Kiedy
wróciłam wszyscy już słodko spali. Nie mogę uwierzyć, że tyle czasu spędziłam z
siatkarzem i wcale się nie nudziłam będąc sam na sam. Wzięłam prysznic. Potem
usiadłam na łóżku i wyjęłam pamiętnik. Musiałam spuścić wszystkie emocje.
To jest dziwne. Nigdy nie myślałam,
że będę się dobrze czuła w towarzystwie sportowców. Nawet o tym nie myślałam. A
to wyznanie Zbyszka mnie troszkę zszokowało. Nie rozumiem, dlaczego akurat ja.
I nie wnikam w jego prawdziwe zamiary. Pewnie będzie chciał to wykorzystać.
Ciekawe jak. Samo to, że mi pomaga chociaż nie musi jest uroczę. I moja
wdzięczność rośnie. Nie wiem, jak mu się odwdzięczę. A czeka mnie kilka
kolejnych dni na siłowni. Nie mogę po moim „drugim drugiego chrztu” przestać.
No właśnie… Ciekawe, co jeszcze wymyślą. Po opowieściach Bartmana boję się
pomyśleć.
W poniedziałek to spotkanie do
jasełek. Kuba obiecał iść ze mną. Jak jego obecność wytłumaczę Jolce, Marcie i
Alanowi? Do tego jeszcze nie doszłam.
Za dwa tygodnie próbne matury. Nie
wiem, mam się śmiać czy płakać? Absolutnie nie jestem gotowa na to. Będę
musiała posiedzieć nad książkami. Znowu.
Co do Alana… Zagadał do mnie. Wcale
się tym nie jaram, wcale. A tak na serio to bardzo. Ciekawe, jak nasza
znajomość się rozwinie. I czy Kuba otworzy się w końcu przede mną i wyjaśni
całą tę aferę. Nic tylko czekać. Do szału można człowieka doprowadzić.
A teraz idę spać.
Zamknęłam z
trzaskiem zeszyt i schowałam pod poduszkę. Koszulka zamoczyła mi się od mokrych
włosów. Zwinęłam je w ręcznik i tak położyłam spać.
Wstałam po
dziewiątej. Nikt mnie nie obudził, więc do kościoła idziemy na jedenastą
najprawdopodobniej. Moje przypuszczenia potwierdziła Iwona.
- Dobrze, że
już wstałaś- uśmiechnęła się, gdy weszłam do kuchni.- Dziś na jedenastą.
- Idziemy
wszyscy?
- Tak-
potwierdziła upijając łyk kawy. Sama podeszłam do dzbanka i nalałam sobie
czarnego płynu.
- A gdzie
Igła?- rozejrzałam się.
- Poszedł
pobiegać- wyjaśniła stawiając przede mną kanapki z jajkiem, szynką serem i
majonezem. Chwyciłam jedną i wtedy ktoś wszedł do kuchni. Wyczułam obecność
Krzyśka, więc jak najszybciej zakryłam sobą talerz z jedzeniem.
- O, Ola-
wyszczerzył się podchodząc do mnie od tyłu.- Co tam zajadasz?
- Na pewno
nic, co by tobie smakowało- wykrztusiłam z pełnymi ustami, bo na raz zjadłam
połowę kromki chleba, żeby jej nie porwał. Zajrzał mi znad ramienia i się
jeszcze szerzej uśmiechnął.
- Naprawdę
chciałaś mi wmówić, że nie lubię jeść?- nie odpowiedziałam tylko pochłonęłam
kolejne kęsy kanapki. Wtedy on mnie od tyłu przytulił. Nie byłoby z tego nic
dziwnego. Gdyby nie to, że jest mega spocony.
- Niee-
pisnęłam i szybko wstałam odsuwając się od niego. Chciałam porwać talerz, ale
on mnie wyprzedził.- To moje!
- Już nie-
stwierdził gryząc chleb.
- Kolejny
raz ukradłeś mi jedzenie- naburmuszyłam się.
- Takie
życie- wzruszył ramionami. Widząc moją minę, trochę złagodniał.- No niech
będzie… Masz jeszcze jedną, żebyś potem nie mówiła, że jestem dla ciebie
niedobry.
- Bo jesteś!-
przewrócił oczami. Poszłam do siebie i uszykowałam się do wyjścia do kościoła.
Dosiadłam
się do ławki Ignaczaków. Rozglądałam się za znajomą postacią, lecz nigdzie go
nie było. Zawiedziona, siedziałam zgarbiona i straciłam humor. Kiedy ksiądz i
ministranci weszli, nawet nie zauważyłam i dopiero po chwili dołączyłam do
stojących osób. W tej właśnie chwili ktoś stanął obok. Zerknęłam mało
zainteresowana… O kurde! Alan uśmiechał się łobuzersko i również na mnie
zerkał. Speszona odwróciłam wzrok. I przez całą mszę nie mogłam się skupić na
tym, co ksiądz mówił.
Gdy
wyszliśmy, chłopak zagadał.
- Jak ci się
podobało kazanie?
- Było…
pouczające- zmarszczyłam brwi ustawiając się tyłem do niego, by nie widział
mojej miny. Zamoczyłam opuszki palców w wodzie święconej i się przeżegnałam.
Zrobił to, co ja i przeszliśmy przed kościół. Iwona i Krzyśkiem rozmaili z
jakimiś ludźmi, których nie kojarzę. Dzieciaki obok się bawiły.
- Daj
spokój. Zawsze przy jego kazaniach zasypiam-mrugnął.
- Przecież nie spałeś- zmarszczyłam brwi. Chyba coś
przeoczyłam…
- Bo byłaś
obok- uśmiechnął się.- Wolałem na ciebie patrzeć niż słuchać księdza.
- Więc
przyznajesz, że nie masz pojęcia o czym mówił?- upewniłam się.
- Tak.-
zachichotał zrezygnowany.- To co? Będziesz jutro na próbie?
- Będę-
przytaknęłam.- A ty?
- Ja muszę-
skrzywił się. – Jo mnie zmusiła. Podobno mam grać jakąś ważną postać. Ale skoro ty
jesteś… może nie będzie tak nudno- wyszczerzył się.- Chyba cię wołają.-
Zerknęłam za siebie. Faktycznie Ignaczakowie siedzieli w samochodzie i czekali.
A Igła dziwnie patrzył się w naszym kierunku.
- Dobra…
idę, bo czekają- uśmiechnęłam się smutno.
- Do jutra.-
odwrócił się i poszedł. Zrobiłam to samo i po chwili jechałam w stronę domu.
- Kto to
był?- szepnął mi do ucha Krzysztof, gdy wysiadłam z auta.
- Alan-
mruknęłam.
- Ten, co na
niego narzekałaś? Ta twoja nieszczęśliwa miłość?- jego oczy zabłysły. Więc
dlatego w samochodzie był taki milczący!
- Ach, ta
twoja ciekawość…- westchnęłam teatralnie.
- Zanim
będziecie ze sobą chodzić, chcę go poznać- ostrzegł.
- Znów bawisz się w tatuśka?
- Przecież
jestem ojcem!
- Ale nie
moim- prychnęłam niecierpliwie.
- To prawda-
przyznał i się zamyślił. – Twoja mama dzwoniła do mnie. Powiedziała, że nie da
rady przyjechać na święta.- Zacisnęłam mocno usta.- Posłuchaj…
-
Wiedziałam, że tak będzie! Oni się mnie chcieli pozbyć po prostu!- wyrzuciłam
to z siebie.
- Nikt się
nie chciał ciebie pozbywać- uspokajał mnie. – Twoi rodzice nie mogą przyjechać.
Nie wiem dlaczego, chociaż serdecznie ich zapraszałem. A święta… będziesz
musiała spędzić z nami- nie słuchałam go, więc chwycił mnie za łokieć i obrócił
w swoją stronę. Spojrzał głęboko w oczy.- Uwierz, że u nas możesz czuć się jak
w rodzinie.
- Nie chcę
wam psuć świąt!- spanikowałam.- Jestem tak praktycznie obcą osobą!
- Jakbyś nie
zauważyła, to już stałaś się częścią naszego życia- uśmiechnął się. – Poznasz
mojego brata i siostrę * i będzie kilka osób w twoim wieku.
- Ale to jest dziwne…
- Nie
marudź!- pogroził mi, a po chwili szeroko uśmiechnął i zmierzwił włosy,
mówiąc:- Moja mała Olcia!
- Ja ci dam
małą Olcię!- wrzasnęłam zaczęłam go gonić do domu.
Po południu
chwyciłam swój szkicownik i wyszłam za dom do ogrodu. Usiadłam na schodach i
zaczęłam rysować. Tak po prostu, co mi przyjdzie do głowy. Po jakimś czasie
stwierdziłam, że wyszło z tego coś dziwnego. Tył głowy. Z czarnymi włosami. I
nosem. Alan.
- Piękny
rysunek- usłyszałam za sobą głos Krzyśka.
- Hej! Nie
podglądaj!- oburzyłam się i z trzaskiem zamknęłam szkicownik.
- Nie jest
ci zimno?- spytał. Chociaż jestem w kurtce i bluzie.
- Nie-
burknęłam. Dwie sekundy później siedział obok i patrzył na mnie.
- Nie
obrażaj się… Nie chciałem ci przeszkadzać- był ewidentnie skruszony.-
Przepraszam.
- Tak,
przeszkodziłeś- westchnęłam. Wybaczyć mu? Do tej pory nikt nigdy nie widział
moich szkiców. Oprócz tamtego incydentu z kotem w Anglii na werandzie.
- Przebaczysz
mi to kiedyś, madame?- uśmiechnął się.
- Jakbym
mogła nie!- przewróciłam oczami, a on objął mnie ramieniem i tak sobie
siedzieliśmy.
- Masz
talent- oświadczył.- Powinnaś to rozwijać.
- Nikt nigdy
nie widział – oznajmiłam.
- Ale
dlaczego?! – mocno był zaskoczony.
- Bo to
jest… takie intymne. Rozumiesz? Jakbyś miał coś, czego nie chcesz dzielić z
nikim.
- Rozumiem-
uśmiechnął się lekko.- Ale jeśli cię poproszę…?
- Nie.
-
Wiedziałem- skrzywił się, a po chwili znów na jego twarzy zagościł promienny
uśmiech.- Co ty na to, żebyś jutro zdała kolejny chrzest?
- To już
jutro?- zmarszczyłam brwi.
- Jeśli
chcesz, przekonam Paula, żeby przełożyć…
- Czytasz mi
w myślach!
- Bo ja
jestem jasnowidz! Nie wiedziałaś?!- obruszył się. Zdezorientowana gapiłam się
na niego.- No nie wierzę! Chodź, idziemy.- Klasną w dłonie i wstał.
- Dokąd?
- Do
laptopa. Trzeba cię w końcu uświadomić, że jest coś takiego jak Internet.
I wszedł do
domu. Po krótkim wahaniu udałam się za nim. Gdybym tego nie zrobiła, pewnie sam
by przyszedł i zawlókł do środka. Po nim nigdy nie wiadomo.
- Chodź
tutaj!- rozkazał w salonie. – Siadaj na kanapie.- Wykonałam polecenie, wtedy on
dołączył się do mnie. Na kolanach trzymał czarnego laptopa i włączył
wyszukiwarkę. Wpisał: „Igłą Szyte”. Jako pierwsze wyskoczył jakiś blog. Potem w
kolejnej karcie otworzył youtube i wpisał tę samą frazę. – Proszę. Tutaj masz
opisane wydarzenia siatkarskie, w których brałem udział. A to są moje filmiki.
- Filmiki?
- Tak. Z
reprezentacji. Oglądaj od najstarszego.
- Ale…
- Uznaj to
jako pracę domową- wyszczerzył się.- A ja idę zrobić kolację.
Nie wiem
jakim cudem, ale w ciągu piętnastu minut wciągnęło mnie, jak dobry film. Nawet
nie zauważyłam, kiedy Sebastian się do mnie dołączył. I chociaż nie znam wielu
osób, a niektóre kojarzę, to śmiałam się jak głupia. W końcu Krzysiek przeszedł
do mnie i oglądając filmiki z Londynu, przedstawiał mi każdego siatkarza. Po
godzinie wiedziałam kim jest Kurek, Winiarski, Możdżonek i Konarski.
- To teraz
cię przepytam!- klasnął w dłonie.- Jak wygląda Marcin Magneto Błękitna Stal
Drzewo Możdżonek?
- Czy
dłuższej ksywki nie da się wymyślić?- zachichotałam.
- Da, ale w
końcu nikt by nie zapamiętał- wzruszył ramionami.
- A więc
Marcin to ten najwyższy, którego mierzył przy ścianie jakiś chińczyk. I który
się zgubił.
- Bardzo
dobrze! Kolejna runda… Kurek!
- Kojarzy mi
się tylko z kranem- przyznałam.- Ale wiem, że to ten co takie bomby sadzi, jak
to ująłeś. I wiem, że raz miałeś przez niego siniaki na rękach!
- A bo to
raz- prychnął.- On mógłby być saperem. Serio… tylko zamiast z karabinu,
strzelałby piłkami do siatkówki! Żebyś go lepiej zapamiętała… Bartek reklamuje
Monte. Chwila… tutaj jest filmik.- Włączył na yt.
- Tak, teraz
go skojarzę od razu- przyznałam.- I pomyśleć, że uwielbiam Monte…
- Takie
życie- wzruszył ramionami.- Dobra… kolejny! Michał Winiarski.
- On ma
piękne oczy- rozmarzyłam się.- Takie niebieskie… Jak morze… Mogłabym w nich
pływać… a nawet utonąć…
- Czekaj,
wyjdę. Wtedy będziesz mogła kontynuować- udawał wstrząśniętego.
- Ale
przyznaj, że jest przystojny!
- Ja nie
gustuję w mężczyznach- wzruszył ramionami.- Ale tak czysto hipotetycznie… jest.
Ma żonę i dwóch synów.
- Pewnie są
równie piękni, jak on…- uśmiechnęłam się.- Musisz go mnie przedstawić!
- O, wiedzę,
że zmieniłaś zdanie! Teraz kochasz siatkarzy?
- Do
kochania to daleko- prychnęłam.
- Czyi mnie
nie kochasz?- zrobił smutną minkę.
- Oj,
oczywiście!
- Nie
kochasz?
- Eh, niech
ci będzie. Kocham.
- Zdałaś
egzamin!- wyszczerzył się.
- Czyli, że
jakbym powiedziała, że nie… to bym „oblała”?!
- Dałbym ci
jeszcze jedną szansę.
- O, jakiś
ty łaskawy!
- Igła
Łaskawca.- poruszył śmiesznie brwiami.- Podoba mi się.
- Czujesz
to, co ja?- spytałam wąchając powietrze.
- O kurwa!-
zaklął. Pierwszy raz powiedział takie słowo w domu. Nigdy nie przeklinał w
obecności domowników. Nie wyjaśniając, pobiegł do kuchni. Odłożyłam laptopa i
podążyłam za nim. Wybuchłam śmiechem, kiedy ujrzałam Krzyśka próbującego
ogarnąć kipiący makaron, wrzący sos i jednocześnie robiącego miejsce na blacie,
co wiązało się z tym, że większość rzeczy prawie pospadywała, gdyby w ostatniej
chwili ich nie chwycił.- Ha! Refleks siatkarza- wyszczerzył się i w tym
momencie zsunęła mu się z rąk szklanka. Podbiegłam natychmiast i ją chwyciłam.
- Faktycznie
masz refleks- żachnęłam się.
- Spokojnie,
wszytko pomału ogarniam.- Wykonał jego zdaniem uspokajający gest rękami.
- Czy ty
kiedykolwiek gotowałeś?!
- Jasne, że
tak. Zagadałaś mnie, to dlatego sos będzie przypalony, a makaronu starczy tylko
po dwie nitki na osobę.
- Jasne, to
teraz będzie moja wina?
- To ty
powiedziałaś!
- Serio?!-
oburzona, zebrałam z kuchenki makaron i rzuciłam w Igłę. Przez chwilę stał jak
wryty ocierając twarz.
- I ty
Brutusie na mnie z makaronem?!- ryknął, odwdzięczając się tym samym. Pisnęłam.
Okładaliśmy się makaronem, aż w końcu ktoś wszedł do kuchni.
- Co tutaj
się dzie… A!- Iwona zatrzymała się w progu i z przerażeniem patrzyła na swoje
królestwo. Krzysiek wstrzymał w górze rękę z makaronem, którym chciał we mnie
ponownie rzucić. – Krzysztof! Miałeś zrobić kolację, a nie nowe wnętrze!
- No ale
zobacz, kochanie… Teraz jest bardziej oryginalnie. W tych czasach takie kuchnie
są modne!
- Modne
kuchnie z makaronem fruwającym w powietrzu?!
- To może
lepiej posprzątamy…- bąknęłam zawstydzona.
- Mam
nadzieję, że kuchnia wróci do NORMALNEGO stanu. I wy też…- posłała znaczące
spojrzenie mężowi, który z błyskiem w oku mrugnął do mnie. Gdy tylko wyszła,
wybuchliśmy śmiechem.
- Wyglądasz
jak potwór makaronowy- wykrztusiłam.
- Nie ma
takiego potwora!- sprzeciwił się.
- Bo jesteś
wymierającym gatunkiem!- znów zaczęliśmy się śmiać.
- Tobie
natomiast jest z tym do twarzy- zachichotał i dostał ode mnie kolejną porcją
makaronu we włosy. Trochę zajęło nam to sprzątanie. Przy okazji uśmiałam się,
jak już od dawna się nie śmiałam. Po tym, gdy uprzątnęliśmy kuchnię, ścigaliśmy
się do łazienki. Igła wygrał, więc czekałam pod drzwiami i nabijałam się z
niego, że nigdy się nie pozbędzie jedzenia z włosów. Aczkolwiek to ja miałam
największy problem. Jemu wyjmowanie makaronu zajęło dziesięć minut, a mnie pół godziny.
Przy jego pomocy. Czasem zazdroszczę facetom krótkich włosów. Na przykład w
takich sytuacjach.
- Możesz mi
powiedzieć…- zaczęłam, gdy była chwila milczenia w łazience. Krzysiek stał za
mną i przebierał w moich włosach. Jakkolwiek to brzmi.
- No?-
mruknął wyjmując kolejne nitki ciasta całkiem skupiony.
- Kiedyś
zacząłeś mówić o mojej mamie… Że się przyjaźniliście.
- I?- może
mi się wydawało, ale na sekundę zamarł.
- Chciałabym
żebyś dokończył.
- Przecież
wiesz, że się znaliśmy. Co jeszcze?- uniósł brwi do lustra.
- No nie
wiem. Może dzięki temu dowiem się, dlaczego mnie tu przysłała?- podsunęłam.
- Ola, nadal
nie jesteś przekonana do Polski? I do mnie? Takiego przystojnego siatkarza?
- Oj,
oczywiście… - mruknęłam.- Skoro się znaliście, to okej. Ale mogła ze mną
przyjechać, poznać nas ze sobą. Czasem mam wrażenie, że ta sprawa ma drugie
dno.
- Tak?-
mruknął i szarpnął mnie za włosy, aż pisnęłam.- Przepraszam.
- Ty wiesz.
Musisz wiedzieć!
- Czemu to
drążysz? Nie uważasz, że to twoja matka powinna ci wszystko wyjaśnić?
- Ale ona
nie chce. Więc może ty…
- Przykro
mi. Nie dostałem jeszcze pozwolenia.
- Więc
wiesz!- wrzasnęłam.- Masz mi powiedzieć!- odwróciłam się do niego przodem.- Nie
bądź taki okrutny! Powiedz mi, proszę…
- Przykro
mi- pokręcił głową i wyszedł. Przeklęłam się w duchu. Teraz przynajmniej wiem,
że coś jest na rzeczy. Coś dziwnego.
I dowiem
się, co to jest. Choćbym miała poruszyć niebo i ziemię!
____________________
* w opowiadaniu pojawi się starszy brat Igły i młodsza siostra
*******
Hejo ;D Jak Wam się podoba? Starałam się żeby był taki przyjemny w czytaniu. Na ile mi się to udało? ;)
Zdycham w szkole! Naprawdę ja nie wiem, jak przeżyję ten kolejny tydzień. Codziennie jakiś sprawdzian albo kartkówka. :<
Przepraszam, że w ostatnią niedzielę nie dodałam rozdziału, który miał się pojawić.
Mam nadzieję, że tym wynagrodziłam chociaż troszkę ;o
Dziękują za wszystkie komentarze! <3
Niestety dopiero dziś mam chwilkę czasu żeby nadrobić czytać Wasze opowiadania.
Do następnego ;**