- Ola? Ola!
Powiedz coś, błagam… - Otworzyłam oczy i pierwsze co zauważyłam, to czarne
plamy. Nadal nie zniknęły. Ktoś do mnie mówi, ale nie mam pojęcia kto. Może
Alan? Skończył już mecz? Na pewno… Najważniejsze, że Dominika się znalazła…
- Ola…-
płaczliwy głos dziewczynki przywrócił mnie do żywych. Zamrugałam kilka razy.
- Jestem… Co
się stało?- Uniosłam się lekko i wtedy okazało się, że leżę na podłodze. Nade
mną klęczy Bartman z zatroskana miną, Sebastian zaciekawiony i troszkę
przestraszony… To samo Domi Nad nimi stoi nie kto inny, jak Alan Morczewski.
Gdyby nie to, że nie miałam siły, pewnie znów bym zemdlała.
-
Zemdlałaś!- Uświadomił mnie Seba.
- Nie
wstawaj, połóż się… - Wydawał mi polecenia Zibi, co powoli wykonywałam.- Już
zadzwoniłem po karetkę.
- Co?!-
Natychmiast się zerwałam do pozycji siedzącej, co zaowocowało mocnym, rwanym
bólem z tyłu głowy. Skrzywiłam się.
- Połóż się,
zaraz będzie karetka…- Poprosił grzecznie Alan. Położyłam się więc znów na podłodze.
- Jak mogłeś
to zrobić!?- Naskoczyłam na Bartmana. – Będą chcieli mnie wziąć do szpitala!
Niepotrzebnie wzywałeś pogotowie…
- Tak
właściwie to ja zadzwoniłem- przyznał się Alan. Widząc moją minę, natychmiast
posłał mi błagalny wzrok.- Nie wkurzaj się…
-
Lepiej,żeby zbadano, dlaczego zemdlałaś- dołączył się Bartman.
- Po
prostu…- zaczęłam, ale zrezygnowałam.- Nic mi nie jest.
Ale nie dali
się nabrać.
***
Dwie godziny
później leżałam na kanapie w salonie Ignaczaków. Przywiózł mnie tutaj Bartman,
zajął się dziećmi. No i mną. Chociaż stanowczo nalegałam, że sobie dam radę!
Uparty kretyn!- napisałam w swoim dzienniku, gdy Zibi
udał się do kuchni.- Kazał mi leżeć i
odpoczywać, skoro nie chciałam jechać do szpitala. Czy on nie rozumie, że nic
mi nie jest? Straciłam przytomność tylko na krótką chwilę! I to przez ten
stres. Zanim opuściłam szkołę, Alan tysiąc razy mnie przepraszał. Mówił, że to
przez niego to wszystko się stało. I że już nigdy tego błędu nie popełni. Wtedy
poczułam złość. Na niego. Co za idiota!
- To może przeczytaj te swoje epitety na mnie?- W
drzwiach stanął Zbyszek.
- Skąd niby…
- Masz minę,
jakbyś miała ochotę kogoś zabić. To z pewnością na mnie?
- Może…-
Zamknęłam zeszyt i odłożyłam na stolik. Siatkarz podszedł i podał mi szklankę z
herbatą.
- Lepiej Ci?
-
Oczywiście, że tak! Próbowałam ci powiedzieć od samego początku!- Wykonał gest
ręką, więc posunęłam się mu. Usiadł na sofie obok mnie.
- Po prostu
się martwię o ciebie- przyznał.- Od jakiegoś czasu zauważyłem, że dziwnie się
zachowujesz.
- Co to
znaczy?- udawałam wyluzowaną, jednak nie udało mi się go zwieść.
- Po prostu…
pamiętaj, że zawsze mogę ci pomóc…- Chwycił mnie delikatnie za dłoń i lekko
ścisnął.
- Nie zawsze
da się pomóc…- szepnęłam.
- Ale można
próbować, Olu. A musisz wiedzieć, że jestem w stanie dużo dla ciebie zrobić-
uśmiechnął się lekko. Patrzyłam na jego dłoń trzymaną na mojej. A potem prosto
w jego oczy. Ma ładne, zielone oczy.
- Dziękuję.
- Nie
musisz… Po prostu…
-
Wróciliśmy!- Głos Igły rozniósł się po całym domu. Natychmiast wyrwałam rękę od
Zbyszka i wcisnęłam się jeszcze głębiej w poduszkę. – O, widzę, że sobie
gawędzicie!
- Jak tam
mecz?- uśmiechnęła się wchodząca za mężem Iwona.
- No cóż…-
Zaczęłam, wyjawić prawdę. Ale wtedy odezwał się Zibi.
- Mecz, jak
mecz. Pełen wrażeń!- Pokiwałam głową by przyznać mu rację, ale kiedy nie
patrzyli spytałam go szeptem:
- Co to
miało być?!
- Powiesz im
później – mrugnął do mnie. O ile samo się nie wyda- pomyślałam. Poszłam do
swojego pokoju i schowałam pamiętnik. Wracając, wpadłam na Igłę.
- Jak tam
Alan?- wyszczerzył się.
- Nie
najgorzej…- Wyminęłam go i usiadłam tak jak wcześniej na kanapie. Nie mogę mu
się zwierzać. Nie teraz. Zwłaszcza gdy jest możliwość… Że on jest moim ojcem.
Na to wspomnienie aż rozbolał mnie brzuch.
- Twoja mina
przeczy słowom- drążył.
- Serio nie
mam ochoty o tym gadać już dzisiaj- skrzywiłam się, na co nic nie powiedział
tylko przepuścił. Odetchnęłam z ulgą i usiadłam na swoim poprzednim miejscu. Po
chwili zauważyłam, że Zbyszek się zbiera.
- Idziesz już?-
zasmuciła się Iwona.
- Jestem
tutaj ostatnio chyba zbyt częstym gościem- zaśmiał się głośno.
- Nam to nie
przeszkadza- odpowiedziała z szerokim uśmiechem.- Nie zostaniesz jeszcze na
kolacji?
- No
przecież widzisz, że mu się śpieszy…- mruknął Igła zerkając na mnie.
- Krzysiek!
To nie było miłe- skarciła go małżonka.
- Igła ma
rację…- opanował Zibi.- Muszę być wcześniej w domu. – Schował telefon do
kieszeni spodni, założył czarną kurtkę do połowy ud i szary szalik. – To
dobranoc wszystkim! Pa dzieciaki!- Zawołał w głąb domu. Natychmiast Dominika
przybiegła i skoczyła mu do nóg, a Sebastian wskoczył na plecy.
-
Przyjdziesz niedługo?- spytał chłopiec.
- Jak tylko
twój ojciec mnie nie wygoni, to jasne- zachichotał i odstawił dzieciaki na
ziemię.- Pa, Iwonko.- Uśmiechnął się do niej, po czym jego wzrok padł na mnie.
Tylko puścił mi dyskretne oczko i poszedł. Cała ta akcja trwała może z trzy
minuty. Mi się dłużyła w nieskończoność. Pragnęłam zapomnieć o wszystkim, co
się dziś wydarzyło.
- To ja
pójdę do siebie- oświadczyłam, podnosząc się.
- A, Ola!-
Zawołał za mną Krzysiek.
- Ta?
- Święta
spędzimy u rodziców Iwony w Katowicach.- Kiwnęłam tylko głową i szybko udałam
się do swojego pokoju. Nie mogłam wytrzymać i wyciągnęłam pamiętnik. Założyłam
słuchawki i puściłam 1D.
Tak, niech ten dzień się już skończy
na dobre. Miałam nadzieję na wspaniale spędzony czas z… Alanem. A dostałam
nerwowy dzień z dwójką małych dzieci, oraz jednym dużym facetem. Normalnie
odjazd! To wszystko nie miało być tak… Inaczej zaplanowałam każdą minutę tego
meczu. Chociaż w sumie najważniejsze, że nasza szkoła wygrała. Bo chyba
wygrała? Nawet tego nie wiem …
Natychmiast
chwyciłam telefon i wysłałam wiadomość do Bartmana:
Wyślij: Ten mecz to w końcu wygraliśmy, czy nie?
Odpowiedź: Wygraliśmy 3:1
Tak więc wygraliśmy 3:1. Musiałam się
upewnić. Jeszcze nie poinformowałam Ignaczaków o całej sprawie… W sumie to nie
wiem, jak zareagują. Chyba zaczynam się bać.
Dobra, nowa kwestia. Nowo – stara jak
by nie patrzeć. Święta u rodziców Iwony, znaczy moich nie będzie. Nie rozumiem
nadal, dlaczego nie mogę wrócić na przerwę świąteczną do Anglii? Przecież to by
było idealne rozwiązanie dla wszystkich. Jak bym się nikomu nie narzucała, a
oni mieliby święty spokój przez tydzień. No, stęskniłam się za moimi
przyjaciółkami, mamą… tatą. I moim chomikiem! Tak, za nim też, chociaż non stop
irytował mnie ciągłym skrobaniem w ściankę klatki. Na samo wspomnienie mam ciarki na
całym ciele.
Powinnam się uczyć do matury.
Powinnam. A co robię? Odkrywam swoje DNA. Bardzo mądre z mojej strony. Jak ja
nie zdam dobrze matury to osobiście się pochlastam. A siatkarze wcale mi w tym
nie pomagają. Znaczy się w nauce.
Lepiej to ja pójdę zaraz spać.
Schowałam
pamiętnik i wyszłam na kolację. Usiadłam na swoim stałym miejscu. Jak zawsze
dzieciaki dużo opowiadały o tym, co się działo w szkole. Az w końcu nadszedł
temat meczu.
- … A na
mecz z Olą już nie pójdę!- zakomunikował nagle Sebastian. Ignaczakowie
zaskoczeni spojrzeli na syna, a później na mnie. Westchnęłam głośno.
- Właśnie miałam…
- O co
chodzi Seba?- wszedł mi w słowo Igła.- Nie bawiłeś się fanie z Olą?
- On płakał!
Sebastian płakał!- zachichotała Dominika.
- Nie
płakałem! Ja nie płaczę!
- Ola, o co
chodzi?- zwróciła się do mnie Iwona. No dobra, to teraz. O matko, co ja powiem?
A jak już w życiu mi nie zaufają…
- No więc…
Nie wiem, jak wam to powiedzieć, ale nie spisałam się za dobrze. – Spojrzeli po
sobie, ale nie odzywali się czekając na ciąg dalszy.- Poszłam do łazienki z
Dominiką… I ona … Nagle zniknęła.- W tym samym momencie Ignaczakowie spojrzeli
na młodszą córkę, jakby bojąc się, że to nie ona siedzi z nami przy stole.
- Nie mów,
że po raz kolejny ci zwiała?- zachichotał Krzysiek.
- Co? Jak to
po raz kolejny…?- Zdezorientowana wypuściłam z dłoni mocno ściskany widelec. Na
pewno jestem blada, albo czerwona.
- Ona
potrafi takie numery wywijać- uśmiechnęła się Iwona do mnie, a później
ucałowała małą w czubek głowy. – Moim rodzicom zniknęła z oczu w centrum
handlowym. Po godzinie znaleźli ją w dziale lalek Barbie.
- O Boże!-
Chwyciłam się za twarz przerażona.
- Uspokój
się bo znowu zemdlejesz!- Nakazał mi Seba. Tym razem to jego rodzice zrobili
przerażone miny.
-
Zemdlałaś?- Igła spojrzał na mnie, jakbym zaraz miała się rozsypać.
- To przez
te emocje… Bo nie uraczyliście mnie powiadomić o drobnym szczególe!
- Byłaś w
szpitalu?- Dopytywała Iwona.
- Wujek jej
pomógł, a taki chłopak zadzwonił po pogotowie!
- Seba, bądź
cicho!- syknęłam na niego.- Masz za duży język.
- Faktycznie
mogliśmy ci powiedzieć, ale myśleliśmy, że z Zibim dacie sobie radę…
- To nam się
udało!- klasnęłam w ręce. – Mogę już iść do siebie?
- Dobrze się
czujesz?
- Tak,
chciałabym iść spać już…
- Okej.-
Uśmiechnął się do mnie Krzysiek. Odpowiedziałam tym samym i wyszłam, wcześniej
piorunując wzrokiem młodego, na co on pokazał mi język. Super.
*******
Witajcie! Dawno mnie tutaj nie było ;/Ale już skończyły się poprawy i prawie wszystkie szkolne rzeczy, więc będę miała więcej czasu ;) Tylko czekać na oficjalne zakończenie roku szkolnego!
Postaram się w wakacje nadrobić zaległości, ale nic nie obiecuję.
Dziękuję za ponad 20tys. wyświetleń! Kocham Was <3
Pozdrawiam ;**
jak zwykle, dobry rozdział! czekam na wiecej i więcej ;3
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i miłej soboty :D
Dziękuję ;)
UsuńRównież miłej soboty życzę ;*
No mam nadzieję, że zaczną sie częściej pojawiać :) Ola powinna łaskawszym okiem na siatkarzy spojrzeć, a już szczególnie na jednego :P
OdpowiedzUsuńUuu no nareszcie przyznała, że Alan to idiota. To już jakiś postęp! :D
OdpowiedzUsuńHmm no powiem szczerze, iż podejrzewam, że to zemdlenie jest częścią czegoś większego.. albo tylko moje paranoje się objawiają xD no nieważne.
Rozdział świetny jak zawsze, więc czego chcieć więcej? ♥
super ;3
OdpowiedzUsuńP S http://milosc-milosci-nierowna-bvb.blogspot.com/2015/06/rozdzia-22-kali-jesc-kali-pic-kali-niesc.html Zapraszam na nowy! :D
UsuńJak zwykle wspaniały ;) tylko znowu nam małe opóźnienie w czytaniu ;(
OdpowiedzUsuń"Jestem w stanie dużo dla Ciebie zrobić" jaki ten Zbyszek słodki" *.* no coś mi się wydaje że tę dwójkę coś do siebie ciągnie, tylko Ola jeszcze o tym nie wie ;) no i znowu nie poznaliśmy tej skrywanej tajemnicy, ale już chyba pisałam, że to chyba nie chodzi o to że Igła jest ojcem Oli, tylko to jakaś grubsza sprawa ;)
Ściskam, buziaczki ;***
Alexia ;**