Wsiadłam do
samochodu Igły. Kubiak chciał mi zawiązać oczy, żebym nie widziała. Jednak moje
jedno mordercze spojrzenie wystarczyło, żeby ten pomysł uciekł z jego głowy.
Jeszcze trochę to sobie ich ustawię.
- Może teraz
mi powiesz, co się dokładnie stało na tym meczu?- Zagadał prowadzący samochodem
Libero.
- To co
powiedziałam.
- A Alan? No
nie powiesz mi chyba, że dziś nie gadaliście?
- Może tak,
może nie… Czemu chcesz wiedzieć?
- Bo – gdyby
nie zapytał się, jak się czujesz to by oznaczało, że ma cię gdzieś. A tak nie
jest, prawda?- Uśmiechnął się z wyższością.
- Czy ty
próbujesz udzielać mi rady miłosnej?
- To takie
dziwne, że chcę pomóc?
- W sumie,
co ja się dziwię!- Westchnęłam.
- Przykro
mi, że nie jesteś tutaj szczęśliwa.- Nie powiem, na te słowa mnie zatkało.
Gdybym właśnie piła sok, to na pewno wylądowałby na moim ubraniu. – Co?
Zaskoczyłem cię? No nieźle, wreszcie mi się udało!
- Skąd taka
nagła zmiana tematu?- Uniosłam brwi.
- Czuję, że
brakuje ci dużo rzeczy z Anglii.
- Skoro ty
zauważyłeś…
- Nie trudno
zauważyć. Jesteś smutna.
- Taka moja
natura!
- Jesteś
podobna do matki, więc raczej nie- uśmiechnął się.- Po ojcu też raczej nie
powinnaś. Więc wybacz, ale ten argument odpada.
- Którego
ojca?- Sprowokowałam go tymi słowami.
- Znowu
zaczynasz?- westchnął.
- To ty
zacząłeś ten temat.- Nie odezwał się, więc i ja zamilkłam. Nie chcę, tak bardzo
nie chcę się z nim kłócić. Nagle przyszła mi wiadomość. Wyciągnęłam komórkę.
Wiadomość: Mam nadzieję, że Jo nie obraziła Cie dzisiaj…
Nie mogłam
się powstrzymać i szeroko się uśmiechnęłam, co nie uszło uwagi Krzyśka.
- Napisał?
- Kto?-
Nadal wpatrywałam się w ekran telefonu. Nie mam zapisanego numeru Alana, ale
jestem pewna, że to on.
- Czyli
Alan.- Stwierdził siatkarz.- Lepiej szybko mu odpisz, bo zaraz będziemy na
miejscu.
- A gdzie
tak w ogóle jedziemy?- Zaciekawiłam się i wyjrzałam przez okno.
-
Niespodzianka- mrugnął.
Odpowiedz: Cóż, Twoja jakże mądra dziewczyna, groziła mi i wyzywała przy ludziach.
Nie, w ogóle się tym nie przejmuję…
Miałam mu to
wysłać, naprawdę. Minęło kilkanaście sekund i dopiero wtedy skasowałam to, co
napisałam.
- Trzeba
było zostawić! – Oburzył się Krzysiek. Dopiero teraz się zorientowałam, że
patrzy mi przez ramię. – No co? Fajne to było!
- Zajmij się
prowadzeniem auta, a nie czytaniem prywatnych wiadomości!- Poirytowana
zablokowałam telefon.
- Jakbyś nie
zauważyła, to stoimy od pewnej chwili. – Oświadczył. Faktycznie staliśmy na
jakimś parkingu obok małego budynku. – Wyskakuj z auta!
Zrobiłam jak
kazał i rozejrzałam się dookoła. Nic mi to miejsce nie przypomina. W ogóle to
jesteśmy na jakimś odludziu. Gdyby nie droga, gdzie dość często przejeżdżają samochody, powiedziałabym… że siatkarze chcą mnie uprowadzić. Co oczywiście byłoby
bez sensu. Chyba.
- Jak tam
księżniczko, gotowa na nowe wyzwania?- Wyszczerzył się Kubiak.
- Dziku, bo
zdradzisz tajemnicę!- Obruszył się Igła.
- Chwila,
jakie wyzwania? O co chodzi?- Zdezorientowana stałam pomiędzy nimi bacznie obserwując
ich twarze. Na pewno od tych dwóch nic się nie dowiem. Zerknęłam na Bartmana.
Chyba nadal sfochany, super.
- Lepiej
wchodźmy do środka…- Poszłam za nimi. Zbyszek pilnował mnie abym nie uciekła,
co jeszcze bardziej stało się dla mnie dziwne. Otworzyli drzwi i usłyszałam
hałas. Dość dobrze mi znany hałas. Kula uderzająca w…
- Kręgle?-
Zaskoczona przystanęłam w środku.
- A co
myślałaś? Że my się bawić nie umiemy?!- Zachichotał Krzysiek i jak dziecko
pobiegł w stronę stojących ludzi i patrzących na nas. Nie poznałam od razu, ale
po chwili okazało się, ze to reszta Resoviaków.
- Zgadnij
kto to…- Szepnął mi do ucha zapewne Fabian. Zakrył mi oczy dłońmi.
- Weź łapy,
Drzyzga!- Aż sama siebie przerażam, że pamiętam ich imiona i nazwiska. Naprawdę
to jest przerażające. Chyba za dużo czasu z nimi spędzam. To na pewno.
- No
chodźcie, dopóki możemy to się pobawimy trochę!- Zawołał Piotrek. Podeszliśmy
więc, a mi ciągle towarzyszył Bartman.
- Czemu za
mną łazisz?- szepnęłam do niego. Nie odpowiedział. Widać wciąż jest na mnie
zły, tylko nie wiem o co.
- Gramy?-
Wyszczerzył się Achrem.-
- Robimy
drużyny i ja chcę Ole! – Od razu zgłosił się Lotman.
- Jeszcze
nie wiesz, czy dobrze gra, a już wybierasz…- Niezadowolony Kosok pokręcił
głową.
- Nie ważne.
I tak wam dokopiemy- pokazałam Grześkowi język.
- Proszę
państwa! Uwaga! Walka już trwa!- Kubiak klasnął w ręce uradowany.- To ja chcę
Igłę.
- Hej, a kto
powiedział, że ty będziesz wybierał drużynę?- Wciął mu się Tichacek.
- Bo to jest
oczywiste, że ja powinienem być kapitanem- wzruszył ramionami nic nie robiąc
sobie z protestów kolegi.
- To my
bierzemy Olka Achrema!- Ogłosiłam.
- Co ty
samych do-brych wyBIErasz?- Krzysiu zaakcentował i podkreślił te litery w
wymowie, co wyszło jak zarzut dziesięciolatka.
- Sorry,
Olek jest nasz!- Uśmiechnęłam się i pociągnęłam kapitana Resovii za ramię w
naszą stronę. To wyglądało, jakbym miała zamiar przewrócić drzewo. Taaak, gdzie
ja mam rozum?
- Bartman!-
Warknął Kubiak.
- A od kiedy
to zabierasz mi mego trenera spod nosa?- Oburzyłam się.
- O czymś
nie wiemy?- Uniósł brwi Schops.
- Zibi,
chodź tutaj!- Kiwnął na przyjaciela Dziku. Kiedy ten chciał się ruszyć,
chwyciłam go za koszulę, więc się zatrzymał.
- Co jest
Olka?- Krzysiek zachichotał.
- Zibi jest
u nas.
- Niby od
kiedy?!- Prychnął Misiek.
- Od
początku.
- Będziesz o
mnie walczyć, słońce?- Uśmiechnął się Zbyszek do mnie bardzo… dwuznacznie. Ale
oprócz mnie nikt chyba tego tekstu nie słyszał.
- A. Bo
wiecie, oni są w pakiecie!- Zażartował Fabian.
- Nie
możesz! Od zawsze gramy razem!
- Uwaga,
zaczyna się walka o Zbigniewa Bartmana!- Ogłosił Igła nie mogąc powstrzymać się
od śmiechu.
- To czas
zmienić zasady, Misiaczku- posłałam mu całusa. – Zbyszek?
- Kurwa,
Bartman!- Kubiakowi nie było do śmiechu. Atakujący spojrzał na przyjaciela,
potem na mnie.
- Walka,
walka. Dołączyć do Olki, czy nie?- Komentował Nowakowski.
- Sorry
Dziku, musisz mi wybaczyć. Kobiecie się nie odmawia.- Wzruszył ramionami.
Kubiak posłał mi pełne nienawiści spojrzenie i wybrał drugiego rozgrywającego
Resovii. Zadowolona z uzyskanego wyniku dołączyłam do drużyny Nowakowskiego i
Jochena. Fabio i Grzesiu poszli do przeciwników.
Z uśmiechem
obróciłam się i wpadłam na Zbyszka.
- Umówmy
się, że kiedy wygramy, cofniesz to, co powiedziałaś.
- To na
temat twojej urody?- Wyszczerzyłam się.
- Chyba, że
naprawdę uważasz mnie za kompletnie nieurodziwego mężczyznę…- Uniósł lekko
brew.
- A jeśli
tak, to co?- Uniosłam brodę jeszcze wyżej patrząc mu głęboko w oczy. On nawet
nie mrugnął.
- To będę
smutny…- Wydął dolną wargę. Prychnęłam śmiechem.
- Umowa
stoi. Ale jak przegramy?
- To i tak
odwołasz tamte słowa.
- Dlaczego
niby? To nie fer!
- Bo gdy
przegramy to będę również smutny. Bo mogłem wygrać idąc do drużyny Kubiaka. A
ty chcąc mnie pocieszyć… Powiesz jaki jestem doskonały!
- Narcyz!
- Wcale nie.
To tak działa moja droga- uśmiechnął się.
- A co ja
będę z tego miała?- Podparłam się pod boki.
- Hm..
Satysfakcję z tego, że nie jestem smutny- puścił mi oczko i odszedł do
chłopaków wybierać kulę do kręgli.
***
- Jest! –
Pisnęłam, gdy moja kula strąciła w dziewiątej kolejce w pierwszym rzucie
wszystkie kręgle.
- To nie
jest możliwe.- Z szeroko otwartymi ustami wpatrywał się we mnie Dziku.
- Jak to nie
jest! To moja krew!- Ekscytował się Krzysiek, chociaż nie jesteśmy razem w
drużynie.
- Jak udało
ci się zbić po raz trzeci z rzędu wszystkie kręgle?- Z niedowierzaniem zapytał
Fabian.
- Tajemnica –
mrugnęłam do nich i usiadłam na swoim miejscu przy stoliku. Koledzy z drużyny
poklepywali mnie po ramieniu i przytulali.
- To co? Na
razie wygrywamy?- Poruszył śmiesznie brwiami Niemiec. Trochę zbity z tropu
Kosok chwycił swoją kulę i rzucił. Strącił tylko trzy.
- Uuu słabo
Kosa! Słabo!- Odezwał się Lotman. Za drugim rzutem strącił wszystko.
- No dobra,
to teraz ostatnia kolejka!- Zatarł ręce Tichacek. Wziął swoją kulę. Stał chwilę
i rzucił. Strącił aż osiem kręgli, a później jeden. Dzięki temu zbliżyli się
punktacją do nas.
Lotman
chwycił swą brązową kulę i strącił pięć, następnie trzy. Fabian i Nowakowski
zbili wszystkie.
- Idziemy
łeb w łeb!- Klasnął Krzysiek i podszedł do toru. Stał z dziesięć sekund zanim
rozpoczął grę. Zbił dziewięć, w drugim rzucie zero. Pomachał nam zadowolony z
siebie.
- To teraz
ja!- Achrem spokojnie podszedł do wszystkiego i takim sposobem zdobył całe
dziesięć!
- A!! Piątka
miszczu!- Uniosłam dłoń. Przybił piątkę wyszczerzony do mnie. Kosok już wykonał
swój rzut, którego nawet nie widziałam i strącił siedem, a potem dwa kręgle.
- Twoja
kolej, Olka!- Krzyknął z drugiego stolika Michał. Westchnęłam ciężko. Chwyciłam
swoją kulę i zerknęłam na Zbyszka, któremu bardzo poprawił się humor. On nic
nie tracił. Co prawda mogłam się nie zgodzić na jego warunki i pozwolić mu iść
do drużyny Kubiaka. Ale przecież to co z tamtej rozmowy wynikło przed domem
Ignaczaków… No cóż, nie mogę powiedzieć, że Zibi nie jest przystojny.
Skłamałabym. Jednak do Alana to mu dużo brakuje…
- O mój
Boże!- wyrwało mi się.
- Kurwa,
Olka rzucasz, czy nie?!- Zniecierpliwiony Dziku czekał na swoją kolej.
- Zamknij
się jełopie! Nie widzisz, że ona musi się skoncentrować?!- Zbyszek nie
przebierał w słowach. Okej. Dobra, rzucę to i dopiero wtedy odpiszę Alanowi.
Jakim cudem mogłam zapomnieć o nim? Odetchnęłam kilka razy. Zrobiłam kroki i
puściłam. Kula toczyła się idealnie po samym środku z niezłą prędkością. W
momencie uderzenia rozniósł się huk.
- Dziesięć!-
Ryknął Paul podbiegając i chwytając mnie w ramiona.- Czuję się, jakbym mecz
wygrał.
- Spokojnie,
jeszcze nie koniec gry!- Kubiak natychmiast nas minął i rzucił dzięki czemu
byliśmy na równi z punktami.
Ostatni rzut
należy do Zbyszka.
Minął mnie z
wielkim bananem na twarzy. Oczywiście jemu humor nie mógł się popsuć.
Wpatrywałam się w jego plecy. Z gracją wykonał ostateczny ruch, kula toczyła
się niemiłosiernie długo. Niestety zbliżała się do bocznego toru… W ostatniej
chwili otarła się o dziesiąty kręgiel. Ten przewrócił się popychając za sobą,
jak kostka domina resztę.
Podskoczyłam
uradowana. Nie jestem pewna, co wtedy pomyślałam. Zibi odwrócił się do mnie z
triumfem na twarzy. Uniósł lekko brew, tak bardzo charakterystycznie dla
siebie. Przewróciłam oczami. Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam, czym
sama siebie zaskoczyłam.
- Wcale nie
uważam, że jesteś kompletnie nieprzystojny- szepnęłam mu prawie do ucha. Objął
mnie mocno ramionami i zaczął się kręcić w kółko.
- To
oczywiste, że nie!- Zachichotał.
Siatkarze
zaczęli się śmiać i klaskać brawo. Odskoczyłam od niego i przytuliłam każdego z
osobna. Następnie wyciągnęłam telefon i szybko napisałam sms.
Odpowiedz: Hej ;) Przepraszam, ale nie mogłam wcześniej odpisać… Nic się między
Jolą a mną nie stało, jeśli o to Ci chodzi.
Odpowiedź
przyszła natychmiast. Najwidoczniej czekał te kilka godzin, aż mu odpiszę.
Wiadomość: To dobrze ;) Jeśli będzie Ci robić jakieś wyrzuty, to mów od razu! Masz
teraz czas? ;p
Z wrażenia aż
sobie usiadłam. O matko, zawsze marzyłam o takim pytaniu od niego, a tu proszę!
Uśmiechnęłam się jak głupia, a serce nagle zaczęło mocno walić.
- Ty mała
szujo! Dawaj to!- Usłyszałam głos Niko. Spóźnialski wreszcie dotarł!
Nie, nie
mogę teraz rzucić tych wielkoludów, z którymi tak wspaniale spędziłam
popołudnie dla Alana. Świadoma tego, że już nigdy takiego smsa mogę od niego
nie otrzymać, napisałam.
Odpowiedz: Dzisiaj nie
za bardzo. Przepraszam, mam już plany ;c
- Olka!
Chodź, Niko przywiózł pizzę!- Zawołał Nowakowski.
- Idę!-
Uśmiechnęłam się.
Wcisnęłam
WYŚLIJ.
****
Hejka! Spodziewaliście się tego, gdzie siatkarze zabiorą Olę? ;)
To już 21tys. wyświetleń... Dziękuję <3
Do następnego ;*