27 stycznia, moi drodzy przyjaciele siatkarze urządzili mi
super niespodziankę. Oczywiście się tego nie spodziewałam… Wstałam rano, jak w
każdy piątek. Nic nie zapowiadało tego, co mnie czekało później. W domu nikt
nie wyglądał, jakby wiedział, co dziś za dzień. Jakoś się tym specjalnie nie
przejęłam. Cóż, nie muszą pamiętać. Za to Kuba…
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Ubierając na szybko kurtkę i
szalik,otworzyłam.
- Kuba?- Zaskoczona, aż cofnęłam się o krok.
- STO LAT! STO LAT! NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM!- Zaśpiewał dość
głośno.- NIEEEEEECH ŻYYYYYJEEEE NAAAAAAMM…! WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI
URODZIN! OFICJALNA DZIEWIĘTNASTKA!
- O kurcze…- Zasłoniłam dłońmi usta.
- Wszystkiego najlepszego! Zdrówka i miłości! Oczywiście
bezgranicznej przyjaźni ze mną i pokochania siatkówki. I pieniędzy.- Dodał po
chwili. Przytulił mnie mocno do siebie i ucałował w policzek. – Mam dla ciebie
prezent, ale to później dostaniesz.
- Kuba… zaskoczyłeś mnie. Skąd wiedziałeś?
- Facebook?
- No tak.- Przytaknęłam.
- Idziemy?- Spytał wychodząc na schody. Kiwnęłam głową.
Zabrałam torbę z szafki, krzyknęłam do Iwony, że wychodzę, i dołączyłam do
przyjaciela.
- To… co to za niespodzianka?- Zagadnęłam w autobusie.
- Niespodzianka, to niespodzianka!- Ostrzegł z uśmiechem. –
Ale obiecuję, że się nie zawiedziesz.
- Tez mi coś.- Prychnęłam.
- Uśmiechnij się! Dziś twój dzień.
- Nie bardzo mam ochotę.- Przyznałam ciężko. Potem rozmowa
znów sprowadziła nas do mojej książki, którą prawie przeczytałam. Szczerze
mówiąc, nadal nie mam pojęcia, co pisarz chciał osiągnąć, przysyłając mi ją.
Jednak jedno wiem na pewno. Trzeba go odnaleźć. I pogadać. Stwierdził, że jego
powieść pomoże mi zrozumieć wiele rzeczy. Jednak nie za bardzo miał rację.
- Książka opiera się przede wszystkim na rozmowie głównego
bohatera z przyjaciółmi, wspólnie przeżytymi chwilami, no i oczywiście jego
wielką miłością. Co najlepsze on nie ma imienia!
- Jak to nie ma?- Zdziwiony Kuba aż zatrzymał się na
korytarzu szkolnym.
- No po prostu. Nigdy nikt nie mówi do niego po imieniu,
nawet ksywki nie znam.
- A nie mówiłaś przypadkiem, że on ma imię?
- Myślałam, że to jego. Ale ta książka jest tak
porąbana, że nie mogę się w niej odnaleźć.
- To znaczy?
- No wiesz… Po prostu tyle się dzieje, zdania są tak zawiłe,
zwłaszcza z każdą kolejną stroną, że prawie nie rozumiem o co chodzi. A…
- … Ola!- Usłyszałam znajomy głos za plecami.
- No kurwa chyba nie.- Zaklął pod nosem mój przyjaciel.
Posłałam mu rażące spojrzenie i z wielkim uśmiechem odwróciłam się.
- O, Alan! Co tam?- Udawałam wyluzowaną i przede wszystkim
normalną.
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!- Krzyknął na cały korytarz, że
osoby, które jeszcze nie weszły do klas, obejrzały się na nas ciekawie.
Przytulił mnie mocno do siebie i nie wypuszczał z objęć. Odwzajemniłam uścisk.
Chociaż ciężko mi było go objąć za szyję, gdyż nie pozwalały mi podnieść rąk jego ramiona.
- Dziękuję.- Wydusiłam. W końcu mnie odstawił i poprawił
włosy, które spadły mi na czoło. Ten gest spowodował wielkie rumieńce na moich
policzkach. – Skąd…? No tak. Fb?
- Oczywiście!- Wyszczerzył się. – Mam dla ciebie coś… Tylko
jest w szafce. Czy mogłabyś przyjść na długiej przerwie do sklepiku?
- Yyyy… no ok.
- Super! To cześć.- Pocałował mnie w policzek i odbiegł do
swoich znajomych, którzy na niego czekali.
- To mi się coraz bardziej nie podoba.- Burknął
niezadowolony Sokołowski, gdy wchodziliśmy na angielski.
- I nie musi. Ja wciąż się zastanawiam, czy mu nie
powiedzieć.
- I tak zrobisz, co chcesz. Nie ma sensu, żebym ci
przemawiał do rozsądku.- Niewątpliwie jest zirytowany.
- Masz rację. Dzień dobry.- Powiedziałam do nauczycielki.
- Dzień dobry.- Powtórzył Kuba.- Wiem, że mam rację. Ale
potem to i tak się na mnie odbije.
- Nie przesadzaj.- Przewróciłam oczami i usiadłam w ławce.
Na kolejnej lekcji polskiego i wosu nie mogłam się skupić.
Wciąż chodziło mi po głowie, co takiego ma dla mnie Alan. Ogółem uwielbiam
niespodzianki! Jednak niekiedy wolałabym, aby wszyscy zapomnieli o 27 styczniu.
Gdy zabrzmiał dzwonek, od razu wypadłam z klasy i pokierowałam się w stronę
stołówki. Oczywiście Kuba biegł za mną i próbował wyperswadować ten pomysł.
- Daj spokój! Przeciez to nic takiego.
- No nie wiem, czy dla Choinki to będzie takie „nic takiego”.
Zwłaszcza, że on nie pamięta, kiedy ona ma urodziny!
- Jak to?- Ta wiadomość mało mnie interesowała, ale chciałam
się dowiedzieć więcej. Więc zwolniłam.- Nie pamięta? Skąd wiesz?
- Mam informatorów. – Wzruszył obojętnie ramionami.
- Ty coś wiesz.- Zmrużyłam oczy.
- Może i wiem.
- Ola!- Pomachał do mnie z drugiego końca stołówki
Morczewski. Nie był sam. Razem z kilkoma znajomymi z drużyny stali przy stoliku
i patrzyli na mnie z uśmiechami na twarzach. Podeszłam szybko.
- Dobra. Gadać, co zrobiliście!- Rozkazałam. Z tajemniczymi
minami odsunęli się i przede mną leżał na stoliku mały, czekoladowy torcik z
jedną świeczką 19. – Łał.
- Sto lat… - Zaczęli śpiewać a ja zakłopotana rozglądałam się
i zauważyłam, że wszyscy na mnie patrzą. Kiedy skończyli, cała byłam czerwona.
Nawet Kuba się uśmiechał. Dobra, może i to nie był najlepszy pomysł, żeby tutaj
przychodzić.
Złożyli mi życzenia i pokroili ciasto. Zjedliśmy w
piętnaście minut.
- Wiesz, że teraz to będziesz musiała nas odwiedzić na
meczu?- Zagadał Alan.
- Z jakiej paki?
- A z takiej, że masz od nas miejsca WIP.
- A nawet lepiej!- Marcin poruszył śmiesznie brwiami.- Będziesz
z nami na ławce rezerwowych.
Długo jeszcze się spierałam. Ale w końcu wynegocjowałam drugie miejsce dla
mojego przyjaciela, który siedział cicho i tylko się nam przyglądał. Czasem spoglądał z wilka na
Alana, który albo mnie szturchał, albo niechcący dotykał w ramię, a nawet
obejmował. I właśnie w tej ostatniej pozie zastała nas…
- Al…? Co ty tutaj robisz?! Z… nimi?- Dodała spoglądając na
mnie. Natychmiast odepchnęłam rękę chłopaka.
- O, cześć skarbie. A świętujemy urodziny Oli.- Wskazał na
mnie, jakby nic się wielkiego nie stało. Jolka rozejrzała się po reszcie
zawodników i uśmiechnęła się do ostatniego. Dopiero wtedy zauważyłam, że ten
chłopak ma na imię… Karol.
- O, to wspaniale! Nie wiedziałam, Karl, że znasz się z…
nią.
- Jasne, że się znam.- Posłał mi oczko, na co dziewczyna
jeszcze bardziej się wkurzyła.- Alan, idziesz? Zaraz zaczyna się kolejna
lekcja. A chciałam cię jeszcze o coś zapytać.
- Tak, tak. Już się mieliśmy zbierać.- Wstał a za nim
wszyscy. Rozeszliśmy się w powiedzmy, wesołym nastroju.
- Masz przerąbane.- Oznajmił Kuba, gdy wychodziłam ze
szkoły. Okazało się, że on musi zostać na dodatkowy angielski.
- Właściwie… to nie.
- Co znowu wymyśliłaś?- Westchnął zrezygnowany.
- Mam broń, której użyję przeciwko Jolce i Marcie.- Wzruszyłam
lekko ramionami.
- To się nie uda.
- Czy ty zawsze musisz być takim pesymistą?!- Zirytowana pożegnałam
się z nim i wyszłam ze szkoły. Zaczęłam chodzić po parkingu i szukać Igły auta
(albo Zbyszka), który ma mnie odebrać.
Nagle ktoś pchnął mnie mocno na mur, że uderzyłam głową.
Zadudniło mi i zaszumiało.
- Co do cholery?- Jęknęłam. Wtedy z pół przymrużonych oczu
ujrzałam twarz mojego szkolnego wroga.- A, to ty. Mogłabyś być bardziej
delikatna, wiesz? Nie jest zbyt taktownie napadać na kogoś przed szkołą.
- Jakoś, gdy widzę ciebie, wszelkie hamulce puszczają.-
Wzruszyła ramionami z lekkim triumfalnym uśmiechem, że udało jej się mi zrobić
lekką krzywdę. – Mam sprawę.
- Oho. Zaczynasz z grubej rury! – Zakpiłam, ale ona się nie
zraziła.
- Odwal się od Alan.
- Co?
- Nie słyszysz? Odwal się od niego!- Syknęła, podchodząc do
mnie. Oparłam się o mur i patrzyłam jej w oczy. Już nie dzaiła na mnie ten jej
paraliżujący wzrok.
- A jak nie, to co mi zrobisz? Znowu uderzysz w głowe
cegłą?- Zakpiłam.
- Popamiętasz, że mi stanęłaś na drodze.- Odparła spokojnie.
– A uwierz, ja potrafię się odwdzięczyć. Powinnaś zapytać swojego przyjaciela
geja, jak nie wierzysz.
- O co ci chodzi?- Zaskoczona, że wspomniała o Kubie, aż
zamrugałam szybko powiekami.
- To co słyszysz. Odwal się od niego. Bo popamiętasz.-
Syknęła jadem w moją twarz, odwróciła
się i zaczęła iść w stronę szkoły.
- Ej! A co jak ja mu powiem o… Karolu?- Uśmiechnęłam się
triumfalnie, gdy stanęła jak wryta.
- Nie zrobisz tego.- Odparła grobowym tonem.
- A założymy się?- Natychmiast odwróciła się w moją stronę.
Skanowała moją twarz, aż w końcu spojrzała mi w oczy.
- Nie zrobisz tego.- Powtórzyła już mniej pewnie.
- Myślisz, że będę się wahać, kiedy przypomnę sobie, jak
przez ciebie oblałam się kawą? Albo… jak uderzyłam się głową w ten mur.-
Wskazałam za siebie. – A sama myśl, że w ten sposób mogłabym się pozbyć ciebie…
- Zamknij się.- Warknęła.- Nie obchodzi mnie co wiesz. I
skąd. Blefujesz.
- Ja?- Zaśmiałam się sztucznie.- Nie. „Och, jaki on
przystojny… Alan przecież się nie dowie…”- Naśladowałam jej głos.- Czy nie tak?
Bo przecież Karol mu nie powie, że… z nim spałaś.- Oczywiście to ostatnie to
totalny blef z mojej strony. Miałam tylko nadzieję, że trafiony. Przyglądałam
się jej twarzy, któ®a powoli zmieniala kolory. Z bladego, białego, szarego, aż
do czerwonego i granatowego. Wygrałam!- No bo przecież Alana to nie będzie
obchodziło, że go zdradzasz, prawda? I to z jego kumplem z boiska…
- Powiedziałam zamknij się idiotko!- Wrzasnęła. Ale zamiast
tego szeroko się uśmiechnęłam i kontynuowałam.
- A co na to Karol? Nic nie powiedział swojemu
przyjacielowi? Może nie zależy mu na tobie, tylko na dobrej zabawie? No a ty…
No cóż. Nie masz wyrzutów sumienia. Czy to zachowanie nie podchodzi już pod…
dziwkę?- Dodałam pewnym głosem, ale jednocześnie przestraszyłam się, że przesadziłam.
Dziewczyna nie wytrzymała.
- Ty cholerna…
- Radzę nie kończyć.- Ostrzegłam.- Wiesz, wystarczy jeden
mms do Alana z tą rozmową…- Uśmiechnęłam się pokazując komórkę. Z odległości
między nami na pewno zauważyła właczone nagrywanie. Nabrała wody w usta i po
prostu gapiła się na mnie z nienawiścią, odrazą, furią i jednocześnie lekkim przestrachem.
- Nie zrobisz tego.- Powiedziała w końcu, ale raczej tal,
jakby sama siebie starała przekonać.
- Raczej nie mam w naturze wysilać się na marne. Wolę
wykorzystać swoją wiedzę do… pożytecznych rzeczy. Tak więc, nie możesz zabronić
mi umawiać się z Alanem. Nawet nie powinnaś próbować nas rozdzielić. W sumie to
mogłabyś z nim zerwać. Ale… to już nie byłaby zabawa, prawda?- Uśmiechnęłam się
szeroko.- Wolę patrzeć na powolne cierpienie mojej ofiary. Fajna zabawa kosztem innych, nie?- Kontynuowałam, a ona
nadal na mnie patrzyła.- Tylko powiedz mi jedno. Jak się czujesz, kiedy to
zamieniasz się rolami z drapieżnikiem?
Nic nie odpowiedziała, żeby jeszcze bardziej się nie
skompromitować. Posłała mi ostatnie mrożące spojrzenie, odwróciła się i z
godnością wróciła do szkoły. Stałam tam jeszcze przez chwilę wpatrując się w
punkt, gdzie ona zniknęła, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie zrobiłam.
Nagle usłyszałam klakson. Przestraszona rozejrzała się i
ujrzałam samochód Krzyśka. Z wielkim bananem na twarzy przebiegłam przez ulicę
i wsiadłam do samochodu.
- Co taka zadowolona?- Spytał od razu.
- Bo widzisz, Igła. W życiu najważniejsze są środki.
- Co?- Uniósł nieudolnie brew, jak go kiedyś uczyłam.
- Nie ważne. Jedź, gdzie masz jechać. Jestem głodna jak
wilk.- Zatarłam ręce na samą myśl o ciepłej kołdrze, książce i pysznym obiedzie
Iwony.
- Tak właściwie, to z tym obiadem będziesz musiała poczekać.-
Odparł.
- Jak to? Nie ma obiadu?- Zaskoczona i zasmucona wpatrywałam
się w niego z niedowierzaniem.
- Jest coś lepszego.
- Co takiego?- Zapytałam ostrożnie.
- Niespodzianka.-Odparł. Ew, czyli jednak pamięta o moich
urodzinach!
***
Naprawdę byłam zdziwiona, że przyjechaliśmy na ich salę treningową.
I do tego było dość głośno.
- O co chodzi?- Zadałam pytanie, zatrzaskując drzwi auta.
- Chodź do szatni.- Kiwnął na mnie. Przeszliśmy obok ochroniarzy
bez żadnych przeszkód. Długim korytarzem trafiliśmy do szatni Resovii.
Otworzyłam drzwi i nagle buchnęło na mnie gorąco i głośna muzyka disco polo.
- O matko!- Wrzasnął Nowakowski, bo właśnie założył spodenki
klubowe.
- Przepraszam! Przepraszam! To on mnie zmusił, żebym tutaj
przyszła!- Zganiłam na Libero, wskazując jedną ręką, bo drugą zasłaniałam oczy.
- Spoko, młoda! Nie krępuj się.- Szturchnął mnie Fabio.
- niewiele osób ma szanse patrzeć na nas w tym stanie. Ale
ty to już przecież norma, nie?- Mrugnął Kosok. Otworzyłam drugie oko i ujrzałam
półgołych siatkarzy. A właściwie grackich bogów.
- Może jednak wyjdę?- Zarumieniłam się.
- Nam to nie przeszkadza.- Wzruszył ramionami Lotman. Oparłam
się o ściankę i przyglądałam się im, jak szykują się do… no właśnie. Do czego?
- Ehm, mogę wiedzieć, co ja tutaj robię?
- Idzieś z nami.- Uśmiechnął się Achrem.
- Gdzie?
- No na boisko, głuptasie! – Zaśmiał się Bartman, a reszta
mu zawtórowała.
- Nie rób takiej miny, bo się obrazimy.- Ostrzegł Kubiak.
- Ale… ja nie jestem odpowiednio ubrana na mecz!-
Spanikowałam.
- Ej, nie będziesz z nami grać.- Uspokoił mnie troszkę
Tichacek.
- Bedzieś nas wspie’ać.- Dodał Penchev.
- Super, nie ma co. A ja już myślałam, że wiecie…- Zrobiło
mi się smutno.
- Ej ej, ej!- Natychmiast przy mnie znalazł się Zbyszek. Z
nagim torsem. Nie śmiałam się spojrzeć na jego gołe ciało, bo od razu bym się
zarumieniła, więc patrzyłam na swoje stopy. Ale on chwycił dwoma palcami mój podbródek
i uniósł głowę. Zmusił mnie tym samym do spojrzenia w oczy. – Nie myśl, że
zapomnieliśmy o twoich urodzinach. Jasne?
- A nie zapomnieliście? – Zrobiłam wielkie oczy.
- Oczywiście, że nie!- Prychnął. – Jak bym mógł… ehm, jak
byśmy mogli zapomnieć?
- Jak tylko się dowiedzieliśmy kilka miesięcy temu, już
robiliśmy imprezę!- Wrzasnął Ignaczak.
- A ja cały czas byłam święcie przekonana, że nawet nie
wiecie, kiedy mam urodziny.
- Nie wierzysz w nasze możliwości.- Bartman zabrał rękę,
jakby lekko speszony tym, że nadal trzyma moją twarz. Szczerze mówiąc ja sama
zapomniałam o tym geście i w ogóle mi to nie przeszkadzało.
- Tego nie powiedziałam! Ale wiecie, że… ja nie lubię
meczów?
- Spodoba ci się!- Krzyknął Jochen. Nadal nieprzekonana do
tego pomysłu kręciłam lekko głową. Wtedy napotkałam wzrok Igły.
- Obiecuję.- Szepnął bezgłośnie. W końcu się poddałam.
- Niech będzie.- Westchnęłam pokonana. W jednej chwili
krzyknęli triumfalnie.
- A po meczu kolejna niespodzianka.- Dodał Michał Kubiak.
- No nieźle. – Uśmiechnęłam się i kilka minut później
wybiegłam z nimi na rozgrzewkę.
Oczywiście przypadło mi mnóstwo roboty. Zaczęłam robić
zdjęcia. Pół godziny później spotkałam Rafała.
- Najlepszego.- Przytulił mnie.
- Dzięki. Gdzieś ty był?
- Mi przydzielono siatkarzy z Jastrzębia. Ale teraz już
możesz sobie siąść, ja zajmę się resztą.
- Ok. Dziękuję.- Pożegnałam się i usiadłam na ławce obok
fizjoterapeuty, Marcina.
Pogadaliśmy trochę, aż w końcu mecz się zaczął. Na początku
jakoś nie mogłam się zmusić do kibicowania. Zwłaszcza, że pierwszego seta
wygraliśmy 25:18. Dopiero w drugim secie zaczęły się emocje. Szliśmy punk za
punkt. Krzyczałam, robiłam zdjęcia, śpiewałam i klaskałam. Mówiąc w skrócie
zaczęłam nieźle się bawić. Drugiego seta wygraliśmy 30:28. Wszyscy siatkarze
byli już nieźle zmęczeni, ale w kolejnym secie dawali z siebie wszystko.
Niestety przegraliśmy 25;22. Zawodnicy stracili uśmiech i pewność siebie. Trener
zaczął ich motywować, psycholog natychmiast zajął się Bartmanem. On jest
podstawowym atakującym, jak na razie najwięcej punktów zdobył. TTe rozmowy nic
nie dały. Przegrywaliśmy już 15:10. Nawet trener Kowal nic nie zdziałał biorąc
czas. Lotman się wypalił, nasze przyjęcie nie było już perfekcyjne, a Zbyszek
psuł wszystkie ataki. Ostatecznie zszedł z boiska.
Usiadł obok mnie. Zerknęłam na niego kontem oka. Jest zły i
mega skupiony. Zastanawiałam się przez chwilę, czy do niego zagadać. W końcu
się odezwałam.
- Zibi… oni cię potrzebują. – Krzyknęłam mu do ucha.
Przytaknął, ale nawet na mnie nie spojrzał.
Zerknęłam na wynik. 18:14. Nie jest dobrze. Jak on nie
wróci, to nie wiem czy wygramy… Znów spojrzałam na atakującego z wielką uwagą.
Zauważył, że się mu przypatruję i odwrócił do mnie głowę. W oczach miał moje
odbicie.
Muszę coś zrobić… Coś, żeby wrócić mu siły…
I w tej samej chwili już wiedziałam, co musze zrobić.
- Zbyszek, wrócisz na boisko i wygrasz ten mecz.-
Powiedziałam ostro.
- Ty nie wiesz…
- Tak. Nie rozumiem, jak działa siatkówka. Ale kazałeś mi tu
przyjść. Obiecaliście, że nie będę zawiedziona. Więc dotrzymajcie słowa. Jesteś
tam potrzebny.- Wskazałam palcem boisko. Wpatrywał się we mnie smutnymi oczami.
Skoro rozmowa nie działa, to trzeba wykorzystać pewne atuty kobiece…
- Dasz radę.- Szepnęłam mu do ucha i pocałowałam lekko w
policzek. Gdy się odsuwałam, wciąż wpatrywałam się w jego oczy. Rozwarł je
szeroko- zaskoczony. I po chwili… Po prostu wstał i odszedł do trenera. Przy
zagrywce Jochena, Kowal wpuścił go na boisko.
Przed wyrzuceniem piłki zerknął na mnie, więc szeroko się
uśmiechnęłam. W ten sposób zachęciłam go do gry. I mi się udało! Jego cztery
zagrywki z rzędu i traciliśmy do rywala tylko jeden punkt! Skakałam z radości
jak szalona, podobnie jak cała hala Resoviaków.
- Nie wiem, co ty mu zrobiłaś, ale to działa!!- Krzyknął do
mnie Marcin fizjoterapeuta. Mrugnęłam do niego i obejrzałam do końca mecz.
Wygraliśmy 25;23.
Tuż po wielkiej radości i podaniu sobie rąk z przeciwnikami,
w hali rozniósł się głos… Igły.
- Cześć wam wszystkim naszym kibicom!- Krzyknął, aż pisnęło
w mikrofonie. – Przepraszam. Słuchajcie, po tym meczu dziękuję wam wszystkim…
Ale widzicie, nasza droga przyjaciółka, bez której jak podejrzewam, nie
wygralibyśmy tego meczu, ma dziś urodziny! Zaśpiewajmy jej wszyscy sto lat!-
Krzyknął. I w następnej chwili ktoś porwał mnie w ramiona i posadził na swoim
karku. Przerażona Az pisnęłam. Uspokoiłam się dopiero, gdy zorientowałam się,
że to Zbyszek.
Cała hala zaczęła śpiewać życzenia urodzinowe. Wszyscy!
Siatkarze, trenerzy, cały sztab, kibice… Rozkleiłam się. Byłam już całkowicie
we łzach, kiedy Zibi postawił mnie na ziemi. Po prostu wtuliłam się w niego, a
potem w każdą napotkaną osobę. W ten sposób im podziękowałam, bo nie byłam w
stanie wypowiedzieć żadnego słowa, które wyraziłoby moją radość.
***
- To co? Teraz idziemy na imprezkę! – Ogłosił Kubiak.
- Co?
- Takie tam małe przyjęcie u nas w domu.- Wyjaśnił Krzysiek.
Jednak nie podejrzewałam… tego.
Zajechaliśmy kilkoma samochodami w gronie siatkarzy. Otworzyłam
drzwi i od razu napadły mnie dzieciaki krzyczące życzenia urodzinowe. Następnie
zauważyłam balony i serpentyny…
- Chwila. A czy to przypadkiem nie to, co pomagałam wam
wycinać do szkoły?- Zdziwiłam się.
- Tak.- Kiwnęła z uśmiechem Dominika, a Sebastian pobiegł po
mamę. Razem z tłumem siatkarzy wkroczyłam do salonu…
- Kuba?
- Wiem, że miałem być na dodatkowym angielskim, a potem
podobno miałem się ciężko uczyć na maturę… Ale tak jakoś wyszło.- Uśmiechnął
się.
- A więc to jest t twoja niespodzianka?- Zgadłam.
- Twój przyjaciel potrafi świetnie gotować!- Oznajmiła
Iwona.- Razem udało nam się zrobić kolację dla wszystkich!
- Będzie żarełko?!- Ucieszył się Michał.
- I to dużo.- Odparła. Razem pomogliśmy jej z ustawianiem krzeseł
i stołu. Ledwo się mieściliśmy, ale w ten sposób zabawa się udała.
Dwie godziny później Iwona przyniosła ogromny tort, który ja
pokroiłam i rozdałam swoim przyjaciołom.
A właściwie, swojej rodzinie. Bo właściwie to jest już moja
rodzina.
****
Witajcie :) Dobra kochani, ja jestem nawet zadowolona z tego rozdziału. Miałam więcej napisać, ale jale już nie mam tak dużo czasu na to :C Przepraszam za błędy, bo nie sprawdzałam, dodaję na szybko ;p
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia ;**
Zaczęła się szkoła :C Eh, nie bardzo jutro mi się wstawać che na zerówkę, ale muszę. Nie mam wyjścia ;/
Pozdrawiam ;**
Ps. Co sądzicie o tych godzinach PŚ? Ja nie wiem, ja nie przeżyję tego, że będę mogła tylko niektóre mecze obejrzeć ;c Z jednej strony rozumiem, że strefa czasowa i wgl. Ale z drugiej mam ochotę krzyczeć! -,-
świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńPrzyjaciele pamiętali o urodzinach Oli.
Nareszcie Ola ma haka na choinke.
a godziny transmisji w Polsce... dobrze ze już studiuje :D
Ew, zazdroszczę ;-;
UsuńDziękuje <3
Suuuper! :D A wiesz, że ja też mam urodziny 27 stycznia? Pozdrawiam i czekam na następny! :D :)
OdpowiedzUsuńOjej! Ale się złożyło :D Oczywiście zbieżność daty przypadkowa ;D
UsuńPozdrawiam i dziękuję ;**
jaki cudowny *.*
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
Usuńoo jeju, rozdział cudowny! :D Jak Olka działa na Zbyszka, jej ♥ a to jak pojechała Jolce, mistrzostwo! ^^ czekam z niecierpliwością na next'a :D
OdpowiedzUsuńa w między czasie zapraszam do siebie :D http://milosc-milosci-nierowna-bvb.blogspot.com/2015/08/rozdzia-26-czyzby-ekipa-pocieszajaca-w.html