W piątek od
razu na pierwszej lekcji przywitano nas kartkówką z angielskiego. Nawet była
łatwa. No cóż, ja angielski znam bardzo dobrze, więc dla mnie była prosta.
Podpowiadałam Kubie, który lekko mówiąc nie za bardzo sobie radził. Inni
zauważyłam, że ściągają z telefonu i książki pod ławką. Na ich szczęście babka
od języka była zajęta. Wychodząc z klasy, na przerwie zaczepiła mnie jakaś
nauczycielka.
- Olu!-
usłyszałam głos za sobą, więc odwróciłam się. Kobieta o płonących włosach i w
okularach – nie znam jej.
- Tak?-
spytałam zbita z tropu. W tym momencie podszedł do nas mój przyjaciel.
- Jesteś
nową osobą w tej szkole… Chciałam ci zaproponować udział w pomocy promocji
szkoły.
- Nie
rozumiem…
- Ja
niestety się śpieszę, ale twoi koledzy myślę, że ci wszystko wyjaśnią-
uśmiechnęła się promiennie pokazując białe zęby. Nie potrafiłam nic
odpowiedzieć, więc tylko kiwnęłam głową. Gdy odeszła, nadal stałam z otwartymi
ustami.
- Zamknij
buzie.
- Co to
było?
- Babka od
infy zaproponowała ci pomoc w różnych projektach szkolnych. Znaczy żebyś
pomagała w różnych akademiach, wymianach uczniów itd.
- Ale czemu
ja?!- stałam się przerażona.
- Jesteś
nowa. Mieszkasz u jednego z najlepszych siatkarzy na świecie… mało?
- Al…
- Chodź, bo
się spóźnimy na kolejne zajęcia!- pchnął mnie lekko w stronę otwartych drzwi
klasy. Potem pomógł mi usiąść, bo ja błądziłam myślami. W połowie matematyki
drzwi się otworzyły.
- Dzień
dobry… przepraszam pani profesor- zaczął męski, młody głos.
- O co
chodzi Alan?- z kredą w ręce patrzyła na ucznia trochę krzywym wzrokiem.
- Pani
Stońska prosiła o zwolnienie jednej uczennicy.
- A o co
chodzi?
- Tego nie
wiem. – Odparł spokojnie patrząc jej w oczy. Nauczycielka westchnęła i skinęła
głową. Wtedy Alan rozejrzał się po klasie i zatrzymał wzrok na mnie. Czy moje
serce właśnie na kilka sekund się zatrzymało? O, a teraz bije z podwójną mocą…
- Chodzi o nową uczennicę Aleksandrę Sowecką.
Jak na
komendę wszystkie spojrzenia padły na mnie. Tylko Kuba coś bazgrał w zeszycie,
za co jestem mu nie raz wdzięczna (znaczy od tygodnia), ale tym razem
potrzebowałam jego wsparcie do cholery! Co ja znów zrobiłam? W Anglii nie raz
mi się zdarzały małe przewinienia. Takie jak podpalenie zasłonki w łazience, czy
zniszczenia krzaka w ogrodzie, albo popisanie szafki. No, może jeszcze
uderzenie z pięści jednego frajera, co się do mnie przystawiał. Ale czy to była
moja wina?? Nikt mu nie kazał napadać mnie w korytarzu! A to, że mu prawie
złamałam nos? Chyba sobie zasłużył, nie…
- Panno
Aleksandro!- ryknęła nauczycielka. Natychmiast wróciłam do klasy.
- Tak, już
już…- podniosłam się z miejsca i wsunęłam z powrotem krzesło. Podeszłam do
chłopaka i zauważyłam, że jest wyższy ode mnie o głowę i szyję. Otworzył drzwi
i mnie w nich przepuścił. Wychodząc napotkałam spojrzenie Kuby, który chyba się
śmiał. Super.
Gdy zamknął
za nami drzwi, od razu na niego napadłam:
- O co
chodzi?!
- Widać, że
bardzo jesteś zadowolona ze zwolnienia z matmy- zażartował.
- Co tam
matma! Fuck.- Chwycił mnie za łokieć i pociągnął za sobą w stronę schodów. Czy
może mi ktoś wyjaśnić mój przyspieszony oddech?? Gdy nadrobiłam kroku, od razu
mnie puścił.
- Babka od
infy ma do ciebie sprawę- wyjaśnił już na spokojnie.
- To ta z
włosami niczym z matrixa?
- Hahahaha,
tak.- Uśmiechnął się do mnie i puścił oczko. Zaraz, czy on puścił oczko? Do
mnie? O kurwa.
Zeszliśmy po schodach. Przeszedł prze
korytarz, a ja za nim i podziwiałam piękno tyłu jego… głowy. No okeeej, na
tyłek też patrzyłam. Także nawet się nie zorientowałam jak stanął i na niego
wpadłam.
- Lecisz na
mnie.- Przerażona odsunęłam się na trzy wielkie kroki w tył.
- Jaaa?
- Już drogi
raz na mnie wpadłaś- wyjaśnił. O Boże, ale wtopa! On myśli o innym „leceniu na
siebie”. – Nie licząc tego, że uderzyłaś mnie drzwiami.
-
Przepraszam- szybko mu przerwałam.
- Spoko… A
więc, Aleksandro…
- Ola.
- Olu, tamte
drzwi prowadzą do informatycznej.
- Dzięki.-
Podniosłam wysoko głowę i ruszyłam wielkim łukiem od niego, aby znów na niego
nie wpaść. Nie obróciłam się, aby spojrzeć, czy poszedł. Pewnie tak
zrobił. – Dzień dobry, wołała mnie pani?
- Tak, chodź
słoneczko… Mam do ciebie bardzo ważną sprawę.
Była sama,
czyli serio to coś ważnego.
- Czy
zdecydowałaś się już?- od razu zrozumiałam o co chodzi.
- Nie
myślałam jeszcze nad tym…
- Bo
widzisz, pierwszym naszym projektem jest zorganizowanie spotkania młodzieży ze
sportowcami. I rozumiem, że pomyślisz iż cię wykorzystujemy, ale…
- Tak, wiem.
Chodzi Krzyśka?
- Pana Ignaczaka.
Tak. Widzisz słoneczko, pomyślałam sobie, że może mogłabym porozmawiać z twoim
opiekunem i załatwić kilka spraw..
- Przekażę
mu- obiecałam. Rozpromieniła się i niemal
mnie uściskała.
- Dziękuję!
Przekaż Panu Krzysztofowi, żeby wpadł do mnie do szkoły w poniedziałek. Na
pierwszej lekcji będę w tej sali.
-
Oczywiście.
- Jeszcze
raz dziękuję. Możesz wracać na lekcję.- Wróciła do monitora. Wstałam więc i
wyszłam z pracowni informatycznej. Rozejrzałam się, ale po Alanie ani śladu.
Zagryzłam policzek i udałam się z powrotem do klasy i mojej ulubionej
matematyki. Oczywiście Kuba zaraz mnie napadł i kazał wszystko wyjaśniać. I (o
mój Boże!) ze szczegółami opowiedzieć, co się stało między mną a Alanem. Trzy
razy powtarzałam mu naszą krótką rozmowę i to, jakie ruchy i w jaki sposób się
on zachowywał. Przez chwilę miałam wrażenie, że bardziej się tym ekscytował niż
ja.
- A czy ty
przypadkiem nie mówiłeś, że on nie jest dla mnie?- podniosłam brew idąc obok
Kuby do szatni.
- To było
dawno!
- Dziś rano.
A dokładniej, jakieś… trzy godziny temu??
- Nie
czepiaj się.
- I to niby
kobieta zmienną jest!- I za to dostałam kuksańca w żebra. Śmiejąc się
zauważyłam Alana, który całował swoją dziewczynę z wielką namiętnością. Nie, ja
wcale tam nie patrzę. Nie.
- Przestań
Olka.
- Co? Co ja
znów zrobiłam nie tak?!- Nie odpowiedział mi ale posłał znaczące spojrzenie.
Zarumieniłam się i otworzyłam swoją szafkę. Kuba grzecznie na mnie czekał i
przyglądał, jak wkładam i wykładam odpowiednie podręczniki, dużo ich nie było
swoją drogą). – Dziś idę na nogach.
- Mogę cię
odprowadzić…
- Możesz do
mnie wpaść i się ze mną pouczyć.
-
Oczywiście, kochanie- posłał mi żartobliwego buziaka w powietrzu. Przechodząc
obok całującego jeszcze przed chwilą Jolkę Alana, starałam się nie patrzeć. On
nawet nie zerknął. Hm, czego się spodziewałam? Że nagle będzie mi mówił cześć i
pa? Głupia idiotka. Najchętniej waliłabym głową w mur.
- O której
masz autobus?- sprowadził mnie na ziemię Kuba.
- Jakoś za
dziesięć minut…- zerknęłam instynktownie na ekran w telefonie. – Myślisz, że
zdążymy dojść do kolejnego przystanku?
- Szansa
jak… to, że kiedyś będę z kobietą. Ale wiesz, życie to gra. Możemy
zaryzykować- wyszczerzył się. Odpowiedziałam tym samym. Szliśmy prawie biegnąc.
Minutę przed, zobaczyliśmy jadący autobus. Puściliśmy się biegiem do przystanku.
Zdążyliśmy w ostatnim momencie. Wsiedliśmy dysząc i śmiejąc się na zmianę.
- Jesteśmy
szaleni, kurwa- otarł pot z czoła.
- My.
Powinniśmy. Startować. W. Zawodach.
Dlaczego tak
bardzo się zmęczyłam? Nie powinnam. Przecież nawet Kuba mówi normalnie, a ja
tchu nie mogę nabrać. Nigdy tak nie było.
- Wszystko
dobrze?- zaniepokoił się, gdy nadal stałam na końcu autobusu zgięta w pół.
- Tak…
zmęczyłam się.
- No, to
raczej nie będziesz mogła już startować w zawodach. Nie jesteś wytrzymała. Jak
ja!
- Taaa,
dalej sobie wszystko przypisuj- mimo bólu w klatce piersiowej uśmiechnęłam się.
Dobra, muszę się ogarnąć. Wyprostowałam się i nagle zobaczyłam w szybie odbicie
jakiegoś straszydła. – Nie… Really?? – jęknęłam.
- Fakt,
trochę się potargałaś- przyznał Kuba i zaczął mi pomagać układać włosy.
- Możesz
mnie zasłaniać, jak będą ludzie patrzeć?- spytałam z nadzieją.
- Nie.- Miał
taką poważną minę, że wybuchłam śmiechem, a zaraz po sekundzie on mi
zawtórował. I śmiejąc się przez całą drogę, nawet nie wiadomo z czego,
dotarliśmy do domu Ignaczaków.
- … przestań
już!- nakazałam Kubie. Odwróciłam się do furtki i zamarłam.- Ty!- Pies również
na mnie patrzył. Niemal widziałam jego wściekłość.- Odejdź.- Ale ten tylko
szczeknął. Wredny pies! Patrzyliśmy tak na siebie dobrych kilka minut. Ani jedno z nas się nie poruszyło.
- Co
robisz?- zainteresował się mój przyjaciel zerkając mi przez ramię.
- Walczę z
tym kundlem. Na spojrzenia.- wymówiłam te zdania niemal nie ruszając ustami.
- Ola? A co
ty tam tak stoisz? No, wchodźcie!- zawołała Iwona z ganku.
- Czy
mogłabyś zawołać psa?- odkrzyknęłam.
- Azur! Do
mnie!- Zwierze posłuchało i pobiegło za dom.
- Nie mów…
boisz się psów?- zaśmiał się Kuba.
- Ale ty
głupi jesteś! Ten stwór mnie napadł!- syknęłam.
- Wszyscy
cię kochają. Nawet pies- zaśmiał się. Oczywiście nie mogłam się powstrzymać i
walnęłam go w tył głowy. Weszliśmy do środka. Dzieciaki już latały po domu, a
Krzysztofa jeszcze nie było. Iwona stała w kuchni.
- Iwona?
- Obiad
będzie za pół godziny. Kolega zostaje?- spytała uśmiechając się.
- Tak. To
jest Kuba.
Cóż, teraz
dopiero zobaczyłam, jaki on jest podekscytowany. Jezus Maria, jest cały
czerwony i szczerzy się jak idiota!
- Miło cię
poznać- wyciągnęła rękę kobieta. Kuba się nie ruszał, więc szturchnęłam go w
bok. Ocknął się i uścisnął jej dłoń.
- Mnie również!-
Czy aby na pewno dobrze zrobiłam przyprowadzając go tutaj? Siłą odciągałam go
od Iwony. Niestety nie pomagała mi w tym Dominika, która doczepiła się do mojej
nogi krzyczała żebym się z nią pobawiła.
- Dominika,
później. Dobrze? Idź do Seby się pobawić- starałam się być miła, ale jak ta
mała zaraz nie odejdzie to jej przywalę.
- Ale Ola!
Nie widziałaś jeszcze wszystkich moich zabawek!- zmarszczyła brwi.
- Dominika,
daj przejść Oli i jej koledze- wtrąciła się Iwona.- Chodź, porysujemy!-
Dziewczynka puściła mnie (dzięki czemu o mało się nie przewróciłam) i pobiegła
do mamy.
- Kuba,
ogarnij się- syknęłam, prowadząc go do swojego pokoju.- To tylko kobieta! Ty
nie lubisz dziewczyn.
- Myślisz że
o to chodzi?- fuknał, gdy usiadłam na swoim łóżku.- Dziewczyno, zaraz poznam
KRZYSZTOFA IGNACZAKA! Wiesz ile osób chciałoby się znaleźć na moim miejscu? I
ile chciałoby zjeść z jego rodziną obiad? Miliony! Miliardy!
- Łał! Łał!
Łał!- za każdym razem gdy wymawiałam to słowo machałam jedną lub drugą ręką.-
Obiecuję, że już cie tutaj nigdy nie przyprowadzę jak komuś powiesz! Uduszę!
- Spokojnie.
Nie narażę cię na tłum ludu proszącego o kolację z Państwem Ignaczak.
- O, dzięki-
prychnęłam. Usiadł obok mnie i chyba ochłonął trochę. Włączyłam lapka i weszłam
na tweetera. Potem tradycyjnie Tumblr. I tak do obiadu spędziliśmy czas,
oglądając zdjęcia i gadając. Gdy nadszedł czas, Kuba znów stał się nazbyt
pobudzony. – Bądź grzeczny.- Ostrzegłam go.
- Możemy już
iść??- posłał mi zabijające spojrzenie.
- Tak.-
Wyszliśmy i zaprowadziłam go do salonu, gdzie zawsze jemy. Wszyscy już
siedzieli.- A więc przedstawiam wszystkim mojego kolegę Kubę. A to…
- Wiem
przecież!- syknął szczerząc się.- Krzysztof Ignaczak. Boże, jak miło mi Pana
spotkać… - Krzysiek wstał i podszedł do nas.- Jestem wiernym kibicem i
podziwiam Pana pod każdym względem…
- Też miło
cię poznać- zachichotał Igła.- Zjesz z nami?
- Chętnie-
wyszczerzył się Kuba i uścisnął wyciągniętą do niego dłoń Ignaczaka. Usiedliśmy
do stołu i gdy nakładaliśmy sobie jedzenie, Sebastian spytał:
- To twój
chłopak?- Popatrzyłam z Kubą po sobie i wybuchliśmy śmiechem.
- Niee… To
mój kolega.
Młody kiwnął głową na znak, że zrozumiał. Wrócił do jedzenia. Wtedy
przypomniała mi się prośba baby z matrixa. – Igła… słuchaj bo taka jedna
nauczycielka prosiła o spotkanie z tobą. Jakiś projekt, że sportowcy się mają
spotkać z uczniami…
- Wiem. Rok
temu było to samo, ale mnie nie było. Pewnie w tym roku ja mam iść. Jak się
nazywa ta nauczycielka?
- Nie wiem
jak. Ale wiem, że ma czerwone włosy jak z matrixa. – Ryknął śmiechem i nam się
udzieliło. Kuba tylko patrzył na mojego opiekuna z zachwytem. O nie… Nie. – W
poniedziałek na pierwszej godzinie masz się do niej zgłosić.
- Okej.
Po posiłku
rodzina Ignaczaków usiadła przed telewizorem, a ja i Kuba wyszliśmy za dom do
ogrodu. Najpierw upewniłam się, że zwierzę jest zamknięte. Usiedliśmy na
schodkach i piliśmy herbatę.
- Myślisz,
że da mi autograf? I zdjęcie?
- Myślę, że
wywali cie za drzwi i karze nigdy więcej nie przychodzić.- Spojrzał na mnie
przerażony, ale zachichotałam więc skumał, że żartuję.
- Bardzo
śmieszne, cholera… On jest super! Ciekawe czy reszta też. Znasz już wszystkich?
- Serio?
Kuba! Ja się tym nie interesuję. To nie mój świat! Nie potrafię polubić tego
sportu i…
- Po prostu
już zamilcz.- Zamknęłam posłusznie usta.- Co robisz jutro?
- Uczę się.
Niedługo matura, kolego!
- Jakoś się
tym nie przejmuję. Czymże jest życie bez ukochanej osoby? Po cóż ci nauka,
skoro nie masz się z kim dzielić wiedzą?
- Nie wiem.
I wolę nie wiedzieć.
Dalej
siedzieliśmy w ciszy. Zrobiło się chłodno, więc wróciliśmy do środka. Potem
odprowadziłam go do przystanku i pojechał do domu. A ja przyszłam do pokoju i
wyłączyłam laptopa. Wzięłam szybki prysznic. Leżąc na łóżku wyjęłam swój
pamiętnik.
„Także ten, no… dzień się kończy. Czy
warto iść spać, żeby jutro wstać? Boże, przez Kubę zaczynam mieć myśli dziwne
jakieś. Ten człowiek mnie demoralizuje. Nie, wcale nie byłam
zdemoralizowana, jak przyjechałam. W ogóle to wcale mnie nie wspiera w
sprawie Alana. Dziś z nim gadałam. W sumie to nie było żadnego przyciągania,
namiętnych spojrzeń i w ogóle. Zaprowadził mnie do babki z czerwonymi włosami.
Nazwałam ją babką z Matrixa. I tyle. Po prostu spierdolił. I się więcej do mnie
nie odezwał. Szkoda. Oblukałam jego dupeczkę. Jolka jest puszczalską dziwką
wykorzystującą mojego Alana suką… ohydna. Nie mogę inaczej jej nazwać. Za
dużo by było przekleństw jak na jeden wpis. Ale jak ją widzę to mam ochotę
udusić. Nie zostaje mi nic innego jak tylko spoglądać tęsknym wzrokiem za mym
„Romeo”. Boże, ze mną jest coraz gorzej xd”
Zamknęłam z
trzaskiem pamiętnik i odłożyłam pod poduszkę. Wzięłam jedną z książek, które
przywiozłam z Anglii i rozpoczęłam czytanie. Niestety po około dwóch godzinach
mi przerwano. Do pokoju wpadła Dominika.
- Ola! Ola!
Ola, poczytaj mi…
- Mama ci
poczyta. Albo tata- nie odwracałam głowy od książki.
- Ale
chciałam, żebyś ty… Proszę…- Piąty raz czytałam jedno zdanie i nie wiem nadal o
co chodzi. Zamknęłam książkę i położyła na biurku. Zacisnęłam palcami mostek
nosa i zmrużyłam oczy.
- Nie umiem
czytać bajek. Idź do mamy…
Ostatecznie
zaprowadziłam ją do rodziców i powróciłam do czytania.
W sobotę od
rana sprzątałam. Pomagałam Iwonie. Dzieciaki się bawiły, a Krzysztof… zwiał na
trening. Dziwnym zbiegiem okoliczności przybył, gdy już było wszystko zrobione.
Obiad również pomogłam ugotować. A resztę jakże pięknego dnia spędziłam na
nauce w ogrodzie. W niedzielę udałam się z rodziną Ignaczaków do kościoła.
Ubrałam swoją ulubioną, błękitną sukienkę do kolan i dopasowane buty.
Wyjechaliśmy autem Igły. W kościele nie poznałam nikogo znajomego. Za to
wszyscy inni widzieli nas. Ach, zapomniałam! Stałam obok sportowca. Gwiazdy
siatkówki. Zirytowało mnie to strasznie i byłam skłonna spytać chamsko przy
ambonie, czy już się napatrzyli i czy może Igła ma się stać posągiem, który
będą podziwiać. Szczerze współczuję mojemu opiekunowi. Sebastian siedział z
nami z tyłu, a Dominika biegała po kościele. Po mszy oni poszli na cmentarz, a
ja spacerowałam przed budynkiem. I całkiem dziwnym zbiegiem okoliczności,
rozpoznałam czyjś tył głowy (no okej, tyłek też). Poprawiłam natychmiast włosy
i zerknęłam w dół na sukienkę. Zerknęłam na niego i ( O Boże!) patrzył na mnie
i się uśmiechał promiennie. W pierwszych kilka sekund to do mnie nie docierało,
a w następnej chwili on podniósł rękę i pomachał. Gdy ja też podnosiłam, prawie
mu odmachałam, ktoś za moimi plecami krzyknął jego imię.
- Alan!
Szukałam cię!
Jolka. Ach,
to już wiem dlaczego tak tutaj patrzył. Mam ochotę zapaść się pod ziemię!
Czerwona jak burak odeszłam do samochodu Ignaczaków, którzy właśnie wrócili.
- Dobrze się
czujesz? Jakaś blada jesteś…- zaniepokoił się Krzysiek.
- Wszystko
okej.- Aha, czyli nie jestem czerwona a blada. Fajnie wiedzieć.
Przeanalizowałam jeszcze raz to, co się stało i stwierdzam, że przynajmniej
przez chwilę poczułam się jak gwiazda grająca w filmie. Jakie to prawdziwe, ta
sytuacja. Zaraz gdy znalazłam się w pokoju napisałam o tym do Kuby,
„Zgadnij co się stało? A raczej co się nie
stało.”
Po chwili
odpowiedź: „Nie mów, że to, co ja myślę…
Kiedy?!”
„Jakieś dwadzieścia minut temu.”
Dziwne, ale
nie odpisał. Czekałam na sms minutę. Nigdy tyle nie zajmowała mu odpowiedź! A
tu telefon dzwoni.
- Olka, co
ty żeś zrobiła?!
- No
właśnie…
- Nie mów,
że straciłaś dziewictwo z NIM.- Przepraszam, ale nie mogłam nie wybuchnąć
śmiechem. – Co?
- Po
pierwsze, dlaczego o coś takiego mnie posądzasz? A po drugie, skąd wiesz, że
jestem dziewicą?
- A nie
jesteś?
- Jestem. A
co? Aż tak to widać?- skrzywiłam się mimowolnie.
- Wiesz,
jakbym nie był gejem…
- Nie
kończ!- Śmiech po drugiej stronie.- To chcesz wiedzieć w końcu, co się stało?
- No
zgaduję, że coś z Alanem…
- To słuchaj
tego.- Wzięłam głęboki wdech i opowiedziałam mu, co się stało po kolei.
Czekałam na wybuch śmiechu, albo coś. Ale milczał.- Jesteś?
- Jestem-
niemalże jęknął. A potem dopiero ryknął śmiechem. Aha, fajnie. – OMG! Nawet
nie powiedział „cześć”?
- Chyba
Jolka przysłoniła mu mnie na całego.
- Nie licz
na nic innego. Pacz! Rymuję! Słów nie odwołuję, bo coś knuję i …
- Hej,
raper! Ja tutaj przeżywał załamanie miłosne, a ty mi jakieś gówna gadasz.
-
Przepraszam kochanie, ale tak jakoś mnie naszło. Wenę mam. To co zamierzasz z
tym robić?
- Nic.
- Jak to
nic? Nie wydrapiesz jej oczu? Nie poderżniesz gardła piłą do drzewa czy innych
chujstwem? Ja ci mogę pomóc.
- Nie.
- To co
zrobisz?
- Czekam.
- Yhy,
czekasz. A na co, jeśli można wiedzieć?
- Na swoją
kolej.
- Czyli
będziesz jakaś 400. Kobieto, po niego stawiają się kolejki. Normalnie można by
go sprzedawać jak świeże, poranne bułeczki z marmoladą! Ja sam najchętniej bym
go schrupał.
- On nie
jest jakimś ciastkiem!
- Wiesz,
Alan gra w siatkę.
- Co.
- No to co
słyszysz. Także ten…- W mojej głowie zaczął się układać pewien plan. Nie, nie.
Nie jestem skora aż do takich poświęceń. Nie będę grała w siatkówkę! - …
mogłabyś wstąpić do drużyny…
- Nie!
Nienawidzę sportu. I nie mam zamiaru robić z siebie idiotki przez jakiegoś
faceta!
- Ja tylko
takie snuję domysły.
- Kuba,
obiad!- usłyszałam w tle.
- Ide!-
ryknął do słuchawki.- Także przepraszam, ale jedzenie mnie wzywa, a ty tak nie
rozpaczaj nad nim bo nie warto.- I się rozłączył. A ja rzuciłam telefon na
poduszkę. Przebrałam się w dresy i bluzę, schowałam słuchawki i telefon do
kieszeni. Porwałam z szuflady teczkę i wyszłam przed dom. Poinformowałam
Ignaczaków, że idę na spacer do parku. Uciekłam przed psem w ostatniej chwili.
Centymetry i byłoby po mojej cudownej teczce. Puściłam muzykę. One Direction.
Czy to dziwne, że ich słucham? Raz nawet miałam być na ich koncercie! Ale
brakło biletów. Takie szczęście to tylko ja posiadam. Dziesięć minut i jestem w
parku. Idę chodnikiem i się rozglądam w poszukiwaniu idealnego miejsca. Jest
ławka. Siadam wygodnie i przez chwilkę patrzę. Potem otwieram teczkę i wyciągam
swój sprzęt. Brystol i ołówek. Najpierw jedna kreska, potem dwie. I kolejne. Aż
w końcu powstał mały zarys wielkiego świata. Tam, gdzie chciałabym się znaleźć.
Być i czekać. Stać się jednością z tamtym światem i nie być już zmartwiona.
Kochać życie. Szkicując, staję się częścią tego wszechświata.
Straciłam
poczucie czasu. W końcu gdy było zbyt ciemno, by rysować, zwinęłam sprzęt. Będę
musiała tutaj wrócić. Zadzwonił telefon, gdy byłam w drodze powrotnej.
- Halo?
- Gdzie
jesteś?- Igła był zaniepokojony.- Poszłaś na spacer a nie ma cię cztery
godziny!
- Będę za
dziesięć minut- obiecałam i się rozłączyłam.
Stanęłam przed furtką i się rozejrzałam.
Zwierza nigdzie nie ma. Uśmiechnięta weszłam na plac i odwróciłam się żeby
zamknąć furtkę. Wtedy to właśnie coś wielkiego i miękkiego skoczyło mi na
plecy.- Kurwa mać! Odwal się ode mnie psie jeden!- wrzasnęłam. Światło się
oświeciło, a na ganku zobaczyłam Igłe śmiejącego się ze mnie. Ze mnie. – Nie
śmiej się! Twój pies jest złym wcieleniem stróża.
- Azur,
uciekaj!- nakazał psu, który go posłuchał.
- Nie
rozumiem, dlaczego on nie reaguje jak ja mu tak powiem?- westchnęłam.- Życie
byłoby łatwiejsze…
- Życie
nigdy nie będzie łatwe. Przyzwyczajaj się. – Weszliśmy razem do domu.- A, Iwona
załatwiła ci korepetycje z matematyki.
- Kiedy są
lekcje?
- Środa,
godzina osiemnasta.
- Dobra,
dzięki…- Położyłam teczkę na komodzie i weszłam do kuchni, a za mną Krzysztof.
- Jedliśmy
już kolację, więc musisz sobie odgrzać- poinformowała mnie Iwona.
- Okej. A i
dzięki za załatwienie korków!
- Nie ma
sprawy. Odzywała się do ciebie może twoja mama?
- Tak.
Rozmawiałyśmy już.- Hm, ale rozmową tego chyba nie powinnam nazwać. Nigdy nie
miałam problemu z kontaktami z moimi rodzicami. Zawsze do nich przychodziłam z
problemami. Mamę traktowałam jak przyjaciółkę. Od roku coś się zmieniło i nie
mam pojęcia co na to wpłynęło. Z dnia na dzień nasze kontakty się popsuły. I
zostały mi tylko przyjaciółki. Karo i Natka próbowały mi pomóc, ale nic to nie
dało. W końcu dowiedziałam się,że przyjeżdżam do Polski co było dla mnie
ciosem. Nie chciałam opuszczać Anglii, swoich przyjaciół i domu! Nadal nie mogę
się przyzwyczaić.
- To
dobrze.- Wyczułam w jej głosie napięcie. Dlaczego? Nie potrafię tego wyjaśnić.
Zabrałam z koszyka na owoce jabłko, umyłam je i poszłam do siebie zabierając po
drodze teczkę.
- O Mój
Boże!- przestraszyłam się nie na żarty, kiedy oświeciłam światło i zobaczyłam
dwie postacie siedzące na moim łóżku. Odetchnęłam, gdy się okazało, że to tylko
Sebastian i Dominika.
Chwilę z
nimi posiedziałam, aż w końcu poszli.
A ja
zamknęłam drzwi na klucz i wyciągnęłam zaczęty obrazek. Przez cztery godziny
rysowałam drzewa i trawę. Nie udało mi się uchwycić słońca. Wkurzona na siebie
schowałam rzeczy głęboko do szafki. Przebrałam się w piżamę i spakowałam na
rano. W sumie co tu pakować? Trzy zeszyty i książka. Sama zasnęłam tuż po
22.00.
**********
Jest kolejny ;) Chyba dłuższy niż poprzednie, albo mi się wydaje xd Starałam się, aby był ciekawy.
Wiem, że czekacie aż Ola pozna siatkarzy. Jeszcze chwilę musicie pocierpieć ;)
Jeśli są jakieś błędy - przepraszam :/
Jestem tak mega szczęśliwa, że nie wiem czy kiedykolwiek byłam bardziej!
Wczoraj spełniłam dwa marzenia. Byłam na meczu Resovii i mam zdjęcie z Igłą!!!!! Bardzo mi na tym zależało, odkąd zaczęłam interesować się siatkówką. Może wyglądałam po zrobieniu foty jak "piszcząca nastolatka", ale to wszystko przez to... że to było moje marzenie.
NIE MOGŁAM DOSTAĆ LEPSZEGO PREZENTU NA GWIAZDKĘ!
Także dziękuję mojemu tacie za bilety <3
Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem i za te 2tys. wyświetleń ;**
Rozdział świetny :) historia coraz bardziej wciąga :)
OdpowiedzUsuńA co do tego pod postem to zazdro :) mnie się udało na pierwszym meczu Resovi na którym byłam złapać jedynie Alka i trenera :) ale to i tak spełnienie marzeń :)
Dziękuję ;*
UsuńCo tu komentować. Genialne!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
your-heart-never-lies.blogspot.com :)
Dziękuję, wpadnę ;*
UsuńNo po prostu POEZJA! Zaglądałam tu już dziś 43835284916 razy czy nic nie dodałaś i w końcu się doczekałam *_*
OdpowiedzUsuńStaję się chyba uzależniona od twojego opowiadania, wciąga mnie coraz bardziej xD
Nie mam pojęcia skąd Ty bierzesz pomysły i wenę do pisania ;>
Kubuś jaki podjarany spotkaniem z Igłą, ale w sumie to mu się wcale nie dziwię, sama nie zachowałabym się inaczej ;> ile ja bym dała żeby zjeść obiad z nimi w tak miłej atmosferze ;> Ich rozmowy to mnie rozwalają "- Myślisz, że da mi autograf? I zdjęcie?
- Myślę, że wywali cie za drzwi i karze nigdy więcej nie przychodzić.- Spojrzał na mnie przerażony, ale zachichotałam więc skumał, że żartuję." albo "- Nie licz na nic innego. Pacz! Rymuję! Słów nie odwołuję, bo coś knuję i …
- Hej, raper! Ja tutaj przeżywał załamanie miłosne, a ty mi jakieś gówna gadasz.
- Przepraszam kochanie, ale tak jakoś mnie naszło. Wenę mam." uśmiałam się jak nie pamiętam kiedy ;> dziękuję Ci za to ;**
No i moja teoria, że Alan to brat Jolki prysła niczym bańka mydlana xD ale widzę że Kubuś ma już plan jak zeswatać Olę i Alana xD a jeszcze niedawno był taki temu przeciwny ;> sytuacja z Alanem i Jolką była pewnie trochę żenująca dla Oli... Ale on już przynajmniej wie jak ona się nazywa i ją nawet pamięta ;> a to już dobry początek ;>
Ola! Zapamiętaj! Psów nie wolno się bać! To są najwspanialsze zwierzęta, no dobra zaraz po kotach xD
No i ja nadal czekam na wprowadzenie siatkarzy! Chociaż przyznam szczerze, że nawet jakby z siatkarzy miał być tylko Igła, to ja i tak kupuję je w ciemno ;***
Takie zazdro zdjęcia z Igłą *_* tezę takie chcę!! Uważaj bo ci je zabiorę xD
Czekam niecierpliwie na następny, mam nadzieję że pojawi się jak najszybciej ;*
Ściskam mocno, buziaczki ;**
Alexia ;**
Z komentarza na komentarz moje serce szybciej bije, gdy czytam Twoje słowa <3
UsuńDziękuję za opinię, buziaki ;**
Hahaha cały czas mnie bawi jak Ola sprawdza czy nie ma gdzieś psa :D I mam ogromną nadzieję, że odpuści tego całego Alana.. Czekam wytrwale na poznanie siatkarzy, haha :D Zawsze piszesz ciekawie, więc nie masz się o co martwić :*
OdpowiedzUsuńI gratuluję spełnienia marzenia! :* Cieszę się razem z Tobą! Sama mam takie i nadal czekam ale myślę, że pod tym względem rok 2015 będzie mój :D
Buźka :* / S.Czyt.
Mam nadzieję, że Twoje marzenie również się spełni! Trzymam za to mocno kciuki ;*
UsuńDziękuję ;)
Jestem! Nie porwali mnie :D
OdpowiedzUsuńOMG DLACZEGO JA NIE WIEDZIAŁAM WCZEŚNIEJ O TWOIM NOWYM BLOGU?! <3
Ale spokojnie, wszystko nadrobiłam i już zdążyłam zakochać się w tej historii ;p
Zaintrygowałaś mnie tym bratem Kuby, który się go wstydzi z 'wiadomych powodów'. Nadal nie rozkminiłam, który to siatkarz mógłby nim być xd Ale wracając do bohaterów GDZIE JEST ZBYSIUU? :C Czekam, czekam z niecierpliwością, aż się pojawi i mam nadzieję, że będzie jednym z głównych bohaterów :D
Dobra, dzisiaj tak krótko, ale to przez to, że lecę czytać twojego starego bloga ;) 'Trochę' zaległości misię porobiło, po czym patrzę, a tu już epilog ;o No nic, biegnę czytać, a tutaj jeszcze na pewno wrócę! :)
Przy okazji, miło mi, że jako jedna z nielicznych czekałaś na kolejną część mojego opowiadania! :)
Pozdrawiam! :D
Zawsze będę czekać ;>
UsuńFajnie, że Ci się spodobało! Dziękuję za komentarz ;**
Pozdrawiam ;D
Całkiem przypadkowo trafiłam na twojego bloga, nadrobiłam rozdziały i jest naprawdę świetny! :*
OdpowiedzUsuńCudnie piszesz :*
Zapraszam w wolnej chwili do siebie :)
milosc-jak-wino.blogspot.com :)
Mam nadzieję, że się spodoba :)
Cieszę się, że trafiłaś na mojego bloga!
UsuńWpadnę do Ciebie ;*
aaaaaa, rozdział genialny! :d jak każdy, więc co tu dużo pisać. :3
OdpowiedzUsuńzdjęcie z Igłą? moim autorytetem, ulubionym sportowcem i najlepszym libero na świecie?! no nie gadaj.. zazdrooo <3 wstaw je na bloga. :* proszę! :D
czekam na nn. ;*
Okej, wstawię XD
UsuńDzięki ;*