To w ogóle nie jest śmieszne, kiedy
na oczach całej klasy zostajesz obryzgana, upokorzona, zmieciona jak zwykłego
małego śmiecia. Tak. To w ogóle nie jest zabawne! Ale oczywiście inaczej uważa
facet od matmy. Udaje, że ma wysokie IQ, gdy jestem pewna, że jego poziom psychiczny, dokładniej mówiąc:
paranoja, psychoza, schizofrenia i inne tego typu,( a jestem nawet skłonna
stwierdzić, że jest on toksykomanem!) to pierwszy stopień do urojeń, oraz Druj
może być w takim stanie nie odporny na wszelkiego rodzaju opętania. Co już nie raz dowiódł!
Ale w ten piątek…
Jak można inaczej nazwać człowieka,
który wywołuje cię do tablicy. Następnie zanim zdążysz przeczytać zadanie, oraz
dotknąć kredy, on wyskakuje z twoją nieodpowiedzialnością, niekompetencją i
idiotyzmem. Gdy jednak spokojnie czekasz, aż on się uspokoi, w skupieniu
czytasz zadanie, on nadal cię wyzywa. A po kilku minutach oznajmia, że zamiast
mózgu masz małego orzeszka.
Taaaak, a Kuba jeszcze ma czelność mi
to przypominać przez cały dzień! Śmiał się idiota.
W sumie Igła też, gdy tylko się
dowiedział od mojego „przyjaciela” o zajściu na lekcji matematyki.
Jest już prawie koniec stycznia, a ja
nadal nie przeczytałam książki od Nieznanego. Mam w sumie ważniejsze sprawy na
głowie, takie jak NAUKA. I praca.
No właśnie! Przez to mam nie małe
zaległości w moim pamiętniku ;/ A więc tak: Rafał to fajny gość. Inteligentny,
okazało się, że wysportowany, oczytany… Przystojny i miły. Jak to Kuba
określił: „Nic, tylko brać!” Ja nie wiem, czy on z Natalią się jakoś zgadał,
czy jak? Normalnie jakbym słyszała moją rudowłosa przyjaciółkę! Co do
dziewczyn… Postaram się je zaprosić na mój bal maturalny, inaczej studniówkę.
Wtedy dopiero się zobaczymy, a okazało się, że ten bal jest dopiero tuż przed
maturami! Trochę dziwnie to zrobili, ale cóż… W końcu to Polska, nie? Takie
dziwne rzeczy to na porządku dziennym.
Jak już piszę tutaj o szkole…
Ostatnio z ocenami u mnie coraz lepiej. Tak samo z Alanem. Nie, żeby coś… Ale on zaczyna mnie
podrywać. Byłam ze dwa razy na jego treningu. Przy swoich kolegach z drużyny
nie wahał się przed słodkimi, czułymi słówkami. Jak rano mnie widzi to całuje w
policzek! Tak, to bardzo miłe… Kilka razy zrobił to przed Choinką! Nie mogłam
uwierzyć. A on tylko uśmiechnął się do mnie szeroko i puścił oko. Za to Jolka…
Szkoda gadać. Miała taką minę, jakby właśnie planowała moją rychłą śmierć. I na
przekór sobie, zaczęło mi to dawać satysfakcję! Kuba… wiadomo.
Mój przyjaciel nie jest zachwycony z
takiego obrotu sprawy i przy każdej nadarzającej się okazji, wypomina mi moją
nieodpowiedzialność i lekkomyślność. Na co ja mu odpowiadam:
- Jak szaleć, to szaleć na całego!
Choinka nie raz mnie obrzuciła swoim
okropnym, jadowitym spojrzeniem, że aż włoski na karku stają mi dęba! A jej
sobowtór… Można się domyślać, jaka jest Marta. One przypominają mi tylko te
dziewczyny z filmów, które są potencjalnymi rywalkami głównej bohaterki. Jednak
widzieć wymalowaną na ich twarzach złość, gdy Alan na przerwie podchodzi do
mnie i zagaduje… To jest życie!
Dobra, dość o tym. Teraz moja praca.
Na początku, przez pierwsze dwa
tygodnie niemiłosiernie się nudziłam. Aż do chwili, w której Raf zaprowadził
mnie na salę siatkarzy! Od tamtego dnia, codziennie tam przebywałam. Robiłam im
zdjęcia, a oni nie raz specjalnie mi pozowali. Nie miałam pojęcia, że potrafię
zrobić tak dobre foty! I te ujęcia… Zazwyczaj ludzie odpowiedzialni a
wybranie odpowiednich fotek do artykułu, wskazywali na moje zdjęcia! Rafał
tylko się uśmiechał i nadal pracował ze mną na hali treningowej. I tu dochodzę
do bardzo dziwnego tematu.
Bartman zrobił się złośliwy i
upierdliwy. Nie dla mnie, ale dla mojego kolegi z pracy. Mogłabym przysiąc, że
specjalnie kilka piłek spudłował po zagrywce lub ataku, żeby te z zawrotną
szybkością uderzyły w Rafała. Na razie się nie odzywam na ten temat. Spytałam
tylko kilku siatkarzy, co go ugryzło, ale oni milczą z tajemniczymi minami. Nie
chcą nic gadać. Ale jutro nie będzie tak łatwo! Przycisnę Igłę i dowiem się, co
jest grane!
Do tego na razie uniknęłam testu
sprawdzającego moje umiejętności zagrywania piłki! Na drugą stronę boiska,
oczywiście.
Za tydzień mam ferie zimowe. I już
się doczekać nie mogę… gdyż aż palę się do nauki! -,-
Mam nadzieję, że wkrótce uda mi się odkryć
tajemnice mamy.
Odłożyłam
długopis. W tej samej chwili do pokoju wpadł Krzysiek.
- Olka!
Natychmiast ze mną!
- Coś
zrobiłam?- Zaniepokojona natychmiast udałam się za nim.
- Nie.
- Ale?
- Ale mam
dla ciebie zadanie.- Odparł tajemniczo.
- Nie. Nie
będę za ciebie sprzątać, Krzysiek!- Natychmiast się zatrzymałam z założonymi
rękami.
- Nie chodzi
o to!- Machnął rękami.- Ale fakt, musisz mi w czymś pomóc.
- Nie. Ja
tylko MOGĘ.- Specjalnie podkreśliłam ostatnie słowo.
- No chodź!
Jeszcze nie wiesz, o co chodzi.- Kiwnął za mną. Weszłam do kuchni, gdzie
dzieciaki siedziały przy stole i o coś się kłóciły.
- Ja ce
pomalancowy!- Wrzasnęła Dominika.
- Dobra,
bierz.- Westchnął ciężko jej brat.
- O co tutaj
chodzi?- Zerkałam na każdego, kiedy Ignaczak podszedł do nich i zaczął
przebierać w kolorowych papierach. Po chwili wyciągnął do mnie duże,
pomarańczowe nożyczki.
- Musimy
zrobić dla nich pracę domową.- Uśmiechnął się a mnie zatkało.
- Mam robić
… to? Zwariowałeś!
- Ola,
patrz!- Krzyknął Seba i pomachał nad głową wyciętym z papieru żółwikiem.
Teraz już
nie mam wyjścia, trzeba im pomóc.
***
- Nie
poszłabyś ze mną do kina?- Uśmiechnął się Alan, kiedy staliśmy przed szkołą.
- Nie
zmieniłam zdania.- Odparłam zirytowana.
- Ale…
- Słyszałeś,
co na powiedziała chyba nie?- Warknął Kuba. Do tej pory udawał, że
Morczewskiego nie ma w pobliżu. Najwyraźniej stracił cierpliwość.
- Dobra,
dobra!- Poddał się chłopak. Wtedy podeszła Jolka. A co dziwne, nie było z nią
Marty!
- Al… Chodź.
– Mruknęła do niego, uwieszającemu się na szyi. Nie dawała sobie sprawy, o czym
przed chwilą rozmawialiśmy, bo znowu do niego się odezwała.- Jest fajny film w
kinie… Może byśmy poszli?
- Nie mogę
dziś.- Odparł, co mnie bardzo zaskoczyło. Choinka wydawała się również zbita z
tropu. Kolejny raz zaproponowała spędzenie wspólnego wieczoru w domu, a może na
zakupach. Nie bardzo się im przysłuchiwałam. A raczej się starałam.
- Zaraz
rzygnę.- Ostrzegł mnie Kuba. Zamiast odpowiedzieć, zaczęłam się oglądać po
parkingu. Do mojej świadomości dostały się strzępy rozmowy między Alanem, a
Choinką. W tej chwili podjechał samochód, dziwnie znajomy…
- Zbyszek?-
Uniosłam brew. Siatkarz wyskoczył z samochodu i z szerokim uśmiechem podszedł
do mnie. Lekko przytulił i przywitał się z Kubą, jak ze starym znajomym.
- Zbysiu!-
Pisnęła Jolka i natychmiast pojawiła się przy nim. Alan wcale nie wydawał się
zaskoczony. – Przyjechałeś po mnie? Zabierzesz mnie na trening?
- Yyy…-
Bartman delikatnie ją od siebie odsunął, co dziewczynie nie za bardzo się
spodobało.- Przyjechałem po Ole.
- A Igła?-
Spytałam, chociaż wiedziałam, jaka będzie odpowiedź.
- Poprosił
mnie, żebym po ciebie przyjechał.
- Och,
widzę, że wszyscy muszą się o ciebie troszczyć, żebyś przypadkiem sobie krzywdy
nie zrobiła…- Uśmiechnęła się do mnie chytrze Choinka. Spaliłam buraka. Ta, ja
to zrobiłam. Przy tych wszystkich ludziach. Przy Bartmanie, który uważa mnie za
twardzielkę…
- Nikt nie
musi jej pilnować!- Opanował siatkarz. – Nigdy nie widziałem takiej dziewczyny.
Co on
wyprawia! Teraz nawet moje uszy się zaczerwieniły.
-
Wystarczy!- Przerwałam niezwykle twardym głosem. – Możemy już jechać?
- Tak.
Wiesz, że czekamy na twój popis?- Uśmiechnął się, otwierając przede mną drzwi
do samochodu.
- Jaki
popis?- Zainteresował się Alan.
- Nie ważne.
– Machnęłam ręką. Ucałowała w policzek Kubę, który posłał mi znaczące spojrzenie.
I zanim zdążyłam się obejrzeć, przytulił mnie do siebie Alan i też dał buziaka.
Wsiadłam szybko do auta i zanim odjechaliśmy, zauważyłam wściekłe spojrzenie
Jolki.
- Czy ten
Alan jest normalny?- Odezwał się po dłuższej chwili siatkarz.
- Co masz na
myśli?
- Jest z nim
dziewczyna, a on zachowuje się w stosunku do ciebie tak…
- Wiem.
- A Kuba
chyba jest zazdrosny.
- Wiem. Chociaż tu nie chodzi o zazdrość.
- Cóż,
osobiście nie podoba mi się ich zachowanie.
- Ty też
zazdrosny?!- Prychnęłam rozbawiona.
- Chodzi mi
bardziej o to, żeby cię nikt nie skrzywdził.
- A ty co?
Mój ojciec?
- Przyjaciel.-
Odparł cicho. Więcej nie rozmawialiśmy. Obserwowałam go przez całą drogę i
zdawał się niesamowicie zamyślony. Odezwałam się dopiero, gdy mieliśmy
wysiadać.
- Wiesz
przecież, że nie dam rady z tym zakładem…
- Och, całe
wieki marzyłem, jak i pewnie reszta, o przyjemnym masażu…- Zmrużył oczy.
Posłałam mu kuksańca, on mi oddał. I w taki oto sposób zaczęliśmy się gonić.
Na szczycie
schodów złapał mnie i zaczął gilgotać po żebrach. Śmiałam się i wyrywałam jak
głupia. Dopiero znaczne chrząknięcie sprowadziło nas na ziemię. Za naszymi
plecami stał Krzysiek, Lotman, Pit, Fabian i Dziku. Ten ostatni zdawał się mieć
na twarzy wredny, złośliwy, znaczący uśmieszek. Natychmiast odskoczyłam od atakującego.
- Ja tutaj
widzę, zabawa na całego!- Uśmiechnął się Paul.
- Olka, ja z
chęcią bym się dołączył…- Wyszczerzył zęby Drzyzga. A ja po raz kolejny
dzisiejszego dnia spłonęłam.
- Prędzej by
cię Zibi Mikasą zabił, niż pozwolił do niej zbliżyć.- Prychnął Dziku.
- Misiek,
stul pysk.- Bartman też się uśmiechnął. Tylko Igla stał z poważną mina i łypał
swym przenikliwym spojrzeniem to na mnie, to na Bartmana.
- Rafał
kazał ci przekazać, że dzisiaj razem pracujecie nad czymś tam w biurze.-
Krzysiek rozpogodził się i zmienił szybko temat, za co jestem mu wdzięczna.
- Ok., to ja…
- A co z
naszym zakładem? Wiesz, że przegrałaś? Czekamy na masaż.- Mrugnął do mnie
Nowakowski. Westchnęłam ciężko, obróciłam się i pomaszerowałam do kolegi z
pracy.
Raf
przywitał mnie szerokim uśmiechem.
- To co?
Gotowa?
- Jak nigdy
wcześniej!
I zabraliśmy
się do roboty.
***
Kilka dni
później jeszcze nie wiedziałam, co szykują dla mnie siatkarze. Natomiast w
szkole dowiedziałam się całkiem nowych rzeczy.
Weszłam do
damskiej łazienki z zamiarem umycia rąk. Jednak gdy już otworzyłam drzwi,
rozpoznałam głos Choinki i Matry.
-… sza. Inaczej
go nie zdobędę.
- A Alan?
Zostawisz go tej… szmacie?- Marta spytała raczej bez wielkiego entuzjazmu.
Zamknęłam
cicho drzwi i stanęłam za murkiem, gdzie nie mogły mnie zobaczyć.
- Żartujesz?
Al… Al. Jest mój. Ona niech się wypcha tym swoim siatkarzykiem.
- Czekaj, bo
ja już nic nie rozumiem.
- Bo masz za
mały móżdżek, idiotko!- Po tych słowach zapadła martwa cisza. Kilka chwil
później Jolka kontynuowała. – Chodzi o to, że… On jest taki słodki.
-
Przystojny.
- I to
piękne imię…- Rozmarzyła się Choinka. – Karol…
- Jak król.
- Otóż to!
Wreszcie powiedziałaś coś mądrego i sensownego.- Przyznała z uznaniem.
- Dzięki.
- W każdym
razie… Alan nie musi wszystkiego wiedzieć.- Powiedziała to z taką obojętnością,
że przez chwilę miałam chęć do niej podejść i ją walnąć. Powstrzymały mnie
kolejne słowa jej przyjaciółki.
- Nie będzie
już kapitanem.
- Nie.
- Czyli już
nie jest najlepszy.
- Nie.
- Więc czemu
go nie rzucisz?!- Pisnęła Marta.
- I widzisz,
tutaj zaczyna się logiczne myślenie. Trzeba wysilić umysł, by to sobie
uświadomić. Ale ty raczej nie jesteś w stanie tego pojąć, więc nie będę tracić
sił na tłumaczeniu tego tobie.- Prychnęła.
- Chcesz
grać na dwa fronty. Wiesz, że to niebezpieczne?
- W moim słowniku nie ma takiego słowa. Ani takiego jak NIEWYKONALNE. Nie będzie niebezpiecznie,
dopóki nikt się nie dowie. Więc nie piśniesz ani słówka z tego, co ci tutaj
powiedziałam.- Zagroziła swoim zimnym, grobowym tonem głosu.
- Jasne, że
nie… Ale…
Nie
usłyszałam, o co miała zapytać Marta, bo drzwi do łazienki się otworzyły i
weszły jakieś pierwszoklasistki. Nie chcąc, aby Jolka i Marta mnie zauważyły,
natychmiast wyszłam na korytarz z triumfalnym uśmiechem na twarzy.
Podczas
języka polskiego opowiedziałam wszystko swojemu przyjacielowi.
- I co
myślisz?- Szepnęłam, gdy nauczycielka coś sprawdzała w komputerze.
- Że one są
jebnięte.
- To było
wiadomo od dawna.- Przewróciłam oczami. – Nie sądzisz, że gdybym… Powiedziała
Alanowi…
- Chcesz
powiedzieć, że wtedy oni się rozstaną, a ty będziesz mogła z czystym sumieniem
się z nim umówić.
- No… nie
tak od razu…
- Sowa, czy
ty nadal nic nie rozumiesz? Czy nie widzisz, że nie warto z nimi trzymać,
zwłaszcza po tym…!- Nauczycielka podniosła na nas wzrok, więc natychmiast
umilkł. Gdy straciła nami zainteresowanie, podjął dalej.- Zwłaszcza po tym, co
się dowiedziałaś.- Dokończył szeptem.
- A nie
wpadłeś, że może w ten sposób mu pomogę?
- Raczej
sobie!- Prychną dość głośno, na co Pani Nałys natychmiast na nas spojrzała
surowo. Znów udałam, że czytam wiersz z książki. Po kilku chwilach kolejny raz
szepnęłam do przyjaciela.
- To by było
uczciwe.
- Nie
bardzo, skoro chcesz nakablować.
- Kuba, to
moja szansa… Szansa na…
- Na
zdobycie Alana. Wiem. Ale nie pomyślałaś, jak się narazisz Jolce?!
- One nie
muszą o tym wiedzieć!- Pisnęłam wkurzona. Najwyraźniej tego było za wiele dla
naszej nowej polonistki.
- Sowecka do
odpowiedzi!- Krzyknęła.
Wpatrywałam
się w nią przez chwilę, jednak ona nie odpuszczała. Czując, że przegrałam,
walnęłam czołem o ławkę z zamiarem natychmiastowego stracenia przytomności.
Niestety, nie podziałało.
- Aleksandra
Sowecka, do tablicy!- Ryknęła nauczycielka. W porównaniu do poprzedniej, ta to
jakaś kosa! Wstałam.
- I tak
zrobisz, co będziesz chciała…- Usłyszałam ponury szept Sokołowskiego.
Z mina
męczennicy powoli szłam omijając ławki i szykując się na śmierć.
****
Witajcie ;D Obiecuję, że w kolejnych rozdziałach akcja bardziej się rozwinie.
Przepraszam za błędy!
Dziękuję za te wyświetlenia <3
Do następnego ;**