niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział XXXV



- Witajcie! Wchodźcie, wchodźcie…- Drzwi otworzyła nam starsza kobieta. Na oko pięćdziesiąt parę lat. Za jej plecami stał mężczyzna w podobnym wieku. Wyglądali na bardzo miłych.
- Cześć mamo!- Igła podszedł do kobiety i ją mocno przytulił. Wszyscy zaczęli się ściskać, a dzięki piskom dzieciaków, dom stał się mniejszy. Dosłownie.
Ja tylko stałam pod ścianą i patrzyłam na to wszystko. Taaak, prawdziwa Polska rodzina! Chwila, czy to są rodzice Krzyśka, czy Iwony?
- To jest Ola.- Ogłosił Igła.- Córka Marzeny Gurachowskiej, obecnie Soweckiej.
- Tej Marzeny?- Uśmiechnął się … Chwila. Jak on miał na imię? Mówili mi, ale zapomniałam…
- Stanisław.- Wyciągnął rękę, którą uścisnęłam.- Miło wreszcie cię zobaczyć! Marzena mówiła, że ma córkę, ale nigdy nie miała czasu przyjechać w odwiedziny…
- Babciu, są już ciastka?!- Usłyszeliśmy z głębi domu krzyk Sebastiana.
- Zostaw, bo powiem! Powiem, że bierzesz!- Dominika nagle zrobiła się strasznie rozgadana.
- Już do was idę!- Odkrzyknęła starsza pani. – Przygotowałam dla was sypialnie. Krzysiu, pokarzesz?
- Jasne. Tylko najpierw przyniesiemy wszystko z samochodu.- Odparł wychodząc. Nie wiedząc co z sobą zrobić, udałam się za nim.
Ale wciąż się zastanawiam, skąd jego rodzice znają moją matkę?!


*** 

Przydzielono mi mały pokoik. Najlepsze jest to, że będę go dzielić z Dominiką i Sebastianem! Po prostu super!
Rozpakowałam się i zeszłam na dół. Krzysiek rozmawiał z ojcem siedząc przed telewizorem. Iwona krzątała się po kuchni i pomagała pani Aureli. Miałam do wyboru dwie opcje.
- Daaaawaaaaj!- Wrzasnęła za mną Domi. Obróciłam się i w tej samej chwili nie wiadomo skąd, pod moimi nogami przebiegł Sebastian.
- Co wy wyprawiacie?
- Bereek!- Zaśmiał się chłopak i pobiegł w drugą stronę. Kika sekund później oboje zniknęli mi z oczu. Dzieciaki.  Wkroczyłam do kuchni, gdzie pachniało pierogami.
- O, Ola!- Ucieszyła się mama Krzyśka.- Jesteś głodna?
- Nie, dziękuję. Ale może w czymś pomóc?- Zaoferowałam.
- Nie trzeba, kochanie. Już prawie wszystko gotowe.- Uśmiechnęła się. – Pokój ci się podoba?
- Yy.. tak. Jest w sam raz.- Pominęłam fakt, że za mały jak na trzy osoby. Ale w końcu co mi szkodzi? To tylko jedna noc! Z tego co zrozumiałam z grafiku Ignaczaków, w drugi dzień świąt mamy jeszcze kogoś odwiedzić. Jakąś ich przyjaciółkę.
- Widziałaś może dzieciaki?- Zapytała mnie Iwona.
- Taaa. O mało się przez nich nie przewróciłam. – Westchnęłam.- Zaraz potem zniknęły.
- Mam nadzieję, że Sebastian pilnuje Dominiki…- Zaniepokoiła się Iwona.
- Moja droga, nie powinnaś się przejmować.- Zrobiła tajemniczą minę starsza kobieta. Stanęła na progu od kuchni i zawołała.- Dominika! Sebastian! – O dziwo po chwili przybiegli do babci. – Macie tu po ciasteczku.- Pogłaskała dziewczynkę po główce. Po czym zwróciła się do chłopca.- Idź no zobacz, co ten dziadek z tatą robią! Zaraz kolacja.
- Taaaato!- Zawył Seba i pobiegł do siedzących na kanapie mężczyzn.
- Ty to masz do nich rękę! Ja mogę wołać, a nie przyjdą.- Zdegustowana Iwona zmarszczyła brwi i usta.
- Wiesz, jak to jest … Babcią w końcu jestem!- Zaczęły się śmiać.
Cóż, jestem jak najbardziej w temacie!

Po kolacji włożyłam wszystkie naczynia do zmywarki, którą na szczęście mieli. Podczas kolacji dowiedziałam się, że jutro na wigilię przyjadą rodzice Iwony i jej młodszy brat Bartosz z narzeczoną Olą. Do tego przyjedzie z drugiego końca polski siostra Igły, Magda z mężem i dwojgiem dzieci. Cóż, szykują się ciekawe święta! Teraz czuję się nieswojo. Zwłaszcza, że wszyscy rozmawiają o siatkówce. To kolejna rzecz, jaką się dowiedziałam. Rodzina Ignaczaków, to po prostu rodzina sportowa. Pan Stanisław również grał w siatkówkę, a pani Aurelia w teniaa. Już się nie mogę doczekać, aż usłyszę o historii ich przodków. Teraz się czuję nieswojo, a co dopiero jutro!
Z tych myśli wyrwał mnie głos starszej kobiety.
- Już skończyłaś?
- Tak, tak. Wstawiłam zmywarkę.
- Nie musiałaś tego robić… Ale dziękuję.- Obdarzyła mnie ciepłym uśmiechem. Jest niesamowicie miła! Z ostatniej godziny stwierdzam, że Igła swój charakter odziedziczył po ojcu, a dobre serce po matce.
- Nie ma sprawy. To ja powinnam dziękować, że mogę z wami spędzić święta.
- Oj, słoneczko… W żadnym wypadku nie czuj się tutaj obco!- Pogłaskała mnie po ramieniu.
- Pani zna moją mamę?- Spytałam ostrożnie. Może od niej dowiem się czegoś ciekawego?
- Ależ oczywiście! To najlepsza przyjaciółka Krzysia.- Uśmiechnęła się. No, no. Tyle to już wiem…
- Nie rozumiem… Więc dlaczego nigdy mama nie przyjechała ze mną do was?- Zastanowiłam się. Czyżby nie chciała, żeby coś zauważyli…?
- Od kilku lat nie mieliśmy zbyt dobrego kontaktu. Kiedyś tak nagle wyjechała… Prawie się nie pożegnała.- Zasmuciła się.
- Jak to prawie?
- Zostawiła list. Niby wszystko w nim wyjaśniła, ale tak naprawdę nic z jej słów nie wynikało. – Wyjaśniła pani Aurelia. Postawiła przede mną szklankę z herbatą i cukier. A następnie talerzyk z piernikami, polane kolorowym cukrem. – Poczęstuj się, kochana.
- Dziękuję, ale… Już tak pojadłam!
- Nie przejmuj się figurą, Olu. – Usiadła naprzeciwko mnie. – Bo nie masz powodu.
- Pani żartuje…- Prychnęłam. W ogóle nie czuję się dobrze, kiedy ona tak mówi!- Powinnam schudnąć.
- Jesteś śliczna.- Popatrzyła mi głęboko w ozy. Oczy Igły. Najprawdopodobniej byłyby też moje, gdybym nie miała oczu po mamie.
- Dziękuję.- Uśmiechnęłam się i wzięłam piernika. Już zmiękły. Po chwili wzięłam kolejnego. Są naprawdę dobre!- Pyszne.
- Cieszę się, że ci smakuje.
- Mogę zadać pani jeszcze kilka pytań?
- Oczywiście. O co chodzi?- Zamieniła się w słuch, mieszając swoją herbatę.
- Czy przed wyjazdem… Często moja mama przebywała tutaj?
- Dość często. Ona, Krzysiu Deuś i Arek to byli przyjaciele od dziecka. W wieku nastu lat dołączyła Iwona i Aneta.
- Deuś?
- Amadeusz. Tak wszyscy na niego mówili…
- To ten, który zginął w wypadku!- Nawet się nie zorientowałam, że powiedziałam to na głos.
- Nie.- Jej oczy się zaszkliły.- To Aruś zginął w wypadku.
- Nie wiedziałam, że przyjaźnił się z moją mamą…
- Ależ oczywiście, że się przyjaźnili! Marzenka nawet była na jego ślubie. Pamiętam jak bardzo on był wtedy szczęśliwy… Biedna Anetka, jak ona przeżywała! 
- Mama była na jego ślubie?!- Coś mi się nie zgadzało... Jak to możliwe?
- Tak. Ale powiem ci, że bardzo dziwnie się zachowywała.- Kobieta ściszyła głos.
- To znaczy?
- Nie wyglądała na szczęśliwą. Udawała. Dobrze wiedziałam, bo znałam ją na wylot. Z resztą Krzysiu też. Dużo rozmawiali. Twoja matka wyszła z wesela troszkę wcześniej. Krzysiek za nią pojechał , żeby sprawdzić, czy z nią wszystko okej. Pamiętam ten dzień bardzo dobrze... Wtedy Aruś był taki szczęśliwy...
- Zostawił dziecko, prawda?
- Synka. Biedaczek…
- Ile on ma teraz lat?- Zaciekawiłam się.
- Dziesięć.
- Jej, to okropne!- Zasmuciłam się.- On nawet nie pamięta taty…
- To przykre.- Przyznała.- Widzieliśmy się jakiś miesiąc temu. Wyrósł jak nie wiem! Bardzo podobny do ojca, gdy był mały.
Zamyśliłam się. Całkiem możliwe, że jego żona będzie więcej wiedzieć o romansie mojej mamy. Pani Aurelia na pewno nic nie wie.
- A gdzie teraz mieszka żona Arka?- Udawałam obojętność, ale tak naprawdę ta informacja jest dla mnie cholernie cenna.
- Opuściła dom w Częstochowie, bo bardzo przypominał jej męża. Ona po tych wszystkich latach, nie może sobie poradzić…
- Więc…?- Starałam się ją nakierować odpowiednio, dopóki jesteśmy w temacie.
- Mieszka w Rzeszowie.
- Och.- Wyrwało mi się. Niemożliwe, przez ten cały czas miałam ją pod nosem!
- Coś się stało?
- Nie, nic… A ma pani może jeszcze ten list od mojej mamy?- Spytałam, tchnięta nagłym pomysłem. Może z tego coś więcej zrozumiem!
- A wiesz co… Chyba powinien gdzieś być…- Zamyśliła się.- Poszukam go, dobrze?
- Jej, dziękuję!- Ucieszyłam się i ją uściskałam.- Dziękuję.
- No cóż, to nic wielkiego.- Wstała, więc ja zrobiłam to samo. – W takim razie… Może pójdziesz ze mną?
- Byłoby super!- Z uśmiechem udałam się za nią do salonu. Na kanapie siedziała cała reszta, oprócz dzieci.
- O, już się polubiły!- Klasnął w dłonie Igła.
- Pani Aurelia jest niesamowita!- Przyznałam mu rację.
- Stasiek, widziałeś gdzieś to moje pudełko?- Kobieta zwróciła się do męża.
- Kobieto, przecież kazałaś mi je wynieść do piwnicy!
- Faktycznie!- Staruszka popukała się w czoło.
- Jakie pudełko,mamo?- Zainteresował się Igła.
- Skocz do piwnicy, to zobaczysz.- Uśmiechnęła się i usiadła w fotelu. Zlustrowałam pokój. Miałam do wyboru usiąść na pufie… albo bujanym fotelu. Po krótkim namyśle wybrałam to drugie.
- A gdzie ono jest?- Zadał pytanie, wstając.
- Tam gdzie rodzinne pudła.- Odparł Stanisław wpatrzony w telewizor. Właśnie leci jakiś świąteczny film. Facet przebrany za mikołaja ucieka przed gromadą psów.
Nagle usłyszałam miauczenie.
- Czy to kot?- Zmarszczyłam brwi.
- Beret pewnie postanowił wrócić do domu.- Odpowiedziała kobieta.
- Niemożliwe, jeszcze go macie?- Zaśmiała się Iwona.
- Oczywiście! To grzeczny kot. Ale dziś akurat postanowił zrobić sobie dłuższy wypad do miasta.
Głośne tupanie nie przypominało mi odgłosu kotka. Lampka w pokoju oświetliła dużą, naprawdę dużą sylwetkę zwierzęcia.
- Beret, gdzieś ty był!- Zganił kota Stanisław. – No chodź, tu.- Kot na zawołanie wskoczył na jego kolana i zaczął się łasić. Iwona podrapała go po łbie.
- O co chodzi z tym kotem?- Zadałam pytanie.
- Dostaliśmy go cztery lata temu. Na trzydziestą szóstą rocznicę ślubu.- Oświadczyła z czułością pani Aurelia. Ze zrozumieniem pokiwałam głową.
- Dobrze się trzyma.
- Iwonko, to dlatego, że od was! – Nadal nie rozumiałam, ale nie zdążyłam już zapytać. Do pokoju wszedł Krzysiek z pudełkiem w rękach.- O to chodziło, prawda?- Spytał z nadzieją. Pewnie nie chciałoby mu się kolejny raz schodzić do piwnicy. Rozumiem go, mnie też by się nie chciało.
- Tak, to. Połóż je tutaj…- Odgarnęła ze stolika obrus. Igłą postawił je we wskazanym miejscu i usiadł obok żony na kanapie.
- Co tam jest tak ważnego, że musiałem po to iść aż do piwnicy?- Uniósł brwi. Jego matka otworzyła pudełko i wyciągała jakieś woreczki.- To są zdjęcia, prawda?- Z niedowierzaniem wpatrywał się w to, co widzi.
- Krzysiu, chyba Ola ma prawo zobaczyć swoją mamę na zdjęciach, prawda?- Igła zastygł bez ruchu i przytaknął. Coś w jego zachowaniu mi się nie podobało…- O, mam to co chciałaś!
- Tak?- Ucieszyłam się podchodząc do kobiety.
- Proszę.- Podała mi kopertę, na której było napisane wielkimi literami PRZEPRASZAM.
- Jej, dziękuję pani Aurelio!- Przytuliłam ją lekko i schowałam kopertę do kieszeni zasuwanego swetra.
- Chcesz zobaczyć zdjęcia?
- Jasne, że tak!
- Mamo…- Cichy głosik na progu zwrócił nasza uwagę. Iwona natychmiast wstała.
- Co się stało, Dominika?- Podeszła do dziewczynki.- Nie możesz spać?
- Chce mi się pić.
- Chodź, położymy cię do łóżka…- Wzięła ja na ręce i obie udały się na górę.
- Pójdę ją zamienić… Z chęcią uśpię swoją wnuczkę. Krzysiek, pokarz Oli zdjęcia i opowiedz trochę o jej mamie.- Aurelia odłożyła trzymane woreczki na kolanach i wstała poprawiając spódnicę i wyszła. Jej mąż nawet nie zwracał na nas uwagi, albo to tylko pozory. Zajęłam miejsce obok siatkarza.
- To co? Opowiesz mi troszkę o swojej przeszłości?- Nie patrzyłam na niego.- Czy może mam się dowiedzieć od pani Aureli?
Uśmiechnęłam się pod nosem. 



****
Ta dam! I jest następny :D Jakieś sugestie, co do kolejnego rozdziału? ;p

Dziękuję za komentarze i wyświetlenia! Pozdrawiam ;**

5 komentarzy:

  1. Boże, on jest jej ojcem na bank.Kurde musiałaś w taki momencie?! Co jest w tym liście?Co jest na tych zdjęciach? Igła i jej mama? Razem? Ale tak razem razem razem?Na pewno będzie coś ściemniał, przy tych opowieściach. Ja już cię znam Igła!
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że połowa z Twoich pytań wyjaśni się w kolejnym rozdziale ;)

      Usuń
  2. Zgodnie z prośbą informuję o nowości na http://memory-of-summer.blogspot.com/. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ojojojojojjooj :D dużo się wyjaśni. :D pisz szybciutko. ;3 czeekam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że kolejny będzie szybko bo już nie mogę się doczekać, co to się okaże :)

    OdpowiedzUsuń