piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział IX



Obudziłam się zanim zadzwonił budzik. W sumie nie wiem dlaczego. Ogólnie niespokojnie spałam. Dziś już na szczęście piątek, a potem weekend. Będę musiała jakoś odreagować ten tydzień i mam nadzieję na ciszę i spokój. Żadnych imprez, żadnego hałasu. Tylko ja, 1D, Tumblr, Supernatural i szkicownik. Będę musiała nadrobić serial, bo mam niezłe zaległości.
Ubrałam się w dżinsy i bluzkę z czarnymi wąsami na plecach. Udałam się do kuchni, gdzie jeszcze nikogo nie było. Zerknęłam na zegarek.
- O cholera- szepnęłam.
- Ranny z ciebie ptaszek- zachichotał Ignaczak, wchodząc za mną. 
- Dzień dobry, tak w ogóle- przypomniałam o manierach.- Taaa, ja zawsze wstaję o piątej.
- Piątej po południu- raczej stwierdził niż zapytał.
- Aż tak źle mnie oceniasz?- podparłam się pod boki. Przeszła mi już całkowicie złość na niego. Mam nadzieję, że nie doprowadzi do kolejnej.
- Co zjesz na śniadanie?- uśmiechnął się ignorując moje pytanie.
- Płatki z mlekiem- oświadczyłam uroczyście i usiadłam do stołu.
- Jakieś specjalne życzenia? – wyjął dwie miski i nasypał płatków. Potem nalał do garnka mleko i postawił na kuchenkę.
- Niegotowane ale ciepłe mleko, najpierw nalane, potem nasypane płatki.
Zrobił jak poprosiłam i postawił przede mną talerz zupy mlecznej. Usiadł po drugiej stronie i zaczął jeść. Wzięłam z niego przykład. Po chwili odczułam jego wzrok na swoim.
- Co?- wymamrotałam zdezorientowana.
- Nic- wzruszył ramionami, ale nadal się gapił.
- Igła, przestań! Nie mogę się skupić na jedzeniu- wymamrotałam zarumieniona.- Po prostu powiedz, o co chodzi.- Nie wiem ile się do tego zbierał ale oblizał usta i odstawił łyżkę.- Jesteś podobna do matki.
- No wiesz, jak rodzice postanawiają mieć dzieci, to…
- Dobra, dobra….
- … dzieci są podobne do rodziców. Raczej. Chyba tak. Nie uważasz?- podniosłam jedną brew, a on zrobił duże oczy i się wyszczerzył.
- Musisz mnie tego nauczyć!- klasną w ręce zachwycony.
- Czego? Biologii? Przecież takie rzeczy to każdy wie!- zdziwiona przestałam jeść.
- Nieeee… tej sztuczki z brwią- poruszył swoimi brwiami.- Zawsze próbowałem się tego nauczyć. Ale nigdy mi nie wychodziło…
Kolejny raz podniosłam łuk brwiowy, tym razem lewy. I w sumie tak się z nim bawiłam przez resztę czasu zapominając o mleku, które wystygło.
- Dlaczego zacząłeś mówić o mojej mamie?- uspokoiłam się w końcu. Spojrzał na mnie poważnie, jednak w kącikach oczy się iskrzyły.
- Dawno jej nie widziałem, a ostatni raz rozmawialiśmy zaraz po twoim przyjeździe. Zastanawiam się, co u niej. Dzwoniła do ciebie?
- Kilka razy- przyznałam. A po chwili z moich ust wypłynęły słowa, których praktycznie nikomu nie mówiłam.- Nie rozumiem, dlaczego mi to zrobiła? Przysłała mnie do Polski. Samą. Do tego do mekki siatkówki. Nie wyjaśniła, po prostu chciała się mnie pozbyć…
- Nie mów tak- przerwał mi ostro, potem jego głos zmiękł. – Mnie też nic nie powiedziała.
- Nic nie wyjaśniła?
- Nie- pokręcił głową.- Poprosiła tylko, abym cię przyjął na ten rok. Oczywiście się zgodziłem. Zawsze chciałem cię poznać.
- Skąd wy się znacie?- nieświadomie podniosłam jedną brew, a on się na to uśmiechnął.
- Jedna klasa, jedna szkoła…- zadzwonił telefon. I w tym momencie przerwał.- Przepraszam, muszę odebrać- westchnął zerkając na ekran i wstając. – Słucham?
Wyszedł na korytarz. Ciekawe, co chciał jeszcze powiedzieć? To, że się przyjaźnili w dzieciństwie, nadal nie wyjaśnia tego, że trafiłam pod jego dach. Nie rozumiem działania mamy. A tata mi nie pomaga! Również trzyma język za zębami. Z czego tu robić taką wielką aferę? Gdyby mi wyjaśnili, pewnie inaczej bym do tego podeszła.
- Dobra! Czas się zbierać!- klasnął w ręce wracający Igła, sprowadzając mnie na ziemię.
- A co z Iwoną i dzieciakami?- oderwałam wzrok od upatrzonej nierówności na ścianie.
- Dziś mają wolne.
Więcej nie pytałam. Po prostu zabrałam torbę i wyszłam z nim z domu. Podwiózł mnie pod szkołę około 7.50. Nie spytał o trening, więc chyba wie, że nie idę. Na schodach czekał na mnie Kuba. Zerwał się, gdy tylko mnie zobaczył. Podbiegł i przytulił okręcając wokół własnej osi.
- Jak miło- zaśmiałam się głośno.
- Miło cię widzieć- odstawił mnie na ziemię. Skierowaliśmy się w stronę wejścia do liceum.- Jak matma?
- Lepszego pytania nie miałeś w zanadrzu? – skrzywiłam się.
- Uznałem, że najlepiej zacząć od najtrudniejszych i najnieprzyjemniejszych.
- To ci się udało- stwierdziłam przechodząc przez próg. Na powitanie przed moimi oczami pojawiła się laska Alana i jej świta. Przeszły obok nas piorunując wzrokiem.- Czy one uważają się za królowe?- szepnęłam do kolegi, gdy oddaliły się.
- To ty nie wiesz? To przecież miss.
Stanęliśmy przed klasą matematyczną. Z niepokojem spojrzałam na otwarte drzwi i nauczyciela czekającego za biurkiem na uczniów.
- Szykujmy się na śmierć- wysapałam i wkroczyłam do” krainy mrocznych cieni. „

*** 

Kolejne pięć lekcji minęło szybciej niż się spodziewałam. Chyba weekend równie mocno pragnie mojego towarzystwa, jak ja jego. Wychodząc z Kubą na parking rozmawialiśmy o rąbniętej babce od polaka, która gada jakby była z innej planety. Święty jest ten, kto ją choć raz zrozumie!
Byłam bardziej niż świadoma obecności Alana po drogiej stronie. Kuba łaskawie się zatrzymał i zaczął do mnie mówić. A ja go już nawet nie słuchałam, tylko uśmiechałam i zerkałam na stojącą z tyłu postać.
- … wiem, że mnie nie słuchasz, ale właśnie w tym momencie zbliżają się do nas ludzie, którzy na pewno idą w naszym kierunku… Olka, oni chyba do ciebie…
Odwróciłam głowę i z zaskoczenia, a może przerażenia aż krzyknęłam. Szli, a tłum powoli się odsuwał, co nie oznacza, że dziewczyny nie zaczęły piszczeć. Kiedy trzech facetów się zbliżyło, wreszcie sobie przypomniałam.
- Nie…- szepnęłam z przerażeniem w oczach.
- Wiem, że nie wierzyłaś. Ale oto jesteśmy- wyszczerzył białe zęby Zbyszek.
- Nie…- pokręciłam głową tym razem niedowierzając.
- Taaaakk- mrugnął do mnie kolejny brunet, o ile zapamiętałam to Grzegorz.
- Porywamy cię na nasz trening- dopowiedział Piotrek Nowakowski.
- Ale ja mam tyle nauki- jęknęłam. Po co tu przyszli, płakałam w duchu. Dlaczego nie zostawią mnie w spokoju?!
- O wiele więcej nauczysz się na hali. Gwarantuję ci to- zapewnił Bartman, uśmiechając się do mnie. W tym momencie zapomniałam całkowicie o istnieniu Kuby. Ale nadal czułam obecność Alana. A nawet wiedziałam, że się patrzy. Na pewno. Zerknęłam za siebie i jak się okazało, nie myliłam się.
- Ja naprawdę mam dużo nauki- przyznałam. Chciałam się ich pozbyć, zanim całkowicie zepsują mi weekend, który tak pięknie się zapowiadał…
- Skoro ona nie chce iść…- nagle z tłumu wyskoczyła Jolka i stanęła przede mną wpatrując się w chłopaków. Nie trzeba było stać blisko, aby zauważyć, że większość swych słów koncentruje na Bartmanie. - … to ja chętnie ją zastąpię.- Puściła do niego oczko. Normalnie, to większość facetów od razu by się zgodziła i bez wahania zastąpiła mnie- zwykłą, prostą dziewczynę, na tę- piękną, szczupłą, wysoką.
Ale nie spodziewałam się tego, co właśnie Zibi powie.
- Niestety. Trening jest zamknięty dla osób trzecich.
- A ona?- zdziwiła się Jolka i lekko odsunęła. Teraz widziałam, że siatkarze patrzą na mnie wyczekująco i posyłają błagalne spojrzenia. Ale tak naprawdę byłam ciekawa rozwoju tej sytuacji. – Przecież nie należy do zespołu!- prychnęła odrzucając do tyłu długie, falujące włosy.
- Jest nam potrzebna- wtrącił swoje Piotr.
- Do czego? Podaje wam piłki?- prychnęła ze śmiechem, co i tak w jej wykonaniu nie wyszło jak rżenie konie (gdy ja to zrobię), ale całkiem idealnie. Zauważyłam również, że nie obdarzyła mnie ani jednym spojrzeniem, uważając z pewnością to za poniżej jej poziomu.
- Co złego jest w podawaniu piłek?- zmarszczył nos ten wyższy do Bartmana, Grzesiu.
- Później ci wytłumaczę głąbie…- jęknął Nowakowski przewracając oczami.
Ale Jolka zdawała się tego nawet nie zauważyła. Nadal wyczekiwała odpowiedzi na pytanie.
- Motywuje nas- odparł Zbyszek posyłając mi wielki (moim zdaniem uroczy) uśmiech, przy tym mrugnął. Mina dziewczyny – bezcenna. Jakby była na skraju płaczu, histerii i wrzasku w jednym. – To co? Idziesz z nami, Ola?
Stałam tam jak słup soli i się na nich gapiłam. Od jednej twarzy, do drugiej. Iść, czy nie iść? Oto jest pytanie!
- No, chodź… Nie daj się prosić! Wszyscy chcą znów się z tobą spotkać- zachęcił Grzegorz… Kosok! Kosa! Wreszcie sobie przypomniałam.
Nadal czułam no sobie spojrzenia ciekawskich uczniów I … Alana. Uśmiechnęłam się szeroko i udając zrezygnowaną, powiedziałam:
- Niech będzie… Ale! Mam warunek.
- Słuchamy?- widać, że byli gotowi na wszystko.
- Zabierzemy ze sobą Kubę- chwyciłam chłopaka za rękaw i pociągnęłam w naszą stronę.Biedak o mało się nie przewrócił. Chyba nie był przygotowany na to szarpnięcie zbyt pochłonięty wpatrywaniem, a raczej wlepianie gał w siatkarzy.
- Nie jestem pewien czy się zmieści w aucie…- zmarszczył brwi Zbyszek i przebiegł po chłopaku wzrokiem.
- Chcesz mi powiedzieć, że samochód nie ma pięciu siedzeń?
- Nie, ale…
- W takim razie Kuba jedzie z nami!- zarządziłam i nie czekając na ich reakcję poszłam w stronę zaparkowanych samochodów.
Siatkarze ucieszyli się tak, jakby dostali wymarzonego zwierzaka pod choinkę. Mówili jeden przez drugiego. W końcu obrócili się i pomału szliśmy w kierunku ich samochodu. Tłum schodził nam z drogi, wiele osób patrzyło na mnie z zazdrością. Przez chwilę czułam się jak gwiazda Hollywood. Nie obyło się bez autografów i zdjęć. Normalnie jak w alei gwiazd! Najbardziej skupiłam się na uwadze Alana Morczewskiego. Jolka gadała coś do niego, mocno gestykulując. Zapewne żaliła się, jak można było wziąć mnie, zamiast jej. Czułam JEGO wzrok na mnie. Jeszcze szerzej się uśmiechnęłam, więc mogło to wyglądać tak, że jestem cholernie zadowolona z udania się na trening siatkówki.  Kuba szedł tak podjarany…
- Uważaj, bo się zapalisz- szepnęłam do niego. Nawet nie odpowiedział.
A ja sobie coś uświadomiłam. Czyżby Alan był zazdrosny? A może ciekawy? W każdym bądź razie, od dłuższego czasu udało mi się zwrócić jego uwagę na sobie. I kto by pomyślał, że to wszystko dzięki tym wielkim ludziom?
Stanęliśmy przy samochodzie. Wtedy się odezwałam. I sama siebie zaskoczyłam, gdy zawiesiłam się na szyi Piotra.
- Tak bardzo wam dziękuję, że jednak przyjechaliście po mnie!- serio byłam szczęśliwa. Ale nie z tego powodu, co oni myśleli.- Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
- Hej! A nas to nie przytulisz?- zrobił smutną minkę Grzesiu.
- No, was też…- marudziłam i lekko ich przytuliłam.
- Widzicie, ona mnie bardziej lubi- pokazał im język Piotrek.
- Śnisz królewiczu- szturchnął go Kosok.
- To co? Jedziemy. Możecie mnie odwieźć do domu.- Zdezorientowani popatrzyli po sobie.
- Jedziemy na trening- wyjaśnił Zbyszek. – A wy z nami. Chociaż nie wiem, jak wy się chcecie tam zmieścić- nieświadomie wskazał ruchem ręki samochód. Zainteresowana podeszłam do okna i spojrzałam. Za kierownicą siedział nie kto inny jak Igła. Pomachał mi z wielkim szczerzem na ustach. Wyprostowałam się i wtedy zrozumiałam, że to samochód Ignaczaków i faktycznie braknie jednego siedzenia.
 - Po prostu pójdę na nogach do domu- wzruszyłam ramionami.
- Nie ma mowy!- zaprotestował Piotrek i wyrósł przede mną. – Jedziesz z nami. Obiecałaś!
- Ale ja nic nie obiecywałam!- oburzyłam się.- Powiedziałam „może”. A to nie to samo, co „na pewno”.
- Proszę… jedź z nami.- Mieli takie błagające oczy, że miałam wrażenie, gdybym odmówiła pewnie utonęłyby w rozpaczy. Nie lubię ranić ludzi.
- Cholera jasna, Olka!- syknął Kuba.- Jedziemy i koniec!- no tak, dla niego to byłaby najlepsza rzecz pod słońcem.
- O! Zabierzcie Kubę. A ja pojadę do domu autobusem…
- Nie.
- Ale dla mnie braknie miejsca!- zaprotestowałam.
- Jakoś się zmieścimy- mruknął Zbyszek.
- Ja mogę siedzieć nawet w bagażniku- zaoferował Kuba. Siatkarze zachichotali.
- Po prostu siądziesz na kogoś kolanach- oznajmił Grzesiu.- Zapraszam na swoje.
- Nie, ona wolałaby na moich- objął mnie ramieniem Zbyszek z wielkim uśmiechem.
- Wiecie co, a może pozwolicie jej samej zdecydować? Z pewnością wolałaby przystojnego i wysokiego blondyna.
- Jak ty?- uniósł brwi Grześ.
- A widzisz tu jeszcze jakiegoś blondyna?- przeczesał dumnie włosy palcami. Wywinęłam się niezdarnie spod ciężkiego ramienia Bartmana i stanęłam obok Kuby.
- Skoro już mam jechać… To po prostu siądę na kolanach Kuby.- na potwierdzenie swoich słów, położyłam mu dłoń na ramieniu. Chłopak spojrzał na mnie, jakbym była niezdrowa umysłowo. O co mu chodzi? Jego znam najdłużej, a siedzieć na kolanach chłopaka, którego nie interesuje mój tyłek, a na kolanach siatkarza lecącego na mój tyłek, to duża różnica. Siatkarze byli zdziwieni.
Ale zrobiliśmy, jak chciałam. Obok kierowcy usadowił się Zbyszek i nadal próbował mnie przekonać, że z przodu miałabym więcej miejsca. Byłam nie ugięta. Kuba siadł z brzegu, a ja na jego kolanach.
- Witaj Olu i Kubo- Krzysiek posłał mi uśmiech do lusterka wstecznego.
- Nie raczyłeś mnie poinformować, że zamierzasz wrócić po mnie z przyjaciółmi?- uniosłam brew.
- Myślałem, że się ucieszysz. A z tego co widziałem, bardzo się cieszyłaś- wyszczerzył się. Nie skomentowałam. Trochę naburmuszona siedziałam oparta o swojego nowego przyjaciela i rozmyślałam, po co w ogóle się zgodziłam.
No tak. Aby w końcu Alan na mnie spojrzał. I się udało. Więc trzeba tylko przetrwać ich trening i spokojnie wrócić do swojego nowego pokoju. Oby ta wyprawa na halę sportową nie okazała się mym największym błędem i nie popsuje mojego weekendu, który miał się pięknie rozpocząć. 



- Oooolllaaaa!- ten krzyk przywitał mnie przed wejściem na halę sportową. Kapitan drużyny, ale nie pamiętam imienia, podbiegł do mnie i przytulił. Nie powiem, przeraził mnie ten gest. – Wiedziałem, że przyjdziesz!
- Trener chce cię poznać- uśmiechnął się zza pleców kolegi Fabian. Chyba Fabian. – A kto to?
- Kuba. Mój przyjaciel. Bardzo chciał was poznać- uśmiechnęłam się.
 Potem weszliśmy do sali, gdzie większość osób już się rozgrzewało. Gdy mnie zobaczyli, natychmiast przestali, wstali i podbiegli do mnie.
- Wykonaliście swoją misję- stwierdził z niedowierzaniem Michał Kubiak.
- A wątpiłeś?- prychnął Zibi.
- Myślałem, że jesteś twardsza- przejechał po mnie wzrokiem i w końcu się uśmiechnął.- Ale cieszę się, że jednak jesteś!
- Słuchajcie… Ja mam dużo nauki…
- Daj spokój. Weekend jest!- szturchnął mnie w ramię Igła. I na tym najprawdopodobniej miało się skończyć. Kuba był we własnym świecie. Dostał od każdego siatkarza autograf i nawet zrobili sobie selfie! Aż w końcu przyszedł trener.
- Spóźnił się trener!- wrzasnął oskarżycielskim głosem Paul Lotman.
- A ja widzę, że zamiast rozgrzewki tutaj jakieś obrady podekscytowanych- zmarszczył nos.
- No bo trenerze… Nie uwierzy trener!- podbiegł drobnym kroczkiem do niego Krzysztof i chwycił pod ramię prowadząc w moją stronę.- Ola postanowiła nas znów odwiedzić!
- Zmuszono mnie- burknęłam.
- Ach, to ta młoda dama…- spojrzał na mnie z uśmiechem.- Ta dziewczyna, co rozprasza mi moją drużynę!
- Ja nie…- zarumieniona ukryłam twarz we włosach opadających mi na policzek. Teraz oczywiście wszystko będzie na mnie! Zamorduję ich.
- Ona nas motywuje- wyszczerzył się Nowakowski wypinając dumnie pierś.
- Hej! To był mój tekst!- oburzył się Zbyszek i szturchnął go w ramię.
- No dobra, dobra… A co robi tutaj ten chłopak?
- Przybłęda się dołączyła…
- To mój przyjaciel!- przerwałam w pół słowa Kosokowi. – Bardzo chciał was poznać…
- Miło mi. Kuba jestem- wyciągnął rękę w stronę trenera, który ją uścisnął. – Mogę prosić o autograf i zdjęcie??
Trener zaśmiał się głośno i pokiwał głową.
- Jasne. A wy- palcem wskazującym pokazał na każdego siatkarza- brać się do roboty! A jak nie, to Ola wyznaczy wam karę- posłał mi oczko i odszedł z Kubą. Każdy rozszedł się w swoją stronę.
- W sumie… Nie mam nic przeciwko, żebyś dała nam jakąś karę!- krzyknął z drugiego końca Michał Kubiak. Siatkarze wydali swoje „uuuuu”. A ja? Ja się załamałam.

***

Siedziałam z Kubą na najniższych siedzeniach widowni i przyglądałam się ćwiczącym mężczyznom.
- Patrz! Zawsze chciałem umieć robić te fikołki.
- Które tym razem?- westchnęłam i podążyłam wzrokiem za jego palcem wskazującym.
- Igła robi to z taką… gracją.
- Ciekawe, czy patrzysz tylko na ich grę, czy także na tyłki- zamyśliłam się na głos.
- Większość z nich ma tutaj dziewczynę, narzeczoną lub żonę. Raczej nie mam szans- smutno się uśmiechnął.- Za to ty…
- Nie kończ- przerwałam mu natychmiast.
- Wszyscy z nich cię kochają! Nie widzisz tego? Podbiłaś ich serca od pierwszego wejrzenia.
- Przestań- syknęłam zażenowana. Nie jestem przyzwyczajona do tego, że jakiś chłopak na mnie patrzy. W TEN sposób.
- Nie. No spójrz na przykład na takiego Nowakowskiego. Blondyn… A nie. Sorry, ty lubisz brunetów.
- I nawet wiesz kogo- westchnęłam z rozmarzeniem.
- Wiem, że od początku ci wpadłem w oko. Musiałaś być nieźle rozczarowana moją różną od twojej orientacją seksualną… - zachichotał, a ja uderzyłam go lekko w ramię i również się zaśmiałam. Po chwili znów wpatrywaliśmy się w siatkarzy, a on powiedział:
- No, ale musisz przyznać, że ich mięśnie brzucha i barków pięknie opinają te koszulki… A spodenki…
- Kurde. Trzeba ci jak najszybciej znaleźć faceta- pokręciłam z niedowierzaniem głową.

*** 

Weekend. Wreszcie w swoim pokoju. Włączyłam Spn i od dwóch godzin nadrabiam odcinki. Już po kolacji. I z tego co wiem, jutro jest jakiś mecz. Mówili o tym siatkarze na treningu, mówił o tym Kuba w drodze. Cały czas mówią o tym tutaj w domu. Można oszaleć!
Jakim cudem znalazłam się w samym centrum siatkarskiego grona, tego nie wiem. Próbuję właśnie odciąć się od świata i przenieść do serialu. Nie usłyszałam pukania do drzwi, bo mam słuchawki na uszach. Dopiero po chwili zauważyłam Igłę stojącego na środku mojego pokoju z dwoma kubkami. Zawartość pachniała aż tutaj gdzie siedzę, a naczynia parowały. Wyjęłam słuchawki z uszu i wstrzymałam film. Akurat była scena mego męża Castiela.
- O co chodzi?
- Mogę?- zerknął obok mnie na łóżko. Kiwnęłam głową, więc usiadł i podał mi kubek.
- Co to?- spytałam wąchając płyn.
- Specjalna herbata Iwony. Pomyślałem, że może ci posmakować…- uśmiechnął się i upił łyka. Zrobiłam to samo.- I jak?
- Dobra- przyznałam z uznaniem znów biorąc łyk herbaty.
- Co oglądasz?- wskazał na laptopa.
- Supernatural.- Siedzieliśmy w milczeniu pijąc. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie chciałam pierwsza się odzywać. Nie mam pojęcia po co tutaj przyszedł?
- Jak podobał ci się dzisiejszy trening?- uśmiechnął się tajemniczo.
- Było… spoko- wzruszyłam lekko ramionami.
- Wiesz, że teraz się od nich nie uwolnisz? Będziesz musiała wpadać często na nasze treningi… Inaczej oni będą po ciebie przyjeżdżać.
- Nie- jęknęłam. – Dlaczego ja? Czemu?
- Bo cię polubili. A kilka osób w szczególności. W tym ja- mrugnął do mnie.- Wiem, że nie lubisz sportu. Zauważyłem i Marzena trochę mi o tym mówiła. Nie rozumiem tylko, dlaczego?
- Po prostu nie przepadam- ucięłam krótko. Nie potrafię w nic grać. I nie interesuje mnie to.
- Sport jest piękny. Siatkówka jest częścią mojego życia. Życia tego miasta.
- Zauważyłam- mruknęłam.- O co chodzi?
- Chciałem się zapytać… Jutro jest mecz. Chciałabyś pójść? Chłopcy się ucieszą.
- Sorry Igła. Poszłabym, ale mam naukę. I korki. I…
- Nie, nie. Jasne. Tak tylko pytałem- uśmiechnął się smutno.- Jakbyś zmieniła zdanie to mi powiedz.- wstał.
- Okej- odpowiedziałam szczerym uśmiechem. Odwrócił się i wyszedł. Nie mam nic do niego. Polubiłam Krzyśka i szczerze powiem, że już nie działa mi na nerwy jego optymizm. Powoli przyzwyczajam się do myśli, że będę z nim mieszkać przez kolejne dziesięć miesięcy. Ale na jego treningi i mecze… niestety nie będę chodziła. Dziś to był ostatni raz, kiedy się zgodziłam. I to tylko dlatego, żeby zwrócić na siebie uwagę Alana. Mam nadzieję, że mi się udało i w poniedziałek powie mi chociaż głupie „cześć”.






********
Hej! Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba ;p  
I weekend wreszcie! Chociaż co z tego, jak będę musiała się uczyć ;-; 

Dziękuję za komentarze ;*
Kolejny postaram się dodać w niedzielę. Ale nic nie obiecuję!

Buziaki ;**






6 komentarzy:

  1. Akcja z siatkarzami przed szkołą - zabójcza. Widać, że już coś iskrzy ze strony Bartmana. Czekam z niecierpliwością na następny! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny! :D
    Czy tylko mi się wydaje, że Igła być może jest ojcem Oli? :D
    Nieźle to sobie wymyślili. Ile ja bym dała, żeby siatkarze po mnie przyszli. Żyć, nie umierać. Ciekawe, kiedy rozwinie się akcja ze Zbysiem.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Czo ten Igła wie, ale nie chce powiedzieć... Podejrzanie się zachowuje. Ola rzeczywiście podbiła "serca" chłopaków :) Widać, że ją lubią i dobrze :) tak ma być :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wróżbita Maciej powraca! teraz przewiduję, że Igła jest ojcem Aleksandry! Jej rodzice w jakiś sposób się dowiedzieli, że ojciec Oli, nie jest jej prawdziwym ojcem i chcieli żeby go poznała! tak wiem brzmi to niczym scenariusz z trudnych spraw, ale to by mi się składało w całość ;> Ola przyjeżdża, żeby poznać biologicznego ojca, zanim dowie się prawdy! ;>

    "- … dzieci są podobne do rodziców. Raczej. Chyba tak. Nie uważasz?- podniosłam jedną brew, a on zrobił duże oczy i się wyszczerzył.
    - Musisz mnie tego nauczyć!- klasną w ręce zachwycony.
    - Czego? Biologii? Przecież takie rzeczy to każdy wie!- zdziwiona przestałam jeść."
    i uśmiech sam się pojawia na mojej twarzy! proszę podziel się skąd ty bierzesz pomysły na to opowiadanie no i wenę?? ;>

    chłopcy chyba są naprawdę zauroczeni Olą, a chyba nasz atakujący to najbardziej *-* akcja przed szkołą - FANTASTYCZNA! Alan podejrzewam, że bardziej jest zainteresowany siatkarzami niż Olą, daj sobie z nim spokój dziewczyno!

    Kuba jak podjarany xD ale ani trochę się mu nie dziwię ;> Zbyś jaki zazdrosny o niego, chyba jeszcze nie wie, że Ola w takim sensie wcale go nie interesuje i nie jest jego konkurentem ;>

    Ola jak ty mogłaś to zrobić!?!?!?!? JAK MOŻNA NIE CHCIEĆ BILETÓW NA MECZ!?!?!?!?!? Znając Igłe, to pewnie nawet jakieś miejsca VIP były ;> jak się nie zdecydujesz to chętnie mogę je przyjąć xD choć znając nasze złotka, to i tak na tym meczu się pojawi ;>

    Ściskam, buziaczki :***
    Alexia ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział cudowny. Mam nadzieję, że dzisiaj się pojawi nowy. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wierzę, że Ola nadal reaguje tak na Alana! Dziewczyno, pobudka! :( Wszyscy tak ją lubią, a ona nie chce chodzić na treningi i mecze. Mam nadzieję, że jednak w końcu się przekona, tak jak przekonała się do Igły ;) Rozdział rewelacja! :* /S. Czyt

    OdpowiedzUsuń