- Witajcie!
Wchodźcie, wchodźcie…- Drzwi otworzyła nam starsza kobieta. Na oko pięćdziesiąt parę lat. Za jej plecami stał mężczyzna w podobnym wieku.
Wyglądali na bardzo miłych.
- Cześć
mamo!- Igła podszedł do kobiety i ją mocno przytulił. Wszyscy zaczęli się
ściskać, a dzięki piskom dzieciaków, dom stał się mniejszy. Dosłownie.
Ja tylko
stałam pod ścianą i patrzyłam na to wszystko. Taaak, prawdziwa Polska rodzina!
Chwila, czy to są rodzice Krzyśka, czy Iwony?
- To jest
Ola.- Ogłosił Igła.- Córka Marzeny Gurachowskiej, obecnie Soweckiej.
- Tej
Marzeny?- Uśmiechnął się … Chwila. Jak on miał na imię? Mówili mi, ale
zapomniałam…
-
Stanisław.- Wyciągnął rękę, którą uścisnęłam.- Miło wreszcie cię zobaczyć!
Marzena mówiła, że ma córkę, ale nigdy nie miała czasu przyjechać w odwiedziny…
- Babciu, są
już ciastka?!- Usłyszeliśmy z głębi domu krzyk Sebastiana.
- Zostaw, bo
powiem! Powiem, że bierzesz!- Dominika nagle zrobiła się strasznie rozgadana.
- Już do was
idę!- Odkrzyknęła starsza pani. – Przygotowałam dla was sypialnie. Krzysiu,
pokarzesz?
- Jasne.
Tylko najpierw przyniesiemy wszystko z samochodu.- Odparł wychodząc. Nie
wiedząc co z sobą zrobić, udałam się za nim.
Ale wciąż
się zastanawiam, skąd jego rodzice znają moją matkę?!
***
Przydzielono
mi mały pokoik. Najlepsze jest to, że będę go dzielić z Dominiką i Sebastianem!
Po prostu super!
Rozpakowałam
się i zeszłam na dół. Krzysiek rozmawiał z ojcem siedząc przed telewizorem.
Iwona krzątała się po kuchni i pomagała pani Aureli. Miałam do wyboru dwie
opcje.
-
Daaaawaaaaj!- Wrzasnęła za mną Domi. Obróciłam się i w tej samej chwili nie
wiadomo skąd, pod moimi nogami przebiegł Sebastian.
- Co wy
wyprawiacie?
- Bereek!-
Zaśmiał się chłopak i pobiegł w drugą stronę. Kika sekund później oboje
zniknęli mi z oczu. Dzieciaki.
Wkroczyłam do kuchni, gdzie pachniało pierogami.
- O, Ola!-
Ucieszyła się mama Krzyśka.- Jesteś głodna?
- Nie,
dziękuję. Ale może w czymś pomóc?- Zaoferowałam.
- Nie trzeba,
kochanie. Już prawie wszystko gotowe.- Uśmiechnęła się. – Pokój ci się podoba?
- Yy.. tak.
Jest w sam raz.- Pominęłam fakt, że za mały jak na trzy osoby. Ale w końcu co
mi szkodzi? To tylko jedna noc! Z tego co zrozumiałam z grafiku Ignaczaków, w
drugi dzień świąt mamy jeszcze kogoś odwiedzić. Jakąś ich przyjaciółkę.
- Widziałaś
może dzieciaki?- Zapytała mnie Iwona.
- Taaa. O
mało się przez nich nie przewróciłam. – Westchnęłam.- Zaraz potem zniknęły.
- Mam
nadzieję, że Sebastian pilnuje Dominiki…- Zaniepokoiła się Iwona.
- Moja
droga, nie powinnaś się przejmować.- Zrobiła tajemniczą minę starsza kobieta. Stanęła na progu
od kuchni i zawołała.- Dominika! Sebastian! – O dziwo po chwili przybiegli do
babci. – Macie tu po ciasteczku.- Pogłaskała dziewczynkę po główce. Po czym zwróciła
się do chłopca.- Idź no zobacz, co ten dziadek z tatą robią! Zaraz kolacja.
- Taaaato!-
Zawył Seba i pobiegł do siedzących na kanapie mężczyzn.
- Ty to masz
do nich rękę! Ja mogę wołać, a nie przyjdą.- Zdegustowana Iwona zmarszczyła
brwi i usta.
- Wiesz, jak
to jest … Babcią w końcu jestem!- Zaczęły się śmiać.
Cóż, jestem
jak najbardziej w temacie!
Po kolacji
włożyłam wszystkie naczynia do zmywarki, którą na szczęście mieli. Podczas
kolacji dowiedziałam się, że jutro na wigilię przyjadą rodzice Iwony i jej
młodszy brat Bartosz z narzeczoną Olą. Do tego przyjedzie z drugiego końca
polski siostra Igły, Magda z mężem i dwojgiem dzieci. Cóż, szykują się ciekawe
święta! Teraz czuję się nieswojo. Zwłaszcza, że wszyscy rozmawiają o siatkówce.
To kolejna rzecz, jaką się dowiedziałam. Rodzina Ignaczaków, to po prostu
rodzina sportowa. Pan Stanisław również grał w siatkówkę, a pani Aurelia w
teniaa. Już się nie mogę doczekać, aż usłyszę o historii ich przodków. Teraz się
czuję nieswojo, a co dopiero jutro!
Z tych myśli
wyrwał mnie głos starszej kobiety.
- Już
skończyłaś?
- Tak, tak.
Wstawiłam zmywarkę.
- Nie
musiałaś tego robić… Ale dziękuję.- Obdarzyła mnie ciepłym uśmiechem. Jest
niesamowicie miła! Z ostatniej godziny stwierdzam, że Igła swój charakter odziedziczył
po ojcu, a dobre serce po matce.
- Nie ma
sprawy. To ja powinnam dziękować, że mogę z wami spędzić święta.
- Oj,
słoneczko… W żadnym wypadku nie czuj się tutaj obco!- Pogłaskała mnie po
ramieniu.
- Pani zna
moją mamę?- Spytałam ostrożnie. Może od niej dowiem się czegoś ciekawego?
- Ależ
oczywiście! To najlepsza przyjaciółka Krzysia.- Uśmiechnęła się. No, no. Tyle
to już wiem…
- Nie
rozumiem… Więc dlaczego nigdy mama nie przyjechała ze mną do was?- Zastanowiłam
się. Czyżby nie chciała, żeby coś zauważyli…?
- Od kilku
lat nie mieliśmy zbyt dobrego kontaktu. Kiedyś tak nagle wyjechała… Prawie się
nie pożegnała.- Zasmuciła się.
- Jak to
prawie?
- Zostawiła
list. Niby wszystko w nim wyjaśniła, ale tak naprawdę nic z jej słów nie
wynikało. – Wyjaśniła pani Aurelia. Postawiła przede mną szklankę z herbatą i
cukier. A następnie talerzyk z piernikami, polane kolorowym cukrem. – Poczęstuj
się, kochana.
- Dziękuję,
ale… Już tak pojadłam!
- Nie
przejmuj się figurą, Olu. – Usiadła naprzeciwko mnie. – Bo nie masz powodu.
- Pani
żartuje…- Prychnęłam. W ogóle nie czuję się dobrze, kiedy ona tak mówi!-
Powinnam schudnąć.
- Jesteś
śliczna.- Popatrzyła mi głęboko w ozy. Oczy Igły. Najprawdopodobniej byłyby też
moje, gdybym nie miała oczu po mamie.
- Dziękuję.-
Uśmiechnęłam się i wzięłam piernika. Już zmiękły. Po chwili wzięłam kolejnego.
Są naprawdę dobre!- Pyszne.
- Cieszę
się, że ci smakuje.
- Mogę zadać
pani jeszcze kilka pytań?
-
Oczywiście. O co chodzi?- Zamieniła się w słuch, mieszając swoją herbatę.
- Czy przed
wyjazdem… Często moja mama przebywała tutaj?
- Dość
często. Ona, Krzysiu Deuś i Arek to byli przyjaciele od dziecka. W wieku nastu lat
dołączyła Iwona i Aneta.
- Deuś?
- Amadeusz.
Tak wszyscy na niego mówili…
- To ten,
który zginął w wypadku!- Nawet się nie zorientowałam, że powiedziałam to na
głos.
- Nie.- Jej
oczy się zaszkliły.- To Aruś zginął w wypadku.
- Nie
wiedziałam, że przyjaźnił się z moją mamą…
- Ależ
oczywiście, że się przyjaźnili! Marzenka nawet była na jego ślubie. Pamiętam
jak bardzo on był wtedy szczęśliwy… Biedna Anetka, jak ona przeżywała!
- Mama była na jego ślubie?!- Coś mi się nie zgadzało... Jak to możliwe?
- Tak. Ale powiem ci, że bardzo dziwnie się zachowywała.- Kobieta ściszyła głos.
- To znaczy?
- Nie wyglądała na szczęśliwą. Udawała. Dobrze wiedziałam, bo znałam ją na wylot. Z resztą Krzysiu też. Dużo rozmawiali. Twoja matka wyszła z wesela troszkę wcześniej. Krzysiek za nią pojechał , żeby sprawdzić, czy z nią wszystko okej. Pamiętam ten dzień bardzo dobrze... Wtedy Aruś był taki szczęśliwy...
- Zostawił
dziecko, prawda?
- Synka.
Biedaczek…
- Ile on ma
teraz lat?- Zaciekawiłam się.
- Dziesięć.
- Jej, to
okropne!- Zasmuciłam się.- On nawet nie pamięta taty…
- To przykre.-
Przyznała.- Widzieliśmy się jakiś miesiąc temu. Wyrósł jak nie wiem! Bardzo
podobny do ojca, gdy był mały.
Zamyśliłam
się. Całkiem możliwe, że jego żona będzie więcej wiedzieć o romansie mojej
mamy. Pani Aurelia na pewno nic nie wie.
- A gdzie teraz
mieszka żona Arka?- Udawałam obojętność, ale tak naprawdę ta informacja
jest dla mnie cholernie cenna.
- Opuściła
dom w Częstochowie, bo bardzo przypominał jej męża. Ona po tych wszystkich
latach, nie może sobie poradzić…
- Więc…?-
Starałam się ją nakierować odpowiednio, dopóki jesteśmy w temacie.
- Mieszka w
Rzeszowie.
- Och.-
Wyrwało mi się. Niemożliwe, przez ten cały czas miałam ją pod nosem!
- Coś się
stało?
- Nie, nic…
A ma pani może jeszcze ten list od mojej mamy?- Spytałam, tchnięta nagłym
pomysłem. Może z tego coś więcej zrozumiem!
- A wiesz
co… Chyba powinien gdzieś być…- Zamyśliła się.- Poszukam go, dobrze?
- Jej,
dziękuję!- Ucieszyłam się i ją uściskałam.- Dziękuję.
- No cóż, to
nic wielkiego.- Wstała, więc ja zrobiłam to samo. – W takim razie… Może
pójdziesz ze mną?
- Byłoby
super!- Z uśmiechem udałam się za nią do salonu. Na kanapie siedziała cała
reszta, oprócz dzieci.
- O, już się
polubiły!- Klasnął w dłonie Igła.
- Pani
Aurelia jest niesamowita!- Przyznałam mu rację.
- Stasiek,
widziałeś gdzieś to moje pudełko?- Kobieta zwróciła się do męża.
- Kobieto,
przecież kazałaś mi je wynieść do piwnicy!
-
Faktycznie!- Staruszka popukała się w czoło.
- Jakie
pudełko,mamo?- Zainteresował się Igła.
- Skocz do
piwnicy, to zobaczysz.- Uśmiechnęła się i usiadła w fotelu. Zlustrowałam pokój.
Miałam do wyboru usiąść na pufie… albo bujanym fotelu. Po krótkim namyśle
wybrałam to drugie.
- A gdzie
ono jest?- Zadał pytanie, wstając.
- Tam gdzie
rodzinne pudła.- Odparł Stanisław wpatrzony w telewizor. Właśnie leci jakiś
świąteczny film. Facet przebrany za mikołaja ucieka przed gromadą psów.
Nagle
usłyszałam miauczenie.
- Czy to
kot?- Zmarszczyłam brwi.
- Beret
pewnie postanowił wrócić do domu.- Odpowiedziała kobieta.
-
Niemożliwe, jeszcze go macie?- Zaśmiała się Iwona.
-
Oczywiście! To grzeczny kot. Ale dziś akurat postanowił zrobić sobie dłuższy
wypad do miasta.
Głośne
tupanie nie przypominało mi odgłosu kotka. Lampka w pokoju oświetliła dużą,
naprawdę dużą sylwetkę zwierzęcia.
- Beret,
gdzieś ty był!- Zganił kota Stanisław. – No chodź, tu.- Kot na zawołanie
wskoczył na jego kolana i zaczął się łasić. Iwona podrapała go po łbie.
- O co
chodzi z tym kotem?- Zadałam pytanie.
- Dostaliśmy
go cztery lata temu. Na trzydziestą szóstą rocznicę ślubu.- Oświadczyła z czułością
pani Aurelia. Ze zrozumieniem pokiwałam głową.
- Dobrze się
trzyma.
- Iwonko, to
dlatego, że od was! – Nadal nie rozumiałam, ale nie zdążyłam już zapytać. Do
pokoju wszedł Krzysiek z pudełkiem w rękach.- O to chodziło, prawda?- Spytał z
nadzieją. Pewnie nie chciałoby mu się kolejny raz schodzić do piwnicy. Rozumiem
go, mnie też by się nie chciało.
- Tak, to.
Połóż je tutaj…- Odgarnęła ze stolika obrus. Igłą postawił je we wskazanym miejscu
i usiadł obok żony na kanapie.
- Co tam
jest tak ważnego, że musiałem po to iść aż do piwnicy?- Uniósł brwi. Jego matka
otworzyła pudełko i wyciągała jakieś woreczki.- To są zdjęcia, prawda?- Z
niedowierzaniem wpatrywał się w to, co widzi.
- Krzysiu,
chyba Ola ma prawo zobaczyć swoją mamę na zdjęciach, prawda?- Igła zastygł bez
ruchu i przytaknął. Coś w jego zachowaniu mi się nie podobało…- O, mam to co
chciałaś!
- Tak?-
Ucieszyłam się podchodząc do kobiety.
- Proszę.-
Podała mi kopertę, na której było napisane wielkimi literami PRZEPRASZAM.
- Jej,
dziękuję pani Aurelio!- Przytuliłam ją lekko i schowałam kopertę do kieszeni
zasuwanego swetra.
- Chcesz
zobaczyć zdjęcia?
- Jasne, że
tak!
- Mamo…-
Cichy głosik na progu zwrócił nasza uwagę. Iwona natychmiast wstała.
- Co się
stało, Dominika?- Podeszła do dziewczynki.- Nie możesz spać?
- Chce mi
się pić.
- Chodź,
położymy cię do łóżka…- Wzięła ja na ręce i obie udały się na górę.
- Pójdę ją
zamienić… Z chęcią uśpię swoją wnuczkę. Krzysiek, pokarz Oli zdjęcia i opowiedz
trochę o jej mamie.- Aurelia odłożyła trzymane woreczki na kolanach i wstała
poprawiając spódnicę i wyszła. Jej mąż nawet nie zwracał na nas uwagi, albo to
tylko pozory. Zajęłam miejsce obok siatkarza.
- To co?
Opowiesz mi troszkę o swojej przeszłości?- Nie patrzyłam na niego.- Czy może
mam się dowiedzieć od pani Aureli?
Uśmiechnęłam się pod nosem. ****
Ta dam! I jest następny :D Jakieś sugestie, co do kolejnego rozdziału? ;p
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia! Pozdrawiam ;**
Boże, on jest jej ojcem na bank.Kurde musiałaś w taki momencie?! Co jest w tym liście?Co jest na tych zdjęciach? Igła i jej mama? Razem? Ale tak razem razem razem?Na pewno będzie coś ściemniał, przy tych opowieściach. Ja już cię znam Igła!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3
Myślę, że połowa z Twoich pytań wyjaśni się w kolejnym rozdziale ;)
UsuńZgodnie z prośbą informuję o nowości na http://memory-of-summer.blogspot.com/. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńojojojojojjooj :D dużo się wyjaśni. :D pisz szybciutko. ;3 czeekam ;*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kolejny będzie szybko bo już nie mogę się doczekać, co to się okaże :)
OdpowiedzUsuń