piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział VI


O dziwo nie miałam problemu ze wstaniem. Co z tego, że jest poniedziałek? Co z tego, że nienawidzę tego pierwszego dnia? Ważne, że dziś zobaczę Alana! Może do mnie zagada, albo powie przynajmniej cześć… Może się uśmiechnie! Tak się śpieszyłam, że nawet Krzysiek był zdziwiony.
- A gdzie: „Jeszcze pięć minutek…”?
- Przecież ja tak nie mówię!- broniłam się.
- Nie, wcale- zachichotał.
- To możemy już jechać?- uśmiechnęłam się wkładając adidasy.
- Jeszcze pięć minutek, dopiję kawę.- Westchnęłam ciężko, co od razu usłyszał i wysłał mi całusa. Kurczę, coraz lepiej mi się z nimi zaczynam dogadywać. I nie chodzi o to, że bardziej ich lubić… Po prostu żyjemy sobie razem na luzie, bez stresu. Tutaj mam wolność… - Zabierzemy po drodze mojego kolegę, także siadasz z tyłu auta- uśmiechnął się.
- Jasne, bo on się tam nie zmieści- zażartowałam, na wpół domyślając się o kogo chodzi. Jeśli per „kolega”, to z pewnością jakiś siatkarz. Ku mojemu zaskoczeniu Igła wybuchł śmiechem.
- Faktycznie, jego nogi mogłyby się nie zmieścić- otarł oczy, które aż łzawiły.- Idziemy!- Dał buziaka Iwonie w policzek i rozczochrał włosy Sebastianowi i Dominice. Ja z nimi przybiłam piątkę. Nie żebym chciała, ale szkoda mi patrzeć jak są zawiedzeni. Nie mam przecież serca ze skały do cholery! Poszłam otworzyć bramę, a Ignaczak wyprowadził auto. Wskoczyłam szybko na tylne siedzenie.
- To kto to jest?- zainteresowałam się kładąc obok torbę z zeszytami i zapinając pas bezpieczeństwa.
- Jak ci powiem, to i tak nie będziesz wiedziała o kogo chodzi.
- Masz rację. Nie ma sensu mi tłumaczyć- przewróciłam oczami. Niecałe dziesięć minut później zatrzymał samochód przed jakimś blokiem. Tej części miasta nie znam. Okej, umówmy się, że ja w ogóle tego miasta nie znam, a moja jedyna wiedza to jak trafić do szkoły i z powrotem. Bez Kuby nigdzie się lepiej nie ruszać. A nie! Przeprasza, jeszcze wiem gdzie się znajduje kościół i spożywczak. Chwilę później drzwi klatki schodowej się otworzyły i ujrzałam wysokiego (bardzo) mężczyznę. Na oko 25lat. Blondyn. Pomachał do Igły, otworzył drzwi i zwinnie się wślizgnął do środka auta.
- Cześć, Igła!
- Witaj, stary, dobry przyjacielu!- przybili sobie męskie piątki. Chrząknęłam, żeby o mnie nie zapomnieli. – A! Piter, to jest Ola. Ola, to Piotrek Nowakowski.
- Nie znam cię, ale miło mi poznać- wyszczerzyłam się.
- Mi też miło… Hej! Krzysiek nie mówiłeś, że romansujesz z młodymi dziewczętami. Iwona wie?
- Kurwa, zwariowałeś?!- syknął tamten.- To córka mojej przyjaciółki.
- Dobra, dobra. Nie tłumacz się tylko jedź.
- Bo się spóźnimy- dopowiedziałam. Igła pokazał mi język do lusterka wstecznego. Piotr odwrócił się bokiem do mnie i szeroko uśmiechał.
- Ile ty masz lat?
-  A ty?
Nie wiem dlaczego to pytanie go rozśmieszyło.
- Dwadzieścia dwa.
- Wyglądasz na starszego- przyznałam.
- Ja? Popatrz na Igłe! Ten to wiekowy już.- Zachichotaliśmy. Kierowca udawał naburmuszonego, ale po chwili sam się uśmiechnął. Piętnaście minut później wyszliśmy z auta.
Wyobraźcie sobie miny tych wszystkich ludzi w szkole, którzy zobaczyli mnie z siatkarzami. Osobiście nie rozumiem, co w tym takiego niezwykłego. Ale to Polska, tego nie ogarniesz.
- To gdzie mówiłaś, że jest ta sala?
- Chodźcie baranki, zaprowadzę was.
Wskazałam im drzwi a sama udałam się pod klasę. Tam czekał na mnie Kuba.
- Czeeeeść księżniczko!- przytulił mnie.- Gotowa na podbój matematyki?
- Nieee, ale nie ważne. – Poklepał mnie pocieszająco po plecach. Zadzwonił dzwonek. Weszliśmy do klasy.
Dzień mijał szybko. Na każdej przerwie poszukiwałam wzrokiem mojego crusha. Niestety za każdym razem gdzieś się chował. Kubuś mi nie pomagał, a nawet wkurzał tekstami, że Alan się gdzieś obściskuje z Jolką. Dopiero na długiej przerwie, gdy zeszłam na stołówkę. Stanęłam w kolejce i zauważyłam cztery osoby dalej jego. Oczywiście u jego boku Jolanta i jej świta.
- Nie patrz się tam. On nawet cię nie pamięta już…
- Dzięki za wsparcie. Na ciebie zawsze mogę liczyć!- prychnęłam zła.
- Ja tylko ostrzegam, żebyś potem nie była rozczarowana.
Alan właśnie kupował Tymbarka. Gdy się odwrócił, spojrzałam mu w oczy, ale on nawet nie odwzajemnił spojrzenia. Przeszedł obojętnie nie zwracając na mnie uwagi. Momentalnie chciałam zniknąć. Uśmiech zastygł mi na ustach.
- A nie mówiłem? Tacy jak on myślą tylko o jednym.
- Seksie?
- Nie. Znaczy to też. Ale raczej o kasie i sławie. Seks po drodze.
Taaa, czyli nie mam szans.
Wróciwszy do domu Ignaczaków, przez cały czas myślałam o jednym. Nie możliwe, żeby Alan aż tak zawrócił mi w głowie! Nie godzę się na to.
- Ola?!- zawołała Iwona z kuchni.
- To ja!
- Obiad za pół godziny!
- To ja idę do siebie!- Zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Nie mogłam się powstrzymać i wyjęłam pamiętnik. Zwykle pisze pod koniec dnia, ale dziś zrobię wyjątek.

„I gdzie zaprowadził mnie wyjazd do Polski? Do zauroczenia w chłopaku, którego nawet nie znam. I do tego on jest przystojny, ma dobrą pozycję w społeczeństwie szkolnym. I jedyna przeszkoda to Jolka. Och, tylko tyle. Mam dość. Dziś nie uraczył mnie nawet dyskretnym spojrzeniem, małym uśmiechem! Kuba ma rację, pewnie już nie pamięta jak mam na imię. Co z tego, że kilka dni temu to on prowadził mnie do sali komputerowej? Co z tego, że mówił na mnie Ola? Co z tego, że do jasnej cholery jeszcze kilka dni temu wiedział, kim jestem i jak mam na imię? Przecież te trzy dni to całe wieki! Każdy może zapomnieć imię zwykłej dziewczyny. Nie ma po co zawracać sobie nim głowy. Więc czemu nie mogę uwolnić myśli od Alana? To się rymuje tylko z jednym. Bo jestem zakochana. Ale to nie prawda. Byłam już zakochana w Johnny’m Deppie i co mi to dało? Marne plakaty na ścianach i wzdychanie do tapety w telefonie. Prawdziwe uczucie rodzi się pomału, w kolejnych etapach. Ile mam więc czekać na miłość?”

Z trzaskiem zamknęłam notatnik i schowałam pod poduszkę. Oparłam się o ścianę i zamknęłam oczy. Może na chwilę zapomnę…
- Obiad!- zastukał piąstkami w drzwi Sebastian.
- Już idę.- Nie wiem czy usłyszał. W każdym bądź razie sobie poszedł. Wstałam i wyszłam. Zajrzałam do łazienki, umyłam ręce i poprawiłam włosy. Usiadłam na swoim już stałym miejscu przy stole i grzecznie zjadłam posiłek. Najchętniej w tym momencie pojechałabym na lotnisko i natychmiast wróciła do Anglii. Jednak taki scenariusz jest niemożliwy.
Wieczorem zadzwoniłam do mamy. Nasza rozmowa wyglądała jak inne ostatnie. Później na poprawę humoru konwersacja z Karo i Natt. One od razu zauważyły mój zły nastrój. Wygadałam im się o chłopaku, który mi się podoba i jego złej Jolce. Wspomniałam o Kubie i poznaniu nowego siatkarza. One tez nie rozumiały o kogo chodzi, więc kazałam im sobie wygooglować. Rozmowę przerwała nam Dominika, która poprosiła mnie o poczytanie bajki. Kolejny raz odmówiłam.

Rano musiałam jechać do szkoły autobusem. O mały włos i bym się spóźniła. Przed szkołą stał Alan z kolegami. Mieli na sobie dresy i torby treningowe na ramionach. Ciekawe w co grają? Zaraz. W co by innego? Oczywiście, że siatkówka. Chłopak znów nawet mnie nie zauważył.
Nie będę przez to smutna. Nie. Po prostu nie.
Szkoda tylko, że mi się nie udało. 


*** 

Ku mojemu zaskoczeniu dyrekcja szybko uwinęła się z tym projektem dla uczniów. Już w czwartek na dwóch ostatnich lekcjach, klasy trzecie spotkały się w pokoju konferencyjnym. Zajęłam najlepsze krzesło razem z Kubą z przodu, żeby lepiej mógł widzieć. Szkoda tylko, że zapomniałam kto miał być. Krzysztof i jego dwóch kolegów z drużyny. Jednego poznałam w poniedziałek – Piotr Nowakowski. Drugi skądś znajomy, dwumetrowy brunet o zielonych oczach i szerokim uśmiechu. Kiedy ja go widziałam??
Gdy już wszyscy przyszli i zajęli miejsca, Igła wstał.
- Cześć wszystkim, jestem Krzysztof Ignaczak jak już pewnie wiecie- zaczął i rozejrzał się po zebranych. Zrobiłam to samo. Każdy miał maślane oczy, tylko kilkoro chłopaków opartych na końcu sali o ścianę stało niewzruszonych. Zauważyłam Alana ze swoją grupką, niemożliwe. Może mi się zdawało ale też na mnie zerknął! Odwróciłam głowę z powrotem do siatkarzy.- A to moi przyjaciele z boiska: Piotr Nowakowski i Zbyszek Bartman.- Ci również wstali i się przywitali. – Jesteśmy tu po to aby porozmawiać z wami na temat sportu. Nie tylko siatkówki, ale ogólnie. Czy ważny jest w życiu i co można dzięki temu zawdzięczać?
- Postaramy się odpowiedzieć na wasze pytania- dodał brunet. Poczułam na sobie czyjś wzrok. Ignaczak mi się przyglądał. Podniosłam pytająco brew a ten tylko się uśmiechnął. Naszą wymianę spojrzeń zauważył zielonooki brunet, zwany Zbigniewem. Nie powiem, ciekawe imię.
Rozpoczęli swój wykład. Za każdym razem, gdy odzywał się Piotrek albo Zbyszek, dziewczyny za mną wzdychały i na pewno gdyby stały, już mdlały. Ja nie rozumiem, czym się tu zachwycać! Nie wspominając o 5 lub nawet 6 latach różnicy wieku! Przecież oni są normalnymi ludźmi, oddychają, śpią, jedzą, piją i rozmawiają. Co w tym nadzwyczajnego? Znów poczułam kogoś spojrzenie na mnie. Podniosłam głowę i napotkałam wzrok Bartmana. Nie odwrócił spojrzenia, wręcz przeciwnie – można rzec, że się na mnie gapił! Kuba szturchnął mnie w bok.
- Alan Morczewski się na ciebie patrzy- syknął. Ale ja nie spuszczałam wzroku z siatkarza. Chce się bawić, to proszę!- Powtarzam do cholery, że ALAN się na ciebie GAPI. Przez duże G. – Teraz oprzytomniałam.
- Właśnie przegrałam swój pierwszy pojedynek na spojrzenia- westchnęłam i dyskretnie zerknęłam do tyłu.- Kurczę, faktycznie. A jesteś pewien, że nie na Jolkę, która dwa stołki za nami siedzi?- Znów spojrzał wykręcając do tyłu głowę.
- Na sto procent patrzył na ciebie.
- To dobrze- wyszczerzyłam się jak wariatka do siatkarzy. Odpowiedzieli tym samym.
Po półgodzinnym wykładzie i rozmowie z nami na temat dobrego odżywiania i uprawiania sportu, przeszliśmy na etap: „pytajcie o co chcecie!”. Jeden przekrzykiwał drugiego wymyślając coraz to ciekawsze pytania. Ja tylko się przyglądałam tej scenie. Jakoś tłumiłam śmiech. Ale w pewnym momencie…
- Panie Zbyszku, a poszukuje pan może żony?
Po tym pytaniu nie wytrzymałam i ryknęłam głośnym śmiechem. Nawet nie wiem, kto go zadał. Jakaś pusta lalka z 1c najprawdopodobniej, jak mi później Kuba wyjaśnił. Aż się popłakałam, serio. Kuba również chichotał i kilka innych osób. Spojrzałam na siatkarzy. Igła próbował zachować powagę – ledwo mu się to udawało. Piotrek Nowakowski (tak, zapamiętałam jego imię i nazwisko) tupał nogą z kamienną twarzą. Jak to możliwe, że tylko się spokojnie uśmiecha? No i sam wywołany… Zaśmiał się (nie powiem, uroczo), a potem uśmiechnął i odparł:
- Na razie jestem wolny i nie szukam wrażeń.
- Na pytania osobiste nie odpowiadamy!- przypomniał Krzysztof, gdy się troszkę uspokoił. 
- Mam pytanie- uniosłam lekko rękę. Ignaczak uniósł zdziwiony brwi.- Czym jest siatkówka?
- Jak to "czym"?- zbity z tropu Piotrek przestał patrzeć w sufit. 
- No dla was. Wszystkich. Bo nie rozumiem tego całego zamieszania ze sportem w tym mieście- zrobiłam ruch ręką uderzając niechcący w czoło Kubę.- To nie było specjalnie!
- Oczywiście, że nie- prychnął.
- To dobre pytanie- przyznał Igła.- Ale odpowiedź... dla każdego jest inna.
- Dlaczego?- usłyszałam za sobą głos jakiegoś chłopaka. 
- Bo dla jednego jest wszystkim, życiem, dla innych tylko pasją- odezwał się brunet patrząc na mnie.- Dla mnie osobiście siatkówka to... życie. 
- Dla nas tak samo- dodał Nowakowski. 
- Nadal nie rozumiem, dlaczego wszyscy się nią zachwycają- mruknęłam, ale usłyszeli.
- Bo siatkówka jest w Polsce prawie sportem narodowym- wyszczerzył się dumnie Igła.
- Co zrobić, żeby stać się mistrzem świata?- spytał ktoś z końca pomieszczenia. Zapewne jakiś niedoszły mistrz.
- Ćwiczyć. Być cierpliwym.
- A ty jesteś mistrzem świata?- podkusiłam mówiącego Krzyśka.
- Jeszcze nie. Nadal do tego dążę- odparł spokojnie.- Jestem jeszcze młody...
- Pojęcie względne- kaszlnął Nowakowski, ale i tak zrozumieliśmy wszyscy. Śmiech uczniów najprawdopodobniej było słychać nawet poza budynkiem.
- Więc po co grasz? Skoro nie osiągnąłeś tego, czego chciałeś...
- Bo trzeba walczyć do końca.
Po całym spotkaniu, siatkarze rozdali autografy i zrobili sobie zdjęcia z fanami. Trochę im to zajęło czasu… Ja cierpliwie czekałam przed konferencyjną siedząc na ławeczce. Już zdążyłam przeczytać kolejny temat z biologii. Kuba śpieszył się na autobus i żałował, że nie może zostać. Obiecałam mu załatwić u Ignaczaka kilka spraw. Przytulił mnie mocno i pognał na przystanek.
Z Sali wyszedł Alan. Nawet nie spojrzał.
Trudno mi go odczytać. Co za… Staram się nie przeklinać.
- Ola?- Odwróciłam głowę w stronę Krzyśka.
- Zabierzesz mnie?- spytałam wstając.
- Tak, tylko jeszcze muszę załatwić kilka rzeczy z dyrektorką.- Weszłam za nim z powrotem.
- Hej!- uśmiechnął się Piotr i mi pomachał, zrobiłam to samo.
- Dobra, to czekajcie chwilę, ja zaraz wracam- obiecał Igła i wyszedł. A ja zerknęłam na nieznaną mi postać. Znaczy znaną...
- My się nie znamy?- upewnił się mężczyzna.
- Raczej nieee- zaprzeczyłam speszona. Nadal nie mogę się przyzwyczaić, że są ode mnie dużo wyżsi.- Ale chyba cię gdzieś widziałam...
- Zbyszek Bartman, po prostu Zibi- wyciągnął do mnie dłoń, którą uścisnęłam.- Z pewnością mnie widziałaś.
- Aleksandra Sowecka, po prostu Ola, albo Sowa. Jak kto woli.- Zadarłam do góry głowę w nadziei, że spojrzę mu w oczy. Niestety się przeliczyłam. W końcu się poddałam i oddaliłam o dwa kroki. Teraz widzę normalnie. – Grasz z Krzyśkiem?
- Od tego roku w Resovii. Nie wyglądasz na kibica siatkówki- przyznał mierząc mnie wzrokiem.
- Bo nie jest. Nie lubi sportu i nudziła się na naszym wykładzie- wtrącił Nowakowski przypominając o sobie. Jest niewiele wyższy od Zbyszka.
- Nie to, że nie lubię… Po prostu nie przepadam- przyznałam i sama się zaskoczyłam swoją szczerością- A wykład był spoko. Pośmiałam się przynajmniej. Wreszcie jakaś rozrywka!
- Jesteś dla Igły…
- W sumie to nie wiem. Moja mama to jego przyjaciółka, więc ja chyba…
- Nie piszę się na wujka!- rozległ się krzyk wchodzącego Krzyśka.
- Miałam na myśli znajomą.
- Przyjaciółką.
Zgodziłam się i wyszliśmy ze szkoły. Nie powiem, wiele osób patrzyło na mnie z zazdrością. Zibi otworzył mi drzwi i przytrzymał je, gdy przeszłam puścił.
- Kurwa, debilu!- ryknął Piotrek.
- Och, przepraszam Piter. To nie było zamierzone- zaśmiał się. Ale nagle ktoś go popchnął do przodu. Zaczęli się okładać jak dzieci.
- Straciłam wiarę w ludzi.
- No coś ty! U nas to norma- uprzedził Igła.- Przyzwyczajaj się.
- To może ich teraz zostawimy i uciekniemy? Nie chcę się do nich przyznawać.
- Dobra, my spadamy!- ogłosił mój opiekun.- Widzimy się jutro na treningu. A, i nie pozabijajcie się…



***********
Hej :)
No i macie tak bardzo wyczekiwanych siatkarzy! Mam nadzieję, że rozdział się udał ;p

Święta, święta i po świętach xd Jedzenie prawie zniknęło... Nie, ja wcale go nie zjadłam XD
Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku. 

Dziękuję za komentarze, buziaki ;**

12 komentarzy:

  1. No w końcu! :D A jednak Zibi, czułam to :P Niech Olka da sobie w końcu spokój z tym Alanem.. Przecież on zupełnie do niej nie pasuje. Niech jest z tą Jolką i nara.. Rozdział jak zawsze perf! :* Pozdrawiam! / S.Czyt

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby to było takie proste haha XD
      Dziękuję! Pozdrawiam ;**

      Usuń
  2. nareszcie! siatkarze! ZIBI! <3 hahaa, to będzie to - ta znajomość. :D Alan - żaal. XD rozdział fantastyczny, ale to jak każdy.. ;) czekam na nn, pozdroo ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowakowski! WIEDZIAŁAM! :D Niech Ola odpuści sobie Alana i bierze się za Pitera. Chociaż coś się tu ścięci z Zibim :D pozderki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki cudowny *.* nie dość, że długi to jeszcze taki ciekawy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ah jak ja uwielbiam czytać twoje opowiadanie :3
    Bardzo jesyem ciekawa dlaczego Oli mama wysłała ją na rok do Polski :o
    zapraszam do siebie! :)
    your-heart-never-lies.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie będę orginalna, muszę napisać to co zwykle, że rozdział jest cudowny, ale Ty też mi wcale w tym nie pomagasz xD już myślałam, że będę mogła się chociaż w tym rozdziale do czegoś przyczepić, a tu nic xD

    A tak w ogóle to przepraszam, że dopiero teraz komentuję, choć rozdział pojawił sie już dawno ;> miałam wczoraj wesele i troche zaganiana byłam ;>

    poranne rozmowy Igły i Oli mnie rozwalają ;> widać, że panuje u nich naprawde luźna, fajna atmosfera ;> no i widać, że Ola już przekonała się do Krzysia ;> to już tylko kwestia czasu kiedy pokocha też siatkówkę ;>

    No i pojawili nam się Piotruś ze Zbysiem ;> czekałam na to ;> na początku obstawiałam że jedną z głównych ról odegra tu Bartman (albo Batman jak mówi mój 4-letni brat, tak dobra siostra od małego wpaja mu odpowiednie wartości ;> )

    Ola, mam dla Ciebie dobrą radę, kopnij Ty tego całego pożal się Boże Alana w ten jego ponoć fajny tyłek ;> teraz nagle zaczął zwracać na nią uwagę, bo co? bo zna siatkarzy? bo liczy, że pozna go z nimi? na pewno ma w tym jakiś interes ;> pamiętaj ludzi się nie lubi za to kogo znają, tylko za to jacy są ;> ach te moje filozofie xD ale i tak coś mi się wydaje, że ona go sobie szybko z głowy nie wybije... niestety... może nawet żeby mu się przypodobać będzie brała u Zbysia lekcje siatkówki xD

    No właśnie Olu, Igła ma racje ;> przyzwyczaj się do nie trać wiary w ludzi po tym co zobaczyłaś, znając twoje pomysły pośmiejemy się lepiej jeszcze wiele razy z akcji z Igłą, Bartmanem i Piotrusiem w roli głónej xD

    Wiem! dumałam, dumałam i już wiem! czegoś mi tu brakowało ;> i właśnie teraz wiem już czego! Kubusia ;> (tak bardzo go uwielbiam, że w sumie nie miałabym nic przeciwko, żeby opowiadanie było z nim w roli głównej xD )

    Ściskam, buziaki ;***
    Alexia ;****

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo dobrze! Przyszłość siatkówki to dzieciaki. Trzeba od małego im wpajać miłość do tej pięknej dyscypliny sportowej ;)
    Obiecuję, ze o Kubie będzie wiecej!
    Buźka ;**

    OdpowiedzUsuń