Poznałam od
razu kobietę stojącą przede mną. Kilka razy Igła pokazywał mi jej zdjęcia, a
teraz mam okazję ją poznać. To kolejna cicha postać z życia mojej matki.
Rudowłosa wpatrywała się we mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Jesteś
Ola?- Wydusiła w końcu.
- Yy, tak. A
pani to…
- Aneta.-
Wyciągnęła do mnie dłoń, którą uścisnęłam. – Miło mi w końcu ciebie poznać!
- Jest pani
jedną z przyjaciółek mojej mamy?
- Mów mi na
ty, proszę.- Uśmiechnęła się nie spuszczając ze mnie wzroku.- Szczerze mówiąc
to nie wiem jak powinnam określić naszą relację z Marzeną. Nie kontaktowała się
ze mną od szesnastu lat.
- Co?- Z
szoku aż usiadła na kanapie.- Dlaczego?!
- Nie mam
pojęcia. Wiedziałam, że urodziła córkę. I że mieszka w Londynie. Nigdy mi nie
wyjaśniła prawdziwego powodu swojego wyjazdu.
- Net,
napijesz się jeszcze herbaty?- Wtrąciła Iwona.- Ola?
Pokiwałam
przecząco głową, zbyt zainteresowana nowym gościem. Nie mogę uwierzyć, że
właśnie z nią rozmawiam.
- A dlaczego
przyjechałaś?- Nie wytrzymałam. Musiałam zadać to pytanie.
- Obiecałam
odwiedzić rodzinę Igły. Nie widzieliśmy się z rok chyba!
- No wiesz,
ja proponowałem spotkania…- Uśmiechnął się Krzysiek.
- Wiem,
wiem. Moja wina Przyznaję się! – Uniosła ręce w geście pokoju.- Ale naprawdę
tamten rok był szalony.
- Rozumiemy…
Nie musisz się tłumaczyć.- Szybko wyjaśniła żona Ignaczaka.
- Nadal nie mogę
pojąć, dlaczego tyle lat minęło… I wszystko się zmieniło, a ja czuję, jakby
każda część była na swoim miejscu.- Rozmarzyła się Aneta. – Dziękuję, że
byliście na rocznicy.
- Wiesz
dobrze, że nie unikamy tego!- Wszyscy nagle się spięli. Oprócz mnie, bo chyba
nie wiem o co chodzi.- Szkoda, że syna nie przywiozłaś. Jako chrzestny chyba
zaniedbałem swoje Obowiązki.
- Moje
biedactwo, chory jest.
- Ostatnio
wszyscy chorzy.- Mruknęłam, ale usłyszeli.
- O, a kto
taki?- Zachichotał Igła posyłając mi figlarny uśmieszek.
- Wiele
OSÓB.- Odparłam twardo.- Kuby dziś nie było, pewnie jutro też nie przyjdzie.
- A to nie
byłaś dzisiaj u niego?- Uniósł brwi. Ale ja go już dość dobrze znam i wiem, że
on wie. Ale skąd, tego ja nie wiem.
- Może.
- Jest
szerokie i głębokie.
- Chyba
mylisz pojęcia!
- No ja
widzę, że trafiła ci się niezła przeciwniczka! Jak bym słyszała Marzenkę…-
Uśmiechnęła się promiennie Aneta.
- Wdało się
to w nią, fakt.- Przyznał. Ok. A może mi powiecie po kim odziedziczyłam resztę
moich zalet i wad. Ale w sumie to chyba przede wszystkim zalet? Mam jakieś wady…?
- Co u
mamy?- Kobieta ponownie zaczęła się we mnie intensywnie wpatrywać.
- Nie wiem.
Nie gadałyśmy od dwóch tygodni.- Przyznałam wstydliwie.
- Nawet nie
poznałam twojego taty! Pewnie jest tak samo uroczy, jak ty!
- Och, mój
tata jest dość… różnorodny. Znaczy… trudno powiedzieć, jaki jest.- A nawet, kim jest – dodałam w myślach.
- Typowe u
wielu facetów… A propos! Masz jakiegoś przystojniaka?- Mrugnęła do mnie. Chyba
zaczynam się czuć jak na odwiedzinach u babci.
- Ehm…-
Odchrząknęłam, ale zanim się wypowiedziałam, Igła zrobił to za mnie.
- Myślę, że
ma. A nawet kilku.- Ten jego uśmiech pod nosem jeszcze bardziej mnie zirytował.
Posłałam mu nienawistne spojrzenie i wróciłam do rozmowy z Anetą zwłaszcza, że
wspomniała o moim przyjacielu.
- Aaaa ten
Kuba? Tak?
- Co?-
Zachichotałam.- Oj, nie! W żadnym wypadku.
- Taaak.
Zawsze się tak mówi: to tylko przyjaciel. Prawda, Iwona?
- My coś o
tym wiemy.- Zgodziła się i chwyciła męża za rękę.
- Nie. Ja i
Kuba… Po prostu jesteśmy jak…- Jak mogę wytłumaczyć bardziej delikatnie jego
orientację? Jesteśmy w tym samym worku! On też kocha facetów! Serio? Ugh!
- Kubie nie
podobają się dziewczyny.- Oznajmił spokojnie Ignaczak. Odetchnęłam z ulgą, że
wypowiedział te słowa za mnie. Ale po chwili…
- Skąd….?-
Otworzyłam szeroko oczy i wpatrywałam się w niego.
- Nie trudno
zgadnąć.- Uśmiechnął się. – Ale chyba Zibi nic o tym nie wie, co? Bo wiesz… Mi
się wydaje, że on uważa, że ma już dwóch rywali. Biedak nie ma pojęcia, jak ma
walczyć o twoje względy.- Zaśmiał się głośno, na co Iwona dała mu kuksańca i
posłała znaczące spojrzenie.
- Igła, weź
nie żartuj, co?- Tez się zaśmiałam. Krzysiek uwielbia żartować, ale tego typu
żarty mnie nie bawią akurat.
- Ja
żartuję!- Westchnął i przewrócił oczami. No i jak ja mam to interpretować? Jak
zrozumieć? Przecież Bartman to kolega. Nikt więcej i on o tym na pewno dobrze
wie. Przecież chyba zauważyła bym, gdyby coś było na rzeczy… Bo bym zauważyła,
prawda?
- Przecież
ja i on to tylko przyjaciele.- Wyjaśniłam. Skinął tylko głową, bo wyraźnie
Iwona zakazała mu się więcej odzywać.
- Opowiadaj,
co u ciebie?- Zagadnęła Iwona Anetę. W tym czasie ja poszłam się przebrać,
skorzystałam z ubikacji i wróciłam. Akurat gość zaczął się zbierać.
- Mogę cię
odprowadzi?- Zapytałam, gdy już się pożegnała i miała wychodzić.
- Jasne.-
Skinęła na mnie, więc wyszłam na dwór wkładając ręce głęboko w bawełnianą
bluzę.- O co chodzi?
- Mam kilka
pytań…
- Wiesz co,
Ola? Dam ci mój numer, okej? Zadzwoń do mnie, napisz. Umówimy się, spotkamy i
pogadamy na spokojnie. Wiem, że na pewno masz dużo pytań. Tez bym miała.
- Więc
wiesz, że ja…
- Nie wiem
nic, co by mi Krzysiek nie przekazał. Dowiedziałam się, że przyjechałaś to
postanowiłam cię poznać. A jesteś naprawdę inteligentną dziewczyną. Jak twoja
mama.- Uśmiechnęła się, wsiadła do samochodu i odjechała.
Zanim
zdążyłam wejść do domu, musiałam pozbyć się Azora, który wskoczył na moje plecy
i o mało co nie przewrócił. W korytarzu natknęłam się na Ignaczaka.
- Tego psa
to mógłbyś może zamykać, hę?- Warknęłam zła.
- To jest
wielki pies. Musi biegać!
- A ja muszę
chodzić. Nie z duszą na ramieniu!- Ominęłam go i wpadłam do swojego pokoju.
Stanęłam przed łóżkiem i wpatrywałam się przez dłuższą chwilę w rozłożone
zeszyty i książki. Zacisnęłam wargi, zrzuciłam wszystko z kołdry i poszłam
spać, słuchając 1D.
***
Kolejny dzień w szkole spędziłam na
rozmowach z Alanem. I nawet Jolka, która nam towarzyszyła, już tak bardzo mi
nie przeszkadzała, jak kiedyś. Poza tym ona zaczęła zarywać do Karola.
Morczewski nie zwracał na to zbytniej uwagi, co mnie kolejny raz zdziwiło.
Wręcz wytrąciło z równowagi.
No jaki normalny chłopak nie zwraca
uwagi, kiedy jego przyjaciel kładzie rękę na udo jego dziewczyny? Normalnie to
by już Rok (tak się nazywa Karol, co udało mi się ustalić!) dostał po ryju, a o
Mariusz, z który dość często się sprzecza, poprawiłby mu z drugiej strony.
W końcu stwierdzam, że trafiłam do
grupy ludzi tak zwanej grupy dziwnej. Sama się zastanawiam, co ja tam robię.
Właśnie pisałam z Kubą i stwierdził, że nie będzie go do końca tygodnia.
Suuuper po prostu!
Teraz przesiadłam się do autobusu,
który jedzie w kierunku bloku Zbyszka. No ciekawe, jak to on choruje.
Zamknęłam
szybko zeszyt i schowałam do torby. Wysiadłam na odpowiednim przystanku i w
drodze do Bartmana zrobiłam kolejne zakupy. Dobrze, że dostałam już hajs. W
sumie to bardzo cieżko na niego zapracowałam.
Wjechałam na
odpowiednie piętro i zapukałam do drzwi.
- No, już
myślałam, że mi nie otworzysz!- Wepchnęłam się do środka nie dając mu nic
powiedzieć.- Co ty na to, żebym zrobiła dziś dla ciebie rosół? Specjalnie grzebałam
w necie przepis, jak tu jechałam. W ogóle to jak się czujesz? Nadal masz
gorączkę? Pamiętasz o naszym układzie, co?- Odstawiłam w kuchni wszystkie
reklamówki i spojrzałam na niego, opartego o framugę drzwi z podkrążonymi
oczami, jeszcze bardziej zmierzwionymi włosami i słabym uśmiechem.
- Jesteś
blady.
- Nie
powinnaś jednak była przychodzić.- Zachrypiał i kaszlnął.
- Dlaczego?
Przecież trzeba się tobą zająć!
- Nie
powinnaś mnie widzieć w takim stanie.- Uniósł jeden kącik ust patrząc na mnie
spod lekko przymkniętych powiek. – Powinnaś mnie oglądać zdrowego,
przystojnego, pełnego energii faceta. A nie kupę gówna.
- Nie pierdol.-
Wkurzyłam się, podeszłam do niego.- Masz gorączkę?- Wzruszył ramionami. Zrobiła
niezadowoloną minę, że nie zalecił się do moich wczorajszych poleceń. Dotknęłam
ręką jego czoła.- W sumie nie jest najgorzej. Lepiej niż ostatnio.
- To
dlatego, że przyszłaś.
- Ale do
lekarza i tak idziemy!- Klasnęłam w ręce. Zerknęłam na godzinę w telefonie. –
Masz piętnaście minut, żeby się zebrać. Wiesz, gdzie jest przychodnia?
- Nie ma
sensu, żebym gdziekolwiek jechał…
- Zbyszek!-
Warknęłam niemalże tupiąc nogą.
- Daj mi
dokończyć! Chodzi o to, że przyjedzie za godzinę mój lekarz klubowy.
- Pieniek
wpadnie?- Ucieszyłam się.
- Nie. Inny,
nie znasz. W sumie to się nie poznaliście.- Wzruszył ramionami.- Zadzwonił do
mnie i obiecał, że przyjedzie dzisiaj o siedemnastej.
- Super. Ale
połóż się już, co?- Zaproponowałam.- Jesteś tak blady, że zaraz zemdlejesz…
- Chyba nie
dam rady sama dojść do sypialni.- Mruknął. Nagle odległość między nami stała
się dla mnie uciążliwa.
- Próbujesz
mnie wykorzystać?- Uniosłam brew.
- A dasz
się?
- A wyglądam
na taką?
- Fakt.-
Skinął głową i odszedł. A ja zabrałam się za gotowanie zupy.
Jak tak
dalej pójdzie to stanę się mistrzem kuchni!
Godzinę
później zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Leż! Ja
otworzę!- Krzyknęłam do siatkarza i przywitałam się z mężczyzną w średnim
wieku. Łysy, w okularach. – Dzień dobry.
- Dzień
dobry. Czy ja dobrze trafiłem? Mieszkanie pana Bartmana?
- Tak, tak.
Proszę wejść.- Zaprosiłam gościa do środka.
- Nazywam
się Ireneusz Szwakowicz. Jestem lekarzem z klubu.
-
Aleksandra, miło mi.
- To gdzie
mój pacjent?
- A tak, już…
Proszę za mną.- Udałam się w kierunku sypialni Zbyszka. Zapukałam i zajrzałam
przez uchylone drzwi. – Zibi? Lekarz już jest.
- Wpuść go.-
Poprosił i poprawił się na łóżku. Zaprosiłam gestem pana Irka i zamknęłam za
nimi drzwi. Wróciłam do kuchni robić swoje rzeczy. Po jakimś czasie, zostałam
przywołana. Niepewnie wróciłam do pokoju.
- Tak?
- Obawiam
się, że będzie się pani musiała nim odpowiednio zająć.- Uśmiechnął się do
mnie.- Zbyszek jest strasznie uparty i nie chce mnie słuchać!
- Oj tam od
razu nie chcę… Po prostu nie zgadzam się.
- Musisz
brać antybiotyk. Jak tak dalej pójdzie dostaniesz zapalenia płuc!- Zirytował
się mężczyzna.
- Nie
dostanę żadnego…
- Zbyszek!-
Warknęłam ostrzegawczo. Popatrzył na mnie swoimi wielkimi szklącymi się oczami.
I to on ustąpił.
- Niech
będzie.- Westchnął.
- No
nareszcie!- Ucieszył się lekarz. Receptę i wskazania zostawiam tutaj.- Położył
na szafce nocnej i wstał. Już miał wychodzić, kiedy obrócił się do Zbyszka i
powiedział:
- Masz
szczęście, że ona jest z tobą. Nie wiem, czy ktokolwiek inny by wytrzymał twoje
humorki. – Pokręcił głową, pożegnał się i wyszedł.
Zamknęłam za
nim drzwi na klucz. Zaciekawiona, o co tez chodziło mężczyźnie, wróciłam do
pokoju Zbyszka, który… No właśnie. Ściągnął bluzę, rzucił na krzesło pod ścianą
akurat jak weszłam do pokoju.
-
Przepraszam.- Zatrzymałam się w pół kroku.
- Przecież
nie widzisz mnie rozebranego po raz pierwszy.- Prychnął. Podszedł do szafy i
zaczął w niej grzebać. – Kurwa mać, gdzie ona jest?
- Czego
szukasz?- Spytałam odczytując receptę.- Będę musiała do apteki iść i…
- Nie!-
Warknął zatrzaskując drzwi szafy. Zaskoczona spojrzałam na niego. Ciężko
westchnął.- Sorry. Nie chciałem. Po prostu nie mogę pozwolić, żebyś to wszystko
dla mnie robiła, rozumiesz?
- Zibi…
Mówiłam ci już, gdzie mam te twoje widzimisię. – Przewróciłam oczami odkładając
kartkę na swoje miejsce. Podeszłam do niego.- Naleję ci rosołu. I pójdę do
apteki.- Powiedziałam stanowczo.
- Oluś, nie
możesz…- Jęknął.
- Mogę. Bo
chcę. A wiesz, że jak coś chcę to dostaję to.
- Ostatnio
zastanawiam się, czy to twoja wada czy zaleta.- Mruknął i zaczął rozcierać
sobie ramiona.
- Jezus
Maria! Przecież tobie na pewno jest zimno!
- Rozgrzewa
mnie twój widok.
- Nie
żartuj, tylko natychmiast się ubieraj.- Rozkazałam. Nie ruszył się, więc
wyminęłam go, otworzyłam szafę, wyciągnęłam pierwszą z brzegu bluzę i mu
podałam.- Masz. Jak przyjdę to widzę cię leżącego. Pod kołdrą.
I wyszłam.
***
- To co?
Opowiesz mi coś o tej twojej dziewczynie?- Zagadałam podając mu rosół.
- Byłej
dziewczynie.- Wymamrotał między kolejnymi łyżkami zupy.
- Nie ważne.
To jak?
- Nudna
historia. Poza tym po co ci to wiedzieć?- Zerknął na mnie podejrzliwie.
- Jestem
ciekawa.- Wzruszyłam ramionami.
- Nie
dzisiaj.
- To kiedy?-
Westchnęłam.
- Kiedyś na
pewno.- Posłał mi perskie oczko.
A ja
wiedziałam już jedno na pewno. Zbyszek stara się ukryć przede mną coś, co się
wydarzyło w jego życiu.
***
Następnego
dnia w szkole zobaczyłam coś, co odpowiadało na kilka pytań, a jednocześnie
zadawało kolejne.
Otóż siedzę
sobie na stołówce. Alan poszedł dla nas po jedzenie, Jolka gdzieś wybyła z
Martą. Pisałam SMSY z Kubą i Zbyszkiem co jakiś czas pytając się, jak się
czują. Do tego plotkowałam z nimi na temat rożnych ludzi.
- Idziesz ze
mną teraz na trening?- Zadał mi pytanie Morczewski.
- Tak,
jasne.- Uśmiechnęłam się i wstałam. Odebrałam od niego wodę niegazowaną oraz
Kinder Delice. Przechodziłam między stolikami i nagle, całkiem niespodziewania
coś rzuciło mi się w oczy.
Zatrzymałam
się w miejscu i wpatrywałam w dziewczynę czytająca książkę.
- Co jest?-
Szturchnął mnie Alan. Nie odpowiedziałam, tylko podeszłam do Krótkowłosej
blondynki w okularach.
- Hej. Co
czytasz?- Uśmiechnęłam się. Ale ledwo zwracałam uwagę na nią. Dziewczyna
oderwała się od lektury i spojrzała na mnie ciekawie.
- O co
chodzi?
-
Zainteresowała mnie twoja książka… Mogę zobaczyć?
- Jasne.-
Podała mi ją, wkładając zakładkę w miejsce, gdzie skończyła czytać.- To książka
Nieznanego.
Spojrzałam
na okładkę.
MÓJ ŻYCiOWY MOMENT
***
Witajcie!
Mam nadzieję, że jako tako się spodobał. Jak myślicie, kim była ta kobieta? I o
co chodzi z tą książką? Macie jakieś teorie? W kolejnym rozdziale pojawią się wyjaśnienia
i kilka innych, dość ciekawych szczegółów ;p Dodam w weekend.
Dziękuję za
wszystkie wyświetlenia i komentarze <3
Fajnie, że dodałaś nowy rozdział. Jedynie co mi przychodzi na myśl to ze to moze byc żona Arka ale znajac mnie jestem w błendzie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny
Doczekałam się w końcu
OdpowiedzUsuńNo kur..czaczki ty mnie w chorobę nerwową wpędzisz ;-; Matko no kiedy oni(Ola i Zbyszek oczywiście) będą razem?! Igła się 'domyślił' że Kuba jest gejem? A mi się zdaje że podsłuchał xd czekam na nn/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <33
Zapraszam serdecznie na wspomnienie szóste: http://memory-of-summer.blogspot.com/2015/09/wspomnienie-szoste-czyli-to-by-jakis.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
*.* już się nie mogę doczekać *.*
OdpowiedzUsuńcudowny <3 już coraz bliżej prawy ^^ czekam z niecierpliwością na nn ;*
OdpowiedzUsuńPS Przepraszam, że dopiero teraz komentuję. :3