraz przynajmniej możecie być razem!
- Aż tak cię to uszczęśliwia?- Spytał dziwnie poważny.
- Kochasz ją?- Długo milczał. Naprawdę długo, aż zaczęłam się martwić. – Kochasz?
Stanął przede mną i spojrzał się w oczy.
- Kochałem. I jakaś część mnie nadal ją kocha.
- Czyli ją kochasz?- Ponownie spytałam pragnąc odpowiedzi. Nie wiem, dlaczego. Po prostu zaczęło mi zależeć na jego odpowiedzi. Znów ruszył przed siebie.- No powiedz mi!
- Tak.
Nawet na mnie nie spojrzał. Po czym po raz kolejny się zatrzymał i zrobił coś dziwnego. Przytulił mnie mocno do siebie. Tak bez powodu.
- Hej! Udusisz mnie!- Jęknęłam.
- Dzięki.
- Za co?- Uśmiechnęłam się.
- Za to, że jesteś moją… przyjaciółką. I że mogłem z tobą pogadać.
- Słuchaj, tylko mam prośbę. Nie mów nic Kubiakowi, że się spotkaliśmy, co?- Poprosiłam.
- Czemu? Co on ci nagadał?!- W oczach Zibiego pojawiły się groźne błyski.
- Nic, nic. Tylko… proszę.- Przyglądał mi się uważnie aż w końcu kiwnął głową.
- Dobra. A teraz mów, co chciałaś mnie zapytać?- Zmienił temat siadając na ławce. Zajęłam miejsce obok.
- Kontaktowałeś się z Nieznanym?
- Tak.
- Przysłał mi list, że chce mi pomóc. Jak udało ci się go przekonać?
- Poleciał na moją urodę.- Wyszczerzył się.
- Chyba jej brak.- Zażartowałam. Natychmiast zaczął mnie łaskotać za karę.
- Uważasz, że nie jestem przystojny?- Naburmuszył się.
- A jesteś?- Zachichotałam. Wtedy porwał mnie, przerzucił sobie przez plecy i zaczął mną kręcić.- Nieeee. Zbyszek, nie!
Zaraz zwymiotuję.
Ale wtedy się zatrzymał.
- Nadal uważasz, że jestem brzydki?
- Nie! Uważam, że jesteś przystojny.- Dałam za wygraną. Z wielkoludem nie wygram. On przecież ma pięć razy więcej siły niż ja!
- Tylko tyle?- I znów obroty…
- Nie, nie! Jesteś bardzo przystojny i… miły!- Dopowiedziałam.
- I…?
- Jeszcze coś?- Zdziwiłam się. Poczułam kolejne… O nie!- Dobra no! Jesteś jeszcze mądry.
- I wielkoduszny.- Dopowiedział stawiając mnie na ziemi. Odetchnęłam z ulga ale na wszelki wypadek odsunęłam się do tyłu.
- I wielkoduszny.- Powtórzyłam.
- Naprawdę? Dziękuję!- Uśmiechnął się na co ja tylko parsknęłam śmiechem. Dzięki niemu poprawiłam sobie humor. – No dobra. Skoro najważniejsza rzecz ustalona, to powiedz mi, co jeszcze napisał ten twój Nieznany.
- Ogólnie to wszystko i nic. Staram się zrozumieć czy chciał mnie obrazić, czy faktycznie pomóc. W każdym razie mam się z nim spotkać.
- Kiedy?
- Z tego co się dowiedziałam… w tę sobotę.
- Jutro?
- Tak.
- Potrzebujesz towarzystwa?
- A twoja narzeczona nie będzie mieć do mnie pretensji, że pożyczam sobie jej faceta?- Uniosłam brew.
- Przecież mówiłem ci, że ona nie jest moją narzeczoną!- Westchnął zrezygnowany.- Na razie dążymy do tego, co było kiedyś. Poza tym nie jestem jej. A ty jesteś moją przyjaciółką. Jadę z tobą.- Ostrzegł.
- Okej, spasuję.- Wyszczerzyłem się.
Dlaczego cieszę się na samą myśl, że Zbyszek zostawi Tamarę a pojedzie ze mną? Nie podoba mi się to.
Bardzo mi się nie podoba.

Wróciłam do domu i od razu wzięłam się za szkicowanie. Nie widziałam, co wyjdzie. Dopóki nie odłożyłam ołówka nie byłam świadoma, co rysuję. Teraz to widzę.
Bartmana. 


***

- Sowa, bilety zarezerwowane! Przylatujemy do Ciebie!- Wydarła się Natalia. 
- Super! Czemu to jeszcze całe dwa tygodnie?- Zasmuciłam się,- Chciałabym już was przytulić!
- My też! Nawet nie wiesz, jak tęsknimy!- Karolina zrobiła smutną minkę. 
- Twoja mama stwierdziła, że chyba też przyjedzie na twoją studniówkę!
- Wiem. Jakoś się nie cieszę.
- Przestań, no! To twoja matka.- Skarciła mnie Karo.
- Wiem. Ale nadal nie wybaczyłam jej, że nie powiedziała mi, kto jest moim biologicznym ojcem.
- Zapytaj jej, jak przyleci do Polski. Wedy będziesz miała ją w garści. Bo tak przez telefon to nie bardzo.- Stwierdziła Natka.
- W ogóle to ustaliłaś już coś?
- Tak. Na sto procent moim ojcem nie jest Igła.
- Skąd wiesz?!- Zaciekawione zbliżyły się do ekranu. 
- Wczoraj z nim gadałam. Wymieniliśmy kilka zdań na ten temat. Powiedział, że bardzo chciałby być moim ojcem. 
- A może sam nie wie?- Podsunęła myśl Karolina.
- Wie. I ja i on żałujemy, że nie jest jak chcemy żeby było.
Nagle drzwi do mojego pokoju otworzyły się. Aż podskoczyłam na łóżku, a laptop spadł mi z kolan na poduszki.
- Ale mam wejście!
- Kuba! Idioto!- Krzyknęłam.- Puka się.
- Czyżby to ten przystojny gej?- Zapytała Nat.
- Nie. to ten idiota gej. - Poprawiłam.
- Przestań. Nie uwierzę, że się nie cieszysz, że mnie widzisz!- Podszedł, walnął się na moje łóżko i do mnie przytulił.  - Cześć dziewczęta!- Pomachał do kamery.
- Hej Kubuś.- Wysłały buziaczki.
- Widzisz! One mnie kochają.- Uśmiechnął się szeroko. - A ty?
- Nie.
- Nie?
- Nie, bo ona kocha nas!- Krzyknęła Karolina. 
- I tak was zdradza. Tylko wam tego nie mówi.
Poczułam, jakby rozmowa przestała mnie dotyczyć, a tak naprawdę dotyczy, ale nie dotyczy. Dobra, co ja pieprzę?
- Już, dość!- Krzyknęłam. - Kuba, co robisz u mnie w pokoju? Na moim łóżku? 
- Przyjechałem obgadać jutrzejszy plan wyjazdu.
- A jedna jedziesz?- Ucieszyłam się. Nie będę musiała być sama z Bartmanem i będę czuła się bezpieczniej! 
- Nadal nie mogę.
- To co robisz mi nadzieję!- Walnęłam go mocno w ramię. Natychmiast mi oddał, aż musiałam je rozmasować. 
- Bo może byś chciała, żeby jechał Maciek?- Zaproponował.
- Maciuś? A po co on?- Uniosłam brew.
- Może sie przydać. Skoro ja nie mogę...
- Kuba, kim jest Maciek?- Przerwała nam Natalia.- Bo panna Sowecka nie raczyła nas poinformować.
- Nie było czasu.- Wykręciłam się.
- Maciuś to nasz nowy przyjaciel. Podoba się Oli. 
- Naprawdę?- Wyrwało się nam wszystkim trzem. 
- Tak. I oni do siebie pasują! Mówię wam! Niedługo...
Miałam ochotę palnąć go w łeb żeby się ogarnął. czy naprawdę jest taki ślepy?
- Kuba, Kuba, Kuba.- Zatrzymałam jego dalszą wypowiedź.- Nie rozpędzaj sie tak.
- No ale daj mu mówić! Może w końcu się dowiemy, czegoś ciekawego.
- Nie. Bo to, co on mówi to bzdury.
- Jak to?
- Kuba... Maciek mi się nie podoba. Nie jest w moim typie.
- Ale Alan jest?- Zdenerwował się.
- Kubuś...- Przytuliłam go.- Ja wiem, że ty chcesz dla mnie dobrze. Ale musisz mi zaufać. I w końcu pomyśleć trochę o sobie.
- Bardziej martwię sie o ciebie.- Przyznał. 
- A ja o ciebie. Więc proszę cię, daj już spokój i nie próbuj więcej mnie z nikim swatać. Okej?
Patrzył na mnie lekko urażony. W końcu kiwnął głową na znak zgody. 
- Więc jutro jedziesz sama?- Dopytywała Karolina.
- Z Bartmanem. Powiedział, że pojedzie ze mną.
- Chociaż jestem pewien, że jego narzeczona nie będzie tak wspaniałomyślna!- Przypomniał przyjaciel. 
- Bartman ma narzeczoną?!- Krzyknęła Natalia. Karo również była zdziwiona. 
- Czemu nam nie powiedziałaś Sowa?!
- Hej! Ja sama sie niedawno dowiedziałam!- Broniłam się.
- I mimo wszystko pojedziesz z nim na cały dzień do Krakowa?
- Nie mogę nikogo innego prosić o to.
- Albo nie chcesz.- Dodał Kuba.
- Uwierz, nie chcę zajść za skórę Tamarze! Ale ty nie możesz jechać. A byłoby mi łatwiej!
- Mówiłem ci. Weź ze sobą Maćka. 
- Nie. Nie ufam mu na tyle.
- Niech będzie.- Zgodził się.
- Chcę poznać tego Maciusia, jak przyjadę do Polski!- Ostrzegła Natalia. 
- Przecież masz już Marca. 
- Jakiego Marca? Przecież Nat jest z Filipem.- Karolina najwyraźniej ogarnia co się dzieje w życiu miłosnym Natalii. Ja nie.
- Nie ważne. Ma chłopaka.
- I co z tego?- Tym razem odezwała sama zainteresowana. - Nie mogę mieć przyjaciół? Z Polski? 
- Możesz.- Westchnęłam. 
Pukanie do drzwi. 
- Proszę.
- Ola zaproś kolegę na kolację. Już gotowa.- Uśmiechnęła się Iwona.
- Zaraz przyjdziemy.- Gdy wyszła, zepchnęłam z łóżka Kubę.- My musimy kończyć.
- Smacznego! I napisz jutro, jak było.
- Napiszę.- Obiecałam i się rozłączyłam.- Kuba, wstawaj! 
- Pomóż mi...- Jęknął. 
- Trudno, nie zjesz zapiekanki.- Wzruszyłam ramionami i wyszła. Dwie sekundy później dołączyłd o mnie. - A jednak udało ci się podnieść?
- Ta zapiekanka dała mi motywację.
Parsknęliśmy śmiechem i dołączyliśmy do rodziny Ignaczaków.
Na nieszczęście Kuby nie czekała na nas zapiekanka, ale kanapki i kakao. 



*****
Hejka ;** Długi? Podoba się? Mam nadzieję, że tak. W każdym razie jeszcze kilka rozdziałów i koniec części I 

Przepraszam za błędy.

Po ostatnim rozdziale widzę, że bardzo ruszyła Was wiadomość o narzeczonej Zbyszka. Więc w tym postarałam się to jeszcze bardziej skomplikować.XD
W kolejnym rozdziale:  ponowne spotkanie Oli i Nieznanego , bliższe poznanie Tamary, oraz niespodzianka Alana. 

Do następnego ;**

niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział L



- To ty nie wiesz! Ach, jak mi przykro… - Jolka zachichotała udając zakłopotanie.- Ale myślałam, że nie macie przed sobą tajemnic?
No cóż. Najwyraźniej się pomyliłam.
- Alan?- Spróbowałam ponownie.
- Dlaczego mi to robisz?- Syknął do Blondyny.
- Ach, co ja takiego zrobiłam? Przecież powiedziałam prawdę! Najwyraźniej to nie moja wina.- Mrugnęła do niego, posłała mi jeden z tych swoich zwycięskich uśmieszków. I odeszła.
Omijając mnie, szepnęła:
- Skoro ja nie mogłam go mieć. Nikt nie będzie.
Odeszła. Ledwo zwróciłam uwagę na jej słowa. Po prostu wpatrywałam się w niego z rozczarowaniem w oczach i bólem wypisanym na twarzy.
- Powiesz coś w końcu?
- Oluś…
- Nie. Mów. Tak. Do. Mnie.- Warknęłam.
- Ola, to nie tak, jak myślisz…
- Nie? Naprawdę! Alan, mam jedno pytanie. Gdzie wczoraj byłeś?
- Na spotkaniu z rodzicami.
- I znowu kłamiesz?- Zaczęłam się obracać z zamiarem odejścia w innym kierunku.
- Daj mi wyjaśnić…- Chwycił mnie za łokieć i zatrzymał.
- Puść mnie, Alan.
- Olka, do cholery! Nie kłamię!
- Więc to Choinka kłamie?
- Kto?- Zrobił zdezorientowaną minę. Ale chyba uznał, że to nieważne.- Ola. Byłem z rodzicami na spotkaniu z ważnymi ludźmi. Ojciec ma dostać awans. Ma zostać zastępca dyrektora firmy.
- Co to ma wspólnego z Jolką?!- Krzyknęłam. Wtedy zabrzmiał dzwonek.- Wiesz co? Daj mi spokój!
Wkurzona udałam się do łazienki. Na matematykę się spóźniłam, więc jako pierwsza poszłam do tablicy. Nawet dostałam dwa z rozwiązywania zadań.
- Jakiś postęp jest, panno Sowecka.- Pochwalił nauczyciel.- Niedostateczny zatrzymam dla kogoś innego.
Spojrzałam na niego jak na idiotę. Z największą chęcią podeszłam do niego i z całej siły uderzyłam w twarz pięścią. Druj złapał się za noc, a ja za dłoń. Zaczał coś do mnie mówić, ale ja tylko się śmiałam. Nic mnie nie obchodziło. Nawet przerażone okrzyki uczennic za moimi plecami i dopingujące słowa ze strony chłopców.
- Pani może usiąść!
Ocknęłam się. A więc to była tylko taka moja mała fantazja? Westchnęłam i zajęłam swoje miejsce.
- Wiesz co? Jeszcze chwila i postawiłbym pięć dych, że mu przywalisz.- Szepnął Kuba.
- Nawet nie wiesz…
- Co się stało?
- Nie wiem. Chyba potrzebuję trochę rozrywki.- Mruknęłam przepisując kolejny przykład z tablicy.
- Zapytam Maćka. Może by się gdzieś z tobą wybrał…- Już nabierałam powietrza, żeby krzyknąć. Naprawdę miałam ochotę wrzeszczeć. Zamiast tego zamilkłam i do końca lekcji się nie odzywałam.
Pod każdą klasą, gdzie kończyłam lekcje, czekał na mnie Alan. Kuba dopiero za trzecim razem zorientował się, że nie mam ochoty widzieć swojego chłopaka. Więc z pełną satysfakcją podstawiał obok mnie Maciusia. Jaka ja byłam głupia, że wcześniej tego nie zauważyłam! Kuba naprawdę stara się żebym była z kimś, komu się nie podobam. A mogę nawet stwierdzić, że i Kubie podoba się nowy kolega. Tylko nie chce tego przyznać.
Tak, jak ustaliłam dzień wcześniej z Maćkiem, dziś realizowaliśmy plan. Usiedliśmy w naszym stałym miejscu, nawet oparłam głowę o ramię chłopaka.
- Kuba jest w niebo wzięty.- Stwierdził.
- Nie przeczę. Z pewnością moja mała kłótnia z Alanem upewniła go w przekonaniu, że wczorajsze kino coś zdziałało.
- O co się pokłóciliście?
- Okłamał mnie.
Kolejna osoba mnie okłamała. Nie wytrzymam tego. Wstałam i poszłam do bufetu. Kupiałam Jogobellę o smaku owoców leśnych i zaczęłam jeść przechodząc między korytarzami.
- Ola! Tutaj jesteś!- Dogonił mnie.
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać.
- Nie dokończyłem ci wyjaśniać…
- Tamtych bzdur? Nie musisz.
- Nie wierzysz mi.
- Jak mogę ci uwierzyć, skoro dopiero co mnie okłamałeś?
- Jolka w pewnym sensie miała racje. Bo ona też tam była.
- O, widzę kolejne kłamstwo?
- Posłuchaj mnie przez chwilę!- Zatrzymał mnie i przycisnął do ściany zezłoszczony. Moje zaskoczenie kazało mu się rozluźnić. Puścił mnie. Nie byłam w stanie się odezwać.
- Jej ojciec również pracuje w tej firmie. Rywalizują o stanowisko. Byłem zmuszony tam iść. I jeszcze z nią tańczyć. Zakazano mi zabierać ciebie.
- Ale mogłeś mi powiedzieć! A ja jak głupia czekałam na ten dzień ,kiedy razem wyjdziemy do kina!- Syknęłam. Kilaka osób ciekawie nam się przyglądało. Z pewnością połowa z nich to szpiedzy Choinki, a druga połowa to szpiedzy Kuby.
Nigdzie prywatności!
- Wiem, powinienem był. Ale bałem się, że źle odbierzesz to, że nie możesz ze mną iść…
- Uważasz, że obchodzi mnie to? Pozycja twoich rodziców? Serio, myślałam, że mnie znasz Alan.- Prychnęłam.
- Kolejny raz proszę żebyś się na mnie nie gniewała.
- Nie proś. Nie wiem. Muszę się zastanowić, czy w ogóle jest sens być z tobą.- Wyminęłam go biorąc kolejną łyżeczkę jogurtu. Jakby nic się nie stało. Jakby to co się stało, mnie nie ruszyło.
- Oluś!- Krzyknął za mną. Odwróciłam się i szłam przodem do niego.
- I nie mówi do mnie Oluś!

***
- Olka! Myślałem, ze jesteś z Maćkiem!- Zaskoczenie mojego przyjaciela nieźle mnie rozbawiło.
- Poszłam coś zjeść. A co?
- Nic, nic… Jak było wczoraj w kinie?
- A powiem ci, że nawet fajnie. Maciek to spoko gość.- Uśmiechnęłam się.
- No widzę, że dzisiaj tak jakoś lepiej się dogadujecie i w ogóle!
- No pogadaliśmy sobie wczoraj tak od serca, pośmialiśmy się… Było super.
- To może umówcie się znowu?- Wyszczerzył się.
- Z chęcią. Ale na razie muszę coś załatwić.
Nic nie odpowiedział.

***
- Oluś, co jest?
- Bartman, ty też przeszedłeś mnie  męczyć? – Zamknęłam oczy.
- Nie, dlaczego? Widzę, że coś jest nie tak. O co chodzi?
- Naprawdę cię to obchodzi?
- Jasne.- Usiadł na klozetce klubowego lekarza. Właśnie w tym pomieszczeniu się znajduję i odpoczywam od całego świata. Dopóki nie przerwał mi on.- Co tu tak ciemno?
- Głowa mnie boli.- Jęknęłam ukrywając ją między ramionami.
- A już myślałem, że taki nastrój chciałaś zrobić!
- Chciałbyś.- Zachichotałam. – Nawet nie mam tabletki.
- Bidulko ty moja!- Wstał i zaczął szperać po szufladach.
- Co ty wyprawiasz! Przestań, dostaniemy ochrzan!- Ale on nie przerywał. Po prostu wyjął jakieś opakowanie i podał mi tabletkę. Następnie nalał wody do plastikowego kubeczka i postawił przede mną.
- Popij. – Nakazał. Wykonałam polecenie. Przysunął dodatkowe krzesło do mnie, usiadł na nim i obrócił mnie przodem do siebie. – Tylko nie krzycz.- Ostrzegł szeptem. Wziął w dłonie moją głowę i zaczął masować.
W pierwszej chwili miałam go odepchnąć od siebie. Ale spojrzałam w jego oczy i zatonęłam. Pierwszy raz od dawna po prostu utonęłam w czyichś oczach. Uspokoiłam się mrużąc swoje.
- Lepiej?
- Yhym… Matko, jak dobrze.- Szepnęłam.
Nie wiem, ile tak siedzieliśmy. W każdym razie znalazł nas Kubiak.
- Hej, hej! Tylko bez takich! Bo poskarżę Ignaczakowi.- Ostrzegł ze śmiechem. – Zbychu, chodź. Przypominam, że ktoś na ciebie czeka.
- Wiem, wiem. Już idę.- Wstał, odkładając stołek na swoje miejsce.
- Kto na ciebie czeka?- Zainteresowałam się.
- Nikt taki.- Uśmiechnął się.- Do jutra, Oluś.
- No pa.- Westchnęłam, gdy usłyszałam zamykające się za nim drzwi. Dlaczego Alanowi zakazałam do siebie tak mówić, kiedy Bartman w każdej chwili zdrabnia moje imię i nic z tym nie robię?
- Musisz mu dać spokój.- Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam za swoimi plecami głos Kubiego.
- Co?- Odwróciłam się.
- Nie mam nic przeciwko waszej przyjaźni. Ale to może się źle dla niego skończyć.
- Nie rozumiem. Każesz mi się trzymać od niego z daleka? – Uśmiechnęłam się kpiarsko.
- Coś w tym stylu.
- Co ja takiego zrobiłam?
- Jestem jego przyjacielem i wiem więcej, niż myślisz. Znam go na wylot. Po prostu, jeśli ci na nim zależy to proszę, nie krzywdź go.
Po tych słowach wyszedł. A ja zaczęłam płakać.

Już w domu wyjęłam pamiętnik.

Nie rozumiem. Dlaczego miałabym krzywdzić swojego przyjaciela? Przecież jak niby? Zbyszek to wyjątkowy człowiek. I rozumiem Miśka, że się o niego martwi, bo ja ostatnio też. Ale sorry no. Żeby mnie o wszystko obwiniać?! Chyba czeka mnie poważna rozmowa ze Zbigniewem Bartmanem.
Alan cały czas do mnie pisze, abym mu wybaczyła. Już w sumie się nie gniewam. Ale inna sprawa, że mnie okłamał. Już za dużo ludzi mnie okłamało. Czyli kolejna rozmowa.
Kuba. Eh, ten idiota próbuje mnie spiknąć z Maćkiem. Czy on naprawdę nie widzi, co się dzieje? Trzeba będzie go uświadomić, ale jeszcze nie wiem, jak.
A teraz powtórzę z wosu i idę spać. Mam dość jak na jeden dzień.

***
Wybaczyłam Alanowi. Postawiłam jeden warunek: żadnych kłamstw i niedomówień. Jeśli jeszcze raz będzie taka sytuacja, to koniec. Cieszył się jak dziecko.
Wychodząc z placu szkolnego, pożegnałam się z nim i Kubą. Ten drugi nie był zbytnio zadowolony takim obrotem sprawy. Trudo, musi przeboleć. Właśnie kieruję się na przystanek, kiedy czyjaś ręka opada na moje ramię.
- Przecież się już pożegnaliśmy!- Jęknęłam obracając się. Myślałam, że zobaczę Alana. Ale się myliłam.- Kim pan jest?!
Odsunęłam się dwa kroki do tyłu.
- Przysyła mnie Nieznany. Kazał przekazać ten list.- Wyciągnął do mnie kopertę.
- Czego on znowu chce? Nie mógł po prostu wysłać go pocztą?
- Najwyraźniej to coś ważnego. – Wzruszył ramionami na oko trzydziesto-pięcio letni mężczyzna.
- Jak mnie znalazłeś?- Uniosłam podejrzliwie jedną brew i odebrałam od niego list.
- Mam swoje sposoby.- Kiwnęłam głową czytając staranne pismo na środku białego papieru. Kiedy znów chciałam się odezwać do faceta, jego już nie było.
- Co on jakiś Ninja?- Zdziwiłam się rozglądając dookoła. – Pięknie.
Westchnęłam i natychmiast zaczęłam rozpakowywać. W środku znajdowała się zwykła kartka w kratkę, zapisana jakimiś słowami. Zaczęłam czytać.

Droga Alexandro.
Wiem, że po tym, jak ostatnio potraktowałem Ciebie i Twoich przyjaciół, na pewno nie pałasz do mnie sympatią. Wiem i rozumiem. Czasem zachowuję się dziwnie – taką już mam naturę. Za to masz niewiarygodnie lojalnych przyjaciół.
Od jednego z nich otrzymałem wiadomość, a raczej prośbę, bym pomógł Ci odnaleźć to, czego szukasz. Domyślam się, że chodzi o  mężczyznę, lub kobietę, których mnie wypytywałaś. Postaram się zrobić co w mojej mocy.
Nie oczekuję zapłaty od Ciebie. Byłem wiernym przyjacielem Twojej matki, naprawdę. Znam ją. I Ciebie też. Dlatego musimy się spotkać. Na mojej kolejnej imprezie.
Będę czekał z nadzieją, że mi wybaczyłaś. I pozwolisz sobie pomóc.
Pozdrawiam.
Ps. Zabierz ze sobą tego przystojniaka, któremu tak na Tobie zależy.”

Przez chwilę nie wiedziałam, co mam zrobić. Właściwie to jest już mój naturalny stan.
Tego, że otrzymam taki list od Nieznanego się nie spodziewałam! Chwila, o kim tak właściwie mówił? O mnie, moich przyjaciołach, moim ojcu? Czy o sobie samym? Prześledziłam wzrokiem jeszcze raz całą wiadomość.
Jaki mój przyjaciel? Jedyną osobą, która wie o wszystkim jest Kuba. I Bartman. Nie wierzę, że to któryś z nich mógł „poprosić” Nieznanego o pomoc dla mnie. To niewiarygodne.
Wyjęłam telefon i wybrałam numer Kuby. Dwa sygnały, pięć…
- Halo?
- Kuba!
- Tak, to ja Sowa.- Zachichotał.
- Czy kontaktowałeś się może z Nieznanym w ostatnim czasie?
- Co? O co chodzi?- Wydaje się być naprawdę zdziwiony.
- To nie ty.- Szepnęłam bardziej do siebie niż do niego. Ale i tak usłyszał.
- Olka, co jest? Gdzie jesteś?!
- Co? Nic. Muszę lecieć. Dzięki.
- Ale co się stało?!
- Później ci wyjaśnię…
- Tylko spróbuj się rozłączyć, a…
I się rozłączyłam. Następnym krokiem moim było wysłanie wiadomości do Zbyszka.
Wiadomość: Hejka. Masz czas? Mam sprawę do Ciebie.
Odpowiedź: Coś się stało?? Mam przyjechać?
Wiadomość: Właściwie to ja przyjadę do Ciebie. Gdzie jesteś?
Odpowiedź: W tej chwili w kawiarni. Mam spotkanie, ale jak chcesz to przyjedź.
Wiadomość: W której?!
Odpowiedź: Zaraz wyślę Ci adres.
Czekałam chwilę na sms’a. Gdy przyszedł, od razu wsiadłam do odpowiedniego autobusu i pojechałam.
Podróż trwała jakieś dwadzieścia minut. Przez cały czas ściskałam w ręce kopertę i zastanawiałam się, dlaczego Zbyszek to zrobił. Nie kazałam mu, nawet nie prosiłam. Więc dlaczego?
Wysiadłam na odpowiednim przystanku i pognałam do kawiarni. Na nieszczęście moje zaczął padać deszcz, więc wpadłam do pomieszczenia z prawie całkiem przemoczonymi włosami. Ale jakoś nie zwracałam na to uwagi. Po prostu zaczęłam się rozglądać po pomalowanej na żółto brązowo kawiarni i szukałam swojego przyjaciela.
Chyba spojrzeliśmy na siebie w tym samym momencie. Jego szeroki uśmiech rozjaśnił całą aurę dookoła niego. I w tej chwili dostrzegłam kogoś jeszcze.
Osoba ta siedziała naprzeciwko niego i głośno się śmiała. A ten uśmiech nie był kierowany do mnie, lecz do tego osobnika.
Podeszłam więc bliżej. Wtedy Zibi mnie zobaczył.
- O, jesteś!- Ucieszył się i wstał.
- Sorki, że tak długo. Autobusy mają swoje wady.- Odpowiedziałam zerkając na piękną, czarnowłosą kobietę.
- A! Tamaro, powinnaś poznać Olę, moją przyjaciółkę. Ola, to jest Tamara.- Przedstawił nas sobie.
- Miło cie poznać.- Wyciągnęłam dłoń, którą uścisnęła taksując mnie wzrokiem.- Jesteś przyjaciółką Zbyszka?
- Przyjaciółką?- Zaśmiała się i spojrzała na siatkarza z szerokim uśmiechem.- Zbyszku, nic nie powiesz?
Spojrzałam na niego. Tego, który wyglądał jakby zaraz miał zamiar zemdleć. W końcu kobieta sama odpowiedziała.
- Jestem jego dziewczyną.A właściwie... narzeczoną.



*****
Tak jak powiedziałam, tak robię. Więc.... troszkę się pomieszało, co? ;D 

sobota, 14 listopada 2015

Rozdział XLIX



Odpowiedz: Dlaczego nie?
Wiadomość: Nie mam czasu dzisiaj, skarbie :C Wiem, że chciałaś iść na ten film do kina. Ale mam wyjazd z rodzicami. Nie mogę dzisiaj się urwać.

Przeczytałam trzy razy tę wiadomość. Czy on sobie kpi? Ustaliliśmy tydzień wcześniej, że dzisiaj wieczorem idziemy na film. Miało być pięknie! 

Odpowiedz: Okej. Baw się dobrze.

Tylko na tyle było mnie stać. Kiedy ostatnio gdzieś razem wyszliśmy? Tak po prostu? Chyba tylko na jego mecz.
Wiadomość:  Jakoś Ci się odwdzięczę kochanie ;**

Westchnęłam z rezygnacją.
- Będziesz musiał się bardzo postarać.- Mruknęłam pod nosem. Nie potrafię się na niego złościć. Wystarczy jeden uśmiech, jeden pocałunek i zły nastrój mija. Jest taką… przystanią spokoju.
- Kto się będzie musiał postarać?- Zagadał Zbyszek. No tak. Zapomniałam, że nie jestem sama bo dookoła mnie sami siatkarze. Jest po treningu, a ja jak prawie codziennie im towarzyszę.
- Szkoda gadać. Na facetów nie można liczyć.- Wzruszyłam ramionami i schowałam telefon do kieszeni dżinsów.
- Nie na wszystkich.- Poprawił. Spojrzałam na niego z uśmiechem. Właśnie, na niego zawsze mogę liczyć. Nie raz to udowodnił.
- Wiem. Przepraszam… - Zawstydzona zwiesiłam głowę.
- Co jest?- Szturchnął mnie w żebro i oparł obok mnie o ścianę.
- Po prostu… Umówiliśmy się już dość dawno, że dzisiaj idziemy na film. Zarezerwowałam bilety.
- I nie chce iść.
- Podobno ma gdzieś jechać z rodzicami.
- Z rodzicami?- Prychnął. Zerknęłam na niego zaciekawiona. Zauważył to i zaraz zaczął wyjaśniać.- Wiesz, niektórzy potrafią ze wszystkiego zrezygnować dla swojej dziewczyny.
- Na przykład ty?
- Ja na pewno!
Przyglądałam się mu dłuższą chwilę. A może…? Nie. Na pewno nie.
- Zbyszek?
- Hę?
- A może ty byś chciał iść ze mną? Szkoda żeby miejsca się zmarnowały.- Nerwow zagryzłam wargę.
- O, nie. Nie. Lepiej nie. Alan by mnie zabił, gdyby się dowiedział.
- Nie wmówisz mi, że się go boisz!
- Niekoniecznie się go boję, masz rację. Raczej chodzi o coś innego.
- O co?- Naprawdę chciałam wiedzieć.
- Nie musisz wiedzieć.- Uśmiechnął się i zaczął iść w stronę swojego samochodu, gdy tylko na horyzoncie pojawił się Igła.
- Muszę!- Krzyknęłam za nim. Bartman tylko pomachał mi na pożegnanie i odjechał.- Cholerni faceci.
- Hej! Czy my obrażamy ciebie? Nie. Więc szanujmy się!- Powiedział stojący za mną Kubiak.
- Co ty nie powiesz?- Prychnęłam. – Nie da się szanować osoby, która ciebie nie szanuje.
- Mądre słowa. Moja krew!- Pochwalił się Krzysiek, który właśnie do nas dołączył.
- Ja rozumiem, że chcesz pokazać swoją mądrość, ale… Nie wykorzystuj do tego mnie, co?
- Młoda ma racje.- Fabian rozmawiał o czymś z Nowakowskim, ale na chwilę do nas podeszli.- Ona ma po tobie co najwyżej idiotyczne riposty.
- A może wy wiecie, co ostatnio jest nie tak ze Zbyszkiem?- Zmieniłam temat. Nadal coś mi nie pasuje w jego zachowaniu. Odkąd jestem z Alanem, między nami zrobiła się przerażająca wyrwa. Praktycznie wąwóz. Urwisko. Ale od miesiąca jest jeszcze gorzej. Boję się do niego nawet zadzwonić, czy by ze mną się nie spotkał. Z góry wiem, jaka będzie odpowiedź. Tylko dlaczego? Przecież powiedział, że nie przeszkadza mu mój związek z Alanem. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Musi być ukryty inny motyw.
- Ostatnio jest dziwny, nie?- Spytałam ponownie.
- Powiem jedno. Może wreszcie zmądrzał.- Misiek nawet nie ukrywał wrogiego spojrzenia kierowanego w moją stronę.
- Co to miało znaczyć?- Zmarszczyłam brwi i podeszłam do niego z groźną miną i opartymi na biodrach rękami.
- Nic, nic. Po prostu chyba coś zrozumiał, co starałem się mu wpoić od kilku miesięcy.
 - Ale…?
- Dobra, ja się zbieram. I tak wieczorem czeka na mnie kolacja z Asią.- Przerwał mi Dziku.
- Kim?
- Dziewczyną.- Poruszył śmiesznie brwiami. Siatkarze dookoła zrobili jedno wielkie: „uuuuuu”.
- Będzie kolacja…
- Będzie śniadanie…
- A w nocy będzie…- Natychmiast Drzyzga zakrył usta Krzyśkowi.
- Stary, ale nie przy kobiecie!
- Także ten… Misiek leć.- Walnął go mocno w plecy Nowakowski.
- Ale wy głupi jesteście.- Prychnął. – Od razu takie rzeczy podejrzewać…
- Trochę cię już znamy, przyjacielu.- Zaśmiał się Ignaczak.
- Palant.
- Dzik.
Wszyscy zaczęli się śmiać.
Ostatecznie wyszło na to, że miałam się spotkać z Kubą pod kinem. Więc wyszłam godzinę wcześniej, żeby zdążyć na autobus. Na miejscu rozglądałam się za swoim przyjacielem, ale nigdzie go nie było. Zrezygnowana usiadłam na stołku i wpatrywałam się w dwa bilety.
- Bu!- Przestraszona krzyknęłam natychmiast wstając.
- O, Boże! Maciek, przestraszyłeś mnie!
- Przepraszam. Nie chciałem.
- Co tutaj robisz?- Spytałam spoglądając na duży zegar wiszący na ścianie w poczekalni.
- Kuba prosił, żebym przyszedł i przeprosił za niego.
- Nie przyjdzie?! No cholera jasna, wszyscy mnie dziś wystawiają!- Wkurzona znów usiadłam na krzesełku totalnie zrezygnowana.
- Przysłał mnie na zastępstwo.- Usiadł naprzeciwko mnie i nerwowo przebierał palcami.
- Chcesz iść na komedię?- Prychnęłam.
- No przecież szkoda tych biletów.- Uniosłam głowę.
- Mówisz, że Kuba Cię przysłał?
- Num. Prosił, błagał. To się zgodziłem.
- Ale jestem pewna, że to raczej z nim chciałbyś tutaj teraz być.- Uśmiechnęłam się nagle podekscytowana. Chłopak przestraszył się.
- Nie! Nie, nie… No co ty. Stanowczo nie!
- Daj spokój. Przecież wiem.- Mrugnęłam do niego.
- To znaczy, że… Że ty…? Wiesz?- Ostatnie sowo już tylko szepnął. Kiwnęłam głową.- I… nie jesteś zła? Przestraszona? Obrzydzona?
- No co ty! Maciuś, nie jestem taka. – Złapałam go za dłoń i mocno ścisnęłam.- Jestem pewna, że Kuba odwzajemnia twoje uczucia. Tylko boi się przyznać.
- Taaaa. Już to widzę.
- Powiedziałeś mu?
- Że jestem gejem? Zwariowałaś?
- Ale mi chodziło o… Chwila! Nie powiedziałeś mu, że jesteś gejem?!- Syknęłam.
- Nie potrafiłem. On wydaje się być nieobecny. Powiedział, że ma już kogoś. Słyszałem, jak ci to mówił.
- Nie wierzę.- Oparłam się o oparcie krzesła z krzywym uśmieszkiem na twarzy.
- On chyba myśli, że trzymam się z wami dla ciebie.
Po tych słowach w głowie usłyszałam dzwonek ostrzegawczy. Nie wierzę. Nie, Kuba. Jęknęłam głośno.
- Cholerny spiskowiec!
- Co?
- Wiem, dlaczego ciebie przysłała. On myśli, że to ja się tobie podobam. A że nie przepada za Alanem… Stara się nas spiknąć. – Uderzyłam się dłonią w czoło. Oczywiście, że o to cały czas chodziło!
- Serio? On jest do tego zdolny?- Nie dowierzał Maciuś.
- Najwyraźniej. – Zmrużyłam oczy.
- To co teraz? Powiemy mu?
- Oj nieeee. Nie. To by było zbyt proste!- Uśmiechnęłam się złowieszczo. – Zrobimy coś lepszego.
- To znaczy?- Uniósł pytająco brwi.
- Zagramy w jego grę.

***

Następnego dnia nawet nie próbowałam szukać Alana. Sam mnie znalazł na drugiej przerwie.
- Ola…- Przytulił się do mnie od tyłu.- Przepraszam.
Nic nie mówiłam. Nawet nie starałam się spojrzeć na niego, bo cała złość minie. Po prostu stałam i patrzyłam na śmiejących się ludzi.
- Ola… No nie gniewaj się na mnie już więcej. Proszę… Wynagrodzę ci to. Pójdziemy coś zjeść dzisiaj po szkole?
- Nie.- Mój stanowczy głos był dokładnie taki, jaki sobie zaplanowałam.
- Oluś…
- Nie mów tak do mnie.- Strzepnęłam jego ręce.- Nie mów do mnie per Oluś, Oluń, Olunia, Oleńka. Rozumiesz?
Sama nie wiem, dlaczego tak na niego naskoczyłam.
- Okej. Wiem, że jesteś zła… Ale…
- Miałeś spotkanie.
- Rodzice nie mogli czekać. Obiecałem.
- Mi tez coś obiecałeś.- Przypomniałam zakładając ręce na klatce piersiowej.
- Nadrobimy to. Obiecuję!
- Przestań! Przestań mi obiecywać. Jesteśmy ze sobą ponad dwa miesiące. A ja przez te dwa miesiące żyję tylko twoimi obietnicami, które jak to masz w zwyczaju, nie doczekują się spełnienia. Więc, przestań. Proszę.
Alan podszedł do mnie bliżej. Objął i mocno przytulił.
- Dobrze.- Pocałował mnie w czoło, potem w policzek. W kącik ust, aż się rozluźniłam. – Wybaczysz mi?
- Nie wiem jeszcze.- Mruknęłam unikając jego spojrzenia. Pocałował mnie prosto w usta.
- Ola, spójrz na mnie.- Rozkazał. Zrobiłam to. Spojrzałam w jego oczy.
- A teraz mi wybaczysz?- Po raz kolejny się pochylił i złożył na moich ustach pocałunek. Który oddałam. W końcu oderwaliśmy się od siebie.- To znaczy : tak?
-Eh, niech będzie. Ale to ostatni raz.
- Dziękuję.- Uśmiechnął się i mocno przytulił.
- Jak miło patrzeć na zakochanych.- Usłyszałam za nami dobrze znany mi głos.
- Jola.- Posłałam jej przesłodzony uśmiech. Oparłam się plecami o mojego chłopaka.- Już myślałam, że mój dzień nie może być piękniejszy! A tu proszę!
- Nie przyzwyczajaj się.- Syknęła Marta. No tak, jak zawsze. Czy one przypadkiem nie są w jakimś związku? Może są lesbijkami?
- Ach, no i ty! Zobacz kochanie, jakie nas szczęście spotkało!
- Przyszłam do Alana. Ważna sprawa.- Posłała mi znaczące spojrzenie.
- Możesz mówić przy mnie. Nie mamy przed sobą tajemnic, prawda?- Odchyliłam głowę, żeby spojrzeć na Alana.
- Oczywiście.- Mrugnął do mnie. Potem zwrócił się do dziewczyn. - O co chodzi?
- Al. jesteś pewny, że chcesz, abym to przy niej mówiła?- Kiwnął głową. Choinka uśmiechnęła się szeroko i podeszła bliżej.- Chciałam tylko podziękować za wczorajszy wieczór. Wiesz, ten taniec… Chętnie bym to powtórzyła.
Zaczerpnęłam mocno powietrza.
- Co?- Odsunęłam się od chłopaka. Był autentycznie zaskoczony ale wiem, że wiedział, o co tej małpie chodziło. – Jaki taniec? Alan?
Ale on tylko patrzył na Jolkę intensywnie. Ze złością.
- Alan!
- To ty nie wiesz! Ach, jak mi przykro… - Jolka zachichotała udając zakłopotanie.- Ale myślałam, że nie macie przed sobą tajemnic?
No cóż. Najwyraźniej się pomyliłam. 



*****
Hej ;** Mam nadzieję, że rozdział jako tako się podoba. 

Dostałam weny, to może i jutro kolejny wstawię ^^  W każdym razie rozdziały będą różnie się pojawiać. Czasem nawet nie mam czasu w weekend, tyle nauki :C 

Dziękuję jednak za każdy komentarz i wszystkie wyświetlenia! 

Pozdrawiam ;**