niedziela, 27 września 2015

Rozdział XLV



Niewiarygodne. Po prostu niemożliwe! Poznałam Anetę. Tak, Anetę. Tę Anetę. Anetę Gołaś! I do tego spotkałam się z nią wczoraj w kawiarni. Niestety ucierpiał na tym Zbyszek. Nie mogłam jednocześnie być u niego i porozmawiać z dawną przyjaciółką mamy, a po siedemnastej było już za późno aby go odwiedzić. Oczywiście dzwoniłam do niego i pisałam, czy wszystko okej. Zapewniał, że lepiej się czuje, co w sumie uznałam za prawdę. Jego głos w słuchawce był pewniejszy i zdrowszy niż kilka dni temu.
No dobra, ale przejdę do rzeczy. Ta kobieta jest niesamowita! Pytałam ją o różne sprawy. Odpowiedziała na wiele pytań. Podobno na zabój od samego początku była zakochana w swoim zmarłym mężu. A co ciekawe, Iwona również musiała nieźle się  starać, żeby zwrócić na siebie uwagę Igły! Czyli ich miłośc nie była „od pierwszego wejrzenia”. Przynajmniej z jego inicjatywy. No ale teraz są piękną parą. Co do mojej matki… Wiem tylko, że była twarda babką. Podobno wiele chłopców ubiegało się o jej względy, ale ona była nieugięta. Żadnego nie przyjmowała. Oprócz flirtu z kilkoma facetami, nie za bardzo chciało jej się romansu. Tak przynajmniej to wyjaśniała swoim przyjaciółkom. Ogólnie była bardzo skryta i rozmarzona. Uwielbiała tańczyć (co jej w sumie pozostało do tej pory). Nigdy nie wystawiła swoich przyjaciół. Aż do pewnego momentu.
Nie dowiedziałam się, co tak właściwie było tamtego dnia, co się stało gdy uciekła. Nikt nie wiedział.
I nadal nikt nie wie. Podobno. Ale ja uważam, że Igła tak. Tylko nie chce nikomu powiedzieć.
Wspomnę jeszcze o tej książce, którą zauważyłam wtedy w stołówce w szkole. Okazało się, że dziewczyna zakupiła ją w Internecie. Przejrzałam ją przelotnie i stwierdzam, że czymś się różni. Czegoś w niej brakuje.
I dzisiaj (niedziela wieczór, jak coś) zrozumiałam. W mojej, na pierwszej stronie, która teoretycznie powinna być czysta, jest zapisana dedykacjami. U Alicji – tak ma na imię blondynka w okularach- nie ma nic. Tylko podziękowania na samym końcu. I to zwięzłe. Okularnica obiecała, że w poniedziałek pożyczy mi ją na cały dzień. Wtedy będę mogła je porównać. Już nie mogę się doczekać! Jeszcze tylko 12h :D
Poza tym w weekend spotkałam się z Kubą. Już mu lepiej i będzie jutro w sq. Brakowało mi go.
A …

- Ola?- Krzysiek zajrzał do mojego pokoju.
- Tak?- Uniosłam głowę znad notatnika.
- Iwona pyta, czy chcesz jeszcze tego ciasta, czy może go schować?- Uśmiechnął się.
- Pyszne było, ale na dzisiaj koniec.- Wyszczerzyłam się.
- Trudno, więcej dla mnie.- Puścił oko i wyszedł.
A ja wróciłam do pisania.

A … tak to w sumie wszystko okej. Znaczy między mną a Alanem. Niedawno przysłał mi SMS’A, że jutro musi ze mną poważnie porozmawiać. O co chodzi? Nie wiem. Mam tylko nadzieję, że w centrum naszego dialogu nie pojawi się imię CHOINKA. Znaczy, przepraszam. Jolusia. Mam jej serdecznie dość. Jej i Marty. Musiałam znosić ich towarzystwo przez cały tydzień! I nie wiem, czy nasza, powiedzmy sobie, „umowa” nadal jest aktualna. Jeśli nie, to trzeba będzie Choineczce przypomnieć, kto tutaj rządzi.
A tak dla odmiany… tym razem szefem jestem ja.

***
- Kubuś!- Rzuciłam mu się na szyję, mocno ściskając i całując w policzek. Na środku głównego korytarza, co zwróciło uwagę.
- Wiem, że mnie kochasz, ale może wreszcie mnie puścisz?- Jęknął przy moim uchu.
- Przepraszam.- Odsunęłam się natychmiast, ale ujęłam go pod ramię i poprowadziłam do wyjścia.- Nie mamy pierwszej lekcji jak się okazało.
- Super. Wreszcie możemy dłużej pogadać!- Ucieszył się.
- Ola!- Usłyszałam za nami krzyk Alana. Zatrzymałam się i szybko odwróciłam przywołując na twarz jeszcze szerszy uśmiech. O ile jest to możliwe. U jego boku znowu plątała się Jolka.
- O, hej!- Podszedł do nas. Przywitał się z moim przyjacielem, który zacisnął mocno wargi. Choinka stała na swoim miejscu czekając na chłopaka. – Coś się stało?
- Nie. Chciałem się tylko przywitać i upewnić, że będę mógł z tobą pogadać. Później.- Zerknął na Sokołowskiego i ukradkiem za swoje ramię.
- Tak, tak. Jasne.
- Przyjdziesz na trening?- Uśmiechnął się ukazując białe zęby. Coś w brzuchu mi się przewróciło kilka razy.
- Yyy akurat nie za bardzo.- Skrzywiłam się.- Mi nie pasuje dzisiaj.
- No okej. Ale liczymy, że znów będziesz się u nas pojawiać mimo powrotu twojego przyjaciela.
Kuba odchrząknął znacząco, przypominając o swojej obecności.
- Zobaczymy.
- Okej. To do zobaczenia później.- Cmoknął mnie w policzek i podszedł do swojej dziewczyny. Nie objął jej. Ale za to ona położyła mu rękę na klatce piersiowej i wtuliła się w jego szyję. Spojrzała mi głęboko w oczy z wielkim uśmiechem, który oznacza: „nie możesz nic poradzić, żadne groźby ci nie pomogą. On jest mój!”.
- Jeszcze zobaczymy.- Mruknęłam do siebie i odwróciłam się do Kuby, który… No właśnie. Gdzie on jest? Rozejrzałam się i zobaczyłam, że wchodzi przez drzwi.
- Kuba!- Ryknęłam, ruszając za nim. Odwrócił głowę i spojrzał smutno na mnie. W tym momencie od drugiej strony szedł jakiś chłopak z drugiej klasy, a w rękach trzymał stos książek z biblioteki. – Kuba, uważaj!
Ale było już za późno. Mój przyjaciel wpakował się w tego nieszczęśnika. Lektury rozsypały się pod drzwiami. Natychmiast podeszłam.
-… naprawdę przepraszam!- Lamentował Sokołowski, pomagając chłopakowi zbierać książki. Przyglądałam się tej scenie z zaciekawieniem.
- Nic się nie stało.- Odpowiedział słabym głosem, spoglądając na mojego przyjaciela geja spod czarnych okularów. – Poradzę sobie.
- Daj spokój. Pomogę ci.- Zebrali wszystko i podał je chłopakowi. – Po co ci ich tyle?
- Polonistka kazała przynieść na lekcję. I jak zwykle wypadło na mnie. A raczej nikt by pomóc mi nie chciał…
- Dlaczego?- Dopytywał. Drugi tylko wzruszył ramionami.
- Nie ważne. Jeszcze raz dzięki.- Uśmiechnął się do niego, odwrócił i odszedł. Kuba wciąż patrzył za wysokim, ciemnym blondynem z czarnymi okularami. Nawet mnie nie zauważył przez ten cały czas.
- Przystojny.- Przyznałam, podchodząc do niego i bacznie się mu przyglądając. Spojrzał na mnie, ale się nie odezwał. Po prostu wyszedł.
A ja za nim.
- Ej, no! Czekaj na mnie! Gdzie idziesz?
- Chyba cię to nie interesuje, więc…- Wzruszył ramionami.
- Wiem, wiem. Ten komentarz Alana był niepotrzebny. Przepraszam za to.
- Umawiasz się z nim?- Zatrzymał się i wpatrywał we mnie z poważną miną. Tka poważną, jakiej nigdy u niego nie widziałam.
- Nie!
- Więc co to miało znaczyć?
- Po prostu, jak ciebie nie było… On, on dosiadł się do mnie na niektórych lekcjach. I w ogóle…
- Nie powiedziałaś mi wcześniej.
- Wybacz, że nie napomknęłam o tym. Jakoś nasze rozmowy nie zawsze kierują się w tym kierunku.
- Bredzisz. Kierują się w kierunku? Zmień język. Może ci lepiej po angielsku będzie się mówić.
- A ty taki polonista, jak z koziej dupy…- Nie dokończyłam. Chwycił mnie za rękę i przeprowadził przez lewy korytarz do szafek. Zajrzał wszędzie, upewniając się, że nikogo nie ma.
- Okej. Tutaj możemy pogadać. Czy między tobą a nim coś jest?
- Nie. Przynajmniej na razie.
- Wiem, że poradziłaś sobie z Choinką, ale tutaj nie chodzi tylko o to.
- A o co?- Zmrużyłam oczy. Kuba zacisnął palcami grzbiet nosa. Usiadłam na parapecie i wskazałam, żeby zrobił to samo.- Powiesz mi?
Oboje wiedzieliśmy, o co chodzi. Nadal o przeszłość Sokołowksiego. O tę drugą część, o której obiecał mi kiedyś opowiedzieć.
- Miałem zamiar ci w ogóle tego nie mówić, wierz. Popsuła byś sobie zdanie o… Nie ważne. Sprawy zaszły za daleko i to ja niestety muszę cię ostrzec.
- Prze czym?
- Przed Alanem. Przed Jolką. Martą. I ich całą bandą.
- To znaczy?
- Pamiętasz, mówiłem ci o tym, , że zrezygnowałem z siatkówki. Z drużyny.
- Nie powiedziałeś dlaczego.
- To teraz ci powiem. Wszyscy się dowiedzieli. O tym, że jestem gejem. I o Adrianie też. Żartowali sobie ze mnie i unikali. Wytykali palcami.
- Ale jak się dowiedzieli!- Prawie krzyknęłam.
- Dowiedziałem się kilka dni później, kto to zrobił. Jedyną osobą, która wiedziała bym mój brat. I brat Adriana.
- Więc to oni?- Zdziwiłam się.- Po co mieliby to robić?
- Bo im się postawiłem. Chcieli mnie wykorzystać, żebym tylko piłki sprzątał i zwijał siatkę. A ja chciałem grać.
- No dobra. Ale co to ma wspólnego z Alanem? Bo nie widzę związku.
- A jak myślisz, kim jest brat Adriana?- Zadał mi tak oczywiste pytanie.
Zamurowało mnie i aż z wrażenia otworzyłam szeroko usta.
- Chcesz mi powiedzieć, że brat Alana… był twoim… Serio?!
- Tak.
- Skąd wiesz, że to on was wsypał?
- Słyszałem ich rozmowę po treningu, kiedy myśleli, że w szatni nikogo nie ma.
- Nie wierzę… Nie mogę uwierzyć, że to Alan zrobił.
- Wiedzieli odkąd poznałem się z Adrianem. Na pierwszym treningu. Wtedy załatwił mi miejsce w składzie brat. Nie wtrącali się do naszej znajomości. Wiedzieli, że jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Ale pewnego razu nakryli nas na… całowaniu.- Skrzywił się nieznacznie.- Ciężko mi o tym opowiadać dziewczynie.
- Spokojnie, stoję po twojej stronie.
- No właśnie nie. Musisz uważać na Alana. Obiecaj mi to. Nie chodzi tutaj o mnie. W tej chwili chodzi o ciebie. Żebyś nie musiała czegoś podobnego przechodzić, co ja.
- Jej… Kuba. Teraz rozumiem twoje uprzedzenia do niego. I to, dlaczego nie chciałeś o tym mówić. Rozumiem. I dziękuję ci. Jesteś wspaniałym przyjacielem.- Zarzuciłam mu ręce na szyję i z całej siły uściskałam.
Wtedy pierwszy raz widziałam, jak po jego policzkach spływają łzy.
- A tak swoją drogą… Ten chłopak przed wyjściem z głównego korytarza…
- Przestań.
- No co? Fajny był.- Wyszczerzyłam się.

***
- Chciałeś się ze mną widzieć?- Podeszłam do Alana. Spojrzałam w jego oczy i po prostu zaczęłam się zastanawiać. Czy nadal jest zdolny do takiej okrutności? Kim on naprawdę jest?
- Tak. Usiądziesz?- Wskazał miejsce obok siebie. Myślałam, że zajmę miejsce tam gdzie zwykle, naprzeciwko niego. Ale bez wahania zajęłam miejsce obok chłopaka. Włożyłam pożyczoną książkę od okularnicy do torby i skupiłam całą swoją uwagę na przystojnym brunecie.
- To o coc chodzi?
- Ola… Wiem, że nie jestem najlepszym przyjacielem…- Już miałam się odezwać. Naprawdę miałam ochotę go zapytać o Kubę. Ale się powstrzymałam. – Ale to dlatego, że nie potrafię… Nawet zdania nie mogę skleić, eh. W każdym bądź razie bardzo mi się podobasz.
Zrobiłam wielkie oczy. Wieki temu chciałam to od niego usłyszeć! A teraz, kiedy znam jego czarne czyny… Czy jestem w stanie spojrzeć na niego, jakby nic się nie wydarzyło?
- Żartujesz?- Wymsknęło mi się.
- Nie.- Westchnął i spojrzał mi w końcu w oczy.- Bardzo mi się podobasz. Bardzo.
- Alan, czy ty siebie słyszysz? Ty masz DZIEWCZYNĘ! – Wszystko we mnie zaczęło krzyczeć. W brzuchu poczułam motyle, na twarz wystąpiły rumieńce…
- Ola, ale ja zerwałem z Jolą.
- CO!?- Krzyknęłam niemal spadając z ławki.
- Zerwałem z nią.
- Ale dlaczego?!
- Bo nic już do niej nie czuję.- I ten jego kpiący uśmieszek… Jakby mówił, że nigdy niczego nie czuł.- Poza tym, ona bardziej interesuje się Karolem.
- A już myślałam, że po prostu jesteś ślepy.- Zakpiłam, jednocześnie ciesząc się z takiego obrotu sprawy.  Tylko… czy powinnam? Wciąż z tyłu głowy mam ostrzeżenie od Kuby.
- A poza tym… działasz na mnie w taki sposób, że nie mogę przestać o tobie myśleć.
- Alan…- Syknęłam, bo strasznie zaczął mnie zawstydzać. Serce po jego słowach zaczęło bić jeszcze szybciej i jeszcze mocniej, niż kiedy siadałam obok niego.
- Wiem, że też nie jestem ci obojętny. Widzę to.
- Serio?- Przestraszyłam się, że aż tak może wyczuć, co ja czuję.
- Tak. I dlatego chciałem się ciebie spytać… Już od dawna o tym myślałam. Dawno powinienem zapytać… chciałabyś być ze mną?
O żeż kurwa. 


****
Dobra, wiem. Dzisiaj krótko. Ale chyba w końcu zaczęło się coś dziać? Wciąż sie boję, że Was tylko zanudzam :C

Jutro poniedziałek :C Tak bardzo nie chce! Czuję potrzebę dłuższego weekendu. Takiego tygodniowego. W ogóle nic nie zrobiłam. Miałam sie uczyć, a czytałam "Cztery sekundy do stracenia". Tak w ogóle to polecam, super książka ;D Przeczytałam ją w jeden dzień, więc...  Oczywiście w tym czasie mogłam robić tysiące innych rzeczy. Na przykład czytać lekturę na rozszerzony polski, która ma jakieś 750 stron. Ale mam jeszcze tydzień. Spokojnie, dam radę. Chyba. Albo mogłam też uczyć się na kartkówkę ze słówek na niemiecki. Znienawidzony przeze mnie język. W ogóle do tej pory nie mogę sama siebie zrozumieć, dlaczego wybrałam niemiecki zamiast włoskiego? Błąd życia.
W każdym razie, dziękuję za czytanie moich wypocin. Tych u góry. I za komentarze! I wyświetlenia!

Powoli zbliżam się do końca pierwszej części tego opowiadania. W sumie samo tak wyszło, że pierwsza część ma ponad 40rozdziałów. Tak już mam, jak się zacznę rozpisywać... No właśnie.

Dotrwaliście do końca? Przepraszam.

Liczę na Wasze komentarze, oceny i teorie związane z życiem Aleksandry Soweckiej. 

Pozdrawiam ;**

12 komentarzy:

  1. Super rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na więcej! Jejku podziwiam że znajdujesz czas żeby jeszcze pisać bloga! :D szacun :* pięknie pięknie pięknie! Akcja się rozkręca ! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciesze się że dodałas nowy akcja się rozkreca. Błagam nie spikaj Olki z Alanem ona ma byc ze Zbyszkiem. Czekam na wiecej;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No zobaczymy, co to dalej mi się umyśli napisać :D

      Usuń
  4. Ej, ej ty mi tu nie rób z Oli i Alana pary. No weź. Przecież Ola+Zbyszek=WMNZ czy jakoś tak to się pisało xd Czekam na następny *-*
    Pozdrawiaam<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popieram Ola i Zbyszek razem. Jak mi połoczysz Olke z Alanem to nie recze za siebie. :-)

      Usuń
  5. Zapraszam serdecznie na epizod pierwszy :)
    http://memory-of-summer.blogspot.com/2015/10/epizod-pierwszy-czyli-ty-pewnie-jestes.html
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na coś sportowego, na luzie i po studencku http://nasportowoinaopak.blogspot.com/2015/10/len-to-tez-czowiek.html

    OdpowiedzUsuń