Zdziwieni
popatrzyliśmy po sobie. Kogo o tej porze niesie? Nikt nie spodziewał się gości.
- Pójdę
otworzyć…- Zaoferował Igła i odszedł do stołu. Czekaliśmy w napięciu. W końcu
Krzysiek się wydarł.- Ola, do ciebie!
- Do mnie?!-
Powiedziałyśmy obie zdziwione.
- Młoda,
rusz tu swój tyłek!- Ryknął. Młoda? Czyli ja. Zaskoczona, wyszłam do ganku. Nie spodziewałam się
tego, co zobaczę. Krzysztof uśmiechnął się do mnie wesoło i wrócił na swoje
miejsce.
Spojrzałam
na postać stojącą przede mną. Był to mężczyzna w średnim wieku. Pod ręką
trzymał jakieś pudełko.
- O co
chodzi?
- Przesyłka
do pani.- Oświadczył wyciągając w moją stronę jakieś papiery i długopis.
- Od kogo?-
Zdezorientowana machnęłam gościowi podpis w wyznaczonym miejscu. Podał mi
pudełko.
- Ja tam nie
wiem.- Wzruszył ramionami.- Wesołych świąt.
- Wesołych.-
Mruknęłam zamykając za nim drzwi. Nie wiedziałam, że kurierzy jeżdżą w wigilię.
Obejrzałam dokładnie pudełko, nigdzie nie ma podpisu. Jedyna kartka na spodzie to informacja z jakiej firmy, oraz data wysłania i dostarczenia.O dziwo czas pomiędzy tymi dwoma datami to kilka miesięcy! Obejrzałam jeszcze raz dokładnie etykietę, nigdzie podpisu. Poddałam się i ustawiłam
rzecz pod ścianą w przedpokoju. Wróciłam do stołu, gdzie nadal wszyscy
rozmawiali.
- W
porządku?- Szepnął do mnie Krzysiek, gdy zajęłam miejsce obok.
- Nie wiem.-
Skrzywiłam się.
Kolejne
pytanie, na które nie mam jeszcze odpowiedzi.
Po kolacji
całą rodziną usiedliśmy przed telewizorem, oglądając Kevina. To tradycją, którą
nawet u nas w Anglii obowiązuje. Nie miałam ochoty otwierać paczki, którą
dostałam. Może tam jest coś, co pomoże mi w rozwiązaniu problemów? A bardziej
prawdopodobne, że jeszcze bardziej skomplikuje sprawę. Tak więc zapomniałam o
niej i teraz oparta o kanapę, śmiałam się z poczynań złodziei w filmie.
***
Do znajomej
Ignaczaków nie pojechałam. Strasznie zaczął mnie brzuch boleć i zostałam w
domu. Poza tym nawet mi się nie chciało. Wolę posiedzieć w domu i obejrzeć TV
niż jechać w odwiedziny do osoby, której nawet nie znam.
Jak na złość
w telewizji nic ciekawego nie było, a w zasadzie wszystko co puszczają już
oglądałam. Ostatecznie więc postawiłam na Supernatural. Miałam całkowitą ciszę
i spokój do samego wieczora. Tuż przed przyjazdem Ignaczaków, wzięłam się za
naukę.
Nie mogłam
jednak się skupić, bo wciąż nie dawała mi ta sprawa spokoju. Wciąż nie
otworzyłam paczki, którą otrzymałam. Od Krzyśka otrzymałam piłkę do siatkówki.
Biedaczek, wciąż żywi nadzieję, że przekonam się do sportu… Ale prezent
przyjęłam.
- Uczysz
się?- Zapukał do mojego pokoju Igła.
Od tamtej
rozmowy z nim w Katowicach, zrozumiałam jedno. Był prawdziwym przyjacielem
mojej mamy. Może faktycznie żywili do siebie jakieś większe uczucia. Czy jednak
na pewno jest moim ojcem? Najchętniej bym go zapytała, ale to kiepski pomysł.
- Właściwie
to nie.- Wyznałam. Krzysztof wszedł do mojego pokoju zamykając za sobą drzwi.
- Coś się
stało?
- Nie wiem.-
Wzruszyłam ramionami. Usiadł obok na moim łóżku.
- Mów, co ci
leży na wątrobie!- Rozkazał z lekkim żartobliwym uśmiechem. Spojrzałam mu w
oczy. Zacząć znów temat? Na pewno nic nie powie. Jak zwykle usprawiedliwi się
tym, że mama zabroniła mu mówić. Tylko, że to jest dla mnie ważne! I nie
rozumiem, dlaczego robią z tego taką tajemnicę!
- Po prostu…
mi smutno.- Westchnęłam zażenowana swoim tchórzostwem.
- Jaki
powód?- Uniósł brwi.
- Nie wiem…
Może dlatego, że nie wykorzystam tego twojego prezentu.- Zbyt łatwo przychodzą
mi kłamstwa, nie fajnie. Chociaż w sumie, to nie kłamstwo, co teraz mówię.
- Oj, wierz
mi mała… Wykorzystasz!- Wyszczerzył się. No jasne! Oczywiście, że musiał mieć
jakiś swój cel, dając mi piłkę. Dlaczego na to nie wpadłam?- Na przykład do
ćwiczenia zagrywki!
- Nie da się
tego opóźnić?- Skrzywiłam się, przypominając sobie ostatni zakład z Tuchackiem.
- Nie tym
razem.- Poklepał mnie po plecach.
- Igła,
gdzie położyłeś tę przesyłkę, co dostałam?- Zerknęłam na niego.
- W garażu
nadal jest.- Oświadczył i wstał.- Idziesz zagrać z nami w chińczyka?
- Co?-
Zdziwiona patrzyłam na niego tępo.
- Chińczyk?
Gra? Planszowa?- Dawał mi wskazówki myśląc, że nie ma pojęcia na czym polega
gra.
- Grasz w
planszówki?- Uśmiechnęła się.
- A co? Wchodzisz
w to?- Odpowiedział równie szerokim uśmiechem.
- Nie
wygrasz ze mną!- Ostrzegłam.
- Pff! To ja
jestem mistrzem!
- Już
niedługo.
- Tak?
- Tak.
- Czekam w
salonie. Za dziesięć minut.- Pokazał na mnie palcem wskazującym. Już miał
wychodzić, ale go zatrzymałam.
- Igła?
- Oj, nie,
nie! Stoczysz ze mną pojedynek, nie wymigasz się!
- Co? Nie o
to chodzi! I tak cię ogram… Chodziło mi o to, że… Dzięki.
- Za co?-
Zdziwiony patrzył na mnie swoimi wielkimi oczami.
- Za
wszystko… I przede wszystkim za to na spotkaniu w klubie i tej rozmowie z tym
prezesem…
-
Potrzebowałaś pomocy.- Przerwał mi.- A od czego jest wujek Krzysztof Wspaniały
Igła?
- Po prostu
dzięki. Chyba nawet nie zdążyłam tego zrobić…
- Spoko.
***
- Wygrałam!
Wygrałam! Wyyygraaaałaaaam!- Krzyczała rozradowana Dominika. W przeciwieństwie
do jej brata, który pozwolił jej wygrać. Jak dla mnie, zachował się bardzo po
męsku. – Chcie naglode!
-
Oczywiście. Alu Lu do łóżeczka, spać!- Uśmiechnął się Igła.
- Ja Ce
naglode!- Zrobiła zbolałą minkę.
- Jutro,
dobrze?- Wzięła ją na ręce Iwona.- Chodź, Sebastian.
Poszła uśpić
dzieci. Wtedy Krzysiek spojrzał mi prosto w oczy.
- Wyzywam
cię na pojedynek, Aleksandro Soweccka.
- Przyjmuję
wyzwanie, Krzysztofie Ignaczaku.
- Wiedz, że
wygram.- Uśmiechnął się słodko.- Jestem mistrzem w tym domu.
- Zobaczymy,
staruszku.- Chwyciłam swój pionek i postawiłam na kwadracie z napisem START.
*PÓŁ GODZINY
PÓŹNIEJ*
-
Oszukiwałaś.
- Niby jak,
Krzysiu?- Zachichotałam pod nosem. A to dopiero widok! Igła nie może pogodzić
się z tym, że ze mną przegrał. Ostatecznie.
- Nie wiem.
Ale to jest NIE MOŻLIWE! – Powiedział zdenerwowany.
-
Potrzebujesz czasu, żeby się pogodzić z porażką? Dam ci minutkę…- Włożyłam
planszę do pudełka i zamknęłam je. Następnie wstałam dumna z siebie.
- To jeszcze
nie koniec, młoda damo!- Zagroził.
- Tak, tak,
Krzysiu…- Kierowałam się właśnie w stronę drzwi. Wpadłam na jego żonę.- O,
Iwona! Spóźniłaś się.
- Coś
przegapiłam?- Spytała zerkając to na mnie, to na swojego wściekłego męża. Tak,
Igła zdecydowanie jest wkurwiony. I pomyśleć, że to dzięki mnie!
- Droga
Iwona, w tym miejscu mam zaszczyt uświadomić cię, iż przegapiłaś walkę
wieczoru! To była totalna rywalizacja pomiędzy mną, a twoim jakże świetnie
grającym mężem. Przechodząc do sedna mego przemówienia ogłaszam, że w tym domu należy
powitać nowego mistrza. Mnie!- Uśmiechnęłam się do Igły, który właśnie palcem
wskazującym i środkowym pokazywał to swoje oczy, to mnie. Przy tym ma poważną,
godną prezesa minę. Uciekłam więc jak najszybciej.
Teraz trzeba
będzie wyjątkowo uważać. Igła na pewno się zemści.
I to z
podwójną, ba!, z poczwórną siłą.
***
Jest
Sylwester. Ignaczakowie wybierają się na jakąś imprezę u znajomych. Oczywiście,
kto ma się zająć ich dziećmi? Ola. Kto ma ich nieńczyć przez całą noc, Az do
samego rana? Ola. Nie żebym miała coś do dzieci Ignaczaków… Czasem nawet
potrafią być słodkie i miłe. Ale, jak sobie pomyślę o tych pieluchach, karmieniu,
przebieraniu, bawieniu, usypianiu… Oj, niedobrze mi. Siłą woli powstrzymuję
właśnie odruch wymiotny.
- Na pewno
dasz sobie radę?- Po raz piąty w ciągu dwóch godziny Iwona zadaje mi to samo
pytanie.
- Jasn! Mam
już doświadczenie, nie?- Zażartowałam. Jednak w ogóle mi nie było do śmiechu.
Mogłam kulturalnie wbić na jakieś party. Zabrałoby się Kubę, albo Alana… Nie,
ten woli towarzystwo swojej dziewczyny. Ach, no tak. A Kuba nadal jest u
rodziny i wraca drugiego stycznia. Super po prostu!
- Gdyby coś
się działo, dzwoń na moją lub Krzyśka komórkę.- Poleciał, wiążąc apaszkę.
- Nie ma
sprawy, dam sobie radę.- Uśmiechnęłam się. Kobieta przede mną wygląda
zjawiskowo. W ogóle nie na jej wiek! Jej sukienka pasowała do garniaka Igły.
Nic dziwnego, że ona i Igła są tak szczęśliwym małżeństwem. Nawet w kwestii
ubioru potrafią się idealnie dopasować. Poza tym są piękną parą! Ciekawe, jak
by wyglądała u jego boku moja mama… Nie! Nie wolno mi tak myśleć.
Jednak musze
się dowiedzieć, co się wydarzyło, tutaj w Rzeszowie te 19 lat temu.
Gdy wyszli,
od razu do moich nóg przyczepiła się Dominika i Sebastian.
- To co
robimy?- Spytałam, mając nadzieję, że mi powiedzą.
-
Fiiiilmmm!- Wrzasnął chłopiec i pobiegł do telewizora. Poszłam za nim i
usiadłam na kanapie. Miałam właśnie rozdzielać dzieci, które kłóciły się o
pilota, gdy usłyszałam dźwięk Skype z mojego telefonu. Od razu odebrałam
domyślając się, kto to jest. – Część, dziewczyny!
- Olka,
spóźnione życzenia świąteczne!- Krzyknęła ruda przyjaciółka.
- I wesołego
nowego roku!- Dodała druga.- Idziesz na jakąś imprezę?
- A
wyglądam?- Poirytowana chwyciłam za rękę Sebastiana, który własnie przede mną
przelatywał.
- Jak to? A
gdzie ten przystojny, uroczy gej? No, a Alan?!- Zdziwiona Natalia, posłała mi
swoje spojrzenie. Dość przerażające.
- Jeden u
rodziny, a drugi… Drugi pewnie ze swoją Choinką świąteczną.- Zachichotały na
moje słowa. Usadziłam dzieciaki po moich bokach.- Poznajcie Domi i Sebe. To
Natka i Karo.
- Jakie
urocze!!!- Pisnęła blondynka.
- Opiekuję
się nimi w tę noc. Prawda, że uroczy selwester?- Zakpiłam.
- Nie mów
tak! Oni są prze słodcy! – Zagruchała ponownie Karolina.
-To się z
nią zamień, mądralo.- Burknęła druga i poslała mi współczujące spojrzenie.- Co będziecie
robić?
- Oglądać
film!- Pisnęła dziewczynka.
- A jaki?
- Wojenny!
- O, nie mój
drogi!- Ostrzegłam chłopca.- Oglądamy bajkę.
- Ale…
-
Powiedziałam.- Byłam nie ugięta. Nie mam zamiaru uspokajać zanoszącej się Dominiki,
bo zobaczyła jak ludzie się zabijają. – Idźcie coś wybrać.
- Jesteś
okropna! Nie masz serca.- Oburzyła się przyjaciółka z blond włosami.
- Uwierz,
wiem co robię. A wy gdzie spędzacie tę noc?- Szybko zmieniłam temat.
- Jest impreza
u Kevina. – Uśmiechnęła się szeroko Natka.
- Czyżby
kolejny obiekt westchnień?- Zaśmiałam się.
- Nie! To
tylko kolega.- mrugnęła znacząco.
- Dobra,
dobra. Ja tam swoje wiem.
- Olaaaaa!-
Płaczliwy ton dziewczynki zaalarmował mnie.
- Musze
kończyć.- Posmutniałyśmy wszystkie. – Bawcie się dobrze!
- Ty też.-
Zachichotały i się rozłączyły zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć.
- Ola!
- No idę
przecież!- Westchnęłam z rezygnacją. Włączyłam im króla lwa i udałam się do
kuchni.
Wyciągnęłam
popcorn, wsadziłam do mikrofalówki i wstawiłam mleko. Jednocześnie
zastanawiałam się, kiedy zdążę w końcu otworzyć tę anonimowa paczkę. Chyba
poczekam na Kubę. Nie wiem, co w niej jest. A może powinnam ją teraz otworzyć?
Nie.
Mikrofalówka
głośno zapikała, więc wyciągnęłam woreczki i wysypałam ich zawartość do dwóch
miseczek. Zaniosłam dzieciom. Wróciłam do kuchni i nasypałam do trzech kubków
kakao. Wyłączyłam gotujące się mleko i wtedy ktoś zadzwonił do drzwi. Kogo niesie?
Otworzyłam
drzwi.
- Co tu
robisz?- Zaskoczona kogo zobaczyłam, o mało się nie przewróciłam.
- Jak to co?
Stoję.- Odparł z wielkim bananem na twarzy. We włosach ma płatki śniegu.- mogę
wejść?
- Czemu nie
jesteś z rodziną? Albo na jakiejś imprezie?- Otworzyłam szerzej drzwi i
wpuściłam gościa.
-
Przyjechałam do Igły na chwilę…
- Nie ma go.
Poszli do znajomych.- Oznajmiłam zamykając drzwi na klucz.- A o co chodzi?
- Nic, tak
tylko… Zaraz. A co ty robisz o tej porze w domu?- Zaskoczony przerwał
zdejmowanie czarnego, męskiego płaszcza. Nie powiem, wygląda w nim i tym szarym
szaliku tak… przystojnie.
- Zgadnij.-
Uśmiechnęłam się sztucznie. Na podkreślenie moich słów z salonu usłyszeliśmy śmiechy.
- To może ja
przeszkadzam?- Jego tajemnicza mina nie wróżyła nic dobrego…
- Wchodź,
no. Mnie to już i tak wszystko jedno!- Machnęłam lekceważąco rękę. Poszłam do
kuchni, a on udał się za mną. Oparł się o blat i przypatrywał, jak nalewam do
kubków mleko. – Zostaniesz na kakao?
- Czy ja
wiem…- droczy się ze mną. Ewidentnie. – W sumie wolę się ponudzić z tobą, niż
na imprezie. A dawno się nie widzieliśmy…
- Bardzo!-
Zakpiłam, nalewając mu do szklanki zawartość garnka. Swoją drogą idealnie
starczyło dla niego. Zaniosłam dzieciom kubki, postawiłam na stole. Gdy
wróciłam, Zbyszek siedział sobie jak gdyby nigdy nic przy stole i otwierał
wino.
Chwila.
Wino?
- Co ty
robisz?
- Otwieram
butelkę czerwonego wina. Dobre, wytrawne.- Uśmiechnął się znad korkociągu.
Korkociągu Ignaczaków. Skąd wiedział, gdzie go szukać? Lepiej nie wnikać.
- Ale po co
wino?
- Mam tez
szampany. Dwa dla nas i dwa dla dzieci.
-
Zaplanowałeś to!- Krzyknęłam, gdy sobie to uświadomiłam. Zrobił minę niewiniątka.
- Nie, no co
ty! Tak przy okazji wziąłem.
- Nie kręć,
Bartman!
- Z tobą?
Mógłbym kręcić zawsze.- Mrugnął do nie zalotnie. Halo! Czy on próbuje ze mną
flirtować?!
- Oj przestań,
Zbysiu.- Uśmiechnęłam się kpiarsko. Chłopak nawet się nie zmieszał.
- Daj
kieliszki, słońce!
- Nie
powinnam pić, kiedy pod opieką mam dzieci. Do tego nie moje!
- Ola,
przecież one są tak jakby nasze. – Zrobiłam face plama. O co mu chodzi?
- Co ty
pierdo… Mówisz?- Poprawiłam się. Tak, zdecydowanie musze przestać kląć.
- Mecz
Alana? Starsza pani?- Podpowiadał. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie.
Faktycznie, to był mecz Alana. Fajnie wyglądał w tamtym stroju, opinającym jego
mięśnie…
- To dasz te
kieliszki?- Wyrwał mnie z zamyśleń.
- Raz, ta
kobieta nie miała pojęcia o czym mówi. A dwa, co jeśli się coś stanie?
- Przecież
się nie opijemy! Przynajmniej dopóki Seba i Dominika nie zasną.- Odparł
spokojnie.- Mam twardą głowę.
- Ale…
- Obiecuję,
że nic się nie stanie.- Uśmiechnął się uspokajająco. Patrzyłam przez dłuższą
chwilę w jego oczy. Walczyłam z sobą samą. W końcu się skusiłam i podałam mu
dwa kieliszki.
- Jeśli
cokolwiek się wydarzy…
- Biorę za
to pełną odpowiedzialność.- Przyrzekł niemal salutując przede mną. Kiwnęłam
głową.
****
Cześć wszystkim! Od razu przepraszam, jeśli są jakieś błędy. Pisałam na szybko i nie mam czasu nawet sprawdzić. Ale obiecałam, że dziś się pojawi, więc dodają :)
Mam nadzieję, że nim Was nie zawiodłam, bo siebie tak. Nie wyszedł mi tak, jak powinien.
Dzięki za wyświetlenia, pozdrawiam ;**
PS. Wiem, że za dużo wymagam, ale proszę o komentarze... One na serio mnie motywują, a u mnie coraz mniej weny do pisania. Szczerze mówiąc to nawet nie chce mi się pisać. To jakiś okropny kryzys ;/
Jaką ja mam nadzieję że Olka sobie odpuści Alana i zacznie interesować się Zbyszkiem :) Proszę niech wena Cię nie opuszcza ale przybędzie jak grom z jasnego nieba i pozostanie z tobą na zawsze! Amen!!! Pozdrawiam Zuzz :*
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
Usuńhuhuhu co tam się wydarzy kiedy dzieci zasną? ^^ i dlaczego Olka nie chce otworzyć tej paczki, ja to bym chyba z ciekawości umarła.. :D czekam z niecierpliwością na nn. ;*
OdpowiedzUsuńP S Mam nadzieję, że przezwyciężysz kryzys i odzyskasz chęci i dużo, dużo weny. ;3 jestem z tobą do końca, pamiętaj :* pozdrawiam M.Black ;3
Dziękuję, że jesteś i mam nadzieję, że naprawdę zostaniesz do końca <3
UsuńDopiero zaczełam czytać i powiem tak zostaje do końca :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zainteresował Cię mój blog :)
UsuńDziękuję <3
Dopiero zaczełam czytać i powiem tak zostaje do końca :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszą część sylwestra Oli i Zbyszka, Czy rzeczywiście Zbyszek ma AZ tak bardzo twardą głowe.
OdpowiedzUsuńZycze weny i czekam na kolejny
Dziękuję <3
UsuńChcesz żebym zeszła z ciekawości ;-; Co jest w tej paczce? Co się stanie jak dzieciaki usną If you know what I mean*wzrok tego gościa z mema* Mam nadzieję, że nie zawiesisz bloga, nie zrobisz mi tego prawda? Ja jak nie mam weny to zawsze jeżdżę rowerem/biegam albo po prostu spaceruję i zaraz jak wrócę do domu siadam
OdpowiedzUsuńna komputer i pomysły same przychodzą do głowy xD
Życzę duuuuużooo weny :*
Pozdrawiaaam <3
Dziękuję za słowa otuchy <3 Nie no, będę walczyć... Też zależy mi na tym, aby dokończyć to opowiadanie :) Ale wena ucieka w jednej sekundzie.. masakra.
UsuńPozdrawiam ;**
W 1 dzien przeczytalam cala historie i nie chce byc nie mila ale mozna powiedziec ze przez wszystkie rozdzialy nic sie nie ruszylo i nie wyjasnilo. Jak tak dalej pojdzie to historia bedzie miala z 200 rozdziałów w momencie jak cos sie zdarzy. To oczywiscie twoj blog i tylko moja uwaga :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki za uwagę ;) Pozdrawiam ;*
Usuń:*
OdpowiedzUsuńNie moge się doczekać na kolejny post. Kiedy się coś nowego pojawi?
OdpowiedzUsuńPostaram się coś napisać przez najbliższe dni. Na razie dopadł mnie brak weny ;c
UsuńAle mam nadzieję, że zostaniesz do końca :)
Świetne opowiadanie. Czekam na następny rozdział z niecierpliwością. Pisz jak najwięcej, bo masz ciekawe pomysły. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że moje opowiadanie Ci się podoba :)
UsuńDziękuję za miłe słowa <3