środa, 15 lipca 2015

Rozdział XXXII



Dzień przed uroczystym zakończeniu pierwszego semestru, czyli przed przerwą świąteczną, miałam ostatnią próbę. Przez cały czas unikałam Alana jak ognia. Zazwyczaj mi się nie udawało. A dziś to już w ogóle. Gdziekolwiek poszłam, tam wyrastał mój crush. W końcu zaczęłam się zastanawiać, czy nie robi tego specjalnie. Nadal nie zgodziłam się iść z nim gdziekolwiek. Postawiłam warunek: Albo powie Jolce, że chce się ze mną umówić, albo niech da mi spokój. Ani jednego nie wybrał. Więc postanowiłam ułatwić mu zadanie i się do niego nie odzywam. Kuba jest w niebo wzięty z tego powodu.
- Ola!- Głęboki głos mojej nowej „przyjaciółki” dopadnie mnie wszędzie.- Chodź zaśpiewasz ostatni raz.
- Ale ostatnio był ostatni!- Sprzeciwiłam się. Jednak jej mordercze spojrzenie ostatecznie mnie przekonało. Stanęłam na scenie. Wzięłam mikrofon i kazałam włączyć gostkowi od dźwięku muzykę. Po chwili z mojego gardła popłynęły słowa.
Ćwiczyłam nad tą piosenką cały ostatni weekend. Aż Igła stwierdził, że chyba ma dość. Jest szansa, że nie przyjdzie jutro na moją kompromitację przed całą szkołą. 
Zamknęłam oczy, żeby nie widzieć nic. Skupiłam się na tekście. I żeby broń Boże nie fałszować!
Po wykonaniu utworu usłyszałam oklaski. Odważyłam się rozejrzeć.
- Dobrze, Aleksandro!- Pochwaliła nauczycielka. Razem z nią do gratulacji przyłączył się Kuba i Alan. Gdy uciekłam stamtąd, wpadłam na Alana.
- Jakim cudem…- Zdezorientowana, zamknęłam szybko usta.- Co tu robisz?
- Tajemne przejście. – Mrugnął. Gdy zaczęłam iść, on ruszył obok.- Masz dziś czas?
- Uprzedzę, twoje kolejne pytanie! Nie, nigdzie z tobą nie pójdę.
- W sumie to bardziej chodziło mi o to, żebyś poszła z Jolą i Martą na zakupy. Masz już sukienkę?
- Chwila.- Zatrzymałam się w pół kroku.- O co ty mnie pytasz?!
- Czy poszłabyś z nimi na zakupy?
- Zwariowałeś?- Zaczęłam się głośno śmiać.- Nie żartujesz.
- Pytam poważnie.
- Czemu same nie zapytają, tylko ciebie wysyłają?- Podparłam się pod boki. Im bardziej miałam z nimi do czynienia, tym bardziej wydawało mi się, że Alan to dupa wołowa. Tak, dupa wołowa.
- Ona wciąż martwi się, że jej nie wybaczyłaś. Te zakupy podobno miały być na przeprosiny.
- Podziękuję.- Znów zaczęłam maszerować, ale dogonił mnie.- Powiedziałam, NIE!
- Ola… Proszę cię!- Zagrodził mi drogą.- Proszę, idź z nimi.
- Dlaczego aż tak ci na tym zależy?!- Wybuchłam.- Nie widzisz, że nie mogę z nimi złapać kontaktu? Nie pasują do mnie! Nie potrafię się z nimi przyjaźnić bo to są wstrętne ŻMIJE! Ich jad jest zaraźliwy, a ja nie chcę się zarazić, rozumiesz?! To są SUKI!
- Wiem.
- No właśnie… I dlatego nie chcę się z nimi spotykać, a ty mi… Chwila. Co powiedziałeś?
- Wiem o czym mówisz, Olu.- Ściszył głos do szeptu.- Ale musisz mi zaufać, okej?
- Niby dlaczego miałabym ci ufać, Alan?
-  Zależy mi na naszej znajomości, rozumiesz?- Jego oczy szkliły się od emocji. Jestem pewna, że moje ręce drżą.
- Czemu mi to mówisz?
- Proszę cię. Idź z nimi. Chcę, żebyście się zaprzyjaźniły, no cholera...
- Ukrywasz coś przede mną.- Zgadłam i natychmiast się wściekłam.- Najpierw rodzice, potem Igła, mój przyjaciel… A teraz jeszcze ty?! Wszyscy coś przede mną ukrywają! Nie rozumiem. Czy ja jestem za mało pojętna, że nie mówicie mi NIC?! Jestem cholerną dziewczynką, która nie poradziła by sobie z takimi sprawami?!
- Alex… Nie chciałem cię urazić.
- Za późno.- Pociągnęłam nosem i kilka razy szybko zamrugałam. Jeszcze tego by brakowało, żebym się tutaj przed nim rozkleiła.
- Nie rozumiesz?
- No właśnie nie rozumiem.
- Pójdziesz? Błagam…- Spojrzał mi błagalnie w oczy. Nie mogłam się nie zgodzić. Kiwnęłam lekko głową i odeszłam.- Dziękuję!
Ale zostawiłam go daleko w tyle. Nie czekałam na przyjaciela. Wysłałam mu tylko wiadomość, żeby na mnie nie czekał. Do domu wróciłam na nogach. Zamknęłam się w pokoju nie zwracając uwagi na wołania Iwony. Położyłam się na łóżku. W takiej sytuacji musiałam wylać swoje żale na papier. 

Nie wiem, czy bardziej mi się chce płakać, czy wyć z wściekłości. Co to w ogóle miało znaczyć?! To wszystko jest takie skomplikowane… Nic mi nie wyjaśnił. Alan jest niesamowity, ale teraz przegiął. Nie może mi powiedzieć, o co dokładnie chodzi? Jakieś gówniane zagadki. Ja pieprzę, jakbym nie miała innych zmartwień, tylko jego zakochaną w sobie dziewczynę. Jego słowa zaczęły mnie przerażać. Zupełnie tak, jakby to Jolka stała na przeszkodzie do tego, żebyśmy się spotykali. Co nie jest to do końca taką nieprawdą. Choinka wciąż stoi mi na drodze, żebym mogła się zbliżyć do Alana. Wiem, że nie jest szczęśliwy. I sam przyznał, że Jolka jest wredną żmiją! Coś niebywałego.
Tylko teraz pytanie: Zgodzić się na zakupy z jego dziewczyną, czy nie?
A co jeśli to jakiś podstęp? Muszę się mieć na baczności… Tylko, jeśli nie zaryzykuję, to nigdy nie dowiem się prawdy.
Coś tu jest nie tak. I dowiem się, o co chodzi.

Jak tylko zamknęłam pamiętnik, od razu weszłam na facebooka. Nie miałam Choinki w znajomych, ale co to za problem ją znaleźć?
Hej ;) Twój chłopak powiedział, że chciałabyś się wybrać na zakupy. Mogłabym dołączyć? ;p
Trzy razy myślałam, czy dobrze robię. I trzy razy miałam tą samą motywację. ALAN.
Jolka odpisała po dłuższej chwili od wyświetlenia. Najwidoczniej dawała mi w ten sposób do zrozumienia, że ma ważniejsze sprawy na głowie, niż mnie.
Ok. dziś w centrum. O 17.00.
Nic więcej. Tylko tyle. No jasna cholera! To ja się starałam, żeby moja wiadomość była składna, ładna, żeby Tylka ją nie obrazić… A ona nawet dużych liter nie przestrzega. Odetchnęłam kilka razy, żeby się uspokoić. Do ustalonej godziny miałam jakieś dwie godziny. Żeby dostać się do centrum potrzebowałam pół godziny. W takim razie muszę się już szykować, żeby być wcześniej. Nie mogę się spóźnić, bo kto wie co się stanie! W co ja się ubiorę?
Podeszłam do szafy otwierając ją na oścież. Zaczęłam przebierać w ciuchach, niektóre odrzucając na łóżko, niektóre na krzesło. Wtedy ktoś zastukał do drzwi.
- Proszę!- Warknęłam, chociaż starałam się żeby to wypadło milej niż w rzeczywistości. Chyba się nie udało.
- Nie musisz być na mnie wściekła… Jeśli przeszkadzam, to sobie idę…- Przewróciłam oczami. Nie potrafiłam się na niego gniewać. Chyba, że mnie baaardzo zdenerwuje. Podbiegłam do drzwi i je otworzyłam. Odezwałam się do jego pleców.- No, wchodź!
- Tak szybko zniknęłaś, nawet się nie pożegnałaś… A chciałem ci pomóc się skoncentrować przed jutrem…- Rozejrzał się dookoła.- Robisz porządki w szafie?
- Nie. Musze wybrać coś na randkę z …
- Nie mów, że z Alanem. Bo się wkurzę i wyjdę trzaskając drzwiami!- Ostrzegł siadając na łóżku, a wcześniej przesuwając ubrania, które tam wywaliłam.
- Nie, idioto. Ale blisko…- zagłębiłam się w szafie i wyciągnęłam niebieską bluzkę- … muszę iść na zakupy z Choinką i Martą.
Chwilę docierała do niego ta informacja, aż w końcu się odezwał zaszokowany.
- Stój! Wybierasz zakupy z NIMI zamiast ZE MNĄ?!
- To nie było planowane. – Wypadłam z pokoju do łazienki. Po piętnastu minutach zastałam Kubę układającego moje rzeczy w szafie. W tej chwili trzyma w ręce mój czarny stanik.
- A to… Jak wy możecie to nosić?- Z odrazą upuścił bieliznę na podłogę. Westchnęłam i odgoniłam go. Natychmiast zaczęłam się przebierać.
- Jest to tak samo nam potrzebne, jak wam bokserki. – Mruknęłam.
- Mimo, że jestem gejem, niektóre rzeczy damskie mnie przerażają.- Zrobił kwaśną minę i odruch oznaczający „obrzydzenie”.
- Nie przesadzaj. Lepiej pomyśl, jak się dostanę do centrum.
- Autobusem. Ewentualnie ktoś mógłby cię podwieźć.
- Gdybym miała samochód, to bym sama się podwiozła- zaczęłam marudzić.
- Masz prawko?!
- Nie. Ale co by mnie powstrzymało?
- Policja, Igła, ja…
- Ty to się bawić nie umiesz.
- Dziewczyno, jeszcze nie widziałaś mnie na imprezie!- Wyszczerzył się.
- Dobra, nie ważne. Pojedziesz ze mną?
- A potem co? Zostawisz mnie na pastwę losu?
- Nie, potem wrócisz.
- Czy jesteś świadoma na co mnie namawiasz?
- Tak wiem, że to cię może zabić. Ale jesteś w tej chwili jedyną osobą, do której mogę się zwrócić o pomoc. Nie znam Rzeszowa, zgubię się.
- A Bartman?
- Trening geniuszu!- Klasnęłam w dłonie.- Dzięki, wiszę ci siatko!
- Ej, ale ja się nie zgodziłem jeszcze…!

*** 

Półtorej godziny później już czekałam na dziewczyny w centrum. Kuba stwierdził, że odwiedzi kolegę i jeśli skończę zakupy, to mam do niego zadzwonić.
- O, jesteś już!- Marta zmierzyła mnie ostrym wzrokiem.
- Specjalnie, żebyście wy nie musiały- wyjaśniłam z nadmierną uprzejmością.
- Dobra. To idziemy do Cubus.- Zakomunikowała druga i już kierowała się do odpowiedniego sklepu.
Pół godziny później Choinka siedziała w przymierzalni i zakładała sukienki. Następnie pokazywała się nam. Powiem jedno – gust to ona ma. Marta non stop a to odnosiła jej ciuchy, a to przynosiła. Nigdy nie widziałam tak oddanej przyjaciółki. Karo i Natka w życiu aż takie nie były. Zwykle musiałam się z nimi targować, by przyniosły mi inny rozmiar ubrania. W końcu zdecydowała się na czarną, bardzo ładną sukienkę. Marta, jako jej sobowtór, również wzięła czarną ale TAKĄ. . Mi zajęło dość dużo czasu wybranie odpowiedniej. Za wszelką cenę omijałam czarny kolor. To by wyglądało tak, jakbym już należała do sekty tej wiedźmy. Nie, dzięki.
Ostatecznie wybrałam . Nie obyło się bez kąśliwych uwag Choinki dotyczących mojego rozmiaru. Specjalnie przyniosła mi 34. Małpa wredna! Niestety…
- Ehm, Choink... Jola.
- Tak?- Oczywiście doszukałam się tego jej tonu głosu. Prawie się śmiała.
- Potrzebuję większego rozmiaru.- Niechętnie to przyznałam, ale nie mogłam inaczej.
- Ach, pomyliłam się? Myślałam, że wciśniesz się w 34…- Ewidentnie ze mnie drwi.- Zaraz Ci podam 36. Przyniosę od razu 38.- Dobrze, że sama na to wpadła. Naprawdę się cieszę.
- Ostatni raz idę z nimi na zakupy. – Wymamrotałam do siebie. Wtedy podała mi przez zasłonkę sukienki. Zerknęłam na rozmiary. Nie ma szans żebym się wepchała w ten mniejszy. Wolałam nie ryzykować, że rozerwą się szwy.
Włożyłam większą i pokazałam się im. Przez ich miny przestraszyłam się, że coś jest niedopięte. Zerknęłam, ale wszystko było okej.
- Co jest?
- Wyglądasz…
- Dobrze.- Dokończyła za Martę Jolka oschle. – Kupujesz?
- Ta…- Podeszłyśmy do kasy. Gdy płaciłam, miałam chyba łzy w oczach. To moje ostatnie oszczędności.
- Dobra, my się śpieszymy na spotkanie z…
- Moim chłopakiem.- Dokończyła znów za Martę Jolka.
- Nie no, jasne… Ja tez się z kimś miałam spotkać…- W tym momencie zauważyłam bardzo znajomą twarz. A to tylko dlatego, że jest wysoki.
- Z kim?- Podejrzliwie zapytała Choinka. Nie dowierzała mi.
- A właśnie idzie!- Ucieszyłam się . Dziewczyny zaczęły się rozglądać. Gdy złapałam kontakt wzrokowy ze Zbyszkiem pomachałam mu, a on natychmiast ruszył w moim kierunku. – Wreszcie jesteś!
- Cześć! Jaka miła niesp…- Zanim skończył mówić, już go przytulałam.
- Udawaj, że mieliśmy się spotkać.- Szepnęłam mu do ucha. Miałam tylko nadzieję, że nie zepsuje mi planu…- Mieliśmy iść na kawę!
- No tak…- Zerknął niepewnie na mnie, a potem na dziewczyny.- Nie mówiłaś, że spotykasz się z koleżankami na zakupy.
- Bo nie chciałam, żebyś wiedział, że kupuję sukienkę.
- Pan Bartman!- Jolka od razu zaczęła zachowywać się… Tak jak ona tylko potrafi. Chciała zarzucić swoje nici na Zibiego. – Cieszę się, że pana spotkałam…
- Przepraszam, ale nie kojarzę pani…- Chciał być uprzemy, ale nie widziałam, żeby jej zaloty jakoś bardzo mu przeszkadzały. Jak on się da Jolce, to go zabiję.
- Jola.
- Marta…- Wtrąciła się druga, stając w szeregu z pierwszą. Obie miały miny, jakby trafiły na skarb.
- Ehm, ja i Zbyszek się troszkę śpieszymy, dziewczyny…- Pociągnęłam siatkarza za łokieć. Nie, ona nie zatruje mi mojego Zbyszka swoim jadem! Wystarczy, że już to zrobiła z Alanem. Nie chcę od kolejnego faceta słyszeć, jaka to Jola jest niesamowita!
- Zaraz!  A może razem pójdziemy na kawę?- Zwróciła się do siatkarza.
- Śpieszyłaś się na spotkanie ze swoim CHŁOPAKIEM!
- Alan może poczekać. – Przewróciła oczami. Nie wierzyłam własnym oczom. I uszom. Jej w ogóle na nim nie zależało! Gdyby on to widział… A może? Może zostawić z nimi Zibiego, a uciec do Alana? Nie… Nie mogę tak wykorzystywać Bartmana. Chociaż patrząc na niego, w ogóle mu by to nie przeszkadzało. Nie, nie, nie. Nie mogę.
Rozmawiają o czymś, ale nawet nie wiem, o czym.
- … pokazałabym ci fajną kawiarnię…- Puściła oczko do mojego przyjaciela. – A potem ty byś mi pokazał swoje mięśnie, hę? Nigdy nie widziałam u faceta, tak rozbudowanych mięśni ramion… Jestem pewna, że na klacie to kosmos…
- No wiesz, od czegoś jest siłownia i treningi, nie?- Uśmiechnął się. Natychmiast wbiłam mu łokieć w żebra. Niestety to ja bardziej odczułam.Nie wydaje mi się, żeby Zbyszek miał lepsze mięśnie brzucha niż Alan. To nie jest możliwe.
- To idziemy?- Jolka już prawie uwiesiła się siatkarzowi na ramieniu.
- Alan czeka!- Warknęłam.
- Alan nie zając, nie ucieknie Olu.- Jej zabójczy wzrok, w ogóle mnie nie przeraził. W tej chwili pragnę tylko ocalić Bartmana z jej oślizgłych łap.
- Zbyszek, obiecałeś mi COŚ!- I tym sposobem zwróciłam na sobie jego uwagę. Jego oczy były błyszczące. No nie wierzę!
- Co?- Zdezorientowany zmarszczył brwi.
- No TO! Nie wiesz CO? Nie mów, że zapomniałeś!
- Przepraszam, słońce. Ale nie pamiętam…
- Zbyszek. Chodź. Ze. Mną. Natychmiast.
- A co z nasza kawą?- Udawała rozczarowanie Jolka, a Marta zrobiła tą samą minę. Czasem mam wrażenie, że wyćwiczyły to. Mimika ich twarzy była dosłownie taka sama. A może to od długotrwałego przebywanie w towarzystwie Choinki?
- Nie mogę. Muszę załatwić parę spraw z Olcią. – Powiedział smutnym głosem.
- To chociaż mi się gdzies podpisz?- Natychmiast do jej ręki trafił czarny flamaster, które podała jej Marta. Nawet nie zauważyłam, kiedy go wyjęła.
- Śpieszymy się, sorry.- Wtrąciłam się, zanim obnażyłaby przed nim swoje piersi.
- No dobra. To pa! Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy, Zbyszku…- Zatrzepotała do niego rzęsami. Oj, nie. Dopilnuję, żebyście się już nie spotkali! Choinka podeszłą do niego bliżej i pocałowała w policzek.- Miełej zabawy z… nią.- Obrzuciła mnie jednym spojrzeniem, jakby mnie zdeptała z ziemią. Nie wiedziałam, czy łzy w moich oczach zebrały się z wściekłości, czy bezradności. Dziewczyny odwróciły się i poszły, przesyłając siatkarzowi ostatniego buziaka w powietrzu.
Gdy zniknęły mi z oczu, skupiłam uwagę na Zbyszku. Oglądał coś w ręce.
- Co to?
- Numer.- Mruknął. A niech to szlag ją jasny trafi! Ma Alana, po cholerę jej mój przyjaciel! Zerknął na mnie, a potem oddalił się. Myślałam, że bez pożegnania sobie pójdzie. Ale on tylko podszedł do kosza i wyrzucił karteczkę, wcześniej zmiął ją w kulkę.
- Co ty zrobiłeś? Myślałam, że…- Moje zdezorientowanie nieźle go ubawiło. Podszedł do mnie i przytulił. A ja po chwili się odprężyłam.
- Naprawdę myślałaś, że obchodzi mnie ta mała… Jak jej tam było?- Szeptał mi do ucha.
- Jolka.- Podpowiedziała,.- Dla przyjaciół Choinka.
- Widzisz, już nawet nie pamiętam! – Odsunął się.
- Ale… Wyglądało to całkiem inaczej! Podobały ci się jej komplementy… Już myślałam, że ona złapała cię w te swoje nici!
- Martwiłaś się?- Wyszczerzony, patrzył mi w oczy.
- TAK! Nikt z moich przyjaciół nie ma prawa przebywać w jej towarzystwie! Ona jest wredną żmiją!
- I ma chłopaka, który ci się podoba. A jej… Najwyraźniej na Alanie nie zależy.
- To jest nie ważne.
- Fakt, ważniejsze… Że dałaś się nabrać!- Zaczął się głośno śmiać.
- Hej! To wyglądało autentycznie!
- Bo tak miało wyglądać- wzruszył ramionami.
- Zrobiłeś to, żeby mi się odegrać?- Zgadłam.
- Jakby nie było, postawiłaś mnie kolejny raz w dziwnej sytuacji. To prawda, na początku to miała być zemsta. Szybko ułożyłem plan. Ale potem zorientowałem się, że to ta dziewczyna. Ta, której nienawidzisz. I stwierdziłem, że się nią pobawię. Po kilku zdaniach już wiedziałem, że to raczej ona zawsze bawi się chłopakami.
- Dwie pieczenie na jednym ogniu…- Mruknęłam. Zaczęliśmy iść w nieznanym nam obu kierunku.
- No, powiedzmy. Nie chciałem, żebyś drżała przeze mnie ze strachu…- Zrobił smutną minkę, ale oczy nadal się iskrzyły z podniecenia.
- Nie drżałam!
- Drżałaś.
- Nie!
- Tak, słońce.
- O, właśnie! Co za słońce? Już trzeci raz słyszę, jak tak mnie nazywasz!
- Czy to źle?- Zaskoczony patrzył na mnie.
- I tak lepiej niż tamto. – Stwierdziłam po chwili.
- Co?
- „Olcia”!?? Nigdy ci tego nie wybaczę!- Na znak założyłam ręce na piersi.
- Ej no, przestań… Nie lubisz?
- Jakkolwiek inaczej, byle nie Olcia!
- Olunia?- Skrzywiłam się natychmiast.- OK. OK. No to… Już pozostanie słońce!
- Nie wiem, skąd wziąłeś akurat słońce. Ale nie wnikam.
- Lepiej nie wnikaj, OLCIU.
- Nienawidzę cię!- Wkurzyłam się.
- Nie. Ty mnie lubisz.- Mrugnął do mnie.
- Nie!
- Taaak.- Poruszył śmiesznie brwiami, robiąc głupią minę.
 Nie mogłam się nie uśmiechnąć. 



*****
Hejo ;* Jak Wam się podoba Zibi wybawca, tajemniczy Alan, sieci Jolki i Marty... No i oczywiście cały ten pomysł z zakupami? ;)

Jak Wam wakacje mijają? <3

Pozdrawiam ;**

6 komentarzy:

  1. Chciałaś komentarz bez sensu prosze bardzo xD Zibi tak bardzo wybawczy xD Boże Alan idź się rzuć pod pociąg ok?
    No to ten pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie każdy komentarz się liczy ;***
      Dzięki, pozdrawiam <3

      Usuń
  2. Choinkowy podryw, gruubo. ;d Ziibi taki słodki. <3 czekam na nn. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG :D Uwielbiam Twój styl pisania i tego bloga :) Żądam więcej Zibiego! :P Czekam na next :) Ann :P

    OdpowiedzUsuń