czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział XXXI



Szkoła to podobno drugi dom. Jednak, kiedy wykorzystujemy ten tekst, nauczyciele zaprzeczają. I gdzie tu sprawiedliwość?
- No dobrze, Aleksandro…- Pani od polskiego uwielbia nie zdrabniać mojego imienia. Chociażby Alex by nie zaszkodziło. – Co możesz powiedzieć na temat tego dzieła i jego autora?
- Uważam, że nie przypuszczał, że jego bazgraje staną się sławne.- Na moją odpowiedź kilka osób parsknęło śmiechem. Natychmiast się uspokoili pod wpływem wzroku pani Szymalskiej.
- „Bazgroły” jak już coś, a nie „bazgraje” Aleksandro!- Skarciła mnie nauczycielka.- W takim razie może opowiesz coś o autorze?
- Jan Matejko. Tyle wiem.
- Nic więcej?- Zaskoczona patrzyła na mnie z nadzieją w oczach.
- Mogłaby mnie pani spytać z czegoś innego?- Poprosiłam. Na szczęście Dorotka ma masę pomysłów na materiał i styl pytania uczniów. Udało mi się obronić trzy na półrocze.
- Nie najgorzej, Olka. Zważywszy na to, że mieszkałaś od dziecka w Anglii i więcej słyszałaś angielskiego niż polskiego, to całkiem dobrze ci poszło. Nawet jeśli największe matoły z humanistyki miały czwórki… Nie jest źle, naprawdę.
- Zamilcz Kuba.- Do końca dnia miałam jeszcze pisać test z matematyki do poprawy. Udałam się więc na luźniejszej lekcji do pana Druja. Jak zwykle powitał mnie głębokim westchnieniem i bardzo „wesołym” uśmiechem. Jeśli poprzez –wesoły- rozumie się lekkie skrzywienie warg na ukos.
Okazało się, że nie jestem jedyną osobą. Tuż za mną wszedł Alan i zajął miejsce obok.
- Cześć!
- Hej.
- Nie odpisałaś na mojego sms’a.
- Przepraszam, nie miałam kiedy… Urwanie głowy od rana.- Oczywiście, że skłamałam. W każdej chwili mogłam mu odpisać. Nawet teraz. Ale tego nie zrobiłam. Bo? Bo jestem głupią idiotką.
Chwila, co on mi napisał? Przed oczami pojawił mi się obraz liter ułożonych w zdanie:
Hej, Ola. Wiem, że nie popisałem się. Chciałbym to naprawić… Jeśli chciałabyś się spotkać i pogadać, to daj znać. Proszę.
Przymknęłam powieki. Taaak. Mogłabym się z nim spotkać, pogadać, jeszcze bardziej się w nim zadurzyć. A on się pobawi mną i zostawi. Chyba… Chyba, że jest mądrym i uczciwym chłopakiem.
- To skoro nie odpisałaś… To może powiesz? Jak się już widzimy.- Szepnął, gdy pan od matmy zwrócił się w naszą stronę.
- Zaraz wam dam testy- obiecał. Zaczął szukać czegoś w teczkach. Zapewne zadań dla nas. Aż dziwne, że jeszcze sobie ich nie przygotował.
- Ola?- Alan wciąż oczekiwał, że coś powiem. Chciałabym powiedzieć.
- Ja…- Już miałam zamiar dokończyć zdanie, kiedy nad nami pojawił się pan Druj.
- Schowajcie ściągi. Alan, przesiądź się ławkę dalej.- Chłopak z niechęcią wykonał polecenie. A może to nie była niechęć? No bo w końcu… to mogło mi się tylko wydawać.
Otrzymałam sprawdzian i zaczęłam pisać. Potrzebowałam jeszcze przerwy, żeby sprawdzić. Wiedziałam, że Alan już napisał, ale nie oddaje. Najprawdopodobniej czeka na mnie. Zaczęłam myśleć nad planem ucieczki. Kto by pomyślał, że któregoś dnia będę chciała go unikać? Ale im więcej o tym myślę, tym bardziej wydaje mi się to słuszne. Nie mogę z nim pisać, czy nawet niewinnie się spotykać wiedząc, że za chwile pójdzie do swojej dziewczyny. I zapomni o mnie jak gdyby nigdy nic. To nie fer. I nie pozwolę się ranić!
Z takimi myślami wyszłam z klasy. Po chwili Morczewski mnie dogonił.
- Olka!- Zawołał, chwytając mnie za łokieć.- Możemy porozmawiać?
- O czym?
- O tym, że właśnie nie chcesz ze mną rozmawiać. Jak na ironię kuźwa!- Zatrzymał mnie i próbował zajrzeć w oczy.
- Powiedziałam ci już, Alan. Zbyt dużo rzeczy mi się nie zgadza.
- Na przykład?
- Na przykład to, dlaczego nienawidzicie się z Kubą!- Syknęłam spoglądając dookoła, czy nikt nie słyszy.
- Nie powiedział ci?- Alan jest szczerze zdumiony.
- Nie chce mi powiedzieć. Więc może ty…
- Sorki, ale nie.
- To się nazywa męska solidarność!- Wzniosłam ręce w górę na znak swoich słów. – No dobra. Skoro nie chcesz mówić o Kubie… To powiedz chociaż, dlaczego się chcesz ze mną spotkać?
- Chciałem porozmawiać.
- Przecież, właśnie to robimy- zmarszczyłam brwi.- O co tak naprawdę chodzi?
- Czy to źle, że chcę spędzić z tobą chwilę czasu pijąc kawę?
- Nie. Ale złe jest to, że Jolka nic o tym nie wie. Okłamujesz swoją dziewczynę?- Podparłam się pod boki.
- Przecież mogę się umawiać z kim chcę. Mogę mieć koleżanki, Olka. Nie jestem uwiązanym psem do cholery!
- Okłamujesz ją?
- Tylko nie mówię całej prawdy.- Wzruszył ramionami. A mnie coś tchnęło. To znaczy, że gdybym to ja była jego dziewczyną, on by mnie okłamywał, czy jak to stwierdził: NIE MÓWIŁ CAŁEJ PRAWDY?
- Czyli, że jesteś cholernym kłamcą, jak większość facetów?- Niestety to zabrzmiało jak pytanie.
- Ciebie nie okłamuję.
- O, dziękuję za tą wyrozumiałość i hojność z twojej strony!- Zakpiłam i go wyminęłam.
- Ola, no! To pójdziesz ze mną, czy nie?!
- Nie!- Krzyknęłam za siebie niemal wybiegając z bocznego korytarza. Prawie wpadłam na Sokołowskiego.
- Hej, hej! Uważaj, jak chodzisz!- Zatrzymał mnie.- Co by było, gdybyś wpadła z impetem na pana od matematyki, a nie mnie?
- Zapewne już bym nie żyła. Ale na szczęście to ty!- Przytuliłam się do niego.
- Mogę wiedzieć, skąd ten nadmiar miłości?- Zachichotał obejmując mnie.
- Potrzebowałam tego.- Westchnęłam z ulgą, że na szczęście mam do kogo się zwrócić.
- Coś się stało?- Ledwo usłyszałam troskę w jego głosie. Odsunęłam się od niego i pociągnęłam w stronę szafek. Właśnie skończyliśmy lekcje.
- Zaraz wszystko ci opowiem. – Wkładając kurtkę i szalik streściłam mu całą sytuację z Alanem.
- I bardzo dobrze zrobiłaś!
- Nie czarujmy się, Kuba. Uważasz tak tylko dlatego, że się nie lubicie.- Wyszliśmy na dwór. Chłopak włożył kaptur na głowę. Przenikliwe oczy patrzyły na mnie, niemal wywiercając dziurę w głowie.
- Uważaj, bo jeszcze się we mnie zakochasz…- Uśmiechnął się.
- To ty nie wiesz, że od dłuższego czasu „pałam” do ciebie „nieokiełznanymi” uczuciami?- Odpowiedziałam zmysłowym głosem. Kuba wybuchnął śmiechem.
- Udzielił ci się nastrój Dorotki!- Pochwalił. – Co się dziwić. Ona też mnie kocha, chociaż myśli, że tego nie widzę.
- Dobrze wiem, że ty wolałbyś gorące spojrzenie nie Dorothy, a samego wuefisty!
- Nie mów nikomu, ale z Maciusiem to ja mam już pewien układ.- Mrugnął do mnie.
- Nie wierzę! Masz większe powodzenie jako gej, niż ja jako hetero. To nie jest fer!- Wkurzyłam się.
- Taki już urok mój… Nawet na ciebie działa.- Uśmiechnęłam się patrząc mu centralnie w twarz. Powiem szczerze, że jest bardzo przystojny. Czarne włosy i brązowe oczy były w połowie zasłonięte szarym kapturem, co jeszcze bardziej dodawało mojemu przyjacielowi uroku.
- Gdybyś nie był gejem, to kto wie…
- Dobrze, nie zapędzaj się już tak!- Ostrzegł ze śmiechem.- Chyba przyjechał ktoś po ciebie.- Głową wskazał za mnie.
- Czyżby Igła postanowił kolejny raz mnie odebrać ze szkoły?- Zdziwiłam się. A przecież byłam już gotowa na przejazd autobusem. Obróciłam się i zmarszczyłam brwi. Co tutaj robi Zbyszek?
- Okej, to ja lecę bo już widzę swój autobus!- Dał mi szybkiego buziaka w czoło i pobiegł trzysta metrów w stronę przystanku. Nie zdążyłam się nawet z nim porządnie pożegnać. Pokręciłam głową i zaczęłam iść w stronę siatkarza, bacznie go obserwując.
- Masz zamiar mnie porwać, czy uprowadzić?
- A to nie jedno i to samo?- Wyszczerzył się. Widząc jednak mój pytający wzrok, odpowiedział.- Igła kazał po ciebie wstąpić.
- „Kazał”? A co ty jesteś jego szoferem?
- Do dobra. Poprosił mnie bym po ciebie przyjechał i zabrał na salę.
- Wiedziałam, że kiedyś to musi nastąpić- skrzywiłam się. Otworzył mi drzwi, więc wsiadłam do samochodu. Przeszedł wokół i zajął swoje miejsce.
- Nie cieszysz się, że nas zobaczysz?
- Dopiero się z wami dzieliłam pizzą! Widuję was częściej niż własne odbicie w lustrze!- Poskarżyłam się.
- Przynajmniej masz na co dzień ładny widok- mrugnął do mnie i odpalił silnik.
Zdumiona już sama nie wiedziałam, czy mam się obrazić, czy raczej śmiać.  


*** 


- Proszę, oto twój strój.- Igła podał mi reklamówkę. Patrzyłam na jego wyciągniętą rękę w milczeniu.- Olka!
- Ach! Mówisz do mnie? Myślałam, że do kogoś za mną…
- Mamy umowę!- Krzyknął Fabian. Przewróciłam oczami dobrze wiedząc, o czym mówi.
- No dobra, dobra. A co z trenerem? Przecież nie mogę ćwiczyć z wami na jednym treningu!- To piękne, co wymyśliłam. Az sobie pogratulowałam.
- Trening mamy za godzinę- wyjaśnił Kubiak. Najwyraźniej już się nie gniewał na mnie o te kręgle.
- I waszym świetnym pomysłem było sprowadzenie mnie tutaj, żebym nauczyła się odbijać piłkę?
- Czas idzie!- Olieg przypomniał. 
- Czas nie może iść, Olek.- Usłyszałam pouczający ton Kosoka.- Może biec, ale nie iść.
- To jest samo to, co mówię.- Zdziwił się. 
- A jednak co innego!
- To jak?- Igła był z siebie dumny. Wyrwałam mu z ręki reklamówkę i udałam się do szatni. Włożyłam przygotowane dla mnie czerwone spodenki i i biało czerwoną koszulkę z krótkim rękawem. Z logo klubu na lewej piersi.
- Dobra, to zaczynamy!- Ogłosił Fabian Drzyzga, gdy tylko wróciłam.
Mordercza rozgrzewka. I ja narzekałam na w-f w szkole? Jeszcze nie wiedziałam, co to znaczy rozgrzewka. Ale siatkarze postanowili mnie szybko uświadomić. Nie wiem jakim cudem miałam jeszcze siłę na próby odbijania posyłanych przez nich piłek. Na początku po prostu uciekałam. Nie wiem czemu, ale taki był mój pierwszy odruch. Gdy za siedemnastym razem uchyliła się przed piłką, Krzysiek nieźle się wkurwił.
- Kurwa, Olka!- Warknął podchodząc do mnie. – Czy ta piłka cie ugryzie?!
- Ona mnie uderzy!
- Dlatego ją musisz odbić, geniuszu!
- Ale to jest taki odruch! – Broniłam się. Igła powoli tracił cierpliwość.
- Dobra, jeszcze raz. Jak uciekniesz, to cię zamorduję!- Pogroził. Kiwnęłam głową. Krzysiek stanął z piłką pięć metrów dalej i odbił ją w moim kierunku. Przełknęłam ślinkę, ale się nie odsunęłam.
Dam radę! Co to takie odbicie piłki? Pff!
Ugięłam nogi, jak wcześniej pokazał mi Ignaczak. Wystawiłam ręce do przyjęcia. Piłka niemiłosiernie się zbliżała w moim kierunku. Jednak coś się nie zgadzało. Mikasa zamiast zbliżać się do moich rąk, wciąż leciała na tej samej wysokości.
Odbiję ją! Nie odsunę się! Nie będę tchórzem!
Zanim się obejrzałam, usłyszałam głośny plask. Zorientowałam się dopiero, gdy wylądowałam na plecach, a czoło zaczęło piec.
- AŁA!- ryknęłam. Natychmiast przy mnie znalazł się Igła i Zibi.
- Nic ci nie jest?- Zapytał ten drugi nachylając się nade mną.
- Nad twoją głowa wirują gwiazdy.- Oznajmiłam, a wszyscy ryknęli śmiechem. Nawet Bartman nieznacznie się uśmiechnął. Pomógł mi wstać. – Igłaa! Mówiłeś, że piłka nie może mnie skrzywdzić!
- Zamiast stać jak ciele, trzeba było ją odbić. Ewentualnie się uchylić.
- No nie! Trzymajcie mnie, bo zaraz mu przyłożę!- Wyrywałam się Zbyszkowi, który chyba dla mojego i kolegi bezpieczeństwa, trzymał mnie za ramiona. – Najpierw mówisz, że mam nie uciekać, a teraz mówisz co innego?!
- Chodzi o to, że gdy widzisz, że piłka leci na twoją twarz, to nie stoisz jak kołek, tylko robisz wszystko, żeby cię nie trafiła!  - Nie miałam więcej argumentów. Przecież to on wie lepiej. A skoro inni się nie wtrącali, to znaczy, że on ma rację. Westchnęłam i zrezygnowana oparłam się o Zbyszka.
- Może lepiej, jak ja cię będę uczył.
- Przyznaj się Bartman, że masz inny w tym interes!- Zachichotał Kubiak.
- Ależ to świetny pomysł!- Klasnęłam w ręce. Chwyciłam Zbyszka za nadgarstek i pociągnęłam w stronę kosza z piłkami. Chwilę później inni zajęli się sobą, a Zibi pokazywał mi, jak dokładnie mam ustawić ręce i nogi.
- Na początku, za każdym razem uginaj nogi. Całe ciało musi pracować.- Odbił kilka razy nad głową palcami, żeby mi zademonstrować.- Nie miej płaskich rąk. Ugnij palce. O, tak. A teraz ja stanę dwa metry dalej i rzucę w twoją stronę. Postaraj się odbić jak najwyżej potrafisz.- Zrobił, co powiedział. I o dziwo udało mi się! Aż pisnęłam z ekscytacji. Siatkarze tylko zachichotali widząc to.
- No, to teraz po prostu podrzuć piłkę i w ten sposób odbijaj nad głową.
- Ile?
- Jak najwięcej.- Kiwnęłam głową. Zbyszek jest dobrym trenerem. Nie, żeby Igła nie był. Al. On mnie irytuje, a pewna myśl, gdy go widzę nie może odejść z mojej głowy. Podrzuciłam piłkę i zaczęłam odbijać.
Po piętnastu minutach najwięcej odbiłam 20 razy bez przerwy. Marudziłam, że szyja bardzo boli. I ręce, ale Zibi tylko ze mnie żartował. W końcu odezwał się Jochen.
- Chodźcie zagramy w zbijaka!
- Chyba ziemniaka…- Poprawił go Piotrek.
- Nie ważne. To jak?- Zgodzili się wszyscy, oprócz mnie. Dopiero, gdy Paul zaczął się  śmiać ze mnie, że się boję… Nie miałam wyjścia. Musiałam się zgodzić.


*** 


Po treningu pożegnałam się z siatkarzami. Na koniec został Bartman z szerokim uśmiechem.
- No to ten… Dzięki.
- Jak skromnie!- Zażartował.- czy nie powinienem zostać obsypany kwiatami?
- Załatwione. Przyślę ci wiązankę do domu.
- Kubiak stwierdził, że to nie jest możliwe, żebym cię nauczył odbijać, a co dopiero grać!
- O graniu nie ma mowy!- Zastrzegłam od razu.- Pisałam się tylko na odbijanie. Poza tym Michał jedno mówi, a drugie robi.
- Dziku to dziku.- Podszedł do nas Igła.-  Dobra, to ja czekam w samochodzie młoda. Tylko nie żegnajcie się długo, bo Iwona pewnie czeka z kolacją.- Mrugnął do mnie i jestem pewna, że posłał Bartmanowi ostrzegawcze spojrzenie. Aż zaczęłam podejrzewać, czy jemu się aby na pewno tylko z powodu żony tak śpieszy.
- Byłbyś dobrym trenerem.- Odezwałam się, gdy Ignaczak wszedł do samochodu. Czułam na sobie jego wzrok.
- Gdyby nie gapiący się na nas Igła, pewnie bym się zarumienił.
- Nie wiem, czy będziesz miał tyle cierpliwości, żeby nauczyć mnie odbijać dołem…
- Jak już raz wspomniałem… Jestem w stanie się dla ciebie poświęcić.
- Jaki rycerz! Będziesz moim rumakiem na białym…
- Chyba rycerzem na białym koniu?- Zaśmiał się.
- Nie ważne. Przejęzyczenie. – Ale on nadal chichotał.- Przestań się śmiać!- trzepnęłam go w ramię.
- Dobrze, już się uspokajam..- Udawał powagę, co tym razem mnie rozśmieszyło. – Dobra, idę bo zaraz padnę ze śmiechu.
- To znaczy, że ja cie rozśmieszam? Czy raczej, śmiejesz się ze mnie?
- Po drodze do wyjaśnienia tego, sama się pogubiłam.- Przyznałam z uśmiechem.
- To co z tą nagrodą?- Spytał, gdy już miałam odchodzić.
- Może być moja wdzięczność?
- To niesprawiedliwe! Ja się poświęcam, a ty mi za to…- Nie skończył zdania bo natychmiast się do niego przytuliłam. Kiedyś miałam wiele skrupułów co do tego, czy mogę go przytulić. Zwłaszcza sportowca. Ale ostatnio Zibi stał się moim MISIEM.
- No, to już lepiej.- Mruknął odwzajemniając uścisk. Po kolejno mijanych sekundach, nadal nie chciał mnie wypuścić z objęć.
- Zbyszek…- warknęłam. Zaśmiał się i odsunął ode mnie.- Jak słowo daję, ostatni raz cię przytuliłam!
- Nie złość się. Miło jest przytulić dziewczynę, a nie podjaranego przyjaciela, który cieszy się ze zwycięstwa. Tak dla odmiany.
No, no. Czyli ja też jestem jego MISIEM.
- Olka!- Ryknął Ignaczak.
- Jeszcze raz dziękuję!- Pomachałam siatkarzowi i weszłam do samochodu. Gdy odjechaliśmy, nie spodziewałam się tego, co Igła powie.
- Może jeszcze trzeba było się pocałować na odchodne?- Spojrzałam na niego uważnie. Ton jego głosu mnie zaniepokoił.
- Czy ty coś sugerujesz?
- Żegnacie się, jakbyście parą byli! Albo o czymś nie wiem?
- Jesteś zły, że to on mnie uczył odbijać a nie ty, czy o to, że spóźnisz się na kolację dwie minuty?
- Nie jestem zły.
- A jednak. Mnie nie oszukasz!- Przyjrzałam się mu uważnie. – Albo masz coś do tego, że się z nim przyjaźnię.
- Nic do tego nie mam. Jesteś dorosła.
- Więc?- Zachęciłam go.
- Ostatnio mało rozmawiamy. Nie wiem, co u ciebie.- Wyraźnie się zasmucił, aż mi się udzieliło. W tym momencie mam ochotę mu wszystko wyjaśnić. Ale wiem, że nie mogę. Jeszcze nie, bo nie mam dowodów. – Martwisz się tym, że nie spędzisz świąt z rodzicami?
- Nie. Martwię się zbliżającą maturą i-  o zgrozo- moim występem na scenie.
- Wiesz, że przyjdę na twój pokaz, prawda?- Ta jego podstępna mina mówiła mi, że nie żartuje.
- A tylko spróbujesz!
- I tak przyjdę!
Dupek.


*** 


Po kolacji zamknęłam się w swoim pokoju. Otworzyłam laptopa z zamiarem obejrzenia kilku odcinków Supernatural. Ale trafiłam na konwersację moich przyjaciółek.
- Alex!- Wydarła się Natalia.
- No jestem, jestem już!
- Nie było cię od tygodnia!- Poskarżyła się Karolina.
- Wiem, przepraszam, że tak was zaniedbałam. Ale ostatnio mam mało czasu…- Skrzywiłam się na samo wspomnienie.- Dziś na przykład siatkarze postanowili nauczyć mnie grać.
- Nie wierzę, że się na to pisałaś!- Zachichotała ruda. – I niech zgadnę… Twoim nauczycielem był… Bartman?
- Nie.. to znaczy…- Zarumieniłam się, czego kompletnie nie rozumiem. Przecież to nic takiego!- Na początku Igła mnie „uczył”. Ale w końcu poprzestało na Zibim. W ogóle to czemu ja wam się tłumaczę! Eh, nie ważne.
- Dobra, jak sprawa z Alanem?- Zagadnęła Karo. A ja natychmiast spochmurniałam.
- Skomplikowana.- Widząc ich zdezorientowane miny, pośpieszyłam z wyjaśnieniami.- Niby chciałabym, żeby na mnie zwracał uwagę… Ale nie w taki sposób. Wziął ode mnie numer telefonu. Trochę smsowaliśmy. Wczoraj napisał, że chce się ze mną umówić.
- A jego dziewczyna?- Karolina od razu pojęła o co chodzi.
- No właśnie. On ma dziewczynę! I nie mówi jej wszystkiego. Nie jest mi szkoda Jolki. No ale same wiecie, jak to jest… Nikt nie chciałby być oszukiwanym.
- Co ci szkodzi się trochę zabawić? Utrzesz nosa tej Jolce!- Natalia jak zwykle myślała po swojemu.
- Gdyby to było takie proste…
- Kuźwa, Nat! Przecież jej nie chodzi o zabawę, a o NIEGO.
- To nie znaczy, że nie może go sobie po prostu odbić! Każdy facet jest skonstruowany w ten sam sposób. Wystarczy kilka trików i już jest twój!
- To raczej zależy od kobiety- mruknęłam.
- Tylko nie mów, że nie jesteś atrakcyjna!- Pogroziła mi.- Jeśli tylko byś chciała, mogłabyś go zdobyć już dawno.- Nie podobało mi się nigdy jej rzeczowe nastawienie do facetów. Jakby byli tylko od jednej rzeczy.
- Jakoś sobie z nim poradzę. Niech udowodni, że choć trochę mnie lubi.
- A jak śledztwo?
- Nie wiem. Ostatnio się tym nie zajmowałam. Cały czas nauka. Może jutro posiedzę i pomyślę, co dalej.
- A na czym stanęło?- Chciała wiedzieć blondyna.
- Na tym, że moja mama ukrywa coś paskudnego. I śledziłam historię przyjaciela Igły. Zginął w wypadku.
- Podpytaj o niego.
- Co mi to da? On już nie żyje. Jedyne źródło informacji mam przy sobie. I nie umiem go wykorzystać.
- Pomyślimy nad tym.
- Dobra, ja spadam bo mi się odcinek już naładował!
- Nie wierzę, że nam to robisz!- Ruda udawała wściekłą, ale dobrze rozumiała jak przepadam za spn.
- Też was kocham!



*******
Taaaak Dzisiaj dość długi, prawda? Mam nadzieję, że przyjemnie się czytało :D

Strasznie szybko mi ten tydzień mija. Dzień po dniu i już jest 9 lipiec! 
No, ale ja mam co robić. Czytam książki, oglądam seriale... I oczywiście piszę rozdziały. Chciałabym napisać całą pierwszą część, żebym mogła dodawać codziennie. Niestety tak się nie da ;c 

Hm, ciekawe komentarze otrzymałam od Was pod ostatnim postem ;D
Bardzo jestem ciekawa, jakie jeszcze macie teorie! 
O tym, czy macie rację, dowiecie się wkrótce ;*

Wreszcie kupiłam Mikasę!! Ale pogoda się popsuła... I do tego nie ma z kim grać ;/
 
Dziękuję za wyświetlenia <3
Do następnego ;)

7 komentarzy:

  1. Zibi jest jej misiem? <3 ooooooooo! :3 słodko.^^ Alan nie powiedział Olce o co chodzi z Kubą, robi się to coraz bardziej podejrzane, zupełnie jak sprawa z jej ojcem... no cóż, czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały. ^^ życzę dużo weny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wena się przyda ^^ Dziękuję <3
      Pozdrawiam ;**

      Usuń
  2. "Alanie mój (nie)drogi wyrwę ci ja z dupy nogi..." nie nic XD Po prostu Alan umrzyj nikt cie nie chce, Ola i tak będzie ze Zbyszkiem.Bo inaczej być nie może. Zibi misiem <3
    pozdrawiam Syśka <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha rozwaliło: "Alanie mój (nie)drogi wyrwę ci ja z dupy nogi..." XDDD
      Dzięki, pozdrawiam ;***

      Usuń
  3. Zibi i Ola tacy słodcy *_* Igła jakiś pochmurny :) Alan to jakiś idiota normalnie. Tak mnie denerwuje, że MASAKRA !!! Czekam na następny xD
    PS: zapraszam do siebie na:
    enjoy--every--moment.blogspot.com/
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy napisałaś, że mama Oli ukrywa paskudną prawdę, a przyjaciel Krzyśka nie żyje, moją pierwszą myślą było to, że ojcem Olki może być Arek Gołaś... Ale nie wiem :)
    Mam nadzieję, że już niedługo nam to wszystko wyjaśnisz :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na:
    A.Wrona: milosc-jak-wino.blogspot.com
    M.Mika: wszystko-ma-swoj-czas.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń