wtorek, 30 czerwca 2015

Rozdział XXIX



Wsiadłam do samochodu Igły. Kubiak chciał mi zawiązać oczy, żebym nie widziała. Jednak moje jedno mordercze spojrzenie wystarczyło, żeby ten pomysł uciekł z jego głowy. Jeszcze trochę to sobie ich ustawię.
- Może teraz mi powiesz, co się dokładnie stało na tym meczu?- Zagadał prowadzący samochodem Libero.
- To co powiedziałam.
- A Alan? No nie powiesz mi chyba, że dziś nie gadaliście?
- Może tak, może nie… Czemu chcesz wiedzieć?
- Bo – gdyby nie zapytał się, jak się czujesz to by oznaczało, że ma cię gdzieś. A tak nie jest, prawda?- Uśmiechnął się z wyższością.
- Czy ty próbujesz udzielać mi rady miłosnej?
- To takie dziwne, że chcę pomóc?
- W sumie, co ja się dziwię!- Westchnęłam.
- Przykro mi, że nie jesteś tutaj szczęśliwa.- Nie powiem, na te słowa mnie zatkało. Gdybym właśnie piła sok, to na pewno wylądowałby na moim ubraniu. – Co? Zaskoczyłem cię? No nieźle, wreszcie mi się udało!
- Skąd taka nagła zmiana tematu?- Uniosłam brwi.
- Czuję, że brakuje ci dużo rzeczy z Anglii.
- Skoro ty zauważyłeś…
- Nie trudno zauważyć. Jesteś smutna.
- Taka moja natura!
- Jesteś podobna do matki, więc raczej nie- uśmiechnął się.- Po ojcu też raczej nie powinnaś. Więc wybacz, ale ten argument odpada.
- Którego ojca?- Sprowokowałam go tymi słowami.
- Znowu zaczynasz?- westchnął.
- To ty zacząłeś ten temat.- Nie odezwał się, więc i ja zamilkłam. Nie chcę, tak bardzo nie chcę się z nim kłócić. Nagle przyszła mi wiadomość. Wyciągnęłam komórkę.

Wiadomość: Mam nadzieję, że Jo nie obraziła Cie dzisiaj… 

Nie mogłam się powstrzymać i szeroko się uśmiechnęłam, co nie uszło uwagi Krzyśka.
- Napisał?
- Kto?- Nadal wpatrywałam się w ekran telefonu. Nie mam zapisanego numeru Alana, ale jestem pewna, że to on.
- Czyli Alan.- Stwierdził siatkarz.- Lepiej szybko mu odpisz, bo zaraz będziemy na miejscu.
- A gdzie tak w ogóle jedziemy?- Zaciekawiłam się i wyjrzałam przez okno.
- Niespodzianka- mrugnął. 

Odpowiedz: Cóż, Twoja jakże mądra dziewczyna, groziła mi i wyzywała przy ludziach. Nie, w ogóle się tym nie przejmuję… 

Miałam mu to wysłać, naprawdę. Minęło kilkanaście sekund i dopiero wtedy skasowałam to, co napisałam.
- Trzeba było zostawić! – Oburzył się Krzysiek. Dopiero teraz się zorientowałam, że patrzy mi przez ramię. – No co? Fajne to było!
- Zajmij się prowadzeniem auta, a nie czytaniem prywatnych wiadomości!- Poirytowana zablokowałam telefon.
- Jakbyś nie zauważyła, to stoimy od pewnej chwili. – Oświadczył. Faktycznie staliśmy na jakimś parkingu obok małego budynku. – Wyskakuj z auta!
Zrobiłam jak kazał i rozejrzałam się dookoła. Nic mi to miejsce nie przypomina. W ogóle to jesteśmy na jakimś odludziu. Gdyby nie droga, gdzie dość często przejeżdżają samochody, powiedziałabym… że siatkarze chcą mnie uprowadzić. Co oczywiście byłoby bez sensu. Chyba.
- Jak tam księżniczko, gotowa na nowe wyzwania?- Wyszczerzył się Kubiak.
- Dziku, bo zdradzisz tajemnicę!- Obruszył się Igła.
- Chwila, jakie wyzwania? O co chodzi?- Zdezorientowana stałam pomiędzy nimi bacznie obserwując ich twarze. Na pewno od tych dwóch nic się nie dowiem. Zerknęłam na Bartmana. Chyba nadal sfochany, super.
- Lepiej wchodźmy do środka…- Poszłam za nimi. Zbyszek pilnował mnie abym nie uciekła, co jeszcze bardziej stało się dla mnie dziwne. Otworzyli drzwi i usłyszałam hałas. Dość dobrze mi znany hałas. Kula uderzająca w…
- Kręgle?- Zaskoczona przystanęłam w środku.
- A co myślałaś? Że my się bawić nie umiemy?!- Zachichotał Krzysiek i jak dziecko pobiegł w stronę stojących ludzi i patrzących na nas. Nie poznałam od razu, ale po chwili okazało się, ze to reszta Resoviaków.
- Zgadnij kto to…- Szepnął mi do ucha zapewne Fabian. Zakrył mi oczy dłońmi.
- Weź łapy, Drzyzga!- Aż sama siebie przerażam, że pamiętam ich imiona i nazwiska. Naprawdę to jest przerażające. Chyba za dużo czasu z nimi spędzam. To na pewno.
- No chodźcie, dopóki możemy to się pobawimy trochę!- Zawołał Piotrek. Podeszliśmy więc, a mi ciągle towarzyszył Bartman.
- Czemu za mną łazisz?- szepnęłam do niego. Nie odpowiedział. Widać wciąż jest na mnie zły, tylko nie wiem o co.
- Gramy?- Wyszczerzył się Achrem.-
- Robimy drużyny i ja chcę Ole! – Od razu zgłosił się Lotman.
- Jeszcze nie wiesz, czy dobrze gra, a już wybierasz…- Niezadowolony Kosok pokręcił głową.
- Nie ważne. I tak wam dokopiemy- pokazałam Grześkowi język.
- Proszę państwa! Uwaga! Walka już trwa!- Kubiak klasnął w ręce uradowany.- To ja chcę Igłę.
- Hej, a kto powiedział, że ty będziesz wybierał drużynę?- Wciął mu się Tichacek.
- Bo to jest oczywiste, że ja powinienem być kapitanem- wzruszył ramionami nic nie robiąc sobie z protestów kolegi.
- To my bierzemy Olka Achrema!- Ogłosiłam.
- Co ty samych do-brych wyBIErasz?- Krzysiu zaakcentował i podkreślił te litery w wymowie, co wyszło jak zarzut dziesięciolatka.
- Sorry, Olek jest nasz!- Uśmiechnęłam się i pociągnęłam kapitana Resovii za ramię w naszą stronę. To wyglądało, jakbym miała zamiar przewrócić drzewo. Taaak, gdzie ja mam rozum?
- Bartman!- Warknął Kubiak.
- A od kiedy to zabierasz mi mego trenera spod nosa?- Oburzyłam się.
- O czymś nie wiemy?- Uniósł brwi Schops.
- Zibi, chodź tutaj!- Kiwnął na przyjaciela Dziku. Kiedy ten chciał się ruszyć, chwyciłam go za koszulę, więc się zatrzymał.
- Co jest Olka?- Krzysiek zachichotał.
- Zibi jest u nas.
- Niby od kiedy?!- Prychnął Misiek.
- Od początku. 
- Będziesz o mnie walczyć, słońce?- Uśmiechnął się Zbyszek do mnie bardzo… dwuznacznie. Ale oprócz mnie nikt chyba tego tekstu nie słyszał.
- A. Bo wiecie, oni są w pakiecie!- Zażartował Fabian.
- Nie możesz! Od zawsze gramy razem!
- Uwaga, zaczyna się walka o Zbigniewa Bartmana!- Ogłosił Igła nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
- To czas zmienić zasady, Misiaczku- posłałam mu całusa. – Zbyszek?
- Kurwa, Bartman!- Kubiakowi nie było do śmiechu. Atakujący spojrzał na przyjaciela, potem na mnie.
- Walka, walka. Dołączyć do Olki, czy nie?- Komentował Nowakowski.
- Sorry Dziku, musisz mi wybaczyć. Kobiecie się nie odmawia.- Wzruszył ramionami. Kubiak posłał mi pełne nienawiści spojrzenie i wybrał drugiego rozgrywającego Resovii. Zadowolona z uzyskanego wyniku dołączyłam do drużyny Nowakowskiego i Jochena. Fabio i Grzesiu poszli do przeciwników.
Z uśmiechem obróciłam się i wpadłam na Zbyszka.
- Umówmy się, że kiedy wygramy, cofniesz to, co powiedziałaś.
- To na temat twojej urody?- Wyszczerzyłam się.
- Chyba, że naprawdę uważasz mnie za kompletnie nieurodziwego mężczyznę…- Uniósł lekko brew.
- A jeśli tak, to co?- Uniosłam brodę jeszcze wyżej patrząc mu głęboko w oczy. On nawet nie mrugnął.
- To będę smutny…- Wydął dolną wargę. Prychnęłam śmiechem.
- Umowa stoi. Ale jak przegramy?
- To i tak odwołasz tamte słowa.
- Dlaczego niby? To nie fer!
- Bo gdy przegramy to będę również smutny. Bo mogłem wygrać idąc do drużyny Kubiaka. A ty chcąc mnie pocieszyć… Powiesz jaki jestem doskonały!
- Narcyz!
- Wcale nie. To tak działa moja droga- uśmiechnął się.
- A co ja będę z tego miała?- Podparłam się pod boki.
- Hm.. Satysfakcję z tego, że nie jestem smutny- puścił mi oczko i odszedł do chłopaków wybierać kulę do kręgli.

*** 

- Jest! – Pisnęłam, gdy moja kula strąciła w dziewiątej kolejce w pierwszym rzucie wszystkie kręgle.
- To nie jest możliwe.- Z szeroko otwartymi ustami wpatrywał się we mnie Dziku.
- Jak to nie jest! To moja krew!- Ekscytował się Krzysiek, chociaż nie jesteśmy razem w drużynie.
- Jak udało ci się zbić po raz trzeci z rzędu wszystkie kręgle?- Z niedowierzaniem zapytał Fabian.
- Tajemnica – mrugnęłam do nich i usiadłam na swoim miejscu przy stoliku. Koledzy z drużyny poklepywali mnie po ramieniu i przytulali.
- To co? Na razie wygrywamy?- Poruszył śmiesznie brwiami Niemiec. Trochę zbity z tropu Kosok chwycił swoją kulę i rzucił. Strącił tylko trzy.
- Uuu słabo Kosa! Słabo!- Odezwał się Lotman. Za drugim rzutem strącił wszystko.
- No dobra, to teraz ostatnia kolejka!- Zatarł ręce Tichacek. Wziął swoją kulę. Stał chwilę i rzucił. Strącił aż osiem kręgli, a później jeden. Dzięki temu zbliżyli się punktacją do nas.
Lotman chwycił swą brązową kulę i strącił pięć, następnie trzy. Fabian i Nowakowski zbili wszystkie.
- Idziemy łeb w łeb!- Klasnął Krzysiek i podszedł do toru. Stał z dziesięć sekund zanim rozpoczął grę. Zbił dziewięć, w drugim rzucie zero. Pomachał nam zadowolony z siebie.
- To teraz ja!- Achrem spokojnie podszedł do wszystkiego i takim sposobem zdobył całe dziesięć!
- A!! Piątka miszczu!- Uniosłam dłoń. Przybił piątkę wyszczerzony do mnie. Kosok już wykonał swój rzut, którego nawet nie widziałam i strącił siedem, a potem dwa kręgle.
- Twoja kolej, Olka!- Krzyknął z drugiego stolika Michał. Westchnęłam ciężko. Chwyciłam swoją kulę i zerknęłam na Zbyszka, któremu bardzo poprawił się humor. On nic nie tracił. Co prawda mogłam się nie zgodzić na jego warunki i pozwolić mu iść do drużyny Kubiaka. Ale przecież to co z tamtej rozmowy wynikło przed domem Ignaczaków… No cóż, nie mogę powiedzieć, że Zibi nie jest przystojny. Skłamałabym. Jednak do Alana to mu dużo brakuje…
- O mój Boże!- wyrwało mi się.
- Kurwa, Olka rzucasz, czy nie?!- Zniecierpliwiony Dziku czekał na swoją kolej.
- Zamknij się jełopie! Nie widzisz, że ona musi się skoncentrować?!- Zbyszek nie przebierał w słowach. Okej. Dobra, rzucę to i dopiero wtedy odpiszę Alanowi. Jakim cudem mogłam zapomnieć o nim? Odetchnęłam kilka razy. Zrobiłam kroki i puściłam. Kula toczyła się idealnie po samym środku z niezłą prędkością. W momencie uderzenia rozniósł się huk.
- Dziesięć!- Ryknął Paul podbiegając i chwytając mnie w ramiona.- Czuję się, jakbym mecz wygrał.
- Spokojnie, jeszcze nie koniec gry!- Kubiak natychmiast nas minął i rzucił dzięki czemu byliśmy na równi z punktami.
Ostatni rzut należy do Zbyszka.
Minął mnie z wielkim bananem na twarzy. Oczywiście jemu humor nie mógł się popsuć. Wpatrywałam się w jego plecy. Z gracją wykonał ostateczny ruch, kula toczyła się niemiłosiernie długo. Niestety zbliżała się do bocznego toru… W ostatniej chwili otarła się o dziesiąty kręgiel. Ten przewrócił się popychając za sobą, jak kostka domina resztę.
Podskoczyłam uradowana. Nie jestem pewna, co wtedy pomyślałam. Zibi odwrócił się do mnie z triumfem na twarzy. Uniósł lekko brew, tak bardzo charakterystycznie dla siebie. Przewróciłam oczami. Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam, czym sama siebie zaskoczyłam.
- Wcale nie uważam, że jesteś kompletnie nieprzystojny- szepnęłam mu prawie do ucha. Objął mnie mocno ramionami i zaczął się kręcić w kółko.
- To oczywiste, że nie!- Zachichotał.
Siatkarze zaczęli się śmiać i klaskać brawo. Odskoczyłam od niego i przytuliłam każdego z osobna. Następnie wyciągnęłam telefon i szybko napisałam sms.

Odpowiedz: Hej ;) Przepraszam, ale nie mogłam wcześniej odpisać… Nic się między Jolą a mną nie stało, jeśli o to Ci chodzi. 

Odpowiedź przyszła natychmiast. Najwidoczniej czekał te kilka godzin, aż mu odpiszę. 

Wiadomość: To dobrze ;) Jeśli będzie Ci robić jakieś wyrzuty, to mów od razu! Masz teraz czas? ;p

Z wrażenia aż sobie usiadłam. O matko, zawsze marzyłam o takim pytaniu od niego, a tu proszę! Uśmiechnęłam się jak głupia, a serce nagle zaczęło mocno walić.
- Ty mała szujo! Dawaj to!- Usłyszałam głos Niko. Spóźnialski wreszcie dotarł!
Nie, nie mogę teraz rzucić tych wielkoludów, z którymi tak wspaniale spędziłam popołudnie dla Alana. Świadoma tego, że już nigdy takiego smsa mogę od niego nie otrzymać, napisałam.

Odpowiedz: Dzisiaj nie za bardzo. Przepraszam, mam już plany ;c

- Olka! Chodź, Niko przywiózł pizzę!- Zawołał Nowakowski.
- Idę!- Uśmiechnęłam się.
Wcisnęłam WYŚLIJ. 




****
Hejka! Spodziewaliście się tego, gdzie siatkarze zabiorą Olę? ;)

To już 21tys. wyświetleń... Dziękuję <3

Do następnego ;*


3 komentarze:

  1. Niespodzianka udana :) też bym taką chciała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na wiecej i to szybko :D
    jak zwykle, genialnie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. jejjejejejejeejejejejjeeju, ale cudowny ♥♥♥ czekam na kolejny, z niecierpliwością. ;d pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń