niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział V



W piątek od razu na pierwszej lekcji przywitano nas kartkówką z angielskiego. Nawet była łatwa. No cóż, ja angielski znam bardzo dobrze, więc dla mnie była prosta. Podpowiadałam Kubie, który lekko mówiąc nie za bardzo sobie radził. Inni zauważyłam, że ściągają z telefonu i książki pod ławką. Na ich szczęście babka od języka była zajęta. Wychodząc z klasy, na przerwie zaczepiła mnie jakaś nauczycielka.
- Olu!- usłyszałam głos za sobą, więc odwróciłam się. Kobieta o płonących włosach i w okularach – nie znam jej.
- Tak?- spytałam zbita z tropu. W tym momencie podszedł do nas mój przyjaciel.
- Jesteś nową osobą w tej szkole… Chciałam ci zaproponować udział w pomocy promocji szkoły.
- Nie rozumiem…
- Ja niestety się śpieszę, ale twoi koledzy myślę, że ci wszystko wyjaśnią- uśmiechnęła się promiennie pokazując białe zęby. Nie potrafiłam nic odpowiedzieć, więc tylko kiwnęłam głową. Gdy odeszła, nadal stałam z otwartymi ustami.
- Zamknij buzie.
- Co to było?
- Babka od infy zaproponowała ci pomoc w różnych projektach szkolnych. Znaczy żebyś pomagała w różnych akademiach, wymianach uczniów itd.
- Ale czemu ja?!- stałam się przerażona.
- Jesteś nowa. Mieszkasz u jednego z najlepszych siatkarzy na świecie… mało?
- Al…
- Chodź, bo się spóźnimy na kolejne zajęcia!- pchnął mnie lekko w stronę otwartych drzwi klasy. Potem pomógł mi usiąść, bo ja błądziłam myślami. W połowie matematyki drzwi się otworzyły.
- Dzień dobry… przepraszam pani profesor- zaczął męski, młody głos. 
- O co chodzi Alan?- z kredą w ręce patrzyła na ucznia trochę krzywym wzrokiem.
- Pani Stońska prosiła o zwolnienie jednej uczennicy.
- A o co chodzi?
- Tego nie wiem. – Odparł spokojnie patrząc jej w oczy. Nauczycielka westchnęła i skinęła głową. Wtedy Alan rozejrzał się po klasie i zatrzymał wzrok na mnie. Czy moje serce właśnie na kilka sekund się zatrzymało? O, a teraz bije z podwójną mocą… - Chodzi o nową uczennicę Aleksandrę Sowecką.
Jak na komendę wszystkie spojrzenia padły na mnie. Tylko Kuba coś bazgrał w zeszycie, za co jestem mu nie raz wdzięczna (znaczy od tygodnia), ale tym razem potrzebowałam jego wsparcie do cholery! Co ja znów zrobiłam? W Anglii nie raz mi się zdarzały małe przewinienia. Takie jak podpalenie zasłonki w łazience, czy zniszczenia krzaka w ogrodzie, albo popisanie szafki. No, może jeszcze uderzenie z pięści jednego frajera, co się do mnie przystawiał. Ale czy to była moja wina?? Nikt mu nie kazał napadać mnie w korytarzu! A to, że mu prawie złamałam nos? Chyba sobie zasłużył, nie…
- Panno Aleksandro!- ryknęła nauczycielka. Natychmiast wróciłam do klasy.
- Tak, już już…- podniosłam się z miejsca i wsunęłam z powrotem krzesło. Podeszłam do chłopaka i zauważyłam, że jest wyższy ode mnie o głowę i szyję. Otworzył drzwi i mnie w nich przepuścił. Wychodząc napotkałam spojrzenie Kuby, który chyba się śmiał. Super.
Gdy zamknął za nami drzwi, od razu na niego napadłam:
- O co chodzi?!
- Widać, że bardzo jesteś zadowolona ze zwolnienia z matmy- zażartował.
- Co tam matma! Fuck.- Chwycił mnie za łokieć i pociągnął za sobą w stronę schodów. Czy może mi ktoś wyjaśnić mój przyspieszony oddech?? Gdy nadrobiłam kroku, od razu mnie puścił.
- Babka od infy ma do ciebie sprawę- wyjaśnił już na spokojnie.
- To ta z włosami niczym z matrixa?
- Hahahaha, tak.- Uśmiechnął się do mnie i puścił oczko. Zaraz, czy on puścił oczko? Do mnie? O kurwa.
 Zeszliśmy po schodach. Przeszedł prze korytarz, a ja za nim i podziwiałam piękno tyłu jego… głowy. No okeeej, na tyłek też patrzyłam. Także nawet się nie zorientowałam jak stanął i na niego wpadłam.
- Lecisz na mnie.- Przerażona odsunęłam się na trzy wielkie kroki w tył.
- Jaaa?
- Już drogi raz na mnie wpadłaś- wyjaśnił. O Boże, ale wtopa! On myśli o innym „leceniu na siebie”. – Nie licząc tego, że uderzyłaś mnie drzwiami.
- Przepraszam- szybko mu przerwałam.
- Spoko… A więc, Aleksandro…
- Ola.
- Olu, tamte drzwi prowadzą do informatycznej.
- Dzięki.- Podniosłam wysoko głowę i ruszyłam wielkim łukiem od niego, aby znów na niego nie wpaść. Nie obróciłam się, aby spojrzeć, czy poszedł. Pewnie tak zrobił.  – Dzień dobry, wołała mnie pani?
- Tak, chodź słoneczko… Mam do ciebie bardzo ważną sprawę.
Była sama, czyli serio to coś ważnego.
- Czy zdecydowałaś się już?- od razu zrozumiałam o co chodzi.
- Nie myślałam jeszcze nad tym…
- Bo widzisz, pierwszym naszym projektem jest zorganizowanie spotkania młodzieży ze sportowcami. I rozumiem, że pomyślisz iż cię wykorzystujemy, ale…
- Tak, wiem. Chodzi Krzyśka?
- Pana Ignaczaka. Tak. Widzisz słoneczko, pomyślałam sobie, że może mogłabym porozmawiać z twoim opiekunem i załatwić kilka spraw..
- Przekażę mu- obiecałam. Rozpromieniła się i niemal  mnie uściskała.
- Dziękuję! Przekaż Panu Krzysztofowi, żeby wpadł do mnie do szkoły w poniedziałek. Na pierwszej lekcji będę w tej sali.
- Oczywiście.
- Jeszcze raz dziękuję. Możesz wracać na lekcję.- Wróciła do monitora. Wstałam więc i wyszłam z pracowni informatycznej. Rozejrzałam się, ale po Alanie ani śladu. Zagryzłam policzek i udałam się z powrotem do klasy i mojej ulubionej matematyki. Oczywiście Kuba zaraz mnie napadł i kazał wszystko wyjaśniać. I (o mój Boże!) ze szczegółami opowiedzieć, co się stało między mną a Alanem. Trzy razy powtarzałam mu naszą krótką rozmowę i to, jakie ruchy i w jaki sposób się on zachowywał. Przez chwilę miałam wrażenie, że bardziej się tym ekscytował niż ja.
- A czy ty przypadkiem nie mówiłeś, że on nie jest dla mnie?- podniosłam brew idąc obok Kuby do szatni.
- To było dawno!
- Dziś rano. A dokładniej, jakieś… trzy godziny temu??
- Nie czepiaj się.
- I to niby kobieta zmienną jest!- I za to dostałam kuksańca w żebra. Śmiejąc się zauważyłam Alana, który całował swoją dziewczynę z wielką namiętnością. Nie, ja wcale tam nie patrzę. Nie.
- Przestań Olka.
- Co? Co ja znów zrobiłam nie tak?!- Nie odpowiedział mi ale posłał znaczące spojrzenie. Zarumieniłam się i otworzyłam swoją szafkę. Kuba grzecznie na mnie czekał i przyglądał, jak wkładam i wykładam odpowiednie podręczniki, dużo ich nie było swoją drogą). – Dziś idę na nogach.
- Mogę cię odprowadzić…
- Możesz do mnie wpaść i się ze mną pouczyć.
- Oczywiście, kochanie- posłał mi żartobliwego buziaka w powietrzu. Przechodząc obok całującego jeszcze przed chwilą Jolkę Alana, starałam się nie patrzeć. On nawet nie zerknął. Hm, czego się spodziewałam? Że nagle będzie mi mówił cześć i pa? Głupia idiotka. Najchętniej waliłabym głową w mur.
- O której masz autobus?- sprowadził mnie na ziemię Kuba.
- Jakoś za dziesięć minut…- zerknęłam instynktownie na ekran w telefonie. – Myślisz, że zdążymy dojść do kolejnego przystanku?
- Szansa jak… to, że kiedyś będę z kobietą. Ale wiesz, życie to gra. Możemy zaryzykować- wyszczerzył się. Odpowiedziałam tym samym. Szliśmy prawie biegnąc. Minutę przed, zobaczyliśmy jadący autobus. Puściliśmy się biegiem do przystanku. Zdążyliśmy w ostatnim momencie. Wsiedliśmy dysząc i śmiejąc się na zmianę.
- Jesteśmy szaleni, kurwa- otarł pot z czoła.
- My. Powinniśmy. Startować. W. Zawodach.
Dlaczego tak bardzo się zmęczyłam? Nie powinnam. Przecież nawet Kuba mówi normalnie, a ja tchu nie mogę nabrać. Nigdy tak nie było.
- Wszystko dobrze?- zaniepokoił się, gdy nadal stałam na końcu autobusu zgięta w pół.
- Tak… zmęczyłam się.
- No, to raczej nie będziesz mogła już startować w zawodach. Nie jesteś wytrzymała. Jak ja!
- Taaa, dalej sobie wszystko przypisuj- mimo bólu w klatce piersiowej uśmiechnęłam się. Dobra, muszę się ogarnąć. Wyprostowałam się i nagle zobaczyłam w szybie odbicie jakiegoś straszydła. – Nie… Really?? – jęknęłam.
- Fakt, trochę się potargałaś- przyznał Kuba i zaczął mi pomagać układać włosy.
- Możesz mnie zasłaniać, jak będą ludzie patrzeć?- spytałam z nadzieją.
- Nie.- Miał taką poważną minę, że wybuchłam śmiechem, a zaraz po sekundzie on mi zawtórował. I śmiejąc się przez całą drogę, nawet nie wiadomo z czego, dotarliśmy do domu Ignaczaków.
- … przestań już!- nakazałam Kubie. Odwróciłam się do furtki i zamarłam.- Ty!- Pies również na mnie patrzył. Niemal widziałam jego wściekłość.- Odejdź.- Ale ten tylko szczeknął. Wredny pies! Patrzyliśmy tak na siebie dobrych kilka minut. Ani jedno z nas się nie poruszyło.
- Co robisz?- zainteresował się mój przyjaciel zerkając mi przez ramię.
- Walczę z tym kundlem. Na spojrzenia.- wymówiłam te zdania niemal nie ruszając ustami.
- Ola? A co ty tam tak stoisz? No, wchodźcie!- zawołała Iwona z ganku.
- Czy mogłabyś zawołać psa?- odkrzyknęłam.
- Azur! Do mnie!- Zwierze posłuchało i pobiegło za dom.
- Nie mów… boisz się psów?- zaśmiał się Kuba.
- Ale ty głupi jesteś! Ten stwór mnie napadł!- syknęłam.
- Wszyscy cię kochają. Nawet pies- zaśmiał się. Oczywiście nie mogłam się powstrzymać i walnęłam go w tył głowy. Weszliśmy do środka. Dzieciaki już latały po domu, a Krzysztofa jeszcze nie było. Iwona stała w kuchni.
- Iwona?
- Obiad będzie za pół godziny. Kolega zostaje?- spytała uśmiechając się.
- Tak. To jest Kuba.
Cóż, teraz dopiero zobaczyłam, jaki on jest podekscytowany. Jezus Maria, jest cały czerwony i szczerzy się jak idiota!
- Miło cię poznać- wyciągnęła rękę kobieta. Kuba się nie ruszał, więc szturchnęłam go w bok. Ocknął się i uścisnął jej dłoń.
- Mnie również!- Czy aby na pewno dobrze zrobiłam przyprowadzając go tutaj? Siłą odciągałam go od Iwony. Niestety nie pomagała mi w tym Dominika, która doczepiła się do mojej nogi krzyczała żebym się z nią pobawiła.
- Dominika, później. Dobrze? Idź do Seby się pobawić- starałam się być miła, ale jak ta mała zaraz nie odejdzie to jej przywalę.
- Ale Ola! Nie widziałaś jeszcze wszystkich moich zabawek!- zmarszczyła brwi.
- Dominika, daj przejść Oli i jej koledze- wtrąciła się Iwona.- Chodź, porysujemy!- Dziewczynka puściła mnie (dzięki czemu o mało się nie przewróciłam) i pobiegła do mamy.
- Kuba, ogarnij się- syknęłam, prowadząc go do swojego pokoju.- To tylko kobieta! Ty nie lubisz dziewczyn.
- Myślisz że o to chodzi?- fuknał, gdy usiadłam na swoim łóżku.- Dziewczyno, zaraz poznam KRZYSZTOFA IGNACZAKA! Wiesz ile osób chciałoby się znaleźć na moim miejscu? I ile chciałoby zjeść z jego rodziną obiad? Miliony! Miliardy!
- Łał! Łał! Łał!- za każdym razem gdy wymawiałam to słowo machałam jedną lub drugą ręką.- Obiecuję, że już cie tutaj nigdy nie przyprowadzę jak komuś powiesz! Uduszę!
- Spokojnie. Nie narażę cię na tłum ludu proszącego o kolację z Państwem Ignaczak.
- O, dzięki- prychnęłam. Usiadł obok mnie i chyba ochłonął trochę. Włączyłam lapka i weszłam na tweetera. Potem tradycyjnie Tumblr. I tak do obiadu spędziliśmy czas, oglądając zdjęcia i gadając. Gdy nadszedł czas, Kuba znów stał się nazbyt pobudzony. – Bądź grzeczny.- Ostrzegłam go.
- Możemy już iść??- posłał mi zabijające spojrzenie.
- Tak.- Wyszliśmy i zaprowadziłam go do salonu, gdzie zawsze jemy. Wszyscy już siedzieli.- A więc przedstawiam wszystkim mojego kolegę Kubę. A to…
- Wiem przecież!- syknął szczerząc się.- Krzysztof Ignaczak. Boże, jak miło mi Pana spotkać… - Krzysiek wstał i podszedł do nas.- Jestem wiernym kibicem i podziwiam Pana pod każdym względem…
- Też miło cię poznać- zachichotał Igła.- Zjesz z nami?
- Chętnie- wyszczerzył się Kuba i uścisnął wyciągniętą do niego dłoń Ignaczaka. Usiedliśmy do stołu i gdy nakładaliśmy sobie jedzenie, Sebastian spytał:
- To twój chłopak?- Popatrzyłam z Kubą po sobie i wybuchliśmy śmiechem.
- Niee… To mój kolega.
Młody kiwnął głową na znak, że zrozumiał. Wrócił do jedzenia. Wtedy przypomniała mi się prośba baby z matrixa. – Igła… słuchaj bo taka jedna nauczycielka prosiła o spotkanie z tobą. Jakiś projekt, że sportowcy się mają spotkać z uczniami…
- Wiem. Rok temu było to samo, ale mnie nie było. Pewnie w tym roku ja mam iść. Jak się nazywa ta nauczycielka?
- Nie wiem jak. Ale wiem, że ma czerwone włosy jak z matrixa. – Ryknął śmiechem i nam się udzieliło. Kuba tylko patrzył na mojego opiekuna z zachwytem. O nie… Nie. – W poniedziałek na pierwszej godzinie masz się do niej zgłosić.
- Okej.
Po posiłku rodzina Ignaczaków usiadła przed telewizorem, a ja i Kuba wyszliśmy za dom do ogrodu. Najpierw upewniłam się, że zwierzę jest zamknięte. Usiedliśmy na schodkach i piliśmy herbatę.
- Myślisz, że da mi autograf? I zdjęcie?
- Myślę, że wywali cie za drzwi i karze nigdy więcej nie przychodzić.- Spojrzał na mnie przerażony, ale zachichotałam więc skumał, że żartuję.
- Bardzo śmieszne, cholera… On jest super! Ciekawe czy reszta też. Znasz już wszystkich?
- Serio? Kuba! Ja się tym nie interesuję. To nie mój świat! Nie potrafię polubić tego sportu i…
- Po prostu już zamilcz.- Zamknęłam posłusznie usta.- Co robisz jutro?
- Uczę się. Niedługo matura, kolego!
- Jakoś się tym nie przejmuję. Czymże jest życie bez ukochanej osoby? Po cóż ci nauka, skoro nie masz się z kim dzielić wiedzą?
- Nie wiem. I wolę nie wiedzieć.
Dalej siedzieliśmy w ciszy. Zrobiło się chłodno, więc wróciliśmy do środka. Potem odprowadziłam go do przystanku i pojechał do domu. A ja przyszłam do pokoju i wyłączyłam laptopa. Wzięłam szybki prysznic. Leżąc na łóżku wyjęłam swój pamiętnik.

„Także ten, no… dzień się kończy. Czy warto iść spać, żeby jutro wstać? Boże, przez Kubę zaczynam mieć myśli dziwne jakieś. Ten człowiek mnie demoralizuje. Nie, wcale nie byłam zdemoralizowana, jak przyjechałam. W ogóle to wcale mnie nie wspiera w sprawie Alana. Dziś z nim gadałam. W sumie to nie było żadnego przyciągania, namiętnych spojrzeń i w ogóle. Zaprowadził mnie do babki z czerwonymi włosami. Nazwałam ją babką z Matrixa. I tyle. Po prostu spierdolił. I się więcej do mnie nie odezwał. Szkoda. Oblukałam jego dupeczkę. Jolka jest puszczalską dziwką wykorzystującą mojego Alana suką… ohydna. Nie mogę inaczej jej nazwać. Za dużo by było przekleństw jak na jeden wpis. Ale jak ją widzę to mam ochotę udusić. Nie zostaje mi nic innego jak tylko spoglądać tęsknym wzrokiem za mym „Romeo”. Boże, ze mną jest coraz gorzej xd” 

Zamknęłam z trzaskiem pamiętnik i odłożyłam pod poduszkę. Wzięłam jedną z książek, które przywiozłam z Anglii i rozpoczęłam czytanie. Niestety po około dwóch godzinach mi przerwano. Do pokoju wpadła Dominika.
- Ola! Ola! Ola, poczytaj mi…
- Mama ci poczyta. Albo tata- nie odwracałam głowy od książki.
- Ale chciałam, żebyś ty… Proszę…- Piąty raz czytałam jedno zdanie i nie wiem nadal o co chodzi. Zamknęłam książkę i położyła na biurku. Zacisnęłam palcami mostek nosa i zmrużyłam oczy.
- Nie umiem czytać bajek. Idź do mamy…
Ostatecznie zaprowadziłam ją do rodziców i powróciłam do czytania.
W sobotę od rana sprzątałam. Pomagałam Iwonie. Dzieciaki się bawiły, a Krzysztof… zwiał na trening. Dziwnym zbiegiem okoliczności przybył, gdy już było wszystko zrobione. Obiad również pomogłam ugotować. A resztę jakże pięknego dnia spędziłam na nauce w ogrodzie. W niedzielę udałam się z rodziną Ignaczaków do kościoła. Ubrałam swoją ulubioną, błękitną sukienkę do kolan i dopasowane buty. Wyjechaliśmy autem Igły. W kościele nie poznałam nikogo znajomego. Za to wszyscy inni widzieli nas. Ach, zapomniałam! Stałam obok sportowca. Gwiazdy siatkówki. Zirytowało mnie to strasznie i byłam skłonna spytać chamsko przy ambonie, czy już się napatrzyli i czy może Igła ma się stać posągiem, który będą podziwiać. Szczerze współczuję mojemu opiekunowi. Sebastian siedział z nami z tyłu, a Dominika biegała po kościele. Po mszy oni poszli na cmentarz, a ja spacerowałam przed budynkiem. I całkiem dziwnym zbiegiem okoliczności, rozpoznałam czyjś tył głowy (no okej, tyłek też). Poprawiłam natychmiast włosy i zerknęłam w dół na sukienkę. Zerknęłam na niego i ( O Boże!) patrzył na mnie i się uśmiechał promiennie. W pierwszych kilka sekund to do mnie nie docierało, a w następnej chwili on podniósł rękę i pomachał. Gdy ja też podnosiłam, prawie mu odmachałam, ktoś za moimi plecami krzyknął jego imię.
- Alan! Szukałam cię!
Jolka. Ach, to już wiem dlaczego tak tutaj patrzył. Mam ochotę zapaść się pod ziemię! Czerwona jak burak odeszłam do samochodu Ignaczaków, którzy właśnie wrócili.
- Dobrze się czujesz? Jakaś blada jesteś…- zaniepokoił się Krzysiek.
- Wszystko okej.- Aha, czyli nie jestem czerwona a blada. Fajnie wiedzieć. Przeanalizowałam jeszcze raz to, co się stało i stwierdzam, że przynajmniej przez chwilę poczułam się jak gwiazda grająca w filmie. Jakie to prawdziwe, ta sytuacja. Zaraz gdy znalazłam się w pokoju napisałam o tym do Kuby,
Zgadnij co się stało? A raczej co się nie stało.”
Po chwili odpowiedź: „Nie mów, że to, co ja myślę… Kiedy?!”
„Jakieś dwadzieścia minut temu.”
Dziwne, ale nie odpisał. Czekałam na sms minutę. Nigdy tyle nie zajmowała mu odpowiedź! A tu telefon dzwoni.
- Olka, co ty żeś zrobiła?!
- No właśnie…
- Nie mów, że straciłaś dziewictwo z NIM.- Przepraszam, ale nie mogłam nie wybuchnąć śmiechem. – Co?
- Po pierwsze, dlaczego o coś takiego mnie posądzasz? A po drugie, skąd wiesz, że jestem dziewicą?
- A nie jesteś?
- Jestem. A co? Aż tak to widać?- skrzywiłam się mimowolnie.
- Wiesz, jakbym nie był gejem…
- Nie kończ!- Śmiech po drugiej stronie.- To chcesz wiedzieć w końcu, co się stało?
- No zgaduję, że coś z Alanem…
- To słuchaj tego.- Wzięłam głęboki wdech i opowiedziałam mu, co się stało po kolei. Czekałam na wybuch śmiechu, albo coś. Ale milczał.- Jesteś?
- Jestem- niemalże jęknął. A potem dopiero ryknął śmiechem. Aha, fajnie. – OMG! Nawet nie powiedział „cześć”?
- Chyba Jolka przysłoniła mu mnie na całego.
- Nie licz na nic innego. Pacz! Rymuję! Słów nie odwołuję, bo coś knuję i …
- Hej, raper! Ja tutaj przeżywał załamanie miłosne, a ty mi jakieś gówna gadasz.
- Przepraszam kochanie, ale tak jakoś mnie naszło. Wenę mam. To co zamierzasz z tym robić?
- Nic.
- Jak to nic? Nie wydrapiesz jej oczu? Nie poderżniesz gardła piłą do drzewa czy innych chujstwem? Ja ci mogę pomóc.
- Nie.
- To co zrobisz?
- Czekam.
- Yhy, czekasz. A na co, jeśli można wiedzieć?
- Na swoją kolej.
- Czyli będziesz jakaś 400. Kobieto, po niego stawiają się kolejki. Normalnie można by go sprzedawać jak świeże, poranne bułeczki z marmoladą! Ja sam najchętniej bym go schrupał.
- On nie jest jakimś ciastkiem!
- Wiesz, Alan gra w siatkę.
- Co.
- No to co słyszysz. Także ten…- W mojej głowie zaczął się układać pewien plan. Nie, nie. Nie jestem skora aż do takich poświęceń. Nie będę grała w siatkówkę! - … mogłabyś wstąpić do drużyny…
- Nie! Nienawidzę sportu. I nie mam zamiaru robić z siebie idiotki przez jakiegoś faceta!
- Ja tylko takie snuję domysły.
- Kuba, obiad!- usłyszałam w tle.
- Ide!- ryknął do słuchawki.- Także przepraszam, ale jedzenie mnie wzywa, a ty tak nie rozpaczaj nad nim bo nie warto.- I się rozłączył. A ja rzuciłam telefon na poduszkę. Przebrałam się w dresy i bluzę, schowałam słuchawki i telefon do kieszeni. Porwałam z szuflady teczkę i wyszłam przed dom. Poinformowałam Ignaczaków, że idę na spacer do parku. Uciekłam przed psem w ostatniej chwili. Centymetry i byłoby po mojej cudownej teczce. Puściłam muzykę. One Direction. Czy to dziwne, że ich słucham? Raz nawet miałam być na ich koncercie! Ale brakło biletów. Takie szczęście to tylko ja posiadam. Dziesięć minut i jestem w parku. Idę chodnikiem i się rozglądam w poszukiwaniu idealnego miejsca. Jest ławka. Siadam wygodnie i przez chwilkę patrzę. Potem otwieram teczkę i wyciągam swój sprzęt. Brystol i ołówek. Najpierw jedna kreska, potem dwie. I kolejne. Aż w końcu powstał mały zarys wielkiego świata. Tam, gdzie chciałabym się znaleźć. Być i czekać. Stać się jednością z tamtym światem i nie być już zmartwiona. Kochać życie. Szkicując, staję się częścią tego wszechświata.
Straciłam poczucie czasu. W końcu gdy było zbyt ciemno, by rysować, zwinęłam sprzęt. Będę musiała tutaj wrócić. Zadzwonił telefon, gdy byłam w drodze powrotnej.
- Halo?
- Gdzie jesteś?- Igła był zaniepokojony.- Poszłaś na spacer a nie ma cię cztery godziny!
- Będę za dziesięć minut- obiecałam i się rozłączyłam.
 Stanęłam przed furtką i się rozejrzałam. Zwierza nigdzie nie ma. Uśmiechnięta weszłam na plac i odwróciłam się żeby zamknąć furtkę. Wtedy to właśnie coś wielkiego i miękkiego skoczyło mi na plecy.- Kurwa mać! Odwal się ode mnie psie jeden!- wrzasnęłam. Światło się oświeciło, a na ganku zobaczyłam Igłe śmiejącego się ze mnie. Ze mnie. – Nie śmiej się! Twój pies jest złym wcieleniem stróża.
- Azur, uciekaj!- nakazał psu, który go posłuchał.
- Nie rozumiem, dlaczego on nie reaguje jak ja mu tak powiem?- westchnęłam.- Życie byłoby łatwiejsze…
- Życie nigdy nie będzie łatwe. Przyzwyczajaj się. – Weszliśmy razem do domu.- A, Iwona załatwiła ci korepetycje z matematyki.
- Kiedy są lekcje?
- Środa, godzina osiemnasta.
- Dobra, dzięki…- Położyłam teczkę na komodzie i weszłam do kuchni, a za mną Krzysztof.
- Jedliśmy już kolację, więc musisz sobie odgrzać- poinformowała mnie Iwona.
- Okej. A i dzięki za załatwienie korków!
- Nie ma sprawy. Odzywała się do ciebie może twoja mama?
- Tak. Rozmawiałyśmy już.- Hm, ale rozmową tego chyba nie powinnam nazwać. Nigdy nie miałam problemu z kontaktami z moimi rodzicami. Zawsze do nich przychodziłam z problemami. Mamę traktowałam jak przyjaciółkę. Od roku coś się zmieniło i nie mam pojęcia co na to wpłynęło. Z dnia na dzień nasze kontakty się popsuły. I zostały mi tylko przyjaciółki. Karo i Natka próbowały mi pomóc, ale nic to nie dało. W końcu dowiedziałam się,że przyjeżdżam do Polski co było dla mnie ciosem. Nie chciałam opuszczać Anglii, swoich przyjaciół i domu! Nadal nie mogę się przyzwyczaić.
- To dobrze.- Wyczułam w jej głosie napięcie. Dlaczego? Nie potrafię tego wyjaśnić. Zabrałam z koszyka na owoce jabłko, umyłam je i poszłam do siebie zabierając po drodze teczkę.
- O Mój Boże!- przestraszyłam się nie na żarty, kiedy oświeciłam światło i zobaczyłam dwie postacie siedzące na moim łóżku. Odetchnęłam, gdy się okazało, że to tylko Sebastian i Dominika.
Chwilę z nimi posiedziałam, aż w końcu poszli.
A ja zamknęłam drzwi na klucz i wyciągnęłam zaczęty obrazek. Przez cztery godziny rysowałam drzewa i trawę. Nie udało mi się uchwycić słońca. Wkurzona na siebie schowałam rzeczy głęboko do szafki. Przebrałam się w piżamę i spakowałam na rano. W sumie co tu pakować? Trzy zeszyty i książka. Sama zasnęłam tuż po 22.00. 





**********

Jest kolejny ;) Chyba dłuższy niż poprzednie, albo mi się wydaje xd Starałam się, aby był ciekawy.
Wiem, że czekacie aż Ola pozna siatkarzy. Jeszcze chwilę musicie pocierpieć ;)
 Jeśli są jakieś błędy - przepraszam :/

Jestem tak mega szczęśliwa, że nie wiem czy kiedykolwiek byłam bardziej! 
Wczoraj spełniłam dwa marzenia. Byłam na meczu Resovii i mam zdjęcie z Igłą!!!!! Bardzo mi na tym zależało, odkąd zaczęłam interesować się siatkówką. Może wyglądałam po zrobieniu foty jak "piszcząca nastolatka", ale to wszystko przez to... że to było moje marzenie.
NIE MOGŁAM DOSTAĆ LEPSZEGO PREZENTU NA GWIAZDKĘ! 
Także dziękuję mojemu tacie za bilety <3


Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem i za te 2tys. wyświetleń ;**

14 komentarzy:

  1. Rozdział świetny :) historia coraz bardziej wciąga :)
    A co do tego pod postem to zazdro :) mnie się udało na pierwszym meczu Resovi na którym byłam złapać jedynie Alka i trenera :) ale to i tak spełnienie marzeń :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co tu komentować. Genialne!

    Zapraszam do siebie
    your-heart-never-lies.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No po prostu POEZJA! Zaglądałam tu już dziś 43835284916 razy czy nic nie dodałaś i w końcu się doczekałam *_*

    Staję się chyba uzależniona od twojego opowiadania, wciąga mnie coraz bardziej xD

    Nie mam pojęcia skąd Ty bierzesz pomysły i wenę do pisania ;>

    Kubuś jaki podjarany spotkaniem z Igłą, ale w sumie to mu się wcale nie dziwię, sama nie zachowałabym się inaczej ;> ile ja bym dała żeby zjeść obiad z nimi w tak miłej atmosferze ;> Ich rozmowy to mnie rozwalają "- Myślisz, że da mi autograf? I zdjęcie?
    - Myślę, że wywali cie za drzwi i karze nigdy więcej nie przychodzić.- Spojrzał na mnie przerażony, ale zachichotałam więc skumał, że żartuję." albo "- Nie licz na nic innego. Pacz! Rymuję! Słów nie odwołuję, bo coś knuję i …
    - Hej, raper! Ja tutaj przeżywał załamanie miłosne, a ty mi jakieś gówna gadasz.
    - Przepraszam kochanie, ale tak jakoś mnie naszło. Wenę mam." uśmiałam się jak nie pamiętam kiedy ;> dziękuję Ci za to ;**

    No i moja teoria, że Alan to brat Jolki prysła niczym bańka mydlana xD ale widzę że Kubuś ma już plan jak zeswatać Olę i Alana xD a jeszcze niedawno był taki temu przeciwny ;> sytuacja z Alanem i Jolką była pewnie trochę żenująca dla Oli... Ale on już przynajmniej wie jak ona się nazywa i ją nawet pamięta ;> a to już dobry początek ;>

    Ola! Zapamiętaj! Psów nie wolno się bać! To są najwspanialsze zwierzęta, no dobra zaraz po kotach xD

    No i ja nadal czekam na wprowadzenie siatkarzy! Chociaż przyznam szczerze, że nawet jakby z siatkarzy miał być tylko Igła, to ja i tak kupuję je w ciemno ;***

    Takie zazdro zdjęcia z Igłą *_* tezę takie chcę!! Uważaj bo ci je zabiorę xD

    Czekam niecierpliwie na następny, mam nadzieję że pojawi się jak najszybciej ;*

    Ściskam mocno, buziaczki ;**
    Alexia ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z komentarza na komentarz moje serce szybciej bije, gdy czytam Twoje słowa <3
      Dziękuję za opinię, buziaki ;**

      Usuń
  4. Hahaha cały czas mnie bawi jak Ola sprawdza czy nie ma gdzieś psa :D I mam ogromną nadzieję, że odpuści tego całego Alana.. Czekam wytrwale na poznanie siatkarzy, haha :D Zawsze piszesz ciekawie, więc nie masz się o co martwić :*
    I gratuluję spełnienia marzenia! :* Cieszę się razem z Tobą! Sama mam takie i nadal czekam ale myślę, że pod tym względem rok 2015 będzie mój :D
    Buźka :* / S.Czyt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że Twoje marzenie również się spełni! Trzymam za to mocno kciuki ;*
      Dziękuję ;)

      Usuń
  5. Jestem! Nie porwali mnie :D
    OMG DLACZEGO JA NIE WIEDZIAŁAM WCZEŚNIEJ O TWOIM NOWYM BLOGU?! <3
    Ale spokojnie, wszystko nadrobiłam i już zdążyłam zakochać się w tej historii ;p
    Zaintrygowałaś mnie tym bratem Kuby, który się go wstydzi z 'wiadomych powodów'. Nadal nie rozkminiłam, który to siatkarz mógłby nim być xd Ale wracając do bohaterów GDZIE JEST ZBYSIUU? :C Czekam, czekam z niecierpliwością, aż się pojawi i mam nadzieję, że będzie jednym z głównych bohaterów :D
    Dobra, dzisiaj tak krótko, ale to przez to, że lecę czytać twojego starego bloga ;) 'Trochę' zaległości misię porobiło, po czym patrzę, a tu już epilog ;o No nic, biegnę czytać, a tutaj jeszcze na pewno wrócę! :)
    Przy okazji, miło mi, że jako jedna z nielicznych czekałaś na kolejną część mojego opowiadania! :)
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze będę czekać ;>
      Fajnie, że Ci się spodobało! Dziękuję za komentarz ;**
      Pozdrawiam ;D

      Usuń
  6. Całkiem przypadkowo trafiłam na twojego bloga, nadrobiłam rozdziały i jest naprawdę świetny! :*
    Cudnie piszesz :*
    Zapraszam w wolnej chwili do siebie :)
    milosc-jak-wino.blogspot.com :)
    Mam nadzieję, że się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że trafiłaś na mojego bloga!
      Wpadnę do Ciebie ;*

      Usuń
  7. aaaaaa, rozdział genialny! :d jak każdy, więc co tu dużo pisać. :3
    zdjęcie z Igłą? moim autorytetem, ulubionym sportowcem i najlepszym libero na świecie?! no nie gadaj.. zazdrooo <3 wstaw je na bloga. :* proszę! :D
    czekam na nn. ;*

    OdpowiedzUsuń