piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział XII



Pan profesor Druj chyba mnie bardzo lubi. Bo wziął do najtrudniejszego zadania, najbardziej skomplikowanego i do tego wpisał 1 z odpowiedzi. Tak oto zaczął się mój „najpiękniejszy” dzień życia. Już po pierwszej lekcji matmy miałam ochotę wrócić do domu i położyć się spać. Niestety kolejna lekcja wosu również nie była przyjemna. Jest w klasie 3b 38 osób. A babka akurat mnie wzięła do odpowiedzi. Jako jedyną, chociaż zawsze brała po trzy osoby!
Jako, że się nie uczyłam, a wos jest moim rozszerzeniem, dostałam 3. I w sumie jestem dumna.
Na angielskim również wzięła mnie do odpowiedzi, jednak z tego przedmiotu to moje najmniejsze zmartwienie. Mieszkam przecież w Anglii, a angielski mam nieźle dopracowany. Moja trzecia już 5 z języka, jakby nie patrzeć „drugiego narodowego”, wcale mnie nie zdziwiła. Profesorka zadała tak banalne pytania, że aż nie wierzyłam.
Dopiero na długiej przerwie się mega wkurzyłam.
Idę sobie przez korytarz z gorąca kawą w plastikowym kubeczku z automatu. Nie jest to luksus i mój ulubiony sposób na kofeinę, jednak aby przeżyć do końca ten dzień potrzebuję czegoś mocnego. Parzę się w kciuk, ale nie zwracam na to uwagi, ponieważ muszę przejść między tłumem ludzi kierujących się do kibla. Nagle ktoś popycha mnie, a ja lecę do przodu. Wylewam czarny płyn i myślę, że zaraz umrę. Upadam na kolana i uderzam ramieniem o kant ściany. Skrzywiłam się z bólu. Do tego poparzyłam sobie dłoń gorącą kawą. Unoszę głowę i widzę wredną twarz Jolki, znanej również przeze mnie jako Choinka.
- Łazić nie umiesz, Sowa?- zaśmiała się.
- A od kiedy to zwracasz uwagę na zwykłą „podawaczkę piłek”?- łyknęłam na nią wściekłym wzrokiem.
- Od kiedy plączą ci się nogi i wylewasz kawę na podłogę. Zlizuj to.
- Niestety wiem, że robisz to zawodowo, więc może mnie zastąpisz?- uśmiechnęłam się wyzywająco. – Jestem pewna, że twój chłopak byłby zachwycony!
- Co ty masz do Alana, hę?- zmarszczyła swój uroczo piękny, aż obrzydliwy nosek.
- Zupełnie nic- uśmiechnęłam się najniewinniej jak potrafiłam. Jolka nachyliła się do mnie, bo mimo pozycji stojącej, była ode mnie troszkę wyższa.
- Odwal się od niego.
- A co? Boisz się, że ci go odbiję?- zaśmiałam się.
- Alan w życiu nie zainteresowałby się taką…- zlustrowała mnie wzrokiem od stóp do głowy.
- No, dokończ.- zachęciłam ją. Ale ona tylko teatralnie westchnęła i odeszła. Boże, żeby tutaj był Kuba! Ileż byłoby śmiechu. Ale w tej sytuacji nie mam siły nawet w drobnym stopniu się uśmiechnąć. – Cholerna damulka.
Wzięłam mopa od sprzątaczki i starłam mokrą plamę. Nie zdążyłam już kupić nowej kawy. Chociaż po co mi potrzebna? Wystarczy, że zobaczyłam Jolką i już mi ciśnienie podskoczyło. Przydałoby się ją zatrudnić dla niskociśnieniowców. Może ona jest takim darem od Boga dla ludzi?
Hahahaha! Nie.
I gdy już dzień szkolny dobiegł końca a ja myślałam, że nie może być gorszy, nawet nie wiedziałam, że się myliłam. Przez to, że gdzieś zgubiłam jedną z ulubionych wsuwek i zaczęłam jej szukać w miejscu, gdzie bezceremonialnie zostałam popchnięta najprawdopodobniej przez Jolkę, spóźniłam się na autobus. A kolejny miał jechać dopiero za dwie godziny. Zrezygnowana oparłam się o murek szkolny i zaczęłam płakać. W sumie nie mam pojęcia, dlaczego. Chyba już po prostu mam dość. Poczułam wielką bezsilność.
- Ola!
Odwróciłam głowę i zobaczyłam Zbyszka idącego w moim kierunku. Zmarszczyłam brwi i patrzyłam, jak biegnie w moją stronę. Kiedy stanął naprzeciwko mnie zrzedła mu mina.
- Boże, Oluś.. co się stało? Czemu płaczesz?!- słyszałam zaniepokojony ton. Nikt nigdy nie nazwał mnie Oluś. W sumie… podoba mi się to.
- Autobus mi uciekł.
- Dlatego płaczesz?- spytał z niedowierzaniem. Kiwnęłam lekko głową na potwierdzenie. Nie chciało mi się nawet tłumaczyć.
- Jesteś chyba najwrażliwsza osobą jaką znam- zachichotał.- Czemu nie zadzwoniłaś? Mówiłem ci wczoraj, że gdyby coś się działo…
- Przepraszam. Po prostu nawet nie mam siły mówić już nic dzisiaj.
- Dobra. Choć odwiozę cie i zajmę się tobą- chwycił mnie pod ramię i zaprowadził na drugą stronę ulicy. Otworzył drzwi auta i pomógł wsiąść. Moją torbę rzucił na tylne siedzenie.
- Nie możesz.
- Czego?
- Opuścić znów treningu!
- I tak już jestem spóźniony…- westchnął.
- Nie ważne. Jedź na salę.
- Na pewno masz ochotę na super pogawędki z siatkarzami?- podniósł łuk brwiowy. Musze powiedzieć Krzyśkowi, że nie tylko ja to potrafię.
- Przeżyję- posłałam mu wymuszony uśmiech. Już miałam wyrzuty sumienia, że wczoraj przeze mnie nie ćwiczył. Nie chce mieć kolejnych! Posłusznie ruszył w stronę hali sportowej. Na parkingu rozpoznałam auto Igły.
- Chodź- powiedział otwierając mi drzwi. Czemu on musi być taki szarmancki? Żaden facet, oprócz ojca nigdy nie otwierał mi drzwi i nie przepuszczał w progu. Prawie przebiegliśmy odcinek do drzwi, zza których wydobywał się dźwięk odbijania piłek. Wkroczyliśmy do środka.
Na nasz widok wszystko ucichło.
- Zbyszek!- warknął trener.- Gdzie byłeś?!
- Przepraszam, trenerze. Po prostu…
- To przeze mnie- uprzedziłam siatkarza.- Potrzebowałam pomocy.- Chyba mój wzrok, zapewne jeszcze zaszklony i ślady po łzach na policzkach ułagodziły sytuację.- Niech pan go nie karze. To moja wina.
- Ola, co się stało?- zaniepokojony Ignaczak w kilka sekund przemierzył dzielący nas pięciometrowy odcinek.
- Nic, nie ważne. Wracajcie do treningu, a ja sobie tutaj usiądę- wskazałam ławkę.- Mogę nawet podawać piłki!
Usiadłam na ławce.
- Dobra! Koniec przerwy. Biegamy!- rozkazał Kowal.- A ty Zbyszek na co czekasz?
Zibi wybiegł z Sali do szatni po dwóch minutach był z powrotem i robił okrążenia. A ja próbowałam nie pogrążyć się w całkowitej rozpaczy.
Podczas przerwy podszedł Krzysiek i cała reszta.
- Ej, młoda… co jest?- klęknął przy mnie Fabio.
- Mam zły dzień. Wszystko się sypie- jeszcze bardziej posmutniałam.
- A wiesz…- zaczął Noakowski.
- … co robimy, jak jest nam smutno?- dokończył Nico. Podniosłam głowę i spojrzałam na nich uważnie.
- Nie wiem, czy chcę wiedzieć.- moja mina chyba ich rozśmieszyła, bo parsknęli śmiechem.
- Spokojnie. My tylko gramy w siatkówkę- wyszczerzył się Michał Kubiak. Już mniej więcej ogarniam kto jest kim.
- Ja nie gram! Nie umiem!
- Nauczymy cię!- od razu znalazł się obok mnie Bartman z bananem na twarzy.
- Nie będę grała w siatkówkę- wycedziłam przez zęby.
- Okej, okej..- podnieśli wszyscy w zgodzie ręce.
- Chłopaki, wracam na boisko- podszedł do naszego grona trener.
- My tutaj trenerze przyjaciółkę pocieszamy- wyjaśnił Kosa. „Endrju” spojrzał na mnie uważnie i zlustrował wzrokiem. Jego wyraz twarzy zmienił się w… zlitowanie. Boże, ja muszę wyglądać jak gówno!
- Dobra, na dzisiaj koniec- ogłosił, a siatkarze z wrażenia aż westchnęli. Nikt się nie ruszył.
- Trener tak na poważnie?- podniósł brwi Igła.
- Zejdźcie mi z oczu- machnął ręką, a siatkarze jak jeden mąż wstali i wybiegli do szatni. Zostałam sama z trenerem. – Wszystko w porządku?
- Jasne- próbowałam się uśmiechnąć, ale chyba mi to nie wyszło. Potrzebuję rozrywki. Albo po prostu zamknę się w pokoju, posłucham głośnej muzyki i będę szkicować. I z takim zamiarem czekałam na Krzyśka przed budynkiem. Nagle czyjeś ręce zasłoniły mi oczy.
- Igła?
- Pudło.
- Michał!- uśmiechnęłam się i odwróciłam do niego przodem.- O co chodzi? Gdzie mój staruszek?
- Wlecze się- odparł.- Mam dla ciebie propozycję.- Zmarszczyłam czoło uważnie mu się przyglądając.
- Mam się bać?
- Jego na pewno- nagle między nami pojawił się Zbyszek. – Za to ja jestem łagodny jak baranek…
- Co do barana się zgodzę- przyznał Misiek zza ramienia przyjaciela. Ten go trzepnął w ramię.- Ale jeśli chodzi o tą propozycję… co ty na to, żebyśmy wybrali się na pizzę?
- To wy możecie coś takiego jeść? Nie urośnie wam brzuch?- zdziwiłam się. Pamiętam, że kiedyś gdzieś coś o tym czytałam.
- Ciii- przyłożył mi palec do ust Kubiak.- Nie mów tego tak głośno!
- Co tutaj za podchody do Olki?!- odepchnął ode mnie siatkarzy Krzysztof. Za nim dołączył Fabian i Nowakoski z Kosokiem.
- Idziemy na pizzę- wyszczerzył się Michał.
- Ej! Ale ja nic nie powiedziałam!
- Nie musiałaś- wzruszył ramionami Zibi.- Wiem, że tego chcesz.- Spojrzał mi tak głęboko w oczy, że nie mogłam się nie uśmiechnąć. I mimowolnie zachciało mi się cienkiego ciasta z serem, szynką, pieczarkami i sosem ziołowym…
- Okej- odparłam natychmiast.-  A wy?
- Piszemy się!- klasnął w ręce z radości Drzyzga. – Nie ma to jak po treningowy obiad przed obiadem.
- Obiad przed obiadem?- nie zrozumiałam.
- Dziewczyno! Mieszkasz z Igłą i nie wiesz, ile on je?!- wybuchł Piotrek.
- Uspokój się Pit. Może Krzysiek nie je na obiad dużo, ale po nocy chodzi do lodówki i zjada kiełbasę?
- Halooo! Ja nadal tutaj jestem- pomachał przed ich oczami Ignaczak.
- Dobra, to idziemy wszyscy!- zakomunikował Zibi.- Wiecie gdzie?
- Tam gdzie zawsze- mrugnął Kubiak.

*** 

Okolica, gdzie znajdowała się pizzeria była na uboczu. Wysiadłam z auta Krzyśka. Dwa kolejne samochodu zaparkowały za nami. Wtedy to zobaczyłam nieprawdopodobną rzecz. Michał Kubiak podskoczył i niemal pobiegł do środka lokalu.
- Ruszył jak dzik w żołędzie!- zarechotał Igła.
- On już w samochodzie wyczuwał żołędzie- przyznał Bartman.
- Dzikuuu!- krzyknął Fabio.- Tylko nie przesadź!
- Dziku?- uniosłam brew.
- No kuźwa patrzcie! Nie wierzyliście, no patrzcie!- wykrzyknął Krzysztof skazując na mnie palcem wskazującym.
- Faktycznie. Zwracam honor- przybił żółwika z Kosą.
- Naucz nas tego!- rozkazał Piotr.
- Czego?
- No. Tego z brwią. – zachichotał. No tak, coż by innego!
- A może najpierw zjemy coś? Bo wiecie… ja od drugiego śniadania w szkole jestem głodna.
- No, już!- odepchnął ode mnie przyjaciół Zbyszek.- Dajmy dziewczynie pojeść!- zawiesił rękę na mojej szyi i prowadził do środka. – Bardzo jesteś głodna?
- Trochę…- na potwierdzenie zaburczało mi w brzuchu.
- W takim razie chodź, zamówisz co będziesz chciała- uśmiechnął się i mnie puścił.
Po złożeniu zamówień, usiedliśmy przy stoliku, gdzie było najwięcej miejsc. Jakieś 40minut później dwie duże pizze stały przed nami.
- Wiesz o tym, że jeszcze nie zostałaś ochrzczona?- powiedział do mnie z kamienną twarzą Kosa.
- Byłam! Widziałam nagranie…- wybuchli śmiechem na widok mojej miny. Czy coś przeoczyłam?
- Nie w takim sensie, głuptasie!- popukał mnie palcem w czoło Igła. – Ochrzczona przez nas.
- A to tutaj w Polsce tak jest?
- Jak?- teraz to oni byli zdezorientowani.
- No wiecie… „Drugi chrzest”. Gdzieś słyszałam, że coś takiego istnieje. Ale w sumie nigdy z czymś takim się nie spotkałam. I pierwszy raz bym…
- Musisz zjeść jak najwięcej pizzy.- Przerwał mi Michał.- Oto moje wyzwanie!
- Na tym to polega?- uniosłam brew.- Że wymieniamy się wyzwaniami?
- Nieeee- jęknął Pit.- My ci zadajemy. Ty wykonujesz.
- Ale to nie fer!- uniosłam głos.
- To ty masz być ochrzczona, a nie my- wyjaśnił siedzący obok Zbyszek.
- Po co mam się bawić z wami w taką durną grę?- prychnęłam wściekła.
- A co? Boisz się, że nie dasz rady?- wyszczerzył zęby Fabian. Przez chwilę wpatrywałam się kolejno w twarze sportowców. We wszystkich wyczytałam wyzwanie. Uważają, że nie dam rady. Ja? Ja nie dam rady?
Haha. Jeszcze nie znają moich możliwości!


 ****
Heej ;) Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Chociaż nie ukrywam, że jest krótszy. 

Oglądaliście ręczną? Ja osobiście jestem załamana tym, jak pieniądze rządzą w świecie. Już w sporcie nie liczy się uczciwa gra. Sędziowie - szkoda gadać. 
Najbardziej przykro mi z powodu naszych szczypiornistów. Walczyli sercem, do samego końca. Było to widać. Jednak nie wystarczyło to, aby pokonać nie Katar, ale samych sędziów. 
Teraz nie pozostaje nic innego, jak kibicować naszym chłopakom w niedzielę. Gramy o brąz!

Ja od dziś zaczynam ferie <3 
Co oznacza: czytanie książek, pisanie, oglądanie filmów i ogólne obijanie się. Mam jednak zamiar w drugim tygodniu zajrzeć do podręczników, gdyż po powrocie do szkoły czeka mnie ciężka praca :/

Dziękuję za wszystkie komentarze! Jesteście wspaniali <3

13 komentarzy:

  1. Ja się pytam: dlaczego............................................... taki krótki? Mogłabym czytać to opowiadanie godzinami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na nowy :) http://podroz-do-raju.blogspot.com/2015/01/czesc-v-styczen.html :)

      Usuń
    2. O, to zabieram się do czytania! :D

      Usuń
  2. cudowne. <3 masz racje z meczem: Polska vs. reszta świata... no cóż, z sędziami i z pieniędzmi nie wygrasz.. :C czekam na nn . :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P S Wróciłam. :) zapraszam serdecznie. :3
      http://milosc-milosci-nierowna-bvb.blogspot.com/2015/01/rozdzia-18.html

      Usuń
    2. Dziękuję ;)
      Wpadnę do Ciebie oczywiście!

      Usuń
  3. Świetny! :D
    Denerwuje mnie ta cała Jolka. ://
    Dobrze, że Zbysiu pojawił się w odpowiednim momencie przy Oli. Coś czuje, że powoli zaczyna ich do siebie ciągnąć.

    Oglądałam. Jest mi przykro, że teraz w sporcie nie liczy się czyta sportowa walka tylko pieniądze. Dobrze wiemy, że ten półfinał od początku był ustawiony. Katar kupił sędziów, zawodników i kibiców. Brak słów. Te MŚ powinny być nieważne.
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Też uważam, że po co w ogóle one były organizowane? Od razu mogli wręczyć mistrzostwo Katarczykom -.-

      Usuń
  4. Super rozdział ;D doperio co odkryłam Twojego bloga, ale juz napewno zostaje, bo jest extra ;D hahaha Ola jest niemożliwa xd z niecierpliwoscią czekam na kolejny rozdział ;D a co to meczu ręcznej, to nie mam słów, graliśmy Polska vs Reszta świata, no ale z sedziami nie wygrasz ;( teraz walczymy o brąz! <3 Pooolska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba. Mam nadzieję, że zostaniesz do końca! ;>

      Usuń
  5. Jeju, jaki wspaniały!!! <3

    Zbysia chyba coś ciągnie do Olki, ciekawe co to? Mocno go zaintrygowała. Moim zdaniem coś z tego będzie xD tylko mi się wydaje, że on chyba nie wie, że Oli nie interesuje Kuba w takim sensie xD

    Jacy kochani! Też chce takich wspaniałych przyjaciół siatkarzy, takie moje małe marzenie, choć swoich bym i tak nie zamieniła xD

    Zaostrza się konflikt z Jolką, nie powiem strasznie mnie ona wkurza, za kogo ona się uważa!?!? Ktoś musi jej w końcu utrzeć nosa i mam nadzieję, że to będzie Ola, ale nie w taki podły sposób jak odbicie jej chłopaka ;>

    "- Wiesz o tym, że jeszcze nie zostałaś ochrzczona?- powiedział do mnie z kamienną twarzą Kosa.
    - Byłam! Widziałam nagranie…- wybuchli śmiechem na widok mojej miny. Czy coś przeoczyłam?" - TEKST ROKU!!!!! Ciekawa jestem co z tych chrzcin wyniknie xD bo mam takie przeczucie, że każde kolejne zadanie chłopaków będzie lepsze od poprzedniego, a zadanie samego Igły będzie jako ostatnie! xD

    Co do meczu to brak słów -,- jak widać w dobie XXI wieku pieniądze załatwią wszystko, przeraża mnie to. Dziś umarłam chyba 48452739242749193665 razy i to w dogrywce xD dziś Hiszpanie mogą sobie medal przez Szybę pooglądać xD xD w dzisiejszym meczu reszcie świata nie pomogli nawet kupieni kibice co tak na marginesie uważam za żałosne ani nawet sędziowie! Tyle w temacie! :>>

    Niecierpliwie czekam na następny, kiedy się pojawi??? Coś czuję, że jak mam teraz też ferie, to przeczytam wszystko od początku xD

    Ściskam mocno, buziaczki ;***
    Alexia ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha miło, że aż tak Cię wciągnęło ;)
      Rozdział pojawi się jutro.
      Co do meczu... też przeżyłam zawał. I to od drugiej połowy :D

      Usuń
  6. Awww *.* kochana świetny rozdział :P Trafiłam na twojego bloga dopiero dzisiaj i na jednym tchu wchłonęłam wszystkie rozdziały :D Powiem tylko tyle chciałbym już, zaraz przeczytać wszystkie twoje notki, lecz niestety nie będzie mi to dane i nie pozostaje mi nic innego jak tylko czekać na kolejny :P Na pewno jutro możesz oczekiwać mojego komentarza, bo ja już Ci nie odpuszczę i tu zostaje :3 Pozdrawiam serdecznie i do juterka :*
    Ps. W wolnej chwili zapraszam Cię również na bloga, którego prowadzę razem z koleżanką: jestem-mysle-moge-wszystko.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń