- Co TY tutaj robisz?!- Moje zaskoczenie chyba go rozbawiło.
- Zostałem wezwany- wyszczerzył białe zęby.
- A jaśniej?- uniosłam jedną brew.
- Zibi pomoże ci z dzieciakami- uśmiechnęła się do mnie Iwona
przechodząc do łazienki. Zamurowało mnie całkowicie. Nawet nie usłyszałam
wrzasku Sebastiana biegnącego w stronę Bartmana.
- Wujek!
- Siema młody- rozczochrał mu włosy, na co Seba się oburzył.
- Nie rób tak! Czesałem je…
- No normalnie jakbym ciebie słyszał Krzysiu- zachichotał
atakujący.
- Igła, wyjaśnisz mi o co chodzi?- popatrzyłam na niego z
byka.
- Pójdziesz na mecz ze Zbyszkiem, Dominiką i Sebastianem.
- A-a-ale…
- Zibi pomoże ci z nimi. Sama nie dasz rady mając głowę w
chmurach.
- A-a-a-a-alee…
- Powiedziałem, że coś wymyślę? Powiedziałem. Wymyśliłem?
Wymyśliłem. Ciesz się, że w ogóle powierzam ci opiekę nad moimi dziećmi!
- Krzysztof, nie przesadzaj już…- odezwała się Iwona z
łazienki.
- Ja nie przesadzam! Zobaczysz, oni sprzedadzą nam dzieci
przy pierwszej lepszej okazji i uciekną!
- Kto by tam chciał nasze dzieci- popukała go palcem w czoło,
przechodząc obok.
- No nie wiem- wzruszył ramionami.- Nie słyszałaś o tych
przewoźnikach i handlarzach?
- Ale ty masz bujną wyobraźnię!
- Ktoś musi w tym domu.
- Miałeś coś wymyślić, a nie zostawiać mi na głowie dwójkę małych dzieci!
- No przecież nie będziesz sama. Razem sobie poradzicie z nimi. Nie są aż tak niegrzeczni. Dobra, to my się zbieramy. A !-
Zwrócił się do mnie wkładając czarny płaszcz.- Zibi będzie cię pilnował. Więc
nie próbuj uciekać z tym swoim Alanem.
- Czyli co? Zostawiacie mnie z trójką dzieciaków na głowie i
karzecie się dobrze bawić?- zażartował atakujący.
- Pokrótce tak to właśnie wygląda- klasnął w ręce Igła.-
Dzieciaki żegnamy się!- Dominika wskoczyła mu w ramiona, pożegnali się i
wyszli. Ja tymczasem stałam w miejscu.
- Nie ubierasz się? Powinniśmy już wyjść.
- Zastanawiam się, czy jest w ogóle sens- mruknęłam i udałam
się do kuchni. Dominika i Sebastian już wyszykowani czekali tylko na nasz znak.
- Czemu? Chyba nie wstydzisz się nas…
- Będziesz odciągał całkowicie uwagę od meczu!
- Może nie… Założę maskę Zorro!
- A może zrobimy tak, że ty się zajmiesz dzieciakami w domu…
A ja pójdę na mecz?- Zadowolona ze swojego pomysłu wyszczerzyła się do niego.
- Nie ma szans. Obiecałem Krzyśkowi, że się tobą zaopiekuję.
- Czy ja jestem jakimś małym dzieckiem?!- wzburzona
spakowałam do torebki kubek z herbatą i ciastka dla dzieci. Nie odpowiedział mi
tylko poszedł ubrać kurtkę Dominice. Nadal trochę wzburzona wzięłam torebkę i
poszłam za nimi do ganku. Pięć minut później jechaliśmy na halę szkolną. Na
miejscu nie było bardzo dużo ludzi. Przede wszystkim wierni kibice drużyn.
Chłopcy się rozgrzewali, więc zajęłam miejsce na niższych rzędach naszej
malutkiej widowni ciągnąc za sobą Dominikę. Usadowiliśmy ze Zbyszkiem dzieciaki
między nas. Po chwili zauważył mnie Alan. Podbiegł szybko z szerokim uśmiechem.
- A jednak jesteś!
- A co? Cieszysz się?
- No jasne! Wiedziałem, że przyjdziesz. I to nie sama…-
zerknął na moją lewą stronę.
- Dominika, Sebastian. To jest Alan- przedstawiłam ich sobie.
Chłopak uśmiechnął się do nich i przybili sobie piątki. – Ze Zbyszkiem się
znacie?
- Oficjalnie nie…- Przedstawiłam więc ich sobie. Mocno
uścisnęli sobie dłonie i przez dłuższą chwilę nie puszczali. – Dobra, to ja
idę.- Zwrócił się do mnie szeroko uśmiechając.
- Idź, idź. Powodzenia!- Tylko mrugnął w odpowiedzi. Za to
nachylił się do mnie Zbyszek.
- I to za nim tak przez cały czas latasz?
- Ja za nikim nie latam!- Broniłam się.
- To dobrze bo nie ma za czym- wyszczerzył się szyderczo. Jak
to nie ma za czym?! Jak to nie ma?! Ludzie, Alan to największe ciacho w szkole.
Ba, może i w całym kraju! I kto by pomyślał, że przez jedną osobę tak bardzo
spodoba mi się Polska. No dobra, może nie podoba… Ale już jej nie nienawidzę.
- Nie miej takie miny!
- Jakiej? Takiej?
- Mówię serio. Nie masz za czym się oglądać.
- Przyszłam na mecz.
- Ciekawe, że jak ja ciebie zapraszam to nigdy nie masz
czasu- zmarszczył brwi.
- Chcesz się teraz ze mną na ten temat kłócić?!- wkurzona
obróciłam się całkowicie w jego stronę a z oczu chyba ciskały błyskawice.
- Pięknie wyglądasz, kiedy się złościsz- uśmiechnął się
lekko, a w policzkach pojawiły się ledwo widoczne dołeczki. Tego uśmiechu
jeszcze nie widziałam u niego. Omiatał wzrokiem moją twarz. Momentalnie
złagodniałam, odchrząknęłam i wróciłam do poprzedniej pozycji. Nadal jednak
czułam na sobie jego spojrzenie. Nie podoba mi się to. Całą swoją uwagę
skupiłam na rozgrzewce młodych siatkarzy. W końcu zaczęli grać. Nudziłam się
niemiłosierni. Naprawdę nie wiedziałam, o co w tym wszystkim chodzi. W końcu
odezwałam się do Zbyszka.
- Czemu sędzia zagwizdał, kiedy on serwował?
- Bo przekroczył linię przy zagrywce- miał taką minę jakby to
było oczywiste.
- Aha.- Tylko na tyle mnie było stać. – A czemu teraz dał
punkt im? No przecież to dla nas!
- Ciszej Ola- zachichotał Zibi.
- Nie wpadła w boisko!- wytłumaczył mi Sebastian.
- Nie rozumiem tego. Głupia gra.
- Każda gra musi mieć swoje zasady- uśmiechnął się cierpliwie
Bartman.
- No ale to nie jest normalne! Widzieć każdy szczegół, w
którym miejscu piłka spadła. Albo stopa zawodnika- naburmuszona założyłam ręce
na klatce piersiowej.
- Wyglądasz jak dziecko- zaśmiał się głośno Seba.
- No nie? Prawie jak Dominika!- Dodał siatkarz ze śmiechem.
Mała słysząc swoje imię spojrzała się na nas, a potem znów bawiła się swoją
zabawką.
- Tak, nabijajcie się dalej- przewróciłam oczami.
- Ja wiem zasady siatkówki, a ty nie wiesz!- Sebastian
poklepał mnie po ramieniu.- Żal mi cię.
- Ty mały mądralo!- Prawie krzyknęłam. Zbyszek rył ze
śmiechu. - Masz ojca siatkarza, to czego ty się spodziewasz, hę?
- Twój chłopak gra!- Zbyszek przestał się śmiać na te słowa chłopca.
- Jaki mój chłopak?- Strzeliłam face plama.
- Ten co tu był- uśmiechnął się z wyższością do mnie.
- Alan nie jest moim chłopakiem! On ma dziewczynę.- Udawałam
oburzenie i rozśmieszenie jednocześnie, ale w głowie przemknęła mi myśl, że to
serio wyglądało tak, jakby to był mój chłopak. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Ale nie martw się, jej to nie przeszkadza- mruknął do
młodego Zbyszek. Zdziwiona spojrzałam na nich. Porozumiewawczo skinęli do
siebie głowami. Dominika niczego nieświadoma podeszłą do mnie.
- Chce mi się siku- zrobiła słodką minkę.
- O masakra- wymsknęło mi się.
- Taka oto jest reakcja młodej matki po tym, jak córka
ogłasza swoją potrzebę- zachichotał siatkarz.
- No dobra. To co teraz?- Przerażona chroniłam
brzuch torebką kurczowo ją przytrzymując. Jednocześnie udawałam, że interesuję się oglądaniem meczu.
- Wiesz, ja raczej nie pójdę z nią do damskiej toalety.
Męskiej tym bardziej- wyszczerzył się.
- Ja w życiu nie byłam z dzieckiem w łazience!- Powiedziałam
to troszkę głośniej niż zamierzałam.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz- niespodziewanie odezwał
się Seba.
- O, nasz mądrala się odezwał- rozczochrałam mu włosy.
- Ania, siku mi się chce!- Szturchnęła mnie za rękaw
Dominika.
- No dobrze, idziemy…- Wzięłam ją na ręce i przeszłam.
- Iść z wami?
- Teraz to już sobie jakoś poradzę, dzięki!- Żachnęłam się. Wyszłam
z hali i udałam się do łazienek damskich. – Umiesz się sama załatwić?- Spytałam
stawiając dziewczynkę na podłodze i otwierając drzwi do kabiny.
- Umiem.
- To jak coś, to wołaj mnie- zamknęłam za nią drzwi. W tym
czasie przejrzałam się w lusterku i uczesałam włosy.
- Ola! Już skończyłam!- zawołała Dominika, więc otworzyłam
drzwi. Na szczęście mała nie narozrabiała. Pomogłam jej odpowiednio zapiąć
spodnie i umyć ręce.
- To teraz ty poczekaj, dobrze? Nie ruszaj się stąd-
pogroziłam palcem i zajęłam inną kabinę. To mój pretekst do chwilowego
wytchnienia od hałasu na hali. Wcale mi się tam nie podoba. Zibi ostrzegał, że
to inny mecz będzie niż w lidze. Ale nie mam porównania. Zresztą to jest nie
ważne. Najważniejsze, że zaprosił mnie tutaj Alan. Jak pięknie by mogło być,
gdyby nie dzieciaki i Bartman. Byłoby idealnie! No właśnie… Dominika czeka.
Westchnęłam ciężko kilka razy, przekręciłam klucz i wyszłam. - Już wracamy!- Uśmiechnęłam się do… pustego
pomieszczenia. W tej chwili miałam tysiące myśli.- Dominika? Gdzie się
schowałaś?- Zaczęłam się rozglądać i zaglądać do pustych kabin. – Dominika!- W
tej chwili wyszła z jednej kabiny młoda kobieta. Spojrzała na mnie i zaczęła
myć ręce.
- Szuka pani tej małej dziewczynki?- uśmiechnęła się do mnie
do lustra.
- Widziała ją pani?
- Wychodziła stąd. Chciałam ją zatrzymać, ale powiedziała, że
idzie do brata.- Przerażona miałam ochotę uderzyć tę kobietę. Cała sytuacja
trwała może z trzydzieści sekund. Natychmiast wzięłam torebkę i wybiegłam.
- Dominika!- wrzasnęłam na cały głos. – Matko, przecież nie
mogła rozpłynąć się w powietrzu!- Natychmiast wyciągnęłam komórkę i wybrałam
numer do Bartmana.
- Potrzebna ci pomoc w damskiej toalecie?- zachichotał do
słuchawki.
- Dominika zniknęła!- krzyknęłam.- Nie wiem, gdzie jest…
- Co?! Gdzie jesteś?
- Na głównym korytarzu, szukam jej!- Mój głos był… brzmiał,
jakbym się miała zaraz rozpłakać.
- Nie ruszaj się! Idziemy do ciebie!- Natychmiast się
rozłączył. Nie powiem, jestem przerażona. Jak to się mogło stać? Dlaczego nie
zaczekała na mnie tak, jak ją prosiłam! Uparty bachor kuźwa!
- Olka?!
- Tutaj!- Odwróciłam się w stronę nadchodzących dwóch
postaci. Podbiegli do mnie. – Ja nie wiem… Nie mam pojęcia!
- Uspokój się.- Zbyszek mówił spokojnie i stanowczo.- Nie
mogła wyparować. Znajdziemy ją.
- A jak nie?
- Seba, gdzie mogła iść twoja siostra?- uklęknął przed
chłopcem. Ten z kolei był przestraszony i miałam tylko nadzieję, że się nie
rozpłacze.
- Nie wiem…- głos też miał słaby.
- Była już taka sytuacja kiedyś?- uśmiechnął się do niego
Zibi dodając otuchy.
- Nie wiem- pokręcił głową chłopczyk.
- Na pewno nie masz pojęcia, gdzie mogłaby być?- dopytałam,
starając się naśladować spokój siatkarza. Kolejny raz zaprzeczył. Mimowolnie
westchnęłam zniecierpliwiona.
- Dobra. Trzeba zawiadomić Krzyśka.
- Nie!- krzyknęłam.- Nie możemy…
- Musimy, Ola. To nie jest zgubiona łyżka, czy strzaskany
talerz. To dziecko!
- Najpierw poszukajmy… Proszę. Znajdziemy ją…
- Dobrze. Ale jak za pół godziny…
- Wtedy powiemy Ignaczakom- uśmiechnęłam się słabo. W sumie
to jest mi słabo i czuję, jakbym zaraz się miała przewrócić.
- Dobra, to ja biorę Sebastiana i szukamy w tamtej stronie
szkoły- oznajmił wskazując za siebie.
Oddalili się. Poszłam w drugą stronę.
Zaczęłam wołać po imieniu dziewczynkę. Wkrótce dołączyło się do poszukiwań
kilka innych osób. W tym kobieta z toalety.
- Jestes pewna, że nie mogła wyjść na zewnątrz?- dopytała
starsza pani, towarzysząca mi.
- Jestem pewna. Niemożliwe żeby otworzyła tak ciężkie drzwi…
- W takim razie na pewno jest w budynku.
- Nie znam zbyt dobrze tej szkoły… Dopiero do niej zaczęłam
chodzić. Ona może być wszędzie!
- Znajdziemy ją, zobaczysz- uśmiechnęła się pocieszająco do
mnie.
- Nigdy sobie tego nie wybaczę.- Zaczęłam się dławić od
środka. Chce mi się płakać, ale nie mogę w tym momencie. Zerknęłam na zegarek.
Za pięć minut spotykamy się w korytarzy głównym i decydujemy co dalej. A ja już
wiem co dalej będzie.
Przegięłam.
***
Spotkaliśmy się w tym samym miejscu. Pierwsze co zobaczyłam, to Złego
Zbyszka. Potem załamanego Sebastiana. Który płakał. Podeszłam do nich obejmując
się ramionami, jakby było mi zimno.
- Więc
trzeba zadzwonić. Nie ma wyjścia…- szepnęłam Bartmanowi, nawet nie patrząc mu w
oczy. Próbuję nie płakać. Oczy na pewno mam całe szklące się. Jeśli u niego
zobaczę rozczarowanie wypisane na twarzy, nie wytrzymam i się rozpłaczę. Nie
wiem, dlaczego mi na tym zależy. Nie, żeby nie płakać. Ale żeby Zbyszek nie był
rozczarowany. Nie chcę, żeby przestał mnie traktować tak, jak na początku. Żeby
nigdy nie przestawał na mnie patrzeć, jak na równego sobie. Sama siebie nie
rozumiem. Dobra, może na mnie teraz krzyczeć. Jestem gotowa na to. Zasłużyłam.
Ale zamiast
tego, siatkarz nic nie powiedział. Zrobił dwa kroki bliżej, przygarnął mnie do siebie
i mocno przytulił.
- Nie płacz-
szepnął mi we włosy.- Znajdziemy ją.
Zacisnęłam
mocniej zęby. Poddałam się i po prostu cała wtuliłam w ramiona Zbyszka.
Nie wiem,
ile stałam w jego objęciach. Ale w końcu przerwał nam głos starszej kobiety.
- Nie chcę
wam przeszkadzać, ale chyba zguba się znalazła.- Natychmiast oderwałam się
speszona od siatkarza i rozejrzałam wokół. Po drugiej stornie korytarza szedł
wysoki mężczyzna, ubrany w czarny strój. Zapewne ochroniarz, który miał za
zadanie pilnować dzisiejszego meczu. Za rękę trzymał małą dziewczynkę
uśmiechniętą od ucha, do ucha. Poczułam tak wielką ulgę i radość, że zaczęłam
biec w jej kierunku.
- Domi!-
krzyknęłam porywając ją w ramiona. Mała przytuliła się do mnie i zaczęła śmiać.
Odstawiłam ją na podłogę.- Jak mogłaś wyjść z łazienki! Prosiłam, żebyś na mnie
poczekała?
-
Przepraszam- wysepleniła i pobiegła do brata.
-
Dziękujemy, że ją pan przyprowadził- odezwał się zza moich pleców Zbyszek.
-
Dziewczynka szukała brata. Nie ma sprawy- uśmiechnął się i poszedł dalej.
- Widzę, że
już nic nie pomogę- odezwała się kobieta.
- Dziękujemy
za pomoc- uśmiechnęła się do niej szeroko.
- Nie
dziękujcie!- Machnęła ręką.- Ważne, że dziecko całe i zdrowe. Tylko… uważajcie
na nią. I na syna też!- Zrzedła mi mina. Kobieta oddaliła się, a ja powoli
obróciłam w stronę Bartmana.
- Czy ona…-
Moja mina musiała go bardzo rozbawić, gdyż zaczął się głośno śmiać, trzymając
za brzuch. – To nie jest śmieszne! Ona stwierdziła, że mamy dwójkę dzieci!
- Co z tego
hahahaha!
- Dostał
głupawki- oznajmiłam dzieciom. – Chodźcie, zostawimy go samego.
- Dobra,
dobra. Już się opanowałem!- przestał się śmiać, chociaż nadal się szeroko
uśmiechał.- Najważniejsze, że Dominika jest cała.
- W jednym
kawałku!- Sebastianowi również poprawił się humor. A mi nadal jest słabo. I
duszno.
- Możemy już
iść?
- Ola,
wszystko w porządku?- Zbyszek zaniepokojony podszedł do mnie.
- Tak.
Tylko, czy możemy wyjść?- poprosiłam słabym głosem. Im bardziej się
denerwowałam, tym bardziej traciłam siły. Zaczynają mi latać przed oczami
czarne plamy. – Proszę…
- Dobrze,
chodź. Usiądziesz przed budynkiem…- Objął mnie jedną ręką i zaczął prowadzić w
stronę wyjścia. Szkoda tylko, że to taka długa droga. A ja potrzebuję
powietrza! – Ola, nie zamykaj oczu… Olka!
Więcej nie
usłyszałam.
*****
Hejo ;) Co myślicie o tym u góry?
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia!
O nowych rozdziałach informujcie mnie w komentarzach ;*
Pozdrawiam, buziaki ;***
Cudny *.* wspaniały *.*
OdpowiedzUsuńJest cudnie xD Zbyszek świetny przyjaciel :* Całe szczęście, że Dominika się znalazła :) Hahahaa i ta wymiana zdań:
OdpowiedzUsuń" - I to za nim tak przez cały czas latasz?
- Ja za nikim nie latam!- Broniłam się.
- To dobrze bo nie ma za czym- wyszczerzył się szyderczo. Jak to nie ma za czym?! Jak to nie ma?! Ludzie, Alan to największe ciacho w szkole. Ba, może i w całym kraju! I kto by pomyślał, że przez jedną osobę tak bardzo spodoba mi się Polska. No dobra, może nie podoba… Ale już jej nie nienawidzę.
- Nie miej takie miny!
- Jakiej? Takiej?
- Mówię serio. Nie masz za czym się oglądać. "
Jest boska <3 Zbyszek umie każdego podrysować :) Ciekawe co takiego mu się nie spodobało w Alanie ? No chyba że jest zazdrosny ?:)
Czekam na następny :)
PS: Zapraszam na 18:)
http://wrytmiesiatkowki.blogspot.com/
Pozdrawiam :*
Kasia.!
jejku, fantastyczny ♥ czekam na następnyy! :D
OdpowiedzUsuńCudnie ♥
OdpowiedzUsuńPS:Zapraszam na 3 :)
http://enjoy--every--moment.blogspot.com/
Pozdrawiam :*
Zapraszam na 4. ;)
Usuńhttp://enjoy--every--moment.blogspot.com/
Pozdrawiam :*