niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział XLI



To w ogóle nie jest śmieszne, kiedy na oczach całej klasy zostajesz obryzgana, upokorzona, zmieciona jak zwykłego małego śmiecia. Tak. To w ogóle nie jest zabawne! Ale oczywiście inaczej uważa facet od matmy. Udaje, że ma wysokie IQ, gdy jestem pewna, że jego  poziom psychiczny, dokładniej mówiąc: paranoja, psychoza, schizofrenia i inne tego typu,( a jestem nawet skłonna stwierdzić, że jest on toksykomanem!) to pierwszy stopień do urojeń, oraz Druj może być w takim stanie nie odporny na wszelkiego rodzaju opętania. Co już nie raz dowiódł! Ale w ten piątek…
Jak można inaczej nazwać człowieka, który wywołuje cię do tablicy. Następnie zanim zdążysz przeczytać zadanie, oraz dotknąć kredy, on wyskakuje z twoją nieodpowiedzialnością, niekompetencją i idiotyzmem. Gdy jednak spokojnie czekasz, aż on się uspokoi, w skupieniu czytasz zadanie, on nadal cię wyzywa. A po kilku minutach oznajmia, że zamiast mózgu masz małego orzeszka.
Taaaak, a Kuba jeszcze ma czelność mi to przypominać przez cały dzień! Śmiał się idiota.
W sumie Igła też, gdy tylko się dowiedział od mojego „przyjaciela” o zajściu na lekcji matematyki.
Jest już prawie koniec stycznia, a ja nadal nie przeczytałam książki od Nieznanego. Mam w sumie ważniejsze sprawy na głowie, takie jak NAUKA. I praca.
No właśnie! Przez to mam nie małe zaległości w moim pamiętniku ;/ A więc tak: Rafał to fajny gość. Inteligentny, okazało się, że wysportowany, oczytany… Przystojny i miły. Jak to Kuba określił: „Nic, tylko brać!” Ja nie wiem, czy on z Natalią się jakoś zgadał, czy jak? Normalnie jakbym słyszała moją rudowłosa przyjaciółkę! Co do dziewczyn… Postaram się je zaprosić na mój bal maturalny, inaczej studniówkę. Wtedy dopiero się zobaczymy, a okazało się, że ten bal jest dopiero tuż przed maturami! Trochę dziwnie to zrobili, ale cóż… W końcu to Polska, nie? Takie dziwne rzeczy to na porządku dziennym.
Jak już piszę tutaj o szkole… Ostatnio z ocenami u mnie coraz lepiej. Tak samo  z Alanem. Nie, żeby coś… Ale on zaczyna mnie podrywać. Byłam ze dwa razy na jego treningu. Przy swoich kolegach z drużyny nie wahał się przed słodkimi, czułymi słówkami. Jak rano mnie widzi to całuje w policzek! Tak, to bardzo miłe… Kilka razy zrobił to przed Choinką! Nie mogłam uwierzyć. A on tylko uśmiechnął się do mnie szeroko i puścił oko. Za to Jolka… Szkoda gadać. Miała taką minę, jakby właśnie planowała moją rychłą śmierć. I na przekór sobie, zaczęło mi to dawać satysfakcję! Kuba… wiadomo.
Mój przyjaciel nie jest zachwycony z takiego obrotu sprawy i przy każdej nadarzającej się okazji, wypomina mi moją nieodpowiedzialność i lekkomyślność. Na co ja mu odpowiadam:
- Jak szaleć, to szaleć na całego!
Choinka nie raz mnie obrzuciła swoim okropnym, jadowitym spojrzeniem, że aż włoski na karku stają mi dęba! A jej sobowtór… Można się domyślać, jaka jest Marta. One przypominają mi tylko te dziewczyny z filmów, które są potencjalnymi rywalkami głównej bohaterki. Jednak widzieć wymalowaną na ich twarzach złość, gdy Alan na przerwie podchodzi do mnie i zagaduje… To jest życie!
Dobra, dość o tym. Teraz moja praca.
Na początku, przez pierwsze dwa tygodnie niemiłosiernie się nudziłam. Aż do chwili, w której Raf zaprowadził mnie na salę siatkarzy! Od tamtego dnia, codziennie tam przebywałam. Robiłam im zdjęcia, a oni nie raz specjalnie mi pozowali. Nie miałam pojęcia, że potrafię zrobić tak dobre foty! I te ujęcia… Zazwyczaj ludzie odpowiedzialni a wybranie odpowiednich fotek do artykułu, wskazywali na moje zdjęcia! Rafał tylko się uśmiechał i nadal pracował ze mną na hali treningowej. I tu dochodzę do bardzo dziwnego tematu.
Bartman zrobił się złośliwy i upierdliwy. Nie dla mnie, ale dla mojego kolegi z pracy. Mogłabym przysiąc, że specjalnie kilka piłek spudłował po zagrywce lub ataku, żeby te z zawrotną szybkością uderzyły w Rafała. Na razie się nie odzywam na ten temat. Spytałam tylko kilku siatkarzy, co go ugryzło, ale oni milczą z tajemniczymi minami. Nie chcą nic gadać. Ale jutro nie będzie tak łatwo! Przycisnę Igłę i dowiem się, co jest grane!
Do tego na razie uniknęłam testu sprawdzającego moje umiejętności zagrywania piłki! Na drugą stronę boiska, oczywiście.
Za tydzień mam ferie zimowe. I już się doczekać nie mogę… gdyż aż palę się do nauki! -,-
Mam nadzieję, że wkrótce uda mi się odkryć tajemnice mamy.

Odłożyłam długopis. W tej samej chwili do pokoju wpadł Krzysiek.
- Olka! Natychmiast ze mną!
- Coś zrobiłam?- Zaniepokojona natychmiast udałam się za nim.
- Nie.
- Ale?
- Ale mam dla ciebie zadanie.- Odparł tajemniczo.
- Nie. Nie będę za ciebie sprzątać, Krzysiek!- Natychmiast się zatrzymałam z założonymi rękami.
- Nie chodzi o to!- Machnął rękami.- Ale fakt, musisz mi w czymś pomóc.
- Nie. Ja tylko MOGĘ.- Specjalnie podkreśliłam ostatnie słowo.
- No chodź! Jeszcze nie wiesz, o co chodzi.- Kiwnął za mną. Weszłam do kuchni, gdzie dzieciaki siedziały przy stole i o coś się kłóciły.
- Ja ce pomalancowy!- Wrzasnęła Dominika.
- Dobra, bierz.- Westchnął ciężko jej brat.
- O co tutaj chodzi?- Zerkałam na każdego, kiedy Ignaczak podszedł do nich i zaczął przebierać w kolorowych papierach. Po chwili wyciągnął do mnie duże, pomarańczowe nożyczki.
- Musimy zrobić dla nich pracę domową.- Uśmiechnął się a mnie zatkało.
- Mam robić … to? Zwariowałeś!
- Ola, patrz!- Krzyknął Seba i pomachał nad głową wyciętym z papieru żółwikiem.
Teraz już nie mam wyjścia, trzeba im pomóc.

*** 

- Nie poszłabyś ze mną do kina?- Uśmiechnął się Alan, kiedy staliśmy przed szkołą.
- Nie zmieniłam zdania.- Odparłam zirytowana.
- Ale…
- Słyszałeś, co na powiedziała chyba nie?- Warknął Kuba. Do tej pory udawał, że Morczewskiego nie ma w pobliżu. Najwyraźniej stracił cierpliwość.
- Dobra, dobra!- Poddał się chłopak. Wtedy podeszła Jolka. A co dziwne, nie było z nią Marty!
- Al… Chodź. – Mruknęła do niego, uwieszającemu się na szyi. Nie dawała sobie sprawy, o czym przed chwilą rozmawialiśmy, bo znowu do niego się odezwała.- Jest fajny film w kinie… Może byśmy poszli?
- Nie mogę dziś.- Odparł, co mnie bardzo zaskoczyło. Choinka wydawała się również zbita z tropu. Kolejny raz zaproponowała spędzenie wspólnego wieczoru w domu, a może na zakupach. Nie bardzo się im przysłuchiwałam. A raczej się starałam.
- Zaraz rzygnę.- Ostrzegł mnie Kuba. Zamiast odpowiedzieć, zaczęłam się oglądać po parkingu. Do mojej świadomości dostały się strzępy rozmowy między Alanem, a Choinką. W tej chwili podjechał samochód, dziwnie znajomy…
- Zbyszek?- Uniosłam brew. Siatkarz wyskoczył z samochodu i z szerokim uśmiechem podszedł do mnie. Lekko przytulił i przywitał się z Kubą, jak ze starym znajomym.
- Zbysiu!- Pisnęła Jolka i natychmiast pojawiła się przy nim. Alan wcale nie wydawał się zaskoczony. – Przyjechałeś po mnie? Zabierzesz mnie na trening?
- Yyy…- Bartman delikatnie ją od siebie odsunął, co dziewczynie nie za bardzo się spodobało.- Przyjechałem po Ole.
- A Igła?- Spytałam, chociaż wiedziałam, jaka będzie odpowiedź.
- Poprosił mnie, żebym po ciebie przyjechał.
- Och, widzę, że wszyscy muszą się o ciebie troszczyć, żebyś przypadkiem sobie krzywdy nie zrobiła…- Uśmiechnęła się do mnie chytrze Choinka. Spaliłam buraka. Ta, ja to zrobiłam. Przy tych wszystkich ludziach. Przy Bartmanie, który uważa mnie za twardzielkę…
- Nikt nie musi jej pilnować!- Opanował siatkarz. – Nigdy nie widziałem takiej dziewczyny.
Co on wyprawia! Teraz nawet moje uszy się zaczerwieniły.
- Wystarczy!- Przerwałam niezwykle twardym głosem. – Możemy już jechać?
- Tak. Wiesz, że czekamy na twój popis?- Uśmiechnął się, otwierając przede mną drzwi do samochodu.
- Jaki popis?- Zainteresował się Alan.
- Nie ważne. – Machnęłam ręką. Ucałowała w policzek Kubę, który posłał mi znaczące spojrzenie. I zanim zdążyłam się obejrzeć, przytulił mnie do siebie Alan i też dał buziaka. Wsiadłam szybko do auta i zanim odjechaliśmy, zauważyłam wściekłe spojrzenie Jolki.
- Czy ten Alan jest normalny?- Odezwał się po dłuższej chwili siatkarz.
- Co masz na myśli?
- Jest z nim dziewczyna, a on zachowuje się w stosunku do ciebie tak…
- Wiem.
- A Kuba chyba jest zazdrosny.
- Wiem. Chociaż tu nie chodzi o zazdrość.
- Cóż, osobiście nie podoba mi się ich zachowanie.
- Ty też zazdrosny?!- Prychnęłam rozbawiona.
- Chodzi mi bardziej o to, żeby cię nikt nie skrzywdził.
- A ty co? Mój ojciec?
- Przyjaciel.- Odparł cicho. Więcej nie rozmawialiśmy. Obserwowałam go przez całą drogę i zdawał się niesamowicie zamyślony. Odezwałam się dopiero, gdy mieliśmy wysiadać.
- Wiesz przecież, że nie dam rady z tym zakładem…
- Och, całe wieki marzyłem, jak i pewnie reszta, o przyjemnym masażu…- Zmrużył oczy. Posłałam mu kuksańca, on mi oddał. I w taki oto sposób zaczęliśmy się gonić.
Na szczycie schodów złapał mnie i zaczął gilgotać po żebrach. Śmiałam się i wyrywałam jak głupia. Dopiero znaczne chrząknięcie sprowadziło nas na ziemię. Za naszymi plecami stał Krzysiek, Lotman, Pit, Fabian i Dziku. Ten ostatni zdawał się mieć na twarzy wredny, złośliwy, znaczący uśmieszek. Natychmiast odskoczyłam od atakującego.
- Ja tutaj widzę, zabawa na całego!- Uśmiechnął się Paul.
- Olka, ja z chęcią bym się dołączył…- Wyszczerzył zęby Drzyzga. A ja po raz kolejny dzisiejszego dnia spłonęłam.
- Prędzej by cię Zibi Mikasą zabił, niż pozwolił do niej zbliżyć.- Prychnął Dziku.
- Misiek, stul pysk.- Bartman też się uśmiechnął. Tylko Igla stał z poważną mina i łypał swym przenikliwym spojrzeniem to na mnie, to na Bartmana.
- Rafał kazał ci przekazać, że dzisiaj razem pracujecie nad czymś tam w biurze.- Krzysiek rozpogodził się i zmienił szybko temat, za co jestem mu wdzięczna.
- Ok., to ja…
- A co z naszym zakładem? Wiesz, że przegrałaś? Czekamy na masaż.- Mrugnął do mnie Nowakowski. Westchnęłam ciężko, obróciłam się i pomaszerowałam do kolegi z pracy.
Raf przywitał mnie szerokim uśmiechem.
- To co? Gotowa?
- Jak nigdy wcześniej!
I zabraliśmy się do roboty.

*** 

Kilka dni później jeszcze nie wiedziałam, co szykują dla mnie siatkarze. Natomiast w szkole dowiedziałam się całkiem nowych rzeczy.
Weszłam do damskiej łazienki z zamiarem umycia rąk. Jednak gdy już otworzyłam drzwi, rozpoznałam głos Choinki i Matry.
-… sza. Inaczej go nie zdobędę.
- A Alan? Zostawisz go tej… szmacie?- Marta spytała raczej bez wielkiego entuzjazmu.
Zamknęłam cicho drzwi i stanęłam za murkiem, gdzie nie mogły mnie zobaczyć.
- Żartujesz? Al… Al. Jest mój. Ona niech się wypcha tym swoim siatkarzykiem.
- Czekaj, bo ja już nic nie rozumiem.
- Bo masz za mały móżdżek, idiotko!- Po tych słowach zapadła martwa cisza. Kilka chwil później Jolka kontynuowała. – Chodzi o to, że… On jest taki słodki.
- Przystojny.
- I to piękne imię…- Rozmarzyła się Choinka. – Karol…
- Jak król.
- Otóż to! Wreszcie powiedziałaś coś mądrego i sensownego.- Przyznała z uznaniem.
- Dzięki.
- W każdym razie… Alan nie musi wszystkiego wiedzieć.- Powiedziała to z taką obojętnością, że przez chwilę miałam chęć do niej podejść i ją walnąć. Powstrzymały mnie kolejne słowa jej przyjaciółki.
- Nie będzie już kapitanem.
- Nie.
- Czyli już nie jest najlepszy.
- Nie.
- Więc czemu go nie rzucisz?!- Pisnęła Marta.
- I widzisz, tutaj zaczyna się logiczne myślenie. Trzeba wysilić umysł, by to sobie uświadomić. Ale ty raczej nie jesteś w stanie tego pojąć, więc nie będę tracić sił na tłumaczeniu tego tobie.- Prychnęła.
- Chcesz grać na dwa fronty. Wiesz, że to niebezpieczne?
- W moim słowniku nie ma takiego słowa. Ani takiego jak NIEWYKONALNE. Nie będzie niebezpiecznie, dopóki nikt się nie dowie. Więc nie piśniesz ani słówka z tego, co ci tutaj powiedziałam.- Zagroziła swoim zimnym, grobowym tonem głosu.
- Jasne, że nie… Ale…
Nie usłyszałam, o co miała zapytać Marta, bo drzwi do łazienki się otworzyły i weszły jakieś pierwszoklasistki. Nie chcąc, aby Jolka i Marta mnie zauważyły, natychmiast wyszłam na korytarz z triumfalnym uśmiechem na twarzy.
Podczas języka polskiego opowiedziałam wszystko swojemu przyjacielowi.
- I co myślisz?- Szepnęłam, gdy nauczycielka coś sprawdzała w komputerze.
- Że one są jebnięte.
- To było wiadomo od dawna.- Przewróciłam oczami. – Nie sądzisz, że gdybym… Powiedziała Alanowi…
- Chcesz powiedzieć, że wtedy oni się rozstaną, a ty będziesz mogła z czystym sumieniem się z nim umówić.
- No… nie tak od razu…
- Sowa, czy ty nadal nic nie rozumiesz? Czy nie widzisz, że nie warto z nimi trzymać, zwłaszcza po tym…!- Nauczycielka podniosła na nas wzrok, więc natychmiast umilkł. Gdy straciła nami zainteresowanie, podjął dalej.- Zwłaszcza po tym, co się dowiedziałaś.- Dokończył szeptem.
- A nie wpadłeś, że może w ten sposób mu pomogę?
- Raczej sobie!- Prychną dość głośno, na co Pani Nałys natychmiast na nas spojrzała surowo. Znów udałam, że czytam wiersz z książki. Po kilku chwilach kolejny raz szepnęłam do przyjaciela.
- To by było uczciwe.
- Nie bardzo, skoro chcesz nakablować.
- Kuba, to moja szansa… Szansa na…
- Na zdobycie Alana. Wiem. Ale nie pomyślałaś, jak się narazisz Jolce?!
- One nie muszą o tym wiedzieć!- Pisnęłam wkurzona. Najwyraźniej tego było za wiele dla naszej nowej polonistki.
- Sowecka do odpowiedzi!- Krzyknęła.
Wpatrywałam się w nią przez chwilę, jednak ona nie odpuszczała. Czując, że przegrałam, walnęłam czołem o ławkę z zamiarem natychmiastowego stracenia przytomności. Niestety, nie podziałało.
- Aleksandra Sowecka, do tablicy!- Ryknęła nauczycielka. W porównaniu do poprzedniej, ta to jakaś kosa! Wstałam.
- I tak zrobisz, co będziesz chciała…- Usłyszałam ponury szept Sokołowskiego.
Z mina męczennicy powoli szłam omijając ławki i szykując się na śmierć. 



****
Witajcie ;D Obiecuję, że w kolejnych rozdziałach akcja bardziej się rozwinie. 

Przepraszam za błędy!

Dziękuję za te wyświetlenia <3

Do następnego ;**

7 komentarzy:

  1. Cud, miód i orzeszki *.* *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. super :D jestem ciekawa jak rozwiążesz tą sytuacje z Alanem i Choinką ;3 czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde Zbysiu w akcji :D świetny ten rozdział! <3
    Ja nie mogę jak ten Alan mnie irytuje! -.-' Co za kretyn.
    Czekam na następny! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Alan i Choinka...chyba mam na nich uczulenie :D Zbysiu zazdrosny, jak słodko :) Ale Kuba jest mistrz :) jak ja bym chciała takiego przyjaciela ♥

    PS; Zapraszam na 21 :)
    http://wrytmiesiatkowki.blogspot.com/
    Pozdrawiam :*
    Kasia.!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zbych w akcji to jednak Zbych w akcji xD Taki przyjaciel jak Kuba to skarb *-* Kiedy Alana przejedzie tir?
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam serdecznie na Wspomnienie piąte :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń